| Nasza twórczość/Our stuff | | | | | | | |
| Nasze Teledyski/Our Videos | | | | | | | |
| Użytkowników Online | | | Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 7,445
Najnowszy Użytkownik: Uji
|
| | | | |
| Our Desiderium Intimum Videos | | | | | | | |
|
| THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS | | | | | | | |
| Rozdział 57 - "Nothing I've become" | | | Beta: Gellert :*
57. Nothing I've become
I abandoned this love and laid it to rest
And now I'm one of the forgotten
I'm not, I'm not myself
Feel like I'm someone else
Fallen and faceless
So hollow, hollow inside*
Hermiona przerwała pisanie i spojrzała w okno na padający gęsto śnieg. Miała wrażenie, że sypie coraz mocniej i chociaż nie widziała dalej niż na kilka metrów, to ogromne, zlepione ze sobą płaty śniegu, które bez przerwy wyłaniały się z mroku i uderzały w okno, wzbudzały w niej nieokreślony niepokój. Jakby w każdej chwili z tej ciemności mogło się wyłonić coś o wiele bardziej niebezpiecznego, a te gigantyczne płatki śniegu były czymś w rodzaju preludium. Zapowiedzią wojny, która wciąż wisiała nad zamkiem i w każdej chwili mogła go dosięgnąć swoimi zimnymi, zakrwawionymi palcami.
Potrząsnęła głową i zamknęła oczy.
Nie, to tylko śnieg. Ostatnio jest zdecydowanie zbyt przewrażliwiona.
Spojrzała na siedzącego obok Rona, który spał z głową na pergaminie. Ostatnie linijki tekstu były całkowicie rozmazane i już sobie wyobrażała, jak będzie wyglądał jego policzek, kiedy się obudzi. Na samą myśl o jego rozczochranych włosach i rumieńcu zawstydzenia na policzkach, kiedy nieudolnie będzie próbował zetrzeć z twarzy atrament, czuła ciepło w sercu. Zawsze był taki beztroski. Wydawało się, że nie istnieje nic, co mogłoby sprawić, by zaczął się martwić i mieć czarne myśli, które konsumowałyby go od środka. Tak jak ją. Jako jedyny potrafił sprawić, że czasami o nich zapominała i chociaż na chwilę przestawała zadręczać się problemami, które wydawały się nie mieć końca. Czasami odnosiła wrażenie, że przesadza, że nie powinna się tak przejmować, ale nie potrafiła przestać się martwić. Nie potrafiła ot tak machnąć ręką i powiedzieć sobie "jakoś to będzie". On to potrafił. Robił tak przez cały czas. Żył w swoim własnym świecie, w którym nie istniały problemy, a przynajmniej nie takie, których nie dałoby się rozwiązać po prostu czekając na to, aż rozwiążą się same. To był prawdziwy dar. Czasami łapała się na marzeniach o tym, że oddałaby połowę swojej wiedzy za taki dar. Ale wtedy on się do niej po prostu uśmiechał albo robił coś absolutnie głupiego i wiedziała, że "jakoś to będzie". Że skoro on jest taki beztroski, to na pewno nie jest tak źle, jak jej się wydaje i z pewnością mają przed sobą jeszcze długą przyszłość, nawet gdyby za chwilę do bram zamku miała zapukać wojna. I że Harry na pewno znajdzie jakiś sposób, aby pokonać Voldemorta...
Właśnie, Harry...
Spojrzała na wielki, wiszący na ścianie zegar. Wahadło kołysało się rytmicznie, porcjując czas na maleńkie, równe kawałeczki. Była prawie północ. Miał wrócić za chwilę. Ale ta chwila minęła już jakieś trzy godziny temu.
Starała się nie niepokoić, ale nie potrafiła. Widziała, jak zachowywał się przez cały dzień. Nagle z całkowitego przygnębienia przeszedł w stan absolutnego... no właśnie, czego? Najpierw uśmiechał się do siebie, by za moment na jego twarzy pojawił się smutek. Wyglądał tak, jakby sam nie wiedział, gdzie się znajduje i co ma robić. Obserwowała go uważnie, kiedy podczas lekcji wpatrywał się w ścianę, uśmiechając się trochę nieprzytomnie i błądząc myślami gdzieś daleko. A najgorsze było to, że chyba domyślała się, gdzie nimi błądził...
Nie potrafiła przejść do porządku dziennego nad rewelacjami, które odkryła. Po prostu nie potrafiła. Sama myśl, że Harry, ten Harry, którego znała od dziecka, jest... boże, nawet trudno jej było o tym pomyśleć... jest zakochany w nauczycielu, którego nienawidził, odkąd tylko sięgała pamięcią... sama ta myśl przyprawiała ją o gęsią skórkę i coś ciężkiego osiadało jej na dnie żołądka. To było tak abstrakcyjne, tak nielogiczne... Jak mógł? Jak mógł się w nim zakochać? Przecież to jest Snape...
Nie, musi przestać. Znowu zaczyna myśleć jak Ron.
To już nawet nie chodziło o to, że Snape jest... Snape'em, że jest ich nauczycielem, że jest od Harry'ego ponad dwa razy starszy. Chodziło o to, że jest... niebezpieczny. Że może go skrzywdzić, wykorzystać do jakiegoś celu, może zrobić mu coś, co go zniszczy, może...
Przymknęła oczy, oparła się łokciami o stół i ukryła twarz w dłoniach, wzdychając głęboko.
Może, ale nie musi. Być może on również coś do Harry'ego czuje...
Kiedy tylko dowiedziała się prawdy, zaczęła uważnie obserwować Snape'a. Wiele spojrzeń, dziwnych zachowań, które wcześniej wydawały jej się niezrozumiałe, nareszcie nabrało sensu. Pamiętała je. I pamiętała, w jaki sposób Snape patrzył na Harry'ego, jak śledził go wzrokiem w każdej możliwej sytuacji, jakby nie potrafił się przed tym powstrzymać. Jakby miał w sobie jakąś wewnętrzną potrzebę, a potrzeba ta obejmowała obecność Harry'ego, jego bliskość. Teraz, kiedy wiedziała na co patrzeć, dostrzegała to wszystko. A kiedy przypadkowo mijali się na korytarzu... Snape wyglądał tak, jakby oberwał zaklęciem oszałamiającym. Patrzył tylko na Harry'ego, nie widział nikogo poza nim. Czasami miała wrażenie, że kiedy przechodził obok niego, jedynie siłą woli powstrzymywał się, aby go nie dotknąć, przyciągnąć do siebie, porwać. Ale zawsze tylko zaciskał dłonie w pięści i chował je w kieszenie swojej obszernej, czarnej szaty.
Tak nie zachowuje się ktoś, kto nienawidzi.
I dokładnie to powiedziała Harry'emu w bibliotece. Nie mogła patrzeć na jego cierpienie. Nie mogła również patrzeć na jego zaślepienie, ale nie potrafiłaby odebrać mu nadziei. Ponieważ pamiętała, jaki Harry był szczęśliwy, kiedy wracał wieczorami do Pokoju Wspólnego. Nigdy wcześniej ani nigdy później nie widziała takiego blasku w jego oczach. Wiedziała, że jest zakochany. Było to widoczne na pierwszy rzut oka. Był zakochany do szaleństwa. Ale nigdy nie spodziewałaby się, że obiektem jego uczuć i powodem takiego szczęścia... mógł być Snape. To po prostu przeczyło jedno drugiemu. I pomimo wszystkiego do tej pory nie potrafiła tego pojąć. Ponieważ co ten nieczuły, zamknięty w sobie człowiek mógł mu dać? Co takiego mógł mu zaoferować? Co sprawiło, że Harry całkowicie oszalał na jego punkcie? Co w nim takiego było?
Jej rozmyślania przerwał szelest odsuwającego się obrazu. Natychmiast spojrzała w stronę wejścia, ale zamiast Harry'ego ujrzała wchodzącą do Pokoju Wspólnego profesor McGonagall.
Wystarczyło jedno spojrzenie na twarz nauczycielki, by Hermionę ogarnęła zimna fala przerażenia.
*
Podążającej pogrążonym w mroku korytarzem Hermionie wydawało się, że droga do skrzydła szpitalnego jest o wiele dłuższa niż zazwyczaj. Musiała się bardzo powstrzymywać, by nie wyprzedzić nauczycielki i po prostu nie puścić się biegiem. Ron i tak miał już problem z nadążeniem za nimi i ciągle musiał podbiegać, by dotrzymać im kroku. Żadne z nich się nie odzywało.
Z kilku zdań, które przekazała im McGonagall, wynikało, że Harry kilkanaście minut temu został znaleziony przez Hagrida na błoniach koło zamku. Był przemarznięty i wyziębiony niemal do granic wytrzymałości. Prawie nie kontaktował, gdy Hagrid go stamtąd zabierał, a odkąd znalazł się w szpitalu, nie odezwał się do nikogo ani słowem. Przyznała się także do tego, iż zaczęła się nawet obawiać, że ktoś mógł rzucić na niego Imperiusa, ale wykonała test magii i nic takiego nie wykryła.
Serce Hermiony biło coraz szybciej i mocniej w miarę, jak zbliżali się do szpitala, już widziała jego olbrzymie, stalowe drzwi... i nagle te drzwi otworzyły się i wybiegła z nich pani Pomfrey.
- Och, Minerwo, jak to dobrze, że już jesteś! - wykrzyknęła spanikowana. - Nie wiem, co się stało! Wyszłam tylko na chwilę przygotować dla niego kilka lekarstw, a kiedy wróciłam, łóżko było puste. Potter zniknął!
Hermiona poczuła, jak serce opada jej aż do żołądka. Oczy profesor McGonagall rozszerzyły się.
- Musimy natychmiast przeszukać zamek! Nie mógł odejść daleko w takim stanie! Jesteś pewna, że nie ma go w skrzydle?
Pomfrey energicznie pokiwała głową.
- Przeszukałam wszystko, sprawdziłam każdy kąt. Nigdzie go nie ma.
Hermiona nigdy nie widziała jej tak przerażonej. Pielęgniarka znana była z tego, że potrafiła zachować zimną krew w każdej sytuacji. Złamania, dziwne deformacje, śmiertelne rany, skutki klątw... nic nie potrafiło wyprowadzić jej z równowagi, ale znikający nagle pacjent to była zupełnie inna sprawa. Tutaj jej wiedza i doświadczenie nie mogły się przydać na nic.
- Musimy zawiadomić wszystkich nauczycieli, zwołać duchy i skrzaty. Trzeba go znaleźć i to jak najszybciej! Na bogów, przecież ledwie przytomny uczeń nie mógł ot tak zniknąć z zamku. Musi gdzieś być.
