dnd, d&d dungeons and dragons
 
Snarry World
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d MENU dungeons and dragons
 
Strona Główna Desiderium Intimum Mistrz i Chłopiec Tłumaczenia Nasza Książka/Our Book Kategorie Newsów Szukaj
 
isa, dnd.rpg.info.pl

dnd, d&d
OUR BOOK
dungeons and dragons
 
The Light Enthralled by The Darkness:

BOOK 1 - THE BLACK MONGREL
BOOK 2 - THE CURSED ONE
BOOK 3 - THE POISONS MASTER


 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
NASZA KSIĄŻKA
dungeons and dragons
 
The Light Enthralled by The Darkness PO POLSKU:

KSIĘGA 1 - CZARNY MONGREL
KSIĘGA 2 - PRZEKLĘTY
KSIĘGA 3 - MISTRZ TRUCIZN


 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nasza twórczość/Our stuff
dungeons and dragons
 
DESIDERIUM INTIMUM
MISTRZ I CHŁOPIEC
NASZE TŁUMACZENIA

Desiderium Intimum In Other Languages
The Master and The Boy

Desiderium Intimum Soundtrack
Desiderium Intimum Arts
Inne Ficki
Awards
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nasze Teledyski/Our Videos
dungeons and dragons
 
Desiderium Intimum Trailers
Videos by Ariel & Gobuss
Videos by Ariel Lindt
Videos by Gobuss
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Polecane/Recommended
dungeons and dragons
 
Snarry od A do Z
Fanfics
Arts
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Użytkowników Online
dungeons and dragons
 
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 7,399
Najnowszy Użytkownik: Elfika12MC
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Our Desiderium Intimum Videos
dungeons and dragons
 






 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nawigacja
dungeons and dragons
 
Strona Główna
Nasza Książka/Our Book
Kategorie Newsów
Artykuły
Buttony do Snarry World
Statystyki
Szukaj
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS
dungeons and dragons
 

THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS ON AMAZON
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
2 - Nieznajomy
dungeons and dragons
 

KSIĘGA 1 - CZARNY MONGREL

Rozdział 2.
Nieznajomy

 

- Wstawaj, ty bezużyteczny gamoniu!

Darren rozwarł oczy, gwałtownie wyrwany ze snu. Nad sobą dostrzegł zaczerwienioną z gniewu, okrągłą twarz ojca Teozjusza. Jego dwa podbródki trzęsły się z wściekłości.

- Gdzie się znowu szwendałeś? Nie pozwoliłem ci się wymykać! A jeśli ktoś cię widział i ich zawiadomi?! My nastawiamy za ciebie karku, a ty się nam tak odpłacasz, ty niewdzięczny parszywcu!

Darren zerwał się z łóżka, czując gwałtowne uderzenie strachu, które oplotło mu się wokół serca i ścisnęło je.

- Nie wiem, o czym pan mówi... - wymamrotał, cofając się przed gniewem potężnego mężczyzny.

- Skoro i tak masz za nic naszą dobroć, to przynajmniej przydaj się na coś i przynieś nam cokolwiek wartościowego! Myślisz, że będziesz tu spał i jadł za darmo?
Potężny mężczyzna wywlókł go z łóżka i szarpnięciem postawił na nogi, a potem rzucił nim o podłogę.

Darren upadł, boleśnie obijając sobie bok.

- Gdzie jest moja zapłata?! - ryknął mężczyzna, stając nad nim i wbijając w niego swoje małe, wytrzeszczone oczy, które wyglądały jak maleńkie czarne guziczki naszyte na obrośniętą tłuszczem, zapijaczoną twarz.

Darren odwrócił się, dygocząc z rozlewającego mu się w żyłach, zmieszanego ze strachem gniewu.

Ojciec Teozjusz rzadko kiedy bywał trzeźwy. Wszystkie pieniądze, które przynosili mu chłopcy, wydawał na najgorszego gatunku trunki. Za to, co zostawało, kupował najtańsze ochłapy, którymi karmił chłopców. Ale mieli przynajmniej cokolwiek do jedzenia i miejsce do spania. Na opanowanych przez złodziei i morderców ulicach Nigronu nie pożyliby długo. Zadźgani za trochę lepsze buty albo obrabowani aż do bielizny. Tutaj mieli schronienie. Nie było zbyt przyjemne, ale lepsze niż żadne. Ojciec Teozjusz płacił spore haracze za to, aby wszelkiej maści bandyci omijali jego przytułek szerokim łukiem i pozwolili mu robić to, na co miał ochotę.

