dnd, d&d dungeons and dragons
 
Snarry World
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d MENU dungeons and dragons
 
Strona Główna Desiderium Intimum Mistrz i Chłopiec Tłumaczenia Nasza Książka/Our Book Kategorie Newsów Szukaj
 
isa, dnd.rpg.info.pl

dnd, d&d
OUR BOOK
dungeons and dragons
 
The Light Enthralled by The Darkness:

BOOK 1 - THE BLACK MONGREL
BOOK 2 - THE CURSED ONE
BOOK 3 - THE POISONS MASTER


 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
NASZA KSIĄŻKA
dungeons and dragons
 
The Light Enthralled by The Darkness PO POLSKU:

KSIĘGA 1 - CZARNY MONGREL
KSIĘGA 2 - PRZEKLĘTY
KSIĘGA 3 - MISTRZ TRUCIZN


 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nasza twórczość/Our stuff
dungeons and dragons
 
DESIDERIUM INTIMUM
MISTRZ I CHŁOPIEC
NASZE TŁUMACZENIA

Desiderium Intimum In Other Languages
The Master and The Boy

Desiderium Intimum Soundtrack
Desiderium Intimum Arts
Inne Ficki
Awards
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nasze Teledyski/Our Videos
dungeons and dragons
 
Desiderium Intimum Trailers
Videos by Ariel & Gobuss
Videos by Ariel Lindt
Videos by Gobuss
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Polecane/Recommended
dungeons and dragons
 
Snarry od A do Z
Fanfics
Arts
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Użytkowników Online
dungeons and dragons
 
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 7,399
Najnowszy Użytkownik: Elfika12MC
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Our Desiderium Intimum Videos
dungeons and dragons
 






 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nawigacja
dungeons and dragons
 
Strona Główna
Nasza Książka/Our Book
Kategorie Newsów
Artykuły
Buttony do Snarry World
Statystyki
Szukaj
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS
dungeons and dragons
 

THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS ON AMAZON
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
13 - Lekcja Trucizn
dungeons and dragons
 

KSIĘGA 1 - CZARNY MONGREL

Rozdział 13.
Lekcja Trucizn

 

Przekroczył ich próg tuż za Joelem i z zainteresowaniem rozejrzał się po klasie.

Jego spojrzenie od razu zostało pochwycone przez parę czarnych, wbijających się w niego natrętnie oczu, jakby Mistrz Varis czekał specjalnie na niego. Wrażenie było tak przytłaczające, że Darren zatrzymał się nagle, nie wiedząc, czy iść dalej, czy raczej uciekać.

- Usiądziemy tam, co? - usłyszał nagle głos Joela, który dał mu znakomity powód, by uwolnić się spod tego przeszywającego spojrzenia i przenieść wzrok na rozkładającego swoje rzeczy Brunnitę.

Żołądek Darrena jęknął w proteście. Dwie ławki od czarnego biurka Varisa? To miał być żart? To zbyt blisko!

Spojrzał do tyłu, ale wszystkie pozostałe ławki były już zajęte. Najwyraźniej wszyscy chcieli siedzieć jak najdalej od niego.

Darren zagryzł wargę i powoli podszedł do przyjaciela, czując śledzące go uważnie spojrzenie czarnych oczu. Na każdej ławce stał mały, oliwny palnik, podłączony do fiolki z oliwą, a na nim umieszczony był niewielki czarny kociołek, zapewne do przyrządzania trucizn. W sali nie było okien, jedynie niewielkie, ciemne wyloty tuż pod sufitem, prawdopodobnie służące do odsysania trujących oparów. Pod nimi znajdowały się uchwyty na ogromne, żelazne lichtarze, w których płonęły świecie. Na surowych, kamiennych ścianach wisiało kilka rycin przedstawiających najsłynniejszych trucicieli oraz stworzone przez nich trucizny, a pod nimi umieszczone były dwie kadzie z wodą i pusty stół. Na samym końcu klasy znajdowały się dwie pary drewnianych drzwi. Darren podejrzewał, że za którymiś z nich musi znajdować się magazyn, ale co było za drugimi? Może jakiś schowek, czy coś w tym rodzaju?

Na przeciwległym końcu klasy stało ogromne, czarne biurko, przy którym, na krześle z wysokim, wyrzeźbionym w kształt węży oparciem, siedział Varis. Obok na ścianie wisiała czarna tablica.

Darren usiadł obok Joela, po lewej stronie sali. Całą prawą stronę zajmowali odziani w czerń adepci gildii Skrytobójców, podczas gdy lewa należała do odzianych w barwy lasu Zwiadowców. Rudowłosa Seledynka siedziała w ławce obok Darrena, razem z Namirem. Przypominał sobie niewyraźnie, że chyba miała na imię Laryssa. Dziewczyna spojrzała na niego swoimi szmaragdowymi oczami i uśmiechnęła się przyjaźnie, jakby chciała dodać mu otuchy.

Niemrawo odwzajemnił uśmiech i sięgnął do torby, wyjmując z niej podręcznik, kilka arkuszy pergaminu, pióro, atrament i... co jeszcze będzie mu potrzebne? Chyba już nic więcej.

Spojrzał w bok na przyrządy Joela i uznał, że ma chyba już wszystko. Odłożył torbę na ziemię i wbił wzrok w drewniane desenie na ławce, nie odważając się podnieść głowy, aby niepotrzebnie się nie narażać.

Kiedy drzwi klasy zamknęły się, wszyscy uczniowie zdążyli już rozpakować swe rzeczy i w sali zapanowała aksamitna cisza, Darren usłyszał odsuwające się od biurka, ciężkie krzesło i długie kroki, które zatrzymały się na środku klasy, pomiędzy pierwszymi ławkami.

- Rozpoznawanie i przygotowywanie trucizn jest jedną z najbardziej wysublimowanych, najbardziej precyzyjnych sztuk, jakich możecie nauczyć się w murach tej szkoły - rzekł Mistrz Varis doskonale opanowanym, głębokim głosem. Darren dostrzegł, że Laryssa przyciąga od siebie pergamin i zaczyna notować, więc czym prędzej poszedł w jej ślady, chociaż pisanie nadal sprawiało mu ogromne trudności. Miał wrażenie, że każda litera jest koślawa i nieprawidłowa, więc całym umysłem skupiał się na nakreśleniu ich w odpowiedni sposób, próbując jednocześnie śledzić słowa wypowiadane przez Mistrza Varisa. - Na dzisiejszej lekcji poznacie jedną z najgroźniejszych, najbardziej śmiercionośnych i najmniej wykrywalnych trucizn znanych ludzkości. Arsen Mortis. Recepturę i sposób przygotowania tej substancji zapisze nam na tablicy... pan Hayden.