- Ja wiem, gdzie jest! - krzyknęła nagle Hermiona. Obie kobiety spojrzały na nią z zaskoczeniem. - To znaczy... domyślam się. Chodź, Ron. - Złapała kompletnie zdezorientowanego chłopaka za rękę i zaczęła go ciągnąć. - Poszuk... - Urwała nagle, słysząc dziwny odgłos. Dochodzące z jednego z bocznych korytarzy regularne... plaskanie.
Cała czwórka odwróciła się w tamtą stronę. Odgłos przybliżał się i po chwili zza zakrętu korytarza wyłonił się... Harry. Szedł boso po kamiennej posadzce, ubrany w szpitalną piżamę ze spuszczoną głową i wzrokiem utkwionym w podłodze.
Hermiona niemal osunęła się na ziemię z ulgi, ale ulga była tylko chwilowa, bo kiedy podszedł bliżej, a na jego twarz padło światło umieszczonej na ścianie pochodni, jej żołądek wywrócił się.
Ponieważ to już nie był ten sam Harry, którego widziała zaledwie kilka godzin temu. Wyglądał tak, jakby w tym krótkim czasie samotnie przewędrował przez piekło. Jego twarz była blada i zapadnięta. Oczy podkrążone i pomimo tego, że nie mogła ich dostrzec, ponieważ skierowane były w dół, wydawały się całkowicie pozbawione wyrazu. Martwe.
- Potter - wydusiła w końcu profesor McGonagall, kiedy Harry zrównał się z nimi. - Nie powinieneś wstawać i szwendać się samotnie po zamku w takim stanie. Wyraźnie kazaliśmy ci leżeć w łóżku.
- Stary, wszyscy się o ciebie martwiliśmy - burknął Ron, wpatrując się w Harry'ego z mieszaniną strachu i ulgi.
- Jak mogłeś napędzić nam takiego strachu? - powiedziała oburzona pani Pomfrey. - Znikać tak bez uprzedzenia! I w dodatku boso! Przecież podłoga jest lodowata! Prawie tam zamarzłeś, a teraz jeszcze...
- Musiałem coś załatwić. - Harry powiedział to niezwykle cicho, ale takim głosem, że nawet Hermionę przeszły ciarki. Pani Pomfrey momentalnie ucichła.
Harry przeszedł obok nich, nie zaszczycając ich nawet jednym spojrzeniem, po czym zniknął za drzwiami szpitala.
Hermiona przełknęła ślinę, chociaż miała wrażenie, że przełyka gwoździe. Wymieniła spojrzenia z profesor McGonagall i ruszyła za Harrym. Powoli weszła do szpitala, słysząc za sobą kroki Rona oraz profesor McGonagall i ciche mamrotanie pani Pomfrey, która wciąż nie potrafiła wyjść ze stanu pełnego niedowierzania oburzenia.
Harry właśnie wchodził na łóżko. Położył się plecami do nich i przykrył kołdrą aż po samą brodę. Hermiona spojrzała na Rona, który w odpowiedzi wzruszył ramionami. Cóż, to by było na tyle, jeżeli chodzi o wsparcie z jego strony.
- Zostańcie z nim - powiedziała szeptem profesor McGonagall - a ja pójdę po dyrektora. - Po tych słowach odwróciła się i skierowała do wyjścia.
- A ja pójdę dokończyć przygotowywanie lekarstwa - oznajmiła pani Pomfrey, ruszając w stronę swojego gabinetu. - Tylko pilnujcie go, żeby znowu mi nie zniknął. - Rzuciła oburzone spojrzenie na leżącą na łóżku szczupłą postać i zniknęła za drzwiami po drugiej stronie sali.
Hermiona westchnęła i powoli podeszła do łóżka Harry'ego. Przysunęła sobie stojące pod ścianą krzesło i usiadła, układając ręce na kolanach i nie bardzo wiedząc, co zrobić. Ron stał za nią niczym żywy pomnik niepokoju i zdezorientowania. Miała tak wiele pytań, ale nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Coś w Harrym się zmieniło. Bardzo wyraźnie to wyczuwała i obawiała się tej zmiany.
- Jak się czujesz, stary? - Ron odezwał się pierwszy, wybawiając ją od przerywania tej ciężkiej, wiszącej w powietrzu ciszy, ponieważ wciąż nie wiedziała, co się w niej kryje.
- Żyję, jak widzisz - odparł Harry. Jego głos był zimny. Znała go od sześciu lat, ale jeszcze nigdy nie słyszała takiego tonu. W dodatku miała wrażenie, że on wcale nie chce ich widzieć, że najchętniej wyrzuciłby stąd ich oboje.
- Porozmawiaj z nami - odezwała się cicho. - Martwiliśmy się o ciebie. Profesor McGonagall powiedziała, że...
- Nie prosiłem o to, żebyście się martwili. Sam sobie doskonale poradzę.
Hermiona zagryzła wargę.
- Co się z tobą dzieje?
- A co ma się dziać? - zapytał, odwracając się, podpierając na łokciach i spoglądając na nią.
Hermiona wstrzymała oddech. Oczy. Oczy Harry'ego... były zupełnie zimne. A twarz... tak pusta, jakby wyssano z niej wszelkie emocje. Jakby tam, na tym mrozie, na którym prawie zamarzł, jego serce również zamarzło. Wypełniło się lodem aż po same brzegi.
- Jak to? Przecież widzę, że coś jest nie w porządku - powiedziała niemal płaczliwie. - Hagrid znalazł cię na błoniach. Prawie tam zamarzłeś i...
- Nie bądź naiwna - przerwał jej Harry. - Nie mógłbym zamarznąć gdzieś na błoniach. Moje przeznaczenie jest zupełnie inne. Jestem przecież Wybrańcem. - Wypowiedział to słowo z taką pogardą w głosie, że Hermiona aż się skrzywiła. - Wszyscy na mnie chuchają i dmuchają, żebym mógł dożyć pojedynku z Voldemortem. Nie mogę teraz umrzeć. Jeszcze nie teraz.
- Przestań wygadywać takie bzdury! - wtrącił się Ron. - Całkowicie ci już odbiło? Widzę, że na tym mrozie trochę przymroziło ci mózg. Jak możesz mówić takie rzeczy?
- Mogę, ponieważ taka jest prawda - odpowiedział spokojnie Harry. - Kiedy już wypełnię tę wielką misję, do której się urodziłem, to może wtedy w końcu dacie mi wszyscy święty spokój...
- Wiesz, jeżeli tak ci zależy na spokoju, to mogę dać ci go już teraz. - W głosie Rona pojawił się gniew.
- Przestań, Ron - wtrąciła się Hermiona, próbując zatrzymać ten coraz szybciej staczający się powóz złości.
- Nie przestanę, dopóki on nie przestanie traktować nas jak wrogów - warknął Gryfon.
- Harry po prostu potrzebuje odpoczynku. - To było jedyne wyjaśnienie, które mogła mu w tej chwili zaoferować z nadzieją, że połknie haczyk i się uspokoi. Sama już tak bardzo drżała w środku z niepokoju, iż miała wrażenie, że jeszcze chwilę, a rozsypie się na kawałeczki.
Spojrzała prosto w zmrużone, zielone oczy, które znała tak dobrze, a które teraz wydawały jej się kompletnie obce. Przełknęła ślinę.
- Harry, profesor Dumbledore zaraz tu będzie. Może powinieneś z nim porozmawiać o... pewnych sprawach.
Ku jej zdziwieniu, wpatrzone w nią oczy stały się jeszcze bardziej lodowate.
- Nigdy więcej nie mów o nim w mojej obecności. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego i jeżeli dowiem się, że do niego poszłaś i coś mu powiedziałaś... to przestaniesz dla mnie istnieć. Całkowicie.
- Jak możesz tak się do niej odzywać? - wysyczał Ron, zanim ostrze tych słów zdążyło ugodzić ją w serce. - Zawsze byliśmy po twojej stronie, bez względu na wszystko, a teraz próbujesz nas szantażować tylko z tego powodu, że się o ciebie martwimy?
- Już mówiłem, że was o to nie prosiłem - odpowiedział Harry, przenosząc spojrzenie na czerwonego ze złości Rona.
- Świetnie! W takim razie nie...
- Na bogów, co to za krzyki? - przerwała im pani Pomfrey, pojawiając się niczym duch z butelką eliksiru w dłoni. Obrzuciła gniewnym wzrokiem Rona i Hermionę. - Mieliście go tylko przypilnować, a nie zamęczyć. Chłopak potrzebuje wypoczynku. Gdybym wiedziała, że tak to się skończy, to już dawno bym was stąd wyrzuciła i poprosiła profesor McGonagall o posiedzenie przy nim. A teraz wynoście mi się stąd, ale już, jeżeli nie chcecie, żebym wam odebrała punkty.
Ron odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi, ale Hermiona miała wrażenie, że nie jest w stanie się poruszyć. Była zbyt wstrząśnięta i przerażona. Powoli jednak, piorunowana wzrokiem pielęgniarki, podniosła się z krzesła i ruszyła za Ronem.
Harry... nie zachowywał się jak Harry. Coś się z nim stało. Coś bardzo złego. I to była wina Snape'a. Była tego tak pewna jak tego, w którym roku założono Hogwart. I miało to również coś wspólnego z Dumbledore'em, ponieważ Harry nagle całkowicie zmienił stosunek do dyrektora. A ona nie mogła o tym nikomu powiedzieć i czuła się tak... tak...
Ukradkiem otarła łzy, wlokąc się za Ronem przez pogrążone w ciemności korytarze zamku.
Harry wymagał niemożliwego, żądając, by się o niego nie martwiła. Był jej najdroższym przyjacielem. Zawsze razem, nawet w najtrudniejszych chwilach. Nie może go opuścić, szczególnie teraz, kiedy najwyraźniej postanowił odepchnąć wszystkich, którym na nim zależało.
Ale jej nie uda mu się odepchnąć. Może sobie próbować do woli, ale cokolwiek by nie zrobił, nie uda mu się to.
***
Przez całą noc nie mogła zasnąć. Jej umysł zasnuwały ciężkie, czarne chmury myśli. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie martwiła się o Harry'ego tak bardzo, jak teraz. Zawsze potrafiła zrozumieć jego zachowanie, ale tym razem było zupełnie inaczej. Zamienił się w kogoś obcego. Kogoś, kogo kompletnie nie znała.
Udało jej się zdrzemnąć dopiero nad ranem. Z tego powodu wstała później niż zazwyczaj i kiedy zeszła do Pokoju Wspólnego, większość uczniów była już na nogach. Dlatego też siedzącego na kanapie przed kominkiem Harry'ego zauważyła dopiero wtedy, kiedy przeczesywała wzrokiem pokój w poszukiwaniu Rona.
Jej serce momentalnie opadło do żołądka. Ostrożnie podeszła do kanapy i okrążyła ją. Harry siedział bez ruchu, z łokciami opartymi na kolanach, splecionymi dłońmi i wzrokiem utkwionym w płomieniach. Światło ognia odbijające mu się w okularach było jedyną oznaką życia na jego twarzy, która teraz, w świetle dnia, wydawała się być jeszcze bardziej nieruchoma i pozbawiona wyrazu niż wcześniej.
