| Nasza twórczość/Our stuff | | | | | | | |
| Nasze Teledyski/Our Videos | | | | | | | |
| Użytkowników Online | | | Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 7,448
Najnowszy Użytkownik: fishbob
|
| | | | |
| Our Desiderium Intimum Videos | | | | | | | |
|
| THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS | | | | | | | |
| Pozorne Zwycięstwo część 1 | | | Tytuł: Pozorne zwycięstwo (The Semblance of Peace)
Autor: Maeglin Yedi
Link: TUTAJ
Tłumaczenie: Gobuss & Ariel Lindt
Beta: Kaczalka
Ilość: 12 części
Pairing: Harry/Voldemort, Harry/Tom, Harry/Snape, Harry/Voldemort/Snape, inne pomniejsze (het & slash)
Rating: NC-17
Ostrzeżenia: manipulation, mind-fucking, threesome
Opis: Voldemort jest nareszcie martwy, a przynajmniej wierzy w to czarodziejski świat. Niestety, Harry wie lepiej.
Pozorne zwycięstwo (The Semblance of Peace)
Część 1
- Harry? Słyszysz nas?
To zabrzmiało jak Hermiona, gdyby Hermiona mówiła przez metalową rurę z drugiego końca pokoju.
Chwila, jakiego pokoju?
- Harry?
Pojawiło się światło, przebłyskujące przez jego zmęczone, uchylone powieki. Harry nie był pewien, gdzie się znajdował i co się działo. Wiedział jedynie, że wcześniej było ciemno. Teraz jest jasno. Podejrzewał, że to oznaczało poprawę.
- Spójrzcie na jego oczy! - Wciąż słyszał dziwnie zniekształcony głos Hermiony, ale teraz także więcej głosów rozbrzmiało wokół niego. Wszystkie, z jakiegoś niezrozumiałego powodu, rozprawiające o jego oczach.
Czuł, że czyjaś dłoń dotykała jego dłoni. Ścisnęła go, więc odwzajemnił uścisk, tak mocno, jak tylko był w stanie. Niezbyt silnie, ale wystarczająco, by wywołać pisk u tego, kto go dotykał. A zabrzmiało to, jak pisk Ginny.
- O boże, Harry. Tak, no dalej, otwórz oczy.
Słowa Hermiony wystarczyły, aby jego ciało posłuchało. Powieki Harry'ego uniosły się i na chwilę został oślepiony. Zbyt wiele światła. Zbyt jasnego. Moment później w polu jego widzenia pojawiły się rozmazane kształty i następną rzeczą, jaką poczuł, był przygniatający go ciężar i puszyste włosy Hermiony łaskoczące jego twarz. Jej ciężar został zastąpiony ciężarem Ginny. Nadal pachniała kwiatami. Złożyła delikatny pocałunek w kąciku jego ust. Był dziwnie suchy.
- Harry, słyszysz nas teraz? - To był głos Rona i Harry zdołał odwrócić głowę i zobaczyć sylwetkę swojego najlepszego przyjaciela, stojącego przy jego łóżku.
Chwila, jego łóżku?
- Jesteś w Świętym Mungu - powiedziała Hermiona. Przez cały czas gładziła ramię Harry'ego, jakby obawiała się, że jeżeli przestanie, to straci go ponownie.
Ale nie straciła go, prawda?
- Co... - Harry nie potrafił wydać z siebie niczego więcej, poza tym cichutkim dźwiękiem. Wszystko - jego gardło, język, wargi - wydawały się bezużyteczne.
- Masz, wypij to. - Ginny przyłożyła szklankę do jego ust i przez gardło Harry'ego przepłynęła woda. To była najwspanialsza rzecz, jakiej kiedykolwiek skosztował. Słodka i czysta. Harry jęknął, kiedy zabrała szklankę. - Przykro mi, ale nie możesz wypić zbyt dużo naraz.
- Czy pamiętasz bitwę w Hogsmeade? - zapytała Hermiona. Harry'emu udało się wykonać niepewne kiwnięcie, a jego broda oparła się o klatkę piersiową. - Stawiłeś czoła Voldemortowi. Zabiłeś go, Harry. Ale uderzył w ciebie jakimś zaklęciem. Nie jesteśmy do końca pewni, co to było, nawet tutejsi uzdrowiciele nie byli w stanie prawidłowo tego zdiagnozować...
- Ona stara się powiedzieć... - przerwał Ron, a Harry niemal wyczuwał uśmiech w jego głosie - ...że przez ostatnie cztery tygodnie byłeś w śpiączce.
- Trzy i pół - poprawiła go Ginny, ponownie ściskając dłoń Harry'ego.
Był w śpiączce? Niczego z tego nie pamiętał. Pamiętał bitwę, pamiętał walkę z Voldemortem na wzgórzach nieopodal Hogsmeade, w blednącym świetle zapadającego zmierzchu. Pamiętał rzucenie Klątwy Uśmiercającej. A później wydarzenia stały się nieco zamglone.
Najwidoczniej zapadł w śpiączkę.
- Panie Potter. Miło widzieć, że w końcu się pan obudził. - Ten nowy głos pochodził od kobiety, której Harry nie rozpoznawał, ale zielone szaty, w które była ubrana, mówiły mu, że jest najprawdopodobniej uzdrowicielką. - Jeżeli tylko dalibyście nam kilka chwil - zwróciła się do przyjaciół Harry'ego - mogłabym się upewnić, czy wszystko z nim w porządku.
Jego przyjaciele opuścili pokój, a Harry leżał cicho, kiedy uzdrowicielka rzucała zaklęcie po zaklęciu.