W Nigronie nie istniały żadne prawa. Poza jednym. Jeżeli chcesz przeżyć, musisz być sprytniejszy od innych.

Darren błyskawicznie zerwał się z podłogi, stając naprzeciw potężnego mężczyzny i kątem oka widząc wykrzywione w złośliwych uśmiechach twarze chłopców, którzy stali w drzwiach, przyglądając się z zainteresowaniem rozgrywającej się przed nimi scenie.

To z pewnością oni zawiadomili ojca Teozjusza, że Darren po raz kolejny się wymknął.

Mężczyzna zamachnął się, próbując trafić Darrena w twarz, ale chłopiec sprytnie uskoczył do tyłu, cofając się do wypełnionej pryczami sypialni chłopców.

Darren kiedyś przeraźliwie bał się tego mężczyzny. Bał się jego pięści, jego skórzanego pasa, którym bił ich z najbardziej błahych powodów. Teraz również się bał. Ale nauczył się już, że kiedy ojciec Teozjusz jest kompletnie pijany, można się przed nim obronić.

- Jak śmiesz wracać tutaj, nie mając dla mnie nic?! Jesteś bezużytecznym ścierwem! Nie nadajesz się nawet do czyszczenia latryn!

Darren uchylił się przed kolejnym ciosem. Czuł, jak w jego żołądku lodowaty strach miesza się z ognistym gniewem, tworząc nieprzewidywalną mieszankę.

- Skoro jestem taki beznadziejny, to dlaczego nie daliście mi umrzeć w tej piwnicy?! - wykrzyknął łamliwym głosem. - Mielibyście o jedną gębę mniej do wykarmienia!
Ojciec Teozjusz zatrzymał się, mrugając z zaskoczenia. Rzadko kiedy zdarzało sie, aby którykolwiek podopieczny podnosił na niego głos. A Darrenowi zdarzało się to zdecydowanie zbyt często. Szczególnie po tym, co wydarzyło się, kiedy miał dziewięć lat.

- Jak śmiesz mówić do mnie takim tonem?! - ryknął, rzucając się na chłopca niczym taran. Darren skoczył do tyłu, ale stojące za nim łóżko uniemożliwiło mu ucieczkę i ciężka pięść ojca Tezojusza trafiła go w szczękę, ciskając nim do tyłu z taką siłą, że przetoczył się przez łóżko i spadł na podłogę po drugiej stronie.

Przez chwilę zamroczenie odebrało mu wzrok i słyszał wokół siebie jedynie ciche pomruki złośliwej satysfakcji oraz ciężki oddech sapiącego mężczyzny.

- Myślisz, że męczymy się z tobą przez tyle lat po to, by nie dostać niczego w zamian? Jak tylko skończysz szesnaście lat, zostaniesz sprzedany handlarzowi niewolników z Tacos i w końcu zwróci się nam wszystko, co musieliśmy w ciebie włożyć przez wszystkie te lata!

Darren poczuł się tak, jakby coś gorącego oblało jego kark i twarz, wciskając się do nozdrzy i ust i uniemożliwiając mu złapanie oddechu.

Co?

Chcą go sprzedać jako... niewolnika?

Ale... ale...

- A teraz wynoś się, skoro i tak wciąż wypełzasz stąd nocami i nie wracaj, dopóki nie przyniesiesz czegokolwiek wartego sprzedania, inaczej złoję ci skórę tak, że tym razem zapamiętasz to na znacznie dłużej niż ostatnio!

Darren słyszał wokół siebie chichoty i pogardliwe parsknięcia.

Niewolnik. Najgorszy spośród najgorszych. Ktoś, kto nie nadaje się zupełnie do niczego. Ktoś tak bezużyteczny, że nie może nawet pokierować swoim losem.
Jego szczęka pulsowała trudnym do wytrzymania bólem, a rozcięta warga piekła tak, jakby nie wypływała z niej krew, tylko lawa.

Miał wrażenie, że słyszy oddalające się, szurające kroki ojca Teozjusza.

Zostanie sprzedany. Odbiorą mu resztki wolności, zakują w kajdany i oddadzą jego los w ręce kogoś, kto zostanie jego panem.

Z trudem podniósł się i chwiejnym krokiem, nie zważając na obelżywe słowa i płynący w powietrzu śmiech, ruszył w kierunku wyjścia z przytułku. Dopiero kiedy w jego rozpaloną twarz uderzyły strugi lodowatego deszczu, zdał sobie sprawę, że znalazł się na dworze.

