dnd, d&d dungeons and dragons
 
Snarry World
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d MENU dungeons and dragons
 
Strona Główna Desiderium Intimum Mistrz i Chłopiec Tłumaczenia Nasza Książka/Our Book Kategorie Newsów Szukaj
 
isa, dnd.rpg.info.pl

dnd, d&d
OUR BOOK
dungeons and dragons
 
The Light Enthralled by The Darkness:

BOOK 1 - THE BLACK MONGREL
BOOK 2 - THE CURSED ONE
BOOK 3 - THE POISONS MASTER


 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
NASZA KSIĄŻKA
dungeons and dragons
 
The Light Enthralled by The Darkness PO POLSKU:

KSIĘGA 1 - CZARNY MONGREL
KSIĘGA 2 - PRZEKLĘTY
KSIĘGA 3 - MISTRZ TRUCIZN


 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nasza twórczość/Our stuff
dungeons and dragons
 
DESIDERIUM INTIMUM
MISTRZ I CHŁOPIEC
NASZE TŁUMACZENIA

Desiderium Intimum In Other Languages
The Master and The Boy

Desiderium Intimum Soundtrack
Desiderium Intimum Arts
Inne Ficki
Awards
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nasze Teledyski/Our Videos
dungeons and dragons
 
Desiderium Intimum Trailers
Videos by Ariel & Gobuss
Videos by Ariel Lindt
Videos by Gobuss
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Polecane/Recommended
dungeons and dragons
 
Snarry od A do Z
Fanfics
Arts
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Użytkowników Online
dungeons and dragons
 
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 7,399
Najnowszy Użytkownik: Elfika12MC
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Our Desiderium Intimum Videos
dungeons and dragons
 






 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nawigacja
dungeons and dragons
 
Strona Główna
Nasza Książka/Our Book
Kategorie Newsów
Artykuły
Buttony do Snarry World
Statystyki
Szukaj
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS
dungeons and dragons
 

THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS ON AMAZON
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
10 - Szkoła Mortuus
dungeons and dragons
 

KSIĘGA 1 - CZARNY MONGREL

Rozdział 10.
Szkoła Mortuus

 

Pogrążony we śnie umysł potrafi tworzyć zupełnie nowe światy i rzeczywistości. I kiedy się przebudza, część świadomości nadal się w nich znajduje, zanim prawda wsączy się do zaspanego umysłu na tyle, by rozgonić otulającą go mgłę.

To właśnie przydarzyło się Darrenowi, kiedy wybudzał się ze snu. Jego podświadomość stworzyła zupełnie nowy świat, w którym został zabrany z przytułku, przewieziony przez nieznajomego Seledyna przez pół kraju i umieszczony w elitarnej szkole znajdującej się w zamku. Był przygotowany na to, że kiedy tylko otworzy oczy, ten świat z sennych marzeń rozpłynie się w szarości otaczających go brudnych ścian jego małej klitki. Najdziwniejsze było jednak to, że zamiast zatęchłego smrodu swego twardego posłania, czuł delikatny świeży aromat miękkiej niczym puch poduszki. I kiedy w końcu poddał się i otworzył oczy, musiał kilka razy zamrugać, zanim jego zaspany umysł dostosował się do rzeczywistości.

Coś się nie zgadzało. Musiał chyba dalej śnić, ponieważ zamiast pokrytego pajęczynami sufitu widział drewniane sklepienie, otoczone zielonymi zasłonami.

Zerwał się gwałtownie i rozejrzał, wchłaniając w swe kryształowe oczy sączące się zza zielonych kotar światło.

To... nie był sen! Na jasność Lucissa! Nie był! Naprawdę... wszystko to wydarzyło się naprawdę!

Na chwilę zabrakło mu tchu, kiedy jego żołądek zamienił się miejscami z sercem. Ostrożnie odsunął zasłonę, jakby się bał, że znajdująca się za nią komnata zniknie. Ale nie zniknęła.

Na zielonym dywanie lśnił kwadrat słonecznego światła, padającego zza okna. Łóżko po drugiej stronie miało rozsunięte zasłony.

- O, widzę, że już nie śpisz - usłyszał jowialny głos i trzask zamykanych drzwi. W polu jego widzenia pojawił się ten dziwny chłopak. Miał na sobie tylko czarne spodnie, a na jego jasnej skórze lśniły krople wody.

Zdecydowanie był dużo lepiej zbudowany, pomyślał Darren, przyglądając się muskularnemu brzuchowi i ramionom, kiedy chłopak sięgnął po leżącą na łóżku białą koszulę i zarzucił ją na siebie, zapinając guziki. Zastanawiał się, czy po jakimś czasie on również nabierze mięśni i zacznie przypominać innych chłopców w swoim wieku.

- Łazienka jest wolna, jak chcesz. Możesz z niej skorzystać - powiedział Brunnita, zapinając koszulę i zakładając na szyję swoje wielokolorowe rzemienie.
Darren pokiwał głową i zsunął nogi z łóżka. Przymknął powieki i uśmiechnął się, kiedy jego nagie stopy zatonęły w miękkim dywanie. Wstał i ostrożnie wszedł do pomieszczenia.

Na niewielkiej drewnianej szafce stała lampka oliwna, oświetlając je ciepłym światłem. Najpierw ostrożnie zbadał każdą rzecz, a potem, kiedy już odkrył ich działanie, mógł z nich skorzystać. Najdziwniejszy był ten rzygacz pod sufitem. Darren zawsze mył się tylko w strumieniu albo w żelaznej balii, którą czasami macocha Oktawia napełniała wodą, by wyszorować z chłopców cały brud. Ale jego nigdy nie myła, jakby bała się go w ogóle dotknąć. Sam musiał się nauczyć utrzymywać czystość, chociaż w przytułku było to trudne, bo wszystko lepiło się tam z brudu i kurzu. Ale tutaj najwyraźniej czystość była o wiele bardziej pielęgnowana i wymagana. I Darren będzie musiał się do tego dostosować, by nie odstawać jeszcze bardziej od reszty.

Pociągnął za sznur i odskoczył, kiedy małymi otworami zaczęła wylatywać woda. Najpierw ostrożnie wsunął pod strumień jedną rękę, a potem ramię. Uczucie było... niezwykle przyjemne. Zamknął oczy i odważył się wejść cały i niemal się zachłysnął, kiedy woda dostała mu się do oczu, nosa i ust. Szybko jednak załapał, jak trzymać głowę, żeby woda spływała tylko po jego ciele i wrażenie było wręcz cudowne. Jakby wraz z wodą i brudem spływało z niego napięcie i niepewność, zastąpione uczuciem całkowitego odprężenia. Westchnął głęboko i przymknął powieki, rozkoszując się pokrywającym jego rozpaloną skórę chłodem. Czuł jak łagodne strumienie spływają mu po palcach, gasząc to nieustanne pieczenie, które w nich odczuwał. Mógłby zostać tu na bardzo, bardzo długo, ale wiedział, że w końcu będzie musiał wyjść, by zmierzyć się ze światem na zewnątrz. Ale teraz będzie czuł na skórze tę ochronną, ochładzającą warstwę.

- No, już myślałem, że coś cię tam wciągnęło - mruknął z rozbawieniem Brunnita, kiedy Darren wyszedł z łazienki, wcześniej upewniając się, że jest doskonale zakryty przez ubranie. Nie chciał, by chłopak widział, jaki jest chudy. Woda kapała mu z włosów na policzki i spływała po karku. - Mogłeś użyć mojego ręcznika, dopóki nie dostaniesz własnego - mruknął chłopak, przyglądając mu się z uwagą. - To ten kawałek puszystego materiału, który tam wisiał na haku.