Darren gwałtownie poderwał głowę, słysząc swoje nazwisko i z zaskoczeniem spojrzał na przyglądającego mu się drapieżnie mężczyznę.

On? On ma zapisać na tablicy recepturę tego arse... czegoś tam? A niby skąd miałby ją znać?

- Proszę wstać i podejść do tablicy, panie Hayden. Będzie mógł się pan wykazać swoją wiedzą i przygotowaniem do lekcji przed całą klasą.

Darren przełknął ślinę i powoli podniósł się z miejsca, czując na sobie oczy wszystkich znajdujących się w sali uczniów.

Kątem oka widział uniesioną w górę rękę rudowłosej dziewczyny, ale Varis zdawał się ją całkowicie ignorować.

Czując się tak, jakby szedł na egzekucję, podszedł do tablicy i spojrzał na jej ciemną powierzchnię, mając całkowitą pustkę w głowie.

Nie wiedział nawet, czy naprawdę istnieje taka trucizna. Jak miałby podać jej recepturę i sposób przyrządzania? Czy Varis naprawdę spodziewał się, że powtórzy materiał z dwóch zaległych tygodni w jeden dzień?

Ale nie wyobrażał sobie, że mógłby przyznać się do tego temu przerażającemu mężczyźnie. Doskonale pamiętał jego słowa z ich pierwszego spotkania.

Stał więc przed ciemną tablicą, wpatrując się w nią z taką intensywnością, jakby przepis i dawkowanie zaraz miały same się na niej pojawić i próbując wymyślić cokolwiek, co pomogłoby mu wybrnąć z tej upokarzającej sytuacji. Najgorsze było to, że wczorajszy dzień obfitował w tak wiele wydarzeń, że nawet na chwilę nie zajrzał do podręcznika z Truciznami. Gdyby to zrobił, może udałoby mu się coś zmyślić na poczekaniu, a tak mógł tylko stać i... czekać na...

- Cóż... - usłyszał po długiej, pełnej napięcia ciszy głęboki głos Varisa. - Najwyraźniej według pana Haydena do przygotowania tej trucizny nie jest potrzebny ani jeden składnik. - Darren usłyszał dobiegające od strony ławek Skrytobójców rozbawione chichoty. - Może wobec tego wytłumaczy pan pozostałym uczniom, w jaki sposób mają wytworzyć tę miksturę z samego powietrza?

Tym razem cała klasa parsknęła śmiechem i Darren poczuł, jak policzki zaczynają go piec, a na gardle zaciska się dusząca pętla. Powoli odwrócił się w stronę stojącego przy biurku ze skrzyżowanymi ramionami Varisa, zwilżył wysuszone gardło i powiedział cicho:

- Przepraszam, ale nie znam tego przepisu.

Miał wrażenie, że w głębinach mrocznych oczu nauczyciela pojawił się rozbłysk mściwej satysfakcji.

- Czy mam rozumieć, że pomimo moich wyraźnych poleceń, nie przygotował się pan do dzisiejszej lekcji?

Darren zagryzł wargę i natychmiast otworzył usta, aby się usprawiedliwić:

- Naprawdę nie miałem kied...

- Czy mam rozumieć, że postanowił pan całkowicie zignorować moje słowa i mieć nadzieję, że uda się panu przyjść na moje zajęcia nieprzygotowanym i uniknąć wykrycia przeze mnie tego faktu? - przerwał mu Varis, naciskając na każde słowo, które wypowiadał.

- Ale ja nie...

- Czy mam rozumieć - Varis jeszcze bardziej zniżył głos, sztyletując chłopca swoim ostrym, intensywnym spojrzeniem - że oczekiwałeś pobłażliwego traktowania z powodu twojego dwutygodniowego opóźnienia w rozpoczęciu zajęć?

Darren poczuł buzującą w żołądku złość, podsycaną przez poczucie poniżenia i niesprawiedliwości.

Ten człowiek nie da mu nawet dojść do słowa!

- Nie, ja nic takiego...

- Czy naprawdę sądziłeś, że wszyscy będą czekać aż łaskawie nadrobisz zaległości i dorównasz do poziomu klasy? Czyżbyś uważał się za tak wyjątkowego, że reguły, które obowiązują wszystkich uczniów, ciebie nie dotyczą?

Darren zacisnął pięści. Trząsł się z oburzenia i nie potrafił nad sobą zapanować. Miał wrażenie, że oczy przyglądającego mu się mężczyzny zmrużyły się w wyrazie perfidnej przyjemności.

- Niech pan posłu...

- Czy mam rozumieć - ponownie przerwał mu Varis i Darren aż sapnął z irytacji - że jesteś aż tak tępy, iż nie potrafisz pojąć, że ignorancja oraz brak przygotowania nie będą tolerowane na moich zajęciach?

Darren poczuł, jak skwiercząca żółć podchodzi mu do gardła.

Tego już było za wiele! Nikt nie będzie go tak obrażał! I to na oczach całej klasy!

- W takim razie spakuję się i wyjdę! - odparował na wydechu, ruszając do swojej ławki i trzęsącymi się dłońmi zaczął zgarniać arkusze pergaminu oraz pozostałe przedmioty do swojej torby.

Miał świadomość wbitych w siebie, zdumionych spojrzeń kilkunastu par oczu, ale duszące opary wściekłości zaćmiewały mu umysł i sprawiały, że nie widział wokół siebie niczego, poza rozgrzaną, parującą czerwienią.

Złapał torbę, aby zarzucić ją na ramię i czym prędzej opuścić to miejsce, kiedy coś ciemnego mignęło mu przed oczami i poczuł zaciskającą mu się na palcach z siłą imadła, odzianą w skórzaną rękawiczkę dłoń. Torba wypadła mu z ręki, a ból z miażdżonych w bezwzględnym uścisku palców przeszył całe ciało, wywołując ulatujący mu z ust skowyt i podcinając nogi. Upadł na kolana, próbując drugą ręką rozewrzeć miażdżący uchwyt, ale wtedy poczuł, jak dłoń mężczyzny łapie go za szczękę, boleśnie wbijając mu palce w twarz i zmusza go do spojrzenia na siebie.