Ruszył przed siebie, brodząc w śliskim, rozmiękłym błocie, pokrywającym grząski trakt uważany za ulicę.

Musi uciec. Nie może tu zostać. Nie może. Nie pozwoli na to... nie mogą go...

Ale dokąd ma uciec? Co ma zrobić? Wszyscy w okolicy wiedzą jak wygląda. Wystarczy jedno słowo i zbiry z okolicznych gangów odnajdą go i przywloką przed oblicze Ojca Teozjusza. Nie ukryje się nigdzie. Nie z takimi oczami. Są niczym nie dający się zmazać ślad, który będzie ciągnął się za nim wszędzie, dokądkolwiek spróbowałby pójść. Wszędzie zostanie natychmiast rozpoznany. Były niczym... kajdany.

Zatrzymał się i spojrzał w niebo, pozwalając, by zimny deszcz ochładzał jego rozbitą wargę i promieniujący z niej ból. Przymknął powieki, czując jak chłodna woda spływa po jego twarzy, oczyszczając ją z brudu i krwi.

Nie ucieknie. Nigdy stąd nie ucieknie. W całym Helionie nie było ani jednego miejsca w którym ktoś taki jak on mógłby odnaleźć swoje miejsce. Tylko swoje.

Dla Mongreli był bezużytecznym odmieńcem. Przeklętym, którego należało się wystrzegać. Dla pozostałych kast był Czarnym Mongrelem, któremu nie przysługiwały żadne prawa, poza prawem do życia i harowania przez całe życie na to, aby oni mogli żyć sobie w bogactwie i dostatku.

Nie. Na całym świecie nie było miejsca dla kogoś takiego jak on. Nie było ani jednej osoby, która przejmowałaby się jego losem.

Kiedyś... wciąż pamiętał te czasy... kiedy raz w roku, w okolicach jego urodzin, ojciec Teozjusz i macocha Oktawia zmieniali nagle stosunek do niego. Zaczynali go porządnie karmić, dawali mu nowe ubrania, kazali mu się dobrze wyszorować i zaprowadzali go do pokoju adopcji. Specjalnego pomieszczenia w przytułku, które przez cały rok pozostawało zamknięte, ale które raz na jakiś czas otwierano, kiedy znajdował się ktoś, kto chciałby adoptować któregoś z przebywających w przytułku chłopców. Stało tam jedno, duże łóżko, z prawdziwym materacem wypełnionym prawdziwą słomą i z prawdziwą, miękką i ciepłą puchową pierzyną.

Pamiętał, że były tam też zabawki. Topornie wyciosane z drewna konie i rycerze w koślawych zbrojach. Ale były to jedyne zabawki, którymi dane było mu się bawić w całym jego życiu, dla niego więc wyglądały niczym najcudowniejsze dary od bogów. I bawił się nimi, korzystając z każdej chwili. Pamiętał, że mógł tam przebywać, dopóki nie otworzyły się drzwi i dopóki w drzwiach nie pojawił się wysoki, nieznajomy mężczyzna. Nie pamiętał o czym macocha Oktawia i ojciec Teozjusz rozmawiali z tym mężczyzną. Ale pamiętał, że zawsze po kilku chwilach nieznajomy odchodził.

I pomimo, że Darren uśmiechał się najbardziej jak mógł, nikt go nigdy nie chciał adoptować. Nikt go nie chciał stamtąd zabrać. Nieznajomy odchodził, a on jeszcze tego samego dnia zostawał siłą wyciągany z pokoju, przebierany w swoje stare, poszarpane ubrania i zaganiany do pracy.

Ale to było dawno temu. Skończyło się po wydarzeniach, które miały miejsce, kiedy miał siedem lat.

Nagły tętent kopyt i rżenie konia wyrwały go z zamyślenia i zmusiły do gwałtownego odwrócenia się.

Ujrzał ogromnego, płowego rumaka. Pędzącego prosto na niego. Błoto strzelało mu spod kopyt na wszystkie strony. Ubrany w zielony płaszcz i nasunięty na oczy kaptur jeździec ściągnął lejce, próbując zatrzymać konia. Ale błoto było zbyt śliskie, aby ogier był w stanie zatrzymać się w miejscu.

Darren rzucił się w bok, upadając w grząskie błoto i w ostatniej chwili unikając stratowania.

Jeździec zatrzymał się i odwrócił w stronę podnoszącego się z trudem z błotnistej drogi Darrena.