Był w śpiączce. Ale Voldemort nie żyje. Cóż, to było warte o wiele więcej, niż spanie przez kilka tygodni.
Podczas, kiedy uzdrowicielka skończyła i wypisywała listę eliksirów, które będzie musiał przyjmować, Harry zdołał się uśmiechnąć.
***
- ...a Neville przebywał w szpitalu przez kilka dni, ale uzdrowiciele całkowicie go wyleczyli - opowiadała Hermiona. - Jestem pewna, że wkrótce cię odwiedzi.
Harry pokiwał głową. Cieszył się, słysząc że większość jego przyjaciół wyszła cało z bitwy. Zginął tylko Moody, niestety. I całe mnóstwo Śmierciożerców, ale Harry odczuwał znacznie mniejszy żal z tego powodu.
Po nocy przespanej prawdziwym snem mógł już siedzieć. Wszystkie funkcje jego organizmu wracały do normy. Oczy były w porządku, chociaż, oczywiście, wciąż potrzebował swoich okularów. Głos brzmiał już normalnie. Jego koordynacja ruchowa także znacznie się poprawiła; mógł pić wodę ze szklanki, nie rozlewając ani kropli.
- Co ze Snape'em? - zapytał. Tamtego wieczoru w Hogsmeade chciał własnoręcznie dorwać Snape'a, ale nie mógł go nigdzie znaleźć, a Voldemort był znacznie ważniejszy.
Hermiona odchrząknęła.
- Jest kilka rzeczy, o których jeszcze nie wiesz - powiedziała przepraszająco. Harry był pewien, że czegokolwiek nie wiedział, nie spodoba mu się to. - Odbył się proces i Snape przedstawił dowody, które dał mu Dumbledore. Wspomnienia z myślodsiewni i pisemne świadectwo.
- Co się z nim stało? - zapytał Harry, nagle zniecierpliwiony. - Proszę, powiedz mi, że został przynajmniej skazany na dożywocie w Azkabanie.
- Został oczyszczony ze wszystkich zarzutów. - Hermiona patrzyła w dół na swoje dłonie, więc Harry spojrzał na Rona i Ginny, błagając ich bezgłośnie, by powiedzieli mu, że Hermiona żartuje.
Musi żartować.
- Dumbledore rozkazał Snape'owi, żeby go zabił - powiedziała Ginny. Jej głos brzmiał znacznie mniej przepraszająco, jednak nie patrzyła Harry'emu w oczy. - Kazał mu złożyć Przysięgę Wieczystą. Snape nie miał wyboru.
- Och, do jasnej cholery! - powiedział Harry. - Byłem tam! On zabił Dumbledore'a!
- Zrobił to - potwierdził Ron, kiwając głową z powagą. - Ale Dumbledore i tak był już umierający. Klątwa, która sprawiła, że jego ręka sczerniała, powoli zabijała go. Nie dożyłby do wakacji.
Harry spojrzał w dół. Nagle poczuł się senny i rozbolała go głowa, jakby spędził cały dzień na piekącym słońcu, zamiast czterech tygodni w śpiączce.
- Snape był przez cały czas po stronie Dumbledore'a? - Jego głos przeszedł w szept, ale nadal brzmiał chłodno. Tak chłodno, iż poczuł ciarki na plecach.
- Tak, był. Te wszystkie informacje, które Shacklebolt przekazał nam o dwóch ostatnich horkruksach, pochodziły od Snape'a. - Hermiona pocierała swoje ramiona, wyglądając, jakby czuła się niezręcznie. - Najwyraźniej Shacklebolt był jedynym, który wiedział, albo raczej odkrył, komu tak naprawdę Snape był lojalny. Bez tych informacji nie odnalazłbyś horkruksów.
- Wiem o tym! - warknął Harry, sam zaskoczony, jak nieprzyjemnie zabrzmiał jego głos. - Pieprzyć to!
- Nikt nie jest z tego zadowolony - powiedział Ron, wzruszając ramionami. - Ale nie mogli skazać go za coś, do czego został zmuszony. Za coś, czego Dumbledore sam chciał.
- Pewnie - odparł Harry, nadal nieprzekonany. Wyobrażał sobie Snape'a wijącego się u jego stóp pod klątwą Cruciatus. Opadł z powrotem na poduszkę.
- Powinniśmy już iść - powiedziała Hermiona. - Potrzebujesz wypoczynku. Wrócimy jutro.
- W porządku - westchnął Harry. Czuł się zmęczony. Jego ciało nie przyzwyczaiło się jeszcze do funkcjonowania przez cały dzień. Hermiona i Ginny pocałowały go w policzek, a Ron poklepał po ramieniu, a następnie pokój opustoszał i Harry pozostał sam ze swoimi myślami.
- Cholerny Snape - wymamrotał. Jego powieki opadły, kiedy starał się znaleźć sobie wygodną pozycję pod szpitalną pościelą.
Plugawy zdrajca.
- Tak. Pieprzony zdrajca.
Zasługuje na śmierć za to, co nam zrobił.
- Tak - powiedział Harry, ponownie widząc u swych stóp zakrwawionego i złamanego Snape'a.
Musimy zabić tego zdrajcę.
- Taa... co? - Harry gwałtownie otworzył oczy i rozejrzał się po pokoju. Było pusto.
Czy to nie jakiś głos słyszał przed chwilą? Był pewien, że tak. Prawdopodobnie umysł płatał mu figle. Był tak strasznie zmęczony.
Sen mu pomoże, był tego pewien.
