| Nasza twórczość/Our stuff | | | | | | | |
| Nasze Teledyski/Our Videos | | | | | | | |
| Użytkowników Online | | | Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 7,445
Najnowszy Użytkownik: Uji
|
| | | | |
| Our Desiderium Intimum Videos | | | | | | | |
|
| THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS | | | | | | | |
| Rozdział 60 - "I don't believe you" | | | Prolog rozdziału znajdziecie TUTAJ.
Beta: Gellert :*
60. I don't believe you
No I don't believe you
When you say don't come around here no more
I won't remind you
You said we wouldn't be apart
No, I don't believe you
When you say you don't need me anymore
So don't pretend
To not love me at all
Just don't stand there and watch me fall*
Jeszcze tego samego wieczoru Harry wyszedł ze szpitala. Kiedy w końcu udało mu się uciec od Rona i Hermiony, nie marnował już więcej czasu i od razu zabrał się za naukę. Czuł się najedzony, wyspany i wypoczęty, mógł więc całą noc spędzić nad książką, którą wyszukał ostatnio w bibliotece, a której nie miał jeszcze okazji dokładnie przestudiować.
Położył się dopiero nad ranem, ale i tak nie mógł zasnąć. Dwadzieścia osiem godzin snu bardzo skutecznie naładowało jego akumulatory. Rano posłusznie poszedł z Ronem i Hermioną na śniadanie, a następnie skierował swoje kroki do biblioteki, gdzie czekał go szlaban. Nie miał jednak najmniejszego zamiaru wykonywać swojego zadania w sposób, którego od niego oczekiwano. Stwierdził, że to będzie doskonała okazja do dokładnego przyjrzenia się zbiorom biblioteki i może nawet uda mu się odkryć jakąś książkę, czy dwie, które mogłyby mu się przydać w przygotowaniach do starcia z Voldemortem.
Nie zawiódł się. Jeszcze przed obiadem wyszukał bardzo ciekawą pozycję o silnych zaklęciach ofensywnych opartych na czterech podstawowych żywiołach. Chociaż uważał, że oblanie Voldemorta wodą nie na wiele mu się przyda podczas walki, to zaklęcia pozostałych trzech żywiołów wyglądały niezwykle interesująco, chociaż podejrzewał, że nie wystarczy mu czasu na nauczenie się żadnego z nich, ponieważ wyglądały na naprawdę trudne i skomplikowane.
Po obiedzie odwiedziła go Hermiona, aby zapytać jak sobie radzi i zaoferować pomoc, ale Harry zbył ją szybko. Nie mógł dopuścić do tego, by odkryła, jakimi książkami jest zainteresowany. Idąc na kolację, odczuwał już pewne zmęczenie całonocną i całodzienną batalią z książkami. Tytuły oraz informacje fruwały mu przed oczami, mieszając się ze sobą.
Kiedy wszedł do Wielkiej Sali, jego wzrok mimowolnie musnął odległy stół nauczycielski. Ciemnej sylwetki znowu przy nim nie było. Nie widział jej ani na śniadaniu, ani na obiedzie.
To dobrze. Najchętniej nie oglądałby jej już nigdy w życiu.
Usiadł obok Rona i pomachał siedzącej kilka miejsc dalej Ginny. W jakiś sposób jego zemdlenie rozładowało napiętą sytuację pomiędzy nim a rodzeństwem Weasleyów. Ron zachowywał się teraz naprawdę przyzwoicie, chociaż mogło to mieć coś wspólnego również z tym, jak on sam się czuł od przebudzenia. Jakoś... inaczej. Chociaż nie potrafił powiedzieć, dlaczego ani co się zmieniło.
Plask.
Harry spojrzał z zaskoczeniem na swój talerz, na którym wylądowała kopiasta łyżka sałatki z tuńczyka, a zaraz za nią kolejna.
- Weź dużo, Harry. Jest naprawdę dobra - powiedziała Hermiona, uśmiechając się do niego zachęcająco.
- Hej, mogłabyś mi też nałożyć? - zapytał Ron, patrząc wygłodniale na sałatkę. Hermiona rzuciła mu takie spojrzenie, jakby poprosił ją co najmniej o to, aby weszła na stół i zaczęła tańczyć. - No co? - Ron zapadł się w sobie pod jej spojrzeniem. - Jemu nałożyłaś.
- Ponieważ Harry musi jeść. A ty wręcz przeciwnie. Gdyby zebrać wszystko, co pochłaniasz, można by tym wykarmić małą wioskę.
- Wielkie dzięki - burknął Ron urażonym tonem, ale w tej samej chwili Harry przestał zwracać na niego uwagę, ponieważ kątem oka dostrzegł mignięcie czarnej peleryny. Błyskawicznie odwrócił głowę i... zobaczył go.
Snape'a.
Mężczyzna wszedł do Wielkiej Sali pospiesznym krokiem i usiadł na swym miejscu przy stole nauczycielskim.
I Harry... doznał dziwnego wrażenia... jakby widział go po raz pierwszy... tak naprawdę widział, ponieważ wcześniej jedynie... patrzył. I dlaczego wydawało mu się, że Wielka Sala nagle się zmniejszyła? I dlaczego jego serce... serce, które przecież powinno być zamrożone... dlaczego zaczęło reagować w taki niezrozumiały sposób? Dlaczego?
Zacisnął zęby i spojrzał z powrotem na talerz... i na swoje drżące pięści.
Działo się coś bardzo niedobrego. Z nim. Ze... wszystkim. I bardzo mu się to nie podobało.
Jakby... jakby... pojawiały się...
Nie!
Zamknął oczy i wziął bardzo głęboki oddech. Kiedy je otworzył, napotkał badawcze spojrzenie Hermiony.
- Miahaś hację, Hehmioho... haprahdę dohra... - wymamrotał Ron z ustami pełnymi sałatki.