- Co ty wyprawiasz, chłopcze? Nikt ci nie powiedział, że nie wolno się tak zatrzymywać na środku drogi?

Darren patrzył na rumaka z niedowierzaniem.

Koń? W Nigronie? Tutaj nikogo nie było stać na takie zwierzę. Jeździec też nie wyglądał jakby pochodził z tych stron. Darren dostrzegł kilka pochew na miecze przytroczonych do siodła konia. I długi, mocny łuk.

Jeździec ściągnął kaptur i Darren poczuł, jak powietrze gwałtownie wdziera się do jego płuc, rozsadzając je przerażeniem.

To był Seledyn! Jego długie, rudawokasztanowe włosy spięte w koński ogon spływały na plecy w mokrych pasmach.

Dopiero po chwili zorientował się, że gapi się na niego szeroko otwartymi oczami. Spuścił wzrok, mamrocząc pod nosem przeprosiny, ale było już za późno.

- Twoje oczy! - wysapał jeździec.

Nie, znowu to samo! Nie mogą go rozpoznać! Nikt nie może się dowiedzieć, że to on jest tym Przeklętym, który osiem lat temu...

Odwrócił się i rzucił pędem do ucieczki.

- Zaczekaj! - usłyszał za sobą odległe nawoływanie, ale to zmusiło go tylko do przyspieszenia, skręcenia w wysokie zarośla i jak najszybszego oddalenia się od tego miejsca.

Zatrzymał się dopiero w Lesie Dębowym. Przemoczony do suchej nitki, oparł się plecami o jedno z drzew i opadł na miękki mech.

Niewiele brakowało...

Co tutaj robił Seledyn? Przedstawiciele pozostałych kast rzadko zapuszczali się na tereny Czarnych Mongreli. Ba, prawie nigdy. Czasami tylko widywano jakiegoś Brunnitę, ponieważ to oni byli zarządcami kopalń i pól uprawnych, na których pracowali Mongrelowie.

To prawda, że w okolicy znajdowało się kilka wiejskich posiadłości Hiacyntów, ale Czarni Mongrelowie nie mogli się do nich zbliżać. Kilkoro z nich pracowało tam tylko jako parobkowie, stajenni albo służący.

Czego Seledyn mógł szukać w ich wiosce? Nie było tu niczego interesującego. Może potrzebował schronienia przed deszczem? W pobliżu przebiegał trakt do stolicy. Pomimo, iż znajdowała się ona w odległości trzech tygodni jazdy konnej, przynajmniej tak twierdzili podróżni, Darren czasami marzył, że jeden z przejeżdżających wozów zabiera go ze sobą. I że już nigdy nie musi tutaj wracać.

Sam też powinien poszukać schronienia i przeczekać deszcz. W pobliżu była opuszczona lisia nora. Znał ten las niemal tak dobrze jak przytułek. Spędzał tutaj niemal każdą wolną chwilę. Jak tylko się wypogodzi, spróbuje poszukać czegoś do jedzenia. Czuł, jak jego żołądek skręca się i wije. Był przyzwyczajony do tego uczucia. Ale to zawsze było równie nieprzyjemne.

Deszcz przestał padać dopiero koło południa i kurtyny stalowoszarych chmur powoli rozpływały się na boki, ukazując soczysty błękit nieba i ogrzewając zziębniętą ziemię promieniami słońca.

Darren wypełzł ze swego schronienia i z westchnieniem położył się na leśnym poszyciu. Przez długi czas leżał na mchu, ogrzewając się ciepłem słońca i wsłuchując w uspokajające odgłosy lasu.

Był tutaj sam, ale wydawało mu się, że nie ma na świecie bardziej wypełnionego życiem miejsca.

Słyszał świergot ptaków, odległe stukanie dzięciołów, wycie oraz ujadanie drapieżników, szum wiatru poruszający gałęziami i liśćmi, bzyczenie coraz śmielej wydostających się ze swych kryjówek w korze owadów. Nie był samotny. Otaczało go życie.

Znacznie bardziej samotny czuł się wśród ludzi. Zawsze wyśmiewany i wytykany palcami. Odmieniec, który nie powinien nawet istnieć.