Harry ponownie zamknął oczy. Tak, pragnął zobaczyć Snape'a martwego, ale teraz, po jego uniewinnieniu, nie może go zabić. To uczyniłoby z niego przestępcę, a nie miał zamiaru spędzić reszty swojego życia w Azkabanie.
Poza tym Voldemort nie żyje. Harry wmawiał sobie, że to właśnie jest najważniejsze. Martwy, raz na zawsze.
Głośny śmiech rozbrzmiał w głowie Harry'ego tuż przed tym, zanim pogrążył się we śnie.
***
Minął tydzień od wybudzenia się ze śpiączki, kiedy Harry wyszedł z kominka w Norze. Pani Weasley przycisnęła go do piersi, a pan Weasley potrząsał jego dłonią tak mocno, iż Harry obawiał się, że ramię wyskoczy mu ze stawu.
- Przygotowujemy uroczystą kolację dla uczczenia tego wspaniałego wydarzenia. Wszyscy przyjdą - oświadczyła pani Weasley, powracając do pieca, gdzie zamieszała w kilku garnkach i rondlach.
- A Minerwa przysłała list - powiedział pan Weasley, odbierając bagaże Harry'ego. - Cała wasza trójka dostała zaproszenia do rozpoczęcia siódmego roku nauki. Hogwart został ponownie otwarty.
Hermiona uśmiechnęła się szeroko.
- To jeszcze tylko dwa tygodnie.
Ron jęknął i pociągnął Harry'ego za rękaw.
- Chodź, zatrzymasz się w moim pokoju. Musimy cię tam ulokować.
Przyjaciel wciągnął po schodach bagaże Harry'ego, a kiedy byli już w pokoju, Harry wypakował kilka swoich ubrań, podczas gdy Ron paplał o tym, co bliźniacy zrobili w domu Billa kilka dni temu.
To było przyjemne uczucie móc zajmować się takimi błahymi sprawami, po roku poszukiwań kawałków duszy Voldemorta po całym kraju. To było więcej niż przyjemność wiedzieć, że nareszcie może zacząć żyć własnym życiem, bez ciągłego obawiania się Voldemorta, bądź też bez prób sprostania oczekiwaniom wszystkich innych.
Jego życie nareszcie należało do niego i Harry zamierzał dobrze to wykorzystać.
- Z czego się tak cieszysz? - zapytał Ron, spoglądając na niego podejrzliwie.
- Z niczego - odparł Harry, a jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. - Ze wszystkiego.
***
- Spotkajmy się w moim pokoju, kiedy Ron zaśnie - wyszeptała mu do ucha Ginny, kiedy wszyscy wstawali od stołu.
Harry, który właśnie słuchał tego, co mówił Lupin, przewrócił swoją szklankę z sokiem dyniowym. Ginny zachichotała, a Harry posłał jej szeroki uśmiech, rzucając jednocześnie zaklęcie czyszczące.
Pani Weasley nie kłamała, kiedy mówiła, że wszyscy pojawią się na kolacji. Lupin i Tonks siedzieli naprzeciwko Harry'ego, Shacklebolt mówił panu Weasleyowi, co powinno teraz zrobić Ministerstwo, Bill kłócił się z bliźniakami o ich ostatni tak zwany psikus, Hermiona i Fleur pogrążyły się w rozmowie na temat OWTMów, a pani Weasley zaczęła odsyłać puste misy i rondle do kuchni.
Brakowało jedynie wciąż przebywającego w Rumunii Charliego, oraz Percy'ego, który nadal nie przyznawał się do swojej rodziny.
Kiedy stół był już pusty, Harry także wstał. Bill klepnął go w ramię, bliźniacy podarowali mu torebkę swoich najnowszych wyrobów, a Tonks uścisnęła go.
- Kontaktuj się z nami częściej, Harry - powiedział Lupin, potrząsając jego dłonią.
Następnie podszedł do niego Shacklebolt.
- Mogę więc oczekiwać cię w swoim departamencie pod koniec tego roku?
- Przemyślę to - odparł Harry i uścisnął dłoń Kingsleya.
- Zmykajcie do łóżek. - Pani Weasley zagoniła Harry'ego i jego przyjaciół do środka, a następnie po schodach na górę.
Harry wszedł za Ronem do pokoju, czując się jednocześnie nasycony i zdenerwowany. Ron wskoczył w piżamę i zasnął niemal natychmiast po tym, jak jego głowa dotknęła poduszki. Harry również się przebrał i z łomoczącym sercem usiadł na łóżku czekając, aż ucichną hałasy na zewnątrz pomieszczenia.
Policzył kilka razy do stu, a następnie wyśliznął się na palcach z pokoju, pokonał wąski korytarz i wszedł do pokoju Ginny.
- Hej - powitał go jej głos. Siedziała na łóżku, a jedynym przedmiotem oświetlającym pokój była niewielka lampka stojąca na stoliku obok.
- Cześć. - Harry zamknął za sobą drzwi, a Ginny poklepała materac, zapraszając Harry'ego, aby do niej dołączył. Zrobił to, ale zachował pewien dystans, siadając nieco dalej. Był zdenerwowany, tak jak się tego spodziewał, ponieważ nigdy wcześniej nie był z Ginny sam w jej sypialni.
Dziewczyna miała na sobie białą koszulę nocną, ozdobioną maleńkimi, żółtymi kwiatami. Zdjęła ją przez głowę, odsłaniając skórę, która miała kremową barwę nawet w tym przytłumionym świetle. Wzięła rękę Harry'ego i położyła na swojej piersi. Harry westchnął, kiedy dotknął miękkiego wzniesienia, a następnie zaczął się do niej przysuwać, coraz bliżej i bliżej, aż Ginny położyła się na plecach i pozwoliła Harry'emu ułożyć się na sobie.