- Ja... nie wiedziałem - odparł cicho.

- Zresztą przed chwilą zamkowe Mongrele przyniosły twoje rzeczy. Kazałem je schować w kufrze.

Darren pokiwał głową. Oprócz nowych rzeczy i potrzebnych na zajęcia przyrządów, nie miał niczego własnego, więc nie musiał tam nawet zaglądać.

- Niedługo zaczyna się śniadanie, więc możemy już iść. Po drodze opowiem ci parę najważniejszych rzeczy o szkole.

Darren poczuł bolesny uścisk w żołądku. Był bardzo głodny, ale perspektywa zjedzenia posiłku w gronie bogowie wiedzą ilu pozostałych uczniów tej placówki budziła w nim niewysłowione przerażenie. Ale musi to przeżyć. Nie ma wyjścia. Jeśli chce tu zostać, musi zmierzyć się ze wszystkim, co przyniesie mu los. Nawet jeśli miał ochotę jedynie schować się za zielonymi kotarami, w miękkiej, pachnącej ciemności.

Założył buty i ostrożnie wyszedł za Brunnitą z komnaty. Nie zakładał na razie peleryny Zwiadowców, w końcu jeszcze nim oficjalnie nie był. Pozostał tylko w zwykłej białej koszuli i czarnych spodniach, podążając powoli za chłopakiem i czując jak z każdym krokiem zapada się coraz głębiej i głębiej w jakieś niewidzialne błoto, które utrudniało mu ruch i sprawiało, że jego stopy stały się ciężkie jak kamienie. Już z daleka słyszał jakieś pojedyncze rozmowy dobiegające z Komnaty Zwiadowców.

- Joel! Słyszałeś, że Wolverson wrócił? - zapytał jakiś wysoki Seledyn o krótko przystrzyżonych rudych włosach. Nareszcie! Już miałem serdecznie dosyć tego wariata Truxa! I tak mamy z nim wystarczająco dużo zajęć, żeby jeszcze... - chłopak urwał nagle, widząc wyłaniającego się zza Brunnity Darrena. Zmarszczył brwi. - Hej ty! Który z was zmieniał mi pościel? Była cała pognieciona!

Darren zacisnął dłonie w pięści, otwierając usta, by odpowiedzieć, że on nie jest żadnym zamkowym Mongrelem, ale chłopak zwany Joelem go ubiegł, wciskając dłonie w kieszenie i odpowiadając pewnym siebie, zdecydowanym głosem:

- To uczeń, Higgins. Wolverson go wczoraj przywiózł i umieścił w mojej sypialni. Będzie się uczył w naszej szkole.

- Co? - chłopak wybauszył oczy, spoglądając na Darrena tak, jakby nagle wyrosła mu druga głowa. A potem na Joela. - Chyba sobie żartujesz? Przyjęli do naszej szkoły jakiegoś parszywego Mongrela? Czy ten starzec oszalał? Jak mój ojciec się o tym dowie...

Darren poczuł, jak wszystkie jego obawy uderzają go w żołądek z taką siłą, jakby dostał pięścią. Na moment zabrakło mu tchu, ale już po chwili nadeszły płomienie, rozpalając jego skórę i oczy gniewem.

- Może i jestem Mongrelem, ale na pewno nie tak parszywym jak ty - wycedził ze złością.

Chłopak zamknął usta i rozszerzył oczy, patrząc na Darrena jak na owcę, która nagle wyszczerzyła kły, a przecież wszyscy wiedzieli, że owce nie powinny robić takich rzeczy.

Darren poczuł na sobie zaskoczone spojrzenia kilkorga pozostałych uczniów siedzących przy kominku razem z Seledynem. Joela również, który odwrócił głowę i spoglądał na niego z niedowierzającym zaintrygowaniem.

- Możemy już iść? - zapytał, próbując opanować drżenie zaciśniętych dłoni i swój głos. Joel uśmiechnął się kącikiem ust i spojrzał z powrotem na zaszokowanego Seledyna.

- To do zobaczenia na śniadaniu - odezwał się swobodnie, jakby nic nadzwyczajnego się właśnie nie wydarzyło, po czym ruszył w kierunku wyjścia. Darren podążył za nim, czując jak w jego skorupę uderzają ich spojrzenia i szepty:

- Widziałeś jego oczy?

- Co mu się stało?

- To na pewno Mongrel? Wygląda jak demon.

- Słyszałaś, co powiedział do Higginsa?

- Naprawdę będzie się tu uczył? Przecież nigdy nie przyjęto...

Drzwi zamknęły się, odcinając Darrena od wyciągających się po niego macek ich zajadłych uprzedzeń.

Wiedział, że jeśli od początku nie zaznaczy swojego terytorium, pokazując im, że nie jest żadnym "parszywym Mongrelem", tylko jednym z nich, to potem będzie tylko gorzej i wszyscy będą go traktować jak służącego. Nawet jeśli będzie musiał spędzić na walce z nimi większość czasu, to nie zamierzał odpuścić. Był przyzwyczajony do walki i fruwających kamieni. Żadne z nich jeszcze nigdy go nie strąciło na ziemię. I teraz też nie.

- No to ładnie mu przygadałeś - mruknął Joel, spoglądając na Darrena z podziwem. - Higgins jest w porządku, po prostu jeszcze nigdy nie widział...

- Mongrela, który nie byłby parszywy? - zapytał kwaśno Darren. Wciąż był poruszony i płomienie w jego wnętrzu nie zdążyły jeszcze opaść na tyle, by nie czuł ich rozgrzewającego żaru. I dopiero po chwili dotarło do niego to, że Joel po jego słowach parsknął śmiechem.

- Można tak to ująć - odparł z rozbawieniem, spoglądając na Darrena z coraz większym zaintrygowaniem.

W świetle dziennym zamek wyglądał jeszcze bardziej imponująco. Nocą w jego kątach czaiły się cienie, nadając mu grozy, ale dopiero w świetle dziennym można było w pełni zobaczyć jego ogrom. Darren szedł za Joelem, przyglądając się uważnie każdemu mijanemu obrazowi, rzeźbie, a nawet oknu, chłonąc ich idealne proporcje, rzeźbione ornamenty i bogato zdobione ramy i słuchał jego dźwięcznego głosu, którym chłopak opowiadał mu o szkole.

Lekcje trwają od poniedziałku do piątku. W soboty i niedziele jest czas wolny i można odpoczywać albo się uczyć. Albo ćwiczyć. W niektóre dni można wychodzić do Lavrancji. W południowej części zamku, po drugiej stronie dziedzińca jest olbrzymia biblioteka i sala dla chorych albo rannych uczniów zwana szpitalem. Lekcje trwają od rana do południa, potem jest przerwa na obiad i znowu lekcje. Trzy razy w tygodniu po lekcjach jest trening Walki Wręcz, który czasami może trwać aż do kolacji. Część zajęć jak Historia, Języki Helionu, Skradanie, Teoria Blefu i Persfazji czy Pułapki odbywa się w klasach, inne jak Jazda Konna, Polowanie, Treserstwo czy Tropicielstwo na zewnątrz, chociaż czasami podczas kiepskiej pogody poznają teorię w klasach. Zielarstwa uczą się w szklarni, Trucizn w lochach, Wspinaczki w różnych miejscach zamku, a Czytanie Map i Nieba odbywa się w najwyższej wieży w zamku. Większość zajęć mają oddzielnie, ale niektóre połączone ze Skrytobójcami.