Kiedyś jeszcze próbował do nich podchodzić. Chciał dowiedzieć się czegoś o ich życiu, do którego nie miał wstępu. Ale nikt nie próbował go nawet wysłuchać. Nikt nie chciał o nim niczego wiedzieć. Wszyscy widzieli tylko jego kryształowe oczy, ciemną karnację i czarne jak heban włosy. Nikogo nie interesowało, co ma do powiedzenia i czego od nich chce. Wszyscy od razu nazywali go odmieńcem, Przeklętym, parszywym pomiotem Złego. Tylko z tego powodu, że nie wyglądał tak jak oni. Nikt nigdy nawet nie zadał sobie trudu, aby go zapytać, jak ma na imię.

I kim jest.

Tak naprawdę.

Teraz w ogóle go już nie obchodziło ich żałosne życie. Miał swoje. Tutaj. W tym lesie. We własnej głowie. Nie interesował się nimi, a oni nie interesowali się nim. Przynajmniej miał spokój. Tylko będąc sam czuł się rozluźniony i bezpieczny. Nie musiał się napinać, czekając na atak, nie musiał warczeć i pokazywać im swoich kłów, by zostawili go w spokoju.

Otworzył oczy i spojrzał na poruszane wiatrem liście wysoko nad swoją głową. Promienie słońca tańczyły na nich w rozedrganym spektaklu, rzucając na jego twarz mozaikę cieni.

Musi stąd uciec. Nie pozwoli, by odebrali mu to, co sam zbudował dla siebie w tym miejscu. By zabrali mu dotyk wiatru na skórze i uspokajający szum liści. Nie odbiorą mu tego. Nie założą mu na szyję obroży. Przegryzie ją i ucieknie. Za każdym razem, gdy znowu spróbują.

Nie złamią go.

*

Było już ciemno, kiedy przekradał się wzdłuż muru oddzielającego sierociniec od pól.

Miał plan. Potrzebuje tylko swoich rzeczy. Topornie wyciosanego z kamienia nożyka, który sam wykonał, a który wraz z paroma monetami, które wygrzebał z błota przy drodze, leżał teraz ukryty pod zatęchłym, twardym materacem na jego pryczy. Musi go mieć, by oprawiać złowione w rzece ryby. Będzie przecież musiał coś jeść w drodze. A te kilka monet było jego największym skarbem. Nie wiedział, ile są warte, ale miał nadzieję, że pomogą mu przetrwać chociaż kilka miesięcy. Potrzebował też butów. Zabierze je spod łóżka Gila, był najlepszym złodziejem i miał najporządniejsze buty. I powinien mieć też jakieś okrycie, najlepiej z kapturem, by ukryć przed ludźmi swoje plugawe pochodzenie.

Zatrzymał się przy ścianie budynku i nasłuchiwał, słysząc coś, czego nie powinno tu być.

Parskanie konia.

Nie, musiało mu się wydawać. Skąd wziąłby się tutaj koń?

Nasłuchiwał jeszcze przez chwilę i kiedy parskniecie nie powtórzyło się, ruszył dalej.

Wspiął się na beczkę i wsunął palec w szczelinę pomiędzy framugami, by podważyć haczyk i w tej samej chwili usłyszał głośne trzaśnięcie drzwi, a z ciemności korytarza w głębi przytułku wyłonił się... Seledyn!

Serce Darrena podskoczyło do gardła, kiedy schylił się gwałtownie, by mężczyzna go nie dostrzegł. Usłyszał pospieszne kroki, a po chwili szybkie człapanie, w którym rozpoznał nerwowy chód ojca Teozjusza. I jego służalczy głos, wołający podniesionym szeptem:

- Zaczekaj, Panie! On na pewno...

Mężczyzna zatrzymał się nad tuż przy oknie, pod którym kulił się Darren i chłopiec usłyszał głęboki, drżący gniewem głos nieznajomego:

- Mam dosyć czekania. Sam go poszukam.

- Ale zapłata... - wyjąkał ojciec Teozjusz i Darren usłyszał w jego głosie nutę paniki.

- On uciekł, a wy nie wiecie nawet, gdzie go szukać! Nie dostaniecie ani grosza, jeśli nie znajdzie się cały i zdrowy!

Darren poczuł porażające ukłucie strachu.

To musiał być ten handlarz niewolników! Przybył po niego i chce go kupić! Ale... ale myślał, że ma jeszcze czas. Że zdoła stąd uciec, zanim...

Nie może go zauważyć. Nie może!

Powoli zszedł z beczki, próbując zachowywać się jak najciszej, kiedy usłyszał uderzające o ścianę drzwi wyjściowe i mlaszczące w błocie odgłosy przemierzających dziedziniec kroków.

