| Nasza twórczość/Our stuff | | | | | | | |
| Nasze Teledyski/Our Videos | | | | | | | |
| Użytkowników Online | | | Gości Online: 4
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 7,448
Najnowszy Użytkownik: fishbob
|
| | | | |
| Our Desiderium Intimum Videos | | | | | | | |
|
| THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS | | | | | | | |
| Rozdział 66 - "When love and death embrace" | | | Z drżeniem serca przedstawiamy Wam drugi z pięciu finałowych rozdziałów.
Beta: Gellert :*
66. When love and death embrace
Where are you now?
Are you lost?
Will I find you again?
Are you alone?
Are you afraid?
Are you searching for me?*
- Stój! - Hermiona zatrzymała się, nasłuchując. - Słyszę czyjeś głosy.
Jej nogi drżały z wysiłku. W przeciągu kilku ostatnich minut aż trzy razy natknęli się na dymiące zgliszcza pozostałe po starciu aurorów ze Śmierciożercami. Wciąż pamiętała wzrok jednego z konających mężczyzn, kiedy podeszła bliżej, aby sprawdzić, czy ktoś przeżył. Spojrzał na nią tak, jakby patrzył z dna najboleśniejszej, najpotworniejszej otchłani, jaką można sobie wyobrazić. Nie mógł mówić, ale widziała w jego oczach bezgłośne błaganie. Błaganie o śmierć.
A ona nie mogła zrobić nic, by mu pomóc...
Później znowu uciekali, kiedy zostali zauważeni. Udało im się zgubić pościg i oddalić od linii walk, ale wciąż natykali się na przebiegające w pośpiechu grupki. Musieli być bardzo ostrożni. Śmierciożercy wydawali się być wszędzie.
Hermiona zmarszczyła brwi, wsłuchując się w zbliżające się głosy. Powinna złapać Rona i jak najszybciej się stąd oddalić, ale potrzebowała... informacji. Jakichkolwiek. Miała wrażenie, że oboje błądzą w ciemności i po części tak właśnie było.
- Zaczekaj - wyszeptała do Rona, opadając na kolana i kierując różdżkę na swoje nogi. - Tacitus Gressus.
- Co robisz?
- Zaraz wrócę. Nie ruszaj się stąd - odparła szeptem, przesuwając się na czworaka w stronę głosów.
- Hermiono! - Ron kucnął, przywołując ją szeptem z powrotem. - Wracaj! Nie idź tam!
Nie myliła się. Słyszała ich coraz wyraźniej. Kilkoro Śmierciożerców, przeczesujących okolicę w poszukiwaniu kolejnych ofiar. Zatrzymała się, kładąc się na ziemi i starając się nawet nie drgnąć. Widziała ich ciemne sylwetki poruszające się w gęstym dymie. Próbowała zrozumieć, o czym rozmawiają, ale do jej uszu dobiegały tylko fragmenty zdań. Miała nadzieję, że wspomną o Harrym albo chociaż o Voldemorcie, ale nie mówili o niczym, co mogłoby jej pomóc, więc wycofała się szybko, nasłuchując, czy nie skręcają w ich stronę, ale oddalili się.
- I co? - zapytał Ron, kiedy tylko udało jej się do niego wrócić. Wyprostowała się, spojrzała na niego i pokręciła głową.
- Nic. Ani słowa o Harrym - westchnęła, biorąc głęboki, drżący oddech.
Była już tak bardzo zmęczona... Chwilami miała wrażenie, jakby śniła. Jakby to wszystko było tylko koszmarem, z którego niedługo się obudzi. I znowu będzie w Hogwarcie. I będą tam wszyscy. Wszyscy, którzy... odeszli. I będą się szykować do egzaminów, jak zawsze. A jej jedynym zmartwieniem będzie zdobycie jak najwyższego wyniku na owutemach w przyszłym roku...
Zadrżała i złapała się za ramiona, rozmasowując je. Zerknęła na Rona. Patrzył na nią ze zmarszczonymi brwiami i... czymś, co wyglądało jak poirytowanie.
- Nie wiem, po co to zrobiłaś. Czego się spodziewałaś? I tak niczego się od nich nie dowiesz - powiedział z goryczą, spluwając na ziemię.
Dziewczyna spojrzała na niego bez słowa. Ron również wyglądał na potwornie zmęczonego, ale wcale nie miała mu tego za złe. Sama ledwie trzymała się na nogach, a wydawało się, że są równie daleko od odnalezienia Harry'ego, jak w chwili, w której tu przybyli. Wszystko szło... nie tak.
- Znajdziemy go, Ron - powiedziała cicho, łapiąc go za rękę i ściskając mocno.
- Jak? Sama widziałaś te wszystkie trupy! - Rozpaczliwie machnął ręką, wskazując zadymioną okolicę. - Skąd wiesz, że nie przegraliśmy? Może wszyscy już dawno zginęli, a tylko my tu zostaliśmy i biegamy w kółko jak zagubione psy?
- Przestań! - Wyszarpnęła rękę z jego uścisku. - Na pewno tak się nie stało. Lupin by nam powiedział...
- Lupin sam nic nie wie! Moim zdaniem powinniśmy dać sobie spokój z tym bezcelowym bieganiem i poszukać mojej rodziny!
- Twoja rodzina na pewno trzyma się razem i wspiera wzajemnie, a Harry jest tam sam!
Oczy Rona zapłonęły dziko.
- Harry jest moim najlepszym przyjacielem i zawsze wszystko dla niego poświęcałem, ale tym razem nic nie możemy zrobić! Ty nie masz tu rodziny! Nie wiesz, jak to jest się o kogoś bać!
Jej ręka poderwała się, zanim zdążyła opanować zalewającą jej piersi falę płomiennego gniewu. Ron, zaskoczony, cofnął się pod wpływem ciosu, który wymierzyła mu pięścią w obojczyk.
- Boję się o ciebie, ty kretynie! - krzyknęła, podnosząc rękę, aby uderzyć ponownie. - Boję się o Harry'ego! Boję się, że już go nie zobaczymy, że możemy tu oboje zginąć, że któreś z tych ciał, które spotykamy, może należeć do Luny albo do Neville'a, albo do...
- Może trochę ciszej, panno Granger, chyba że chcecie ściągnąć tu wszystkich Śmierciożerców z okolicy.
Hermiona odwróciła się gwałtownie, unosząc różdżkę.
*
Szybciej...
Szybciej.
Szybciej!
W biegu mijała rozmazane sylwetki walczących, przeskakiwała nad ciałami i ciskała zaklęciami, jeżeli tylko dostrzegła sugestię czarnego kaptura.
- Tonks, uważaj! - Okrzyk walczącego ze Śmierciożercą Artura Weasleya ostrzegł ją o zbliżającej się klątwie. Zrobiła unik i biegnąc w pozycji pochylonej, powaliła Śmierciożercę zaklęciem żądlącym. Wyminęła Molly i jej córkę, a kilka metrów dalej dostrzegła w dymie Freda i George'a Weasleyów, rzucających w dwóch Śmierciożerców eksplodującymi oślepiająco kulkami.
Bellatriks się przemieszczała. Tonks słyszała jej przybliżający się i oddalający śmiech.
Przyspieszyła. Ciskała zaklęciami w każdego, kto stanął jej na drodze. Widziała łunę rozbłyskujących czarów. A to oznaczało, że jest jeszcze szansa... że nadal się broni.
W biegu odbiła rykoszetujące zaklęcie i wydawało się, że dym nagle rozstąpił się, ukazując jej drobną postać, klęczącą na ziemi z wyciągniętą różdżką i bujnymi blond włosami, potarganymi teraz i zlepionymi błotem.
- Protego maxima! - krzyknęła, zatrzymując się tuż przed nią i osłaniając ją przed pędzącym w jej stronę strumieniem błękitnego światła. Tarcza, którą wyczarowała, zadrżała i rozbiła się, ale klątwa została zniwelowana.
Miała tylko sekundę.
Odwróciła głowę, spoglądając wprost w rozszerzone z zaskoczenia, błękitne oczy.
- Uciekaj stąd! - wrzasnęła. Merlinie, gdyby tylko miała odrobinę więcej czasu, aby ją pochwycić i nie puścić, dopóki nie aportuje się z nią w miejsce, w którym byłaby bezpieczna.
Odwróciła się z powrotem w tej samej chwili, w której z mgły wyłoniła się Bellatriks. Jej twarz wykrzywiła się chwilowym zaskoczeniem, kiedy zamiast bezbronnej ofiary, którą już niemal miała na haczyku, ujrzała celującego w nią aurora. Ale to zaskoczenie błyskawicznie zmieniło się w rozbawienie.
- Witaj, moja droga siostrzenico - wycedziła, uśmiechając się w taki sposób, jakby jedyne, czego jej brakowało, aby wzbudzać jeszcze większą grozę, były kły. - Nie wiesz, że to nieładnie przerywać komuś pościg za taką małą, zwinną małpeczką?
Tonks oblizała zaschnięte od biegu i dymu wargi.
- A czy ty nie wiesz, droga "cioteczko", że to nieładnie próbować chwytać cudze małpki?
Zaskoczenie. Dokładnie to chciała osiągnąć. I natychmiast je wykorzystała.
- Fractum! - wykrzyknęła, robiąc krok w przód.
Bellatriks z największym trudem zdołała odbić zaklęcie.
- ŚMIESZ MNIE ATAKOWAĆ, TY PARSZYWY ODMIEŃCU?! CRUCIO!
Tonks skoczyła w bok, błyskawicznie łapiąc równowagę i rzucając w Bellatriks zaklęciem porażającym. I nie czekając na jego skutki, natychmiast zaczęła ciskać kolejnymi. Jeden po drugim. Raz za razem, by przeciwnik nie miał szansy nawet pomyśleć o ataku.
Nacierała, przesuwając się do przodu, zupełnie nie dbając o obronę, byle tylko ją zniszczyć, spopielić na miejscu, raz na zawsze, by już nigdy nie mogła podnieść na nią ręki! Jej dłoń niemal drżała z wściekłości, wypełnione ogniem oczy zdawały się żądlić, ale Bellatriks odbijała niemal każde zaklęcie, chociaż ich siła zmuszała ją do nieustannego cofania się.
- Conbustum! - wykrzyknęła w końcu ochryple, rzucając jedno z najsilniejszych zaklęć, jakie znała. Jego żar oślepił niemal ją samą, ale Bellatriks zdołała wyczarować przed sobą tarczę ochronną i chociaż Tonks nacierała, wkładając w nie całą swą moc, nie była w stanie jej stopić, dopóki zza pleców po swojej prawej stronie nie usłyszała głosu Luny:
- Reducto!
Usłyszała pełen wściekłości krzyk Bellatriks, która musiała uskoczyć na bok, aby odbić zaklęcie Luny, pozbywając się swojej ochronnej tarczy i czar Tonks trafił w znajdujący się za nią, wysuszony krzak, który natychmiast stanął w oślepiających płomieniach.
Eksplozja była zbyt silna. Tonks przymknęła powieki i jej zmysł widzenia na ułamek sekundy został rozchwiany, kiedy walczyła z białymi plamami, które pojawiły się przed jej oczami.
Rozejrzała się błyskawicznie, próbując wyłowić z powodzi światła ciemną sylwetkę, ale nigdzie jej nie było. Nigdzie!
Konsumująca wściekłość zmieniła się w grozę, kiedy odwróciła się, poszukując wzrokiem Luny.
Zniknęła.
- No, no, muszę przyznać, że twarda z ciebie suka...
Pomimo żaru emanującego z płonącego krzewu, ciało Tonks pokryło się szronem, kiedy odwróciła powoli głowę i ujrzała dwie sylwetki.
Bellatriks stała za Luną, trzymając ją za włosy i przykładając różdżkę do jej gardła, a jej uśmiech przypominał teraz nadpływającego szybko, wygłodniałego rekina.
*
- Profesor Sinistra - westchnęła Hermiona, opuszczając rękę i niemal czując spływającą po skórze ulgę.
- Nic wam nie jest? - zapytała nauczycielka, podchodząc bliżej.
Hermiona pokręciła głową. Co prawda jej ramię wciąż pulsowało, ale rana nie była na tyle poważna, by o niej wspominać.
- Widzieliście po drodze jakichś rannych? Odtransportowuję ich do Hogwartu.
Hermiona pokręciła głową. Natykali się jedynie na samych zabitych. Albo na takich, którym nie można już w żaden sposób pomóc...
- Zabierała pani kogoś z mojej rodziny? - zapytał pospiesznie Ron.
- Nie. Ale spotkałam twoich rodziców, braci bliźniaków i siostrę. Nic im nie było.
Hermiona zobaczyła głęboką ulgę na twarzy Rona.
- A co z profesorem Dumbledore'em i resztą? - zapytała.
Profesor Sinistra rozejrzała się czujnie po okolicy.
- Chodźmy stąd. Pozostawanie dłużej w jakimkolwiek miejscu jest zbyt niebezpieczne.
Oboje ruszyli za nią, próbując dostrzec coś w gęstym dymie.
- Dyrektor znajduje się w samym środku doliny. Nie może się ani wydostać, ani zmienić pozycji. Używa Szatańskiej Pożogi, aby osłonić się przed hordą wrogów. Auror, który przekazał mi tę informację, powiedział, że nigdy w życiu nie widział czegoś takiego. Podobno ziemia wokół usłana jest spopielonymi trupami Śmierciożerców, których dosięgło zaklęcie dyrektora.
Profesor Sinistra zatrzymała się, aby zbadać leżące na ziemi ciało czarodzieja, ale nawet bez tego Hermiona była pewna, że mężczyzna nie przeżył. Prawie połowa jego skóry była zwęglona. Błyskawicznie odwróciła głowę, aby powstrzymać torsje.
Profesor westchnęła ciężko, podniosła się i ruszyła dalej.
- Kiedy ostatnio widziałam Minerwę, walczyła z rodzeństwem Carrow - kontynuowała nauczycielka, sunąc przez dym z taką szybkością, iż wydawało się, że kłęby rozstępują się przed nią. - Profesor Flitwick niestety poległ, a profesor Sprout jest ciężko ranna. W tej chwili próbujemy się utrzymać i czekamy na posiłki. Hagrid pozostał w Hogwarcie. Zbiera armię centaurów. Niedługo tu przybędą.
Hermiona spojrzała na Rona i zobaczyła, jak na jego twarzy wstrząs z powodu natłoku tych wszystkich informacji walczy z napływającą do serca nadzieją. Czy ona wyglądała tak samo? Prawdopodobnie tak. Kiedy tylko przybędzie Hagrid z centaurami, będą mieli szansę na zwycięstwo. Oby nie było za późno!
- Longbottom! - okrzyk profesor Sinistry w jednej chwili sprowadził ją na ziemię. Nauczycielka podbiegła do leżącego na ziemi Neville'a.
Ręka z różdżką, którą w nich celował, opadła na ziemię, a jego blada twarz wykrzywiła się z bólu. Był ranny. I dopiero, kiedy Hermiona podeszła bliżej, zobaczyła, jak poważnie. Jego lewa noga... jej nie było.
Cofnęła się, zakrywając usta dłonią.
Ron stał obok niej z twarzą bladą jak papier.
- Nie myślałem, że jeszcze was zobaczę - wymamrotał cicho Neville, spoglądając na nich przekrwionymi z bólu oczami. - Chociaż wyglądacie raczej jak duchy niż ludzie. - Spróbował się uśmiechnąć, ale jego usta wykrzywiły się jedynie gorzkim grymasem. - Kiepsko to wygląda, co nie? Ale i tak miałem więcej szczęścia niż Dean - powiedział, wskazując głową za siebie. - Hermiona pobiegła za jego spojrzeniem, podczas gdy profesor Sinistra położyła na ziemi swoją torbę z medykamentami, przeszukując jej zawartość.
