dnd, d&d dungeons and dragons
 
Snarry World
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d MENU dungeons and dragons
 
Strona Główna Desiderium Intimum Mistrz i Chłopiec Tłumaczenia Nasza Książka/Our Book Kategorie Newsów Szukaj
 
isa, dnd.rpg.info.pl

dnd, d&d
OUR BOOK
dungeons and dragons
 
The Light Enthralled by The Darkness:

BOOK 1 - THE BLACK MONGREL
BOOK 2 - THE CURSED ONE
BOOK 3 - THE POISONS MASTER


 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
NASZA KSIĄŻKA
dungeons and dragons
 
The Light Enthralled by The Darkness PO POLSKU:

KSIĘGA 1 - CZARNY MONGREL
KSIĘGA 2 - PRZEKLĘTY
KSIĘGA 3 - MISTRZ TRUCIZN


 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nasza twórczość/Our stuff
dungeons and dragons
 
DESIDERIUM INTIMUM
MISTRZ I CHŁOPIEC
NASZE TŁUMACZENIA

Desiderium Intimum In Other Languages
The Master and The Boy

Desiderium Intimum Soundtrack
Desiderium Intimum Arts
Inne Ficki
Awards
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nasze Teledyski/Our Videos
dungeons and dragons
 
Desiderium Intimum Trailers
Videos by Ariel & Gobuss
Videos by Ariel Lindt
Videos by Gobuss
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Polecane/Recommended
dungeons and dragons
 
Snarry od A do Z
Fanfics
Arts
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Użytkowników Online
dungeons and dragons
 
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 7,399
Najnowszy Użytkownik: Elfika12MC
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Our Desiderium Intimum Videos
dungeons and dragons
 






 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nawigacja
dungeons and dragons
 
Strona Główna
Nasza Książka/Our Book
Kategorie Newsów
Artykuły
Buttony do Snarry World
Statystyki
Szukaj
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS
dungeons and dragons
 

THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS ON AMAZON
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
4 - Przeklęty
dungeons and dragons
 

KSIĘGA 1 - CZARNY MONGREL

Rozdział 4.
Przeklęty

 

Miał siedem lat, kiedy po raz pierwszy wysłano go na dwór Jaśniepaństwa. Był zbyt mały i chudy by nadawać się do prac fizycznych, nie potrafił kraść ani szybko biegać, nie nadawał się do niczego poza usługiwaniem.

Trond był wysokim, barczystym Mongrelem, który zarządzał całą służbą. Darren pamiętał to uczucie bezradnego przerażenia, kiedy mężczyzna stał nad nim i oceniał jego przydatność do pracy, tak jak ocenia się młodego warchlaka przed posłaniem go do tuczenia.

- Co to ma być? Prosiłem o mocnego, zahartowanego chłopaka, a nie o jakiegoś zagłodzonego szczura. Przecież on nawet wiadra z wodą nie uniesie.

Samuel, który mieszkał w tym samym przytułku, co Darren i pracował na dworze już od trzech lat, wzruszył tylko ramionami.

- Ojciec Teozjusz kazał mi zabrać jego.

- Pewnie do niczego innego się nie nadawał - prychnął mężczyzna, łapiąc Darrena za włosy i unosząc jego twarz w górę, by lepiej mu się przyjrzeć. - Dlaczego on ma takie oczy? Co to za sztuczka?

- To tylko wybryk natury. Jest niegroźny, proszę pana. Proszę go przyjąć. Ojciec Teozjusz wygarbuje mi skórę, jeżeli wrócę razem z nim. Przez te oczy nikt go nie chce wziąć.

- Wcale się nie dziwię. To znak Złego. Czemu nie utopili go po urodzeniu?

Samuel ponownie wzruszył ramionami.

- Nie wiem, proszę pana.

- Po co ci te rękawiczki, co? - warknął Trond, wskazując na ciemny materiał otulający chude dłonie chłopca. - Może ukrywasz pod nimi jakieś wstrętne choróbsko, co? Pokaż no mi swoje ręce, ale już!

Darren odruchowo schował dłonie za plecami.

- Nie wolno mi ich zdejmować - jęknął cicho.

- Co to ma znaczyć? - rozgniewane spojrzenie mężczyzny ponownie spoczęło na Samuelu.

- Nosi je odkąd tylko pamiętam. Ojciec Teozjusz wyraźnie kazał przekazać, że nie wolno mu ich zdejmować pod żadnym pozorem. Ale poza tym wszystko z nim w porządku. Proszę, niech mu pan da chociaż szansę. Jeżeli się nie sprawdzi, to go pan wyrzuci, ale wtedy przynajmniej ojciec Teozjusz nie ukarze mnie, tylko jego.