Darren zaczął powoli wycofywać się w stronę rzucanego przez mur głębokiego cienia, kiedy usłyszał roztrzęsiony głos ojca Teozjusza:

- Nie możesz nas panie pozbawiać zapłaty za to ogromne poświęcenie, które włożyliśmy w wychowanie tego szatańskiego pomiotu! Żądam pieniędzy teraz, od razu! Męczyliśmy się z nim czternaście lat! Z jego nienormalnością i przekleństwem! Nawet nie wiesz przez co przeszliśmy, by go utrzymać przy życiu po tym co zrobił osiem lat temu! A gdzie wy wtedy byliście? Zostawiliście nas z nim i nikt od was nie zjawił się tu od tego czasu, by nam zapłacić za nasz trud! Ten przeklęty dzieciak niemal zniszczył to, co z mą nadobną małżonką budowaliśmy przez tyle lat! Gdzie są pieniądze za zniszczenia, których dokonał?! Gdzie?!

Darren zamarł.

O czym... o czym oni mówili?

Kroki zatrzymały się i gwałtownie zawróciły i po chwili ciemność rozdarł zduszony charkot ojca Teozjusza. I gniewny głos przybysza:

- Ty żałosny bydlaku! Zostawiliśmy go pod twoją opieką, żeby był tu bezpieczny, a z tego, co zdążyłem się już zorientować, w każdym innym miejscu Helionu byłby bezpieczniejszy niż w tej twojej śmierdzącej norze, którą nazywasz sierocińcem! Po tamtym wydarzeniu, musieliśmy się odsunąć, żeby nie zwracać na niego jeszcze większej uwagi, ufając, że tak będzie dla niego najlepiej. Myślałeś, że już po niego nie wrócimy, co? Przestraszyłeś się, że nie dostaniesz już ani grosza? Powiem ci coś, ty zapijaczony padalcu! Mam w tej sakiewce tyle złota, że mógłbyś wybudować za nie pałac, o jakim nawet nie śniłeś i żyć w luksusie do końca twego nędznego żywota. Tyle jest wart ten chłopiec! Ale nie dostaniesz ani grosza, jeśli go nie znajdę i jeśli nie dowiem się, że był tu traktowany w należyty sposób!

Darren usłyszał dźwięk upadającego w błoto zwalistego ciała.

Przycisnął dłoń do ust, próbując zdusić w czarnym materiale swej rękawiczki ulatujące z jego płuc rozpaczliwe westchnienie.

Jego serce tłukło się, uderzając boleśnie o klatkę żeber wychudzonego ciała.

Szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w ciemność przed sobą, czując jak jej palce wciskają mu się do gardła, tamując oddech i nie pozwalają wydobyć z siebie głosu.

Kim był ten człowiek? O czym mówi?

Słyszał oddalające się kroki i chrapliwy oddech ojca Teozjusza.

Darren stał, przyciśnięty do muru, zatopiony w ciemności, a galopujące myśli taranowały jego umysł tysiącem przekrzykujących się nawzajem głosów.

Powinien uciekać. Nie znał tego człowieka. A jeśli to, co słyszał było nie tym, co naprawdę zostało powiedziane? Jeśli chodziło o coś zupełnie innego? Jeśli to naprawdę jest handlarz niewolników? I go stąd zabierze i...

Powinien uciekać. Jak najdalej stąd. I nie zatrzymywać się.

Ale... ale...

W końcu spod tej kotłującej się szaleńczo burzy wyłonił się tylko jeden głos. Ochrypły okrzyk jego rozdygotanej duszy:

- Zaczekaj, panie!

Kroki zatrzymały się. Darren skulił się jeszcze bardziej, zaciskając piekące powieki i próbując złapać oddech.

Nie powinien tego robić. Nikt nie może go znaleźć. Nikt nie może się dowiedzieć...

Osunął się po zimnych kamieniach muru i podciągnął nogi, próbując się schronić w bezpiecznym mroku.

Usłyszał powolne kroki. Zbliżały się.

Ale nie odważył się otworzyć oczu. Zaciskał je bardzo mocno, zatapiając się w znajomej ciemności, ponieważ to, co się do niego zbliżało... mogło go z niej wyrwać już na zawsze i... chciał tego, ale tak straszliwie się bał.

Kroki zatrzymały się przed nim.

A potem do jego uszu dobiegło miękkie, łagodne pytanie:

- Darrenie?

Wziął głęboki oddech, nabierając do płuc przesiąkniętej zapachem otulającej go nocy odwagi.