I Darren ujrzał przed sobą płonące, czarne oczy, które trawiło coś niekiełznanego, jakby mężczyzna spijał wzrokiem wściekłość z twarzy Darrena, napawając się nią i karmiąc nią swoją mroczną duszę.

I dopiero po chwili, przedarłszy się przez szum w uszach i bezgłośne kwilenie wydobywające się z jego własnych ust, dotarł do niego niski, rozkazujący głos mężczyzny:

- Natychmiast wrócisz na miejsce i rozpakujesz swoje rzeczy.

Darren zacisnął powieki, uciekając przed tym przeszywającym, rozrywającym jego duszę na kawałki spojrzeniem.

- Zrozumiałeś? - usłyszał krótkie, zniecierpliwione warknięcie.

Walcząc z pulsującym bólem, pokiwał nieznacznie głową.

- Nie słyszałem. - Varis jeszcze mocniej ścisnął jego palce.

- Tak - odparł niemal bezgłośnie Darren.

- Tak, co?

- Tak, Mistrzu - powtórzył ochryple.

- Ostatni raz mi się sprzeciwiłeś. Następnym razem nie będę dla ciebie tak pobłażliwy.

Darren poczuł, że bezlitosne dłonie Varisa wypuszczają z żelaznego uścisku jego palce i szczękę i został brutalnie odepchnięty na podłogę.

Usiadł na kamiennej posadzce, przyciskając zmaltretowaną dłoń do swojej klatki piersiowej i słysząc, jak mężczyzna prostuje się i wydaje polecenie jednemu ze swych uczniów:

- Panie Mortimus, proszę podejść do tablicy i wypisać na niej recepturę oraz dawkowanie trucizny Arsen Mortis. Zmarnowaliśmy już wystarczająco dużo czasu na szczeniackie wybryki pana Haydena.

- Oczywiście, Mistrzu! - Delemiar zerwał się z miejsca i błyskawicznie znalazł się przy tablicy, rzucając Darrenowi spojrzenie pełne złośliwej pogardy.

Chłopiec powoli podniósł się z podłogi, czując się tak podle, jakby właśnie przed chwilą został zdeptany i oblany pomyjami. Próbował nie zwracać na to uwagi, ale i tak widział zaszokowane, przerażone twarze Zwiadowców, zaciskającą się z wściekłości szczękę Joela i niedowierzające, oburzone spojrzenie Laryssy. Nawet Skrytobójcy patrzyli na to wszystko z lękiem i oszołomieniem.

Z ciężkim westchnieniem usiadł w ławce i obolałymi, drżącymi palcami ponownie wyjął swoje rzeczy, rozkładając je na blacie i czując, jak gorycz poniżenia zlepia jego gardło niczym trujący syrop, nie pozwalając mu oddychać. Nawet nie próbował spoglądać w kierunku wysokiej, ciemnej sylwetki, która zatrzymała się przy biurku i oparła o nie, krzyżując ręce na piersi i obserwując, jak Delemiar zapisuje na tablicy składniki. Wiedział, że gdyby spróbował to zrobić, te czarne, wypełnione jadowitym poczuciem triumfu oczy z pewnością natychmiast odwzajemniłyby jego spojrzenie i nie potrafiłby znieść tego bulgoczącego w żołądku, gorącego uczucia odrazy, które by w nim wezbrało.

Kiedy młody Skrytobójca wrócił już na miejsce, Varis kazał im po prostu iść po składniki i zacząć przygotowywać wywar.

Nie wytłumaczył, jak to zrobić, ani w jakiej kolejności wrzucać składniki, nic! Czyżby naprawdę uważał, że sami powinni się tego wcześniej nauczyć? Najwyraźniej tak, ponieważ Laryssa zaczęła pracować z taką werwą, jakby przygotowywała tę truciznę codziennie przed śniadaniem.

Darren przyniósł z magazynu deskę i nóż do krojenia, a także liście blekotu, suszone odwłoki tarantuli, owoce wiciokrzewu oraz słoik małych, czerwonych jagód, które jak się okazało, były ni mniej ni więcej tylko wilczymi łykami. Napełnił kociołek wodą, którą zaczerpnął z jednej z dwóch stojących pod ścianą kadzi, zapalił od świecy płomień oliwnego palnika i zabrał się do pracy, obserwując wszystkie czynności, które wykonywała Laryssa i powtarzając je.

Dłonie nadal mu drżały, a palce prawej ręki były boleśnie zesztywniałe po miażdżącym uścisku Skrytobójcy, ale postanowił nie okazywać mu więcej swojej słabości i pracował tak szybko i precyzyjnie, jak tylko potrafił.

Varis przez większą część czasu siedział przy swym biurku i notował coś na pergaminie, ale od czasu do czasu wstawał i przechadzał się po klasie, obserwując postępy w pracy uczniów. Jego długie kroki, rozbrzmiewające dziwnie głuchym echem w pogrążonej w klasie ciszy rozpraszały Darrena tak bardzo, że ręce przestawały go słuchać, a gardło ponownie zlepiało się tym gorzkim, nienawistnym uczuciem.

Słyszał, jak mężczyzna udziela krótkich uwag Skrytobójcom, a wywary Zwiadowców kwituje jedynie pogardliwymi prychnięciami. Przy którymś z kolei obchodzie Darren usłyszał, że kroki kierują się w jego stronę, a następnie zatrzymują przy ławce, przy której pracował.

Chłopiec mimowolnie skulił się, przygotowując się na wszystko, od słownej tyrady, po nieoczekiwane uderzenie, ale nic takiego nie nastąpiło. Mężczyzna po prostu stał przy nim i... obserwował.

Czując, że jego serce zaczyna niespokojnie trzepotać w piersi, a dłonie trząść się ze zdenerwowania, zerknął na ciemną postać przed sobą, aby wyczytać jego zamiary, ale twarz mężczyzny była całkowicie nieporuszona, okolone delikatnym, ciemnym zarostem usta srogo zaciśnięte, a czarne oczy skryte w mroku gęstych, ściągniętych brwi.