Niepewnie usiadła obok niego, kompletnie nie wiedząc, co powiedzieć i zrobić.
- Nie powinieneś być jeszcze w szpitalu, Harry? - zapytała delikatnie.
- Nie - było jedyną odpowiedzią, jaką uzyskała.
- Pani Pomfrey pozwoliła ci wyjść?
- Nie.
- To jak...?
- Po prostu wstałem i wyszedłem. Nikt mi nie będzie mówił, co mam robić - powiedział Harry, nie odrywając wzroku od płomieni i nie spoglądając na Hermionę ani razu. Dopiero teraz zauważyła, jak bardzo podkrążone miał oczy. Wyglądało na to, że on również nie spał przez całą noc.
- Jak się czujesz? - Wiedziała, że to było karkołomne pytanie, ale musiała je zadać.
- Jak nigdy dotąd.
Co to miała być za odpowiedź?
- Cześć wam!
Hermiona niemal podskoczyła, kiedy tuż obok niej pojawiła się uśmiechnięta twarz Ginny. Dziewczyna przeskoczyła przez oparcie i usiadła obok niej na kanapie.
- Dlaczego macie takie smętne miny? Dzisiaj piątek, jeszcze tylko kilka godzin tortur i od jutra weekend, a to oznacza pierwszy trening Quidditcha! Nie mogę już się doczekać. A ty, Harry?
- Nie będę już grał w drużynie - odparł spokojnie chłopak. Ginny spojrzała na niego z osłupieniem, ale po chwili roześmiała się.
- To nie był dobry żart.
- To wcale nie jest żart. - Harry odwrócił głowę i wbił w nią chłodne spojrzenie. - Mamy wojnę, a ja mam zadanie do wykonania. Wszyscy oczekują ode mnie tego, że pokonam Voldemorta, a nie tego, że wygram Puchar Quidditcha. Fruwanie na miotłach i gonienie za latającymi piłkami jest teraz najmniej ważne. Raczej nie pokonam Voldemorta, trafiając go Złotym Zniczem między oczy.
Oczy Ginny rozszerzyły się, a usta otworzyły, jakby usłyszała właśnie najgorsze bluźnierstwo w swoim życiu.
- Harry źle się dzisiaj czuje - wtrąciła szybko Hermiona, widząc minę Ginny. Odwróciła do niej głowę i mimiką twarzy zasugerowała, że powinna odejść. Naprawdę nie chciała, aby wszyscy pomyśleli, że Harry oszalał, a dokładnie tak się zachowywał.
- Część - burknął Ron, zatrzymując się za nimi.
- Och, Ron. - Hermiona odwróciła się do niego z pełnym rozpaczy uśmiechem. - Nareszcie jesteś. Chodźmy na śniadanie. - Zerwała się z kanapy, ciągnąc za sobą wciąż zaszokowaną Ginny, ale Harry nie poruszył się. Po paru krokach Hermiona odwróciła się do niego. - Chodź, Harry.
Chłopak wstał powoli i zarzucił na ramię torbę.
- Nie idę na śniadanie. Idę na lekcję.
- Ale przecież lekcje zaczynają się dopiero za pół godziny.
Harry spojrzał na nią obojętnym wzrokiem i oświadczył:
- W takim razie będę pierwszy. - Po czym wyminął całą trójkę i spokojnym krokiem ruszył ku portretowi Grubej Damy.
Hermiona i Ron spojrzeli na siebie ponad głową Ginny, zawierając w tym spojrzeniu wszystko, co chcieli sobie przekazać. Całkowitą bezradność.
***
Harry zachowywał się tak samo przez cały dzień. Milczał albo odpowiadał półsłówkami. Albo po prostu wpatrywał się w przestrzeń, tak jak teraz.
Pomimo że w Wielkiej Sali panował gwar, Harry zdawał się być z niego całkowicie wyłączony. Siedział bez ruchu nad pustym talerzem, wodząc wzrokiem po roześmianych, pogrążonych w rozmowie albo pałaszujących obiad uczniach. Wyglądał i zachowywał się jak robot. Jakby jego jedyną funkcją życiową było oddychanie. Jakby nie istniał.
Hermiona przyglądała mu się, czując coraz większy ciężar przygniatający jej serce. To i tak cud, że w ogóle przyszedł na obiad, chociaż nie tknął absolutnie niczego i w ogóle nie reagował na jej namowy. Ron siedział obok, jedząc w milczeniu obiad i przeglądając porannego Proroka, do którego ona nawet nie zajrzała, zbyt pochłonięta zamartwianiem się o Harry'ego.
- Och, kolejny atak - powiedział pomiędzy jednym a drugim kęsem. - Na Merlina... - Przerwał jedzenie, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w tekst. - Zabili dwadzieścia dwie osoby, w tym siedmioro dzieci...
Hermiona przerwała obserwowanie Harry'ego i przysunęła się do Rona, zszokowana tymi rewelacjami. Ale bardzo szybko pożałowała, że to zrobiła, ponieważ opisy sposobów, w jakie ci ludzie zostali zamordowani, odebrały jej cały apetyt i ścisnęły żołądek z obrzydzenia i przerażenia.
- O boże... to okropne... odrażające...
- Nie bądźcie śmieszni - odezwał się Harry. Oboje przerwali czytanie i spojrzeli na niego z zaskoczeniem. - Mamy wojnę. To normalne, że są ofiary. I będzie ich jeszcze więcej. - Powiedział to tak obojętnym tonem, jakby mówił o pogodzie i przekonywał ich do tego, iż nic nie poradzą na to, że pada. A tu przecież chodziło o ludzkie życie!
- Uważasz, że to jest normalne? - W głosie Rona słychać było autentyczne niedowierzanie. - W takim razie może ci przeczytam, w jaki sposób ci parszywi Śmierciożercy zabili dwuletnią mugolkę?
- Śmierciożercy to mordercy doskonali - odpowiedział spokojnie Harry. - Tak zostali wyszkoleni. Aby torturować, zadawać ból, ranić i zabijać bez mrugnięcia okiem. Nie mają uczuć. Nie wiedzą, co to litość. Voldemort nie zasila swoich szeregów głupcami. Są piekielnie inteligentni i będą dążyć do celu po trupach. Nie powstrzymasz ich. I nigdy nie uda ci się ich zmienić. Nigdy nie wzbudzisz w nich nawet iskierki litości.
Ron wydawał się być na granicy wybuchu.
- Kompletnie ci odbiło? Mówisz, jakbyś ich podziwiał! Wcale nie zamierzam wzbudzać w nich litości! Gdybym mógł, to wszystkich bym pozabijał!
- Zanim w ogóle zdążyłbyś podnieść różdżkę, to oni mieliby już zaplanowanych pięć ruchów naprzód. To mistrzowie zwodzenia i planowania. Zawsze będą kilka kroków przed tobą. - W głosie Harry'ego nie było nawet cienia emocji.
- Mam to gdzieś! - Ron już niemal krzyczał. - Przecież nie możemy siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż wymordują wszystkich mugolaków. Musimy znaleźć jakiś sposób, żeby zrobić im to samo, co robią tym niewinnym ludziom!
- I staniesz się taki sam jak oni. Każde morderstwo niszczy duszę. Pozbawia uczuć. Wysysa emocje. Oni zabijają bez przerwy, dlatego po pewnym czasie nie pozostaje w nich już nic. Przestają zauważać różnicę pomiędzy dobrem a złem i dlatego nie masz z nimi szans. Oni wykorzystają każdą twoją słabość. Ty masz uczucia, masz bliskich. Oni nie dbają o nikogo i o nic. I w tym tkwi ich przewaga. - Głos Harry'ego był tak samo zimny jak jego spojrzenie. -Wystarczy, że chociaż pomyślisz o ratowaniu kogokolwiek, wystarczy, że chociaż na chwilę się zawahasz, a oni od razu wykorzystają to przeciwko tobie. W czasie, gdy ty będziesz się obawiał o bliskich, oni zdążą wszystkich ich pozabijać. I ciebie również.
- Zamknij się!
- Ron, uspokój się! - Hermiona nie mogła już tego znieść. - Harry, proszę cię, przestań...
- Jej słowa zostały przerwane przez skrzek czarnej sowy, która wylądowała nagle pomiędzy nimi. Miała nastroszone pióra, a do jej nóżki przywiązana była wiadomość.
Hermiona spojrzała na sowę z zaskoczeniem.
Poczta? O tej porze?
Harry błyskawicznie wysunął rękę i odwiązał liścik od nóżki sowy, która natychmiast wzbiła się w powietrze, skrzecząc przeraźliwie, jakby głośno chciała się na coś poskarżyć.
Harry rozwinął liścik i szybko przebiegł po nim wzrokiem i chociaż wyraz jego twarzy się nie zmienił, to pojawiła się na niej dziwna bladość.
- Co to? - zapytała Hermiona, obserwując go z rosnącym zaniepokojeniem. - Co się...? - Nie dokończyła jednak, gdyż Harry podniósł się i powoli, bez słowa opuścił Wielką Salę.
Ale niepokój wcale nie chciał opuścić serca Gryfonki, a teraz, po tym dziwnym wydarzeniu, wzmógł się jeszcze bardziej.
***
Na szczęście Harry pojawił się na kolejnej lekcji.
Kosztowało ją to trochę wysiłku, ale w końcu wymogła na Ronie obietnicę, że będzie się starał znieść zachowanie Harry'ego. Wytłumaczyła mu, że Harry potrzebuje czasu, że stało się z nim coś złego i że potrzebuje teraz ich wsparcia, a nie dolewania oliwy do ognia. I przez resztę dnia Ron naprawdę starał się nie komentować zachowania przyjaciela, chociaż absolutnie go nie rozumiał i z pewnością było mu ciężko. Ale na pewno nie tak ciężko, jak jej, kiedy patrzyła na Harry'ego, wiedząc, że nie potrafi mu pomóc, że nie potrafi zrobić niczego, co wyrwałoby go z tego otępienia.
Obserwowała go bardzo uważnie, z każdą chwilą coraz uważniej, ponieważ wiedziała, że ostatnią lekcją dzisiejszego dnia są Eliksiry. A to oznaczało, że Harry spotka się ze Snape'em. Spotka się z osobą, która najprawdopodobniej była przyczyną jego stanu. Ale w miarę zbliżania się godziny, w której Eliksiry miały się rozpocząć, ani wyraz twarzy, ani zachowanie Harry'ego wcale się nie zmieniały. A powinien przecież okazywać jakieś zdenerwowanie, strach, złość, cokolwiek. Ale to Hermiona denerwowała się coraz bardziej, podczas gdy Harry... cóż... wyglądał, jakby go to kompletnie nie obchodziło.