Darren miał wrażenie, że minęła cała wieczność zanim grube palce mężczyzny puściły w końcu jego włosy, a tubalny głos oświadczył, że zostaje przyjęty na tydzień. Na próbę.

Jego głównym zadaniem było rozpalanie kominków i wybieranie z nich sadzy. Dwór okazał się największym budynkiem, jaki Darren kiedykolwiek widział i w jakim przebywał. Zanim w końcu nauczył się rozkładu korytarzy i przejść, kilka razy zgubił się i zawędrował do miejsc, w których nie wolno mu było przebywać, za co obrywał rózgą.

Jaśniepaństwo nie życzyli sobie jakiegokolwiek kontaktu ze służbą, dlatego Darren musiał nauczyć się dokładnego rozkładu dnia i takiego poruszania po dworze, aby nikt go nie widział i nie dostrzegał. Nie było to szczególnie trudne. I tak zazwyczaj był cały czarny od sadzy, więc wystarczało, że schował się w jakimś ciemnym kącie, kiedy tylko zauważył choćby cień atłasowej sukni albo usłyszał stuk skórzanych butów do polowań.

Ale dziecięca ciekawość była silniejsza niż zakaz.

Pewnego dnia zawędrował do pomieszczenia, w którym jeszcze nigdy nie był. Pomieszczenie było ogromne, a zamiast ścian miało niekończące się półki, na których znajdowały się dziwne prostokątne rzeczy pełne niezrozumiałych znaczków. Darren postawił wiadro z sadzą na podłodze i powoli ruszył pomiędzy półkami. Wytarł rękawiczki w swoje podarte spodnie, pozostawiając na nich jeszcze grubszą warstwę sadzy i sięgnął po jedną z tych przedziwnych rzeczy. Składała się z... papieru. Papieru poznaczonego szlaczkami i znakami. Ale kiedy przerzucił kilka stron, jego oczom ukazało się coś przecudownego. Kolorowy, kapiący zielenią i nasyconymi barwami kwiatów obrazek pięknej dziewczyny w błękitnozielonej, zwiewnej sukience. Darren nie wiedział, kim jest dziewczyna z obrazka, ale tak właśnie wyobrażał sobie rusałki wodne, o których opowiadał jeden z chłopców w przytułku. A kilka kartek dalej znajdował się kolejny obrazek, na którym znajdowało się coś, co bardzo przypominał czarnego, przynoszącego nieszczęście biesa, który czai się za wędrowcami i rzuca się na nich, kiedy skręcą nie w to rozwidlenie, w które powinni.

Darren wpatrywał się w obrazki z nieopanowanym zachwytem. Jeszcze nigdy nie widział czegoś tak... tak...

- Kim jesteś?

Pytanie było tak niespodziewane, że Darren wzdrygnął się, upuszczając rzecz na podłogę i z przerażeniem spoglądając na stojącego obok chłopca. Chłopiec miał bujne blond loki, oczy przypominające bezchmurne, błękitne niebo i mógł być w bardzo podobnym wieku do Darrena.

- J-ja... - wyjąkał Darren, zbyt zaskoczony i przestraszony, by udzielić składnej odpowiedzi.

- Wiem - oświadczył nagle chłopiec, rozpromieniając się. - Jesteś skrzatem! Mama mówi, że w naszym domu pracują skrzaty i że nie możemy ich zobaczyć, bo wtedy uciekną. Ale ty nie uciekasz. Jesteś skrzatem?

- Ee... - Darren przełknął ślinę, kompletnie zaskoczony tą teorią. - Nie wiem. Jestem?

- Nie wyglądasz jak skrzat - stwierdził chłopiec, przekrzywiając lekko głowę i przyglądając się Darrenowi krytycznie. - Na obrazkach w książkach skrzaty mają szpiczaste uszy i czerwone czapki. Zobacz! - Chłopiec wyciągnął spod pachy olbrzymią książkę, rozłożył ją na podłodze i pokazał Darrenowi wspomniany obrazek.

- Jakie to ładne - powiedział cicho Darren wyciągając rękę i sunąc opuszkami rękawiczek po kolorowej stronicy.

- Dlaczego nosisz rękawiczki? - zapytał chłopiec, spoglądając na Darrena ze zmarszczonymi brwiami. - Nigdy nie słyszałem, żeby skrzaty nosiły rękawiczki.
- Nie wiem - odparł cicho Darren. - Noszę je odkąd pamiętam.

- Dlaczego masz takie dziwne oczy?

Darren zacisnął usta. Męczyły go już te pytania.

- Muszę już iść. Zaraz będą mnie szukać.

- Jak masz na imię? Ja jestem Aiden.