Kilka metrów dalej leżało ciało Deana. A przynajmniej musiała uwierzyć Neville'owi na słowo, że to ciało Deana, ponieważ nie zostało z niego nic, poza krwawym... czymś. Zrobiło jej się słabo, ale jej wzrok błyskawicznie padł na siedzącą obok na ziemi, kołyszącą się w przód i w tył, znajomą sylwetkę.
- Seamus! - wykrzyknęła, podbiegając do niego i przykucając obok. Nie wydawał się ranny, ale jego wzrok utkwiony był gdzieś w oddali. Ramiona, którymi obejmował podkurczone nogi, były umazane krwią aż do łokci. - Słyszysz mnie? - zapytała, kładąc dłoń na jego ramieniu i lekko nim potrząsając. - Seamus! Pani profesor, coś jest z nim nie tak - powiedziała, drżącym głosem, spoglądając na profesor Sinistrę, która odkorkowywała właśnie jedną z buteleczek. Nauczycielka rzuciła na nich szybkie spojrzenie i powiedziała ciężkim głosem:
- Teraz mu nie pomożesz. Zabieram ich obu do Hogwartu.
- To Bellatriks - powiedział Neville zachrypniętym głosem. - Ścigała nas, odkąd się rozdzieliliśmy. Nie mieliśmy szans... - przerwał na chwilę, biorąc płytki oddech i krzywiąc się z bólu. - Ale Luna odciągnęła ją stąd.
Hermiona poderwała się i spojrzała na nadal stojącego w tym samym miejscu Rona.
- W którą stronę pobiegły?
Neville z trudem podniósł drżącą dłoń i wskazał kierunek, ale w tym samym momencie profesor Sinistra podwinęła poszarpaną nogawkę jego spodni i polała zakrwawiony kikut nieznanym eliksirem.
Neville zawył z bólu, opadając na błotnistą ziemię, ale niemal natychmiast nauczycielka rzuciła na niego Silencio, rozglądając się czujnie na boki.
- Stracił przytomność. Ale to dobrze - powiedziała, podnosząc się i zarzucając torbę na ramię. - Mniejsze ryzyko na rozszczepienie przy aportacji. - Spojrzała na Hermionę i po raz pierwszy jej napięta twarz złagodziła się. - Chodźcie ze mną. Widzieliście już zbyt dużo krwi. To nie wasza wojna. Opatrzę was i poczekacie bezpiecznie w Hogwarcie.
Hermiona zagryzła wargę.
- Jeśli nie nasza to czyja? - zapytała cicho, patrząc prosto w oczy nauczycielki. - Są tu wszyscy nasi przyjaciele. Nie możemy tak po prostu ich tu zostawić i pozwolić im walczyć samotnie. Proszę się nie martwić, będziemy na siebie uważać. Chodź, Ron. - Podeszła do Rona, biorąc go za rękę i ciągnąc w kierunku, który wskazał im Neville.
Ron przełknął ślinę. Widziała, jak obraca się jeszcze, spoglądając na pochylającą się nad Neville'em profesor Sinistrę, ale bardzo szybko zrównał się z nią, wbijając spojrzenie w snujące się powoli kłęby dymu i unosząc różdżkę.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zamierzasz walczyć z Bellatriks? - wyszeptał. Znała go już doskonale. Wiedziała, że to zadane zdawkowym tonem pytanie, ukrywa w sobie cały wachlarz emocji - od zdenerwowania po paraliżujący strach.
- Dlaczego nie? W końcu zrobilibyśmy coś pożytecznego - odparła cicho, rozglądając się po ziemi, w poszukiwaniu tego, czego ujrzenia bała się najbardziej.
Nie sądziła, że aż tak oddalili się od linii walk. Ale z drugiej strony to walczących po prostu mogło być już znacznie mniej, sądząc po ilości ciał, na które się natykali. Wciąż słyszała odległe krzyki i wrzaski, a niebo raz po raz rozświetlały potężne zaklęcia.
Ron penetrował wzrokiem okolicę, a ona przeczesywała poznaczoną śladami stóp, błotnistą ziemię.
Nagle jej ciało przeszył lodowaty prąd, kiedy kilka metrów na lewo dostrzegła leżące w błocie jasnoblond włosy. Powinna tam podejść. Powinna podejść, ale ciało nie chciało jej słuchać. Stała tylko bez ruchu, wpatrując się w rozwiewający się powoli dym, który odsłonił dwie przyciśnięte do siebie sylwetki. Ciało na górze wydawało się osłaniać drobną, jasnowłosą postać pod nim i Hermiona przestała oddychać, kiedy ujrzała spopielone, nagie plecy.
Nie było wątpliwości. Przybyli za późno.
*
- Opuść różdżkę, albo temu maleńkiemu aniołkowi stanie się bardzo brzydka krzywda...
Tonks zacisnęła zęby, czując pełzający we wnętrzu lód, który zakleszczył jej serce w odbierającym oddech uścisku. Dłoń, w której trzymała różdżkę, drżała. Miała wrażenie, jakby jej umysł walczył z ciałem w morderczej bitwie.
Luna stała bez ruchu, z głową odchyloną do tyłu i obnażonymi z bólu zębami. Tonks widziała jej błękitne oczy, wpatrujące się w nią czystym, pozbawionym strachu spojrzeniem.
- Wiesz... to, co zrobiłaś, nie było zbyt mądre. - Delikatny głos Luny rozbrzmiał w powietrzu, sprawiając, że Bellatriks spojrzała na nią z zaskoczeniem, jakby dziwiło ją to, że robaki potrafią mówić. - Jeszcze ktoś pomyśli, że jesteś tchórzem, skoro się mną zasłaniasz.
Tonks widziała, jak twarz Bellatriks wykrzywia się wściekłością. Szarpnęła mocniej, sycząc prosto w ucho Luny:
- Może zacznę od twojego niewyparzonego języczka, co? Jestem pewna, że moja siostrzenica wiedziałaby, jak go wykorzystać... - Jej donośny śmiech niemal ranił uszy.
Tonks zagryzła wargę, jeszcze mocniej ściskając trzymaną w dłoni różdżkę. Jej serce wydawało się bić niemal w gardle. Szarpało się niczym uwięziony w klatce ptak, sprawiając, że coraz trudniej było jej oddychać.
W każdej innej sytuacji wiedziałaby, jak zareagować. Jak wiele razy ćwiczyła podobne akcje. W jak wielu podobnych wydarzeniach brała udział. Ale teraz... teraz patrzyła tylko na różdżkę przyciskającą się do gardła Luny i jej zmysły szalały, i nie mogła... nie mogła...
Widziała, jak dłoń Luny niepostrzeżenie wędruje w górę, łapiąc wiszący na jej szyi wisiorek i zamykając się wokół amuletu.
Tonks poczuła ukłucie w piersi. Luna tak bardzo lubiła te dziwne, nieprzydatne wisiorki. Wierzyła w nie. Wierzyła, że dzięki nim nic się jej nie stanie, że ją uratują...
- Liczę do trzech - powiedziała ostro Bellatriks, ponownie szarpiąc za włosy Luny i jeszcze mocniej wciskając koniec różdżki w jej odsłoniętą szyję. - I wypruję jej flaki...
Drżąca dłoń Tonks zaczęła opadać.
I kiedy usta Bellatriks rozciągnęły się w upiornym uśmiechu, powietrze przeszył przerażający wrzask. Tonks zdążyła jedynie zobaczyć światło wydobywające się z naszyjnika Luny, zanim cały świat utonął w kakofonii niemal rozrywającego bębenki wycia.
Bellatriks odruchowo złapała się za uszy i Tonks zobaczyła, jak Luna rzuca się na ziemię. I to jej wystarczyło.
Jej różdżka sama uniosła się w górę, ale zanim zdążyła wypowiedzieć zaklęcie, ujrzała skierowaną w siebie różdżkę i usta Bellatriks, poruszające się i wypowiadające słowa klątwy. I chociaż lata szkoleń nauczyły ją, że obrona jest najważniejsza, tym razem... nie miała na nią czasu.
- Avada Kedavra! - wrzasnęła bez zastanowienia.
Ujrzała dwa promienie. Zielony trafił Bellatriks prosto w pierś, odrzucając jej ciało do tyłu, niby szmacianą lalkę, a jasnobłękitny...
Tonks poczuła silne uderzenie, cały świat przewrócił się do góry nogami i nagle otoczyła ją... cisza.
*
- Ron... - Hermiona próbowała powiedzieć to głośniej, ale szept był ledwie słyszalny, tak jakby wokół jej gardła zacisnęła się pętla, nie pozwalając jej wymówić słowa.
Mogła tego nie robić. Mogła tu nie podchodzić. Mogła tego nie widzieć. Powinna odejść jak najszybciej, kiedy tylko ujrzała te dwa ciała, ale musiała się upewnić... musiała.
- Ron, zostań, tam gdzie stoisz. Nie podchodź tutaj. - Nie poznawała własnego głosu.
- Co się stało, Hermiono?
Usłyszała jego zbliżające się kroki.
Odwróciła się i wbiła w niego drżące spojrzenie.
- Ron, ja... tak bardzo mi przykro.
Jego oczy rozszerzyły się. Rzucił się do przodu, odsuwając ją na bok, i kiedy spojrzał w dół...
To nie była Luna. Odkryła to od razu, kiedy podeszła bliżej.
- Nie... - Ten cichy, złamany szept był gorszy niż wrzask. Wydawał się dobiegać nie z gardła, a z samej duszy. - Nie. Nie Bill...
Kiedy zobaczyła, jak Ron opada na kolana, jej serce opadło wraz z nim.
- Zasłonił Fleur własnym ciałem - wyszeptała cicho, przyklękając obok i kładąc dłoń na jego drżącym ramieniu.
Tak żałowała, że nie może go objąć, ale musiała zachować czujność. W tej sytuacji tylko ona była w stanie zapewnić im bezpieczeństwo, ponieważ on wydawał się w ogóle nie pamiętać o otaczającym świecie, wpatrując się z niedowierzaniem w ciało swojego brata i bezgłośnie poruszając drżącymi wargami.
Merlinie, jak wiele by dała, by to powstrzymać, by zakończyć to szaleństwo, by już nikt z ich bliskich nie cierpiał... ale tylko odnalezienie Harry'ego mogło przybliżyć ich do zwycięstwa, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że wiązało się ono również ze spotkaniem z Voldemortem. A na to nikt z nich nie był odpowiednio przygotowany.
Nagły ruch po lewej zwrócił jej uwagę. Błyskawicznie odwróciła głowę i na chwilę straciła dech w płucach, kiedy ujrzała ciemną sylwetkę i wycelowaną w Rona różdżkę.
- Expelliarmus! - wrzasnęła, odpychając Rona na bok. Zaklęcie świsnęło tuż pod jej ramieniem, uderzając w ziemię i rozbryzgując na boki wilgotne błoto.
Różdżka Śmierciożercy wylądowała kilka metrów od nich i kiedy zerwała się, aby po nią pobiec, zobaczyła, jak mężczyzna rzuca się na zaskoczonego Rona, przygniatając go do ziemi i zaciskając ręce na jego szyi. Wycelowała w niego, krzycząc:
- Reduc...
Na lewo od siebie dostrzegła jasnożółty promień klątwy i musiała błyskawicznie się schylić, aby jej uniknąć.
Było ich dwóch.
Podniosła się i desperacko rozejrzała, próbując zlokalizować drugiego Śmierciożercę. Zobaczyła, jak Ron szamoce się, próbując zrzucić z siebie przeciwnika, ale ten wymierzył mu cios prosto w twarz. Nie zdołała już jednak dostrzec nic więcej poza oślepiającym blaskiem rzuconej w nią klątwy.
- Protego!
Tarcza zadrżała, ale zdołała powstrzymać atak. Hermiona cofnęła się kilka kroków, niemal upadając w błoto.
Kolejna klątwa rozbiła jej tarczę w drobny mak.
- Protego!
Druga była znacznie słabsza, ale wytrzymała kolejne uderzenie.
Rozbieganym wzrokiem dostrzegła Rona. Jego twarz zalana była krwią, ale nadal walczył, wymierzając pięściami ciosy w pierś i brzuch siedzącego na nim Śmierciożercy.
- Drętwota! - wrzasnęła, celując w źródło nieustających ataków, ale Śmierciożerca bez większego trudu odbił jej zaklęcie i w momencie, w którym wymierzyła w tego, który walczył z Ronem, kolejna klątwa niemal trafiła ją w twarz. Poczuła swąd palących się włosów.
Miała tylko jedno, jedyne wyjście. Odciągnąć go stąd.
Rzuciła się przed siebie, celując przez ramię w nacierającego na nią mężczyznę.
- Impedimento!
Usłyszała za sobą huk i śmiech ścigającego ją Śmierciożercy.
- Pudło, ślicznotko!
Ale tuż po tym do jej uszu dotarł kolejny huk, dochodzący zza pleców i dwa znajome głosy, krzyczące:
- Zostaw naszego brata, ty Ścierwojadzie!
Ulga była tak osłabiająca, że Hermiona niemal potknęła się i przewróciła w błoto, ale kolejna klątwa, która świsnęła jej tuż obok ramienia, skutecznie poderwała ją do dalszego biegu.
- Reducto! Drętwota! Petrificus Totalus!
Rzucała zaklęcia na oślep, byleby go tylko spowolnić, byle dać sobie trochę oddechu. Niemal wpadła na niską, krępą czarownicę, ale zanim zdążyła ją ostrzec, klątwa ścigającego ją Śmierciożery trafiła w kobietę, odrzucając ją na kilka metrów, jednak Hermiona nie mogła się zatrzymać. Biegła dalej, skręcając gwałtownie, aby go zmylić. Przeskoczyła nad leżącymi na ziemi zwłokami przypominającymi drobne ciałko któregoś z pracujących w Hogwarcie skrzatów i zbyt późno dostrzegła rozbłyski zaklęć przed sobą.
Wbiegła wprost pomiędzy kilkoro walczących ze sobą aurorów i Śmierciożerców.
- Co ty wyprawiasz, dziewczyno? - usłyszała krzyk jednego z nich, kiedy zanurkowała ku ziemi, przebiegła pomiędzy nimi niemal na czworakach i puściła się dalej biegiem. Odwróciła się dopiero po kilkudziesięciu metrach, ale ścigającego nigdzie nie było widać. Najwyraźniej on nie miał tyle szczęścia co ona. Wolała jednak nie zawracać, aby to sprawdzić.
Zatrzymała się i przez chwilę dyszała ciężko, opierając się rękami o kolana. Kiedy odzyskała oddech, wyprostowała się i rozejrzała uważnie. Słyszała dobiegające z oddali okrzyki i eksplozje. I nagle, gdzieś niedaleko, w powietrze wzbiło się bolesne wycie, które sprawiło, że jej ciało przeszył lodowaty dreszcz.
Rozpoznawała ten głos...
Ścisnęła mocniej różdżkę i ruszyła w tamtą stronę.
*
Powinna być gdzieś tutaj. Jej śmiech dobiegał dokładnie z tego miejsca. Śmiech przerwany przez ten dziwny, przeszywający wrzask. Wrzask, który nie przypominał ani krzyku torturowanej ofiary, ani niczego, co Severus znał, chociaż miał niejasne przeczucie, że gdzieś go już kiedyś słyszał.
Powoli wsunął się w kolejny kłąb dymu, uważnie rozglądając się wokół. Minął spalony doszczętnie krzak.
Musiał być ostrożny. Na pewno nie tylko on usłyszał ten odgłos. Echo poniosło go tak daleko, iż był niemal pewien, że w tej samej chwili zmierzają tu wszyscy znajdujący się w okolicy Śmierciożercy. Niczym stado wilków, które przyciąga tu obietnica obfitego posiłku.
Tam!
Kilka metrów dalej dostrzegł leżące na ziemi, odziane w czerń ciało. Severus podszedł bliżej, rozglądając się na boki i dopiero, kiedy był już niemal nad zwłokami, spojrzał na zamarłą w wyrazie bezbrzeżnego zdumienia twarz... Bellatriks.