Harry przełknął ślinę i wziął do ręki widelec.
Voldemort. Tylko Voldemort. Tylko on się teraz liczy. Tylko on.
Zabrał się za jedzenie, ale przez cały czas miał dziwnie ściśnięte gardło. Wydawało mu się, że w Wielkiej Sali panuje o wiele większy zaduch niż zwykle. Gdzieś na granicy jego widzenia wciąż majaczyła ciemna sylwetka, siedząca przy stole nauczycielskim, która zdawała się ściągać jego uwagę.
Był zły na siebie. I ta złość potęgowała się z każdą chwilą, osiągając apogeum w momencie, kiedy skończył jeść, z trzaskiem odłożył widelec na stół i sterowany jakimś niezrozumiałym wewnętrznym głosem... podniósł głowę i spojrzał prosto na niego. Prosto na Snape'a.
Mistrz Eliksirów siedział z lekko pochyloną głową i właśnie unosił kieliszek do ust, ale nagle jego ręka zatrzymała się i mężczyzna, jakby wyczuwając na sobie czyjś wzrok... poderwał głowę. Zaczął się rozglądać po wypełnionej uczniami sali i po chwili... odnalazł spojrzenie Harry'ego.
Ich oczy spotkały się.
I Harry poczuł się tak, jakby nagle cała Wielka Sala skurczyła się do rozmiaru tego maleńkiego, ciasnego schowka, w którym on i Snape po raz pierwszy... i jakby znowu był tym przerażonym chłopcem, który nie wie, gdzie uciec, jak uchronić się przed tym taksującym, odbierającym zmysły spojrzeniem czarnych oczu, który zdaje się niemal siłą wdzierać do jego duszy i sięgać coraz głębiej i głębiej...
Musi jak najszybciej stąd wyjść! Natychmiast!
Zerwał się z ławy, potrącając puchar z sokiem, który rozlał się po blacie.
- Jestem zmęczony - wymamrotał. Pod jego skórą tańczyły iskry. Serce dudniło w piersi. I znowu czuł ten bolesny ucisk... - Pójdę się wcześniej położyć. - Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony Rona albo Hermiony, wyszedł z Wielkiej Sali i na uginających się nogach dotarł do dormitorium, gdzie rzucił się na łóżko, szczelnie zasunął kotary i ukrył twarz w dłoniach.
Co się z nim dzieje? Co???
***
...gorąco...
...dwa nierówne oddechy...
...zimne dłonie...
...zaciśnięte na skórze...
...dwa ciała...
...jeden rytm...
...ciepłe usta wpijające się w odsłoniętą szyję...
...powolne, głębokie pchnięcie...
...i jeszcze jedno...
...i kolejne...
...pragnienie silniejsze od woli...
...rozpaczliwy szept w ciemności...
"Gdzie byłeś?"
...cisza...
...pośladki uderzające o pośladki...
...głęboki, wibrujący głos, odpowiadający...
"Nigdzie nie odszedłem."
...chłodne palce zaciskające się wokół penisa...
Euforia. Żar. Eksplozja.
- Severusie... - Z ust Harry'ego wydobył się cichy szept i w tym samym momencie...
...obudził się.
Jego biodra podrygiwały, uda i brzuch pokryte były spermą, mięśnie drżały. Oddech urywał się.
Potrzebował kilku długich sekund, aby dryfująca świadomość powróciła do jego ciała i aby zrozumiał, co się stało. A kiedy to nastąpiło...
O boże. O boże. O boże. O boże!
Nie, to był tylko sen! Tylko sen! Tylko pieprzony sen!
Przycisnął dłonie do twarzy, mając ochotę wydrapać sobie oczy. I uszy. I wszelkie zmysły.
Żeby nie słyszeć... nie widzieć... nie pamiętać...
To tylko wspomnienie... tak! Echo jego dawnego życia. To nic nie znaczy. Przecież słyszał, że w snach odbija się to, co kiedyś, nawet dawno temu, wywoływało silne emocje. Nawet jeżeli już je pogrzebał. Bo przecież je pogrzebał! To było w ogóle nie do pomyślenia, aby teraz mógł mieć cokolwiek wspólnego z tym... mężczyzną. Z człowiekiem, który wzbudzał w nim jedynie pogardę. Przecież to było śmieszne...
Oderwał dłonie od twarzy, oddychając głęboko i powoli się uspokajając.
Spojrzał na zegarek. Została mu godzina snu. Chyba w takim razie wykorzysta ten czas i się pouczy. Tak, tak właśnie zrobi.
***
Harry siedział w klasie Eliksirów, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w ciemną tablicę. Sam nie wiedział, jak po takim śnie udało mu się przetrwać dzisiejsze zajęcia. Przez cały dzień starał się być obojętny, odgradzać się, nie dopuszczać do siebie tego... tego czegoś... co bardzo wyraźnie się w nim rozrastało, napierając na nadwątlone konstrukcje tej chłodnej bariery, którą wokół siebie stworzył i która do tej pory niezwykle skutecznie nie dopuszczała do jego wewnętrznego świata żadnego ciepła, żadnych uczuć... a teraz wszędzie pojawiały się pęknięcia, przecieki, jakby coś ją w którymś momencie rozszczelniło. Coś niezwykle potężnego... Nie wiedział tylko, w którym momencie mogło się to wydarzyć. Przecież przed zasłabnięciem wszystko było jeszcze w porządku...
A teraz... bardzo wyraźnie wyczuwał te przecieki i chociaż próbował je zatamować, wcale nie było to łatwe. Pojawiały się w nerwowym zaciskaniu palców i szybszym biciu serca, kiedy siedział tutaj i czekał, czując się jak przed jakimś egzaminem, jak przed pierwszym spotkaniem ze Snape'em po wypiciu eliksiru Desideria Intima, wsłuchując się w panujący w klasie rozgardiasz i próbując wychwycić zbliżające się kroki...