Teraz również, kiedy siedzieli w klasie, czekając na przyjście Snape'a, po prostu wpatrywał się w przestrzeń, a jego twarz była zupełnie pozbawiona jakichkolwiek emocji.
W końcu klamka w drzwiach poruszyła się, a serce Hermiony podskoczyło do gardła, kiedy ciężkie wrota otworzyły się powoli, ukazując... profesor McGonagall.
Po klasie przeszedł szmer pełnych niedowierzania szeptów. Uczniowie spoglądali na siebie, kompletnie zaskoczeni nagłym pojawieniem się opiekunki Gryfonów.
Nauczycielka podeszła do czarnego biurka Snape'a i uciszyła uczniów ruchem ręki.
- Przykro mi, ale z powodu nieobecności profesora Snape'a dzisiejsza lekcja Eliksirów się nie odbędzie.
Szum przybrał na sile. Uczniowie zaczęli szeptać pomiędzy sobą, nie potrafiąc uwierzyć, w to, co usłyszeli. Po raz pierwszy w historii Snape nie pojawił się na lekcji!
Hermiona szybko spojrzała na Harry'ego. Miał opuszczoną głowę i wzrok utkwiony w ciemnym blacie ławki. Wyglądał, jakby intensywnie nad czymś rozmyślał.
- ALE to nie oznacza - McGonagall podniosła głos, aby przedrzeć się przez gwar, który wybuchł - że stracicie zajęcia. Napiszecie na poniedziałek długi na trzy stopy esej o Eliksirach Zwalczających Ból, szczegółowe informacje znajdziecie w swoich podręcznikach, strony od dwieście sześćdziesiątej piątej do dwieście osiemdziesiątej dziewiątej. A teraz...
- Pani profesor... - Pansy podniosła rękę, przerywając wywód nauczycielki.
- Tak? O co chodzi, panno Parkinson?
- Co się stało z profesorem Snape'em?
Przez twarz McGonagall przesunął się cień.
- Profesor Snape jest w tej chwili... niezdolny do prowadzenia zajęć.
Po tych słowach w klasie rozległ się jeszcze większy szmer. Uczniowie wydawali się kompletnie zapomnieć o obecności nauczycielki, tak bardzo pochłonęły ich te rewelacje.
Hermiona ponownie spojrzała na Harry'ego. Chłopak wpatrywał się teraz w profesor McGonagall. Jego brwi były ściągnięte.
- A TERAZ, jeżeli tylko pozwolicie mi dokończyć... - uczniowie uciszyli się na moment - ...to chciałabym ogłosić koniec zajęć. Możecie się spakować i opuścić klasę, ale pod warunkiem, że będziecie zachowywać się cicho i nie przeszkadzać pozostałym uczniom.
Radość z powodu historycznego uniknięcia Eliksirów wydawała się wyprzeć wcześniejszy szok. Uczniowie zerwali się z krzeseł od razu, kiedy tylko za nauczycielką zamknęły się drzwi, i zaczęli pospiesznie się pakować. Do uszu Hermiony dolatywały strzępy ich rozmów:
- Jak myślicie, co się stało ze Snape'em?
- A kogo to obchodzi?
- Może w końcu zatruł się własnym jadem?
- A może zaplątał się w swoją pelerynę, kiedy schodził po schodach i połamał nogi?
- Haha, dobre! Ja stawiam na to, że ktoś w końcu poszedł po rozum do głowy i wywalił go ze szkoły.
- Nie, to by było zbyt piękne...
- Pomarzyć zawsze można.
- Hahaha.
Klasa powoli pustoszała.
Pogrążona we własnych myślach Hermiona kończyła się właśnie pakować, kiedy zobaczyła, jak Harry zdecydowanym ruchem zarzuca torbę na ramię i kieruje się do wyjścia. Szybko wrzuciła resztę przyborów do torby i pobiegła za nim, słysząc za sobą kroki podążającego za nią Rona. Kiedy w końcu się z nim zrównali, Harry gwałtownie skręcił.
- Gdzie idziesz? - krzyknęła, zatrzymując się.
- Muszę coś sprawdzić - odparł Harry, znikając w jednym z bocznych korytarzy.
Wahała się, czy nie pójść za nim, ale w końcu zrezygnowała. Harry najwyraźniej sobie tego nie życzył. Zresztą nie znała rozkładu lochów zbyt dobrze. Nie bywała tu za często. Odwróciła się z westchnieniem i spojrzała na Rona, który wpatrywał się w plecy oddalającego się przyjaciela.
- Mówię ci, ktoś go podmienił. To nie jest Harry. To nie może być Harry - powiedział, zagryzając wargę. Hermiona podeszła do niego, objęła go ramionami za szyję i przytuliła się do niego.
- Najwidoczniej nie znaliśmy go tak dobrze, jak nam się wydawało - wyszeptała, zaciskając powieki.
- Jak myślisz, co się stało ze Snape'em? Pierwszy raz nie przyszedł na lekcję. Nie, żebym się nie cieszył, ale to wszystko jest jakieś... dziwne.
Hermiona milczała przez chwilę. Kiedy McGonagall im to powiedziała, oblał ją zimny pot. W zasadzie to nie miała pojęcia, co o tym myśleć, chociaż nieobecność Snape'a rzuciła pewne światło na całą sytuację. Może... może Harry zachowuje się w ten sposób nie przez Snape'a, ale z powodu tego, że... Snape'owi coś się stało. Coś bardzo złego. Chwilowo nie potrafiła znaleźć lepszego wytłumaczenia.
Och, tak bardzo chciałaby poznać prawdę... może wtedy mogłaby... udałoby się jej... może gdyby zrozumiała, mogłaby mu jakoś pomóc?
- Mam nadzieję, że nic złego - odpowiedziała cicho i westchnęła ciężko. Naprawdę miała taką nadzieję.
***
Księżyc świecił jeszcze wyjątkowo mocno, pomimo iż na wschodzie niebo zaczynało już zmieniać barwę, a aksamitna czerń powoli przeistaczała się w atramentowy granat. Tutaj, daleko na południu, zima była o wiele mniej sroga niż w północnej Szkocji i pozostawiła po sobie gdzieniegdzie jedynie kilka białych płacht - ostatnie ślady jej panowania.
Pomiędzy nimi prześlizgiwało się coś niewiarygodnie długiego. Promienie księżyca odbijały się w tysiącach łusek pokrywających grzbiet sunącej przez wilgotną, martwą trawę Nagini. Zmierzała w stronę ogromnej posiadłości, rozciągniętej na terenie zaniedbanego w tej chwili, choć jeszcze do niedawna z pewnością wspaniałego ogrodu.
Prześliznęła się przez kikuty żywopłotów, ominęła brudny, wypełniony chwastami staw i skierowała się w stronę niewielkiej szczeliny u podstawy muru. Zanurzyła się w ciemnym tunelu, kierując się cały czas w dół, i po jakimś czasie wysunęła się z podobnej szczeliny znajdującej się w obszernej, pogrążonej w ciemności sali. Zaczęła pełznąć po nierównych, zimnych kamieniach, pozostawiając za sobą wilgotny ślad i w pewnym momencie w polu jej widzenia pojawiła się czarna, sięgająca ziemi szata. Zwolniła i otarła się o szatę niczym kot dopominający się o pieszczoty.
Długa, upiornie blada dłoń dotknęła jej grzbietu, gładząc jej skórę.
- Wróciłaś już z polowania, moja droga? - zapytał wysoki, zimny głos, posługując się jej własnym językiem.
Wąż zasyczał i owinął się wokół wyciągniętej ręki, wspinając się na ramiona swego pana.
Voldemort wyprostował się i po raz kolejny pogładził Nagini.
- Niepotrzebnie traciłaś siły. Kiedy z nim skończę, będziesz miała wspaniałą ucztę.
Jego wzrok przeniósł się w kierunku środka sali. Na kamiennej posadzce leżała odziana w czerń postać. Trudno było rozpoznać jakiś kształt pośród nasączonych krwią, obszernych szat, pociętych w tak wielu miejscach, że nie nadawałyby się w tej chwili do niczego. Rozcięcia odsłaniały bladą skórę, na której zaschnięte ślady krwi mieszały się z nowo otwartymi ranami. W niektórych miejscach skóra była czarna, jakby coś ją przypaliło. Pomiędzy kamiennymi płytami podłogi, na których leżała postać, płynęły strugi ciemnej posoki, łącząc się w rozległą kałużę.
Wydawało się, że nie oddycha. Że w tym zmaltretowanym ciele nie pozostało już niczego, co można by nazwać życiem.
Voldemort uniósł różdżkę, szykując się do rzucenia kolejnej klątwy.
- Musimy go ocucić. Nie możemy pozwolić, aby umierał w nieświadomości, prawda?
W czerwonych oczach Voldemorta zapłonął lód, ale w momencie, kiedy otworzył usta, aby rzucić zaklęcie, w pomieszczeniu rozległo się głośne pukanie.
Voldemort opuścił różdżkę i z wściekłością spojrzał na drzwi.
- Wyraźnie rozkazałem, aby mi nie przeszkadzano! - wysyczał, kiedy drzwi otworzyły się ostrożnie i do pomieszczenia wsunął się Lucjusz Malfoy.
- Wybacz mi, mój Panie - wycharczał, zginając się w ukłonie. - Ale to bardzo pilne. Właśnie przyszła wiadomość. Do ciebie, mój Panie. Nadawca napisał, że ma zostać dostarczona natychmiast, w przeciwnym razie wpadniesz w nieopisaną furię.
Voldemort opuścił różdżkę i zmrużył oczy.
- Daj mi to. - Wyciągnął rękę.
Lucjusz podszedł szybko i wręczył mu wiadomość, po czym wycofał się tyłem, zginając się w ukłonach. Przelotnie spojrzał na leżącą na podłodze postać, a w jego oczach rozbłysnął triumf i satysfakcja.
Kiedy drzwi się zatrzasnęły, Voldemort podniósł kopertę i przyjrzał jej się. Była zaadresowana na Lucjusza Malfoya, Malfoy's Manor, ale ogromnymi, wyróżniającymi się literami było napisane: Wyłącznie Do Rąk Czarnego Pana. Pod spodem mniejszymi literami wypisana była groźba, co może stać się z tym, kto nie dostarczy tej wiadomości natychmiast. Koperta była zalakowana. Voldemort obrócił ją w dłoni.
- Widzisz to, Nagini? Kto miałby na tyle tupetu, aby wysłać do mnie list?
W oczach Voldemorta połyskiwało autentyczne zaciekawienie. Złamał pieczęć, wyjął z koperty pergamin i rozwinął go. Przez kilka chwil jego oczy przesuwały się po tekście, a kiedy skończyły... na jego zimnym obliczu pojawił się triumf. Usta rozciągnęły się w przerażającym uśmiechu radości, a w oczach rozpalił się płomień zwycięstwa.
