| Nasza twórczość/Our stuff | | | | | | | |
| Nasze Teledyski/Our Videos | | | | | | | |
| Użytkowników Online | | | Gości Online: 4
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 7,448
Najnowszy Użytkownik: fishbob
|
| | | | |
| Our Desiderium Intimum Videos | | | | | | | |
|
| THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS | | | | | | | |
| Rozdział 15 - "Breaking the walls" | | | Beta: Kaczalka. Ogromnie dziękujemy! ^_^
15. Breaking the walls.
I've tried my best for so long
To break down these walls
But you build them strong
So I stand here waiting, wondering why
Oh why*
Harry spędził w szpitalu kolejny tydzień. Leczony wszelkiego rodzaju eliksirami, maściami i wywarami, powoli wracał do zdrowia. Złamane kości zrosły się, a rany zasklepiły. Zarówno te zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Żywiony tylko mlecznymi zupami i kleikami, stał się osłabiony i wycieńczony, a Pomfrey absolutnie zabroniła mu wychodzić z łóżka. Uważała, że powinien przeleżeć w skrzydle szpitalnym jeszcze jeden tydzień, ale po gwałtownych protestach Harry'ego i interwencji profesor McGonagall pozwolono mu w końcu opuścić szpital. Musiał jednak przysiąc, że nie będzie się przemęczał ani denerwował.
Dyrektor i profesor McGonagall dokładnie wypytali go o okoliczności napaści, jednak on powtarzał tylko, że nic nie pamięta. Nie okłamywał ich, była to prawda. Z tego, co mówili mu Ron i Hermiona, także oni musieli wiele razy opowiedzieć o wszystkim, co się wydarzyło. Nie tylko nauczyciele byli tego ciekawi. Uczniowie wręcz wchodzili im na głowy, żeby się czegoś dowiedzieć.
Harry kilka razy próbował nawiązać do rozmowy, którą on i Hermiona przeprowadzili pierwszego dnia po jego przebudzeniu. Ale przyjaciółka zdawała się starannie omijać ten temat. Kiedy w końcu zapytał ją wprost, czy powiedziała Dumbledore'owi o nim i o Snapie, ku zdziwieniu Harry'ego odparła spokojnie, że wyjawiła mu wszystko, co wie. Kiedy Harry prawie zemdlał z przerażenia, dodała, że musiała powiedzieć o tym także wszystkim uczniom i nauczycielom. Widząc, że przyjaciel krztusi się i nie może złapać tchu, poklepała go po plecach i dodała z uśmiechem, że każdy, komu to wyjawiła, był bardzo zaskoczony, że Snape uratował Harry'ego, ale nikt nie próbował umniejszać jego zasługi.
Dopiero po chwili osłupiałej konsternacji Harry zrozumiał, o co chodzi. Kiedy próbował wyciągnąć od niej coś więcej, opowiadała tylko o napaści, o szukaniu go i uratowaniu. Jakby zupełnie zapomniała o tym, o czym wtedy rozmawiali, jakby wszystkie podejrzenia wyparowały z jej umysłu. Harry nie wiedział, jak to się stało, ale po trwających pół nocy przemyśleniach doszedł do wniosku, że to nie mógł być przypadek, a Hermiona na pewno nie oszukiwałaby go. Kolejne przepytanie przyjaciółki tylko utwierdziło go w przekonaniu, że rzucono na nią zaklęcie Obliviate. I na pewno Mistrz Eliksirów musiał maczać w tym palce. Nic innego nie przychodziło Harry'emu do głowy. Jedno było pewne - kiedy tylko nadarzy się okazja, będzie musiał zapytać o to Snape'a.
Na razie mógł odetchnąć z ulgą. Nie przyznałby się do tego, ale niewielka część umysłu także podpowiadała mu takie rozwiązanie. Teraz, kiedy problem został zażegnany, poczuł się tak, jakby spadł mu z serca ogromny kamień. Od tej chwili będzie musiał być bardzo ostrożny i uważać, by Hermiona ponownie nie zaczęła czegoś podejrzewać.
Nie tylko Hermiona i Ron przychodzili go odwiedzać. Często zjawiała się też Luna ("Przyniosłam ci zdechłą, suszoną żabę, Harry! Powieś ją na szyi - uśmierza ból i zmęczenie!"), Neville, a nawet Ginny. Siostra Rona była nieco małomówna, ale uśmiechnięta. Najwidoczniej złość już dawno jej minęła. Przyniosła mu naręcze stokrotek. Harry nie miał pojęcia, skąd wzięła je o tej porze roku - był już w końcu listopad - ale nie pytał o to. Był zadowolony, że Ginny ponownie jest dla niego miła i cieszyło go to, że powrócił jej dobry humor. Hagrid przyniósł mu słoik swoich twardych jak pancerze Krakwatów ciasteczek. Harry po raz pierwszy był wdzięczny pani Pomfrey za to, że pozwoliła mu jeść tylko kleiki. Dzięki temu mógł wymigać się od przyjęcia podarunku bez ryzyka, że pół olbrzym poczuje się urażony.
Jednak w całym tym tłumie odwiedzających go osób, brakowało mu tej jednej, na którą czekał z największą niecierpliwością. Snape nie odwiedził go ani raz przez cały tydzień. Jakby w ogóle nie interesowało go, jak Harry się czuje, jakby nic go to nie obchodziło. A przecież uratował mu życie...
Harry próbował odsunąć od siebie gorzkie uczucie zawodu, które kłębiło się w jego sercu każdego dnia, w otaczającym go tłumie roześmianych przyjaciół i zatroskanych nauczycieli. Z dnia na dzień tęsknił coraz bardziej i nic nie potrafiło ukoić tego uczucia. Codziennie wpatrywał się w drzwi, w nadziei, że pojawi się w nich wysoka, ciemna sylwetka, ale za każdym razem zamiast niej, pojawiało się tylko rozczarowanie.
Kiedy nadszedł piątek i Harry'emu udało się wywalczyć wyjście ze szpitala, jedyne, o czym potrafił myśleć, to odwiedzenie Snape'a. Ta wizyta była dla niego priorytetem i nic nie potrafiłoby go zatrzymać. Dlatego powiedział Ronowi i Hermionie, że będzie wolny dopiero w porze kolacji, a tak naprawdę miał wyjść nieco wcześniej. Chciał zapewnić sobie trochę czasu bez zamęczających go przyjaciół i kolegów.
Jego odzwyczajone od chodzenia nogi nieznacznie uginały się pod nim, kiedy ubrany w spodnie, koszulę i sweter stanął przed lustrem, aby się sobie przyjrzeć. Z ulgą stwierdził, że nie wygląda najgorzej. Na jego twarzy wciąż widniały niewielkie, delikatne zadrapania, na policzku i wardze, a łuk brwiowy był zaczerwieniony. Jednak poza tym, wyglądał całkiem dobrze jak na kogoś, kto otarł się o śmierć. Był tylko nieco wychudzony, a jego cera miała blady, niezdrowy kolor. Cienie pod oczami nie chciały zniknąć, pomimo tego, że naprawdę długo sypiał. Wciąż czuł się przemęczony i wyczerpany, jakby ktoś wyssał z niego całą energię.
Odwrócił się od swojego odbicia, poszedł podziękować za wszystko pani Pomfrey i ruszył w kierunku lochów, starając się pozostać niezauważonym. Na szczęście, uczniowie mieli jeszcze ostatnie popołudniowe lekcje i Hogwart sprawiał wrażenie opustoszałego.
Serce biło mu szybko, kiedy schodził do lochów. Miał wrażenie, że to stało się już regułą. Czy kiedykolwiek będzie mógł przebywać tu bez tego nieprzyjemnego zdenerwowania, które sprawiało, że z trudem stawiał kolejne kroki? Ale musiał go zobaczyć! Chociaż przez chwilę. Nie wiedział, czy go zastanie, czy nauczyciel nie miał teraz jakichś zajęć, ale warto było spróbować.
Starając się uspokoić trzepoczące w piersi serce przystanął przy drzwiach prowadzących do gabinetu Mistrza Eliksirów i zapukał. Po chwili usłyszał kroki, a krew zawrzała w nim z podniecenia.