W końcu usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, a później kroki. Długie, zdecydowane kroki, które znał aż za dobrze... których nasłuchiwał już tak wiele razy, że potrafiłby je rozpoznać w tłumie innych: niepewnych, pospiesznych, potykających się, szurających. Kroki Snape'a były takie same jak ich właściciel - przyciągały uwagę, wybijały się na pierwszy plan i sprawiały, że na ich tle wszystko inne wydawało się blade i bez wyrazu.
Konwulsyjnie zacisnął dłonie na trzymanej w rękach książce do Eliksirów, ponieważ ból, który odczuwał w klatce piersiowej, nasilił się nagle. Jakby Snape... jakby sama jego obecność... jakby emanował czymś, co ten ból potęgowało. I nie pozwalało mu złapać tchu.
Snape szedł pomiędzy ławkami. Harry widział kątem oka tę ciemną sylwetkę przesuwającą się na granicy widzenia i nagle zdał sobie sprawę, że wszystkie jego mięśnie napinają się.
Mistrz Eliksirów dotarł w końcu na środek klasy, przystanął i odwrócił się. Długa czarna peleryna zafalowała wokół niego, wydając delikatny szelest...
Taki znajomy...
I w momencie, kiedy Harry poczuł na sobie spojrzenie tych czarnych, bezdennych oczu, niemal wypalających mu skórę... jego serce zaczęło łomotać, a przez ciało popłynęła fala gorąca, unosząc mu włoski na karku.
Nie, nie, nie, to niemożliwe! Nie będzie tak reagował! Nie będzie!
W panice sięgnął po ciszę i chłód, próbując otulić się nimi niczym płaszczem, naciągając je na siebie z nadludzkim wysiłkiem, tak jakby nagle stały się zbyt małe, zbyt... przetarte, by dać mu odpowiednia ochronę.
Obojętność. Spokój. Pogarda. To był teraz jego świat. A nie tamten, w którym wydawało mu się, że Snape jest kimś zupełnie innym. A był przecież tylko kłamcą i oszustem! Okrutnym, bezlitosnym, nieludzkim...
Przymknął na chwilę powieki i wziął głęboki oddech, czując że jego serce powoli się uspokaja.
- Na dzisiejszej lekcji czeka was test praktyczny obejmujący omawiane ostatnio eliksiry - rozległ się niski, głęboki głos. - Zostaniecie podzieleni na cztery grupy, aby jak najskuteczniej wyeliminować... - Snape przerwał na chwilę i znacząco spojrzał na Hermionę - ...mówiąc eufemistycznie, pokusę wzajemnej pomocy. Dlatego też każda grupa będzie miała do uwarzenia inny eliksir. Listę eliksirów i przydzielonych do nich osób znajdziecie na tablicy. - Krótkie, zdecydowane machnięcie różdżką. - Zabierajcie się do pracy.
Harry miał wrażenie, że ten wibrujący głos rozbrzmiewa w każdym zakamarku jego ciała, wdziera się siłą do uszu, wędruje po skórze, podrażniając zakończenia nerwowe i doprowadzając do tego, iż wydawało mu się, że ten głos jest wszędzie... jest wewnątrz niego. I porusza się.
Jeszcze mocniej zacisnął dłonie na książce.
Kurwa mać!
Usłyszał odgłos odsuwanego krzesła, kiedy Snape siadał przy biurku. W klasie nastąpiło ogólne poruszenie, sugerujące, że uczniowie nerwowo rozglądają się po sali, szukając najbliżej siedzących osób, którym przypadł ten sam eliksir, a następnie wstają i udają się po składniki.
Ale Harry się nie poruszył. Patrzył na tablicę, jednak nie potrafił skupić na niej wzroku, ponieważ litery rozmazywały mu się przed oczami.
Próbował jakoś wytłumaczyć samemu sobie to, co się z nim działo, ale każda teoria wydawała mu się idiotyczna. A im dłużej nad tym myślał, tym bardziej był zły. Zły i przestraszony.
Może to była sprawka Snape'a? Może rzucił na niego jakiś czar? Imperiusa? Ale po co miałby to robić? Po pierwsze, nienawidzi Harry'ego, a po drugie i tak nic by mu to nie dało. Nie, to nie było nic w tym stylu. Harry potrafiłby rozpoznać objawy zaklęcia, miał z nimi do czynienia. To nie pochodziło z zewnątrz. To było w nim.
Usłyszał, że Ron i Hermiona także wstali i ruszyli po składniki. Kiedy rozmyślał nad swoją teorią, jego spojrzenie mimowolnie powędrowało do siedzącego przy biurku nauczyciela. Ale to, co miało być tylko szybkim zerknięciem, zamieniło się w niezamierzoną kontemplację, kiedy z rosnącym w klatce piersiowej uciskiem przyglądał się pochylonej nad biurkiem, ciemnej sylwetce i opadającym na twarz, czarnym włosom.
W tej samej chwili Snape, jakby wyczuwając wwiercającą się w niego parę zielonych oczu, poderwał głowę i spojrzał prosto na niego.
Harry gwałtownie uciekł wzrokiem, wbijając go w najbliżej znajdujący się obiekt, czyli w tablicę.
Serce biło mu niemal w gardle.
Musi przestać! Musi się opanować! Snape przecież nie istnieje. Jest nikim. Po tym, co zrobił, już zawsze będzie nikim.
Spróbował skupić spojrzenie na tablicy, ale im dłużej się w nią wpatrywał, tym mniej na niej widział.
Zaryzykował kolejne zerknięcie, aby przekonać się, czy Snape cokolwiek zauważył. Nadział się wprost na twarde spojrzenie tych czarnych, zmrużonych oczu.
Do diabła! Czyli zauważył.
Jak bardzo zdoła się jeszcze pogrążyć podczas tej lekcji?