Skierował swój wzrok na leżącą na podłodze postać.
- Nie doceniłem cię, Severusie. - Opuścił dłoń z listem i powoli podszedł do nieprzytomnego mężczyzny. Popchnął go stopą, odwracając go na plecy. Zlepione krwią włosy przykleiły się do trupio-bladej, zapadniętej twarzy, zastygłej w wyrazie bólu. Pochylił się nad nim i przesunął końcem różdżki wzdłuż głębokiego rozcięcia na policzku. - Spisałeś się dossskonale. Dossskonale. Po raz kolejny udowodniłeś, że jesteś jednym z moich najlepszych sług.
Zatrzymał różdżkę nad jego sercem, przymknął powieki i zaczął inkantować długie, niezrozumiałe zaklęcia. Z jego różdżki spłynął żółtawy blask, przenikając zmaltretowane ciało i powoli zasklepiając otwarte wciąż rany. Płynąca po podłodze krew zaczęła się cofać i wnikać z powrotem w rozcięcia na skórze.
Trwało to długo. Zakończyło się dopiero wraz z pierwszymi promieniami słońca pukającymi w okna Malfoy's Manor i oznajmiającymi, że oto nadszedł piątkowy poranek.
CDN
A voice screaming from within
Begging just to feel again
Can't find who I am without you near me
I'd give anything to live
Cause without you I don't exist
Your the only one who saves me from myself
I abandoned this love and laid it to rest
And now I'm one of the forgotten
I'm not, I'm not myself
Feel like I'm someone else
Fallen and faceless
So hollow, hollow inside
A part of me is dead
Need you to live again
Can you replace this
I'm hollow, hollow and faceless
Shadows growing in my mind
Ones I just can't leave behind
I'm not strong enough to pay this ransom
One more monster crawled inside
But I swear I saw it die
Can you save me from the nothing I've become?*
* "Faceless" by Red
KOMENTARZE
|
| | | | |
| Komentarze | | |
dnia wrzenia 26 2011 21:20:21
Autentycznie krzyknęłam widząc, że nowy rozdział został już opublikowany, w całości. Po pierwsze: Cholernie mi się podobało, że większą część tekstu pisałyście z perspektywy Hermiony. Ona jest bardzo dobrym obserwatorem, więc ten ruch był jak najbardziej korzystny. Chętnie przeczytałabym coś z perspektywy jeszcze kilku innych osób.. ;) Po drugie: Reakcja Harry'ego jest idealna. Te jego zachowania, niczym jak u robota.. Wyobraziłam sobie takiego, prawie nieżywego Pottera i ten widok wcale nie był przyjemny. Innymi słowy: zachował się tak, jak to sobie wyobrażałam, choć z drugiej strony dosyć zaskakujące jest dla mnie, że się nie rozkleił. Jednak ogrom prawdy, jaki na niego padł.. Tzn tych wspomnień Snape'a, (które mam nadzieję są sfabrykowane:D), teraz to spowodowało, że wszyscy wg niego są tacy sami. Tacy.. Kłamliwi i egoistyczni. Dziewczyny.. Ten opis ciała mężczyzny torturowanego przez Voldemorta.. Ja tylko myślałam sobie, czytając to "Biedny, proszę, tylko nie Severus, tylko nie Severus" i bach! ;) Kochane, znowu nie jestem w stanie napisać nic konstruktywnego. Pozostaje Wam tylko czytać moje ochy i achy nad Waszą pracą, wybaczcie! :) Ps. Świetna piosenka! :))
Pozdrawiam Was gorąco i życzę duuużo czasu i mnóstwo Weny! :) |
dnia wrzenia 26 2011 21:39:21
Fantastyczna niespodzianka
Bardzo mi się podoba opisywanie sytuacji z perspektywy Hermiony. Zachowanie Harry'ego znowu przypomina mi serię herbacianą, widzę bardzo oryginalne podejście do tematu (jakaś współpraca na lini Potter-Voldemort?). Jednocześnie jest to jeden z najbardziej zagadkowych i trzymających w napięciu rozdziałów. Z utęsknieniem czekam na kolejną część |
dnia wrzenia 26 2011 21:46:30
Również bardzo się cieszę, że nareszcie pojawił się opis odczuć Hermiony w stosunku do Harry'ego i Severusa. Chłopak zachowuje się dokładnie tak, jak sobie to wyobrażałam. Cyniczny, chłodny i wyniosły. A jego wypowiedź o śmierciożercach... absolutnie bezbłędna. I torturowany Severus. Aż serce mnie boli, jak sobie to wyobrażam. Powiem szczerze, że trochę się obawiam następnego rozdziału. A przecież i tak wyczekuję go jak nałogowiec.
Życzę Wam weny i czasu, którego Wam tak brakuje. I dzięki za dodanie do "Komentujących". |
dnia wrzenia 26 2011 21:48:00
zaczęło się. Obawiam się, że Harry nigdy nie wyrobiłby sobie takiej zimnej determinacji i nie odsunął swojej naiwności, gdyby nie Severus. Wciąż obstaje przy mojej wizji, że Severus wszystkich wychuja. Dumbledora, Voldemorta i jeszcze będzie miał Pottera dla siebie. Uważam, że stan w którym jest teraz Harry bardzo go zmieni. Nie będzie już dłużej taką rozmemłaną cipką, naiwnym dzieciakiem. bardzo tej zmiany potrzebuje, żeby Toma pokonać, a Sev doskonale to wiedział. Swoja drogą niezły tupet, napisać do Voldiego list xD Bardzo mi się stan Harrego podoba, może dlatego że sama dobrze go czuje, bo miałam taki okres w życiu. Ciesze się, że Hermiona wie. Ona mu sie przyda |
dnia wrzenia 26 2011 22:32:51
O Boże, on chce się oddać w ręce Voldemorta w zamian za Snape'a!!!! O kurcze, to teraz dopiero się rozkręci... Już to widzę- Harry wkracza, morduje Voldiego, ratuje Snape'a i żyją długo i szczęśliwie! No dobra, się rozmarzyłam xD Rozdział bardzo dobry, podobała mi się mozliwość obserwowania sytuacji z perspektywy Hermiony. W sumie marzył mi się najbardziej Drops, ale co tam, teraz chce Snape'a przede wszystkim
Ale teraz muszę napisać, że spisałyście się świetnie przy Harrym. Jest jak bohater jakiegoś horroru. Wrak człowieka, z głębokim przygnębieniem i beznamiętnością, tylko czekać aż obudzi się w nim psychopata. W każdym razie bardzo plastycznie wypadł w tym rozdziale- bohater z krwi i kości.
Wasza Hermiona również bardzo mi się podoba. Jest rozsądna, stanowcza, zdecydowana, ale przede wszystkim prawdziwie empatyczna. Taka przyjaciółka to skarb.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <Boże, ja umrę do tego czasu> Jesteście świetne! |
dnia wrzenia 26 2011 22:49:58
Mało się nie posikałam z radości, że nowy rozdział <3.
A zadanie z polskiego leży odłogiem... Ugh, cudnie.
To jest koszmarne uczucie, jak widzisz coś i masz wrażenie, że zaraz coś się stanie, ale racjonalnie się hamujesz, ale i tak się boisz... Masło maślane, ale wiem o co chodzi XD
A Ron jest taki uroczy... Po tym opisie nawet chyba zaczęłam go lubić :3.
To szukanie... Mam wrażenie, że to jest takie... Znów takie na zasadzie - musimy go znaleźć za wszelką cenę! To nasz Złoty Chłopiec. Kto się dla nas poświęci...? Albo jestem przewrażliwiona. Nie wiem.
Ale moment gdy Harry się znalazł... Jezu, kocham go takiego! <3 Jakkolwiek dziwne by to nie było ^^".
Hermiony dalej nie lubię. Znaczy jakoś tak... nie wiem, nie przemawia do mnie taka absolutna szlachetność, czystość i 'musimy pomóc naszemu przyjacielowi!'.
"Raczej nie pokonam Voldemorta, trafiając go Złotym Zniczem między oczy." <-- Wyobraziłam to sobie. Po prostu epickie XD.
A dalej... norma. Nie ogarniający Ron i Hermiona która próbuje zlepić koniec z końcem... i jej nie idzie XD.
I Snape... Jezu, co to będzie, noo? ><"
Szczerze to mam mętlik. Nie wiem co będzie z Harrym, z Severusem, z resztą ekipy (choć to najmniej mnie obchodzi)...
I w ogóle.
Pisałam komentarz równolegle czytając i mając nadzieję, że wtedy bardziej ogarnę. Nadzieja matką głupich xD.
Dalej nie lubię Rony i Hermiona...
... ok, przepraszam, nie miałam serca tego skasować xD. Nie myślę już XD.
Chcę ciąg dalszy *^*. |
dnia wrzenia 27 2011 00:42:25
"Snape wyglądał tak, jakby oberwał zaklęciem oszałamiającym. Patrzył tylko na Harry'ego, nie widział nikogo poza nim." Tia, i myślał, że jeszcze trochę, że niedługo skończy się jego męka z dzieciakiem i wreszcie dokopie Czarnemu Panu tak, że nie będzie się nawet tego spodziewał. A, że i Pottera, jego nemezis przy okazji to zniszczy, to co za problem... Wiecie, gdyby ktoś wcześniej się mnie spyta, czy Snape darzy Harry'ego jakimś ciepłym uczuciem, bez dwóch zdań powiedziałabym TAK. Ale teraz jest zupełnie inaczej. Świetnie to uknułyście. Nawet się przyczepić nie można, bo wszystko jest pięknie ładnie wyjaśnione, pokazane.
"Tak nie zachowuje się ktoś, kto nienawidzi." Dalej mam nadzieję, że jednak Severus kocha Gryfona, czy chociaż jest mu drogi. Ale myślodsiewnia nie kłamie, nie?
"Ponieważ to już nie był ten sam Harry, którego widziała zaledwie kilka godzin temu." Tak, Harry ewoluował - pierwsza myśl jaka mi naszła. Hm, teraz co, chłopak będzie mroczny, zamknięty w sobie, antyspołeczny? No emo jak nic.
Denerwuje mnie wyjątkowość bruneta. Jak ktoś inny ma depresję, to ok, da się leki, poleży, i wsio. A jak Harry sie dziwnie zachowuje, to nagle wielkie halo jest. Nie piję wcale do Waszego rozdziału. Mam tylko nadzieję, że nie zrobicie z niego niezaradnej sierotki na którą patrzy się pełnym współczucia wzrokiem.
Z jednej strony rozumiem ten stan. Kurczę, został brutalnie zraniony. Snape to świnia (ale jaka!), że tak z nim pogrywał. Lecz nic nie poradzę, że nie lubię, gdy brunet jest taki jak w rozdziale. Działa mi na nerwy po prostu.