Drzwi otworzyły się. Harry wstrzymał oddech.
Prawie zapomniał, jak piękne jest spojrzenie tych cudownych, czarnych oczu, które rozszerzyły się teraz w wyrazie zaskoczenia. Harry nie potrafił powstrzymać uśmiechu, który wypłynął mu na twarz. Snape spoglądał na niego przez chwilę, a widoczne na jego twarzy zdumienie szybko przerodziło się w niepokój. Brwi ściągnęły się, a zmarszczki na twarzy pogłębiły.
- Co ty tu robisz, Potter? - zapytał cierpko, widząc, że Harry najwyraźniej zamarł z maślanym uśmiechem na ustach i chwilowo nie jest w stanie mówić. - Nie powinieneś być jeszcze w szpitalu?
- Wyszedłem. - Harry nie był w stanie wydusić z siebie czegoś składniejszego. - Dzisiaj. Czy mogę... wejść? - zapytał nieśmiało.
Snape zmrużył oczy, ale odsunął się i wpuścił go do środka. Kiedy zamknął drzwi, Harry nie potrafił się już dłużej powstrzymywać. Gwałtownie dopadł do niego i przyparł go do drzwi, owijając ramiona wokół jego pasa. Z głośnym westchnieniem oparł głowę na otulonej w czarny materiał piersi i zamknął oczy. Przycisnął policzek do szorstkiego materiału i wyszeptał:
- Tęskniłem za tobą...
Westchnął jeszcze raz, wdychając cudowny aromat cynamonu i delikatnie wyczuwalną woń ziół. Przylgnął do szczupłego ciała jeszcze bardziej i usłyszał... bijące głośno serce.
- Czekałem na ciebie. Ale ty nie przyszedłeś. - Nie potrafił zapanować nad goryczą, która niepostrzeżenie wkradła się do jego głosu. - Dlaczego mnie nie odwiedziłeś?
Snape, który do tej pory był najwyraźniej całkowicie zaskoczony jego zachowaniem, spiął się i wyprostował, jednak nie próbował go odsunąć.
- Byłem zajęty, Potter - wycedził doskonale opanowanym głosem. - Zresztą, nie miałem ochoty przepychać się przez oblegające cię tłumy - dodał kwaśno.
Harry oderwał rozgrzany policzek od unoszącej się miarowo piersi mężczyzny i spojrzał w górę, na zaciśnięte w wąską kreskę usta, na blade, napięte oblicze, aksamitne, czarne włosy, okalające twarz i na ten cudowny, duży nos, który wydawał mu się najpiękniejszym nosem na świecie.
- Tak bardzo... za tobą tęskniłem, Severusie - powtórzył cicho, spoglądając głęboko w przypatrujące mu się uważnie oczy Mistrza Eliksirów, które na dźwięk jego imienia zapłonęły przez moment dziwnym blaskiem.
- Nie dramatyzuj, Potter - powiedział chłodno Snape. - Nie widziałeś mnie zaledwie przez tydzień. Nie licząc tych kilku dni, kiedy leżałeś nieprzytomny.
Harry'ego uderzyła nagła myśl. Zmarszczył brwi i odsunął się od mężczyzny, mierząc go przeszywającym, podejrzliwym spojrzeniem.
- Skąd wiesz, kiedy się obudziłem?
Zobaczył, że twarz Mistrza Eliksirów spochmurniała, jakby był zły sam na siebie.
Harry zrozumiał.
- Jednak byłeś! - Jego oczy rozbłysły, a na twarzy pojawił się radosny uśmiech. - Mogłeś mi powiedzieć.
Twarz nauczyciela przypominała teraz chmurę gradową.
- Skoro już muszę zaspokoić twoją ciekawość, Potter, to zanosiłem Pomfrey eliksiry - powiedział tak obojętnym tonem, na jaki go było stać, ale Harry był tak szczęśliwy, że nie uwierzył w ani jedno jego słowo. To znaczy w powody, które nim kierowały.
- Nie martw się, nikomu nie powiem - wyszeptał żarliwie, nie próbując nawet zmusić swoich ust, żeby przestały się szczerzyć.
- Czyżby Pomfrey napoiła cię jakimś wywarem rozśmieszającym, Potter? - warknął Mistrz Eliksirów. Harry nie zwrócił uwagi na zgryźliwy ton nauczyciela.
Przypomniał sobie, dlaczego tutaj przyszedł. Podziękować mu.
Uśmiech powoli znikł z twarzy chłopca. Snape zmarszczył brwi. Harry westchnął głęboko i wyciągnąwszy rękę, złapał smukłą dłoń Mistrza Eliksirów. Uniósł ją i z namaszczeniem przyłożył do swojego policzka, wtulając w nią twarz i zamykając na chwilę oczy. Dotyk chłodnych palców posłał przyjemny dreszcz wzdłuż jego ciała.
- Dziękuję ci - powiedział cicho, pocierając policzkiem wnętrze dłoni - za uratowanie mi życia. Otworzył oczy i spojrzał na twarz Snape'a, która w tej chwili wyrażała jedynie głęboką konsternację. - Ja... niewiele pamiętam, ale Ron i Hermiona mówili mi, że nie mogłem oddychać, a ty... użyłeś jakiegoś zaklęcia uzdrawiającego... i mnie ocaliłeś. - Oderwał dłoń od policzka i przyłożył do swoich ust, wciąż nie spuszczając wzroku z twarzy mężczyzny i przyglądających mu się z uwagą ciemnych oczu, w których dostrzegł iskierkę nieokreślonej emocji. - Dziękuje ci - wyszeptał, spuszczając wzrok i całując delikatnie długie, smukłe palce.
Niezwykle przyjemne, ciepłe uczucie zalało jego serce. Nieważne, co było wcześniej. Nieważne, jak bardzo został zraniony. Wszystko stało się takie bez znaczenia. Teraz miał dowód, że Snape'owi na nim zależy. Uratował go. To wymazywało wszystkie jego winy. I nawet, jeżeli Snape nadal będzie go źle traktował, jeżeli nadal będzie go ranił, żadna z tych ran już nie zagłębi się w jego sercu, ponieważ teraz otaczała je niezwykle silna bariera wiary i świadomości, że Severusowi zależy na nim. Że naprawdę mu zależy.
Ta wiedza dawała Harry'emu siłę, aby rozpocząć długą i żmudną wspinaczkę na otaczające serce Snape'a zimne, nieprzystępne mury. A może kiedyś pomoże mu nawet rozbić te mury? Kiedy on sam stanie się silniejszy i twardszy...
Ucałował jeszcze raz chłodną dłoń i kiedy w końcu ją wypuścił, poczuł, jak dotyka jego podbródka i unosi jego twarz w górę. Jego spojrzenie napotkało błyszczące dziwnym blaskiem oczy Mistrze Eliksirów. Usłyszał wypowiadane cichym, łagodnym szeptem słowa:
- Nie ma za co, panie Potter.
Oczy Harry'ego rozszerzyły się, a uśmiech ponownie powrócił na jego twarz. Snape cofnął dłoń i wyprostował się.
- Ale zrób mi tę przysługę i przestań się tak głupkowato uśmiechać, bo obawiam się, że mój wzrok już dłużej tego nie wytrzyma - dodał kwaśno mężczyzna i Harry pomyślał, że jeszcze nigdy w życiu szyderczy komentarz Mistrza Eliksirów nie wydał mu się tak... uroczy.
***
- Jak się czujesz, Harry? - zapytała Hermiona, kiedy spotkał się z nią i Ronem przed wejściem do Wielkiej Sali.
- W porządku - odparł, wzruszając ramionami.
Od napaści Hermiona zachowywała się gorzej niż pani Weasley. Matkowała mu, chuchała na niego i ciągle pytała o jego samopoczucie, wciąż przypominając, że według niej, powinien przeleżeć w szpitalu jeszcze kilka dni. Na szczęście Ron stawał w jego obronie, co prawie zawsze kończyło się zwyczajową kłótnią.