Jego usta odnalazły jej wargi, a dłoń zsunęła się wzdłuż jej ciepłego brzucha, aż palce dotknęły bawełnianej bielizny.
- Nie lubię rudzielców.
Mrugając oczami, Harry spojrzał w dół na zaczerwienioną twarz Ginny.
- Co?
- Nie lubię rudzielców. - Jego oczy rozszerzyły się, gdy usłyszał swój własny głos wypowiadający słowa, których nie pomyślał.
- Co? - zapytała ponownie Ginny, marszcząc brwi.
- Nic. - Harry usiadł, przesuwając się nieznacznie, by ukryć swą oczywistą erekcję, uwięzioną w spodniach od piżamy.
Poza tym, preferuję moją własną płeć. Nie mam zamiaru uczestniczyć w twoich żałosnych próbach odbycia stosunku seksualnego z kobietą, Harry.
Harry cofnął się, jakby Ginny go sparzyła, i gwałtownie spadł z łóżka.
- Co się stało? - Dziewczyna usiadła i sięgnęła po swoją nocną koszulę.
- Nic. - Harry myślał gorączkowo. Słyszał głosy. Zaczynał wariować.
Najwyraźniej.
O, znowu to słyszał! Popatrzył na Ginny, jakby miał nadzieję, że będzie znała odpowiedź, ale ona tylko mu się przyglądała, przyciskając koszulę do swych nagich piersi.
- Przepraszam - powiedział, zrywając się na nogi. - Myślę, że... eee... śpiączka... Nie jestem jeszcze zupełnie sobą.
- Och. - Ginny spojrzała w dół i Harry usłyszał rozczarowanie w jej głosie. Skrzywił się.
Przestań dramatyzować, Harry.
Zdecydowanie zaczynał wariować. Musiał się stąd wydostać.
Nareszcie słuszna decyzja.
- Przepraszam - powtórzył Harry i w pośpiechu opuścił pokój Ginny. Zszedł po schodach, pomimo tego, że wolałby zbiec, wypadł na zewnątrz przez kuchenne drzwi i pobiegł w noc. Nie zatrzymywał się, biegł i biegł tak długo, aż Nora stała się odległym punktem, a on stracił oddech.
Staw był niemal czarny w porównaniu z ciemnogranatowym niebem i Harry spoglądał w nieruchomą wodę, próbując złapać oddech.v
Coś było w jego głowie. Ktoś.
- Kim jesteś? - zapytał. Jego głos brzmiał niezwykle cicho w otaczającej go ciemności. - Co się dzieje?
Harry, jestem tobą rozczarowany. Do tego czasu z pewnością powinieneś już to odkryć.
Tym razem głos nie wydobył się z jego ust. Usłyszał go w swojej głowie.
- To nie jest wcale trudna zagadka.*
Jego usta ponownie wypowiedziały słowa, które nie należały do niego, i Harry pozostawił je otwarte. Co powiedziały? Że to nie była...
- Nie - odezwał się, potrząsając głową.
No dalej, Harry.
- Nie, zabiłem cię.
Próbowałeś.
- Zniszczyłem twoje Horkruksy. Wszystkie.
Śmiech, który rozbrzmiał mu w głowie zdawał się łaskotać jego umysł, sprawiając, że się skrzywił. I wtedy ostry rozbłysk bólu przeszył jego czoło, bólu, o którym myślał, że nigdy już go nie poczuje. Harry upadł na kolana i złapał się za głowę.
- Nie możesz tu być!
Naprawdę?
- Nie możesz opętać mnie na dłuższy okres czasu. Dumbledore tak powiedział! - Ból odpłynął i Harry spojrzał w górę, jakby oczekiwał, że zobaczy stojącego przed nim Voldemorta. Ale widział jedynie ciemność.
Ach tak, mogę sobie wyobrazić wszystko, co Dumbledore ci o mnie opowiadał. Ale ty nie jesteś tym samym chłopcem, którym byłeś dwa lata temu.
- Co? - Harry zamrugał i upadł na tyłek. Był zbyt otępiały, żeby się podnieść.
Teraz jesteś zabójcą, Harry Potterze. Mordercą.
- Jak mogę być mordercą, skoro tak naprawdę cię nie zabiłem?
Parsknięcie w jego umyśle sprawiło, że Harry poczuł drżenie za oczami.
Rzucenie Klątwy Uśmiercającej oddziela duszę od ciała, a to robi z ciebie mordercę. I nie ma znaczenia, że moja dusza jest wciąż tutaj, bezpieczna w tobie.
Żołądek Harry'ego wywrócił się na drugą stronę, doprowadzając do tego, że zwrócił kolację wprost na trawę.
Twoja własna dusza jest rozdzielona. Twój umysł ma teraz w sobie mrok. Jesteś zanieczyszczony. I idealnie dopasowany do tego, by być moim gospodarzem przez bardzo długi czas.
Musi komuś powiedzieć! Hermiona, ona będzie wiedziała, co zrobić.
Nie bądź głupcem. Jak myślisz, co cię czeka, kiedy ludzie odkryją, że jesteś Lordem Voldemortem? Najpewniej poślą cię do Azkabanu, albo nawet skażą na Pocałunek, żeby wyssać obie nasze dusze.
To było to! Może się utopić w jeziorku, właśnie w tej chwili. Zabije siebie i Voldemort nie będzie...
Pomyśl, Harry! Ty zginiesz, a ja znajdę nowego gospodarza. Och, moja dusza jest już całkiem dobrze zaznajomiona z twoją mała dziewczynką, prawda?