Gdyby Hermiona usłyszała w tej chwili myśli Harry'ego, byłaby zaskoczona ilością przekleństw, jakich potrafi używać.
Kiedy wrócili przyjaciele, Harry, czując na sobie ich zaskoczone spojrzenia, podniósł się szybko i również skierował do składziku, chociaż nie miał pojęcia, jakie ingrediencje będą mu potrzebne. Nie wiedział nawet, jaki w ogóle ma uwarzyć eliksir.
Odwrócił się, aby przeczytać jego nazwę na tablicy i w tej samej chwili poczuł, jak coś podcina mu nogi. Stracił równowagę i grzmotnął na podłogę, uderzając się boleśnie w łokieć. Zdążył jednak zauważyć cofającą się szybko stopę Zabiniego. Ślizgon zatrzymał się nad nim, a jego twarz wykrzywił złośliwy uśmieszek.
- Potter, znowu zasłabłeś? Może powinniśmy wezwać Pomfrey i po raz kolejny odwołać lekcje z twojego powodu? Przecież tak lubisz, kiedy inni się nad tobą użalają, co? Mały, biedny Złoty Chłopczyk...
Harry podniósł się powoli, kompletnie nie zwracając uwagi na ciche śmiechy dochodzące od strony ławek Ślizgonów. Wyprostował się i spojrzał wprost w małe, szaroniebieskie oczy Zabiniego, niemal rozkoszując się powracającą stalą. Zimną, twardą i ostrą. Idealną, by wbić ją głęboko w stojącego naprzeciw Ślizgona.
Zrobił krok w przód, jakby chciał go ominąć, ale zatrzymał się na sekundę i wyszeptał mu do ucha lodowatym głosem, który nie wydawał się należeć do niego:
- Jeżeli nie chcesz spotkać się z Malfoyem w jego największych koszmarach, to dobrze ci radzę, nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj. - Zabini zbladł i spojrzał na niego rozszerzonymi oczami. Harry nie czekał na dalszy rozwój wypadków. Ruszył dalej, słysząc za plecami przecinający powietrze, ostry głos Snape'a:
- Proszę siadać, panie Zabini i zająć się swoim eliksirem. I nie chcę słyszeć już ani słowa więcej. Jeżeli jeszcze ktoś spróbuje się odezwać, to zostanie wyrzucony z zajęć. Czy to jasne?
Harry odwrócił głowę, aby po raz kolejny spojrzeć na tablicę i przy okazji musnął wzrokiem wykrzywioną grymasem wściekłości twarz Zabiniego.
Kompletnie go ignorując, odczytał w końcu nazwę eliksiru, który powinien przygotować - Eliksir Odkażający. Na chybił trafił wybrał kilka składników, które uznał, że powinny się w nim znaleźć. I tak był pewien, że go spartaczy, skoro podczas lekcji, na której owa mikstura była omawiana, leżał nieprzytomny w szpitalu. Wiedział, że Snape celowo wybrał dla niego ten eliksir. Chciał, aby Harry zawalił. Zresztą... nie powinien się tym przejmować. To nie było teraz ważne. Żadne eliksiry, żadne zajęcia. Za kilka dni miał spotkać się z Voldemortem. Nic nie było teraz ważne... a już w szczególności Snape.
Przekonanie swojego umysłu do tej ostatniej części okazało się jednak zadaniem przerastającym możliwości Harry'ego.
Incydent z Zabinim rozładował jednak nieco kumulującą się w nim złość i pomógł mu ostudzić te wszystkie niepokojące przebłyski emocji. Ani razu nie spojrzał już na ciemną sylwetkę. Z nadzwyczajnym skupieniem siekał składniki i dodawał je po kolei do bulgoczącego wywaru, chociaż nawet nie wiedział, czy są odpowiednie. W każdej chwili spodziewał się eksplozji, dlatego bardzo dokładnie obserwował pojawiające się na powierzchni bąble, by, w razie zagrożenia, mieć przynajmniej na tyle dużo czasu, aby schować się pod ławkę. W końcu, mniej więcej w połowie lekcji, panującą w klasie ciszę przerwał odgłos odsuwanego krzesła. Mistrz Eliksirów podniósł się ze swego miejsca przy biurku, po czym ruszył na zwyczajowy obchód.
Harry spiął się mimowolnie. Nie potrafił nad tym zapanować. To było jak reakcja obronna. Jakby całe jego ciało szykowało się do jakiejś wyimaginowanej bitwy. Ze sobą.
Snape zaczął od Ślizgonów. Harry słyszał jego cichy, wibrujący głos, który snuł się po klasie niczym dym, kiedy mężczyzna dawał wskazówki swym podopiecznym. A kiedy tak szeptał, wtedy brzmiał zupełnie jak wtedy, kiedy... kiedy...
Merlinie! Natychmiast się uspokój!
Mocniej zacisnął dłoń na drewnianej chochli, którą mieszał w kociołku. Jego ręce były spocone.
Słyszał, jak Snape przechodzi dalej. Słyszał jego niespieszny krok, który jednak potrafił sprawić, że wsłuchiwało się w niego niczym w tykającą bombę zegarową, obawiając się tego, co się może wydarzyć, jeżeli zatrzyma się właśnie przy twojej ławce...
Był już przy Gryfonach. Szybko przeczesał tylne ławki, ale w pewnym momencie zatrzymał się. Harry wziął głęboki oddech i rozprostował zesztywniałe palce.
Wolał mieć to już za sobą. Nie podobało mu się to oczekiwanie. Ale Snape najwyraźniej postanowił nigdzie się nie spieszyć.
Harry oblizał wargi i odwrócił głowę, spoglądając za siebie.