Opis Śmierciożerców był rewelacyjny. Własnie tak sobie ich wyobrażałam, a nie takich, jacy byli w filmach czy w książkach. Z Waszego opisu widać, że słudzy Voldemorta to diabły wcielone, ludzie bez uczuć, kompasu moralnego. U JKR niestety tego nie widziałam. Dla mnie, to ona wykreowała przestraszonych ludzi, którzy zostali zmuszeni do tego, aby służyć Lordowi. I tylko si*kali w portki przed każdym spotkaniem z panem. Nie wiem, może takie wrażenie mam po filmach. Ale proszę Was, doróbcie im jaja, bo wydaje mi się, że zostały one im brutalnie odebrane. |
dnia wrzenia 27 2011 10:03:53
Nareszcie doczekałam się nowego rozdziału I to jakiego!
Zachowanie Harry'ego bardzo się zmieniło. Stał się zimny, twardy, doszło do niego to, co musi zrobić. To tak jakby Severus wraz ze swoim odejściem wyrwał mu serce z piersi. Bardzo podobała mi się narracja Hermiony, chociaż teraz pan Potter i przed nami ma kilka tajemnic. Mam nadzieję, że się to zmieni i wraz z następnym rozdziałem dowiemy się, jaka była treść listu, który otrzymał. Czyżby mała korespondencja z Voldemortem? Jestem baaaardzo ciekawa, co planuje Harry. Co było takiego w liście, że Voldemort dał spokój Severusowi. Chyba chłopak nie ma zamiaru oddać się dobrowolnie w ręce Czarnego Pana? Może go nie doceniamy i ma plan? Mam nadzieję, że tutaj nie będzie postępował lekkomyślnie. Plan jest potrzebny.
Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny oraz dużo wolnego czasu! Czekam z niecierpliwością na więcej. |
dnia wrzenia 27 2011 10:28:14
Jeej, to opowiadanie jest aktualnie moim ulubionym, najlepszym na jaki kiedykolwiek trafiłam. Nie tylko macie wspaniały pomysł, ale też zamieszczacie to wszystko w taki sposób, że niczego nie można być pewnym, a jednocześnie wszystko jest nadzwyczaj jasne. Czy jest w tym jakikolwiek sens? Mam nadzieję, że się go doszukacie, ponieważ nie potrafię pisać sensownie po przeczytaniu czegoś równie wspaniałego. Zauważyłam gdzieś chyba jeden brak spacji po myślniku, ale teraz już go nie znajdę. Poza tym żadnych błędów.
Bardzo podoba mi się to jak oddajecie stan psychiczny bohatera oraz opisujecie jego przeciwników. U Rowling wszyscy wydawali się takimi nieudolnymi głupcami, całkowicie bezsensownie oddanymi Voldemortowi, pełnymi strachu i irracjonalnego braku pomyślunku, którzy bez konkretnego planu rzucali się w wir walki, ostatecznie przegrywając z grupką nastolatków (część piąta chociażby), a Potter, choć niczego nie potrafił i niczego nie umiał, wygrał ze wszelkim złem, jednocześnie nie brudząc swoich rąk krwią i dalej będąc tym samym, beztroskim chłopcem, ciesząc się prawie cały czas pięknem świata. Zbyt cudowne, by mogło być prawdziwie. Ale u Was za to... U Was jest prawdopodobnie i to mi się podoba najbardziej. Nic nie jest przesadzone, nic nie jest zbyt... Po prostu zbyt. Ludzie są takimi, jakimi ich sobie wyobrażałam zawsze.
Robi się coraz ciekawiej i z coraz większym zniecierpliwieniem czekam na ciąg dalszy! Mam wiele nadziei, że Snape jednak nie okaże się taką szują, za jaką aktualnie ma go Potter, ale coś czuję, że jakkolwiek nie skończycie tego opowiadania, i tak będzie mi się podobać, bo wszystko to będzie miało zapewne ręce, nogi i każdą pozostałą część ciała. ;]
Kurcze, budzicie tak niesamowity nastrój, że jednocześnie boję się kolejnych rozdziałów i wyczekuję ich z nieogarniętą wręcz ochotą dowiedzenia się "co dalej". Uzależniłyście mnie! I za to Was wielbię, bo niewiele opowiadań mnie uzależnia.
Życzę mnóstwa chęci, weny i czasu!
Pozdrawiam serdecznie, Sakk. |
dnia wrzenia 27 2011 11:46:30
zdecydowanie popieram Yuriko Severus dostanie Pottera dla siebie, a Voldi i Dumbledore zostaną przez niego ochujani
Zachowanie Pottera było tak do niego nie podobne, że co chwila sobie musiałam przypominac, że on to on. to CDN mnie wkurzyło... czekałam na więcej .... np konfrontację Harrego z Severusem... hahaha wiem, wiem, że sobie dużo życze... ale wiecie jak to jest... z jednej strony chce się już przeczytac ten ostatni rozdział bo zżera człowieka ciekawośc... z drugiej nie chce się żeby historia dobiegła końca. Nie komentuje więc zbyt tego rozdziału, bo nie wiem co sądzic o niektórych momentach.... czekam na dalszy rozwój akcji |
dnia wrzenia 27 2011 11:54:51
Rany boskie,częstochowskie- to jest niesamowite! Przez cały rozdział byłam taka spięta, tak się denerwowałam. Ukazanie wydarzeń z perspektywy Hermiony jest strzałem w dziesiątkę, dzięki temu mamy bardziej obiektywny obraz sytuacji. Gdyby to Harry był narratorem mielibyśmy wyłożone jego uczucia i plany jak na tacy, a dzięki temu musimy sami wyciągnąć wnioski.
NAPISAĆ LIST DO VOLDKA?!! Potter doznał twałego uszkodzenia mózgu Chłopak ma tupet . Czyżby sam rozpoczynał własną grę?Ma dość bycia pionkiem? Absolutne mistrzostwo jeśli chodzi o fabułę, oj w DI nie znajdzie się wiele sztampy.I.O.TO.CHODZI. Osobiście mam dosyć klasycznych i oklepanych rozwiązań. No i najważniejsze: Złoty Chłopiec wreszcie przestał wielbić Dumbledora. Alleluja! |
dnia wrzenia 27 2011 17:12:08
Jesteście mistrzyniami w pozostawianiu mnie w niedosycie. Tyle w tym rozdziale się wydarzyło, a mi mało... za mało akcji, za krótki rozdział i za mało Severusa ;p
Harry jak zwykle pełen melodramatyzmu, a Ron to Ron duh Ciekawa forma narracji z punktu widzenia Hermiony, jak już wcześniej powiedziałam. Mam wrażenie, że ten rozdział to taki przetrzymywacz przed większą akcją. Znam tylko jedną osobę, która by mogła do Voldzia list napisać...
No to nie mogę doczekać się następnego rozdziału. czy będzie spotkanie Harrego z Voldemortem, a może jeszcze nie? hmmm Życzę weny, duuużo weny pozdrawiam,
tinnu |
dnia wrzenia 27 2011 19:23:21
i znów wszystko sie pogmatwało..arry jest przerażający troche mi sie kojarzy z tym harrym z serii herbacianej gdy był opetany przez furie. jestem i zadowolona i nie, bo rozdział fajny ale zdradza nie wiele, akcja ciagnie się tu dosyc wolno a ja wolalabym juz jakies konkrety;)Snape w kałuzy krwi wcale mnie nie wzrusza sam sobie na to zasłuzyl, jak dla mnie moze juz byc martwy ,praktycznie ulatwiło by to sprawy.Perspektywa Hermiony świetna,i znów kojarzy mi się z herbacianką (moze za duzo razy ją czytałam). Ciekawi mnie tylko czy harry rozmawial z dumbledorem i jezeli tak co mu powiedział, w koncu mcgonagall szła po dumbka ale czy doszło do spotkania wiedza tylko autorki. Jedyne co mi nie pasuje to Voldek leczący Snape, w mojej wyobraźćni on nawet nie zna takich zakleć leczniczych no bo i po co? |
dnia wrzenia 27 2011 22:27:11
Zgadzam się z Yuriko-chan też tak myśle ale sie okaże
Co do mojego komentarza do tekstu to serce mi bije mocno z podekscytowania do tej pory. Kurcze przemiana Harrego mną wstrząsneła stał sie taki...zimny i nieczuły całkowicie sie odciął. Hmm co do Seva jednak żal mi go było i sie bałam że Voldzio go wykończy. Dosyć ze sam sie kara i to mocno(bo nadal mam przeczucie że jednak coś czuje do Harrego bo jak by nie to by go juz dawno oddał wężowatemu) .Zastanawia mnie ten list gdy ten gad jest zadowolony to wiadomo ze to nic dobrego. Trochę mnie zaskoczyło to że Voldzio wyleczył Severusa no ale też zostawić tak go nie mógł jeżeli jest mu nadal potrzebny.
Ja chyba nie wytrzymam na CDzawsze po waszych rozdziałach mam nie dosyt mogłabym czytać na okrągło w kółko i w kółko aż do znudzenia
Pozdrawiam i dużo weny kochane:* |
dnia wrzenia 28 2011 12:52:59
Mrr, przyjemna i odświeżająca zmiana. Miło popatrzeć na wszystko z punktu widzenia osoby postronnej. Hermiona jako dobra przyjaciółka martwi się i obserwuje. Zobaczenie wszystkiego pod czujnym okiem takiego obserwatora jest świetne. Przez cały czas byłam ciekawa jak ona może na to wszystko patrzeć.
Strasznie żal mi Harry'ego. Wierzę, że to wszystko pomoże mu stać się silnym, skupionym i dojrzałym. W obliczu takiej wojny, na pewno mu się to przyda. Przykre jest tylko to, że znowu został skrzywdzony. Gorąco liczę na to, że mimo wszystko to doświadczenie nie zmieni go w negatywny sposób. Oczywistym jest, że nie pozostanie to bez echa, jednak szkoda by było gdyby chłopak stracił swoją wiarę i pogodę ducha.
Współczuję też jego przyjaciołom. Bardzo chcą mu pomóc, a on ich odpycha. Jest to zrozumiałe, jednakowoż oni nie znając pełnego obrazu sytuacji muszę czuć się naprawdę zagubieni. W końcu ich drogi Harry zmienił się tak bardzo w przeciągu zaledwie kilku chwil. Podobało mi się to jego surowe, bezlitosne podejście do sytuacji ze śmierciożercami. Wojna to nie czas na sentymenty i tu ma rację.
Przeraził mnie za to obraz skrzywdzonego, skatowanego Severusa. Mogę się tylko cieszyć, że miał w sobie na tyle siły by to przeżyć.
Och, koniec rozdziału wskazuje, że prawdziwa akcja już tuż tuż. Nie mogę się doczekać. Kolejny raz nie zawiodłyście moich oczekiwań, a nawet przewyższyłyście je, za co wam bardzo dziękuję.