Błoto, w którym stał, zrobiło się nagle znacznie bardziej grząskie niż wcześniej. Jakby próbowało go pochłonąć. Dłoń, w której trzymał różdżkę, opadła, a oczy przysłonił mroczny cień, gasząc połyskujący na ich dnie, słaby blask.
Jego jedyny klucz do Pottera... Jedyny...
Nogi mimowolnie poprowadziły go w dół. Przyklęknął, wyciągając rękę i dotykając chłodnej dłoni martwej kobiety.
Czyżby... czyżby Czarny Pan popełnił błąd, powierzając miejsce swojego pobytu osobie, która mogła przecież zostać pokonana?
Niemożliwe.
Może nie chodziło o to, co Bellatriks wiedziała, a o to, co mogła mieć przy sobie...
Jego dłoń powędrowała wzdłuż jej boku, poszukując ukrytej kieszeni.
Wskazówkę. Jakąkolwiek wskaz...
Jego zmysły krzyknęły ostrzegawczo. Zerwał się gwałtownie, ale nie zdążył już unieść różdżki. Klątwa trafiła w niego z tak ogromną siłą, iż płuca skurczyły się na chwilę, odcinając dopływ powietrza, a on upadł na ziemię, mając wrażenie, jakby całe jego ciało zamieniło się w reaktor bólu.
Chwila nieuwagi. Wystarczyła tylko jedna chwila...
Jego wnętrzności płonęły, rzucane drgawkami ciało szamotało się, jakby samoistnie próbowało uwolnić się od tortur, głowa raz po raz uderzała w ziemię i cały świat zdawał się być tylko niekończącym się wrzaskiem, wydobywającym się z jego gardła.
Ktoś się nad nim zatrzymał. Widział skraj czarnej szaty i zniekształcony, drwiący głos, szydzący z niego.
Ujrzał uniesioną różdżkę, szykującą się do zadania kolejnego ciosu. Chciał unieść swoją, ale ciało nie słuchało go, szarpane gwałtownymi spazmami i uczuciem, jakby ktoś żywcem wyrywał z niego wnętrzności.
Spojrzał wyżej, na twarz stojącego nad nim Śmierciożercy, pragnąc dowiedzieć się, kogo ma prześladować z zaświatów i w chwili, w której go rozpoznał... drwina zniknęła z twarzy Macnaira, zastąpiona zdumieniem, a jego ciało runęło tuż obok, twarzą w błoto.
W drgający spazmatycznie, czerwony od eksplodującego bólu świat wdarła się czyjaś twarz. Znajoma twarz.
- Profesorze Snape, słyszy mnie pan?
Granger. Na Merlina. Ze wszystkich osób, Granger. Miał szansę z tego wyjść...!
Eliksiry. Miał je w ukrytej kieszeni. Ale jego zmysły niemal przestały już funkcjonować, zmaltretowane torturami. Nie mógł wydobyć z siebie głosu, nie mógł nawet unieść dłoni.
Całą siłą woli zmusił drgające mięśnie prawej ręki do pracy, odrywając ją od ziemi i przyciągając bliżej. Jego dłoń trzęsła się niekontrolowanie, ale zdołał ją podnieść i przycisnąć do piersi.
Zadziałało. Dziewczyna błyskawicznie zrozumiała, co chciał jej pokazać i po krótkim przeszukaniu, odkryła ukrytą kieszeń, wyjmując z niej wszystkie eliksiry.
Jego ciało zamieniało się powoli w szarpany wyładowaniami bólu, bezwładny konar, a zęby trzeszczały, kiedy usiłował je zaciskać, aby powstrzymać krzyk. Widział, jak Granger odkorkowuje po kolei i wącha wszystkie eliksiry, sprawdzając ich kolor i konsystencję.
Jego powieki opadły, nie potrafiąc już dłużej walczyć z zakleszczającym go coraz bardziej bólem. Niemal już nie czuł kończyn, a wnętrzności...
Nagle do jego wpółotwartych ust wlał się eliksir. Severus czuł, jak spływa mu do gardła, odcinając ból z taką szybkością, jakby ktoś zamykał mu drogę. Jego pulsujące mięśnie rozluźniały się, a do kończyn powracało czucie. Płuca zaczęły funkcjonować, a wrażenie, że płonie od środka, zostało zastąpione przyjemnym chłodem, rozlewającym się po całym ciele łagodną ulgą.
Przez chwilę oddychał głęboko, zbierając porozrzucane zmysły i przywracając swojemu umysłowi ścisłą kontrolę nad ciałem.
Uniósł powieki i zobaczył wciąż pochyloną nad sobą Granger. Jej napięta twarz wyraźnie się rozluźniła, kiedy zobaczyła, że żyje.
- Wszędzie pana szukałam - powiedziała drżącym głosem, odsuwając się.
Severus podniósł się do pozycji siedzącej, chociaż jego ruchy wciąż były mocno ograniczone. Próbował powstrzymać zawroty głowy, ale nie było to proste. Zamrugał kilkakrotnie, a następnie skupił swoje spojrzenie na Granger. Dziewczyna klęczała obok, wpatrując się w niego z przestrachem, ulgą i determinacją zarazem. Nietypowa mieszanka.
- Ma pan jakieś informacje o Harrym? - zapytała szybko, kiedy tylko poczuła na sobie jego taksujące spojrzenie - Nigdzie go nie ma. Voldemorta także. Musiał go gdzieś zabrać.
Severus nie odpowiedział. Zerknął na leżące obok ciało Macnaira. Śmierciożerca miał zamknięte oczy, ale Severus wyraźnie widział, że wciąż oddycha. Dziewczyna musiała go tylko ogłuszyć.
Pomimo bolesnego pulsowania mięśni, podniósł się na kolana, złapał rękami jego głowę i jednym szybkim szarpnięciem przekręcił ją o sto osiemdziesiąt stopni, łamiąc mu kark.
Granger pisnęła, cofnęła się i upadła w błoto.
Severus rzucił jej ostre spojrzenie, zawierając w nim całą swą dezaprobatę dla jej braku ostrożności i użycia tak marnego i słabego zaklęcia.
- Oddaj mi eliksiry - warknął, próbując przywrócić zachrypniętemu głosowi normalne brzmienie.
Dziewczyna schyliła się, pozbierała fiolki i drżącymi rękami podała mu je bez słowa. Zanim Severus schował je z powrotem, rzucił okiem na Eliksir Dolorelevum, który mu zaaplikowała. Została połowa, więc wyglądało na to, że Granger nie dość, że go rozpoznała, to jeszcze jakimś cudem obliczyła odpowiednią dawkę, aby zniwelować klątwę i nie zmienić go przy tym w roślinę.
Do jego umysłu napłynęła absurdalna myśl, że gdyby byli w Hogwarcie, to za wykazanie się tak obszerną wiedzą mógłby nawet złamać swe zasady i przyznać jej kilka punktów, ale wtedy jego spojrzenie padło na jej drżące dłonie i szeroko otwarte oczy, którymi wpatrywała się w niego z mieszaniną przerażenia i upartej odwagi. Nie byli w Hogwarcie. Wokół trwała wojna, a ona właśnie była świadkiem tego, jak jej nauczyciel zabił gołymi rękami człowieka... Tutaj wszelkie wartości ulegały przedefiniowaniu.
- Opanuj się, dziewczyno - powiedział ostro, szczelnie zasuwając kieszonkę, w której ukrył eliksiry. - Jeśli nie dasz mi powodu, twój kark pozostanie nietknięty.
Granger przełknęła ślinę i zamrugała.
- Nie o to chodzi. Po prostu... wiem, że pan to robi dla niego.
Severus przeszył ją morderczym spojrzeniem. Wydawało się, że skuliła się w sobie, ale wciąż patrzyła mu prosto w oczy.
Podejrzewał, że się domyśli. Któż inny, jak nie ona? Ale teraz nie miało to znaczenia. Najmniejszego.
Nie zareagował. Odwrócił głowę i spojrzał na martwe ciało Bellatriks, słysząc jednocześnie, jak dziewczyna z ulgą wypuszcza wstrzymywane powietrze.
- Podejrzewam, że Bellatriks mogła być jedyną osobą, która miała jakiekolwiek informacje o miejscu ich pobytu, ale ktoś dopadł ją przede mną - powiedział, pochylając się i sięgając po swoją leżącą w błocie różdżkę. - Ale to niczego nie zmienia. Znajdę go.
Wyczuł na sobie jej spojrzenie. Odwrócił głowę i zobaczył, jak marszczy brwi w zamyśleniu. Jej oczy poruszały się, jakby błyskawicznie przekopywała swój umysł w poszukiwaniu użytecznych informacji.
- Nie wiem, czy to pomoże, ale podsłuchałam rozmowę kilkorga Śmierciożerców. Mówili o Malfoyu.
Oczy Snape'a zmieniły się niczym gwałtownie nadciągająca burza, rozświetlane śmiercionośnymi błyskawicami, wypełniając się zupełnie nową, o wiele potężniejszą siłą.
Malfoy! Oczywiście!
Jego dłoń wystrzeliła do przodu, z całej siły łapiąc ją za ramię i ściskając tak mocno, że niemal krzyknęła.
- Powiedz mi wszystko, co wiesz! - wycedził, szarpnięciem przyciągając ją bliżej.
- Nic więcej nie wiem - odparła pospiesznie. - Słyszałam tylko, jak wspominali, że Malfoy nie bierze udziału w bitwie i gdzieś czeka. Na początku wydało mi się to nieistotne, ale...
Puścił ją, odpychając ją od siebie.
Oczywiście, że to był Malfoy. Bellatriks nic nie wiedziała. Była zbyt niezrównoważona, aby Czarny Pan mógł powierzyć jej takie zadanie. A od kiedy Severus popadł w niełaskę, z pewnością to właśnie Malfoy stał się prawą ręką Czarnego Pana.
Granger roztarła ramię, przyglądając mu się ze zmarszczonymi brwiami, jakby ujrzała na jego twarzy coś, co wprawiło ją w głęboką konsternację.
- Myśli pan, że on jeszcze żyje? Harry? - zapytała cicho, patrząc mu prosto w oczy. - Że mamy szansę na zwycięstwo?
Severus zrobił krok jej w stronę, podkopując przypadkowo jedną z fiolek, którą Granger musiała przegapić. Jej oczy rozszerzyły się, kiedy zobaczyła wyraz jego twarzy.
- Nie wiem, czy wy macie jakiekolwiek szanse, ale ja zmiotę z powierzchni ziemi każdego, kto stanie mi na drodze. I jeżeli w tej wojnie ma być jakikolwiek zwycięzca... to zapewniam cię, że nie zostanie nim ani Dumbledore, ani Czarny Pan.
Dziewczyna przez chwilę po prostu wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami i Severus widział wyraźnie, jak wypełniają się one po kolei niedowierzaniem, przerażeniem i bólem...
- Czyli już go nie zobaczę... - wyszeptała cicho, przełykając ślinę.
Severus nie miał zamiaru tracić już ani chwili dłużej. Odsunął się i przyklęknął, wyławiając z błota porzuconą fiolkę i wycierając ją o skraj peleryny. Ale dziewczyna najwyraźniej nie miała zamiaru dać za wygraną. Kiedy Severus chował fiolkę do kieszeni, usłyszał jej zduszony szept:
- Kiedy już go pan znajdzie...niech pan mu powie, że myliłam się co do pana. I że... już rozumiem.
Severus rzucił jej przeszywające spojrzenie, wykrzywiając wargi w szyderczym grymasie, aby dać jej do zrozumienia, że tego typu, bezużyteczny bełkot kompletnie go nie interesuje.
I w tej samej chwili powietrze zadrżało, wypełniając świat zielenią i dobiegającym z niewiadomego kierunku, mściwym głosem:
- Avada Kedavra!
Niespodziewanie rzucona klątwa trafiła prosto w plecy stojącej nad nim Granger...
...i Severus patrzył ogłuszony, jak jej oczy uciekają w głąb czaszki, napełniając się lodowatą pustką, a twarz zastyga, pozbawiona ulatującej z niej duszy.
Bezwładne ciało opadło prosto na niego, osłaniając go przed kolejną klątwą, ale zanim zdążyła nadlecieć, Severus błyskawicznie odnalazł cel i posłał prosto w stojącego wśród kłębów dymu Śmierciożercę najbrutalniejszą klątwę, jaką znał:
- Lacrima!
Powietrze przeszyło rozsadzające bębenki wycie, kiedy ciało mężczyzny upadło w błoto, wijąc się w nim niczym larwa, z której powoli, cal po calu, z niemal chirurgiczną precyzją, usuwana jest skóra...
Rozejrzał się wokół, ale nie dostrzegł już nikogo, kto mógłby mu zagrozić, więc ostrożnie odsunął na bok martwe ciało i podniósł się.
Spojrzał na długie, jasnobrązowe włosy, rozrzucone na ziemi i wpatrzone w pustkę, piwne oczy. Jej zastygłe rysy bardziej przypominały teraz twarz woskowej lalki niż pochłoniętej nauką, skupionej uczennicy, którą zawsze uważał za niezwykle przemądrzałą, a która ostatecznie okazała się... wyjątkowo... błyskotliwa.
Mogła osiągnąć wiele. Ze swym pędem do wiedzy i nieograniczonym umysłem mogła zdobyć niemal wszystko. I ten pusty, nieruchomy wyraz twarzy... nie pasował do niej.
Ale taka była cena. I Severus od początku wiedział, że może być naprawdę wysoka.
Przyklęknął i położył dłoń na jej oczach, zamykając wciąż jeszcze ciepłe powieki.
Wrzask powalonego Śmierciożercy przekształcił się już w zaledwie przedśmiertne rzężenie, kiedy Severus wyprostował się, zamierzając jak najszybciej oddalić się z tego miejsca, ale tupot stóp we mgle zmusił go do uniesienia różdżki i zachowania najwyższej czujności.
Najpierw z dymu wysunęła się dłoń ściskająca różdżkę, ale bardzo szybko okazało się, że należy ona do... Weasleyówny.
Jej oczy rozszerzyły się z zaskoczenia, kiedy dostrzegła nauczyciela, ale bardzo szybko napłynęła do nich ulga.
- Ron! Chłopaki, chodźcie! Znalazłam profesora Snape'a! Może on widział Herm... - Jej spojrzenie ześliznęło się w dół, a z twarzy odpłynęła cała krew.
Severus zdążył jedynie opuścić swoją różdżkę i odsunąć się na bok, kiedy kilka par stóp zmieniło się w nadbiegających szybko Rona, Freda i George'a Weasleyów oraz Grega Lipswica, którzy widząc przed sobą nauczyciela, zatrzymali się nagle, a ich wzrok bardzo szybko przeniósł się na leżące u jego stóp trzy ciała i...
...wydawało się, że powietrze wypełniło się wibrującą ciszą, jakby świat potrzebował chwili na nabranie tchu i uświadomienie sobie wszystkiego, co się wydarzyło... i tę ciszę przerwał nagle dźwięk upadającej na ziemię różdżki Rona i głuchy, wypełniony niedowierzaniem szept:
- Hermiono...?
Rzucił się do przodu z takim wyrazem twarzy, jakby właśnie spadał w otchłań i nic nie mogło powstrzymać upadku. Złapał wiotkie ciało, podrywając je z ziemi i potrząsając nim.
- Hermiono! Nie wygłupiaj się... wstań, proszę cię... Hermiono, słyszysz mnie?
Jego drżące palce gładziły bladą twarz, wpółotwarte usta, długie, splątane włosy. Zachowywał się tak, jakby naprawdę wierzył w to, że ona tylko śpi. I że za chwilę się obudzi... wystarczy ją do tego przekonać...
- Nie rób mi tego. Obiecuję, że będę się przykładał do nauki... zdam wszystkie owutemy na wybitny... tylko otwórz oczy... proszę...
Przycisnął ją do siebie z taką siłą, jakby miał nadzieję, że kiedy ją rozgrzeje, zamknięte powieki otworzą się.