- Mamy tu cztery Gildie - tłumaczył dalej Joel, skręcając w kolejny korytarz i prowadząc Darrena po gmachu szkoły, jakby oprowadzał wycieczkę. - Wojownicy to tępe osiłki, wielcy i głupi. Nie mamy z nimi żadnych zajęć i mają swój własny plac treningowy w drugiej części szkoły. Strzelcy... och... najpiękniejsze kwiaty tej szkoły - westchnął z rozmarzeniem. - Większość najbardziej urodziwych dziewcząt zostaje Strzelcami, niestety ćwiczą jeszcze dalej, na zachodzie mają dla siebie cały ogrodzony padok. Skrytobójcy to najgorsze mędy, wredne i zarozumiałe typki, niestety będziesz ich spotykał dosyć często, bo mamy z nimi Trucizny, Historię i Języki. Najgorszy z nich jest Delemiar, jego ojciec jest Opiekunem Wojowników i ten padalec przypomina nam o tym na każdym kroku. Ma się chyba za pana tej szkoły. No. A wszyscy pozostali to Zwiadowcy. Ci najlepsi ma się rozumieć. - Joel mrugnął do niego, ale Darren nie zrozumiał tego gestu. - Większość nauczycieli jest w porządku. Mistrz Wolverson jest oczywiście najlepszy. Kochają się w nim chyba wszystkie dziewczyny ze szkoły. A przynajmniej znaczna większość. Pozostałe wzdychają do Mistrza Leossina, ale to taki wymuskany laluś, który ma się za niewiadomo kogo, a jest zwykłym Brunnitą. Pokażę ci ich wszystkich na śniadaniu. Trux jest lekko świrnięty, a Sainsberry ma chyba jakąś manię prześladowczą, ale i tak nie jest taka zła. Najgorszy jest Varis. - Darren wzdrygnął się, słysząc to nazwisko i nagle ponownie ujrzał przed oczami to przerażające oblicze. - Lepiej mu nie podpadnij, bo wtedy marnie skończysz. Jest sadystyczny, mściwy i okrutny. Podobno zabił więcej osób niż słynny Mistrz Mandelion. A to nie jest jeszcze najgorsze. Słyszałem, co potrafi zrobić swoim ofiarom, ale nie będę ci o tym teraz opowiadał, bo stracisz apetyt.

Darren zacisnął wargi. Wcale nie chciał o tym słuchać. Już sam fakt, że ma mieć z kimś takim jakiekolwiek "lekcje" wprawiał go w niedowierzające osłupienie.

- No, jesteśmy na miejscu - rzucił Brunnita, kiedy zeszli po ostatnich stopniach i Darren ujrzał po prawej stronie ogromne, szeroko otwarte drewniane wrota zza których dobiegał gwar rozmów i śmiechów.

Zatrzymał się nagle, jakby nogi wrosły mu w ziemię.

- Idziesz? - zapytał Joel, odwracając się i spoglądając na niego ze zmarszczonymi brwiami.

Nie. Najchętniej by po prostu zawrócił i wcale tam nie wchodził.

Pokiwał sztywno głową, zacisnął pięści, ukrył oczy pod grzywką i ruszył przed siebie, wpatrując się tylko i wyłącznie w ciężkie buty idącego przed nim Joela.

Musi to zrobić. Nawet jeśli wydawało mu się, że wchodzi do jaskini zamieszkałej przez watahę wściekłych, wygłodniałych wilków, które rzucą się na niego z kłami, kiedy tylko wyczują zapach jego krwi. I zaczną go z upodobaniem rozszarpywać.

Nabrał tchu i wkroczył pomiędzy nich.

W pierwszej chwili słyszał tylko dźwięk metalowych sztućców i prowadzone zwyczajnym tonem rozmowy, które dobiegały ze stojących w równych szeregach stołów po obu stronach sali. Ale kiedy mijał każdy stół, rozmowy nagle przycichały, a wokół niego unosiła się mgła szeptów.

- To ten Mongrel?

- Tak, słyszałem, jak mówił o nim jakiś Zwiadowca.

- Jak mogli przyjąć do szkoły Mongrela?

- To niedopuszczalne...

- Patrz! Zobacz, jakie ma oczy!

- To nie jest normalne.

- Jakiś wybryk natury.

- Powinni posłać go do kuchni, tam jest jego miejsce.

- Raczej do Tenebrae.

- To jakiś demon.

- Ta szkoła schodzi na psy, skoro wpuszczają tu teraz tych brudnych kundli.

- Nie będę uczył się z jakimś Mongrelem.

- Za kogo on się ma? Nie ma prawa tu przebywać. Niech wraca skąd przyszedł.

- Raczej wypełzł.

- Tak, z piekła. I niech tam zostanie.

Mgła wznosiła się wokół niego i spiętrzała, wdzierając się do uszu Darrena coraz wyraźniej, coraz boleśniej, przysłaniała mu wzrok i wlewała się do gardła, zaciskając na nim pętlę, rozgrzewała mu policzki i zaciskała drżące dłonie w pieści. Ale szedł dalej, brnął przez nią nieustępliwie, stawiając krok za krokiem, a każdy z nich wydawał mu się trwać całą wieczność, jakby przestrzeń rozciągała się i zniekształcała przez nasiąkniętą nią nienawiść.

- Usiądź koło mnie - usłyszał głos prowadzącego go Joela, przebijający się jasnym promieniem przez tę gęstą mgłę. Darren zobaczył, że Joel siada na znajdującej się przy stole ławie i przesuwa się na bok, robiąc miejsce dla Darrena przy samym brzegu. Wziął głęboki, drżący oddech i usiadł obok niego.

Przed oczami widział połyskujący, metaliczny talerz i leżące obok niego sztućce. Obok metalowy puchar. A jeszcze dalej półmiski wypełnione złocistymi kromkami pieczywa, plastrami serów i wędzonego mięsa, warzywami i owocami, słoiki z powidłami i dzbany z mlekiem oraz sokiem. Patrzył coraz dalej i dalej, rozszerzając oczy i pochłaniając te wszystkie rzeczy wygłodzonym spojrzeniem, aż w końcu natrafił na wbite w siebie szmaragdowe spojrzenie siedzącej naprzeciwko niego Seledynki. Dziewczyna na moment zerknęła na Joela, potem z powrotem na Darrena i jej ładne, pełne wargi rozciągnęły się w niepewnym uśmiechu.

Darren zamrugał, nie będąc pewnym, co powinien zrobić. Unosząca się wokół mgła szeptów powoli opadała, ale jej chłodne wici wciąż muskały jego uszy i kark. I ten uśmiech był chyba jedynym cieplejszym drgnieniem w tej zimnej mgle.

Nie potrafił odpowiedzieć na jej uśmiech, ale zagryzł wargę i spojrzał prosto w jej duże, zielone oczy, wlewając w nie nieme podziękowanie. Jej twarz była drobna i proporcjonalna, okalały ją gęste, rude włosy sięgające za ramiona, a jej nos i policzki pokrywała taka ilość piegów, że wyglądało jakby była wiecznie zarumieniona. Co było dziwne, ponieważ pozostała część twarzy była idealnie jasna i gładka.