Snape stał za Neville'em, uśmiechając się kpiąco pod nosem i z wyraźną przyjemnością obserwując, jak Neville, pomimo wiszącego nad nim i niemal dyszącego mu w kark nauczyciela, próbuje drżącymi rękami wsypać do swojego eliksiru posiekane kłącze żmijoplewu.
Jednak w tym samym momencie oczy Snape'a oderwały się od eliksiru i przeszywające spojrzenie poderwało się w górę, krzyżując się ze wzrokiem Harry'ego. I Harry poczuł, jak ucisk w jego piersi staje się nagle nie do zniesienia, jak coś w nim narasta, coś odległego, zepchniętego... jak próbuje się wydostać, wyrwać na zewnątrz, nie dbając o to, ile szkód narobi i jak bolesne to będzie...
Snape zmarszczył brwi i wyprostował się.
Harry odwrócił się gwałtownie i wbił rozbiegane spojrzenie w swój kociołek.
Nie, nie może... musi... powstrzymać to!
Spojrzał na swoją drżącą dłoń.
Miał wrażenie, że coś się w nim rozsypywało.
Za późno usłyszał powolne kroki. Zatrzymujące się tuż za nim. Nie zdążył się przygotować na uderzenie tego... tej... woni. Zioła. I coś słodkiego. Zupełnie jak język Snape'a, który penetrował jego usta...
Dość!
Kręciło mu się w głowie.
Poczuł, że Snape pochyla się nad nim i usłyszał... usłyszał ten głos wprost przy swoim uchu:
- Widzę, że czeka cię kolejna spektakularna porażka, Potter. Nawet obniżenie oceny nie będzie dla ciebie wystarczającą karą...
A jak chciałby pan zostać ukarany, panie Potter?
- Jak pan zechce, profesorze... - odparł niewyraźnie Harry, sam już nie wiedząc, co słyszy naprawdę, a co jest jedynie echem wspomnień w jego głowie. - To znaczy... - poprawił się szybko, kiedy dotarło do niego to, co właśnie powiedział. - Skoro tak pan twierdzi...
Cholera! Cholera! Cholera!
Harry poczuł przemożną chęć, aby zacząć walić głową w blat ławki.
- Gryffindor nie ma już szans w Pucharze Domów. Ostatnie miejsce... Jakież to przykre - kontynuował Mistrz Eliksirów, a ton jego głosu sprawił, że na ciele Harry'ego pojawiła się gęsia skórka. Był cichy i syczący, niemal... nie, nie pomyśli o tym!
Snape wyprostował się i z szyderczym prychnięciem przeszedł obok niego. Harry poczuł muśnięcie czarnej peleryny, która w jakiś zadziwiający sposób odebrała mu i tak już nadwątlone zdolności motoryczne. Próbując zająć czymś spocone ręce, sięgnął po miseczkę ze strąkami kłakokrzewu i w tym samym momencie potrącił łokciem butelkę octu parmeńskiego, który wylał się na blat. Harry sięgnął szybko, próbując złapać butelkę i postawić ją z powrotem, ale strącił na podłogę całą miskę jagód kłakokrzewu. Jagody rozsypały się po kamiennej posadzce i potoczyły aż pod czarne buty Snape'a, który zatrzymał się właśnie przed ławką Hermiony.
A niech to!
Harry nie chciał widzieć spojrzenia Snape'a. Szybko zanurkował pod ławkę, zbierając palcami czarne jagody.
Czy to był jakiś okrutny żart? Czy los kpił sobie z niego? Przecież pogrzebał wszystkie wspomnienia i uczucia związane z tym... mężczyzną. Dlaczego musiały odżyć waśnie teraz? Na cztery dni przed spotkaniem z Voldemortem! Dlaczego, odkąd wyszedł ze szpitala, czuł ten dziwny ból w klatce piersiowej? Dlaczego w nocy przyśnił mu się ten sen? Dlaczego wyszeptał w nim jego imię? Imię... które powinien zapomnieć!
Przecież to nie był ten sam mężczyzna, którego znal. To był ktoś obcy. Ktoś, kto potraktował go jak robaka. A nawet gorzej. Ktoś, kto bez cienia emocji patrzyłby na jego śmierć. Ktoś, kto nie ma żadnych skrupułów. Jak mógłby żywić do kogoś takiego jakiekolwiek uczucia?
Przecież przez ostatni tydzień czuł się bezpieczny. Otaczała go cisza, chłód i spokój. Dlaczego nie może być tak jak wcześniej? Dlaczego jego serce go zdradzało i miało za nic głos swojego właściciela, który nakazywał mu spokój? Jak miał się skupić na tym, co miało nadejść?
Jego wzrok powędrował mimowolnie ku znajdującym się zaledwie metr od niego czarnym butom. Jeszcze nie tak dawno całował te stopy... - powoli przesunął wzrok w górę po nogawkach spodni i dalej, po czarnej tunice - ...całował każdy centymetr tego chłodnego a wtedy tak rozpalonego ciała... Nieświadomie zacisnął mocno dłoń, gniotąc wszystkie zebrane jagody na miazgę. Czuł uderzające fale gorąca, jego serce waliło jak oszalałe, a ból w klatce piersiowej więził mu oddech. Przymknął powieki, łapczywie chwytając powietrze i walcząc o to, żeby to coś, co chciało się z niego wydostać, utrzymać w zamknięciu.
Nie może! Nie może! Nie pozwoli na to!
I wtedy właśnie usłyszał ostre, choć trochę przytłumione warknięcie:
- Potter, czy zamierzasz siedzieć pod ławką do końca lekcji i czyścić podłogę? Jak zawsze wymigujesz się od pracy, którą ci powierzono. Natychmiast wracaj na miejsce!
Rozprostował zaciśnięte palce, patrząc na ściekające po nich krople, które zostały ze zmiażdżonych jagód i odetchnął głęboko.
Udało się. Zdołał to powstrzymać.