Severus nie widział jego twarzy, ale w głosie słyszał łzy. Spływające przez gardło słonym strumieniem rozpaczy.
- Hermiono... proszę... nie możesz... nie możesz... - szeptał niewyraźnie, kołysząc ją w ramionach. - To nie tak... mieliśmy go odnaleźć... razem... nie możesz... bez ciebie... - Jego głos złamał się, niczym pęknięta gałąź. Coś, czego nie można już złożyć z powrotem i co czeka tylko jeden los... uschnięcie. Zgiął się w pół, opadając z nią tak nisko ku ziemi, jakby chciał się w nią zapaść. Jakby pragnął, by pochłonął go chłód i ciemność. Jego ramiona drżały tak bardzo, jakby ktoś zabrał im podparcie, skazując na samotne dźwiganie tego, co pozostało, a z ust wydobywał się przeszywający, spazmatyczny szloch, rozdzierający powietrze na pojedyncze cząsteczki bólu, które opadały na ziemię w postaci magicznego szronu.
Ginny oderwała się od swoich braci i, łkając głośno, podeszła do siedzącego na ziemi i trzymającego w ramionach bezwładne ciało Hermiony Rona. Osunęła się na kolana obok niego, kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Ron, ona...
- Nie dotykaj mnie! - wycharczał, odpychając ją łokciem z taką siłą, że upadła na zamarzającą powoli ziemię, wprost pod nogi Severusa. Podniosła się, ocierając dłonią płynące po twarzy łzy.
Severus rozejrzał się badawczo wokół.
Znajdowali się na otwartym terenie, a całe to przestawienie trwało już zdecydowanie zbyt długo. W każdej chwili któryś z nich mógł dołączyć do swojej przyjaciółki. Zwabione hałasem wilki z pewnością znajdowały się coraz bliżej... A on nie miał zamiaru płacić za ich błędy.
- Powinniście się stąd jak najszybciej ulotnić - powiedział rozkazująco. - Zabierzcie jej ciało i...
- Zabiłeś ją... - Głos, który wydobył się z ust Rona, przypominał zwierzęcy charkot. Severus spojrzał na siedzącego na ziemi chłopaka, wpatrującego się w niego zaczerwienionymi, przekrwionymi oczami, w których płonęło w tej chwili tylko jedno, jedyne uczucie... konsumującą go od środka, zatruwająca umysł nienawiść. - To ty ją zabiłeś, skurwielu! Jesteś po ich stronie!
Dłoń Severusa mocniej zacisnęła się na różdżce, kiedy obserwował, jak chłopak odkłada ciało i podnosi się na drżących nogach. Z jego oczu wyzierało coś, czego nie można nazwać niczym innym, jak... szaleństwem.
*
Otaczała go cisza. I ciemność. I... zimno. Przeszywający, lodowaty chłód, który wydawał się wbijać swoje pazury coraz głębiej i głębiej, rozrywając jego ciało na kawałki i wpuszczając do środka pełzający, wijący się... strach.
Coś twardego przyciskało mu się do boku. Spróbował unieść powieki, ale wydawały się zamarznięte, jakby na jego rzęsach osiadł szron. Dopiero po kilku próbach udało mu się je rozkleić.
Otworzył oczy.
Pierwszym, co zobaczył, była... biała mgła. Poprzecinana nierównymi pęknięciami.
Zamrugał kilka razy, ale nie chciała zniknąć i dopiero wtedy zrozumiał... jego okulary były zaszronione, a jedno szkło całkowicie popękane.
Podniósł wzrok wyżej. W powietrzu... coś się unosiło. Ciemne sylwetki. Krążące nad nim niczym kruki. I w miarę, jak szron znikał pod wpływem ciepłego oddechu, widział ich coraz więcej... i więcej... i więcej...
I jego otulone lodowym kokonem serce przestało na moment bić, kiedy nagle uświadomił sobie, kim są...
To byli Dementorzy.
I wtedy, w jednym, wdzierającym się gwałtownie do płuc oddechu... Harry przypomniał sobie wszystko.
CDN
I tried to walk together
But the night was growing dark
Thought you were beside me
But I reached and you were gone
Sometimes I hear you calling
From some lost and distant shore
I hear you crying softly for the way it was before
You took it with you when you left
These scars are just a trace
Now it wanders lost and wounded
This heart that I misplaced
Where are you now?
Are you lost?
Will I find you again?
Are you alone?
Are you afraid?
Are you searching for me?
Why did you go? I had to stay
Now I'm reaching for you
Will you wait? Will you wait?
Will I see you again?*
* "Hymn for the missing" by RED
|
| | | | |
| Komentarze | | |
dnia marca 02 2013 16:10:35
Ha! Jestem pierwsza! Chyba |
dnia marca 02 2013 16:20:46
O mój boże...Mam łzy w oczach. Ze wszystkich ludzi...Hermiona? Ciekawi mnie co jest z Tonks. Tak długo czekałam na nowy rozdział i tak szybko się skończył. Czytałam z otwartą nieelegancko buzią. Macie talent. Ewidentnie. Zazdroszczę. Z szoku nie jestem w stanie napisać więcej. Może później jak ochłonę.
Życzę weny |
dnia marca 02 2013 16:36:40
nic juz z tego nie wiem tyle sie dziejee... kocham Was :* |
dnia marca 02 2013 16:55:17
Nieee, tylko nie Hermiona! Cholera, nie pamiętam kiedy ostatni raz tak ryczałam podczas czytania. Lepiej zabijcie teraz wszystkich, bo nie wyobrażam sobie kontynuacji bez Hermiony...
Zasrany sk*rwiel z tego Snape'a, ale i tak ciężko go nie lubić.
A co stało się z Luną i Tonks?
Ten rozdział generuje więcej pytań niż odpowiedzi. Błagam, nie trzymajcie nas w tej bezkresnej niepewności dłużej niż tydzień..
Jesteście genialne, Dziewczyny! |
dnia marca 02 2013 17:13:58
O. Mój. Borze. Szumiący...
Bill i Hermiona? Naprawdę? To takie niesprawiedliwe. I tyle emocji było w tym rozdziale. Więcej niż w poprzednim, bardziej wyrazistych. Wcześniej skupiłyście się na krwawej jatce, na pokazaniu bezsensu i brutalności wojny. I tamten rozdział był dobry. Ale nie ukrywajmy - jesteście mistrzowskie w rozdziałach, które bazują na emocjach. Fantastycznie je opisujecie i realnie wpływacie na czytelnika. Szacun!
I wybaczcie, że tak krótko ale muszę ochłonąć i w końcu przestać zadawać sobie wszystkie pytania. Co z Luną, Severusem i Harrym? Co zrobi Ron? To szaleństwo w oczach... Brrrry... Kolejny rozdział zapowiada sie jeszcze lepiej.
Twórzcie dziewczyny! I znajdujcie czas i siły - fizyczne i psychiczne - na dalsze rozdziały! Powodzenia! |
dnia marca 02 2013 17:19:53
na start muszę powiedzieć szczerze, że po przeczytaniu tytułu poczułam dreszcz ze strachu...
ehh, Ron ewidentnie (choć w sumie zdążyłam się już do tego przyzwyczaić) jest idiotą... wywnętrzać się na Hermionę tylko dlatego, że została w niej jeszcze nadzieja, która zapewne jest jedyną rzeczą, która utrzymuje ją przy zdrowych zmysłach...
a taką miałam nadzieję, taką wielką nadzieję, a tu... cholera! ale widać, że język ani umysł Luny nie ucierpiały ani trochę mimo wszystkiego, co się działo wokół i... tak! nareszcie, świat od razu stał się piękniejszy, dziękuję w pokłonach choć może zwykła Avada była trochę zbyt łagodna i z pewnością mało widowiskowa, jak na Wasze możliwości, a przede wszystkim to, co zrobiła Bellatrix podczas całej swej "kariery"
i za każdym razem, kiedy mam już nadzieję na jako taki spokój lub widzę choćby najmniejsze światełko w tunelu, Wy przewracacie wszystko do góry nogami... Hermiona...? Hermiona? dobrze chociaż, że Severus odpłacił się draniowi, ale to jednak nie przywróci jej życia :/ no i reakcja przybyłych doprowadziła mnie do łez, całych dwóch, ale jednak
witamy Harry'ego dobrze, że żyje, choć towarzystwo ma co najmniej nieprzyjemne - oby nie na długo
wow, dawno się tak nie emocjonowałam czytając cokolwiek - krzyki, łzy... a wiem, że to mimo wszystko dopiero początek :/ czekam niecierpliwie i z każdą minutą uwielbiam Was coraz bardziej |
dnia marca 02 2013 17:39:32
Tego się właśnie obawiałam, że ta wojna będzie naprawdę dużo kosztować. Nie jestem pewna czy nawet jeżeli jakimś cudem Severus i Harry przeżyją czy Potter da radę z tym żyć. Z tym, że jego ratunek kosztował tyle żyć. Nie spodziewałam się, że polegnie Hermiona i Bill. Sądziłam, że to właśnie Hermiona ze swoją inteligencją ma największe szanse na przeżycie.
Z każdym kolejnym rozdziałem moja nadzieja na to, że główni bohaterzy przeżyją się zmniejsza.
Macie ogromny talent i ja z niecierpliwością wyczekuje kontynuacji. |
dnia marca 02 2013 17:57:02
A ja myślałam, że to Rowling zrobiła rzeź w swojej ostatniej książce. Myślę, że dorównałyście George Martinowi w zabijaniu bohaterów. Bo coś czuję, że dopiero zaczęłyście się rozkręcać. Bill i Hermiona (moja ulubiona dziewczyna) nie żyją i ona jeszcze w taki głupi sposób. Ale tak się najczęściej zdarza w życiu, więc dlaczego nie w waszym opowiadaniu ... przynajmniej Bellatrix jest trupem i chwała wam za to. Rozdział bardzo wciągający, akcja dynamiczna. Świetna robota. Powodzenia przy następnych rozdziałach, tylko nie pozabijajcie wszystkich lubianych przez nas bohaterów. Zlitujcie się nad Harrym i Severusem, Luną i Tonks. Bliżnaków też by było miło mieć żywych i ... może lepiej nie będę o nikim więcej pisać, bo jeszcze dam wam jakiś pomysł niefajny. Czekamy z niecierpliwością, na następne trzy rozdziały. |
dnia marca 02 2013 18:46:12
Waw jestem pod wrażeniem. Żal mi Hermiony w końcu to przyjaciółka Harrego. Próba ocalenia jednego ukochanego mężczyzny doprowadziła do takiej rzezi. Dumbledor palący wszystko i wszystkich na swojej drodze szaleństwem dorównujący Voldemortovi. Cóż .... jestem fanką mrocznych zakończeń ale tym razem jakoś wole by było szczęśliwe. |
dnia marca 02 2013 19:14:45
Doprowadziłyście mnie do łez. Albo inaczej. Do bólu głowy i łez. Pomińmy to, że przez dobrą chwilę wyłam jak do księżyca i zasmarkałam sobie rękaw swetra bo akurat nie miałam pod ręką chusteczek. (Nie mogłam się oderwać od tekstu by podejść do biurka po te nieszczęsne chusteczki)
Tak więc.
Jak zwykle wymiatacie na maksa.
Każde słowo wywoływało dreszcze w moim ciele i podnosiło ciśnienie w żyłach.
Zszokowałyście mnie tą akcją z Hermioną... jak ona upadła to sobie pomyślałam... BORZE ten tekst nie może się skończyć dobrze. Skoro tak znane nam postacie zaczynają ginąć i wszystkim w teksie powoli zaczyna odbijać, to nie napiszecie pozytywnego zakończenia. Już w tej chwili go nie ma. A co dopiero jak już wszystko dobiegnie końca.
Dzięki wam wielkie za ogrom pracy jaki w ten tekst wkładacie. Moja mama (wybredny krytyk literacki.) Byłaby tym tekstem zachwycona.
Niestety jeszcze nie udało mi się jej przekonać do tego, że coś fascynującego można też przeczytać na komputerze nie tylko w książce z papieru.
Ostatnio zauważyłam, że zaczyna się pojawiać w formie papieru literatura w waszym klimacie. Mam nadzieję, że kiedyś napiszecie wspólnie jakąś książkę i będę mogła cieszyć się nią w swoich własnych czterech ścianach.
Pozdrawiam gorąco.
Liluf |
dnia marca 02 2013 19:31:42
Kończąc czytać poprzedni rozdział pomyślałam 'O Bogowie, Bellatrix zginie.' i zaczęłam panikować, że Severus będzie miał jeszcze trudniej znaleźć Harrego.
Czytając ten moja panika zaczęła się krystalizować...a tu łup, Malfoy. Uratowałyście moje zdrowe zmysły.
Chociaż zaczęłam wątpić dla odmiany w happy end...
Wróć. Happy end będzie, jak Harry i Severus przeżyją, a w to akurat wierzę. Co się stanie z resztą? A kogo to będzie wtedy obchodziło...? ;P |
dnia marca 02 2013 19:58:01
Zamurowało mnie. Nigdy mi przez myśl nie przeszło, że Hermiona możę zginąć. Zawsze bardziej lubiłam Lunę, bo jako zwariowana, nieobliczalna Ryba dużo więcej mam z nią wspólnego, ale Hermiona była jak opoka, jej śmierć to coś niewyobrażąlnego. Cały bezpieczny świat rozpadł się na milion kawałków. Teraz wszystko jest możliwe.... A sam rozdział...dynamiczny, brutalny, pełen gwałtownych emocji, bardzo dobry. Zaskakujące zwroty akcji, trzymacie w napięciu jak Hitchock Rozmowa Hermiony z Severusem zapada w pamięć. Na swój sposób się przejął, że zginęła. Ale jednak niestety jest draniem. Przynajmniej w moich oczach. Mówią, że ratując jedno życie, ratujesz cały świat. Ale Severus jest gotów poświęcić cały świat dla ratowania jednego życia. Z moralnego punktu widzenia to bardzo złe. |
dnia marca 02 2013 19:59:49
Kiedy pierwszy raz przeczytałam rozdział- pomyślałam nie, nie, nie Hermiona. Przypuszczam, że gdyby to był Ron, nie mrugnęłabym okiem ale dziewczyny bardzo mi szkoda. Wiem, że to stronnicze podejście ale Rona nigdy specjalnie nie lubiłam...
Po drugim razie- uznałam, że to wszystko naprawdę nie zapowiada się optymistycznie, tak jak sobie to życzyłam jeszcze kilka tygodni temu. Zaczynam główkować, roztrząsać każdą informację aby sformułować możliwe rozwiązania i zastanawiać się, którego mogę oczekiwać w kolejnym rozdziale. Ale każde jest paskudnie, rozpaczliwie ponure...
Ostatnio zerknęłam na poprzednie części, gdzie jeszcze nie było bólu, krwi i śmierci. Bardzo bym chciała aby dla naszych bohaterów nastąpiły jeszcze takie czasy...
Naprawdę realistycznie opisujecie walkę. Oczami wyobraźni można zobaczyć te zgliszcza, te ofiary. Zaczynam się bać, co może się stać. Przy nazwisku Malfoya aż mi zabrzęczało w głowie- co jak co ale on niczego nie ułatwi Severusowi... Dementorzy? Brzęczyk znowu się odzywa...
Na koniec nie będę oryginalna- dziękuję za ten rozdział. I mimo lęku- proszę o więcej!
Dziękuję za |
dnia marca 02 2013 20:14:43
Jak zwykle pierwsze co przychodzi mi na myśl to "WOW!". Czytając poprzedni rozdział byłam pewna, że Ronowi i Hermionie nie uda się wyjść cało, tyle, że obstawiałam Roniaczka. Dzieje się, oj dzieje!