- Nawet się nie waż! - Harry odnalazł w sobie dość siły, żeby zerwać się na nogi. - Nawet się nie waż zbliżyć do Ginny!
Jakie to przykre. W takim razie będziesz musiał zerwać ze swoją ukochaną, żeby trzymać mnie od niej z daleka.
Do diabła. Tak naprawę, to nie rozważył jeszcze tej kwestii. Jeżeli teraz zbliży się do Ginny, to zabierze do niej także Voldemorta. Jego pusty teraz żołądek ponownie się wywrócił.
Zawrzyjmy układ. Ty nie zrobisz niczego głupiego i pochopnego, a ja nie zbliżę się do twoich drogich przyjaciół.
- Nie wchodzę z tobą w żadne układy!
Dlaczego nie mógłbym złożyć teraz wizyty twojej dziewczynie? Jak mnie powstrzymasz? Zabijesz ją? Powiesz komuś ważnemu? Jestem pewien, że nie będzie miała nic przeciwko spędzeniu reszty życia w Azkabanie.
Kurwa. Kurwa. Harry kopnął trawę, chociaż tak naprawdę to wolałby skopać coś innego. Voldemort mógł opętać kogokolwiek tylko zechce, każdego z jego przyjaciół, tak, jak to zrobił z Quirrellem.
- W porządku. Zawrzyjmy układ - powiedział w końcu. Poza tym, i tak mógł powiedzieć o tym Hermionie, a ona znalazłaby jakiś sposób na wypędzenie z niego Voldemorta.
Już myślisz o zdradzeniu mnie, Harry?
- Możesz słyszeć wszystkie moje myśli, prawda? - zapytał Harry, pomimo tego, że znał już odpowiedź.
Mądry chłopiec. Mogę widzieć wszystkie twoje myśli, wszystkie twoje wspomnienia. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak świetnie bawiłem się spędzając te kilka tygodni w twoim umyśle i oglądając wszystko ze szczegółami, kiedy ty byłeś pogrążony w śpiączce.
Harry zwiesił głowę. Po raz pierwszy w całym swoim życiu, czuł się naprawdę pokonany.
***
Kiedy wracał do Nory, wiedział już dokładnie, co zrobi. Nie, to nie była do końca prawda. Wiedział dokładnie, czego nie zrobi.
Nie mógł nikomu powiedzieć. Nie miał wątpliwości, że Ron i Hermiona będą trzymać się przy nim i próbować znaleźć rozwiązanie, ale nie był pewien, co zrobiliby inni. Nie potrafił sobie wyobrazić, by Lupin albo Shacklebolt, ani nawet pan Weasley byli tak cierpliwi, kiedy odkryją, że w głowie Harry'ego zamieszkał Voldemort.
A Ginny... cóż, nie chciał narażać Ginny ponownie na tę straszliwą gehennę, przez którą musiała przejść, kiedy był na drugim roku. Nie był pewien, jak zareagowałaby, gdyby odkryła, że Harry został opętany.
Może mógłby powiedzieć Ronowi albo Hermionie... nie, Voldemort by ich dopadł.
Pełen satysfakcji chichot odbił się echem w jego umyśle, kiedy otworzył drzwi i wśliznął się do pogrążonej w mroku kuchni.
To był też powód, dla którego nie mógł pozostać w Norze. Nie chciał narażać swoich przyjaciół na niebezpieczeństwo. Radził sobie z Voldemortem przez całe życie. I teraz też tak będzie.
Jesteś bardzo pewny siebie, prawda, Harry?
- Zamknij się - wymamrotał Harry. Bezszelestnie wszedł po schodach i wśliznął się do pokoju Rona, gdzie spakował ubrania do kufra i pomniejszył go. Następnie ponownie zszedł na dół. Znalazł pergamin oraz pióro i napisał krótki liścik.
Przepraszam, że odchodzę w taki sposób, ale wszystko stało się trochę zbyt przytłaczające. Potrzebuję trochę czasu, aby odpocząć i przemyśleć parę spraw. Wszystko ze mną w porządku, nie martwcie się. Przyślijcie mi sowę, jeżeli będziecie mieć jakieś pytania.
Harry
Zostawił liścik na kuchennym stole i użył kominka, aby przenieść się siecią fiuu na Grimmauld Place. Kiedy zielone płomienie opadły, Harry wszedł do pogrążonej w ciemności, znajdującej się w suterenie kuchni, niepewny, co powinien teraz zrobić. Zorientował się, że nadal ma na sobie piżamę, a w ręku pomniejszony kufer, więc zdecydował, że równie dobrze może pójść spać i pomyśleć nad rozwiązaniem rano.
Voldemort był dziwnie cichy i Harry'emu przemknęło przez głowę, że może na starym domu wciąż działa zaklęcie Fideliusa, które trzyma go z daleka.
Pomyśl jeszcze raz.
A więc dobrze - chyba jednak nie działa. Po rzuceniu szybkiego Lumos, Harry odnalazł drogę na górę, do swojej sypialni, tej samej, której używał od poprzedniego lata, kiedy dom był dla niego bazą do polowania na horkruksy.
Kiedy znalazł się już w pokoju, machnięciem różdżki włączył stojącą na szafce nocnej lampkę, a następnie powiększył swój kufer i umieścił go w nogach łóżka. Westchnął i położył się na chłodnej pościeli, cały czas ściskając różdżkę w dłoni. Umieścił ją na swoim brzuchu i zapatrzył się w sufit.
- Czego chcesz? - zapytał.
Poza dominacją nad światem?