"Oni nigdy się nie zmienią" - pomyślał z ciepłym uczuciem w sercu.
Już teraz planował, jakim sposobem mógłby wyrwać się spod ich skrzydeł. Harry tak bardzo chciał dłużej porozmawiać z Severusem, a wcześniej nie mógł tego zrobić, ponieważ musiał szybko wyjść, gdyż czekali na niego przyjaciele. Nie zdążył się nim nacieszyć. Dlatego męczył go tak długo, aż ten w końcu zgodził się, aby chłopak wpadł do niego wieczorem, ale pod warunkiem, że nikt go nie zobaczy. To nie było trudne. Harry miał pelerynę niewidkę. O wiele trudniejsze było oszukanie przyjaciół, którzy, najwidoczniej, postanowili nie spuszczać go z oczu nawet na chwilę, jakby się bali, że Harry zostanie napadnięty za pierwszym zakrętem.
- Jesteś zdenerwowany, Harry? - zapytała Hermiona, odrywając go od tych rozmyślań.
- Co? Nie. Dlaczego? - wymamrotał, nieco zaskoczony.
- Przestań go zamęczać! - warknął na nią Ron. Hermiona nabrała powietrza, jakby chciała mu coś odpowiedzieć, ale rudzielec złapał przyjaciela za ramię i pociągnął za sobą do Wielkiej Sali.
Większa część znajdujących się już w pomieszczeniu głów zwróciła się w stronę Harry'ego, jednak nie speszyło go to. Uznał, że to przecież nic nowego w tym roku. Nawet już się przyzwyczaił do tego, że przez cały czas znajduje się w centrum zainteresowania. Rozglądając się, dostrzegł trzy wolne miejsca przy stole Ślizgonów.
Przełknął ślinę.
Wszyscy trzej uczniowie, których podejrzewano o napaść na niego, zniknęli bez śladu. Poczuł mimowolny dreszcz. To było dziwne uczucie wiedzieć, że Malfoya i jego goryli nie ma. I, prawdopodobnie, nigdy już nie wrócą. Nierozwiązana tajemnica, o której jeszcze przez długi czas będą krążyły przekazywane szeptem domysły i plotki, które po pewnym czasie przerodzą się w legendę.
Harry mógłby zapytać Snape'a, czy coś o tym wie, ale w głębi serca wcale nie chciał poznać prawdy. Najważniejsze teraz było to, że jest już bezpieczny. A po przestraszonych minach Ślizgonów można było domyślić się, że w najbliższym czasie nikt nie odważy się go ani zaczepić, ani cokolwiek mu powiedzieć. Nie po tym, jak trójka jego wrogów dosłownie rozpłynęła się w powietrzu.
Harry poczuł dziwną satysfakcję, kiedy padały na niego ich zatrwożone spojrzenia. Pansy Parkinson zbladła, jak ściana i zagryzając wargę, natychmiast odwróciła głowę.
- Harry! - Jego uwagę przyciągnęła rudawo złota burza włosów i piegowata twarz. - Cieszę się, że w końcu mogłeś wyjść! - powitała go Ginny, zrywając się ze swego miejsca. - Nie mogliśmy się doczekać twojego powrotu! - Stanęła przed nim i uśmiechnęła się szeroko.
- Och - zająknął się. - Ja... też się cieszę.
- Pewnie jesteś głodny. Nie będę cię zatrzymywać - powiedziała łagodnie. W tej samej chwili jej oczy powędrowały ponad ramieniem Harry'ego, a na jej policzki wypłynął cudowny rumieniec. Harry odwrócił się, ale stwierdził, że nie widzi niczego niezwykłego, poza przypatrującą mu się grupą Krukonów, siedzącą przy swoim stole. Cho Chang posłała mu nieśmiały uśmiech. Nieco zaskoczony, odpowiedział jej tym samym, a następnie odwrócił się z powrotem do Ginny. Jednak Gryfonka powróciła już do swoich przyjaciół. Harry ruszył w kierunku siedzących przy stole Rona i Hermiony, odpowiadając po drodze na rzucane zewsząd pozdrowienia i uśmiechy.
Odetchnął głęboko. Dlaczego wydawało mu się, że od napaści na niego, wszystko się nagle zmieniło? Ginny znowu go lubi, Ślizgoni się go boją, pozostali uczniowie stali się dla niego milsi, a Snape'owi na nim zależy.
Uśmiechnął się mimowolnie.
- Co cię tak ucieszyło, Harry? - zapytał Ron, kiedy Gryfon podszedł do przyjaciół.
- Och, nic takiego - odparł, siadając pomiędzy nimi i kiwając głową witającemu go z uśmiechem Neville'owi. - Po prostu... cieszę się.
"Jak to się czasami dziwnie układa" - pomyślał. W jego życiu nastąpił przełom, dzieląc je na to przed napaścią, i to po napaści. Tak jakby na... wczoraj i dzisiaj.
Ponownie uśmiechnął się do siebie.
Nawet jedzenie wyglądało o wiele smaczniej, niż zazwyczaj. Sięgnął po kurczaka, nie zważając na protesty Hermiony, że nie wolno mu jeść takich ciężkostrawnych potraw.
O tak, "dzisiaj" jest o wiele przyjemniejsze...
***
Musiał okłamać przyjaciół. Powiedział im, że ma zgłosić się do skrzydła szpitalnego, żeby przyjąć jakiś lek i będzie musiał spędzić tam trochę czasu. Oczywiście zaoferowali się, że pójdą z nim. Na szczęście udało mu się wyperswadować im ten pomysł twierdząc, że pani Pomfrey zabroniła, aby ktokolwiek w tym przeszkadzał. Kiedy zaproponowali odprowadzenie go pod drzwi szpitala, obiecał, że będzie na siebie uważał i że na wszelki wypadek pójdzie w pelerynie niewidce. Odetchnął z ulgą, gdy w końcu zrezygnowali. Miał nadzieję, że niedługo przestaną wszędzie za nim chodzić i zachowywać się tak, jakby uważali, że jest zrobiony ze szkła. Szczególnie Hermiona, która traktowała go tak, jak gdyby Harry miał pięć lat i trzeba go było na każdym kroku pilnować.
"Współczuję jej dzieciom" - pomyślał, kiedy nareszcie mógł zarzucić na siebie pelerynę niewidkę i przedostać się do lochów. Kiedy przechodził pod portretem kilku pochłoniętych grą w szachy czarodziejów, ziewnął tak potężnie, że oderwali się od gry i rozejrzeli z niepokojem. Czuł się bardzo zmęczony (Hermiona oczywiście nie omieszkała wspomnieć mu o tym, że wygląda tak, jakby miał zasnąć na stojąco), był osłabiony i śpiący, ale spotkanie ze Snape'em było dla niego najważniejsze. Tylko o nim myślał przez całe popołudnie i wieczór, nawet, kiedy otaczały go grupy kolegów i znajomych, wypytujących go o samopoczucie i o to, co właściwie się wydarzyło.
Stanął przed gabinetem Mistrza Eliksirów i kiedy chciał zapukać, drzwi same się przed nim otworzyły. Nieco zdumiony wszedł do środka. Przeszedł przez opustoszały, cichy gabinet i zapukał do kolejnych drzwi. Kiedy stanęły przed nim otworem, Harry ujrzał Snape'a czytającego książkę w fotelu przed kominkiem. Światło ognia tańczyło na jego czarnych szatach i odbijało się srebrnymi refleksami w opadających na twarz, hebanowych włosach.
- Zdejmij pelerynę i zamknij za sobą drzwi - powiedział mężczyzna, nie podnosząc głowy znad książki. Harry wykonał polecenie i dopiero teraz zauważył leżący na kolanach Snape'a pergamin, w którym nauczyciel co chwilę coś zapisywał. - Siadaj - rzucił w jego stronę. - Niedługo skończę.
Gryfon posłusznie opadł na fotel po drugiej stronie niskiego stolika. Twarz Snape'a była ściągnięta w zamyśleniu. Harry domyślił się, że to, co robi, jest pewnie niezwykle ważne i zrobiło mu się trochę wstyd, że mu przeszkadza. Ale skoro już tutaj dotarł, a wiele go to kosztowało, nie miał zamiaru tak szybko wychodzić.