Darren mimowolnie spojrzał w bok. Obok Seledynki siedziały dwie Brunnitki, które szeptały coś pomiędzy sobą, zerkając na niego ze zmarszczonymi brwiami, a jeszcze dalej dwaj Brunnici. Wszyscy wyglądali jakby byli w tym samym wieku, co Darren. Nie chciał się zbyt otwarcie gapić, ale poza Brunnitami i paroma Seledynami dostrzegł tylko jednego Hiacynta. Potężnego chłopaka o okrągłej twarzy i dwóch podbródkach, który pożerał ze swojego talerza plastry mięsa, jakby nie jadł od co najmniej tygodnia. Zdawało się, że całe zamieszanie, które powstało przy pojawieniu się Darrena, całkowicie go omijało, ponieważ jedynym, co go interesowało było to, co znajdowało się na jego talerzu.

W sumie przy ich stole siedziało około piętnastu osób. I jak Darren zdążył zauważyć, był to stół znajdujący się najdalej od wejścia, a najbliżej znajdującego się na podwyższeniu stołu, przy którym zasiadali Mistrzowie. Z tyłu za nimi znajdowały się jeszcze trzy stoły wypełnione odzianymi w zieleń Zwiadowcami, a przy każdym kolejnym zasiadali coraz starsi adepci. Dalej znajdowały się cztery stoły w czerni, a po drugiej stronie przejścia cztery w błękicie i cztery w czerwieni. Wszystkie równolegle do siebie i do najdłuższego stołu nauczycielskiego znajdującego się na samym końcu sali.

I kiedy Darren tam spojrzał, od razu dostrzegł górującą nad pozostałymi, barczystą sylwetkę Mistrza Wolversona, który dyskretnie skinął mu głową i uśmiechnął się. Siedział obok jakiegoś niskiego Hiacynta o długich włosach. Dalej siedziała jakaś piękna Hiacyntka, a obok niej, w centralnym miejscu odziany w biel dyrektor, ale spojrzenie Darrena niemal natychmiast przyciągnęła zajmująca drugie miejsce po jego lewej stronie, odziana w czerń sylwetka.

Darren wciągnął powietrze i gwałtownie spuścił głowę, czując jak jego serce opada aż do żołądka.

Mistrz Varis patrzył prosto na niego.

Nie powinno go to dziwić, w końcu spoglądali na niego niemal wszyscy w sali, łącznie z nauczycielami. Ale tylko jego spojrzenie było tak... intensywne. Jakby chciał przebić go nim na wylot.

Ale zanim jego serce zdążyło wrócić na miejsce, zostało ponownie poderwane przez dźwięk uderzającego o puchar metalu, którym dyrektor uciszył panujący w sali gwar, podnosząc się powoli ze swego rzeźbionego krzesła i spoglądając po uczniach spod jasnych, zmarszczonych brwi.

- Jak zapewne zauważyliście, pojawił się wśród was nowy uczeń... - zaczął donośnym, melodyjnym głosem i jego słowa ponownie ożywiły mgłę, która kłębami zaczęła unosić się nad wszystkimi stołami, tak jakby jego słowa potwierdziły wszystkie plotki i domysły, które do tej pory krążyły wstęgami jedynie pomiędzy ustami uczniów.

- Spokój! - rzekł głośniej i to wystarczyło, aby w sali zapanowała cisza. Darren wbijał spojrzenie w znajdujący się przed nim talerz i wcale nie musiał podnosić głowy, aby wiedzieć, że wszystkie oczy są w tej chwili skierowane na niego. - Pan Darren Hayden został przyjęty w szeregi tej niezwykłej placówki przy moim pełnym poparciu i zaufaniu. Jest takim samym członkiem naszej niewielkiej społeczności jak każdy z was i ufam, iż będzie tutaj traktowany z należytym szacunkiem i życzliwością. Pragnę, byście trzymali się od niego z daleka, a każdy fizyczny objaw nietolerancji wobec niego będzie surowo karany. Dziś po południu przejdzie wstępny test, który pozwoli nam zadecydować, w której gildii podejmie naukę. A teraz życzę wam przyjemnego odpoczynku przed kolejnym gęsto wypełnionym zajęciami tygodniem.

Dyrektor usiadł i w sali ponownie uniosły się szepty, ale tym razem nieco cichsze.

- Żeby przy moim przyjęciu trafiła się taka przemowa... - mruknął Joel z rozbawieniem. - Nie jesteś głodny? - zapytał nakładając sobie na talerz kilka plastrów sera i smarując chleb powidłami.

Darren czuł, jak straszliwie burczy mu w brzuchu, ale w tej chwili jakoś nie potrafił się zmusić, by po cokolwiek sięgnąć. Nie po tym wszystkim... jak miałby teraz cokolwiek przełknąć? Wciąż słyszał ich szepty, ich okrutne słowa. Ale nie może pozwolić, by zobaczyli, że ich nienawiść ma dla niego jakiekolwiek znaczenie. Nie może im okazać żadnej słabości. Ani przez chwilę.

Wziął głęboki wdech i sięgnął po najbliżej leżący chleb, nałożył na niego wędzone mięso i plaster sera i zatopił w nim zęby, wzdychając z przyjemnością. Bogowie, jakie to było dobre...

Wszystko było dobre. Doskonałe. Części z tych rzeczy nie jadł jeszcze nigdy. Jak takie małe okrągłe owoce o zielonej skórce i wilgotnym miąższu zwane winogronami. Albo te o delikatnie cierpko-słodkim smaku przypominające czerwone korale. To były granaty. Chciał spróbować wszystkiego, ale jego zwężony żołądek był w stanie pomieścić tylko kilka kęsów każdej potrawy. To chyba było to, co Mistrz Wolverson nazywał ucztami. I Darren stwierdził, że mógłby się do nich przyzwyczaić.

Wciąż kątem oka widział pojedyncze nieprzychylne spojrzenia rzucane przez siedzących po drugiej stronie Zwiadowców, ale z pełnym żołądkiem jakoś mniej mu już one przeszkadzały. On się będzie musiał przyzwyczaić do ich szeptów i spojrzeń, a oni będą się musieli przyzwyczaić do jego obecności tutaj. Nikt z nich nie miał wyjścia.

- Widzisz tę Hiacyntkę po prawej stronie dyrektora? To Mistrzyni Serenite. Jest jego zastępczynią - zaczął mu objaśniać Joel, kiedy Darren zajadał ostatnie kęsy chleba ze śliwkowymi powidłami. - Rządzi tutaj, gdy dyrektor wyjeżdża w jakiś dyplomatycznych sprawach. Po lewej stronie dyrektora siedzi Mistrz Mortimus, ojciec tego parszywca, Delemiara. Jest Opiekunem Wojowników. Straszny typ. Daje na szkołę ogromne ilości pieniędzy, dlatego siedzi tak blisko dyrektora. - Darren pokiwał głową i spojrzał na sztywno siedzącego, szczupłego mężczyznę o ostrym, nieprzychylnym spojrzeniu, pociągłej twarzy i długich jasnych włosach. - No i jest Hiacyntem. Nawet przy stole obowiązuje ich hierarchia. W środku Hiacynci, potem Seledyni i na zewnątrz Brunnici. - Darren pokiwał głową, zlizując z warg resztki powideł i przeniósł spojrzenie dalej w lewo. Wprost na wyprostowaną, okrytą czernią sylwetkę Mistrza Varisa. Który znowu patrzył prosto na niego.