Nie wiedząc, co ma teraz robić i nie mogąc zerknąć na Laryssę, aby Varis nie oskarżył go o ściąganie, sięgnął po słoik wilczych łyk, odkręcił go i drżącymi palcami sięgnął po... ile miało ich być...?

Nerwowo zerknął na tablicę, a następnie na przypatrującego mu się mężczyznę i przełknął ślinę. Wyjął ze słoika trochę jagód, ale nie był w stanie utrzymać ich w drżących, zgrabiałych palcach i jagody posypały się na ławkę. Błyskawicznie odstawił słoik, próbując zebrać je dłonią i nie pozwolić im spaść na podłogę, ale okazało się, że położył słoik na samym brzegu deski do krojenia i naczynie przewróciło się, rozsypując jagody po całym stole. Przeklął bezgłośnie, z trudem zbierając je z powierzchni blatu i nerwowo zerkając na stojącego obok mężczyznę.

Nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że Varis przygląda mu się w taki sposób, jakby obserwował wijącego się pod lupą robaka.

Kiedy w końcu udało mu się uporządkować stanowisko pracy, ponownie sięgnął do słoika, wyjął z niego... raz, dwa, trzy... dwanaście jagód i wrzucił je do wywaru.

Ponownie zerknął na mężczyznę i ujrzał jego unoszącą się w górę brew.

Czyżby zrobił coś nie tak?

Błyskawicznie spojrzał na tablicę.

Dwanaście. Było przecież napisane, że dwanaście...

...obranych i utartych w moździerzu jagód...

A niech to szlag!

Złapał za sitko i rzucił się, żeby wyłowić jagody z powrotem, ale w kociołku pływało już tyle różnych składników, że kompletnie nie potrafił ich zlokalizować.

Westchnął z rezygnacją, odłożył sitko i zacisnął usta, czując się tak, jakby spojrzenie mężczyzny właśnie wgniatało go obcasem w ziemię.

Po tej fatalnej pomyłce wolał już więcej na niego nie spoglądać, choćby miał tak stać przy nim do końca zajęć. Na szczęście po paru kolejnych minutach, Varis odwrócił się i wolno powrócił do swego biurka.

Darren odetchnął z ulgą i z ukosa spojrzał na przyglądającego mu się z zakłopotaniem Joela i patrzącą na niego ze współczuciem Laryssę.

Wprost marzył o tym, aby ta lekcja dobiegła już końca. Teraz już rozumiał, dlaczego miał takie dziwne wrażenie przed przekroczeniem progu sali. Ponieważ to naprawdę była sala tortur.

Ostatnim składnikiem trucizny był... jad żywej ropuchy, który należało dodać na samym końcu, już po wyłączeniu palnika, tak aby temperatura wywaru nie osłabiła działania jadu.

A więc do tego miały posłużyć te pozamykane w klatce małe ropuchy, które widział w magazynie...

Uczniowie pozakładali wyciągnięte ze swych toreb skórzane rękawice i powoli, jeden po drugim, zaczęli udawać się do magazynu po ropuchy. Darren ruszył za Joelem. Laryssą i Namirem, słysząc jak potężny Hiacynt mamrocze pod nosem, że nie spodziewał się, iż będzie musiał w szkole dusić żaby. Joel wyciągnął z klatki cztery ropuchy, jedną dla siebie, jedną dla Darrena i po jednej dla Namira i Laryssy, której twarz była niezwykle blada, a usta drżące i zaciśnięte, gdy wzięła do ręki małą czerwoną żabę i dziwnie sztywnym krokiem wróciła z nią do ławki.

Kiedy wszyscy wrócili już na miejsca, Darren rozejrzał się po sali. Varis przechadzał się pomiędzy uczniami, obserwując jak nieudolnie próbują wycisnąć do kociołka jad z żabich gruczołów. Sala wypełniła się przerażonym rechotem ropuch, które salwowały się ucieczką, wyślizgując się z niewprawnych uchwytów albo okrzykami zaskoczenia, kiedy jad wytryskiwał nie w tym kierunku, w którym powinien, czyli do kociołka.

Darren spojrzał na Laryssę, która właśnie tłumaczyła Namirowi, że gruczoły jadowe ropuch znajdują się na głowie, tuż za oczami i że powinien ją odwrócić do góry nogami i przysunąć jak najbliżej do powierzchni wywaru.

Darren postąpił według wskazówek i na próbę ścisnął lekko wijącą mu się w dłoni małą ropuchę. Zobaczył niewielką kroplę, tworzącą się na powierzchni skóry płaza i skapującą do wywaru.

Zerknął na tablicę.

Czy powinien użyć jadu z całej ropuchy? W przepisie nie była podana dawka, tylko wielkość ropuchy.

Ponownie ścisnął, czując zbierające mu się w żołądku obrzydzenie, kiedy zobaczył, jak wyłupiaste oczy żaby robią się jeszcze bardziej wyłupiaste, a z jej gardła wydobywa się wysoki skrzek. Powoli, kropla po kropli, jad wyciekał ze skóry płaza, lądując w truciźnie i kiedy Darren uznał, że nie jest w stanie tego dłużej znieść i że taka ilość będzie musiała wystarczyć, opuścił rękę, aby odnieść ropuchę z powrotem do klatki.

Ale wtedy odziana w czerń dłoń niespodziewanie złapała go za przedramię, unosząc jego rękę z powrotem i sunąc w kierunku nadgarstka. Długie, pajęcze palce oplotły się wokół jego dłoni i ścisnęły. Z tak wielką siłą, iż Darren poczuł, jak kości zwierzęcia pękają mu w palcach, a jad ścieka gęstym strumieniem wprost do trucizny.

Zanim Darren zdążył zareagować, palce wypuściły z uścisku jego rękę i wycofały się i chłopiec ujrzał w swojej dłoni zmiażdżone truchło, którego wnętrzności wyciekały mu pomiędzy palcami, wraz z krwią i śluzem.

Wstrząśnięty do granic swej duszy, spojrzał rozwartymi szeroko oczami na stojącego przed sobą mężczyznę, którego twarz była tak doskonale opanowana, że przypominała maskę. Jedynie w głębokim mroku jego oczu, niczym w głębinach przerażającego, mrocznego lasu, poruszało się coś niespokojnego... coś, co wywołało ciarki na ciele Darrena.