Westchnął cicho, oparł się wygodniej i zapatrzył w trzaskające cicho płomienie. Ciepły blask bijący od ognia rozgrzewał jego skórę i rozchodził się po ciele. Powieki zaczęły mu nieznośnie ciążyć i chociaż się starał, nie potrafił utrzymać ich otwartych. Miał wrażenie, że leży w ciepłej, puchowej pościeli, a ogień nuci mu kołysanki. Kolory i światła rozmazały się i mieszały ze sobą, zabierając go w cudownie ciepłą, spokojną krainę snu.
*
Wszędzie wokół panował gęsty mrok, ale w tej ciemności zaczęło się coś dziać. Wdarło się do niej dziwne, przyjemne uczucie, przynosząc ze sobą... chłód i... podniecenie.
Jęknął przeciągle.
Czuł delikatny, szalenie przyjemny dotyk, który sprawiał, że przez jego ciało zaczęły na przemian przepływać fale gorąca i zimna.
- Dobrzeeee... - wyszeptał, kiedy udało mu się umiejscowić ten dotyk.
Poczuł, że jest twardy.
Ciemność rozproszyła się pod naporem promieniującego z jego podbrzusza, cudownego uczucia, które sprawiło, że cały się naprężył.
Sen odpłynął już zupełnie i Harry powoli otworzył zaspane oczy, pragnąc dowiedzieć się, co to za uczucie. Przez unoszącą mu się przed oczami mgłę dostrzegł, że jego koszula jest rozpięta na piersi.
Dziwne, nie pamiętał, żeby kładł się spać w ubraniu...
Jego wzrok powędrował niżej i to, co ujrzał sprawiło, że na jego twarzy pojawił się palący rumieniec. Jego spodnie były rozpięte, a blada, smukła dłoń o długich palcach zaciskała się na jego członku i poruszała wolno, posyłając mu kolejne fale coraz bardziej obezwładniającej przyjemności.
Z jego ust wyrwał się jęk, którego nie udało mu się powstrzymać. Uniósł zaczerwienioną twarz i zobaczył nad sobą przypatrującą mu się z krzywym uśmiechem na wąskich wargach twarz Mistrza Eliksirów. Ciemne oczy błyszczały, a złośliwe, tańczące w nich iskierki, mieszały się z płomieniem podniecenia.
- Pobudka, panie Potter. - Niski, mroczny głos skruszył wolę Harry'ego i posłał iskry wzdłuż jego kręgosłupa.
Nie miał nawet chwili, żeby pomyśleć o tym, gdzie jest i co się dzieje, gdyż cudownie chłodna dłoń na jego erekcji odebrała mu całkowicie zmysły i rozum.
Snape pochylał się nad nim, a czarna peleryna opadła z jego ramion, otulając ich obu i odgradzając od świata zewnętrznego.
Mistrz Eliksirów przyspieszył, posyłając jego skomlącą z rozkoszy świadomość aż pod sam sufit. W pewnej chwili druga ręka mężczyzny, która do tej chwili spoczywała na oparciu fotela, dotknęła torsu Harry'ego, pieszcząc delikatnie skórę. Chłopak zamknął oczy, poddając się łagodnemu dotykowi, jednak już chwilę później gwałtowny, bolesny prąd przeszył jego ciało i poderwał je, a z ust wycisnął ochrypły jęk. Otworzył oczy i napotkał krzywy, złośliwy uśmieszek na pochylonej nad nim twarzy. Snape ponownie uszczypnął jego sutek. Harry krzyknął, a jego ciało spięło się. Uderzył plecami w oparcie fotela, próbując złapać wymykający mu się oddech. Snape zdawał się doskonale bawić torturowaniem go w ten sposób i spijaniem eksplozji bólu i przyjemności z jego płonącej twarzy. Kolejne uszczypnięcie sprawiło, że zaskomlał cicho, rzucając się gwałtownie. Złapał Snape'a za szatę na piersi i przyciągnął do siebie, wciskając twarz w jego obojczyk. Znowu poczuł ten odbierający zmysły zapach. Jęknął i przesunął twarz, a jego usta znalazły się na wysokości ucha mężczyzny. Snape przyspieszył, ściskając jego erekcję jeszcze mocniej. Jego dłoń ocierała się o zaczerwienioną, nabiegłą krwią skórę na nabrzmiałym, drgającym spazmatycznie penisie chłopca i podrażniała go jeszcze bardziej, doprowadzając do nieprzerwanego, ochrypłego jęku.
- Właśnie... tak... - wydyszał do ucha Snape'a, czując, że jego ciało całkowicie przestało go słuchać i podąża teraz tylko za rytmem poruszającej się coraz szybciej dłoni. Jego pogrążone w rozkoszy ciało wysłało sygnał do zamroczonego umysłu, dochodząc do wniosku, że już dłużej nie wytrzyma. Próbował się hamować, ale ruchy były za szybkie, za mocne i zbyt natarczywe. Palce skubiące jego sutek posyłały w jego udręczone ciało kolejne spazmy bolesnej przyjemności, a gorący oddech owiewający jego ramię i cudowny zapach Snape'a skutecznie atakowały pozostałe zmysły.
- Nie... wytrzymam... - wyjęczał, a raczej zaszlochał do ucha mężczyzny. - Zaraz...
- ...dojdziesz - dokończył za niego uwodzicielskim głosem Mistrz Eliksirów. - A dokładniej... teraz!
Palce zacisnęły się kurczowo na główce jego członka i jednym, gwałtownym ruchem ześlizgnęły po nim, wyciskając z niego białe, lepkie nasienie. Harry zesztywniał, czując palące wybuchy w każdej części swojego ciała. Jakby miliony iskier jednocześnie podrażniły jego zakończenia nerwowe, kumulując się w dolnych partiach ciała. Słyszał ochrypły krzyk i dopiero po jakimś czasie dotarło do niego, że wydobywa się on z jego własnego gardła. Jego zmysły zostały zmiecione przez nawałnicę przyjemności i odległa część jego umysłu zaczęła się zastanawiać, czy kiedykolwiek uda mu się je odzyskać. Wygięte w łuk ciało płonęło, dopóki niewiarygodna siła orgazmu nie wypuściła go ze swoich szponów. Opadł z powrotem na fotel, nie potrafiąc złapać tchu i otworzyć załzawionych oczu. Jego serce trzepotało gwałtownie, próbując wyrwać się na wolność, a on potrafił tylko pojękiwać, starając się pozbierać porozrzucane zmysły.
Snape nadal pochylał się nad nim, jakby czekając, aż Harry dojdzie do siebie. Gryfonowi udało się w końcu złapać dryfującą świadomość i ściągnąć ją z powrotem do swojego ciała. Przełknął kilka razy ślinę, gdyż miał wrażenie, że zdarł sobie gardło. Kiedy w końcu otworzył oczy i zobaczył pochyloną nad sobą, wykrzywioną mrocznym półuśmieszkiem twarz Mistrza Eliksirów, do jego umysłu wdarło się wspomnienie podobnej sytuacji, która miała miejsce jakiś czas temu.
Uśmiechnął się do siebie. Spojrzał prosto we wbijające się w niego błyszczące oczy i powiedział cicho:
- To było miłe, profesorze.
Zobaczył, jak twarz Snape'a ściągnęła się, a oczy zapłonęły.
- Próbujesz być ironiczny, Potter? - warknął mężczyzna, starając się uwolnić swą szatę z uścisku Gryfona.
- Ależ skąd - odpowiedział niewinnie Harry, zanim zdążył ugryźć się w język. - Jakże mógłbym z tobą konkurować?
Kąciki ust Mistrza Eliksirów drgnęły nieznacznie, a w oczach zamigotały iskry.
- No proszę, Potter... czasami potrafisz być dowcipny. Chyba będę musiał częściej doprowadzać cię do takiego stanu... - Uśmiechnął się kpiąco, a policzki Harry'ego zapłonęły. Wypuścił z rąk szatę Snape'a i przyjemne ciepło zniknęło, kiedy mężczyzna wyprostował się, odrzucając do tyłu pelerynę. Spojrzał z góry na wpół rozebranego, leżącego w fotelu chłopca, a na jego wargach pojawił się ten cudowny, krzywy uśmieszek.