Darren spojrzał na wyciągniętą w jego kierunku dłoń. Ten chłopiec był Hiacyntem. Darren nie powinien z nim rozmawiać, nie powinien nawet na niego patrzeć. Ale... był pierwszą osobą, która była dla niego tak... życzliwa.

- A ja Darren - odpowiedział cicho, ściskając dłoń chłopca.

- Aidenie, gdzie się podziewasz? Chodź wreszcie! - rozległ się wysoki, kobiecy głos.

- Już idę! - odkrzyknął chłopiec. - To madame Trissin. Jest moją guwernantką. Mama mówi, że nie powinienem traktować jej gorzej tylko dlatego, że jest Seledynem, ale ona ma takie okropne marchewkowe włosy! - Aiden zaczął chichotać, jakby kolor włosów tej kobiety był czymś niezwykle zabawnym. - Będę tutaj jutro o tej samej porze. Przyjdziesz mnie odwiedzić? Pobawimy się razem.

Darren wpatrywał się w chłopca tak, jakby ten mówił w zupełnie obcym języku.

Bawić się? Z Hiacyntem? Jak? Jedyną zabawą, którą znał było łapanie żab na mokradłach. Nikt nigdy nie chciał się z nim bawić z powodu jego oczu. Chyba, że za zabawę uznać rzucanie w niego kamieniami. No cóż, dla nich z pewnością była to znakomita zabawa...

Przystał na propozycję Hiacynta. Nie potrafił odmówić. Chciał poznać... ten nowy świat. Zrozumieć, co oznaczają znaczki zapełniające stronice książek. Jakie historie kryją się za obrazkami. W jaki sposób Aiden odczytywał z tych dziwnych szlaczków tak cudowne rzeczy.

Wiedział, kiedy chłopiec ma zajęcia, więc kiedy tylko znajdował czas i sposobność, przekradał się do biblioteki, jak nazywało się to cudowne miejsce i w najgłębszym zakamarku sycił swoje zmysły wonią ksiąg i kryjących się w nich historii, które na głos odczytywał Aiden. A kiedy tylko guwernantka zajmowała się przygotowywaniem kolejnej lekcji i mały Hiacynt mógł bawić się pomiędzy regałami i czytać kolejne książki, zakradał się w umówiony kąt i przynosił Darrenowi kolejne nowe doznania.

- Patrz, to jest A. Wygląda jak domek. A jak Aiden - błękitne oczy roześmiały się. - To naprawdę bardzo proste. A to jest B. Wygląda jak bardzo gruby człowiek. Nasz dozorca też jest taaaaaki gruby, jakby miał dwa brzuchy!

Darren wpatrywał się w roześmiane oczy i wchłaniał ich dziecięcą serdeczność, karmiąc się nią jak usychający na pustyni kwiat.

Chciał wiedzieć więcej, poznać ten nowy, nieznany, ekscytujący świat jeszcze bardziej. Prosił Hiacynta o wyjaśnienie znaczenia każdej litery, zaczął odkrywać zależności pomiędzy nimi i składać pojedyncze litery w słowa. A potem w zdania.

Wszystkie swoje obowiązki wypełniał wzorowo i błyskawicznie, dzięki czemu Trond przyjął go na stałe. Ale musiał być niezwykle ostrożny. Gdyby ktokolwiek odkrył, że spędza czas w bibliotece z synem Jaśniepaństwa... nie potrafił sobie nawet wyobrazić, co mogliby mu zrobić.. Na szczęście Aiden wciąż uważał go za skrzata i utrzymywał ich znajomość w tajemnicy, uważając to za niezwykle ekscytującą przygodę.

- Zrób coś skrzaciego! - prosił, kiedy Darren z mozołem ćwiczył rysowanie w kurzu kolejnych liter.

- Nie umiem.

- Hmmm, pewnie jesteś skrzatem domowym. Mama mówi, że to one sprawiają, że w kominkach pali się ogień, a pościel jest zawsze świeża i pachnąca.

- To też są skrzacie sztuczki - odparł Darren, uśmiechając się, kiedy wyszło mu prawie idealne Y. Jak proca, ale bez paska w środku.

Czytanie było zdecydowanie łatwiejsze niż pisanie. I pozwalało mu poznać te wszystkie cudowne historie. Jak ta o Lucissie i Tenebrae i o ich potomku Ballim, który rozpętał wojnę. O powstaniu Przeklętych i Białych Kruków. O tym, jak walczyli ze sobą, aż Przeklęci wyginęli, a światem zaczęli rządzić Biali Krukowie. Ale to wszystko wydarzyło się podobno tak dawno temu, że Darren musiałby żyć ze sto razy, żeby to wszystko zobaczyć na własne oczy.

Mógł tylko oglądać obrazki w książkach. I z zachwytem wchłaniać je w swoje kryształowe oczy.