Powoli wydostał się spod ławki i napotkał badawcze spojrzenie Hermiony... i wyjątkowo intensywne spojrzenie Snape'a. Usiadł na miejscu, jakby nic się nie wydarzyło i wbił wzrok w swój kociołek, kiedy poczuł, jak Hermiona trąca go łokciem. Odwrócił głowę i zobaczył, że przyjaciółka położyła na blacie chusteczkę.
- Dzięki - mruknął, wycierając rękę i starając się ignorować obserwujące ich czarne oczy. Na szczęście Snape w końcu oderwał od nich wzrok i ruszył dalej, całkowicie objeżdżając eliksir Rona i kilkorga innych Gryfonów.
Harry nie spojrzał już na niego ani razu. Starał się skupić tylko i wyłącznie na eliksirze, chociaż wiedział, że i tak nie uwarzy go poprawnie.
Dziesięć minut przed końcem lekcji Snape podniósł się zza swego biurka, ogłaszając, iż czas na przygotowanie eliksirów dobiegł końca. Ruszył na obchód, zbierając próbki mikstur do oceny, bądź też czyszcząc kociołki osobom, które całkowicie zawaliły zadanie. W końcu zatrzymał się przed ławką Harry'ego.
Harry uniósł lekko głowę i wprost przed sobą zobaczył... długi rząd maleńkich guziczków, ciągnący się na przedzie czarnej szaty. W jego głowie pojawiło się nieproszone wspomnienie... długie palce Snape'a, rozpinające te guziczki, jeden po drugim... powoli...
Zacisnął usta i szybko spuścił wzrok, wbijając go w wyjątkowo interesujący deseń na drewnianym blacie ławki.
- Co to jest, Potter? - usłyszał nad sobą surowy głos.
- Eliksir - odparł cicho Harry.
- Jaki?
- Eliksir Odkażający.
- Odkażający, tak? - Kpina wydawała się wręcz wylewać z głosu mężczyzny. - Prędzej wszystkich byś nim zatruł niż kogokolwiek odkaził. Podejrzewam, że jedyne, do czego ta mikstura się nadaje, to przetykanie rur. Troll. - Machnięcie różdżki i cała ciecz wyparowała z kociołka. - Powinienem jeszcze bardziej obniżyć ci ocenę, ale to już niemożliwe, dlatego też na następną lekcję napiszesz długie na cztery stopy wypracowanie na temat tego eliksiru, skupiając się przede wszystkim na składnikach i dokładnym opisaniu sposobu jego przyrządzania.
Serce Harry'ego zadrżało, ponieważ nagle zdał sobie z czegoś sprawę...
Na następną lekcję? Na następną... lekcję? Przecież... nie będzie już następnej. Już nigdy. To była jego ostatnia lekcja Eliksirów. Ostatnia.
Jeszcze bardziej opuścił twarz, aby ukryć to, co prawdopodobnie mogło się na niej pojawić.
Pokiwał głową, ale nie odpowiedział. Głos mógłby go zdradzić.
Snape przeszedł dalej, aby ocenić eliksir Hermiony, ale w tym samym momencie zabrzmiał dzwonek i wszyscy uczniowie, którzy zostali już ocenieni, zaczęli się pakować i opuszczać klasę. Harry zrobił to samo. Nie chciał przebywać w tym samym pomieszczeniu, co ten mężczyzna choćby minutę dłużej. Spakował torbę i, nie czekając na przyjaciół, pospiesznie wstał i ruszył do drzwi, chociaż przez cały czas miał wrażenie, jakby ktoś uwiązał mu do szyi bardzo ciężki kamień.
Kiedy znalazł się na zewnątrz, odwrócił się i spojrzał na drzwi. Prowadziły do klasy, w której... z którą wiązało się tyle wspomnień...
Widział je po raz ostatni. Już nigdy nie przekroczy ich progu. Nigdy. Sama myśl o tym... wydawała się nierealna. Ale... tak właśnie wybrał.
Spojrzał przed siebie, na rozciągający się przed nim korytarz. Musi ruszyć dalej. Nie warto było się zatrzymywać i zaczynać zastanawiać, bo wtedy... wtedy...
Nieważne.
Westchnął ciężko i po prostu... zaczął iść, chociaż czuł się tak, jakby za tymi drzwiami pozostawił coś bardzo cennego.
***
W ciemności blask, który wydobywał się z trzymanej przez Harry'ego szklanej kulki, wydawał się o wiele jaśniejszy. Nie wiedział, jak długo się w nią wpatruje. Wyjął ją od razu, kiedy tylko usłyszał chrapanie Rona i Neville'a. Nie zastanawiał się, dlaczego to zrobił. Po prostu patrzył... patrzył w te czarne jak smoła oczy... w to surowe oblicze, które rozjaśniało się lub pochmurniało, w zależności od tego, jaki obraz twarzy Snape'a przywoływał...
O, a teraz był... wygłodniały, zachłanny... taki, jak wtedy, kiedy... kiedy...
Zmarszczył brwi, wpatrując się w ogień tańczący w źrenicach mężczyzny.
Jak mógł tak... w jaki sposób to robił? Jak mógł patrzeć na Harry'ego w taki sposób, skoro przez cały czas udawał? Jak ktoś, kto ma w sobie jedynie lód, może być tak... gorący? Jak ktoś, kto nienawidzi, może spoglądać tak, jakby spalał się od środka z pragnienia?
Jak ktoś, kto odczuwa jedynie wstręt, może szeptać z taką naglącą potrzebą...?
Pokaż mi, jak się masturbowałeś, kiedy o mnie myślałeś.
Echo tego głosu, w swojej głowie... w połączeniu z takim spojrzeniem...
Mimowolnie rozsunął rozporek, nie spuszczając wzroku z przypatrującej mu się ze szklanej kulki twarzy.
A teraz wyjmij go powoli.
Zrobił to. Był gorący. Nabrzmiały. I tęsknił za dotykiem.