Pomimo kłopotów, w jakich się znalazł, Harry się roześmiał. A może śmiał się właśnie z nich. Jakaś jego część trzęsła się z nerwów, inna była tak wściekła, że miał ochotę zrobić komuś krzywdę, a jeszcze inna chciała po prostu zachichotać z absurdalności tego wszystkiego.
- Tak, poza tym oczywistym faktem.
Myślę, że odpowiedź jest całkowicie jasna. Chcę odzyskać moje ciało.
- Przykro mi, ale wydaje mi się, że to ostatnie zostało spopielone kilka tygodni temu - odparł Harry, szczerząc się. - Może powinieneś bardziej uważać na swoje ciała. Ciągle je tracisz.
A ty, być może, powinieneś zwracać większą uwagę na to, w jaki sposób się do mnie odzywasz, dzieciaku. Wciąż mogę cię zranić.
I aby zademonstrować sedno swoich słów, bliznę Harry'ego przeszyła eksplozja bólu.
- Kurwa! Przestań! - Harry zacisnął powieki i zaczął trzeć czoło.
Zwracaj się do mnie z odpowiednim szacunkiem, to zostawię twoją bliznę w spokoju.
- Dzień, w którym będę cię traktował z szacunkiem, będzie dniem, w którym Armaty z Chudley zdobędą Międzynarodowy Puchar w Quidditchu. - Jeszcze większy ból przeszył jego umysł i Harry zerwał swoje okulary, by móc przycisnąć dłonie do oczu, zaciskając jednocześnie zęby. - Dobra! Zrozumiałem! Po prostu powiedz mi, czego ode mnie oczekujesz. Potrzebujesz mojej krwi? Chcesz, żebym poszedł na ten cmentarz i ponownie pomógł w przeprowadzeniu rytuału?
Jedyne, czego na razie od ciebie chcę, to abyś był moim gospodarzem.
- Świetnie - wymamrotał Harry. Przewrócił się na bok i odłożył różdżkę na szafkę nocną. - Jak długo potrwa to "na razie"?
Dopóki nie wymyślę sposobu na odzyskanie swojego ciała.
- I myślisz, że się na to zgodzę? Wydaje ci się, że pozwolę, abyś je odzyskał?
Oczywiście. Jedynym wyjściem, jakie masz, jest życie ze mną do końca twoich dni.
Harry wzdrygnął się na myśl o utknięciu z Voldemortem aż do późnej starości. Nie, nie chciał, żeby Voldemort odzyskał swoje ciało. Ale z drugiej strony, Harry pragnął żyć własnym życiem, a to było niemożliwe, dopóki intruz tkwił w nim. I znowu, jeżeli Voldemort odzyska swoje ciało, to i tak nie będzie miał normalnego życia.
Nie wygrasz z tym, Harry. Najlepiej będzie, jeżeli to po prostu zaakceptujesz.
- Dobra - westchnął chłopak, pomimo iż wiedział, że i tak nigdy się z tym nie pogodzi. Na pewno musi być jakieś wyjście, bez pozwalania Voldemortowi...
Ciekaw jestem, co porabia teraz twoja śliczna dziewczynka. Musi być zdruzgotana po tym, w jaki sposób uciekłeś od niej dzisiejszej nocy. Z pewnością ucieszyłaby się z małego towarzystwa.
- Przestań! - Harry złapał palcami poduszkę, ściskając ją tak mocno, iż zabolały go dłonie. Nie mógł obmyślić planu, żeby pozbyć się Voldemorta. Nie mógł nikomu powiedzieć. Nie mógł nawet zrobić albo pomyśleć czegokolwiek, bo Voldemort i tak poznałby każdy szczegół.
Tak, jak powiedziałem, najlepiej będzie, jeżeli to po prostu zaakceptujesz.
- Nigdy - wyszeptał Harry i zgasił światło. - A teraz zamknij się i pozwól mi spać.
Dobranoc, Harry.
- Dobranoc, Tom - odpowiedział Harry, uśmiechając się kpiąco w duchu. Niewielka iskra bólu zapłonęła wokół jego blizny, ale było to niczym w porównaniu z bólem, którego doznał wcześniej. Możliwe, że Voldemort był także zmęczony.
Jestem zmęczony. A teraz przestań myśleć, żebym mógł się przespać.
- Możesz spać w takim stanie?
Oczywiście.
Harry sięgnął po kołdrę i podciągnął ją pod brodę, wtulając głowę w poduszkę. W jego ciele był uwięziony jego największy wróg. To było dziwaczne i jeżeli myślał o tym zbyt długo, miał ochotę wziąć gorący prysznic i wyszorować się do czysta, ale był zbyt zmęczony, żeby się poruszyć. Skoncentrował się najlepiej, jak potrafił, kiedy jego umysł odpływał w krainę snu, i spróbował odszukać w sobie Voldemorta, jak gdyby był jakimś pasożytem gnieżdżącym się w jego mózgu. Nie wyczuł nic, jedynie swoje głębokie oddechy i własne myśli, które nie pozwalały mu zasnąć.
- Jak to się dzieje, że cię nie czuję?
Porozmawiamy o wszystkim jutro. Teraz śpij.
- A może tak naprawdę zaczynam wariować i tylko wyobrażam sobie, że mam w sobie Voldemorta. - Harry doznał wrażenia, jakby przez jego ciało przepłynął podmuch udręczonego westchnienia. Uśmiechnął się.
***
Kiedy się obudził, doświadczył jednej wspaniałej chwili spokoju, kiedy jego umysł odtwarzał wszystkie ostatnie wydarzenia. Pokonał Voldemorta. Był wolnym człowiekiem. Nareszcie mógł robić...