- Ja też znam sztuczki. Zobacz!

I Darren patrzył, jak Aiden staje na rękach i robi salta, zaśmiewając się, kiedy coś mu nie wyszło. I słuchał, jak czyta mu opowieści o innych światach, w których Darren nigdy nie był. O leżącej za oceanem krainie wulkanów, o ogromnych morzach piasku daleko za szczytami gór Heliońskich. I uśmiechał się, kiedy Aiden mówił do niego tak, jak jeszcze nikt w jego krótkim, siedmioletnim życiu:

- Cieszę się, że tu jesteś. Byłoby mi bardzo smutno jakby cię nie było. Mama ciągle tylko każe mi się uczyć, a madame Trissin jest taka okropnie nudna, że czasami wyobrażam sobie jak jej głowa zamienia się w marchewkę i wyrastają z niej liście. I tak bardzo chce mi się z niej śmiać.

I kiedy Darren sądził, że bogowie w końcu postanowili obdarzyć go odrobiną swej łaski, okazało się, że są znacznie okrutniejsi niż mógł przypuszczać.

Siedział na podłodze biblioteki, czekając, aż Aiden skończy zajęcia i wczytując się w historię o trzech braciach, którzy znaleźli magiczny łuk, kiedy po drugiej stronie regału usłyszał kroki.

Poderwał głowę, nasłuchując czujnie i przygotowując się do natychmiastowej ucieczki. Kroki zatrzymały się. Darren ostrożnie zamknął książkę i przykucnął, intensywnie wpatrując się w przestrzeń pomiędzy regałami. Na razie nikogo pomiędzy nimi nie widział, ale był pewien, że ktoś tam jest. Już kilkakrotnie musiał uciekać z biblioteki, kiedy któryś z mieszkańców domostwa przychodził wybrać sobie książkę.

Po chwili kroki rozległy się ponownie, zmierzając w lewą stronę regału. Darren zostawił książkę na podłodze i pobiegł na palcach w prawo, po czym skręcił w lewo i wbiegł za kolejny regał. Przystanął, nasłuchując. I niczym sokół wpatrując się w lewy koniec regału. Czuł w gardle bicie własnego serca. Miał nadzieję, że osoba, do której należały kroki, wejdzie pomiędzy regały i nie będzie dalej przechadzała się wzdłuż nich, ponieważ wtedy z pewnością go zauważy. Wycofał się do rozwidlenia, zerkając ostrożnie w obu kierunkach, kiedy nagle usłyszał za sobą uradowane:

- O! Tu jesteś! Nie mogłem cię znaleźć!

Darren odwrócił się gwałtownie w stronę Aidena, czując, jak serce opada mu aż do żołądka.

Przyłożył palec do ust, próbując go uciszyć, ale w głębi trzepoczącego żałośnie serca, wiedział, że już za późno. Że podążająca za nim osoba już to usłyszała. Rozejrzał się rozpaczliwie i dostrzegł wyłaniającego się zza regału Tronda.

Wyraz jego twarzy, kiedy ujrzał Darrena stojącego tuż obok syna Jaśniepaństwa błyskawicznie przeobraził się z zaszokowanego w morderczy.

- Co ty tu robisz?! - ryknął, ruszając w stronę chłopców niczym rozsierdzony byk. - Natychmiast odsuń się od panicza!

Darren doznał okropnego wrażenia, jakby podłoga usuwała mu się spod stóp, a w ziejącą w ziemi szczelinę wpadają wszystkie regały i książki, których jeszcze nie przeczytał, światy, których jeszcze nie odkrył.

- A więc to tu się ukrywałeś kiedy nie było cię tam, gdzie kazałem ci być! Myślisz, że nie zauważyłem, że ciągle gdzieś znikasz? Myślisz, że twoje nieróbstwo uszłoby mojej uwadze?

Darren cofnął się, usiłując rzucić się do ucieczki, ale przerażenie skleiło jego stopy z podłogą. Nie był w stanie się poruszyć. Nie był w stanie wydobyć z siebie głosu, patrząc jak potężny mężczyzna nieubłaganie zbliża się ku niemu, wyciągając po niego dłonie wielkości łopaty.

Wszystko działo się tak szybko. Potężna łapa złapała go za koszulę i zaczęła ciągnąć w stronę wyjścia. Słyszał tubalny głos mężczyzny, który wwiercał mu w umysł wizje bezlitosnej chłosty, która zmieni jego plecy w krwawą papkę i już nigdy więcej nie pozwoli mu postawić stopy na tym dworze, widział okrągłe z przerażenia błękitne oczy Aidena, szarpiąc się w uścisku mężczyzny i próbując uwolnić.