Po chwili jednak, bez ani jednego słowa, mężczyzna odwrócił się i ruszył dalej, pozostawiając Darrena z trzepoczącym aż w gardle sercem, falami zimnych dreszczy przechodzących przez jego ciało i uczuciu, jakby ktoś wbijał mu w żołądek coś ostrego, kiedy patrzył na resztki żaby w swojej dłoni, pamiętając, iż jeszcze przed chwilą wiła się w jego uścisku, a pod palcami czuł jej bijące serce.

Łapiąc otwartymi ustami wypełnione duszącymi oparami trucizn powietrze, cofnął się i wypuścił na ławkę resztki ciała ropuchy, mając nieprzyjemne uczucie, że zaraz zwymiotuje. Wiedział, że Joel i Laryssa, a także większość nie zajętych wyciskaniem jadu uczniów przygląda mu się, ale nic go to nie obchodziło. Oparł się rękami o blat ławki i pochylił głowę, próbując uspokoić oddech i drżenie w targanym torsjami żołądku. Zacisnął powieki, błagając w myślach bogów, żeby nie pozwolili mu zwymiotować przy całej klasie.

- Pomogę ci posprzątać ten bałagan - usłyszał pocieszający głos Joela. Słyszał jego krzątanie się, słyszał głosy uczniów, wymieniających szeptem uwagi, słyszał szuranie odsuwanych krzeseł, kiedy odnosili żaby do klatek, albo to kosza na odpadki, w zależności od tego, czy ich ropuchy przeżyły zabieg, czy nie, a następnie wracali na miejsca. I nie było dla nikogo zaskoczeniem, że ropuchy Zwiadowców trafiły z powrotem do klatek, a ropuchy Skrytobójców do kosza.

Pomimo panującego w klasie harmidru, Darren słyszał także wybijające się na pierwszy plan, długie kroki Varisa, wracającego do biurka. Słyszał swój własny, ciężki oddech i bicie serca w uszach.

Teraz już wiedział, że wszystko, co mówili o Varisie, było prawdą.

To był demon. Nie człowiek.

Powoli powracał porządek. Na polecenie nauczyciela wszyscy przelali swoje trucizny do specjalnie przygotowanych butelek i opatrzyli je swoimi imionami, chociaż Darren zrobił to z tak jawną awersją, iż w ostatniej chwili powstrzymał się, aby nie rozlać całej zawartości na podłogę i nie udać, że zrobił to przypadkowo. Ale podejrzewając, że konsekwencje tego postępku mogłyby być dla niego bardzo bolesne, zakorkował butelkę i odniósł ją na specjalny stół znajdujący się pod jedną ze ścian, a następnie wrócił na miejsce i opadł na nie z ciężkim westchnieniem.

W tej samej chwili usłyszał odległy dźwięk bijących na wieży dzwonów, oznajmiających koniec zajęć. Ale w odróżnieniu od pozostałych lekcji, nikt się nie podniósł, nikt nie zaczął pakować swoich rzeczy, nikt nie rzucił się do drzwi... ba, nikt nawet na nie nie zerknął. Spojrzenie wszystkich uczniów spoczęło na siedzącym przy biurku Varisie. Spojrzenie wyrażające ulgę i nadzieję. Ale mężczyzna nie wykonał nawet najmniejszego gestu, który sugerowałby, że usłyszał dzwonek. Siedział nieruchomo i zapisywał coś na rozwiniętym pergaminie. Po kilku chwilach odłożył powoli pióro, zwinął papier i nieśpiesznym ruchem podniósł się ze swego miejsca, a następnie rozejrzał po wyczekujących, napiętych twarzach uczniów.

- Poziom waszej wiedzy okazał się dziś tak żenujący, iż dla zachowania równowagi, powinienem przydzielić szlaban wam wszystkim. Wybrałem jednak najgorszego z was. Osobę, pozbawioną zarówno wiedzy, zdolności, jak i podstawowej inteligencji - sączył złowrogim głosem, spoglądając po twarzach coraz bardziej przerażonych uczniów.

Darren przełknął ślinę, mając okropne uczucie, że to spojrzenie nieubłaganie zmierza ku niemu.

- Osobę - kontynuował Varis - która nie tylko wykazała się całkowitą ignorancją i zerowym przygotowaniem, ale również horrendalnie zaniżyła poziom całej klasy. - Spojrzenie Varisa zatrzymało się na Darrenie i chłopiec miał przez chwilę wrażenie, że w czarnych oczach dostrzegł rozbłysk perfidnej satysfakcji. - Może pan więc nie pakować swoich rzeczy, panie Hayden, ponieważ przez najbliższą godzinę będzie pan szorował wszystkie kociołki, wszystkie stoły i każdy kafelek, który znajduje się w tej sali.

Darren zagryzł wargę, czując jak coś lodowatego opada mu do żołądka.

Naprawdę ma zostać z tym demonem jeszcze przez kolejną godzinę? Czy ten horror nigdy nie dobiegnie końca?

- Pozostali mogą spakować swoje rzeczy i opuścić klasę. Ogłaszam koniec zajęć.

Dopiero teraz w klasie zapanował zwyczajowy harmider, chociaż nadal ostrożny i wypełniony westchnieniami ulgi. Darren czuł na sobie współczujące spojrzenia Joela i Laryssy, ale nie odpowiedział na nie. Siedział sztywno na swym krześle, wpatrując się w ścianę i próbując uspokoić się i wyciszyć, aby przygotować się do tego, co go czekało.

Klasa powoli pustoszała, podczas gdy Darren wciąż siedział bez ruchu w ławce, starając się ignorować rozbawione i pogardliwe spojrzenia rzucane mu przez uczniów i jednocześnie starając się opanować napływające złe przeczucia. Które jednak z każdą chwilą stawały się coraz gorsze.

Nie patrzył w stronę biurka, ale wiedział, że mężczyzna wciąż przy nim stoi i obserwuje go. Dopiero kiedy drzwi za ostatnim uczniem zamknęły się z cichym trzaskiem, Darren odważył się podnieść głowę i spojrzeć na swego Mistrza.

- Czy zrozumiałeś powód przydzielonej ci kary? - zapytał szorstko mężczyzna.