- Ubierz się. Musisz iść się wyspać.
Harry poczuł, że znowu się rumieni. Spróbował się podnieść, ale zwiotczałe mięśnie odmawiały współpracy. W końcu udało mu się doprowadzić się do porządku, a w tym czasie Mistrz Eliksirów odłożył na miejsce leżące na stoliku książki i magicznie dorzucił drew do ognia.
Kiedy Harry, ziewając, wyjął pelerynę niewidkę, żeby ją na siebie zarzucić, z jego ust wyrwały się nieprzemyślane słowa:
- Mam nadzieję, że tym razem nikt mnie nie napadnie, bo na jakiś czas mam dosyć skrzydła szpitalnego - zażartował, uśmiechając się, jednak, kiedy zobaczył spojrzenie, które rzucił mu Mistrz Eliksirów, natychmiast spoważniał. - Przepraszam, to był głupi żart - wymamrotał, odrywając wzrok od pogrążonej w zamyśleniu twarzy mężczyzny i wbijając go w podłogę.
- To ja już... - zaczął, ale Snape przerwał mu nagle ostrym tonem:
- Zaczekaj chwilę, Potter. - powiedział, znikając na chwilę w drzwiach prowadzących do swej sypialni. Harry zamrugał zaskoczony, ale posłusznie odłożył pelerynę i stał przez chwilę, czekając na jego powrót. Kiedy zobaczył go ponownie, dostrzegł, że mężczyzna trzyma w dłoni coś połyskującego. Snape zatrzymał się przed nim i wyciągnął w jego stronę nieoszlifowany szmaragd wielkości monety. Albo coś, co go przypominało. Harry nie znał się na kamieniach.
- Co to jest? - zapytał zaciekawiony.
- To niezwykle rzadki artefakt, więc wolałbym, żebyś go nie zgubił - odparł spokojnie Mistrz Eliksirów.
- To... dla mnie? - wydukał zaskoczony, biorąc kamień do ręki i uważnie mu się przyglądając. Światło ognia odbijało się od klejnotu, sprawiając wrażenie, jakby w jego wnętrzu płonął chłodny, niesamowity blask.
- Masz go zawsze nosić przy sobie, bez względu na okoliczności - tłumaczył mężczyzna, jednak Harry odpłynął już myślami.
Snape uratował go, doprowadził do orgazmu, a teraz dał mu w prezencie niezwykle cenny klejnot. Nie wiedział dlaczego, ale ten gest sprawił, że jego serce zalała fala ciepła. Zagryzł wargę, tłumiąc uśmiech i spojrzał na Snape'a. Będzie musiał mu się za to jakoś odwdzięczyć...
Następnym razem doprowadzę cię do takiego orgazmu, że będziesz wił się i jęczał moje imię. Obiecuję! Nareszcie ujrzę twoją pogrążoną w przyjemności twarz i będę słuchał, jak krzyczysz: "Harry! Och, Harry!". To będzie takie cudowne... Cholera, kompletnie zwariowałem na twoim punkcie...
Uśmiechnął się do swoich myśli.
Przez przysłaniającą jego oczy mgłę zobaczył, że Severus sięga do kieszeni i wyjmuje z niej drugi, taki sam kamień. Harry zamrugał, przeganiając zamroczenie i ze zdziwieniem zobaczył, że mężczyzna przybliża klejnot do twarzy i uważnie mu się przygląda. Ujrzał, jak brwi Mistrza Eliksirów unoszą się w geście bezgranicznego zdumienia, oczy rozszerzają, a usta rozchylają nieznacznie. Wiecznie blade oblicze nabrało dziwnych, ciepłych kolorów.
Harry zamrugał kilka razy, nie będąc pewnym, czy dobrze widzi. Czyżby to, co zobaczył, było...
Po chwili jednak brwi mężczyzny ponownie się zmarszczyły, a Harry został obrzucony taksującym, przeszywającym na wylot spojrzeniem płonących oczu. Zrobiło mu się gorąco. W tym samym momencie poczuł, że trzymany w dłoni kamień rozgrzał się i zaczyna go parzyć. Spojrzał na niego zaskoczony i zobaczył wypełniający go blask, który powoli uformował się w - Harry przybliżył klejnot do oczy - litery i słowa.
Odczytał napis w kamieniu:
No no, Potter... Nie podejrzewałem cię o takie fantazje... Jednak muszę cię rozczarować - to się nigdy nie wydarzy.
Przerażające zrozumienie wypełniło umysł Harry'ego, a nogi ugięły się pod nim. Jego twarz zapłonęła jak pochodnia. Zapragnął rozpłynąć się teraz w powietrzu, zapaść pod ziemię, cokolwiek, byle tylko zniknąć z powierzchni ziemi! Miał wrażenie, że wpadł do wrzącego oleju, gdyż wszystko go paliło. Prawie widział ten ogromny rumieniec, który pokrył całe jego ciało, a twarz zamienił w piwonię.
- To kamień służący do wymiany myśli - powiedział Snape, a jego głos drżał dziwnie, jakby z trudem powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.
- Nie mogłeś mi tego powiedzieć wcześniej?! - wypalił Harry, próbując utrzymać się na drżących nogach.
- Mógłbym - odparł spokojnie Mistrz Eliksirów. - Ale wówczas nie byłoby tak zabawnie.
Wstyd został zastąpiony przez nadciągającą szybko chmurę gniewu.
- Założę się! - wysyczał Harry, wciskając kamień do kieszeni i postanawiając, że nigdy więcej już go nie dotknie. - Po co mi go dałeś? - Usiłował brzmieć groźnie, ale głos mu się załamał.
- Żebyś mógł mnie zawiadomić w razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa - powiedział gładko Snape, nie spuszczając z Gryfona przeszywającego spojrzenia.
Gniew nagle wyparował.
Snape dał mu to... bo się o niego martwił!
- Wystarczy, że zaciśniesz go w dłoni i prześlesz jakąś myśl. Mój kamień się rozgrzeje i zawsze będę mógł ją odczytać. Ale nie wolno ci go nadużywać. Znając twoją lekkomyślność, Potter, będziesz chciał z niego korzystać nawet w sytuacjach niewymagających mojej uwagi.
Harry zasępił się.
Może jednak od czasu do czasu... Snape chyba się nie pogniewa...
- Zrozumiałeś? - zapytał ostro mężczyzna.
Harry pokiwał głową.
- Dziękuję - powiedział cicho, patrząc, jak Mistrz Eliksirów chowa swój kamień do kieszeni. - To... bardzo miłe.
Snape obrzucił go chłodnym spojrzeniem.
- To nie ma być miłe, Potter, tylko użyteczne - warknął. - A teraz możesz już odejść.
Harry ponownie skinął głową i zarzucił na siebie pelerynę niewidkę, po czym wyszedł szybko z komnaty.
Kiedy szedł wolno korytarzem, jego dłoń mimowolnie sięgnęła do kieszeni i wyjęła zielony klejnot. Przystanął i uśmiechnął się do siebie.
Nie potrafił się powstrzymać.
Ścisnął kamień, zamknął oczy i pomyślał:
Już za tobą tęsknię, Severusie.
***
Ukryty pod peleryną niewidką Harry przemykał bezgłośnie korytarzami Hogwartu, kierując się do lochów. Minęły zaledwie dwa dni, a on już nie potrafił wytrzymać bez tego odbierającego zmysły spojrzenia pięknych, czarnych oczu.
Za pomocą kamienia udało mu się podstępem wymusić spotkanie ze Snape'em. W końcu była już niedziela - koniec weekendu. Nie będą mieli czasu na spotkania, kiedy zaczną się lekcje. Harry przesłał Severusowi wiadomość, że musi się z nim pilnie zobaczyć i porozmawiać o czymś niezwykle ważnym.