- Taaa, a to jest właśnie Varis - usłyszał głos Joela, kiedy szybko spuścił wzrok, próbując pozbyć się tego wijącego się w brzuchu dziwnego uczucia. - Potrafi tak na ciebie spojrzeć, że nie wiesz, gdzie podział się twój język. Ale hierarchia go z jakiegoś powodu nie obowiązuje. Jest Brunnitą, a siedzi obok Hiacyntów.

- Ja... poznałem go wcześniej. Widziałem go w gabinecie dyrektora. Wczoraj - powiedział cicho Darren. - Nigdy nie widziałem Brunnity z tak czarnymi oczami.

- Ta, oczy ma rzeczywiście straszne - odparł Joel. - Ciężko powiedzieć, jaki naprawdę mają kolor, bo on prawie nigdy nie wychodzi na zewnątrz. A nie zamierzam podchodzić do niego na tyle blisko, żeby się przekonać.

Każda kasta odznaczała się charakterystyczną barwą włosów i oczu, ale było ich tyle różnych odcieni, że czasami można było spotkać nawet Seledyna, którego oczy były tak wyblakłe, iż przypominały piwne. Ich włosy rozpoczynały się od miedzi i jasnego pomarańczu, przez rudy, rudo-kasztanowy aż po niemal kasztanowe. Im jaśniejsze włosy i bardziej szmaragdowe oczy, tym czystsza krew płynęła w ich żyłach. Niektórzy Brunnici mieli oczy i włosy tak ciemne, że niemal czarne i tylko kolor skóry odróżniał ich od Mongreli, a niektórzy mieli mysie włosy i piwne oczy. Brunnitów było najwięcej, więc i najwięcej ich odcieni. Hiacyntów najmniej, więc większość miała albo włosy złote, albo słomiane albo o barwie kości słoniowej. Te ostatnie były najbardziej pożądane. W połączeniu z lazurowym spojrzeniem stanowiły niedościgniony ideał i najczystszą krew, jaką można posiadać. Tylko Biali Krukowie byli od nich wyżej w hierarchii.

Z tego, co Darren zdążył zauważyć, to przy stole nauczycielskim znajdowało się zaledwie trzech Hiacyntów, sześciu Seledynów i aż dziesięciu Brunnitów. I wszyscy siedzieli według tego samego wzoru, oprócz Mistrza Varisa. Jedyny Brunnita pomiędzy Hiacyntami a Seledynami. Musiał się chyba w jakiś sposób zasłużyć dla szkoły, że miał prawo tam przebywać.

- Nie ze wszystkimi będziesz miał zajęcia, jeśli oczywiście trafisz do Zwiadowców - mrugnął do niego Joel. - Ta umięśniona Seledynka w warkoczu to Mistrzyni Gordott, jest opiekunką Strzelców. Twarda kobieta, a silna jak niejeden mąż. Mistrz Mortimus uczy tylko Wojowników, zaraz, kto tu jeszcze... A, ten starszy Brunnita z kwadratową szczęką, ten, co ma twarz w bliznach, taki umięśniony, widzisz go? To Mistrz Equus, też ma zajęcia wyłącznie z Wojownikami. To bohater wojenny, był kiedyś kapitanem. Podobno brał udział w bitwie pod Giardanną dwadzieścia lat temu, kiedy dzikusy zza Dzikich Ostępów próbowały najechać Helion i zabił ich przywódcę. A ten taki Brunnita z potarganymi włosami to Mistrz Habes. Też ma zajęcia z Wojownikami. Ma uciętą jedną nogę i ciągle popija ze swojej piersiówki, chociaż oficjalnie mówi, że to środek przeciwbólowy na jakieś bóle fantomowe, czy coś takiego, ale i tak każdy wie, co tak naprawdę tam trzyma. No, to chyba wszyscy. Resztę poznasz na zajęciach. A, i jeszcze Mistrzyni Serenite. Nie prowadzi żadnych lekcji. Całymi dniami siedzi w swoich komnatach i prowadzi tam jakieś księgi albo towarzyszy dyrektorowi podczas oficjalnych spotkań. Wzdycha do niej chyba większość chłopaków w szkole. Nazywają ją "Najpiękniejszym Kwiatem" chociaż ja tam znam parę dużo bardziej urodziwych dziewcząt, a przynajmniej nie tak lodowatych jak ona.

Darren przyjrzał się wspomnianej przez Joela kobiecie. Przypominała porcelanowy posąg. Jej skóra była jasna i połyskująca, a twarz niemal zbyt idealna, by była prawdziwa. Okalały ją długie, falowane włosy o barwie słomy, które sięgały aż za biodra, jej biała suknia o szerokim dekolcie migotała przy jej miękkich ruchach, jakby w sam materiał wszyto drobiny diamentów, a długą szyję otaczały naszyjniki z białego złota. Ale jej błękitne oczy, ukryte pod idealnymi brwiami i długimi, czarnymi jak smoła rzęsami były wyniosłe i zimne.

- To Skrytobójczyni - dodał Joel i Darren spojrzał na niego z niedowierzaniem. Trudno było w to uwierzyć. Nigdy w życiu nie posądziłby tej pięknej kobiety o coś tak okropnego.

- I podrzyna gardła w takiej sukni? - zapytał z zaciekawieniem. - A jak to później spiera?

- Co? - Joel spojrzał na niego z zaskoczeniem i parsknął śmiechem. - Wiesz... nigdy o tym nie pomyślałem - powiedział, trzęsąc się z rozbawienia.
Darren zacisnął usta. Znowu powiedział coś głupiego.

Do końca śniadania wolał się już więcej nie odzywać.

- Co się robi jak nie ma zajęć? - zapytał, kiedy wyszedł za Joelem z Głównej Sali. Droga powrotna pomiędzy stołami nie była już taka straszna, ponieważ większość uczniów opuściła już pomieszczenie, a szepty tych, którzy pozostali były dużo mniej nasilone, jakby po przemowie dyrektora zrozumieli, że ich oburzenie niczego już nie zmieni.

- Co się chce. Mogę cię oprowadzić wokół szkoły i pokazać ci plac treningowy i wszystko pozostałe jak chcesz.

Ale Darren nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ po lewej stronie usłyszał wysoki, zimny głos:

- Hej, ty mały zapchlony brudasie! Nie pomyliły ci się kierunki? Do stajni idzie się w drugą stronę. Trzeba oporządzić mojego konia i wybrać spod niego gnój. Jazda stąd!

Darren odwrócił głowę, zaskoczony tym nagłym atakiem i ujrzał nonszalancko opartego o ścianę Hiacynta. Jego blade wargi były rozciągnięte w kpiącym uśmiechu, a jasnobłękitne oczy zmrużone złośliwie. Miał jasnozłote włosy zaczesane do góry i na boki, spływające miękko aż za ramiona. Jego twarz była urodziwa i męska jednocześnie, ale wykrzywiona pogardliwym grymasem, kiedy przyglądał się Darrenowi z arystokratyczną wyższością. Obok niego stało dwóch identycznych wysokich, chudych Seledynów ze spiętymi w kucyk włosami, którzy wyglądali jak jego straż przyboczna.