Darren skinął lekko głową i niemal bezgłośnie odparł:

- Tak, Mistrzu.

- Wstań, kiedy do ciebie mówię.

Darren gwałtownie zerwał się z miejsca, poderwany siłą i surowością głosu Varisa, wybąkując pospiesznie:

- Przepraszam, Mistrzu.

- Zaczniesz od odniesienia wszystkich składników na ich miejsca i wyszorowania każdego kociołka w klasie. Masz to zrobić szybko i porządnie. Środki czystości znajdziesz w składziku. Zaczynaj. - Po tych słowach Varis odwrócił sie z łopotem peleryny i usiadł przy swoim biurku.

Z ciężkim westchnieniem Darren zabrał się do pracy. Po odniesieniu składników na miejsca, zabrał się za szorowanie kociołków. Nie spodziewał się, że będzie to tak żmudna i ciężka harówka. I wcale nie pomagało to, że Varis co jakiś czas podnosił sie z miejsca, podchodził do niego i, założywszy ręce do tyłu, skrupulatnie przyglądał się jego pracy, a następnie obchodził go dookoła i wracał na swoje miejsce.

I za każdym razem, kiedy Darren czuł to wędrujące po sobie, nachalne spojrzenie czarnych oczu, dłonie zaczynały mu się trząść ze zdenerwowania, a kociołek niemal wypadał mu z rąk.

Po około pół godzinie, kiedy ręce omdlewały mu już z wysiłku, a pot perlił się na czole, podczas szorowania wyjątkowo przypalonego kociołka, dostrzegł kątem oka, że mężczyzna znowu się podnosi i zbliża w jego kierunku. Jęknął w duchu i całą swoją uwagę skupił na czyszczeniu przypalenizny, postanawiając tym razem nie dać mu się rozproszyć. Mężczyzna znowu przez chwilę uważnie mu się przyglądał, po czym zniknął z jego pola widzenia. I wtedy zza jego pleców niespodziewanie wynurzyło się odziane w czerń ramię, a smukła dłoń o długich, pajęczych palcach zacisnęła się mocno na jego ukrytej w rękawiczce dłoni i tuż przy jego uchu rozległ się ten głęboki, cichy i stanowczy głos:

- Mocniej.

Darren rozszerzył oczy, odnosząc okropne uczucie jakby powietrze zgęstniało nagle tak bardzo, że nie dało się nim oddychać. Mężczyzna stał tuż za nim, pochylając się lekko i Darren czuł na karku jego gorący oddech, kiedy Varis instruował go, kierując jego dłonią w górę i w dół zabrudzonej ściany kociołka, napierając na nią znacznie mocniej, niż robił to Darren i niemal miażdżąc mu palce:

- Włóż w to więcej siły. Chyba, że wolisz zostać tu ze mną do wieczora.

Po tych słowach mężczyzna puścił jego dłoń i gwałtownie cofnął się, wydając z siebie niecierpliwe prychnięcie. A Darren, zamiast szorować mocniej, przyglądał się tylko swojej drżącej dłoni i starał się zmusić ją do ruchu. Ale najpierw musiałby chyba zacząć oddychać...

Dopiero kiedy Mistrz Varis powrócił na swoje miejsce, Darren opanował się na tyle, by wykonać jego polecenie.

Czemu ten człowiek nie mógł po prostu dać mu spokojnie szorować tych przeklętych kociołków? Dlaczego bez przerwy musiał zatruwać mu umysł swoją przytłaczającą obecnością?

Po doczyszczeniu wszystkich kociołków i doszorowaniu ławek, Darren był już tak potwornie zmęczony i przepocony, że niewiele myśląc, usiadł przy jednej z nich, by chociaż na chwilę odpocząć, złapać oddech i rozluźnić wycieńczone mięsnie.

Miał coraz większą, coraz jaskrawszą pewność, że Mistrz Varis z jakiegoś powodu go nienawidzi. Zanim jednak zdążył posunąć tę myśl dalej, tuż obok niego wyrósł wysoki cień i Darren usłyszał zjadliwy głos:

- Czy pozwoliłem ci na odpoczynek?

Darren wziął w płuca głęboki oddech, spuszczając głowę i zaciskając wargi, aby powstrzymać swe usta od powiedzenia czegoś, nad czym nie miałby kontroli i czego mógłby bardzo pożałować.

- Nie usłyszałem odpowiedzi.

Darren oblizał wargi i odparł zachrypniętym głosem:

- Nie, Mistrzu.

- Patrz na mnie, kiedy się do mnie zwracasz. - Głos trzasnął w powietrzu niczym bat, zmuszając Darrena do natychmiastowego wyprostowania się, uniesienia głowy i spojrzenia wprost w te czarne, lodowate oczy. Miał dziwne wrażenie, że na moment coś w nich zamigotało niewyraźnie, ale nie potrafił tego sprecyzować. Za to bardzo dokładnie rozpoznał w jego głosie okrutną satysfakcję, kiedy Varis wycedził:

- Na kolana i zabieraj się za podłogę.

Zaciskając usta niemal do białości i walcząc z coraz silniej wzbierającym w nim buntem, Darren zdołał wybąkać niewyraźnie:

- Tak, Mistrzu - po czym podniósł się z trudem i poszedł po wiadro i ścierkę. W tym czasie Varis wrócił do swojego biurka i Darren czuł na sobie z oddali jego spojrzenie, kiedy ukląkł w przeciwległym końcu klasy i zaczął myć kamienną podłogę. Zanim dotarł do drugiego końca, ręce odmawiały mu już posłuszeństwa, a kręgosłup nieznośnie kłuł i piekł. Na szczęście Varis nie podniósł się ze swego miejsca ani razu, dopóki Darren nie skończył. Jedynym elementem rozpraszającym jego uwagę były czarne, śledzące go uważnie oczy. I to coraz nachalniej.