Możesz zaczynać.
Na próbę przesunął po nim dłonią. Poczuł szarpnięcie w lędźwiach. Och, jak bardzo za tym tęsknił... Przesunął po raz kolejny, naciągając napletek na wrażliwej, zaczerwienionej główce.
Och tak...
Przyspieszył, poruszając dłonią w górę i w dół. Penis drżał mu pod palcami. Pulsował.
Tak, tak, tak. Merlinie, prawie zapomniał jakie to było przyjemne...
Wolniej.
Wykonał polecenie, chociaż sprawiło mu to ogromną trudność. Pragnienie było zbyt silne...
I nawet jeżeli zaciskał wargi najmocniej, jak potrafił, to i tak nie był w stanie powstrzymać wymykających mu się z ust cichych pojękiwań.
Właśnie tak. Jęcz. Jęcz dla mnie.
O bożeeee...
To było zbyt... zbyt...
Jego powieki same się przymykały...
Ciepły, ciasny tunel więził jego penisa, przesuwając się po nim coraz szybciej i szybciej i...
Patrz na mnie, Potter.
Gwałtownie otworzył oczy i zobaczył to wbite w siebie, dzikie, rozpalone spojrzenie, płonące jak w gorączce, pochłaniające go...
Orgazm chwycił go w swoje szpony mocno i brutalnie, szarpiąc jego ciałem i miażdżąc wszystkie mięśnie, wysysając z niego niemal każdą kropelkę białej cieczy, która zalała mu dłoń i brzuch, oraz zamieniając spazmy w przyjemność tak silną, iż wydawało mu się, że zaraz zemdleje. Przed oczami widział jedynie gwiazdy. I dwa niekończące się tunele.
Tak długo...
W końcu napięcie zamieniło się w drżenie, a zalewające go fale żaru powoli zaczęły odpływać. Rozprostował zaciśnięte konwulsyjnie palce i spojrzał w parę źrenic, które teraz pałały tylko jednym... satysfakcją...
Doskonale.
Zanim jednak echo orgazmu na dobre się uciszyło, a żar odpłynął... jego dłoń gwałtownie zacisnęła się na kulce i to z taką siłą, jakby chciał ją zmiażdżyć. Pod jego drżącymi palcami obraz Snape'a zaczął się rozpływać i w końcu całkowicie zniknął.
Napłynął chłód.
Co on najlepszego zrobił? Co zrobił?!
Miał o nim zapomnieć, a nie... a nie...
Zerwał się z łóżka i ukrył twarz w dłoniach. Wściekłość na samego siebie rozpalała jego żyły jeszcze skuteczniej niż wcześniejsze podniecenie.
To wszystko, co robił... było żałosne. Musi przestać, musi znaleźć jakiś sposób, żeby... Musi stąd wyjść! Musi się od tego uwolnić. Odetchnąć. Zapomnieć.
A co najlepiej pomagało zapomnieć? Znał odpowiedź na to pytanie.
I wiedział, jak to zdobyć.
Wrzucił kulkę pod poduszkę, jednocześnie wyciągając spod niej swoją różdżkę. Szybko się oczyścił, sięgnął po Mapę Huncwotów i błyskawicznie odnalazł znajdującą się w lochach czarną kropkę z napisem Severus Snape. Rozejrzał się po korytarzach. Filch był na trzecim piętrze, a pani Norris na piątym. Złapał pelerynę niewidkę, zerwał się z łóżka, ubrał się ciepło i na palcach wymknął się z dormitorium. W Pokoju Wspólnym znajdowało się jeszcze kilkoro uczniów, ale dzięki pelerynie prześliznął się niezauważony. Sprawdzając mapę, aby nie natknąć się na żadnego nauczyciela patrolującego korytarze, wyszedł z zamku i, brodząc w śniegu, dotarł pod Wierzbę Bijącą. Unieruchomił ją zaklęciem Immobilus i podziemnym korytarzem przeszedł do Wrzeszczącej Chaty. Wolałby użyć przejścia znajdującego się za posągiem Jednookiej Wiedźmy, ale był pewien, że miałby ogromne trudności z wydostaniem się z Miodowego Królestwa w środku nocy, kiedy sklep był zamknięty.
Uchylił krzywe, ledwie trzymające się na zawiasach drzwi i wydostał się na zewnątrz. Wiatr był tutaj jeszcze bardziej przenikliwy niż na błoniach. Słyszał, jak wyje i świszczy w szparach pomiędzy rozpadającymi się deskami. Rozmasował przemarznięte ramiona i ruszył w kierunku majaczących w ciemności świateł wioski.
Przez chwilę pomyślał, że może dobrze by było spróbować zatrzeć za sobą ślady, które zostawiał w śniegu, ale bardzo szybko porzucił ten pomysł. To nie było ważne. Zresztą, kto by go tu szukał?
Hogsmeade w nocy wydawało się niemal wymarłe. Jedyną oznaką życia były rozświetlone gdzieniegdzie okna, które rzucały na śnieg kwadraty ciepłego światła. Harry starannie je omijał, zmierzając wprost ku swemu celowi... ku leżącej w pewnym oddaleniu od głównego traktu karczmie. Wiedział, że będzie otwarta. I że nikt nie zwróci uwagi na kolejnego, ukrywającego się przybysza.
Przystanął przed drzwiami. Ze środka dochodziły głośne rozmowy, zachrypnięte śmiechy i pijacki bełkot. Wziął głęboki oddech i pchnął ciężkie drzwi Świńskiego Łba.