Z dzikim wrzaskiem rzucił się do przodu, słysząc jak jego koszula rozrywa się, oswabadzając go i rzucił się do ucieczki, ale silny uścisk łapiący go za dłoń, zatrzymał go w miejscu. Wyszarpnął rękę, pozostawiając w palcach mężczyzny jedynie swoją rękawiczkę, ale zrobił to zbyt gwałtownie, stracił równowagę i upadł na podłogę. Próbował się podnieść, wierzgając nogami i uciekając na klęczkach, ale w tej samej chwili poczuł w pasie potężny uścisk, który podniósł go z ziemi i zaczął ciągnąć z powrotem. Krzyczał, szarpał się i wierzgał, ale mężczyzna był zbyt silny.

- Co tu się wyprawia? - Za plecami zaszokowanego Aidena zjawiła się jego guwernantka. - Och, na bogów, co to wszystko znaczy? Co tutaj robi ten mały kundel? Jak mogłeś go tu wpuścić? Natychmiast go stąd zabierz!

- Ale to mój przyjaciel - jęknął Aiden, patrząc na kobietę surowym wzrokiem. - Powiedz temu człowiekowi, żeby go puścił. Nie chcę, żeby go zabrał.

- Kochanie, to tylko Mongrel. Oni nie mogą tu wchodzić. Roznoszą wszy i inne choroby. Trzeba się go jak najszybciej pozbyć.

- Ale ja nie chcę! On się ze mną bawił!

- Bawił? - Guwernantka zrobiła taką minę, jakby nagle poczuła pod nosem okropny smród. Kobieta przeniosła rozgniewane spojrzenie na trzymającego mocno wierzgającego Darrena i czekającego na rozkazy Tronda. - Proszę go natychmiast stąd zabrać! I jak najszybciej się go pozbyć!

Nie!!!

Darren zaczął krzyczeć i szarpać sie jeszcze bardziej, nadaremnie próbując uwolnić się z miażdżącego uścisku potężnego mężczyzny. Ujrzał jak Aiden zaczyna biec w jego stronę,

- Nie! Puść go! Rozkazuję ci! Powiem wszystko tacie i wyrzucą cię stąd!

Darren wyciągnął do niego swoją odsłoniętą dłoń. Aiden mocno chwycił go za rękę.

I w tym samym momencie Darren poczuł się tak, jakby jego skóra rozgrzała się nagle do temperatury płonącego w piecu węgla. Paraliżujący żar spłynął wzdłuż jego ramienia i eksplodował w drobnej dłoni, która mocno ściskała rączkę próbującego zatrzymać go Aidena.

W oczach Darrena zamigotała czerwień, a powietrze wypełniło się ogniem, dymem i rozdzierającym zmysły wrzaskiem cierpienia. Potężna ramiona wypuściły go z uścisku i Darren upadł na podłogę, mrugając z zaskoczenia i z oszołomieniem patrząc, jak dłoń Aidena czarnieje, a jego ciało staje w płomieniach. Wrzask guwernantki i Tronda zmieszał się z dziecięcym krzykiem miotającego się chłopca, który próbował uciec przed pożerającymi jego blond loki i jasną skórę płomieniami. Wpadł na jeden z regałów, podpalając książki i Darren z niedowierzaniem patrzył jak cały regał staje w ogniu.

A potem niewiele już pamiętał. Jedynie własny ciężki, chrapliwy oddech, kiedy wycofywał się na czworakach, podczas gdy dwoje dorosłych próbowało ocalić płonącego żywcem chłopca, zarzucając na niego swoje odzienie. Gęsty gryzący dym wypełnił pomieszczenie niczym burzowe chmury, wdzierając się do gardła i tamując oddech. Ogień stawał się coraz potężniejszy, pochłaniając regał za regałem i wzbijając w powietrze deszcz płonącego papieru, który opadał na ramiona Darrena.

Nie wiedział w jaki sposób udało mu się stamtąd uciec. Kiedy odzyskał zmysły, biegł co sił w nogach korytarzami dworu, mijając zaalarmowanych pożarem strażników i służbę. Wpadł do jednego ze składzików, w którym przechowywane były wiadra i szczotki, których używał do czyszczenia kominków i osunął się na podłogę, załzawionymi oczami przyglądając się swoim drżącym, osmolonym dłoniom.

Jak to zrobił? W jaki sposób mogło wydarzyć się coś takiego? Jego dłoń... jego własna dłoń...

Zacisnął drżące niczym w febrze wargi i poczuł gorące łzy spływającą po jego skórze. Gardło miał tak zaciśnięte i rozpalone jakby połknął rozżarzoną grudę węgla, która nie pozwalała mu oddychać i wypalała mu przełyk poczuciem gorzkiej winy.