Dzień dobry, Harry.
Harry wcisnął głowę w poduszkę i rozważał rozerwanie jej zębami na kawałki.
Takie dramatyczne przedstawienie od razu po przebudzeniu?
Biorąc głęboki oddech, Harry usiadł i zapatrzył się na zakrywające okno zasłony. Było jasno. Czy naprawdę przespał całą noc? Dziwne. Spodziewał się, iż wiedząc, że Voldemort tkwił w jego głowie, godzinami będzie się wiercił i przewracał.
I miałbym pozwolić ci zrujnować mój odpoczynek? Zdecydowanie nie.
- Co? - Harry opuścił nogi na podłogę i przetarł dłonią twarz. - A co ma wspólnego jedno z drugim? To wciąż moje ciało.
Ależ oczywiście.
Harry zmarszczył brwi. Ani trochę nie ufał nagłym potakiwaniom Voldemorta.
- Chwila. Zmusiłeś mnie, żebym przespał całą noc? I kiedy byłem w śpiączce? To także twoja sprawka, prawda?
Potrzebowałem jedynie trochę czasu, żeby poukładać wszystko w twoim umyśle, Harry. Uporządkować moje własne myśli i zastanowić się, co robić dalej.
- Trzymałeś mnie w śpiączce przez cztery pieprzone tygodnie, bo potrzebowałeś czasu do namysłu? - Harry zerwał się na nogi, marząc o tym, żeby móc przywalić Voldemortowi. Ale nie miał zamiaru uderzać siebie, więc zamiast tego kopnął stojące przy biurku krzesło.
Trzy i pół tygodnia.
Z jego ust wyrwał się zduszony okrzyk. Harry wkroczył do łazienki i szarpnięciem ściągnął z siebie piżamę, a następnie wszedł pod prysznic i odkręcił tak gorącą wodę, iż niewiele brakowało, aby poparzył sobie skórę. Oparł obie dłonie o wyłożoną kafelkami ścianę, opuszczając głowę tak, iż woda spływała na jego kark i plecy.
- Dlaczego nie mógłbyś po prostu zdechnąć, ty skurwielu?
Odpowiedź nie nadeszła i Harry podniósł głowę, mrugając oczami, kiedy woda spływała mu po czole.
- Och, teraz siedzisz cicho, ty żałosny draniu?
Przeszył go nieprzyjemny ból, ale Harry zignorował go. Sięgnął po szampon i wylał na włosy ilość, która wystarczyłaby dla małej armii. Boże, jak bardzo potrzebował się umyć. Myśl, że miał w sobie Voldemorta, w swojej głowie, mięśniach, kościach, sprawiała, że dostawał gęsiej skórki.
- Miałem nadzieję, że to zakończyłem - wymamrotał, trąc wściekle włosy tak, iż wszędzie fruwały mydliny. - Sądziłem, że będę miał długie, miłe wakacje, zanim w końcu rozpocznę nowe życie.
Nikt nie zabrania ci mieć wakacji.
- Poza szaleńcem w mojej głowie! - Kolejna eksplozja bólu przeszyła jego bliznę i Harry zacisnął zęby.
Zrób sobie wakacje, Harry. Z pewnością nie będę cię przed tym powstrzymywał.
- Ale i tak się nie odpieprzysz.
Nie, dopóki wszystko się nie ułoży.
Harry, wzdychając, spłukał włosy. Sięgnął po mydło i przejechał nim w dół, poprzez klatkę piersiową, aż do krocza. Cóż, i to by było na tyle, jeżeli chodzi o jego poranne obciąganko. Nie było nawet mowy, żeby dotknął tamtej części siebie, kiedy Voldemort patrzył.
Cóż za skromność. Chociaż naturalnie, nie będę wymagał od ciebie celibatu. Śmiało, nie krepuj się.
Harry'emu zrobiło się niedobrze na myśl o dzieleniu orgazmu z kimś pokroju Voldemorta. Zakręcił szybko wodę i wytarł się. Nie chciał spojrzeć na swojego penisa nawet, kiedy ustawił się naprzeciwko toalety, żeby się załatwić, wiedząc, że Voldemort także by go zobaczył.
- Wiesz co? - powiedział, kiedy próbował okiełznać przed lustrem swoje włosy. - Będę miał wakacje. Nie powstrzymasz mnie przed robieniem rzeczy, które sobie zaplanowałem.
Nawet o tym nie marzyłem. - Szczera kpina wyczuwalna w głosie Voldemorta sprawiła, że Harry zadrżał. Umył zęby, a następnie pospiesznie poszukał ubrań, by zakryć swoje ciało.
Czy mogę zasugerować, żebyś lato rozpoczął od odwiedzenia naszego starego znajomego?
Harry zmrużył oczy, wkładając swoje dżinsy.
- Kogo?
Snape'a. Chciałbym zamienić z nim słówko.
- Nie! - Harry siłował się ze sznurówkami, ponieważ jego dłonie zaczęły nagle drżeć. - Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie pójdziemy spotkać się ze Snape'em tylko po to, żebyś mógł torturować jego tyłek.
Ach, ale czyż nasz zdrajca nie zasłużył na odrobinkę Cruciatusa?
- A więc Aurorzy mają wsadzić mój tyłek do Azkabanu tylko dlatego, że ty pragniesz zemsty? Kolejny raz odmawiam. I nie zmusisz mnie.
Cisza, która nastała, potwierdziła, że Voldemort, na szczęście, nie może go do niczego zmusić, za co Harry był niezwykle wdzięczny. Musiał odkryć, jak dużą kontrolę może on nad nim sprawować. I dopóki tego nie zrobi, nie może spotkać się z żadnym ze swoich przyjaciół. Myśl, że Voldemort mógłby zmusić Harry'ego do skrzywdzenia Hermiony, Rona albo Ginny wystarczyła, żeby jego żołądek się wywrócił.