Po mozolnej pracy, kiedy kamienna posadzka lśniła już czystością i Darren mógł z ulgą cisnąć znienawidzoną ścierkę z powrotem do wiadra, ujrzał jak mężczyzna podnosi się ze swego miejsca i przechadza się po jego świeżo wyszorowanej podłodze. W pewnym momencie zatrzymał się na środku sali i przywołał Darrena skinieniem długiego palca. Darren podniósł wiadro i ledwie trzymając się na nogach, poczłapał w stronę mężczyzny, przyrzekając sobie, że jeżeli Varis każe mu doczyszczać ściany, to wyleje mu to wiadro na głowę. Mężczyzna stał bez ruchu w swej dumnej, wyprostowanej pozie i czekał na niego. Kiedy Darren podszedł bliżej, Varis wskazał dłonią na kawałek podłogi znajdujący się u jego stóp i wysyczał pogardliwie:

- Czy to jest, twoim zdaniem, czyste?

Darren spojrzał na wskazane miejsce. Dostrzegł niewyraźną smugę na kamiennej posadzce. Smugę, którą równie dobrze mógł przed chwilą zostawić swoim butem Varis. Darren zacisnął pięści, czując jak czara powoli zaczyna się przelewać i coraz bardziej wytrącać go z równowagi.

- Szorowałem to miejsce, Mistrzu. Jeszcze przed chwila było...

- Nie dyskutuj ze mną - przerwał mu ostro mężczyzna. - Nie mam zamiaru wysłuchiwać żałosnych wymówek dotyczących twojej nieudolności i lenistwa, a także...

Darren poczuł, jak coś gorącego stapia się w jego żołądku, podchodząc mu do gardła i zaciskając na nim pętlę.

- Ale ja wcale nie zamierzałem... - zaczął głosem drżącym od tłumionego gniewu, ale wtedy Varis przerwał mu:

- Właśnie pozbawiłeś swoją gidię dziesięciu punktów.

Oczy Darrena rozszerzyły się z niedowierzenia, a roztopiony żar w jego żołądku uformował się w coś twardego i kłującego.

Jak on mógł...? Po tym wszystkim...? Jak mógł?!

- Przepraszam, że panu przerwałem, Mistrzu - z trudem wycedził przez zaciśnięte zęby. Ujrzał jak na przeciętej głęboką blizną twarzy przyglądającego mu się przenikliwie mężczyzny pojawia się przelotny wyraz podłej satysfakcji. Cień w jego oczach pogłębił się jeszcze bardziej, kiedy wypowiedział cicho:

- Doskonale, Hayden. - Darren skrzywił się, kiedy usłyszał swoje nazwisko niemal wyplute z ust tego mężczyzny. - A teraz posprzątaj to.

Darren przez chwilę wpatrywał się w jego granitowe oblicze, szukając jakiegokolwiek pęknięcia, które powiedziałoby mu, ze ten koszmar musi mieć gdzieś swoje granice, ale twarz Varisa pozostała niewzruszona i bezlitosna. Wiedział, że nie może mu się sprzeciwić. Spuścił wzrok, wyszeptując z trudem:

- Tak, Mistrzu. - A następnie ukląkł u jego stóp i starając się nie zwracać uwagi na to, jak bardzo drżą jego zaciśnięte pięści i jak ten twardy, gorący strumień wzbiera mu w przełyku gorzka lawą, zaczął wycierać smugę znajdującą się centymetry od wysokich, skórzanych butów Varisa. Jego ramiona trzęsły sie niekontrolowanie z buzującej w nim złości i niesprawiedliwości. Nie potrafiąc się powstrzymać, spojrzał do góry wzdłuż całej sylwetki stojącego nad nim mężczyzny i wbił swoje iskrzące z wściekłości spojrzenie prosto w jego czarne, wypełnione mrocznym uniesieniem oczy. Miał nieodparte wrażenie, że Varis czerpie sadystyczną przyjemność z tej sytuacji. Nie potrafiąc znieść tego górującego nad nim, triumfującego spojrzenia, oderwał od niego swoje połyskujące, kryształowe oczy i spuścił wzrok na czarne buty znajdujące sie tuż przed swoją twarzą, starając się uspokoić oszalałe bicie serca i ujarzmić to coś, co rozlewało się w jego żyłach gotującą się, rozpaloną lawą.

Z trudem podniósł się z klęczek, wyprostował i odgarniając mokre kosmyki włosów ze spoconego czoła, oświadczył:

- Skończyłem, Mistrzu.

Varis przyglądał mu się jeszcze przez chwilę, po czym z niewytłumaczalną gwałtownością odwrócił się od niego, by przyjrzeć się efektom jego pracy. Darren, wpatrując się z nieposkromioną odrazą w jego okryte czarną, spływającą aż do ziemi peleryną ramiona, usłyszał wypowiadane z pogardliwym prychnięciem słowa:

- Cóż za niechlujna robota. Ale czegóż innego mogłem się spodziewać...

Darren zacisnął usta i czekał.

Po krótkiej, pełnej napięcia chwili ciszy, usłyszał w końcu szorstki, opanowany głos:

- Możesz odejść.

Darren poczuł niewysłowioną ulgę. Odwrócił się i ruszył w kierunku ławki, aby zebrać swoje rzeczy i jak najszybciej opuścić to przeklęte miejsce i kiedy był już niemal przy samych drzwiach został zatrzymany słowami:

- Nie zapomniałeś o czymś?

Darren jęknął w duchu i powoli odwrócił się, nakazując sobie spokój i opanowanie.

- Nie wydaje mi się, Mistrzu - odparł cicho, rozglądając się po klasie, czy zabrał wszystkie swoje rzeczy. - Mam chyba wszystko...

W czarnych oczach pojawił się ostry, lodowy rozbłysk.

- Kiedy Mistrz pozwala ci odejść, powinieneś okazać mu swoją wdzięczność za czas, który musiał dla ciebie poświęcić - wycedził chłodno mężczyzna.

Darren rozszerzył oczy.

Naprawdę miał mu jeszcze podziękować za to wszystko, co mu zrobił?

Zacisnął wargi, starając się zapanować nad sobą. To była już ostatnia próba. Ostatni test - powtarzał sobie.

Nie patrząc na Varisa, skłonił się i powiedział najbardziej beznamiętnym tonem, na jaki go było stać:

- Dziękuję, Mistrzu.

A następnie odwrócił się i pospiesznie opuścił klasę, nieco zbyt mocno trzaskając drzwiami, gdy wychodził.