I otworzył oczy.

Stojący przed nim mężczyzna nabrał powietrza.

Jego seledynowe oczy rozszerzyły się z niedowierzania, wpatrując się w połyskujące w mroku kryształy.

- To ty - wyszeptał, a pokryte miedzianorudym zarostem wargi rozciągnęły się w łagodnym uśmiechu. Powoli zaczął opadać na kolano, jakby bał się, że jakikolwiek gwałtowny ruch może spłoszyć kulącego się w mroku chłopca. - Już dobrze. Zabiorę cię stąd. Chodź.

Darren z przerażeniem wpatrywał się w wyciągającą się do niego dłoń.

Jęknął i cofnął się, próbując jeszcze bardziej wniknąć w mrok.

- Och, wybacz. Zapomniałem. - Mężczyzna uśmiechnął się do niego i odgarnął opadającą na twarz gęstą grzywę kasztanoworudych włosów. - Chętnie pozwoliłby ci się przespać przed wyruszeniem w drogę, ale nie jestem w stanie zostać w tym parszywym miejscu ani chwili dłużej. A ty?

Darren wpatrywał się w niego z oszołomieniem.

Seledyn. Prawdziwy Seledyn. Rozmawiał z nim. Z Darrenem. Jakby Darren był mu co najmniej równy.

Mężczyzna zmarszczył brwi i zapytał po chwili:

- Potrafisz chyba mówić, co?

Darren przełknął strach i wyszeptał:

- T-tak.

- Świetnie! W takim razie chodźmy! - klepnął się w kolano i sprężystym ruchem podniósł z błota.

Darren wpatrywał się w jego oddalające się szerokie, barczyste plecy. Był tak olbrzymi, że Darrenowi wydawał się jakimś mitycznym gigantem, który zstąpił na ziemie Helionu, by wykonać zadanie, którego nikt inny nie chciał się podjąć. Odnaleźć Przeklętego.

Ale... po co? Co chciał z nim zrobić?

Nieważne. Najważniejsze, że miał go stąd zabrać. Gdziekolwiek to będzie, z pewnością nie będzie gorsze od tego.

Powoli podniósł się z ziemi, czując, że uginają się pod nim kolana. Ruszył przed siebie, wyłaniając się z mroku i podążając za przybyszem.

Kiedy wyszedł na dziedziniec, ujrzał jak mężczyzna rzuca na ciało wciąż leżącego w błocie, dyszącego i charczącego ojca Teozjusza kilka złotych monet.
- Tyle ci jesteśmy winni. Za to, że jest cały i zdrowy. Na nic więcej nie zasłużyłeś, śmierdząca gnido.

Darren patrzył, jak mężczyzna, który był jego opiekunem przez całe życie, którego pięści czuł na swoim ciele zdecydowanie zbyt wiele razy... zaciska palce na leżących w błocie monetach, wyławiając je z niego z drżącym podekscytowaniem.

Patrzył i czuł się tak, jakby śnił jakiś dziwny sen.

- Zgaduję, że nie potrafisz jeździć konno? - zapytał przybysz, odwiązując od płotu swego płowego rumaka.

Darren pokręcił głową.

- Cóż, nauczę cię tego po drodze. Będziemy mieć bardzo dużo czasu. Do Lavrancji są dwa tygodnie jazdy.

Darren zmarszczył brwi.

Gdzieś słyszał tę nazwę. To była chyba nazwa jakiegoś miasta w Helionie. Darren słyszał o miastach, ale nigdy w żadnym nie był. Słyszał, że miasta są dużo większe od jego wioski. Ale jak duże, tego nie potrafił sobie wyobrazić.

- Chcesz coś zabrać? - usłyszał metodyczne pytanie.

Odwrócił się i spojrzał na pogrążone w ciemności mury miejsca, w którym spędził całe swoje dotychczasowe życie. Ujrzał przyklejone do brudnych szyb twarze obudzonych hałasami wychowanków przytułku.

Nie. W tej chwili nie było niczego, co chciałby zabrać ze sobą z tego miejsca. Chciał tu wszystko zostawić. Wszystko.

Pokręcił głową, odwracając twarz do mężczyzny.

- Dobrze. W takim razie ruszajmy.

Seledyn chwycił za uzdę i zaczął wyprowadzać swojego konia poza teren przytułku.

Darren pobiegł za nim. Nie potrafił nadążyć za jego długimi krokami. Sięgał mu zaledwie do łokcia.