Jak to się mogło stać? Jak to możliwe, że jego skóra zareagowała w taki sposób? Jak jego dłoń mogła w tak przerażający sposób skrzywdzić jedyną osobę, która była dla niego miła? Dlaczego nikt go nie ostrzegł? Dlaczego nikt mu nigdy nie powiedział, dlaczego musi nosić te przeklęte rękawiczki? Przecież wiele razy dotykał Mongreli i nigdy nic się nie stało! Tak wiele razy łapali go i ściągali mu rękawiczki i nigdy nikogo nie poparzył, nawet jeżeli w tamtej chwili nienawidził ich najbardziej na świecie!

Nie chciał... nie chciał tego zrobić... Dlaczego tak się stało? Dlaczego?

W pewnym momencie w jego wirujący szaleńczo świat myśli wdarły się okrzyki na korytarzu:

- Szukajcie go! Taki mały chudy Mongrel! Poznacie go po oczach! To on to zrobił! Musimy go znaleźć! Jak najszybciej! To rozkaz!

Tupot stóp biegnących korytarzem strażników oddalił się. Darren siedział przez chwilę na podłodze pogrążonego w ciemnościach schowka, czując się jak we śnie.
Poszukują go. A kiedy go znajdą...

Przez jego ciało przepłynął lodowaty dreszcz.

Musi stąd uciec. Jak najszybciej!

Ostrożnie uchylił drzwi schowka, rozglądając się po korytarzu. Dym płonącej biblioteki docierał aż tutaj, unosząc się w powietrzu niczym wstęgi dusz martwych książek.

Podczas tych trzech miesięcy pracy tutaj poznał wszystkie tajne przejścia i ukryte schody w całym dworze. Nikt nie dostrzegł drobnej ciemnej sylwetki prześlizgującej się pomiędzy pogrążonymi w mroku kątami korytarzy. Opuścił dwór niewielkim wyjściem dla służby i ukrywając się w wysokich krzewach malin i jeżyn, przedostał się do ogrodzenia, a potem poza obręb posiadłości.

Kiedy upewnił się, że znalazł się już dostatecznie daleko od dworu i że osłania go brzozowy zagajnik, puścił się biegiem.

Biegł co sił w nogach, nie zważając na wczepiające się w ubranie chwasty i wysokie trawy, próbując uciec od bezlitośnie powracającego wspomnienia przeraźliwego wrzasku płonącego żywcem Aidena i obrazu zwęglonej aż po łokieć drobnej dłoni, która chciała mu tylko pomóc.

Po kilku kilometrach padł zdyszany w trawę, przyciskając dłonie do uszu, by przestać to słyszeć, chociaż przez chwilę, by ten krzyk zniknął, a obraz przestał wdzierać mu się pod powieki niczym zbyt jaskrawe światło, by płomienie przestały pożerać blond loki i pokryte literami stronice, by mógł w końcu się obudzić! Nawet jeżeli czekałby go kolejny dzień wspinania się po wnętrzu komina i wdychania sadzy do płuc, nawet jeżeli Trond znowu popychałby go i nazywał nierobem, nawet jeżeli przez cały dzień musiałby wnosić na najwyższe piętro wiadra pełne mokrego drewna i czarnego niczym smoła węgla, czując jak jego kości skrzypią z wysiłku, a kolana uginają się pod nim. Nawet jeżeli już nigdy miałby nie zobaczyć Aidena ani nie przeczytać żadnej książki. Pragnął się tylko obudzić.

Tylko to.

Ale kiedy otworzył oczy, niebo nadal pokryte było szarymi chmurami, a on wciąż leżał w wysokiej trawie, mając na sobie strzępy poszarpanej, brudnej koszuli, jedną rękawiczkę i dłoń osmaloną płomieniami.

Miał wtedy siedem lat i po raz pierwszy poczuł prawdziwą potęgę bogów. Bogów, którzy jednym mrugnięciem mogli zniszczyć cały jego świat. Bogów, którzy dla kaprysu pozwolili mu zabić jedyną osobę, która nie uważała go za potwora.

Nie miał gdzie iść. Nie miał się gdzie podziać. Po dwóch dniach tułaczki po okolicznych lasach postanowił więc wrócić do oddalonego o kilkanaście kilometrów przytułku ojca Teozjusza, mając w sobie resztki dziecięcej nadziei, że ludzie, którzy wychowywali go przez całe życie, nie pozwolą mu tak po prostu umrzeć z głodu.
Ale rzeczywistość ponownie okazała się o wiele brutalniejsza niż mógł sobie wyobrazić.

Kiedy tylko pod osłoną wyjątkowo zimnej, deszczowej nocy zjawił się na progu przytułku, pukając niepewnie w odrapane drewno i drzwi otworzyły się, ukazując zarośniętą, napęczniałą twarz ojca Teozjusza, wydarzenia potoczyły się błyskawicznie.