- Delemiar! Jak miło cię widzieć! - rzucił Joel, uśmiechając się do chłopaka, ale jego uśmiech zawierał w sobie kły. - Jakież to życzliwe z twojej strony, że postanowiłeś się przywitać, ale trochę się spieszymy.

Joel ruszył, ale wtedy obaj Seledyni zagrodzili im drogę.

Chłopak odepchnął się od ściany i wbił w Darrena nienawistne spojrzenie, które jeszcze bardziej rozdmuchało w jego wnętrzu te znajome płomienie, które Hiacynt podpalił swoimi złośliwymi słowami.

- Ty możesz przejść, ale on nie. Nie pozwolę, żeby jakiś brudny Mongrel pałętał się po szkole myśląc, że jest jednym z uczniów. Może stąd wyjść tylko tymi drugimi drzwiami, prosto do swoich śmierdzących pobratymców.

Płomienie strzeliły. I nawet to, że to był Hiacynt nie powstrzymało ust Darrena, które niemal samoczynnie wyrzuciły z siebie wściekłe słowa:

- Nie będziesz mi mówił, co mogę, a czego nie - wycedził, wbijając kryształy swych oczu w jezioro błękitu, które niemal natychmiast po jego słowach zostało skute lodem.

- Jak śmiesz mówić do mnie takim tonem, kundlu? - warknął chłopak. - Jesteś tylko jakąś nędzną pomyłką tego...

- Jestem uczniem i mam takie samo prawo tu przebywać jak ty - odparował Darren, nie pozwalając mu dokończyć. Trząsł się ze złości, ale próbował mu tego nie okazywać. Chciał tylko przejść. Dlaczego ten chłopak z taką zajadłością mu tego zabraniał? Dlaczego aż tak go obchodziło, że Darren znalazł się w tej szkole?

- Nie waż się ze mną porównywać, brudasie! Nie zasługujesz nawet na to, by lizać moje stopy!

- Oj! - powiedział głośno Joel i w tej samej chwili rozległ się znajomy, groźny głos:

- Za to pan, panie Mortimus z pewnością zasłużył właśnie na odebranie piętnastu punktów za słowną zniewagę wobec drugiego ucznia.

Obok nich stał Mistrz Wolverson i założonymi ramionami spoglądał z góry na wykrzywioną wściekłością twarz Hiacynta.

- I straci ich pan jeszcze więcej, jeżeli zaraz nie odsunie się pan od pana Haydena. I jeżeli jeszcze raz usłyszę o pańskim ataku na niego, czy to słownym, czy jakimkolwiek innym, utrata punktów będzie najłagodniejszą karą jaka pana spotka. I chciałbym, aby dobrze pan to zrozumiał, ponieważ ma pan absolutny zakaz zbliżania się do niego, a złamanie tego zakazu będzie się wiązało z poważnymi konsekwencjami dla pana przyszłej kariery w tej szkole.

Delemiar jedynie prychnął i odwrócił ze złością głowę.

- Mój ojciec dowie się o tym!

- Oczywiście, sam mu opowiem o pańskim haniebnym zachowaniu.

Chłopak zacisnął usta, spoglądając na Wolversona tak, jakby chciał go spopielić swoim spojrzeniem, chociaż sięgał mu zaledwie do ramienia.

W końcu odwrócił się gwałtownie i odszedł, powiewając za sobą czarną peleryną z wyszytym na plecach pająkiem.

- W porządku, Darrenie? - mruknął Wolverson, kiedy Hiacynt zniknął im z pola widzenia. - Nie przejmuj się tym rozpuszczonym dzieciakiem. Prześladuje większość uczniów w szkole. Przyszedłem ci powiedzieć, że twój test rozpocznie się zaraz po obiedzie na zachodnim placu treningowym.

Darren pokiwał głową. Wciąż czuł pod swoją skórą płomienie, ale powoli udawało mu się je uciszać. Nie może się przejmować nienawistnymi słowami jakiegoś Hiacynta. Czekał go dzisiaj test i nawet jeśli wiedział, że i tak zostanie Zwiadowcą, to wizja bycia poddanym jakimś nieokreślonym sprawdzianom jego umiejętności wywoływała w nim niepokojące napięcie.

- Dobrze - odparł cicho, rozluźniając zaciśnięte pięści i spoglądając w górę na swojego Opiekuna. Cieszył się, że to Wolverson nim będzie. Nie potrafił sobie wyobrazić w tej roli nikogo innego z tych obcych, wyniosłych ludzi, których widział na śniadaniu. A już w szczególności tego jednego...

- W takim razie do zobaczenia - uśmiechnął się mężczyzna, odgarniając opadające na twarz włosy i odchodząc.

- Ciekawe, ile trzeba trenować, żeby mieć takie bary - mruknął Joel, kiedy Seledyn zniknął na schodach. - Przecież on by mógł tego blond padalca zmiażdżyć jedną ręką gdyby chciał. Ach, z chęcią bym to zobaczył... Chodź, idziemy. Teraz już cię nie zaczepi.

Darren pokiwał głową i ruszył za Brunnitą.

Z zewnątrz szkoła wydawała się jeszcze większa niż kiedy Darren widział ją wczorajszej nocy. Każde kolejne kondygnacje wyrastały z kolejnych niczym kamienne, rzeźbione warstwy tortu. Wysoko w górze pomiędzy dwoma wieżami dostrzegł łączący je kamienny pomost. Teren wokół był równie rozległy. Mur ciągnął się daleko i ginął wśród drzew. Za szkołą były trzy place treningowe, rozdzielone mniejszymi budynkami i ukrytymi w cieniu, łukowatymi krużgankami. Centralnie z tyłu znajdował się otoczony łąką dziedziniec, w pobliżu którego rósł samotny, rozłożysty dąb, a na niewielkim murku, który go otaczał siedziało kilkoro uczniów. Za ich plecami rozciągała się soczysta zieleń traw, a w oddali majaczył mur z wąską bramą. Na lewo i prawo były budynki, a za nimi place treningowe. Ten po lewej należał do Wojowników, a po prawej do Zwiadowców i Skrytobójców, całkowicie z lewej strony szkoły był plac treningowy Strzelców, otoczony cienkim, niezwykle wysokim murem, a całkiem z prawej stajnie i wybiegi dla koni.

- Musisz przejść tym krużgankiem, żeby dotrzeć do centralnego dziedzińca - powiedział Joel, wskazując Darrenowi wysoki łuk, nad którym wznosiły się kolejne kondygnacje. - Nad nim jest biblioteka, a jeszcze wyżej szpital. Tamta wieża to wieża astronomiczna, a ta druga wspinaczkowa. A ta pośrodku zegarowa, mieści się w niej dzwon, który ogłasza początek i koniec zajęć. Tam z przodu jest jeszcze kilka, ale nic w nich ciekawego nie ma. Cały teren wokół szkoły jest otoczony wysokim murem i nie możemy samotnie wychodzić poza niego. Ale pod koniec zeszłego roku odkryłem tajne wyjście ze szkoły. Może kiedyś ci je pokażę - powiedział Joel, uśmiechając się tajemniczo.

Darren zmarszczył brwi.

- Pod koniec roku? Myślałem, że to pierwszy rok.

- Ee... no tak jakby go powtarzam. Niezbyt dobrze mi poszło w poprzednim.

- To można powtarzać rok?