Chodziło o nagłą utratę pamięci przez Hermionę. Ostatnio zupełnie zapomniał o to zapytać. Dlatego teraz ten temat stał się świetnym pretekstem do zobaczenia się z Mistrzem Eliksirów. Będzie mógł upiec dwa chochliki przy jednym ogniu.
Bardzo dokładnie rozejrzał się po korytarzu, zanim zdecydował się zapukać. Jednak gdy tylko jego dłoń dotknęła drewnianej powierzchni, drzwi natychmiast stanęły przed nim otworem. Kiedy wszedł do gabinetu, usłyszał trzask za plecami. Kolejne drzwi otworzyły się przed nim w ten sam sposób. Skonsternowany wszedł do środka i ujrzał siedzącego w fotelu Snape'a. Serce zabiło mu mocniej, a na twarz wypłynął niepowstrzymany uśmiech.
- Dobry wieczór, Severusie - powiedział cicho, zdejmując z siebie pelerynę.
Mężczyzna odwrócił głowę w jego stronę. Widniał na niej wyraz irytacji.
- Mówiłem ci, że masz używać tego kamienia z głową - warknął, nie przejmując się zupełnie uprzejmościami, czy powitaniem gościa. - Gdybym wiedział, że będziesz marnował jego moc na takie bzdury, pomyślałbym dwa razy, zanim bym ci go powierzył. - Odwrócił głowę od zaskoczonego kompletnie tym atakiem Harry'ego i spojrzał w płomienie. - Ale czego innego mogłem się po tobie spodziewać, Potter? Jesteś równie lekkomyślny, jak twój ojciec.
Harry zagryzł wargę, przełykając gorzkie słowa protestu. Nie da mu się sprowokować! Chciał się po prostu z nim zobaczyć. Dlaczego on musiał to tak utrudniać?
Kiedy Gryfon nie odpowiadał, Snape spojrzał na niego ponownie i rzucił z przekąsem:
- Co tak niezwykle ważnego chciałeś mi powiedzieć, Potter?
Harry wcale nie był pewien, czy nadal ma ochotę z nim rozmawiać. O czymkolwiek. Ale skoro już tu jest...
- Chciałem zapytać... o Hermionę - powiedział cicho, spuszczając wzrok i patrząc w podłogę. - Wydaje mi się, że straciła pamięć. - Podniósł głowę i spojrzał prosto na mierzącego go groźnym spojrzeniem mężczyznę. - I wydaje mi się, że miałeś z tym coś wspólnego.
- Naprawdę? - Wargi nauczyciela wykrzywił ironiczny grymas. - A jak do tego doszedłeś? - To było pytanie retoryczne, więc nie dając Harry'emu czasu na odpowiedź, warknął, rozdrażniony. - Oczywiście, że miałem z tym coś wspólnego! Rzuciłem na nią zaklęcie Obliviate. Ośmieliła się przyjść tutaj i - oczy Mistrza Eliksirów przeszyły Harry'ego na wylot - szantażować mnie. Zastanawiam się, w jaki sposób odkryła prawdę... - Harry uciekł wzrokiem, nie mogąc wytrzymać tego spojrzenia, które zdawało się przewiercać przez jego duszę i wygrzebywać na światło dzienne jego winę. - To nie jest zabawa, Potter. Jeżeli jeszcze raz zdarzy się coś podobnego... sprawię, że twoje życie stanie się piekłem do końca twych dni w tej szkole! - Jego oczy były lodowato zimne. - Zrozumiałeś?
Harry zamknął oczy i przełykając gorycz, która nagle zalała mu gardło, pokiwał głową.
- Doskonale - odparł sucho mężczyzna i wstał z fotela. - Czy jest coś jeszcze, o czym chciałbyś ze mną porozmawiać?
Harry otworzył oczy i w kilku krokach znalazł się przy Severusie. Objął go ramionami w pasie i przytulił się mocno do niego.
Nie chciał, żeby Snape tak się zachowywał. Pragnął, żeby pomiędzy nimi było tak samo, jak przedwczoraj.
- Przepraszam - wyszeptał cicho, wtulając twarz w jego pierś. Wyczuł, że mężczyzna zesztywniał i wciągnął gwałtownie powietrze, ale nie odsunął go od siebie. - To się więcej nie powtórzy. Proszę, nie gniewaj się na mnie.
Westchnął głęboko i zamilkł, nie będąc w stanie nic więcej powiedzieć.
Zrobiłby wszystko, żeby było tak jak ostatnio... ale czy to możliwe? Czy Snape pokazał mu tą łagodniejszą stronę tylko dlatego, że miał wyrzuty sumienia? A kiedy uznał, że spłacił dług, ponownie postanowił traktować go tak, jak dawniej? Jakby w ogóle mu nie zależało? Ale przecież dał mu ten kamień. Martwił się o niego. To musiało coś znaczyć!
Harry mocniej go objął i przylgnął do chłodnego ciała, pragnąc je rozgrzać płonącym w jego wnętrzu ogniem. Chciał stopić tę lodową powłokę, którą otaczał się Mistrz Eliksirów. Może, jeżeli będzie ogrzewał ją wystarczająco długo i wytrwale... może w końcu uda mu się przedrzeć przez chłód i dotrzeć do tego ciepła, którego smak poznał niedawno?
Czuł bijące miarowo serce Severusa i słyszał jego głęboki, spokojny oddech. Cieszył się, że nadal mógł się do niego przytulać. Że udało mu się przebić na tyle, że Snape nigdy go już od siebie nie odsuwał. Nadal nie odwzajemniał jego uścisku, ale przynajmniej pozwolił Harry'emu tulić się do siebie i czerpać z tego tyle, ile będzie chciał. Nawet we wzburzeniu i gniewie.
Gryfon uśmiechnął się do siebie. Poczuł napływający spokój, który rozgrzewał jego serce, dając mu nadzieję, że swoim ciepłem uda mu się roztopić tę barierę.
To była chwila doskonała.
Nagle, w tą ciepłą, otulającą ich ciszę, wkradł się mroźny wiatr. Serce Severusa zabiło mocniej, oddech przyspieszył, a z ust wyrwał mu się syk.
Harry poderwał głowę zaskoczony i spojrzał na wykrzywioną bólem twarz mężczyzny.
- Co się st... - nie zdążył dokończyć pytania, kiedy poczuł na ramieniu żelazny uścisk dłoni i został odepchnięty z taką siłą, że potknął się i omal nie upadł. Krzyknął, zachwiał się i syknął z bólu, kiedy uderzył łydką o stojący za nim fotel. Kiedy odzyskał równowagę, spojrzał zdumiony na Severusa.
Mężczyzna trzymał się za lewe przedramię, a jego twarz była ściągnięta z wysiłku. Wyglądał, jakby z czymś walczył.
Natychmiast zrozumiał.
- To Voldemort? - zapytał łamiącym się głosem. - Prawda?
Snape podniósł głowę. Ujrzawszy jego pociemniałe spojrzenie, Harry zadrżał.
- Zejdź mi z oczu, Potter - warknął głosem zimniejszym, niż zbocza góry lodowej. Jego oczy ciskały pioruny, a napięta twarz wyrażała jedynie wściekłość. Harry nie potrafił się poruszyć. Stał i gapił się, czując, jak lodowaty podmuch niszczy żarzące się w jego wnętrzu ciepło, które tak usilnie starał się podtrzymywać.
- Nie dość, że jesteś głupi, to na dodatek głuchy! - Słowa uderzyły wraz z gromem. W oczach mężczyzny czaiło się coś groźnego, mrocznego i niebezpiecznego. Harry zadrżał ponownie i cofnął się. Wszystko wokół zdawało się pogrążać w mroku.
- Nie słyszałeś, Potter? Wynoś się stąd! - Ziejąca w czarnych tunelach nienawiść sprawiła, że nogi ugięły się pod Harrym. Chciał odwrócić się i uciec, ale zamiast tego wpadł na fotel i osunął się na niego, wpatrując się przerażonym wzrokiem w szalejącą w ciemnych oczach wichurę wściekłości i nienawiści. Mistrz Eliksirów przypadł do niego i jednym szarpnięciem postawił go na nogi. Długie palce zacisnęły się na ramieniu Harry'ego niczym szpony, wbijając się boleśnie w jego ciało i Gryfon został na wpół zaciągnięty, na wpół dowleczony do drzwi prowadzących na korytarz. Snape wyrzucił go za nie z taką siłą, że ledwie zdołał utrzymać się na nogach. Uderzył o przeciwległą ścianę, a drzwi trzasnęły, zanim zdążył odzyskać równowagę i odwrócić się.