Harry zszedł na dół, do kuchni. Voldemort mógł kontrolować jego sen, jego bliznę i czasami jego głos. Ale nie jego ciało. To już było coś.
Nie zaprzeczyłeś.
- Co? - Harry przyniósł do stołu płatki i mleko.
Nie zaprzeczyłeś temu, że Severus zasługuje na tortury. - Voldemort brzmiał na całkiem z siebie zadowolonego.
- Bez komentarza. - Harry wsypał płatki do miski i zalał je mlekiem.
W jego umyśle rozbrzmiał pełen satysfakcji chichot. Ach, ale tutaj widzę, że z przyjemnością zobaczyłbyś naszego drogiego Severusa wijącego się w agonii. Cóż za małe, przyjemne marzenie, Harry. Nie podejrzewałem cię o fantazjowanie na temat torturowania bezbronnego człowieka.
- Snape nie jest bezbronny - odparł Harry, pomiędzy kęsami śniadania.
Och, ale będzie, kiedy dorwę go w swoje ręce.
- Chyba masz na myśli moje ręce.
W rzeczy samej.
- W twoich snach.
I w twoich, Harry. Tych cudownych, mrocznych snach.
Harry odepchnął od siebie miskę. Nagle stracił cały apetyt.
CDN
* w org. "riddle" = zagadka. Nieprzetłumaczalna gra słów.
|
| | | | |
| Komentarze | | |
dnia wrzenia 13 2009 14:13:42
Och... Voldemort opanował Harry'ego. Nie spodobał mi się ten pomysł, ale doczytałam rozdział do końca. I bardzo się z tego cieszę. Lekkie, zabawne dialogi, pasujące do tej absurdalnej sytuacji po prostu mnie rozbroiły
Zastanawiam się, jak to potoczy się dalej. I oczywiście nie mogę doczekać się wizyty u Snape'a |
dnia stycznia 01 2010 23:36:50
Oczywiście znam od dawna każdy przetłumaczony przez Was rozdział, czytałam nowe w tym samym dniu, kiedy się pojawiały, ale postanowiłam, że przeczytam je sobie raz jeszcze. A skoro tak, to wypadałoby skomentować.
Przede wszystkim, dziwnie jest wracać do tej pierwszej reakcji Pottera, gdy ma się w głowie dziewięć kolejnych rozdziałów, ale to tylko potęguje kontrast między tym, co było, a jego obecnymi uczuciami. Nie zdawałam sobie sprawy, jak wściekły był Harry na początku - umknęło mi to, podczas czytania w kółko uubionych fragmentów z kilku ostatnich cześci tego opowiadania. A tu proszę, prawdziwy szał.
Nie sądziłam, że do tego dojdzie, ale ten fik sprawił, że zaczęłam odczuwać odrobinęsympatii dla Voldemorta. Zazwyczaj w ff jest to postać przesłodzona, sparodiowana, ot, jedna wielka karykatura Zła. A tu niespodzianka, ironiczny i zabawny, wciąż zły, okrutny, żądny krwi i zemsty, bezwzględnie wymagający szacunku Czarny Pan. Ale to jego "nie lubię rudzielców" i inne zabawne komentarze naprawdę robią z tej postaci kogoś, kogo mogę polubić xD
Cóż, zabieram się za rozdział drugi. Miło jest wracać do opowiadań tak dobrych, jak to, kiedy nie można się doczekać kolejnych rozdziałów. Dziękuję, że zdecydowałyście się je tłumaczyć.
Zastanowiła mnie jedna rzecz, nie związana z samym opowiadaniem. Jakim cudem Harry zapalił różdżką lampkę nocną? Przecież ona w ogóle nie powinna działać, za dużo magii dookoła, a przedmioty tego typu od niej wariują xD |
dnia marca 01 2010 00:03:24
To bylo boskie. Voldzio w umysle Harrego i rozmawia sobie z nim jak z kolega. Powalila mnie ta czesc. Oby kolejne byly tak swietne jak ta.
A przy jego tekscie Poza tym, preferuję moją własną płeć. Nie mam zamiaru uczestniczyć w twoich żałosnych próbach odbycia stosunku seksualnego z kobietą, Harry.
omal z krzeselka nie spadlam kiedy to przeczytalsm. |
dnia maja 26 2010 22:27:47
zapowiada się ciekawie ;pp Voldzio w głowie Harry'ego xD LOL |
dnia listopada 11 2011 23:43:53
Nie wiem co gorsze. Dostać Avadą czy mieć w sobie Voldemorta. Zupełnie nie zazdroszczę Harry'emu, naprawdę. Na razie wydaje się, że opowiadanie nie ma dużego potencjału. Ze względu na to, że z knucia i kombinowania nici, zostaje tylko komizm sytuacji. Ale zobaczymy, może rozwinie się w coś intrygującego. |
|
| | | | |
| Dodaj komentarz | | | Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
| | | | |
|
| Logowanie | | |
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
| | | | |
| Gdzie można nas znaleźć/Where you can find us | | | | | | | |
| Ważne | | |
If you're from another country and you've registered, send us an e-mail with your login, so we can activate your account: ariel_lindt@wp.pl
Nie wyrażamy zgody na kopiowanie i umieszczanie naszych ficków i tłumaczeń w innych miejscach!
Ariel & Gobuss |
| | | | |
| Shoutbox | | | Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
| | | | |
|