Kiedy wyszli na trakt, chłopiec nie potrafił się powstrzymać i obejrzał się po raz ostatni.

Znienawidzony budynek pochłaniała ciemność. Ale taka ciemność, której nic nie przegoni. I niech tak już zostanie. Niech już na zawsze pozostanie w mroku.



 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Komentarze
dungeons and dragons
 
Brak komentarzy.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Dodaj komentarz
dungeons and dragons
 
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Logowanie
dungeons and dragons
 
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Gdzie można nas znaleźć/Where you can find us
dungeons and dragons
 
WATTPAD
ARCHIVE OF OUR OWN
YOUTUBE
GOODREADS
FACEBOOK
TUMBLR
INSTAGRAM
TWITTER
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Ważne
dungeons and dragons
 
If you're from another country and you've registered, send us an e-mail with your login, so we can activate your account: ariel_lindt@wp.pl

Nie wyrażamy zgody na kopiowanie i umieszczanie naszych ficków i tłumaczeń w innych miejscach!

Ariel & Gobuss
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Shoutbox
dungeons and dragons
 
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

arielgobuss
10/02/2024 23:16
Cieszymy się, że podoba Ci się seria. Dzisiaj wrzuciłyśmy kolejną część :-)
mansonalia
09/02/2024 19:51
Właśnie przeczytałam waszą mini serię i o mój Boże ta scena ze sprawdzianem tak bardzo przypominała rozdział z DI, ale zszokowało mnie to że mistrz go wziął w pełnej klasie uczniów to było coś nowego.
arielgobuss
01/02/2024 22:31
Mamy nadzieję, że cieszycie się z nowej serii "Mistrz i chłopiec". Musimy przyznać, że niektóre sceny z tej serii mogły wylądować w DI :-)
arielgobuss
01/02/2024 22:00
Jeśli chodzi o DI po polsku to chcemy żeby było tylko na naszej stronie. Wszystkie ukradzione wersje udostępnione na Wattpadzie bez naszej wiedzy zostały już usunięte.
arielgobuss
01/02/2024 21:54
Wszystko co planowałyśmy udostępnić jest już na Wattpadzie na naszym koncie.
SquishakSquishy
01/02/2024 02:08
Można udostępnić na wattpada?
arielgobuss
04/01/2024 15:15
Postanowiłyśmy dokończyć tłumaczenie DI na angielski. I mamy teraz dużą przyjemność z powrotu do świata DI i porównywania go z naszym nowym światem z książki :-)
arielgobuss
04/01/2024 15:10
Witamy w Nowym Roku! Ile to już lat minęło? Dzięki, że tu wracacie i dalej obdarzacie miłością DI :-)
starcatcher
23/11/2023 20:58
Przeczytałam znowu. Po takim czasie. Dzięki
mansonalia
18/10/2023 21:35
@Selfish ja tak samo, czas na ponowne przeczytanie tego dziełasmiley
Selfish
02/08/2023 23:06
Co roku czytam całość od początku... Znowu nadszedł ten czas
rocketlover
31/07/2023 03:55
Any Snarry lovers still here?
Estera Sultan
02/10/2021 18:42
Dziękujemy wam bardzo, z powrotem można wszystko czytać
arielgobuss
21/09/2021 15:40
Witamy, mamy świetną wiadomość. Po wielu trudach udało nam się odzyskać hasło i do jutra wszystko będzie z powrotem działało smiley
mansonalia
21/09/2021 15:18
Nie można przeczytać DI, bo strona zmienila hosting i nie skopiowali jej do końca. Możliwe że już w ogóle nie będzie mozna tutaj przeczytać DI ani innych opowiadań.
Napoleon
17/09/2021 15:57
Nie można wejść na DI ani przeczytać. smiley( Proszę zróbcie coś z tym
JesusSlippers
17/09/2021 15:35
Witam czemu nie można przeczytać już DI?
arielgobuss
18/08/2021 10:24
Może trafiły do spamu albo gdzieś indziej i je przeoczyłyśmy? Można pisać na ariel_lindt@wp.pl albo ariellindt@gmail.com
Napoleon
21/07/2021 20:37
Ale może skrzynka jest zapełniona lub coś podobnego i nie dostałyście emaili.
Napoleon
21/07/2021 20:34
Dobrze, a na jaki email powinno się wysłać wiadomość? Wcześniej ja oraz koleżanka pisałyśmy na ariel_lindt@wp.pl
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

Copyright © 2006