Przez kilka chwil stał tylko i wpatrywał się w nie, niezdolny do jakiejkolwiek reakcji, przerażony i zaskoczony. Jego ramię pulsowało boleśnie w miejscu, w którym złapał go Snape.
Przypomniał sobie wymierzone w siebie, płonące nienawiścią spojrzenie.
Mroźny wiatr zdmuchnął ostatnią, żarzącą się w nim iskierkę ciepła. Ogarnął go chłód.
Tym dotkliwszy, że nie było w tej chwili już niczego, co mogłoby go ogrzać...
...i co mogłoby stopić lód.
CDN
* "Show some emotion" by Celine Dion
|
| | | | |
| Komentarze | | |
dnia marca 29 2009 14:58:59
Rozdział baaardzo mi się podoba to jest to co tygryski lubią najbardziej
Dziewczyny zaraz zacznę wzdychać do Snape'a (jabym już dawno tego nie robiła). Uwielbiam to połączenie zimnego drania z osobą która nie chce pokazać swoich prawdziwych uczuć.
Zakończenie w typowym Waszym stylu ( a było tak romantycznie ), ale za to jest coraz ciekawiej i za to Was KOCHAM!!! |
dnia marca 29 2009 15:52:13
Świetny rozdział. Zresztą jak całe opowiadanie. Cieszę się, że trafiłam na tą stronę. Bardzo podoba mi się dbałość o tekst, brak błędów (ja przynajmniej nie zauważyłam ).
Fabuła jest niesamowicie wciągająca i intrygująca. Rozdziały kończą się zawsze w najciekawszym momencie. Snape jest niesamowity, nie zmienia się i pozostaje zimnym draniem , co jest oczywiście plusem.
Życzę Wena i pomysłów |
dnia marca 29 2009 21:06:09
ogólnie wasz fick mi się b.podoba, trzyma w napięciu itd., ale... ten Harry- zupełnie nie myśli o Voldim, cały czas wałkuje swoje uczucia i zachowuje się całkowicie jak nastoletnia dziewczyna. Ot po prostu, zrobiłyście go tak, że go zwyczajnie nie lubię.
Tak, czy siak nie mogę się powstrzymać od czytania i czekania z niecierpliwością na kolejne rozdziały. |
dnia kwietnia 07 2009 23:46:43
Ale ze mnie gapa...
Nie skomentowałam rozdziału !
A już dawno przeczytałaaam...
Niestety, za dużo czasu nie mam, więc w samych ogólnikach.
Rozdział b. mi się podobał.
To zakończenie... Takie w waszym stylu..
zUUe
Mimi komentarz, nastęony bd dłuższy...
Czekam ! |
dnia kwietnia 09 2009 09:08:51
*z Gospody, solidaryzuję się z czytelnikami czekającymi na kolejny rozdział*
Uczyniłyście coś niezwykłego. Sprawiłyście, że każda wasza kolejna notka jest moją najbardziej wyczekiwaną z wszystkich opowiadań, które czytam. To coś świadczy o tym opowiadaniu.
Znów namieszałyście mi w głowie. Ja już kompletnie nie wiem, jaki tak naprawdę jest Severus. Raz łagodny, raz gwałtowny. Ciekawa jestem, co też chciał od niego Voldemort. Jednak w głębi serca chcę, żeby Snape okazał się tym dobrym, żeby to wszystko nie było fikcją, mającą na celu sprowadzenie Harry'ego przed oblicze Toma R. Zobaczcie, co wy ze mną zrobiłyście. Zaczynam się kłócić ze swoimi myślami :-P I zamiast końca szkoły, wyczekuję kolejnej części tego dzieła.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, trzęsąc się z obawy. Niech te wszystkie komentarze dogodzą waszemu wenowi, żebyśmy szybciutko zobaczyli ciąg dalszy ;-)
Pozdrawiam i czekam na wklejenie kolejnego |
dnia grudnia 29 2009 23:20:50
Tak mało komentarzy pod tak cudownym rozdziałem Harry taki słodki uke ;d Tu sytuacja love/love się już rozwija co mnie cieszy, lubię jak w ff jest też trochę "miłości" nie rushowej plushowej, ale takiej możliwej do wytłumaczenia np. bardzo lubię "tuli tuli", wynika to być może z faktu, że sama jako osoba okropnie uwielbiam się przytulać. Kamień do wymiany myśli oryginalnym pomysłem nie jest, ale pasuje to do opowiadania - no i daje wam, autorką duże pole do popisu. Pozdzrawiam. I czytam dalej ^^ |
dnia stycznia 05 2010 23:01:37
Z braku nowych rozdziałów, czytam Wasze opowiadanie jeszcze raz od początku (mam nadzieje, że zdajecie sobie sprawę, z tego, że Wasze opowiadanie jest wysoce uzależniające ).
Według mnie jeden z najlepszych rozdziałów - najpierw radość Pottera, że jednak Severus go odwiedzał, potem świetna scena erotyczna, następnie akcja z kamieniem - powalająca, a na sam koniec, wisienka na torcie, żeby nie było zbyt różowo Snape znów jest tym złym. |
dnia stycznia 23 2010 22:11:13
Dobr strategia, Harry! Oby udało mu sie stopić lody serca Seva :3 z niecierpliwością czytam dalej! |
dnia lutego 12 2010 23:44:13
Potter to pieprzony szczęściarz. Być obudzony w taki sposób.. eh, też tak chcę. xD.
No dobra, ale cały czas zastanawia mnie po której stronie jest Snape. Bo to tak wszystko poprowadzone, że pewnie okaże się wszystko nie tak jak sobie wymarzyłam w moim pięknym świecie. ;d
I koło tytułu powinno być napisane wielkimi literami UPOKORZONY POTTER. Ta akcja z kamieniem była boska. xD. Mwahaha, na miejscy Seva śmiałabym się bez opamiętania. Ma fantazję chłopak. Ale ja i tak mam lepszą xD.
Idę czytać dalej ;p |
dnia lutego 23 2010 11:38:39
Może i Potter to jest szczęściarz, ale z drugiej strony to naiwniak straszny. Głupi ma zawsze szczęście hehe
Snape coś knuję, ciekawe co? hmm...
A wydaje mi się, że wykonuję on polecenia Voldzia w związku z Harrego osobą, ale też zaczyna mu zależeć trochę na nim albo to tylko GRA hehe
Hmm... A czasami wydaje mi się, że harry nie używa mózgu, ale to tak przy okazji Jest strasznie zaślepiony Sevem |
dnia lutego 25 2010 08:59:05
Bardzo lubię czytać ten rozdział, Severus jest niesamowicie Severusowaty, a całość przedstawia nam ich wzajemne relacje. Jee! XD
Początek rozdziału jest bardzo słodki xD Wciąż osłabiony Harry w skrzydle szpitalnym, odwiedzający go przyjaciele, prezenty, przesłuchania, wypytywanie Hermiony o Snape'a - wszystko idealne. Oszczędne, ale wszystko co najważniejsze, zostało powiedziane, ciekawie, nieco zabawnie, nieco gorzko (mi tam żal Draco, piszcie sobie co chcecie! xD).