Co z Luną i Tonks? Szkoda Belli, to prawie moja ulubienica, miałam nadzieję na jakiś epicki pojedynek między nią a Snape'm, albo od biedy Nevillem a tu do akcji wkroczyła Tonks, postać, której nie cierpię i zepsuła całą zabawę :/
Dziękuję za nowy rozdział, powodzenia z następnymi i niech moc będzie z Wami! |
dnia marca 02 2013 20:29:02
Dziewczyny rozdział bardzo mi się podoba, chociaż dla mnie okrutne było zakończenie w takim momencie. Tyle osób już zginęło i Hermiona... Mam nadzieję, że wena Was nie opuszcza i nie przejmujcie się tym co niektórzy o Was piszą.
Wracając do komentowania, spodziewałam się, że to będzie Malfoy. W końcu pojawia się Harry drżę z niecierpliwości, żeby przeczytać co się dalej stanie.
Luna jak zawsze świetna nawet w obliczu tortur
Pozdrawiam serdecznie |
dnia marca 02 2013 21:41:11
Ehh wiadomo, że jak trwa wojna to będą ofiary ale śmierć Hermiony to jak avada z jasnego nieba. Całkowite zaskoczenie i przeogromny żal bo moja bezpieczna podświadomość podpowiadała mi, że Święta Trójca Hogwartu jest nietykalna a tu bach Hermiona w piach:/
Jestem wkurzona, że zawsze bohaterski Harry robi wszystko żeby nikt przez niego nie zginął a tu tłumy czarodziejów zalewają się krwią, Severus zapieniony morduje jak leci, Hermiona ginie a Harrego wysysają dementorzy. No żesz szlak mnie trafia, że Harry naiwnie uwierzył Voldemortowi, że spoko chodzi mi tylko o Ciebie a jak już zginiesz to nastanie pokój i wszystkim podaruję różowego jednorożca. No debil, zakochany ale debil!
Miałam skomentować poprzedni rozdział ale też siedziałam wkurzona a teraz już w ogole bucha ze mnie para!!! I oczywiście wszyscy chcą uratować głupiutkiego Harrego, który wpadł w łapy bardzo złego beeee beee czarodzieja. Ojj idę odreagować bo nawet nie sądziłam, że mogę się tak przejąć światem literackim:/ wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr |
dnia marca 02 2013 21:43:41
Świetnie piszecie takie emocjonalne rozdziały. Przeczytałam kilka minut temu i nadal rozmyślam ze łzami w oczach...
Oczywiście, że spodziewałam się niezłej jatki. W końcu to wojna. Ale bardzo trudno mi pożegnać się z bohaterami, z którymi tak bardzo się zżyłam. Nie spodziewałam się, że padnie na Hermionę... Kiedy mówiła Severusowi, że rozumie, miałam łzy w oczach i nadzieję, że jednak kiedyś jeszcze ujrzy Harry'ego. Ale niestety... Nawet sobie nie wyobrażam tego, co czuł Ron, kiedy zobaczył ciało ukochanej. I brata... Ciekawa jestem, do czego posunie się w swoim szaleństwie.
I Luna! Inteligentna, błyskotliwa i chwytająca za serce nawet z różdżką przyciśniętą do gardła. Mam nadzieję, że ona i Tonks wyjdą z tego cało.
Mam nadzieję, że jesteśmy już coraz bliżej Harry'ego. I że pogłoska o Malfoyu jest trafna. Snape musi go odnaleźć! Będę trzymała za nich kciuki, z całego serca wierzę, że uda im się przeżyć to piekło.
Dziewczyny, dziękuję za ten rozdział i czekam na kolejny. Weny i czasu! |
dnia marca 02 2013 22:00:24
E tam ja lubie krwawo zrobcie pogrom po 65 rozdzialach nareszcie jest "ostateczna walka " i maja byc trzy trupy na krzyz ?? Hmmm moze jestem psychiczna ale pamietajmy ze tam sa smierciozercy . Severus . Voldemort i dumbel z takim zestawem czarodziejow to nie bedzie radosne bieganie po łace przynajmniej dla mnie logiczne jest ze wiekszosc nie ma problemu z tym zeby zabic sevka nic nie powstrzyma voldi to wiadomo dla niego zabic to jak splunac smierciozercy nawet jak nie chca to zabija ze strachu przed voldemortem wiec chyba wlasnie tak to ma wygladac .. Jasne szkoda hermiony ale zabijanie "statystow" tez mija sie z celem jezeli ma to wzbudzic jakies emocje to musza zostac zabite postacie ktore lubimy - niestety (sorka za bledy z fona pisze) |
dnia marca 02 2013 23:44:04
Po tym rozdziale utwierdzam się w przekonaniu, że cała kwestia walki dobra ze złem u was została przedstawiona naprawdę realistycznie. W oryginale Śmierciożercy przypominali momentami niewyrośniętych uczniaków, ponadto zwiększyłyście skalę zjawiska ( u Rowling społeczność czarodziejów była w mojej ocenie optycznie mniejsza, choć przecież nikt statystyk nie przeprowadzał ). To daje bardzo ciekawy efekt.
Szkoda mi Snape'a, że został posądzony o zabicie Hermiony, i to w sytuacji kiedy nie ma szans udowodnić swojej niewinności. No ale zoabczymy jak to się potoczy.
Czytając kolejne rozdziały zaczynam czuć ten natłok faktów, które czujecie, że powinnyście przedstawić - macie jakiś plan na opowiadanie, a nowe szczegóły wykwitają same, coraz więcej i więcej. Kolejny długi rozdział, a o Harrym zaledwie napomknienie pod koniec. Ale tak właśnie powinno być, bo to buduje napięcie i dzięki temu my, fani, mamy DI na dłużej |
dnia marca 03 2013 00:28:10
Nie no tylko nie to...Hermiona? Ale dlaczego? Jako jedyna rozumiała cała sytuację a tak to wszystko się potoczyło.
Tak dużo a jednocześnie tak mało a nadal nie wiemy co dzieje się z Potterem...mój głód na to opowiadanie wzrósł jeszcze bardziej. W tej chwili trudno napisać mi cokolwiek bardziej konstruktywnego. Czekam z wielką niecierpliwością na ciąg dalszy i życzę powodzenia z dopracowywaniem tych ostatnich rozdziałów. |
dnia marca 03 2013 00:45:33
AaaaAaaa.... Na koniec aż się popłakałam. Nie spodziewałam się śmierci Hermiony, muszę przyznać Wam jedno jesteście nieprzewidywalne. Jestem ciekawa co tam się będzie działo u Tonks i Luny i mam przede wszystkim nadzieję, że przeżyją tę wojnę.
Oo ja cię.... Severus z jaką determinacją szuka Harry'ego to jest bardzo miłe i słodkie. Nie mogę się już doczekać aż go w końcu znajdzie.
Aa i jeszcze miałam dodać... Świetna scena, gdy Ron klęczy nad zabitą Hermioną. Te jego słowa: Hermiono proszę nie wygłupiaj się. Wstawaj!! To jest po prostu świetne:*
Aż chce mi się do kogoś przytulić, nie wiem co wy ze mną robicie dziewczyny:D
Czekam z bardzo, ale to bardzo ogromną niecierpliwością na kolejny rodział DI. A takie pytanie: kiedy możemy się go spodziewać? :):* |
dnia marca 03 2013 01:09:35
Poryczałam się jak głupek i jeszcze mi nie przeszło ( jak to dobrze, że Rowling mi Hermionę oszczędziła... Ech, wspaniały rozdział jak zwykle, ale boje sie co będzie. Ejjj... nie zabijcie mi tylko Harrego i Severusa bo zaleję łzami cały pokój!
Piszcie, piszcie, zdolne bestyje! Akcja jest warta czekania! |
dnia marca 03 2013 09:43:27
Dziewczyny jesteście niesamowite, myślałam że wpadnę to może będzie poprzedni rozdział a tu kolejny jest!
Niesamowicie się ciesze że w końcu jest konkretna akcja, przyznam że kilka wcześniejszych rozdziałów kręciło się wokół jednego a tutaj coś konkretnego końcu.
Severus pokazuje w końcu na kim mu naprawdę zależy.
Hermiona, szkoda mi jej. Teraz o małym sekrecie Severusa i Harry'ego wie tylko Albus, jakby on i reszta śmierciożerców z Voldemortem padli ich sekret pozostał by nietknięty, na zawsze... o ile oni przeżyją.
Czekam z utęsknieniem! |
dnia marca 03 2013 09:49:23
Hermiona taka strata,tyle bólu Ron , Severus ... tak mi smutno. Czekam na dalszy rozwój akcji, piszcie i cieszcie moje serce waszym talentem. Pozdrawiam. |
dnia marca 03 2013 10:49:51
Szkoda mi Hermiony. To chyba najważniejsze, co zapamiętałam z tego rozdziału. Przygnębia mnie trochę atmosfera - wszędzie trupy po jasnej stronie, że się tak wyrażę. Chyba będę potrzebowała poczytać zaraz coś lekkiego, bo atmosfera jest zbyt ciężka dla mnie Niemniej wszystko nadal realistycznie, życzę dużo weny. |
dnia marca 03 2013 14:34:19
Witajcie.
Z niecierpliwością czekam na każdy nowy rozdział choć wiem, że niedaleko już do końca. Tym razem chce zacząć od piosenki. Po prostu się w niej zakochałam. Jest idealnie cudowna i chyba już zawsze będzie mi się kojarzyć z tym rozdziałem. Za nim zabrałam się do czytania nalałam sobie kieliszek wina bo spodziewałam się iż zaserwujecie nam znowu potężną dawkę emocji. No i się nie pomyliłam. Desperacja Severusa by ratować to co kocha najbardziej jest wspaniale wzruszająca i wyciska łzy z oczu mimo kontekstu i obecnych wydarzeń, notabene bardzo dramatycznych. Luna i Tonks! Jak rany tak się skupiłam na naszych głównych bohaterach, że zapomniałam o nich. Ciesze się ,że Cioteczka już nie stanowi zagrożenia. Natomiast śmierć Hermiony mnie zaskoczyła. Dobrze, że zdążyła podpowiedzieć co nieco Sevisiowi. A sama końcówka doprowadziła mnie do rozpaczy. Harry jest nie wiadomo gdzie z Dementorami i Voldkiem. Cudownie po prosu ciśnienie mam co najmniej 200/200. Nie dam rady nic więcej napisać. Życzę weny i do następnego rozdziału. |
dnia marca 03 2013 15:50:24
S každou další částí ve mně stoupá napětí ...co jen bude dál?... |
dnia marca 03 2013 16:05:59
Przez pierwszą połowę rozdziału w mojej głowie siedziały tylko Luna i Tonks. Co z nimi? Co z Tonks? Potem był Neville. Dzielny, waleczny Neville. I Dean, Seamus.. No i profesor Flitwick.. Mimo wszystko nie spodziewałam się takiej masakry. Muszę przyznać, że bardzo imponuje mi tutaj Hermiona. Ona jest taka.. W książkach też taka była. Walczyła do samego końca. To takie dla niej typowe: nigdy nie zostawiać przyjaciół w potrzebie. I chociaż przeważnie jej postać mnie denerwuje (ja Wam to już pisałam, chyba z milion razy), to tutaj, w tym rozdziale ją kocham. I naprawdę musiałam chyba z 5 razy przeczytać sobie fragment, gdy ona.. Po prostu.. Nie wierzę. Hermiona dla mnie była taką niezniszczalną postacią, wiecie? Można było uśmiercić każdego, ale nie ją. Albo czytam za mało ficków, albo nigdy jej śmierć nie wzbudziła we mnie takich emocji. Bo spotykam się z tym motywem po raz pierwszy. Naprawdę biedny Ron.. Tak bardzo go uwielbiam, a tutaj.. Boję się tego, że jego szaleństwo doprowadzi do kolejnej tragedii. Bo tak pewnie będzie, prawda? Swoją drogą jeszcze jedno w kwestii Hermiony: - Kiedy już go pan znajdzie...niech pan mu powie, że myliłam się co do pana. I że... już rozumiem. to jest po prostu kwintesencja tej postaci.
Jesteście niesamowite. Dziękuję Wam za ten rozdział.
I do tego ta przeklęta, przygnębiająca, przepiękna piosenka RED.. RANY!!!!!
Tulę mocno. |
dnia marca 03 2013 17:59:26
KURWA!!!
NIE WIERZĘ!!! Rozdział wczesniej pisałam żeby to nie była Hermiona. Błagam. Robi się straszliwie, coraz bardziej, a ja nie iwem czy to przetrzymam.
Ryczałam jak bóbr, nie mogłam sie powstrzymać. Uczucia Rona mnie tak przygniotły, to jaka strate poniósł. Boze. Hermiona. Ona jest nieustraszona, to niemozliwe, że jej już nei bedzie.
Nie dupośćcie do śmierci Snapea i Harryego i tak cierpimy cholernie. Nie zabijcie ich, a tym samym nas
(( |
dnia marca 03 2013 18:01:52
Rozdział naprawdę swietny. Melancholijny, depresyjny i po prostu smutny, ale bardzo emocjonalny. Dziękuję Wam |
dnia marca 03 2013 18:26:46
o rany, dostanę przez was zawału, biedna Hermiona, a Ron....strach pomyśleć co może zrobić, co on zrobi bez Hermi ? Please oszczędżcie z tej jatki choć Seva i to co kocha, bo inaczej same powiedzcie, jak wracać do tej historii |
dnia marca 03 2013 19:24:50
O Boże, tylko nie to... Tylko nie Hermiona. To moja ulubiona postać. Naprawdę ją uwielbiałam. Chryste... To było straszne. Jak tylko przeczytałam:
"Niespodziewanie rzucona klątwa trafiła prosto w plecy stojącej nad nim Granger...
...i Severus patrzył ogłuszony, jak jej oczy uciekają w głąb czaszki, napełniając się lodowatą pustką, a twarz zastyga, pozbawiona ulatującej z niej duszy."
i zrozumiałam, że naprawdę to zrobiłyście, że przecież na Avadę nie ma antidotum i że ona właśnie zginęła, po prostu zabrakło mi tchu. Otworzyłam usta i wstrzymałam powietrze. Porównanie do lalki zaczęło we mnie wywoływać pierwsze łzy, ale przybycie Rona dobiło mnie do końca i poryczałam się. Pierwszy raz spotykam się z tekstem, w którym Hermiona ginie, Nigdy jeszcze na taki nie trafiłam. Ona była dla mnie nietykalna. Jakby niezniszczalna z tą swoją ogromną wiedzą, inteligencją i rozsądkiem- po prostu takiej osobie nie mogło się nic stać. Nie miało prawa. Wydawało mi się, że jest na to zbyt mądra i zorganizowana, a wystarczyła odrobina braku szczęścia i nic jej nie uratowało. Nie wyobrażam sobie, jak Ron i Harry pogodzą się z jej stratą, jeśli przeżyją. Abstrahując od potwornego smutku, jaki to u mnie wywołało, uśmiercenie jej było naprawdę sprytne. Myślałam, że będziecie chciały zabić Tonks i Lunę, aby nadać tragizmu ich miłości, podobnie z Harrym i Snape'em i na to byłam przygotowana, ale wy wybrałyście przypadkową bohaterkę, która budzi dużo ciepłych uczuć i której związek nie był ani tragiczny ani zakazany, ot codzienna, typowa szkolna miłość. Nie budzili żadnych emocji, tylko uśmiech. Efekt zaskoczenia spotęgował emocje. Mogę się założyć, że nikt nie spodziewał się, że to właśnie ich miłość dotknie tragedia, że to oni zostaną rozdzieleni. Nic na to nie wskazywało.
Od strony technicznej wypadłyście świetnie. Bez patosu, 20-sto stronicowego opisu, wyciskania łez na siłę. Zwyczajna śmierć na wojnie. I ten suchy opis, jakby z punktu widzenia Snape'a, też mnie zaskoczył. I nawet bardziej poruszył, bo emocje, które wywołałyście, nie znalazły ujścia w tekście, można było tylko płakać wraz z monologiem Rona. Patrząc na to teraz, spodziewam się, że wasze zakończenie nie będzie takie proste, jak wszyscy próbujemy się domyślić. Teraz mam wrażenie, nawet jeśli i Harry i Snape przeżyją, jesteście skłonne nie dać im spędzić życia razem.