I kiedy wracał długim, zimnym, pogrążonym w półmroku korytarzem do skrzydła swojej gildii, w jego głowie kołatały tylko dwie, wyraźne myśli:

Teraz był już pewien, że Mistrz Varis go nienawidzi. Ale Darren całkowicie odwzajemniał to uczucie. I to z nawiązką.

*

- Mówiłem ci, że lepiej mu nie podpaść - mruknął Joel, kiedy Darren rzucił się z westchnieniem na swoje łóżko, ukrywając twarz w poduszce. - To sadystyczny bydlak, a do tego nienawidzi Mongreli chyba jeszcze bardziej niż Delemiar. Nie mogę uwierzyć, że kazał ci zostać i wyszorować całą klasę. To już było przegięcie.

- Dlaczego?- zapytał Darren zduszonym przez poduszkę głosem.

- Bo to robią tylko zamkowe Mongrele. To oni sprzątają po lekcjach. Nawet jeśli czasami dostawałem szlaban, to musiałem najwyżej przepisywać jakieś nudne fragmenty z podręcznika albo segregować składniki albo coś takiego.

Darren poczuł, jak do jego gardła wlewa się gorzka żółć upokorzenia i rozgoryczenia.

No tak. Jest Mongrelem, więc Varis postanowił mu pokazać, gdzie jest jego miejsce. Na kolanach, u jego stóp. Nie musiał obrzucać go nienawistnymi słowami, jak Delemiar, żeby Darren poczuł się jak gówno, które mężczyzna w każdej chwili może rozdeptać swoim długim, skórzanym butem. Był dla niego tylko Mongrelem, który nie powinien w ogóle znaleźć się w tej elitarnej placówce i okazywał mu to już od pierwszego spotkania. I Darren czuł na dnie swej drżącej duszy, że z każdą lekcją będzie tylko gorzej. Jakby mężczyzna postawił sobie za cel honoru całkowicie go zdeptać.

- W porządku? - zapytał po chwili Joel, kiedy Darren się nie odzywał.

- Uhm... - mruknął cicho. Nie miał ochoty z nim rozmawiać. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Chciał tylko pozostać w swojej ciemności. Uspokoić się w niej. Ukoić w niej swoje rozedrgane nerwy. Zapomnieć o wszystkim, co go spotkało podczas lekcji Trucizn.

Odpocząć.



 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Komentarze
dungeons and dragons
 
Brak komentarzy.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Dodaj komentarz
dungeons and dragons
 
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Logowanie
dungeons and dragons
 
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Gdzie można nas znaleźć/Where you can find us
dungeons and dragons
 
WATTPAD
ARCHIVE OF OUR OWN
YOUTUBE
GOODREADS
FACEBOOK
TUMBLR
INSTAGRAM
TWITTER
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Ważne
dungeons and dragons
 
If you're from another country and you've registered, send us an e-mail with your login, so we can activate your account: ariel_lindt@wp.pl

Nie wyrażamy zgody na kopiowanie i umieszczanie naszych ficków i tłumaczeń w innych miejscach!

Ariel & Gobuss
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Shoutbox
dungeons and dragons
 
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

arielgobuss
10/02/2024 23:16
Cieszymy się, że podoba Ci się seria. Dzisiaj wrzuciłyśmy kolejną część :-)
mansonalia
09/02/2024 19:51
Właśnie przeczytałam waszą mini serię i o mój Boże ta scena ze sprawdzianem tak bardzo przypominała rozdział z DI, ale zszokowało mnie to że mistrz go wziął w pełnej klasie uczniów to było coś nowego.
arielgobuss
01/02/2024 22:31
Mamy nadzieję, że cieszycie się z nowej serii "Mistrz i chłopiec". Musimy przyznać, że niektóre sceny z tej serii mogły wylądować w DI :-)
arielgobuss
01/02/2024 22:00
Jeśli chodzi o DI po polsku to chcemy żeby było tylko na naszej stronie. Wszystkie ukradzione wersje udostępnione na Wattpadzie bez naszej wiedzy zostały już usunięte.
arielgobuss
01/02/2024 21:54
Wszystko co planowałyśmy udostępnić jest już na Wattpadzie na naszym koncie.
SquishakSquishy
01/02/2024 02:08
Można udostępnić na wattpada?
arielgobuss
04/01/2024 15:15
Postanowiłyśmy dokończyć tłumaczenie DI na angielski. I mamy teraz dużą przyjemność z powrotu do świata DI i porównywania go z naszym nowym światem z książki :-)
arielgobuss
04/01/2024 15:10
Witamy w Nowym Roku! Ile to już lat minęło? Dzięki, że tu wracacie i dalej obdarzacie miłością DI :-)
starcatcher
23/11/2023 20:58
Przeczytałam znowu. Po takim czasie. Dzięki
mansonalia
18/10/2023 21:35
@Selfish ja tak samo, czas na ponowne przeczytanie tego dziełasmiley
Selfish
02/08/2023 23:06
Co roku czytam całość od początku... Znowu nadszedł ten czas
rocketlover
31/07/2023 03:55
Any Snarry lovers still here?
Estera Sultan
02/10/2021 18:42
Dziękujemy wam bardzo, z powrotem można wszystko czytać
arielgobuss
21/09/2021 15:40
Witamy, mamy świetną wiadomość. Po wielu trudach udało nam się odzyskać hasło i do jutra wszystko będzie z powrotem działało smiley
mansonalia
21/09/2021 15:18
Nie można przeczytać DI, bo strona zmienila hosting i nie skopiowali jej do końca. Możliwe że już w ogóle nie będzie mozna tutaj przeczytać DI ani innych opowiadań.
Napoleon
17/09/2021 15:57
Nie można wejść na DI ani przeczytać. smiley( Proszę zróbcie coś z tym
JesusSlippers
17/09/2021 15:35
Witam czemu nie można przeczytać już DI?
arielgobuss
18/08/2021 10:24
Może trafiły do spamu albo gdzieś indziej i je przeoczyłyśmy? Można pisać na ariel_lindt@wp.pl albo ariellindt@gmail.com
Napoleon
21/07/2021 20:37
Ale może skrzynka jest zapełniona lub coś podobnego i nie dostałyście emaili.
Napoleon
21/07/2021 20:34
Dobrze, a na jaki email powinno się wysłać wiadomość? Wcześniej ja oraz koleżanka pisałyśmy na ariel_lindt@wp.pl
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

Copyright © 2006