- To ty! - mężczyzna wysyczał te słowa w taki sposób, jakby kaleczyły mu język. Jego grube palce złapały Darrena za ramię i wciągnęły do środka z taką gwałtownością, że chłopiec potknął się na progu i o mało nie przewrócił. W drzwiach sypialni dostrzegł przywdziewającą szybko wytarty szlafrok macochę Oktawię i już po chwili był ciągnięty schodami w dół do pogrążonej w cuchnącej ciemności piwnicy.

- Zamknij drzwi, Oktawio! - Polecił ojciec Teozjusz i Darren poczuł jak jego gardło zatyka się z przerażenia.

Usłyszał zgrzyt nie otwieranej od dawna zasuwy i w jego nozdrza buchnął odór zgnilizny i szczurzych odchodów.

- Jak mogłeś nam to zrobić, ty niewdzięczna mała gnido?! - ryknął mężczyzna, ciskając Darrena w ciemność. Chłopiec uderzył plecami w nierówne kamienie i osunął się na wilgotne, błotniste podłoże. - Jak śmiałeś ujawnić swoją chorobę? Wiesz, co musimy przez ciebie przechodzić? Byli u nas gwardziści! Poszukiwali cię! Teraz wszyscy już wiedzą, że wychowaliśmy potwora!

Darren jęknął i otworzył oczy, spoglądając oszołomionym wzrokiem na ogromną, szeroką sylwetkę ojca Teozjusza, przysłaniającego swoją posturą światło lampy oliwnej, którą trzymała stojąca za nim w drzwiach macocha Oktawia.

- Wiedzieliście o tym? - zapytał słabym głosem, wyciągając do mężczyzny pozbawioną rękawiczki dłoń. - I nic mi nie powiedzieliście? Gdybym tylko wiedział...

- Wykorzystałbyś swoją ułomność do szantażowania nas i zrujnowania dorobku naszego życia! - wykrzyknęła piskliwym głosem macocha Oktawia. - Nawet sobie nie wyobrażasz jak teraz patrzą na nas sąsiedzi! Wszyscy już wiedza, co zrobiłeś! Wszyscy już wiedzą, że jesteś jednym z nich!

- Że jestem kim?

Kobieta zrobiła krok w jego stronę. Jej pociągła twarz wyglądała niczym skorupa plującej jadem jaszczurki. Jej oczy wytrzeszczyły się, a skóra nabrała barwy zieleni.

- Że jesteś Przeklętym!

Darren poczuł się tak, jakby jego serce zamieniło się nagle w kawałek węgla, który opadł aż do żołądka, przebijając po drodze wszystkie organy.

Nie. To niemożliwe. Przecież Przeklęci już nie istnieją. Zostali wymordowani dawno temu. On nie może... To jakaś pomyłka. On z pewnością nie jest...

- Tak nam się odpłacasz za trud, z jakim wychowywaliśmy cię przez wszystkie te lata? - wysyczał ojciec Teozjusz, wyciągając zza pasa swoja ulubioną, skórzaną dyscyplinę. - Myślisz, że ktokolwiek cię teraz przyjmie do pracy? Nie dość, że daliśmy ci schronienie, dach nad głową i pożywienie, kiedy twoja matka porzuciła cię jak psa, to teraz nawet nie możesz zarobić na swoje utrzymanie i odpłacić nam za naszą dobroć! - Darren skulił się, kiedy ojciec Teozjusz zamachnął się i pierwsze uderzenie spadło na jego plecy, przeszywając je bolesnym, gorącym wyładowaniem. - Przyniosłeś nam tylko wstyd i rozczarowanie! Nie zasługujesz na serce, które ci okazaliśmy, kiedy postanowiliśmy cię nie utopić!

Kolejne smagnięcie było jeszcze boleśniejsze! Jakby jego skóra została przypalona rozgrzanym pogrzebaczem. Darren jęknął i osłonił głowę rękami, wciskając się w kąt pomieszczenia i próbując uciec poza zasięg dyscypliny ojca Teozjusza.

- Jesteś zakałą naszego przytułku! - wrzasnęła macocha Oktawia. - Moglibyśmy cię zatłuc i nikt by nawet za tobą nie zapłakał! Nikogo nie obchodzisz! Będziesz tu siedział tak długo, dopóki cała sprawa nie ucichnie i nie obchodzi mnie, czy zdechniesz tu z głodu, czy nie! Zapłacisz nam za to, co musimy teraz przechodzić z twojego powodu!

Kolejne uderzenie sprawiło, że Darren wygiął się i wrzasnął z bólu, przyciskając rozpalony policzek do lodowato zimnych kamieni.