Wasza wojna to też coś niesamowitego. Nie zaniedbałyście nikogo, nie brak w tym sensu i logiki, nie gubicie się. Wyobrażam sobie tylko, że macie rozpisane położenie i przemieszczanie się każdego z bohaterów na jakiejś makiecie czy symulatorze. Kawał świetnej roboty. Wyrywki kończące się w momentach największej niepewności przyspieszają akcję. Jednocześnie im dokładniej opisujecie to, co dzieje się z innymi, tym bardziej człowiek czuje się, jakby sam biegał ze wszystkimi na polu walki. Ich drogi krzyżują się, mijają, łączą w jedną i to wygląda naturalnie. To, że nie skupiłyście się w tym momencie tylko na Harrym i Snape'ie, waloryzuje finał DI. Wyważyłyście to znakomicie.
Jestem coraz bardziej zachwycona DI- z rozdziału na rozdział. Obecnie to jedyne opowiadanie, które trzyma mnie przy Snarry, bo z braku czasu tymczasowo sobie odpuściłam i część ff zostawiłam nieprzeczytanych do końca. Z DI stałoby się podobnie, ale o ile zapomniałam już o tych niedokończonych ff, o tyle nie byłam w stanie porzucić DI. Jest wyjątkowe. Oryginalne. Bohaterowie i zdarzenia autentyczne, nie przerysowane. Obok takiego tekstu nie przejdzie się neutralnie. Przy DI także nie układam w głowie zdań na nowo, by lepiej brzmiały, bo wasz styl sam się broni. Jestem w ogóle zdumiona, że po tak długim czasie śledzenia DI i dawkowaniu kolejnych rozdziałów, każdy jest w stanie wywrzeć na mnie wrażenie. Jest duża różnica jakościowo, gdy czyta się coś na jeden raz, a gdy robi się to po trochu i można ochłonąć za każdym razem przed przeczytaniem kolejnego rozdziału. Ale nawet to ciągłe wchodzenie na waszą stronę, przeżywanie wszystkiego na nowo, zamiast wejścia do tego świata i zamknięcia się w nim aż do końca, zaglądnie tam co pewien czas, możliwość wyrażenia swojej opinii na temat pojedynczego rozdziału i radość na widok żółtego ogłoszenia gdy pojawi się kolejny, to wszystko przybrało formę przygody, stało się może i swego rodzaju rytuałem. Przykro mi na myśl, że niebawem to się skończy. Że nie będę już niczym podekscytowana nastolatka podglądała Harry'ego i Snape'a w jego komnatach. Bez względu na zakończenie, chciałabym przeczytać jeszcze, jak wyobrażałybyście sobie ich wspólne życie już nie w Hogwarcie, po wojnie w każdym razie. Coś jak dodatek lub kontynuacja DI, albo nawet niekoniecznie związanego. Potwornie nas wszystkie Desideristki skrzywdziłyście, bo postawiłyście poprzeczkę tak wysoko, że nie wyobrażam sobie po wszystkim znowu wrócić do czytania teraz przeciętnych w porównaniu do DI Snarry. Ale było warto! KOCHAM WAS! |
dnia marca 03 2013 19:34:43
tego się nie spodziewałam, serio, szkoda Hermiony. Ciekawe co zrobi Ro, najpierw Bill, potem ona. nie zdziwiłabym sie jakby palnął wielkie głupstwo
Te ostatnie rozdziały są aż cieżkie od emocji,ale to dobrze. ma być posępnie,w końcu to wojna
dzięki dziewczyny i jak zawsze czekam na więcej |
dnia marca 03 2013 21:15:27
Ten ostatni rozdział zrehabilitował mi tych ostatnich ze 20, które były jedynie zapchajdziurami i celowym przedłużaniem opowiadania.
Nie było tu zbędnego patosu i epickich śmierci. Hermiona zginęła tak zwykle...
Trochę przeraża mnie postawa Severusa - ale jest tu fajny. Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach pozostaniecie przy tym suchym, wojennym opisie i nie będę musiała przedzierać się przez 20 stron opisów uczuć Severusa i Pottera. |
dnia marca 04 2013 01:42:19
I can't start to tell you how much I was looking forward this chapter! I was checking the site like twenty times a day, and I almost died from happiness when I saw your last announcement Of course I rushed to read it as soon as it was posted.
Thousands emotions are still raging inside me - the chapter was undoubtedly shocking. I was desperate to find out where Harry is, and dreamed of seeing Snape finally finding him, so I was a little disappointed when it didn't happen, but, well, of course everything can't progress so fast. It's War, after all, and it would be a big mistake not to show the horror and evilness of it, people's sorrow, grief and fear. That is another one reason why I so madly and passionately love DI - there is no single unnecessary word here, not even some extra dot or comma, everything has its sense, its further result - despite I fervently want Severus to finally find Harry, and epic battle to begin, I know it can't happen right away. DI is not only about two people in Love, it's about life as it is, with its darkest and most beautiful sides. Without detailed descriptions no one would feel this palpable atmosphere of tragedy, of grief and terrible, irreplaceable losses. I started crying somewhere in the middle of this incredible chapter, feeling something inevitable and horrendous coming. Unfortunately my instincts didn't lie, and when I saw Hermione... *Hermione*, my dear, beloved Hermione who was such a devoted, supporting friend to Harry... a part of me died with her, too. I knew there will be shocking, destructive deaths along the way, but it doesn't mean I was prepared for it. I definitely was *not*. Hermione, she was so smart, so strong in comparison with other students, if only she had some luck - just a little of it... I can't believe she's dead, I can't accept it.
I couldn't breathe while reading about Tonks, how she was devotedly protecting Luna, fighting with Bellatrix. I shrieked with happiness when Luna sent her 'Reducto', but then I could only keep a horrified silence when Bellatrix caught her. This nightmare seems to never end... It's terrible that Neville has lost his leg - I couldn't believe it, but, well... at least he is alive. There were times when I was suspecting him to be a traitor - very strongly!, - but now I feel remorse. He is injured for the rest of his life... if he is going to survive this hell at all. I'm glad Seamus is still alive - now he can finally see what war means, how stupid he was in his ludicrous attempts to make Harry look like a coward.
Oh my God, I was never shocked more when that Luna's talisman worked! Wow, that was completely unexpected! My heart squeezed painfully with Tonks' when I realized Luna really still believed her little things will protect her, but when it actually happened... This episode is so symbolical! It shows that a real strong faith *can* make a difference, can help even if the situation seems to be absolutely hopeless. This moment impressed me so much! And finally - FINALLY Bellatrix is dead! She was a strong enemy, so Tonks' killing her will considerably help the others. But now I'm very concerned for both Luna and Tonks - what happened to them?? Are they all right? I though I'd go crazy when Hermione decided it was them who'd died. Bill and Fleur's deaths are bad enough, too, not nearly as bad as Tonks and Luna's would be.
Only when Severus appeared, I realized what Bellatrix's death meant to him. His only key to Harry! I was completely at the loss for words. I though I would drown in mud, too. The attack on him was so unexpected... and Hermione saved him! Who would believe?.. Besides, she saved him in more ways that one - she brought that essential information she had overheard! Malfoy! Of course! I was wondering in the previous chapter where the hell he was, and now everything was put in its places! It's terrific to know that Severus still has all chances to find Harry, but Lucius... for me he is far, far more dangerous than Bellatrix was. Bella, well... she is crazy, she is a fervent supporter of the Dark Lord, she must have hated Snape for being a traitor, but those are more political reasons. Lucius has his own private reckonings - he hates Severus with all his essence. He is a man he blames for his wife's death, his son's madness... he promised he will pay. Now a payback time came. In my eyes, for Harry and Severus Malfoy is almost as dangerous as Voldemort, and two sworn hateful enemies?!.. It's a bit too much. Now I have no idea how they'll be able to come out alive of it!
Severus' feelings, his determination make me wild with emotions. I admire him so much! Yes, he *will* destroy those who'll stand on his way, and he impresses me more and more and more. This man is capable of *such* feelings... he will never let Harry go. Not in any way. Hermione's last words touched me so much... by that time I was sobbing violently. I hope - I hope so much that Harry and Severus will survive this madness, and Severus will tell him. Tell him those words... those beautiful, extremely important words. It was heartbreaking watching how he stared at Hermione, thinking about her. It was so painful I almost couldn't read it.
Ron... I can't say I like him much - I loved him as a part of Hermione, of indestructible trio, but still I feel so sorry for him. So incredibly, endlessly sorry... First - I don't even know how he didn't lose his mind in the very beginning of the battle, knowing that there was his whole family here, fighting to death, with very little hope of survival. He was so torn by it... and now - Hermione. I never though he loved her *that* much... but now I see. His 'don't be silly', and 'get up', and 'I'll pass my NEWTs' broke my heart - I couldn't stop tears. I have no idea what will happen to him now, especially when he thinks Severus was the one who did it... will he force Snape to harm him? Will he even survive now, blinded by pain and despair?..
Harry! Finally, finally we saw Harry... but it seems he is in a very, *very* bad place - and very dangerous. What happened? What did he remember?
The chapter is full of impossible heart-breaking episodes - of thick, dirty darkness. I'm dying to read more! It's worse than a drug - I just can't wait! I can't imagine how much strength and efforts you've put into this. Thank you, girls! Thank you so much!
|
dnia marca 04 2013 02:29:12
Wojna, tak zwyczajnie realistyczna, zwyczajnie zimna i straszna. Jak prawdziwa wojna. I w tym wszystkim Hermiona. I Ron, który się nad nią pochyla, taki prawdziwy Ron. Aż mi się łza w oku zakręciła. I cała reszta, o której nie zapomniałyście. I Severus.
Wstrząsający rozdział. |
dnia marca 04 2013 10:42:37
Kolejny raz udowadniacie swój profesjonalizm. Pokazałyście prawdziwe oblicze wojny: na wojnie się wygrywa albo przegrywa, żyje albo umiera, o tym decyduje jedna chwila. Śmierć jest neutralna, dotyczy każdego: złego i dobrego, jednakowo, bezstronnie.
Taki los spotkał Hermionę. Myślę, że to najlepiej potwierdza tą brutalną prawdę. Pozytywny bohater, który ma przed sobą całe życie, może osiągnąć tak wiele, może zrobić tyle dla innych... umiera. Przejścia reszty bohaterów: Tonks, Rona, Nevilla, Deana, Seamusa, są ważne i budzą wiele emocji, ale śmierć Hermiony to cios dla wrażliwego czytelnika.
Dziękuję za ostatnie rozdziały, za waszą ciężką pracę (nie tylko nad pasjonującą treścią, ale również za składaniem fragmentów tekstu w logiczną całość i poprawę stylu pisania, widoczną w każdym kolejnym rozdziale).
Nadałyście swojemu opowiadaniu symboliczne znaczenie. To już dawno przestało być tylko historią romansu Harrego i Severusa. Jestem wam bardzo wdzięczna.
Życzę nowych pomysłów, wytrwania i satysfakcji z pracy. Jeszcze raz dziękuję. Powodzenia, fighting! <3 |
dnia marca 04 2013 17:20:41
Smutne są te końce, żegnamy się z coraz większą ilością bohaterów, ale skoro tak to zaplanowałyście, to z pewnością ma to jakiś sens. Tekst jak zwykle pokarm dla duszy, tym razem może trochę smutno po skończeniu rozdziału, bo zżyłam sie z Hermioną przez te wszystkie rozdziały, zawsze była czymś w rodzaju głosu rozsądku. Ciekawi mnie natomiast co będzie z Ronem, bo wiemy, że jak stanie na drodze Severusowi, no to raczej nie będzie z nim dobrze.
Co do końcówki, no to pomysłowo to zrobiłyścię, tak sobie myślę, co mogło się stać, i mam pewną teorię, ale czy się sprawdzi to się okaże (mam nadzięję), że niedługo
Życzę miłego pisania, dużo weny i cierpliwości przy tworzeniu,
Pozdrawiam ;* |
dnia marca 04 2013 17:39:02
Wczoraj pisanie komentarza pod wpływem chwili, sprawiło ż muszę jeszcze dopisać kilka rzeczy, które uleciały mi z głowy.
Zacznę może od śmierci Hermiony. Uważam, że decyzja z uśmierceniem jej postaci była jak najbardziej trafiona. Jak wiele osób zwróciło na to uwagę, tak i ja mówię, że rzeczywiście nigdy nie natrafiłam na śmierć Hermiony w żadnym innym ficu. Tym bardziej jest to wstrząsające i NOWE. Dałyście w ten sposób ogromny element zaskoczenia. Przez cały czas Ron z Hermioną na polu bitwy trzymali się razem i wychodzili z opresji. Wystarczyło, że się rozdzielili na chwilę, nie wiedząc że będzie ona wiecznością. Jej postać w Waszym opowiadaniu zasługuje naprawdę na uszanowanie. Posiadała empatie, ogromne zrozumienie. Mimo tego jak bardzo w jej własne wartości i rozumowanie, uderzyła prawda o Harrym i Snapie to nie odwróciła się od przyjaciela. Posunęła się o krok dalej- zrozumiała. W tym widać ogromną siłę i mądrość- wyjść po za ramy własnego spojrzenia na świat i ludzi. Jej śmierć tym bardziej jest smutna, gdy zobaczyliśmy reakcje Rona, emocje ludzi dla których była naprawdę ważna. Cios ogromny przeżyję Harry, jeżeli tylko ocaleje. W końcu była to jego przyjaciółka, ktoś z kim podzielił się swoją największa tajemnicą, ktoś kto rozumiał go do końca i wpierał aż do śmierci.
W waszym ujęciu wojny, widzę walkę poszczególnych jednostek o to, co jest dla nich naprawdę ważne. Każdy ma cel, do którego zmierza i wystarczy chwila aby wszystko mogło zostać zniszczone. Pokazałyście mi, że niczego nie można być pewnym, że ,,bezpiecznyr1; to tylko fasada. Nawet największy pewniak, może zniknąć jak pęknięta bańka mydlana, a sukces, osiągnięty cel, który już trzymamy w rękach, może rozsypać się niczym popiół. Ten rozdział jest naprawdę wyjątkowy, można odczytać wiele symboli, nawet jeśli były niezamierzone.
Martwię się o to czy DI będzie miało szczęśliwe zakończenie. Wydaje mi się, ze tutaj jest to pojecie względne. Wg mojego mniemania takie zakończenie to wyjście cało z tej wojny przez Snapea i Harryego. Raczej nierealne jest dla mnie, że byliby w stanie ujawnić swoją relacje, ale żyliby gdzieś w ukryciu, bądź spotykali się raz na jakiś czas. Taka jest moja wizja. Moja wizja happy endu. Teraz zobaczmy, co się wydarzyło w tym rozdziale. Śmierć poniosła Hermiona. Największy pewniak, co do przeżycia. Więc muszę się pogodzić z tym, że może zdarzyć się wszystko. I najgorsze jest to, że muszę przygotować się mentalnie na coś złego, plugawego, bo wymyślanie bajek nic nie da. I tak wojna ta będzie końcem dla wielu bohaterów- czy końcem życia, czy zniknięciem jego sensu (jak dla Rona). Po tym, co przeczytałam w ostatnim rozdziale, stwierdzam że ta historia nie zakończy się dobrze, w taki sposób w jaki chciałoby wielu.
Dziękuję Wam za ciężko pracę. Za pokazanie kruchości życia i tego, co jest naprawdę ważne. Dziękuję za całe DI, za wspaniałe pomysły i talent pisarski. Dziękuję, za Wasz świat.