Pierwsza wizyta u Snape'a mnie nieco rozprasza. Sev przyznał się, że bywał u Pottera? Oo! Sev dał się przytulić? Cudnie! I jeszcze te komentarze odnośnie nieznośnie radosnego Pottera - świetne! Severuskowe xD Harry ma szczęście, że podziękował za to, co Severus dla niego zrobił - inaczej miałby ze mną do czynienia! A odpowiedź Severusa, plus ten gest, są najpiękniesze - brawo! XD
Druga wizyta to powtarzające się pytanie 'dlaczego?'. Ależ Sev musi się cieszyć, że Potterowi nic się nie stało, skoro nagrodził go takim miłym przebudzeniem... Co było dobre? "Snape pochylał się nad nim, a czarna peleryna opadła z jego ramion, otulając ich obu i odgradzając od świata zewnętrznego". I jeszcze ten kamień. Rozbawił mnie ten pomysł - smsy na miarę czarodziejskiego świata - ale, jak się okazuje, kamień się Harry'emu bardzo, bardzo przyda ; )
Harry jest strasznym egoistą. Cały czas myśli tylko o sobie, w ogóle nie dba o to, co robi Sev. Harry chce się przytulić, więc to robi, a że Sev nie chce, to Harry zastanawia się, co robi źle i czy to takie trudne 'przytulić kogoś', że Sev nie może się na to zdobyć itd. Dlatego ucieszyło mnie, że rozdział nie kończy się tak sielankowo, jak mogłoby się wydawać - ostatnie akapity to istna bombka i Sev, jakiego uwielbiam najbardziej - wściekły i agresywny xD To okropne, że musi cierpieć i tak się poświęcać dla Voldemorta...
Wstydzę się za ten komentarz. Wybaczcie xD
A Wam dziękuję za rozdział. Jak już pisałam - lubię go. W znaczeniu *jeszcze bardziej niż inne* xD |
dnia kwietnia 24 2010 14:03:44
Hmmm ... takie pobudki to ja też po proszę
Mam mieszane uczucia - szkoda mi z jednej strony Harry'ego ale z drugiej Snape ma też swoje uczucia a młody ciągle mu się narzuca.
Ale miło z jego strony, że podarował mu kamień. To chyba znaczy, że jednak w jakimś stopniu się o niego martwi. |
dnia padziernika 26 2010 09:28:14
No, no, nie ma to jak dobra pobudka Potter się pewnie tego nie spodziewał. Ja na jego miejscu wykupiłabym pakiet na codzienne takie budzenie. Ech, głupi ma zawsze szczęście Kamień do wymiany myśli? Całkiem fajny artefakcik. Ciekawe jaką minę miał Sevuś po odczytaniu wiadomości od Pottera Ale odpowiedział w swoim stylu zachowując twarz. Końcówka dobitnie pokazuje głupotę Pottera. Wie, że Snape jest Śmierciożercą i zamiast wyjść by nie pogarszać sytuacji, to nie, siedzi niczym zawiedziony kochanek, doprowadzając biednego Snape'a do białej gorączki. Jak dla mnie takie zakończenie było najwłaściwsze dla rozdziału. |
dnia kwietnia 05 2011 21:01:48
Pobudkę to miał cudowną... mrrr
Ten kamień do wymiany myśli-genialne.To było dobre jak Harry nie wiedząc do czego on służy przez przypadek wysłał swoje myśli
Jak zawsze Potter musi coś spartaczyć ;p przecież doskonale wie ze on jest Śmierciożercą a i tak uparciuch go nie posłuchał i tylko go tym wkurzył ;p |
dnia maja 01 2011 03:37:37
Z Harry'ego jest prawdziwy masochista! Daje sobą pomiatać, poniewierać i cieszy się na najmniejszy gest sympatii ze strony Severusa... na razie nie wiem co myśleć o zachowaniu profesora. Wiadomo już, że jego uczucia względem Harry'ego się nieco ociepliły... ale to nie znaczy, że nie zabawia się on jego kosztem i po prostu nie wykorzystuje. Być może jest on po stronie Dumbka, ale to nie znaczy, że nie chce się zemścić na synu znienawidzonego rywala z lat szkolnych. |
dnia grudnia 09 2011 12:58:09
Po tym jak Severus dał Harry'emu artefakt.. Nic innego nie przychodziło mi do głowy jak to, że jemu na nim zależy! I oby tak było.. <3 |
dnia lutego 25 2012 04:11:30
Znalazłam tą stronę, gdy byłam zdesperowana po przeczytaniu jednej z najlepszych mang yaoi na jaką trafiłam.
Inne mangi wydały mi się nagle takie sztuczne i puste.
Szukałam dobrego opowiadania. Fanką "snarry" zostałam po przeczytaniu "Serii Herbacianej".
Po kilkunastu dennych stronkach z fanfikami do naruto czy innych mało zachęcających anime, nawet nie wiem w jaki sposób, trafiłam tutaj. Teraz wiem, iż to musiało być przeznaczenie (omg jakie to podniosłe xD). "Herbacianka" była ok, wciągała, jarałam się nią długo długo. Jednak nic nigdy nie powodowało u mnie takich uczuć jak czytanie tego. Tak mocno się wczuwam w tekst, że zostałam kilka razy przyłapana przez domowników, na gapieniu się w ekran komórki (wygodnie mi się czyta z telefonu) z wybałuszonymi oczami i szaleńczym uśmieszkiem. To opowiadanie trafia w samo centrum moich lekko sadomasochistycznych odchyłów ^^. Wywołuje emocjonalną ekstazę... Coś niesamowitego. Postanowiłam napisać to pod tym rozdziałem, albowiem scena z podziękowaniem Harry'ego o mało nie wywołała u mnie krwotoku z nosa xD
No i zakończenie bardzo w Waszym stylu :) Biorę się za kolejny rozdział. Przepraszam za błędy w pisowni, ale w telefonie trochę niewygodnie się pisze. |
dnia padziernika 22 2012 07:32:11
Jedno z najlepszych snarry ever! Czytam i czytam, i nie pracuję i nie spotykam się z przyjaciółmi, nie gotuję, tylko czytam... ahhh... ale wcale nie żałuję. Moment w którym to skończę, i nie będzie więce, będzie strrraszny. Lubię takiego okrutnego Seva, ale jednak wolałabym, żeby był odrobinusię cieplejszy
Świetna robota! |
dnia maja 04 2013 15:04:39
Martwiący się Snape. Ojej, to takie słodkie, heh <3 jestem zadowolona, że mu zależy na Harrym i mimo tego także utrzymuje nadal swój wredny charakter. Musi trochę czasu minął zanim się przyzwyczai i otworzy.
Dzięki za ciężką pracę! : D |
dnia czerwca 30 2013 23:17:36
Podobno diabeł tkwi w szczegółach. Podoba mi się ten fragment, kiedy Harry, idąc do lochów, mija portret grających w szachy czarodziei. Niby taki drobiazg, a dodaje czaru opowieści. Lubię te wszystkie gadające portrety, ruchome schody, biegające po kątach stworki. Tworzą rozedrgane, trójwymiarowe tło.
A kamień, który Snape dał Harry'emu, jest o niebo romantyczniejszy niż telefon komórkowy. Kurcze, jakby Harry zaczął wypisywać smsy, nie robiłoby to takiego wrażenia, kiedy przesyła płynące prosto z serca myśli. To świetny pomysł, i dodaje niepowtarzalnego czaru |
dnia lutego 24 2015 16:43:59
Nie rozumiem Severusa, czasami daje Harremu uczucia a z drugiej strony zachowuje się jak zimny drań. Może chciał tylko chronić Harrego? Hermiona i Ron mogliby się wreszcie spiknąć, tworzyli by ciekawą parę xD
I co teraz zrobi Harry? Pójdzie znowu do Severusa? Ile razy da się zranić? |
dnia wrzenia 23 2019 10:40:45
Ten Snape to miłość. Jest draniem, ale potrafi żartować, ma poczucie humoru i od czasu do czasu przemyca miłe gesty pod osłoną bycia sobą. |
|
| | | | |
| Dodaj komentarz | | | Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
| | | | |
|
| Logowanie | | |
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
| | | | |
| Gdzie można nas znaleźć/Where you can find us | | | | | | | |
| Ważne | | |
If you're from another country and you've registered, send us an e-mail with your login, so we can activate your account: ariel_lindt@wp.pl
Nie wyrażamy zgody na kopiowanie i umieszczanie naszych ficków i tłumaczeń w innych miejscach!
Ariel & Gobuss |
| | | | |
| Shoutbox | | | Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
| | | | |
|