Pozdrawiam i życzę dużo weny oraz czasu. ;-) |
dnia wrzenia 28 2011 19:10:26
Hmm, trochę tej Hermiony było.
Po przeczytaniu zastanawiam się po raz enty już o co chodzi z tym liścikiem...
Severus zawiódł Czarnego Pana, ten go torturuje, ale jednak dostaje sowę od Pottera z informacją? Może spotkają się na ostateczny pojedynek? Ah.. nasz Severus ślizgon jak zwykle wylizał się i jednak Lordzio nie jest zły... ciekawe ciekawe. Bardzo to lubię w tym fiku, tyle niedomówień, gdybania często zastanawiam się nad tym
No i zachowanie Harry'ego, szczerze nie podoba mi się! W sensie, jest niegrzeczny dla przyjaciół, niby teraz jak ktoś dał mu kopa w dupę to przejrzał jak wygląda świat, halooo wojna była ciągle a on szczeniak tego nie widział? W końcu nie jest zakochaną cipą! Może to właśnie Severus chciał zrobić? A może jest po prostu draniem...
wiele wiele wiele wiele wiele wiele weny! |
dnia wrzenia 28 2011 21:28:12
Spodobal mi sie sposob przedstawienia sytuacji z punktu widzenia przyjaciol Harrego, w tym przypadku Hermiony. Wywoluje to u mnie pewnego rodzaju ciekawosc- co tez klebi sie w glowie chlopaka, jak sobie radzi z ta tragedia- bo mozemy w tym wypadku jedynie domyslac sie tego korzystajac ze spostrzezen i refleksji bohatera bedacego w zupelnie innej skorze. Sam ten pomysl mianowania na bohatera zupelnie inna postac w tym rozdziale, uwazam za swietny z tego wzgledu, ze na pewno niejednego czytelnika ciekawil punkt widzenia otaczajacych Harrego osob, ludzi obcujacym z nim kazdego dnia. Oczywiscie wiadomo, ze najlblizszym mu przyjaciolom nie jest obojetne jego przewrotne zachowanie, ale moze, nie mogac go zrozumiec, czuja sie tym poirytowani, zmartwieni badz zazenowani, ze nie sa w stanie uspokoic przyjaciela, a wrecz przeciwnie, stawiajac zadania przez Harrego rowiesnikom w postaci odczepienia sie, nie dociekania o co chodzi. W tym rozdziale jest wyjasnienie tej zagadki co pozwala odetchnac dociekliwym^^ Jednakze zabraklo mi tego naplywu adrenaliny czytajac ta porcje tekstu, a jak to bywalo w poprzednich rozdzialach, no ale wiadomo, na smietanke nalezy odrobine poczekac, wkoncu Harry dopiero co dowiedzial sie o zdradzie, a po drugie Snape tez musi wylizac sie z krzywd jakie na niego spadly z rak samego Volda, no a po trzecie^^ musimy choc w 1/100tnej sprobowac poczuc i zrozumiec jak silny moze byc bol po utracie milosci i calej nadziei w niej pokladanej. |
dnia wrzenia 29 2011 10:50:42
To mocny rozdział, który może popchnąć akcję w wielu różnych kierunkach. Nie wiem, jak bardzo zdecydowałyście się zmienić Pottera... Czy jedynie wyparł z siebie emocje, a może ma chęć zaprzeczać każdej wartości. Wierzyć mi się nie chce, by wpadł na pomysł zostania po prostu ofiarą. Przecież tym właśnie był w swojej ocenie przez całą relację z Severusem. Raczej, tak mi się wydaje, ma ochotę sobie i wszystkim coś udowodnić. Zna ryzyko, Snape bardzo dokładnie go przygotował: chciał czy nie chciał. Teraz to i tak nieważne. Liczę po cichu na to, że to cały plan Severusa. Że przewidział każdy, nawet najbardziej absurdalny bieg wydarzeń, że w jakimś stopniu ta lawina jest kontrolowana. Bardzo bym sobie tego życzyła. Nie mniej, niż tego, żeby już wiedzieć. Ciężko będzie wytrzymać. Inna sprawa, że narracja nakierowana na Hermionę pięknie stonowała prowadzenie postaci. Ron wiele zyskał w moich oczach, nie jest tylko rudym bucem. Jest przyjacielem, oparciem, ma swoje poglądy i się wyróżnia. Eh, cierpliwości, cierpliwości... |
dnia wrzenia 30 2011 06:35:12
Nie będzie już dłużej taką rozmemłaną cipką, naiwnym dzieciakiem. bardzo tej zmiany potrzebuje, żeby Toma pokonać, a Sev doskonale to wiedział.
Podoba mi się taka wizja <3 |
dnia wrzenia 30 2011 22:37:41
Żal mi Rona i Hermiony, zwłaszcza Hermiony. Jest dobrą przyjaciółką i o wiele lepszą postacią w DI niż w oryginale.
A Harry jak to Harry znów strzela fochy i wyżywa się na przyjaciołach bo jest wściekły na Snape'a. Nie podoba mi się to.
Ciekawi mnie ten list do Voldemorta (oryginalny pomysł). Czyżby Harry napisał, że zamierza się do niego przyłączyć
Się okaże...czekam na ciąg dalszy. |
dnia padziernika 02 2011 08:05:17
Całkiem ciekawie się to rozwija. Jeżeli chodzi o fabułę to jest ona zdecydowanie jedną z Waszych mocniejszych stron. Styl... no cóż - pozostawia sobą wiele do życzenia, poza tym jest miejscami aż śmiesznie dramatyczny, ale idzie przymknąć na to oko, właśnie dzięki fabule, które wciąga.
Ciekawa jestem czy adresatem listu był Harry. I dlaczego Voldemort pozwolił Snape'owi żyć? Do czego może on mu się jeszcze przydać? Zapewne dowiemy się już wkrótce.
Ten nowy Harry w ogóle mi się nie podoba i mam nadzieję, że jego apatia nie potrwa zbyt długo. W ogóle, jeśli chodzi o Harry'ego, to bardzo się cieszę że nie zrobiłyście z niego na siłę superinteligentnego i potężnego chłopca, który do tej pory, jakimś cudem, ukrywał swoją błyskotliwość albo nagle ją odkrył. To ma sens kiedy zaczyna się opowiadanie od dzieciństwa bohatera a nie jako kontynuację kanonu. Chwała Wam za nie popełnienie tego błędu.
Cóż jeszcze mogę dodać. Rozdział dość krótki, ale i tak bardzo się cieszę, że wróciłyście do pisania, dlatego nie zamierzam narzekać. Lada chwila rozpocznie się rok akademicki i wszyscy będziemy zajęci. Ważne że w ogóle piszecie.
Pozdrawiam serdecznie i życzę owocnego Wena!
- Sinful Mind |
dnia padziernika 05 2011 22:30:39
Ja pierdziu co za rozdział!!!Poterr jako zimny typ!!!
kurde, Mysłałam ,że do końca zostanie takim debilem jakim był dotychczas.Tą transformację może zawdzięczać Tylko Snapeowi.Ale dobrze ,że zmienił się.Dziwi mnie tylko to ,że Dumbledore nie zaprasza w ogóle do siebie na rozmowę Pottera.Na bank wie co się z nim dzieje.
Co do Hermiony i ROna współczuję im trochę bo potter teraz odrzuca ich przyjaźń i nie są w stanie mu pomóc . |
dnia padziernika 06 2011 21:58:44
Sama nie wiem, co pisać o tym rozdziale.
Z jednej strony podoba mi się koncept Hermiony jako narratora. Ekscytujące na swój sposób jest nowe oblicze Harrego. Oziębłość, dystans, cynizm. Czemu nie!
Mam jednak mieszane uczucia, jeśli chodzi o szczegóły.
No bo wszystko to jakieś przerysowane się wydaje.
No bo ile razy nasz główny bohater może cudem unikać śmierci?
Okazuje się, że przynajmniej trzy w przeciągu niecałego półrocza.
A to jeszcze pewnie nie koniec, bo wielka konfrontacja z Voldemortem jeszcze przed nami.
Przemiana wewnętrzna - dobrze, ale całe zamieszanie z zamarzaniem na śniegu, czy to nie przesada? Najpierw wszyscy są przerażeni, a już następnego dnia Harry chodzi normalnie na zajęcia? Jakoś to nienaturalnie wypada.
Reakcja Hermiony na dziwne zachowanie Harrego jest naturalna, ale czy nie następuje za wcześnie? Czy jeden rzut oka, jedna rozmowa z Harrym może pozwolić na pełną ocenę? Czy nie powinno minąć więcej czasu, nim Hermiona i Ron zwrócą uwagę, że Harry się zmienił? Przemarźnięty człowiek może się dziwnie zachowywać, dopiero jeśli zachowanie takie sięutrzyma można być zaniepokojonym, czy zdenerwowanym. Z drugiej strony rozumiem, że goni was czas, bo pewnie macie już napięty kalendarz wydarzeń do opisania. Pewnie zmienię zdanie o tym rozdziale po przeczytaniu następnego :)
Wszystko to zresztą się stopniowo równoważy w dalszej części rozdziału.
Końcówka - super. Jest nastrój, jest tajemnica. No i oczywiście czekamy na wyjaśnienie, co to za liściki Harry śle do swego śmiertelnego wroga.
czekam z zapartym tchem |
dnia padziernika 14 2011 20:40:44
Zawsze kiedy czytam jakieś opowiadania staram się rozpracowywać postacie zanim jeszcze przeczytam zakończenie , a teraz po prostu nie mogę ! Patrzę na Snape i nie potrafię go rozszyfrować , kiedy stał i patrzył na Harrego to próbowałam wyczytać coś między słowami że jednak mu zależy ale nie umiem, będę musiała chyba czekać do finału.
Normalnie zmiana zachowania Harrego o 180 stopni . Stał się zimny , zamknięty w sobie , pyskuje do przyjaciół , mniam agnieszcze się podoba Lubię takiego Harrego i w końcu zbliża się najważniejsze starcie więc musi w końcu przestać być skamlającą kluską tylko trzeba być twardym A przez to że nie opisujecie teraz jego emocji i odczuć to przez to staje się taki męski .
Nie lubię Hermiony i chyba nigdy nie polubię jest dla mnie uperdliwa i wszędzie wypycha ten swój nochal , mam nadzieję że będzie pomagać Harremu a nie dawać dobre rady bo inaczej Pani dziękujemy
Matko rozumiem przemiana Harrego ale wysyłanie listów do Voldemorta wow robi się ciekawie . Od razu wyobraziłam sobie treść : Drogi Voldemorcie jak twoje zdrowie u nas deszczowo wiem wiem na pewno tego nie napisał
Mam nadzieję że Severusowi nic nie będzie biedaczek całe życie na podłodze go poniewierają .
Zobaczymy co będzie dalej , jestem bardzo ciekawa i nie mogę się doczekać .