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy
Pozdrawiam, Adaseja |
dnia marca 04 2013 21:24:49
Rany...jesteście niesamowite! Przeszłyście same siebie, tak piękne sformułowania, rozpływałam się nad tym tekstem i równocześnie płakałam. Te wszystkie emocje zaciskają na sercu czytelnika stalową gumkę, która się zaciska, coraz bardziej i bardziej, wraz z rozwijającą się akcją. Macie niesamowite pomysły, zaskakujecie, przez co DI jest takim arcydziełem, śmierć Hermiony wbiła mnie w fotel. Nie mogę doczekać się końca, gdyż wiem, że się na Was nie zawiodę i wymyślicie coś tak oryginalnego, tak niesamowitego, odrębnego, że to zakończenie, zaskoczy każdego i nie będzie ani szczęśliwe, ani nieszczęśliwe, będzie jak Severus, mroczne, intrygujące, idealnie wyważone i nie stojące po żadnej ze stron.
Pozdrawiam i wielkie dzięki Dziewczyny za rozdział ;* |
dnia marca 04 2013 22:06:04
Nossa! o capítulo 66 foi muito triste... Estou com o coração partido pelo que aconteceu com Hermione. Estou muito surpresa também. A redação estava formidável, como de costume, as cenas foram tensas e gostei muito de uma segunda cena de Severus matando com as próprias mãos, isso faz a coisa se tornar mais passional e viva. Parabéns pelo excelente capítulo! |
dnia marca 05 2013 12:58:37
Dlaczego Hermiona? Dlaczego ze wszystkich osób Hermiona... Płaczę tak bardzo, że ledwie widzę klawiaturę. Proszę, niech chociaż Harry i Snape, albo Luna i Tonks mają swoje szczęśliwe zakończenie.
DZIEWCZYNY, JESTEŚCIE CUDOWNE. NIKT NIE MOŻE SIĘ WAM RÓWNAĆ.
ŻYCZĘ DALSZEJ WENY! |
dnia marca 05 2013 19:43:25
Cóż, jak w każdym, dobrym opowiadaniu, nic nie może pójść zbyt łatwo. Śmierć Hermiony jest przykra, ale za to pięknie opisana. Teraz sama nie wiem czego bym chciała. Z jednej strony marzy mi się szczęśliwe zakończenie, a z drugiej jednak ciężko je sobie wyobrazić w obecnej sytuacji. Tak czy siak, jak zwykle, odwaliłyście kawał dobrej roboty. Emocje na najwyższym poziomie. Dziękuję za kolejny rozdział i powodzenia z następnymi. Czekam na Wasze rozwiązania |
dnia marca 05 2013 23:26:49
Jej! Hermiona? Ta, która go zrozumiała? Czemu? Boże, Ron, oby się opamiętał! Miałam łzy w oczach! Boje się o to, że DI będzie miało nieszczęśliwe zakończenie, ehh. Przepraszam, ale nie jestem w stanie nic sensownego napisać na razie. :< Może jak poukładam sobie wszystko w głowie, za dużo emocji, zdecydowanie. Uwielbiam Was.
WENY! |
dnia marca 08 2013 00:59:29
W końcu mamy trochę więcej czasu i możemy odpisać na pojawiające się od dwóch rozdziałów wątpliwości i pytania. Aby nie było zamieszania, postanowiłyśmy zrobić to w jednym poście.
Skoro Dumbledore jest tak potężny, budzi poważanie i lęk u niektórych, to dlaczego sam nie rozgniótł Śmierciożerców i samego Voldemorta? Dlaczego musi posłużyć się aurorami, Zakonem, uczniami, nauczycielami itd? Toż gdyby się skupił, zgromadził moc, coś wymyślił, aby ją powiększyć tak, aby świat magiczny wreszcie miał spokój z sługami Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać jak i Tomem, to rachu ciachu i byłoby po wszystkim.
Channel - to raczej pytanie do Rowling niż do nas. Ale idąc takim tokiem rozumowania, to i Voldemort nie musiałby się posługiwać Śmierciożercami, tylko sam mógłby zebrać całą swoją moc i rozwalić Czarodziejski Świat w drobny mak. Ale gdyby tak się stało, to Harry Potter by nie istniał :) I nie byłoby całej walki dobra ze złem. Obaj są potężnymi czarodziejami i równymi sobie przeciwnikami, ale nie są bogami, którzy samodzielnie są w stanie pokonać wszystkich.
Po pierwsze najpierw pokazujecie Snape'a jako wojownika tak potężnego, że może od niego niemal zależeć wynik bitwy. Do tego przecież skłania wykład dyrektora, że zgodził się na romans z Potterem, by upewnić się, że Snape będzie po jego stronie. Na polu bitwy jednak Severus nie wyróżnia się bitnością od innych aurorów. Skąd zatem całe to poświęcenie ciała Pottera? Dlaczego Dumbledorowi tak bardzo zależało na Severusie?
brzuch - Nigdy Severusa nie przedstawiałyśmy jako potężnego wojownika. Jest sprawny w walce i potrafi odrobinę więcej niż inni, ale jego siłą wcale nie jest moc, tylko intelekt, spryt i determinacja. Dumbledore'owi wcale nie chodziło o to, że Severus jest potężnym wojownikiem i to nie dlatego chciał go mieć po swojej stronie. Chodziło mu o coś zupełnie innego.
Tylko Harry posiada moc zdolną cię powstrzymać. Tylko on mógł okiełznać twój gniew i przekształcić go w użyteczną broń. Broń, która będzie walczyła po naszej stronie. Broń, której Czarny Pan nie posiada i nigdy posiadać nie będzie.
Czyli miłość. Przecież to właśnie miłość była bronią, która po raz pierwszy pokonała Voldemorta, kiedy Lily oddała życie za Harry'ego. To nie chodzi o siłę na polu bitwy, tylko o siłę ducha. O to, że Severus zrobi dla Harry'ego wszystko i Dumbledore o tym wie. I właśnie w tym pokłada nadzieję.
Nie rozumiem też całej idei aportacji. Wydaje mi się, że wprowadza do fabuły straszny mętlik. Jak to jest możliwe, że przez 6 lat w Hogwarcie Harry nie pomyślał o tym, że skrzaty mogą się swobodnie aportować gdzie chcą. Jeśli tak, to czemu nikt nie korzystał z ich wspaniałej umiejętności czyniąc z nich np. szpiegów. Czemu uczestnicy bitwy bawią się ze sobą w berka ganiając w tę i z powrotem zamiast aportować się w dowolnej chwili w dowolnie wybrane miejsce?
Ale przecież dokładnie tak samo było w książce. Skrzaty mogły aportować się w miejsca, w które czarodzieje nie mogli. To przecież Zgredek w siódmym tomie aportował się do więzienia i uratował Lunę, Ollivandera i całą resztę, mimo, że żaden czarodziej nie mógł się tam aportować. I to Zgredek aportował się do Hogwartu w "Komnacie Tajemnic", kiedy Harry leżał w szpitalu. I Rowling dokładnie to wyjaśniła w książce. Nikt nie brał skrzatów na poważnie, były uważane przez Czarodziejów za robaki i nikt w ogóle nie pomyślał o tym, że można je wykorzystać, nikt nie zniżyłby się do takiego poziomu. To akurat jest wzięte z kanonu i Rowling tak właśnie to wyjaśniła, więc i u nas jest podobnie :)
A na wojnie każda aportacja była zbyt ryzykowna. Mogli aportować się wprost pomiędzy walczących i zginać na miejscu, jak czarodziej, który aportował się za Severusem. To było znacznie bardziej niebezpieczne, niż tradycyjne przemieszczanie się.
A co do mobilizacji - każda ze stron przygotowywała się do wojny przez lata i byli gotowi na jeden sygnał stawić się w odpowiednim miejscu. Nie mieliby czasu na planowanie dokładnej i przemyślanej strategii walki w miejscu, którego nie znali. Mieli tylko ogólną strategię. Zresztą wojna nigdy nie wybiera czasu ani miejsca. Można planować różne rzeczy, ale bardzo często plany okazują się nietrafione i druga strona je krzyżuje. Poza tym, z punktu widzenia pojedynczych postaci trudno opisać strategię walki ogromnej formacji.
Nie zaniedbałyście nikogo, nie brak w tym sensu i logiki, nie gubicie się. Wyobrażam sobie tylko, że macie rozpisane położenie i przemieszczanie się każdego z bohaterów na jakiejś makiecie czy symulatorze. Ich drogi krzyżują się, mijają, łączą w jedną i to wygląda naturalnie.
Lena_Xxx - zrobiło nam się ogromnie miło, kiedy to przeczytałyśmy i cieszymy się, że zostało to docenione :) Planowałyśmy ten finał latami, obmyślałyśmy wszystko z najdrobniejszymi szczegółami i nawet nie da się opisać jak wiele czasu, całonocnych dyskusji i główkowania zajęło nam stworzenie planu całego finału tak, aby wszystko się zgadzało i aby wszystkie sytuacje były logiczne, wiarygodne i naturalnie po sobie następujące. Droga Snape'a to taki wijący się po polu bitwy sznur, w której swoją rolę odgrywa bardzo wiele osób. Każda scena i każdy z bohaterów jest nam potrzebny w tej drodze, a przy okazji mogłyśmy pokazać ich losy bez konieczności odgórnego, suchego opisu.
Co do Hermiony - ogromnie bałyśmy się, jak zostanie przyjęta jej śmierć. Pomimo, iż od trzech lat wiedziałyśmy, że ta bohaterka zginie dokładnie w tym miejscu i w taki sposób, to wcale nam to nie ułatwiło napisania tej sceny, ponieważ uwielbiałyśmy Hermionę i zawsze pozostanie w naszych sercach. Zauważyłyśmy bardzo wiele pytań "dlaczego Hermiona?". Jest kilka powodów. Po pierwsze - chciałyśmy pokazać, że na wojnie każda osoba, absolutnie każda ma takie same szanse na przeżycie jak reszta. Że na wojnie umiejętności, intelekt czy siła nie mają znaczenia, jeżeli zabraknie szczęścia. Że wystarczy chwila nieuwagi, aby wszystko się skończyło. Po drugie - jej śmierć była nam bardzo potrzebna do kolejnego wątku, to następny element, następny koralik w sznurze prowadzącym Snape'a do celu. Bez tej sceny nie byłoby kolejnej, która pojawi się w następnym rozdziale, a po niej kolejnej i kolejnej. A trzeciego powodu nie możemy zdradzić, ale jest równie ważny, jeśli nie najważniejszy.
I jeszcze na koniec: Snape.
Nigdy nie twierdziłyśmy, że Snape jest pozytywnym bohaterem. Od początku był takim samym bezwzględnym egoistą, i to, że zaczął żywić uczucia do Harry'ego, wcale nie oznacza, że się zmienił i przeszedł na "drogę światła". Chociaż obwinianie go o całą wojnę i śmierć wielu pozytywnych bohaterów również nie do końca jest zgodne z prawdą. Wojna i tak prędzej czy później by wybuchła. Każdy jest tam z własnej, nieprzymuszonej woli. Wiedzą jakie jest ryzyko, ale przecież ktoś musi stawić czoła całej armii Voldemorta. A sam Snape przeciwko wszystkim? Jakie miałby szanse? Wojna dotyczy ich wszystkich, każdy walczy o swoją sprawę. O uwolnienie się od terroru. Snape nie jest winny ich śmierci. Owszem, można go oskarżyć o brak pomocy, ale jak już napisałyśmy - jest egoistą. Obchodzi go tylko Harry, a reszta może iść do diabła. Nie będzie się narażał dla nikogo innego, bo dlaczego miałby to robić? Co by mu to dało, poza niepotrzebnymi komplikacjami? U nas Snape nigdy nie dbał o nikogo i o nic, dopóki w jego życiu nie pojawił się Harry.
Miłość nie zawsze jest tylko w kolorze czerwieni. U nas ma ona również odcień szarości i czerni. Jest brudna. Nie zawsze przypomina tę z filmów, piosenek albo wyobrażeń. Potrafi przyjmować bardzo różne formy, nie zawsze miłe dla oka i przynoszące nadzieję, ale czasami także destrukcyjne, toksyczne i wyniszczające. Nie zawsze przynosi pozytywne odczucia. Potrafi odrzucać i wzbudzać oburzenie, a nawet sprzeciw. Ale nie można jej odmówić siły. Nawet jeśli ta siła jest miażdżąca. I o tym właśnie jest DI.
Na koniec chciałybyśmy wam jeszcze powiedzieć, że naszą siłą są Wasze komentarze i to właśnie one dają nam moc i determinację. Ostatnie dwa rozdziały kosztowały nas ogromnie dużo czasu i pracy. Poświęciłyśmy na nie niemal cały urlop i kilka dodatkowych dni wolnych. Napisanie ich i poprawienie zajęło nam prawie trzy tygodnie. W związku z tym nie mamy pojęcia, kiedy znajdziemy odpowiednią ilość czasu na napisanie kolejnych, ale będziemy wykorzystywać każdą wolną chwile, jak tylko odrobinę odetchniemy. Chciałybyśmy dać Wam je jak najszybciej, ale obawiamy się, że tym razem będziecie musieli poczekać nieco dłużej. Ale mamy nadzieję, że wyrobimy się jeszcze w marcu :)
Pozdrawiamy gorąco i ściskamy Was serdecznie,
Ariel & Gobuss |
dnia marca 08 2013 09:44:14
Skoro Dumbledore jest tak potężny, budzi poważanie i lęk u niektórych, to dlaczego sam nie rozgniótł Śmierciożerców i samego Voldemorta? Dlaczego musi posłużyć się aurorami, Zakonem, uczniami, nauczycielami itd? Toż gdyby się skupił, zgromadził moc, coś wymyślił, aby ją powiększyć tak, aby świat magiczny wreszcie miał spokój z sługami Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać jak i Tomem, to rachu ciachu i byłoby po wszystkim.
Zgadzam się w dużym stopniu z odpowiedzą Autorek; można być geniuszem, można mieć mnóstwo mocy magicznej, można mieć niesamowity refleks, szybkość i doświadczenie w pojedynkach, ale to nie oznacza, że jest się wszechmogącym i można zrobić wszystko. Chyba nawet gdzieś w książkach były takie przemyślenia Harry'ego na temat Dumbledore'a, że zawsze myślał, że on potrafi wszystko rozwiązać, a przekonał się, iż to nieprawda.
Channel - to raczej pytanie do Rowling niż do nas.
No, wiemy, że Voldemort ciągle działał niejako z ukrycia, aż do śmierci Dumbledore'a, bo się go po prostu bał. Pojawił się wprawdzie w Ministerstwie, ale najnormalniej w świecie, zamiast się pojedynkować do końca, uciekł. (Nie mówiąc już o tym, w jakich popłoch wpadli śmierciożercy.) Także najpierw trzeba by go było znaleźć, a on dbał o to, żeby wszyscy mieli mnóstwo innych rzeczy na głowie.
Po drugie Dumbledore wiedział, że (w książkach) Voldemorta nie można zabić, dopóki nie zostaną zniszczone Horkruksy i dopóki Voldemort osobiście nie zabije Harry'ego, więc mógł co najwyżej chronić swoich uczniów, a zwłaszcza Harry'ego.
Podpisałabym się jeszcze pod wypowiedzią Lena_Xxx na temat logiki. Pewnie w kółko to powtarzam, ale zawsze mi się podobało to, jak dopieszczacie i dopieszczacie fabułę, jak solidnie jest zbudowana.
A Hermiona pojechała dalej i znów się kiedyś spotkają.
Miłość nie zawsze jest tylko w kolorze czerwieni. U nas ma ona również odcień szarości i czerni. Jest brudna. Nie zawsze przypomina tę z filmów, piosenek albo wyobrażeń. Potrafi przyjmować bardzo różne formy, nie zawsze miłe dla oka i przynoszące nadzieję, ale czasami także destrukcyjne, toksyczne i wyniszczające. Nie zawsze przynosi pozytywne odczucia. Potrafi odrzucać i wzbudzać oburzenie, a nawet sprzeciw. Ale nie można jej odmówić siły. Nawet jeśli ta siła jest miażdżąca
Podpisuję się, genialnie to ujęłyście! Wystarczy spojrzeć, jak miłość zrujnowała życie Dumbledore'a. |
dnia marca 08 2013 20:11:36
Mój Boże, ktoś odważył się zabić Hermionę! Nieeee............ świat się kończy...