Potem spadło kolejne uderzenie. I jeszcze jedno. Już nie słuchał ich wrzasków i krzyków. W jego uszach rozbrzmiewał jedynie dziecięcy wrzask Aidena. Pod powiekami wykwitały płomienie. Płomienie, które trawiły jego dotychczasowy świat, zamieniając go w popiół. Skrawki płonącego papieru opadały na jego twarz, pozostawiając na niej zwęglone marzenia. I pogrążając go w coraz głębszej, coraz bardziej przypominającej wnętrze komina ciemności.



 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Komentarze
dungeons and dragons
 
Brak komentarzy.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Dodaj komentarz
dungeons and dragons
 
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Logowanie
dungeons and dragons
 
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Gdzie można nas znaleźć/Where you can find us
dungeons and dragons
 
WATTPAD
ARCHIVE OF OUR OWN
YOUTUBE
GOODREADS
FACEBOOK
TUMBLR
INSTAGRAM
TWITTER
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Ważne
dungeons and dragons
 
If you're from another country and you've registered, send us an e-mail with your login, so we can activate your account: ariel_lindt@wp.pl

Nie wyrażamy zgody na kopiowanie i umieszczanie naszych ficków i tłumaczeń w innych miejscach!

Ariel & Gobuss
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Shoutbox
dungeons and dragons
 
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

arielgobuss
10/02/2024 23:16
Cieszymy się, że podoba Ci się seria. Dzisiaj wrzuciłyśmy kolejną część :-)
mansonalia
09/02/2024 19:51
Właśnie przeczytałam waszą mini serię i o mój Boże ta scena ze sprawdzianem tak bardzo przypominała rozdział z DI, ale zszokowało mnie to że mistrz go wziął w pełnej klasie uczniów to było coś nowego.
arielgobuss
01/02/2024 22:31
Mamy nadzieję, że cieszycie się z nowej serii "Mistrz i chłopiec". Musimy przyznać, że niektóre sceny z tej serii mogły wylądować w DI :-)
arielgobuss
01/02/2024 22:00
Jeśli chodzi o DI po polsku to chcemy żeby było tylko na naszej stronie. Wszystkie ukradzione wersje udostępnione na Wattpadzie bez naszej wiedzy zostały już usunięte.
arielgobuss
01/02/2024 21:54
Wszystko co planowałyśmy udostępnić jest już na Wattpadzie na naszym koncie.
SquishakSquishy
01/02/2024 02:08
Można udostępnić na wattpada?
arielgobuss
04/01/2024 15:15
Postanowiłyśmy dokończyć tłumaczenie DI na angielski. I mamy teraz dużą przyjemność z powrotu do świata DI i porównywania go z naszym nowym światem z książki :-)
arielgobuss
04/01/2024 15:10
Witamy w Nowym Roku! Ile to już lat minęło? Dzięki, że tu wracacie i dalej obdarzacie miłością DI :-)
starcatcher
23/11/2023 20:58
Przeczytałam znowu. Po takim czasie. Dzięki
mansonalia
18/10/2023 21:35
@Selfish ja tak samo, czas na ponowne przeczytanie tego dziełasmiley
Selfish
02/08/2023 23:06
Co roku czytam całość od początku... Znowu nadszedł ten czas
rocketlover
31/07/2023 03:55
Any Snarry lovers still here?
Estera Sultan
02/10/2021 18:42
Dziękujemy wam bardzo, z powrotem można wszystko czytać
arielgobuss
21/09/2021 15:40
Witamy, mamy świetną wiadomość. Po wielu trudach udało nam się odzyskać hasło i do jutra wszystko będzie z powrotem działało smiley
mansonalia
21/09/2021 15:18
Nie można przeczytać DI, bo strona zmienila hosting i nie skopiowali jej do końca. Możliwe że już w ogóle nie będzie mozna tutaj przeczytać DI ani innych opowiadań.
Napoleon
17/09/2021 15:57
Nie można wejść na DI ani przeczytać. smiley( Proszę zróbcie coś z tym
JesusSlippers
17/09/2021 15:35
Witam czemu nie można przeczytać już DI?
arielgobuss
18/08/2021 10:24
Może trafiły do spamu albo gdzieś indziej i je przeoczyłyśmy? Można pisać na ariel_lindt@wp.pl albo ariellindt@gmail.com
Napoleon
21/07/2021 20:37
Ale może skrzynka jest zapełniona lub coś podobnego i nie dostałyście emaili.
Napoleon
21/07/2021 20:34
Dobrze, a na jaki email powinno się wysłać wiadomość? Wcześniej ja oraz koleżanka pisałyśmy na ariel_lindt@wp.pl
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

Copyright © 2006