Właśnie zdałam sobie sprawę że jeszcze żadnego rozdziału nie skrytykowałam a nie tylko pisać że mi się wszystko podoba ale co ja zrobię ze kocham to opowiadanie i nie widzę nic w nim złego
życzę weny dziewczyny . |
dnia kwietnia 17 2013 10:25:19
Harry still loves Severus if Minerva's announcement made him go look for him. How is Severus going to feel when he finds out Harry is going to sacrifice himself for him? Great stuff keeping me on the edge of my seat! |
dnia kwietnia 23 2013 01:46:02
SPOJLERY DO KOLEJNYCH ROZDZIAŁÓW
Hermiona to cudowna postać. Mam wręcz wrażenie, że doceniłam ją o wiele za późno. Jest prawdziwą przyjaciółką. Inną niż Luna, bo jest mniej oderwana od rzeczywistości, ale na pewno nie gorszą. Owszem, nie jest idealna- nie mieści jej się w głowie romans Snape'a i Harry'ego, nie umie go zrozumieć. Ale próbuje zrozumieć i jej na tym wyraźnie zależy, choć przecież ma własne sprawy. Mam wręcz wrażenie, że kiedy odkryła prawdę za drugim razem- będąc już z Ronem i zaznawszy zakochania, może nawet miłości- zachowała się dojrzalej. Była mniej przerażona. Może dlatego, że romans był już zakończony, ale później przecież nawet sama chciała, aby się zeszli. Może wyszło wam to intuicyjnie, może doszukuję się nie wiadomo czego, ale wydaje mi się, że wasza Hermiona rozwinęła się. Dojrzała. Zrozumiała, że dla każdego szczęście jest czymś innym. I przede wszystkim nie jest egoistką, naprawdę pragnie przede wszystkim szczęścia Harry'ego. Tak bardzo, że jest w stanie zaakceptować coś tak szokującego. Taki przyjaciel to prawdziwy skarb, szkoda że rzadki. Dlatego potwornie mi jej żal. Na swój sposób przywiązałam się do niej.
Teraz, gdy czytam DI ponownie z perspektywy znajomości całej intrygi i dalszych losów bohaterów, dostrzegam coraz więcej, a sądziłam że to niemożliwe, bo DI czytam od początku już chyba 3, może 4 raz. Teraz też zauważam, choćby po opisie odczuć Hermiony, po tym sugestywnym stwierdzeniu wplecionym w jej myśli:
Że skoro on jest taki beztroski, to na pewno nie jest tak źle, jak jej się wydaje i z pewnością mają przed sobą jeszcze długą przyszłość, nawet gdyby za chwilę do bram zamku miała zapukać wojna.
że od początku wiedziałyście co do najdrobniejszych szczegółów, co czeka każdego z waszych bohaterów. Jestem pod wrażeniem tego, jak dopracowałyście DI, to nie jest zwykłe opowiadanie, to jest dzieło. Boże, to książki, za które płacę, często nie są napisane tak dokładnie, tak mistrzowsko i tak przemyślanie, choć to przecież wy pokazujecie rozdziały na bieżąco, pozbawiając się szansy wprowadzenia zmiany czy usunięcia zgrzytów. Wciąż zachodzę w głowę, jak to zrobiłyście, że mimo braku tej szansy zgrzytów ani nieścisłości nie ma.
Wracając do rozdziału, nie wiem do końca jakim sposobem i w czym tkwi fenomen, ale potraficie tak wszystko opisać, że czytelnik czuje emocje, którymi targany jest bohater. Niemal namacalnie wyczuwa, widzi niepokój Hermiony, beztroskę a następnie zdezorientowanie przechodzące w złość Rona i zmrożone serce Harry'ego. Cały rozdział epatuje tym chłodem i niepokojem. Od pewnego czasu zaczęłam zwracać większą uwagę na wasze porównania, epitety, metafory i symbole. I przypuszczam, że to w waszym stylu pisania tkwi tajemnica, przynajmniej jej część. Dzięki temu wszystko jest tak intensywnie odczuwane w trakcie czytania i po. Rany, potrafię iść ulicą i nagle uśmiechnąć się do siebie na wspomnienie jakiegoś fragmentu DI czy też na myśl o waszym Snape'ie. I na myśl o takiej miłości, jaka łączy Severusa i Harry'ego. Ale istotne jest też to, że to nie jest mdła i nijaka narracja. Bawicie się słowem tak, że w jeden chwili jesteście w stanie wywołać u czytelnika skrajne emocje od niepokoju poprzez przygnębienie na euforii skończywszy.
Księżyc świecił jeszcze wyjątkowo mocno, pomimo iż na wschodzie niebo zaczynało już zmieniać barwę, a aksamitna czerń powoli przeistaczała się w atramentowy granat. Tutaj, daleko na południu, zima była o wiele mniej sroga niż w północnej Szkocji i pozostawiła po sobie gdzieniegdzie jedynie kilka białych płacht - ostatnie ślady jej panowania.
No właśnie, opisy. Jesteście w tym genialne. Bardzo rzadko zdarza mi się mieć tak wyraźne obrazy przed oczami i to nie tylko bohaterów, ale i krajobrazów, szerszych widoków czy po prostu wnętrz (szczególnie wyraźnie mam zawsze przed oczami komnaty Snape'a, mogłabym je narysować. Gdybym umiała). Dlatego drugą rzeczą, która sprawia, że DI tak mocno oddziałuje na czytelnika, jest atmosfera. Wcześniej myślałam, że emocjonuję się tak przy czytaniu i wydaję te dziwne okrzyki, piski, wzruszam się do łez, łapię się za głowę czy zasłaniam usta, bo czytam snarry. A później uświadomiłam sobie, że nawet przy czytaniu snarry przecież aż tak się nie emocjonuję. Pomyśleć, że uświadomiłam sobie to dopiero za 3 czy 4 razem. I że wciąż emocjonuję się równie mocno. Ale tego to już nigdy nie zrozumiem, więc nawet nie będę się zastanawiać jakim cudem.
Uwielbiam też takie wstawki:
Nie, musi przestać. Znowu zaczyna myśleć jak Ron.
Czasem zastanawiam się, czy macie świadomość, że niektóre wasze teksty są naprawdę zabawne i błyskotliwe, czy też to wychodzi naturalnie i bez przywiązywania do tego wagi. Kiedyś napisałyście, że walczycie o każde słowo i wszystko jest przemyślane. Ale kiedy czytam, narracja płynie tak naturalnie, że aż nie mogę sobie tego wyobrazić.
W głowie tłucze mi się jeszcze pełno myśli na temat DI i tylko ich przybywa- chciałabym kiedyś ubrać je w słowa. Bo jestem wam wdzięczna, że postanowiłyście wykorzystać wasz talent, poświęcić czas oraz siły i nie poddać się. I, kurczę, za te zarwane noce, kiedy rano otwieram oczy dopiero po wypiciu kawy, ale czuję rozpierające mnie szczęście i ekscytację na myśl o czytaniu dalej- też jestem wdzięczna. I mam nadzieję, że wypełnia was duma z powodu DI, bo, jak nic, powinna! |
dnia czerwca 12 2013 19:25:16
No to poczytałam sobie, bo bardzo dłuuuugo mnie tu nie było. Mogłabym napisać, że nadrobiłam wszystkie zaległości za jednym zamachem, ale mi się to nie udało za dużo ich było. Ale i tak trochę zarwałam ostatnich trzech nocek przez to opowiadanie. Ogólnie cały czas czyta się to opowiadanie fantastycznie. Naprawdę zazdroszczę Wam dziewczyny tej niesamowitej wyobraźni i pomysłów. Cały czas potraficie zaskoczyć, zrobić niesamowity zwrot akcji lub przerwać w najciekawszym momencie. I właśnie jedyną zaletą tego, że nadrabiałam zaległości było to, że nie musiałam czekać na dalsze części i jak na razie nie muszę czekać na dalsze części. Postaram się też poprawić w komentowaniu, chyba domyślacie się dlaczego |
dnia maja 17 2014 10:12:13
Jak zwykle zaskakujące zakończenie. Rozdział super, a ten dopisek o piątkowym poranku sprawił, że coś mi zaskoczyło i chyba zaczynam ogarniać o co w tym wszystkim chodzi... Jestem tylko ciekawa czy moje przypuszczenia sie sprawdzą... ;3 a 'propos: podoba mi się ten hmm... "nowy" Potter...:b |
dnia lutego 27 2015 21:12:23
Fantastyczny rozdział, pełen tajemnicy, nie wyjaśnionych spraw. Harry zamknął się w sobie, nie chce, aby ktoś go skrzywdził, To zapewne on napisał list do Voldemorta, już mu na niczym nie zależy, więc może wypełnić swój obowiązek, co jest bardzo przykre. Dlaczego tak odpycha przyjaciół? Przecież oni zawsze go wspierali. |
dnia listopada 24 2017 18:08:09
Wiem, że miałam nie pisać już żadnych insynuacji na temat tego, co się dalej stanie, ale nie mogę się powstrzymać. Chodzi o te wspomnienia w myślodsiewni, po których obejrzeniu Harry załamał się psychicznie... Chodzi o to, że... Jakby to ująć? Moim zdaniem to były zmodyfikowane myśli i wspomnienia, które miały za zadanie oszukać Czarnego Pana. Albo Snape jest po prostu wrednym, wypranym z uczuć sukinsynem... Jednak coś do tej drugiej tezy mi nie pasuje... No bo jak wytłumaczyć zachowanie Severusa po wyjściu wściekłego Harry'ego z jego komnat? No niby tylko stał bezruchu, ale gdyby naprawdę chciał zaprowadzić Pottera do Voldemorta to chyba nie pozwoliłby mu wybiec, prawda? Czemu to jest takie trudne do rozwiązania? :/ Mam nadzieję, że to wszystko jakoś wytłumaczycie... Możecie nawet zrobić ze Snape kogoś, komu nie zależy na Harrym. Chcę się w końcu dowiedzieć prawdy, jakakolwiek by była. Już dłużej nie zniosę tego napięcia! |
dnia stycznia 20 2021 05:06:55
Taaak, ten rozdział zdecydowanie się różni od poprzednich. Brak emocji, brak życia. Istnienie. Idealne ujęcie kogoś, kto stracił swoje życie, swoją miłość, fragment siebie. |
|
| | | | |
| Dodaj komentarz | | | Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
| | | | |
|
| Logowanie | | |
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
| | | | |
| Gdzie można nas znaleźć/Where you can find us | | | | | | | |
| Ważne | | |
If you're from another country and you've registered, send us an e-mail with your login, so we can activate your account: ariel_lindt@wp.pl
Nie wyrażamy zgody na kopiowanie i umieszczanie naszych ficków i tłumaczeń w innych miejscach!
Ariel & Gobuss |
| | | | |
| Shoutbox | | | Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
| | | | |
|