I co będzie dalej? Kto kogo znowu pośle do piachu? Ile jeszcze okropieństw się naczytamy zanim dojdziemy do końca?
Boję się czytać dalej. Wykańczacie wszystkich moich ulubieńców. Do depresji związanej z powrotem zimy dokładacie tyle śmierci - gdzieś tu musi się kręcić jakiś dementor, bo jak rany... |
dnia marca 09 2013 10:49:20
Zachowanie Rona doprowadziło mnie do łez. Dalej płaczę cichutko nad jego strata....
Severus wydaje mi się coraz bardziej ....nie wiem....zimny będzie chyba najlepszym słowem. bo poświęcić WSZYSTKICH. DZIECI!!! dla swojej miłości...tak jak wcześniej wydawało mi się to po prostu najwieksza forma uczuć, czym absolutnym, tak teraz wydaje mi się egoizmem Severusa. I co da mu ta bitwa? Dlaczego sam nie ruszył na poszukiwania Harry'ego. czy nie mógłby sam odnaleźć Belli, a potem Malfoya? Ryzykować tylko swoje życie?
już nic nie będzie takie same. Obawiam się, ze nawet jeśli Harry i Severus przeżyła to chłopak będzie nieszczęśliwy. Będzie cierpiał i obwiniał się do końca za poczynione przez siebie szkody i smierć ludzi, w tym swoich przyjaciół, którą na nich pośrednio sprowadził.
Życzę weny i dziękuje za ten rozdział. |
dnia marca 10 2013 22:37:58
Nie da się zaprzeczyć, że to świetna scena:
Hermiona ratująca Severusa (tylko ona ze wszystkich uczniów mogła rozpoznać po zapachu właściwy eliksir i dobrze go zaaplikować). Snape zimny i despotyczny, mimo że dziewczyna go ocaliła i wreszcie niespodziewana śmierć Granger.
Ciekawa jestem czy gdyby Snape zauważył śmierciożercę celującego do Granger zrobiłby cokolwiek? Jakoś wątpię.
Może zdobyłby się na enigmatyczne ostrzeżenie w stylu "Granger uważaj", ale sam by palcem nie ruszył, żeby jej pomóc.
Coraz mniej go lubię...a może po prostu jestem rozgoryczona, bo zabiłyście moją ulubienicę
Jedno jest pewne, nie będę płakać jeśli w ostatecznej konfrontacji Snape zginie. Z pewnością bardziej na to zasługuje niż Hermiona. |
dnia marca 11 2013 19:26:33
to wspaniale, że tyle nam tu wytłumaczyłyście mi jednakże wcale tego nie było potrzeba, posiadam cholerną wiarę w to co piszecie, że jest to przemyślane i ma sens, zresztą, to tylko dlatego, bo same sobie na tą wiarę zasłużyłyście, przecież wiem ile kosztowało Was napisanie każdego rozdziału tej książki, wszystko jest przez Was idealnie przemyślane, nie zauważyłam nigdy jakiejś niejasności, czy złego odwołania się do kanonu, potrafię każde zachowanie Snape'a sobie wytłumaczyć, bo dzięki Wam mam wrażenie, że znam go na wylot, tak stworzyłyście jego postać. Śmierć Hermiony bardzo przeżyłam, lubiłam ją w Waszej opowieści, ale pocieszam się tym, że w książce Rowling, Hermi przeżyła wojnę. Bądź co bądź, kanon to kanon, więc w moich wyobrażeniach Hermiona dalej żyje
Podziwiam Wasz upór i pracowitość, domyślam się jednak, że jest to dla Was także przyjemność. Myślę, że można się tak poświęcić tylko rzeczom, które są owocne, które dają nam radość. Jesteście naprawdę wielkie i wierzę, że bo skończeniu tej powieści - nie zostawicie nas, dalej będziecie mieć gorące głowy od pomysłów i napiszecie coś autorskiego, coś co pochłonie nas tak samo mocno.
Pracujcie!
a ja sobie poczekam popijając kakao.
Kimonko |
dnia marca 12 2013 01:29:15
Boskie! <3 Dziewczyny, to prawdziwy talent. Gorąco nakłaniam do napisania prawdziwej nowelki. Jesteście prawdziwymi pisarkami, świetnie budujęcie napięcie, łączycie uczucia. 10/10 |
dnia marca 13 2013 21:06:32
Ja się tylko zastanawiam co na to wszytko Harry jak się dowie, że jego przyjaciele zginęli za niego.... w końcu chciał tego uniknąć... prawda? Sam tekst dla mnie taki jakiś zimny, krwawy "brudny"... ale wojna taka jest. Uważam, że obsesyjną miłość Snape'a ukazałyście genialnie. Na tle tak brudnej wojny, tragicznych rozstań i niepotrzebnych śmierci. Ciekawa jestem tylko jak się to wszytko skończy.... Czekam niecierpliwie na rozwój wydarzeń... |
dnia marca 14 2013 09:42:23
Idealne dawkowanie emocji czytelnikom. Uwielbiam Was! |
dnia marca 14 2013 15:08:13
Jestem zszokowana. Rozdział naładowany emocjami, które trudno nazwać, określić, zrozumieć... Opisy tej bitwy są tak realistyczne i plastyczne, że widziałam to wszystko przed oczami, mogłam sobie wyobrazić strach ludzi, ich przerażenie, niepewność, stałą czujność, bo z każdej strony mogło nadlecieć zaklęcie.
Bardzo się cieszę, że miałyście szansę skupić się na takich troszkę pobocznych wątkach opowiadania, czyli Ronie, Hermionie, a także relacji Tonks-Luna.
Ale śmierć Hermiony jest dla mnie czymś strasznym. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co teraz zrobi bez niej Ron.
Ostatnia część - mistrzowska. Szczególnie ostatnie zdanie, bo zważywszy na krążących w górze dementorów, to wspomnienia Harry'ego nie będą takimi "zwykłymi" wspomnieniami.
Chylę czoła przed Wami, życzę mnóstwa Weny i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
Pozdrawiam! |
dnia marca 15 2013 14:42:22
Czytając ten rozdział przez cały czas miała na ciele ciarki. Przeraża mnie taki ogrom okrucieństwa i śmierci. Czuję się zagubiona w tym wszystkim. Nie mam pojęcia, po co Snape zabił aurorów skoro i tak nie może liczyć, że Czarny Pan przyjmie go z otwartymi ramionami.
Jak dla mnie o wiele za dużo było krwi, i jeszcze na dokładkę śmierć Hermionyr30;.. Nie, nie, nie zgadzam się!!!!!!!!
Prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie, aby to opowiadanie mogło skończyć się dobrzer30;.. ri żyli długo i szczęśliwier1;
Pozdrawiam! |
dnia marca 15 2013 17:30:15
Musicie to robić, prawda? Musicie zawsze kończyć w TAKIM momencie?!
Przyznaję, że Wasza wersja ostatecznej bitwy jest brutalniejsza niż ta, którą zafundowała nam Joaśka i jednocześnie bardziej realna. Co idealnie przedstawia śmierć Hermiony. Zrobiło mi się smutno, kiedy umarła. I Ron, który próbował ją obudzić. To takie smutne i takie... prawdziwe.
Wasz Snape jest po prostu cudowny. Pasuje mi tu powiedzenie "Po trupach do celu", a jego celem jest Harry.
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Modlę się do wszystkich nieistniejących bogów tego świata, żeby Harry i Severus przeżyli i mogli być ze sobą.
Dużo Weny życzę! |
dnia marca 20 2013 21:52:53
Poryczałam się i caaały czas miałam ciarki! Sposób w jaki opisujecie emocje - rewelacja! No i oczywiście skończyć w takim momencie?! Piekielnie intrygujące! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Dziękuję i pozdrawiam ! |
dnia marca 21 2013 19:22:43
to było straszne, nienawidzę scen wojny, to jedno z najokrutniejszych zjawisk, jakie pojawiły się na naszej planecie od pojawienia się ludzi.. Zupełnie bez sensu. Wiem, że opisanie bitwy było konieczne, wraz, ze wszystkimi jej okrutnymi aspektami i nic nie poradzę na to, że od momentu znalezienia Nevilla i Seamusa mam łzy w oczach
Potraficie wzbudzić u czytelnika przerażenie, szok, i tępą ulgę jednocześnie (bo to jednak Bill a nie Tonks). Ta scena była świetnie przedstawiona. Boję się, co się stanie z Luną i Tonks, jakim zaklęciem oberwała. No i okropnie mi żal Hermiony, a raczej Rona w tym momencie, bo to on będzie się teraz zmagał ze śmiercią brata I ukochanej osoby. Snape też raczej nie spodziewał się takiego obrotu akcji, to musi być okropne, szukać Harry'ego, patrząc na zachowanie i emocje Rona, wiedząc, że jego samego może spotkać dokładnie taki sam los, że on też może zaraz utracić najważniejszą osobę w swoim życiu. I jeszcze musi jakoś wybrnąć z niezręcznej sytuacji z minimalnymi stratami w ludziach. i jeszcze ostatni akapit. po przeczytaniu go pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że Harry wciąż ma przy sobie różdżkę
Kontynuację DI odkryłam przedwczoraj, przez chwilę moje myśli i zny znów zaczęły krążyć wokół naszych bohaterów, a tu znów koniec. Mam nadzieję, że nie będziemy czekać długo na kolejny rozdział, choć jednocześnie nie mam pojęcia co wypełni tę pustkę, gdy poznamy zakonczenie tego ff. Wielkie brawa za determinację, aby, choćby z przerwami, doprowadzić tą opowieść do końca. Naprawdę warto.
ps. w ogóle ciekawa jestem, co tak właściwie zrobił naszyjnik Luny, no i gdzie są teraz one obie, skoro nie w lesie... Zgadzam się też ze wszystkimi osobami powyżej, co do idealnego przedstawienia postaci Snape'a. W porównaniu z innymi snarry, które czytałam (dużo ich było, łącznie z Herbacianką) w DI Severus jest przedstawiony najbardziej wiarygodnie, do tego trzeba mieć talent. |
dnia marca 22 2013 11:20:46
żal mi Hermiony... dlaczego ona!? Bardzo lubiłam tą postać.
Mam wrażenie, że większość czytelników byłaby bardziej "zadowolona" gdyby zginął Ron. Dla mnie jest on ciepłą kluchą, którą jak popchniesz, tak pójdzie :/
Z drugiej strony świetnie opisujecie wszystkie sceny dotyczące Harry'ego i Seva Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdzialu!
Sława i cześć! Dziękuję! |
dnia marca 24 2013 19:33:55
Nie wierzę, że uśmierciłyście Hermionę. W tym momencie moja wiara w Trójcę Hogwartu po prostu umarła. Odeszła zostawiając łzy i niehamowany szloch. Nie wierzę, że Ron, choć kierowany szaleństwem, posądza Severusa. Z tego nie wyniknie nic dobrego.
Harry jest przetrzymywany, jak sądzę. Pomiędzy zgrają dementorów, jak sądzę.
Hermiona nie umarła. Czuję, że ona nie umarła. Przywrócicie ją do życia, prawda? Nie wierzę. Płaczę. Szlocham. Nie jestem w stanie przeczytać kolejnego rozdziału. Musze ochłonąć, przepraszam. |
dnia kwietnia 01 2013 22:58:17
Wspaniale oddane emocje i wszystko... Jestem całkowicie rozbita po śmierci Hermiony. Nawet w wyobrażeniach nie przypuszczałam, że zginie któraś z bardziej...głównych postaci.
Ale wciąż uważam to opowiadania za absolutnie genialne, a ostatnie rozdziały idealnie odwzorowują realia wojny, kiedy nie ważne kto kim jest... Każdy może zginąć... |
dnia kwietnia 05 2013 22:52:57
Oh no, Hermione no. |
dnia kwietnia 19 2013 20:24:36
Nie żebym chciała być wredna, ale... jesteście wredne, wiecie? Przez Was się popłakałam. Nigdy nie uważałam Hermiony za swoją ulubioną postać, ale tu zaczęłam darzyć ją większą sympatią. A Wy... zabiłyście ją! Wiem, wiem. Dramatyzuję. Ale po prostu w tamtym momencie zrobiło mi się słabo. Było gorzej niż wtedy, gdy dowiedziałam się, że Dean został mokrą plamą... Tak mi smutno wtedy było... Na dodatek Seamus, który załamał się tym... No cóż. Zawsze byli blisko, a ja nawet czasem miałam ochotę na Yaoi z nimi Nevill stracił nogę... Biedny. Ale mimo to trzyma się. Jest prawdziwym Gryfonem. Jeżeli chodzi o dalsze momenty... W stu procentach byłam pewna, że zginęła Tonks i Luna. A tu takie zaskoczenie... Nie koniecznie dobre... Bill i Fleur... Cały rozdział przesycony jest śmiercią. To straszne, ale konieczne. Wojna to ofiary. Nie może być inaczej. Tylko dlaczego giną dzieci? To takie niesprawiedliwe ;(
Tylko Wy umiecie wywołać we mnie tyle emocji. Podziwiam Was za to.
I za poświęcenie DI.
Cudo ;* |
dnia kwietnia 21 2013 01:13:07
O jaaaa, Hermiona... i to w takim momencie... o jaaaa
Na szczęście moje scenariusze się nie sprawdzają, co nie zmienia faktu, że każde kolejne zdanie czytam z ogromnym wręcz strachem! Boję się o losy bohaterów... Tutaj każdy jest równy, każdy ma takie same szanse, żeby dostać klątwą w plecy. i mimo tego, że żałuję Hermiony, to myślę, że dobrze zrobiłyście. pokazałyście "realność" tej wojny. Bo to że była główną bohaterką nie uchroniło jej przed klątwą...
za bardzo się wczuwam, ale jak tu się nie wczuwać! Wszystko wokół zamarło i liczy się tylko tekst. DI wystawia na próbę moją silną wolę... "tylko jeden rozdział" zmienił się już w trzy... miałam sobie dawkować rozdziały, żeby okres oczekiwania na kolejny był troszkę krótszy... ale już widzę, że nie odejdę stąd póki nie skończę czytać...
sliwka |
dnia marca 01 2015 18:05:06
Jeju, co za rozdział. Znowu popłynęły mi z oczy łzy, gdy przeczytałam, że Hermiona umarła/ Dlaczego? Była przecież taką dobrą postacią i ona najbardziej troszczyła się o Harrego, a poza tym zaakceptowała jego związek. A Ron? Nie wiem jak przeżyje bez Hermiony? No jak, przecież była jego światłością. Hermiona uratowała Severusa, a później zginęła, to takie niesprawiedliwe. Żeby Ron nie zrobił niczego głupiego. Gdzie jest Harry? |
dnia maja 16 2020 05:21:30
Strata Hermiony bardzo mnie poruszyła. Czytam ten ff już 3ci raz, jak mogłam o tym zapomnieć? Jestem rozżalona.! Szczególnie, że w tym FF Hermiona nie była głupowatą prymuską tylko rozsądną dziewczyną, której można było zaufać. Lubię postacie drugoplanowe, które WIEDZĄ, ale o tym nie mówią otwarcie. (*) Świeczka dla Hermiony. |
dnia lutego 01 2021 02:28:46
Po tym, jak Hermiona ocaliła mu życie, Severus powinien zrobić tę jedną rzecz i przekazać Harry'emu jej słowa. |
|
| | | | |
| Dodaj komentarz | | | Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
| | | | |
|
| Logowanie | | |
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
| | | | |
| Gdzie można nas znaleźć/Where you can find us | | | | | | | |
| Ważne | | |
If you're from another country and you've registered, send us an e-mail with your login, so we can activate your account: ariel_lindt@wp.pl
Nie wyrażamy zgody na kopiowanie i umieszczanie naszych ficków i tłumaczeń w innych miejscach!
Ariel & Gobuss |
| | | | |
| Shoutbox | | | Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
| | | | |
|