- Nie do końca. Zgodnie z regulaminem jeśli nie zdasz jakiegokolwiek egzaminu w poprawkowym terminie, to wylatujesz, ale mój ojciec wpłacił na szkołę taką sumę pieniędzy, że postanowili dać mi drugą szansę i zostałem przyjęty tak jakby z powrotem na pierwszy rok. Ale jeśli teraz nie zdam, to koniec. Wszyscy moi bracia ukończyli szkołę z wyróżnieniem. I do tego wszyscy jako Wojownicy. Tylko ja zostałem Zwiadowcą.

- A ilu masz braci? - zapytał Darren siadając na niskim murku i wystawiając twarz do słońca.

- Trzech. I trzy siostry. Jestem najmłodszy. Siódme dziecko. Siostry już wyszły za mąż, a bracia robią kariery wojskowe. Matka już dawno spisała mnie na straty, ale ojciec wciąż próbuje mnie jakoś naprostować. Uparty skurczybyk - roześmiał się Joel. - Prowadzi najlepszą winnicę w Sorranni, to region na południe stąd. Już jako siedmiolatek podkradałem wino z beczek i upijałem się nim w tajemnicy - chłopak uśmiechnął się szeroko, jakby wspomnienia z tamtych czasów były dla niego wyjątkowo przyjemne. - Raz matka znalazła mnie pijanego w sztorc śpiącego w wychodku. Wyobrażasz sobie jaka była po tym afera?

Nie. Darren nie potrafił sobie tego wyobrazić. Gdy on miał siedem lat, siedział zamknięty w piwnicy, ponieważ swoją przeklętą mocą zabił Hiacynta. Świat, o którym opowiadał mu Joel był tak inny od jego świata, że to wydawało się aż nieprawdopodobne. Już sama myśl, że mógłby mieć jakiegoś brata... albo siostrę... kogoś obok siebie. Przez cały czas. Sama ta myśl była dla niego zbyt trudna do wyobrażenia. Przez całe życie był tylko on. Sam. Jakby to było mieć... kogokolwiek?

- Co to są egzaminy? - zapytał po chwili, aby zmienić temat, ponieważ nie podobało mu się to, co działo się w jego sercu.

Joel klapnął obok niego i zmarszczył brwi w zamyśleniu.

- Takie... ważne sprawdziany. Oczywiście jest ich pełno również podczas roku szkolnego, ale te są najważniejsze. To głównie od nich zależy, czy się dostaniesz na drugi rok. Nauka trwa cztery lata, to chyba wiesz? Od początku września do końca lipca. Potem mamy miesiąc na odpoczynek. W czerwcu podczas obchodów święta Belliego odbywają się wielkie zawody zwane Polowaniem. Taki sprawdzian naszych umiejętności. Cała szkoła wyrusza do Puszczy Drondiliońskiej, na południu stąd, nie ma ani zajęć ani lekcji, genialna sprawa.

- A na co tam będziemy polować? - zapytał Darren z niepokojem. Nie chciał na nic polować.

- To nie my będziemy polować. To Mistrzowie będą polować na nas - uśmiechnął się Joel, mrugając do niego. - Zaraz po powrocie jest wielki bal. Na początku lipca zaczynają się egzaminy i trwają przez miesiąc, a zaraz po nich odbywa się Gala Wybranych. Każdy Mistrz wybiera swojego ulubieńca i wręcza mu wyróżnienie. No i to chyba wszystko. Masz jakieś pytania?

- Dlaczego Skrytobójcy mają na plecach pająka?

- Bo to obrzydliwe, dwulicowe pająki - zażartował Joel. - Każda Gildia ma swoje barwy i swój herb. Skrytobójcy mają czarnego pająka na tle srebrnej pajęczyny. A my brązową wiewiórkę na tle zielonych liści. Zawsze zastanawiałem się, czemu to nie mógłby być na przykład lis. Wiewiórka nie wzbudza ani grozy ani strachu, jak niedźwiedź Wojowników czy sokół Strzelców. Czy choćby ten obrzydliwy pająk. Ale wymyśliłem, że to dlatego, że wiewiórki są małe i sprytne i nie da się ich dostrzec. A tacy powinni być Zwiadowcy. Powinni podejść niepostrzeżenie do przeciwnika i nie dać się pochwycić. Dobrze myślę?

Darrenowi wydawało się, że to bardzo prawdopodobne.

- A pająki niepostrzeżenie włażą ci pod ubranie i wpuszczają pod skórę truciznę. Idealne odzwierciedlenie tych skrytobójczych glizd. Zresztą Varis sam wygląda jak wielki pająk - zaśmiał się Joel. - A wiesz, że on podobno je zjada? Pająki znaczy. Żeby uodpornić się na ich jad. To obrzydliwe, co nie?

Darren poczuł gęsią skórkę na ramionach. To nie było obrzydliwe. To było przerażające. I dlaczego nagle tak doskonale wyobraził sobie, jak te cienkie usta rozchylają się i pożerają wciąż poruszające się odnóża?

Wstrząsnął nim dreszcz.

- Kiedy... kiedy mamy z nim lekcje?

- Jutro.

Co?

Darren spojrzał na Joela ze zgrozą.

- Na ostatniej lekcji. I w piątki też na ostatniej. Na szczęście tylko dwa razy w tygodniu. Da się przeżyć.

- Powiedział, że mam być przygotowany na jego zajęcia. To znaczy, że powinienem nadrobić to, co było na zajęciach przez ostatnie dwa tygodnie?

Joel parsknął.

- Cały Varis. Niby jak miałbyś to zrobić w jeden dzień?

Darren wzruszył ramionami. Jeszcze nawet nie dostał podręczników. Jeszcze nawet nie przeszedł testu. A i tak już podskórnie czuł, że Trucizny to będzie prawdopodobnie najokropniejszy przedmiot ze wszystkich.

- Dlaczego właściwie Zwiadowcy muszą się uczyć robić trucizny? To chyba powinni robić Skrytobójcy - powiedział cicho, patrząc na poruszane wiatrem źdźbła trawy pod swoimi stopami.

- Wszyscy mają Trucizny, Wojownicy i Strzelcy też. Zwiadowcom przydają się do zanurzania w nich grotów strzał albo usypiania strażników na posterunkach. Ale uczymy się tam nie tylko o Truciznach, ale też o wytwarzaniu przydatnych leków czy maści na rany.

Darren pokiwał głową z cichym westchnieniem.

Wyglądało na to, że choćby nie wiadomo jak próbował, to i tak nie ominie go konfrontacja z tym mężczyzną. Ale skoro wszyscy jakoś funkcjonowali na jego zajęciach to i on powinien sobie jakoś poradzić.

- A o co chodzi z tymi punktami? - zapytał.

- To taka wewnętrzna rywalizacja pomiędzy Gildiami. W Głównej Sali wisi taka wielka tablica i wszyscy przez cały rok zbierają punkty. Gildia, która uzyska ich najwięcej zdobywa Mistrzostwo i przez cały kolejny rok Główna Sala jest przystrojona w barwy zwycięzców. Chyba zauważyłeś podczas śniadania te wszystkie czarne proporce na ścianach i pod sufitem? Te przebiegłe pająki wygrały w zeszłym roku i przypominają nam o tym na każdym kroku.

Darren pokręcił głową. Nie przyglądał się za bardzo ścianom i sufitowi, kiedy tam był. Zauważył tylko stoły i wysokie okna.

- Za co zdobywa się te punkty?

- Za różne rzeczy. Za dobre odpowiedzi podczas zajęć, za przygotowanie, za zaangażowanie. Ale i tak najważniejsze są oceny.

- Oceny? - Darren zmarszczył brwi.

- No. Oceny. Mistrzowie nas oceniają. Naszą wiedzę i umiejętności. Zbiera się je przez cały rok. Jest sześć stopni oceniania. Najgorszy jest Tragiczny. Jak to dostaniesz, to nie zaliczasz. Potem Marny - już lepiej, ale i tak kiepsko. Potem Przeciętny. Potem Odpowiedni. Potem Niezwykły. A najlepszą oceną jest Doskonały. Prawdę mówiąc nigdy w życiu jej nie otrzymałem. W sumie Niezwykłego chyba też nie... - mruknął Joel. - Za to najczęściej chyba dostaję Marny. Ale to wystarczy, żeby zdać - wyszczerzył się.

Darren przymknął powieki. Umysł już mu zaczynał parować od natłoku informacji. Jak on ma to wszystko zapamiętać? Czuł się jak wrzucony do stawu kawałek drewna. Unosił się na powierzchni tego ogromu rzeczy do zapamiętania, wiedzy do przyswojenia i miał wrażenie, że w końcu pod ich naporem zatonie.

Nie pytał już o nic więcej. Chciał odpocząć i skupić się przed testem. Wrócił więc do sypialni, próbując zignorować spojrzenia rzucane mu z każdego kąta Komnaty Zwiadowców, podczas gdy Joel został na dole ze swoimi znajomymi i Darren słyszał, jak po jego zniknięciu na Brunnitę spadła lawina pytań o niego.

Zamknął za sobą drzwi, odcinając podniesione głosy, oparł się o nie i westchnął głęboko. Usiadł na wyłożonym poduszkami parapecie, podciągnął nogi i zapatrzył się w okno, z którego widział ponad dachami zamku odległe korony dębów i znajdującą się na szkołą łąkę.

Miał coraz więcej wątpliwości, czy aby na pewno sobie poradzi. Nie miał żadnego wykształcenia w porównaniu z nimi wszystkimi, nie skończył wcześniej żadnej szkoły, nic nie wiedział o ocenach, lekcjach, punktach ani żadnych innych rzeczach, które dla wszystkich tutaj wydawały się czymś całkowicie naturalnym. Ba, ledwie potrafił czytać i pisać. Nawet podstawowe rachunki sprawiały mu problemy. Jego pochodzenie uwypuklało się tutaj wyjątkowo mocno. Nie tylko czarne włosy i ciemniejsza skóra odróżniała go od nich wszystkich. Jak miałby im dorównać, skoro tutaj, w tym miejscu dopiero rozpoczynała się jego edukacja, a ich trwała nieprzerwanie od co najmniej dziesięciu lat? Jak miałby to nadrobić? Nie wiedział niczego o tym świecie. Myślał, że szybko się nauczy, ale powoli zaczynał rozumieć, że nikt nie uczy się aż tak szybko.

Pozostało mu jedynie... przetrwanie. Joel powiedział, że wystarczy mieć Marne, żeby zdać. I Darren nie sądził, by miał tu otrzymać jakąkolwiek inną ocenę. A nie miał aż tylu pieniędzy, żeby powtarzać rok. Wziął głęboki oddech.

Ale zrobi to. Przetrwa. Będzie się uczył i słuchał swoich Mistrzów. I zostanie Zwiadowcą.



 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Komentarze
dungeons and dragons
 
Brak komentarzy.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Dodaj komentarz
dungeons and dragons
 
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Logowanie
dungeons and dragons
 
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Gdzie można nas znaleźć/Where you can find us
dungeons and dragons
 
WATTPAD
ARCHIVE OF OUR OWN
YOUTUBE
GOODREADS
FACEBOOK
TUMBLR
INSTAGRAM
TWITTER
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Ważne
dungeons and dragons
 
If you're from another country and you've registered, send us an e-mail with your login, so we can activate your account: ariel_lindt@wp.pl

Nie wyrażamy zgody na kopiowanie i umieszczanie naszych ficków i tłumaczeń w innych miejscach!

Ariel & Gobuss
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Shoutbox
dungeons and dragons
 
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

arielgobuss
10/02/2024 23:16
Cieszymy się, że podoba Ci się seria. Dzisiaj wrzuciłyśmy kolejną część :-)
mansonalia
09/02/2024 19:51
Właśnie przeczytałam waszą mini serię i o mój Boże ta scena ze sprawdzianem tak bardzo przypominała rozdział z DI, ale zszokowało mnie to że mistrz go wziął w pełnej klasie uczniów to było coś nowego.
arielgobuss
01/02/2024 22:31
Mamy nadzieję, że cieszycie się z nowej serii "Mistrz i chłopiec". Musimy przyznać, że niektóre sceny z tej serii mogły wylądować w DI :-)
arielgobuss
01/02/2024 22:00
Jeśli chodzi o DI po polsku to chcemy żeby było tylko na naszej stronie. Wszystkie ukradzione wersje udostępnione na Wattpadzie bez naszej wiedzy zostały już usunięte.
arielgobuss
01/02/2024 21:54
Wszystko co planowałyśmy udostępnić jest już na Wattpadzie na naszym koncie.
SquishakSquishy
01/02/2024 02:08
Można udostępnić na wattpada?
arielgobuss
04/01/2024 15:15
Postanowiłyśmy dokończyć tłumaczenie DI na angielski. I mamy teraz dużą przyjemność z powrotu do świata DI i porównywania go z naszym nowym światem z książki :-)
arielgobuss
04/01/2024 15:10
Witamy w Nowym Roku! Ile to już lat minęło? Dzięki, że tu wracacie i dalej obdarzacie miłością DI :-)
starcatcher
23/11/2023 20:58
Przeczytałam znowu. Po takim czasie. Dzięki
mansonalia
18/10/2023 21:35
@Selfish ja tak samo, czas na ponowne przeczytanie tego dziełasmiley
Selfish
02/08/2023 23:06
Co roku czytam całość od początku... Znowu nadszedł ten czas
rocketlover
31/07/2023 03:55
Any Snarry lovers still here?
Estera Sultan
02/10/2021 18:42
Dziękujemy wam bardzo, z powrotem można wszystko czytać
arielgobuss
21/09/2021 15:40
Witamy, mamy świetną wiadomość. Po wielu trudach udało nam się odzyskać hasło i do jutra wszystko będzie z powrotem działało smiley
mansonalia
21/09/2021 15:18
Nie można przeczytać DI, bo strona zmienila hosting i nie skopiowali jej do końca. Możliwe że już w ogóle nie będzie mozna tutaj przeczytać DI ani innych opowiadań.
Napoleon
17/09/2021 15:57
Nie można wejść na DI ani przeczytać. smiley( Proszę zróbcie coś z tym
JesusSlippers
17/09/2021 15:35
Witam czemu nie można przeczytać już DI?
arielgobuss
18/08/2021 10:24
Może trafiły do spamu albo gdzieś indziej i je przeoczyłyśmy? Można pisać na ariel_lindt@wp.pl albo ariellindt@gmail.com
Napoleon
21/07/2021 20:37
Ale może skrzynka jest zapełniona lub coś podobnego i nie dostałyście emaili.
Napoleon
21/07/2021 20:34
Dobrze, a na jaki email powinno się wysłać wiadomość? Wcześniej ja oraz koleżanka pisałyśmy na ariel_lindt@wp.pl
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

Copyright © 2006