Tak, jak się spodziewał, nikt nie zwrócił uwagi na samo-otwierające się drzwi, ani pojawiające się na zabrudzonej, drewnianej podłodze mokre ślady. Rozejrzał się. Dostrzegł grupę podchmielonych czarodziejów o długich, splątanych włosach, ubranych w wytarte, połatane płaszcze, którzy wyglądali tak, jakby karczma była ich miejscem zamieszkania. Pod ścianą siedziało kilka zakapturzonych postaci, a przy jednym ze stolików dwie młode kobiety, które zdawały się w ogóle nie pasować do tego miejsca. Ale w momencie, kiedy jedna z nich odwróciła na chwilę głowę, dostrzegł jej oczy - miały jadowicie żółty kolor i podłużne źrenice. A więc nie były ludźmi. Tak samo jak siedzący pod oknem mężczyzna o chropowatej skórze przypominającej korę drzewa.
To było właśnie takie miejsce. Skupiające wyrzutków. Odmieńców. Tutaj mogli być sobą i nikt nie zwracał na nich uwagi. Harry do tej pory nie mógł uwierzyć, że Tonks wybrała właśnie to miejsce na ich świąteczną zabawę. Teraz, bez tych wszystkich dekoracji, karczma wyglądała jak najgorsza speluna, z podłogą zasypaną słomą i tak zapuszczonym barem, iż wydawało się, że szorujący go barman jedynie rozsmarowuje na nim brud. Ale Harry'emu to nie przeszkadzało. Liczyło się tylko to, po co tu przyszedł.
Ale jak to zdobyć bez zwracania na siebie uwagi?
Stanął pod ścianą i czekał. Po krótkiej chwili barman nalał dwa kufle mocno podejrzanego trunku i ruszył z nimi do stolika pod ścianą. Harry wykorzystał tę szansę bez namysłu. Wśliznął się za bar i złapał butelkę czegoś, co na etykiecie miało zaznaczoną dostatecznie wysoką ilość procentów, aby wystarczająco szybko mogło posłać jego umysł w stan błogiego zapomnienia. Zostawił na blacie kilka galeonów, schował butelkę pod pelerynę, złapał pierwszą z brzegu szklankę i zaszył się w najciemniejszym kącie karczmy.
Pierwszy łyk przypominał wypicie płynnej lawy. Ale tak poparzyło mu przełyk, że kolejnych już w zasadzie nie czuł. Po prostu pił, wpatrując się w sęki na drewnianym blacie i starając się nie myśleć o niczym. Ani o Voldemorcie, ani o walce, która go czekała, ani o tym, że prawdopodobnie już za parę dni zginie... ani o tym, że nie ma z nim żadnych szans, że niczego nie umie, niczego pożytecznego się nie nauczył, po prostu zmarnował tylko czas...
Ani o tej... o tej wysokiej sylwetce, która w jakiś niezrozumiały sposób znów zaczęła przyciągać jego spojrzenie, ani o tym głosie, który doprowadzał do tego, że przechodziły go ciarki, ani o zimnych dłoniach, których dotyk wciąż tak wyraźnie pamiętał... ani o parze tych głębokich, mrocznych oczu...
Ani o myślodsiewni, w której okazało się, że wszystko, w co wierzył, było tylko kłamstwem...
Kłamstwo.
Zatrzymał się na tym słowie i obracał je w myślach niczym coś niezwykle intrygującego. Wziął kolejny łyk i spróbował skupić wzrok na sęku, ale nie był w stanie. Obraz rozmazywał mu się przed oczami, wszystko wokół coraz bardziej wirowało.
Kłamstwo.
Jedno wielkie gówniane kłamstwo.
Nie jesteś dla mnie nikim.
Kłamstwo.
Tak straszliwie cię pragnę.
Kłamstwo.
Nie mogę tego zmienić.
Kłam...
Harry zmarszczył brwi.
Zaraz, przecież Snape... myślał wtedy, że Harry śpi. Po co miałby mu to mówić? Po co miałby go przytulać, skoro uważał, że Harry zasnął? I przecież sam go do siebie zaprosił na noc. A wcześniej...
Myślisz, że tylko ty musisz poświęcić coś, co jest ci najbliższe?
Najbliższe...
Najbliższe...
Słowa Snape'a odbiły się w jego umyśle.
To w ogóle nie miało sensu.
Potrząsnął głową, by pozbyć się tego irytującego echa, które wciąż do niego powracało.
Jeszcze bardziej zmarszczył brwi w umysłowym wysiłku. Powinien się napić... Wziął kilka łyków. O tak, teraz o wiele lepiej mu się myślało...
Jeżeli dopuścisz do priorytetów osobiste uczucia, to już jesteś przegrany.
O tak. Tak właśnie powiedział. Ale co to mogło oznaczać?
I... i przecież chciał, żeby Harry spędził z nim święta. Po co miałby tego chcieć, gdyby go nienawidził? I przygotował mu piwo kremowe z cynamonem. Pamiętał o tym. I pozwolił mu zostawić choinkę. I... i zachował sekret Tonks i Luny, bo Harry go o to poprosił.
I przecież...
Harry wziął kolejny łyk. Tak bardzo kręciło mu się w głowie, że z trudem rozpoznawał kształty.
Przecież... ktoś, kto jest takim potworem, nie mógłby... nie mógłby opatrywać mu nogi z taką czułością. Nie przynosiłby mu kolacji z Wielkiej Sali, twierdząc, że zrobił to skrzat. Nie pomagałby mu w nauce i nie pakował mu do torby książek z podkreślonymi zdaniami, które będą omawiać na lekcji. Nie dałby Ronowi maści, tylko na niemą prośbę Harry'ego. Nie nauczyłby się dla niego o Quidditchu...
Ale przecież widział w myślodsiewni... Czy tamto życie było tylko snem? Najcudowniejszym snem, który mu się przyśnił, a teraz się z niego obudził?
Niemożliwe. To był jego Severus... patrzył na niego w taki sposób, jakby Harry był najważniejszą osobą na świecie. Dotykał go z taką zachłannością, jakby wciąż było mu mało i nie mógł się nim nasycić. Zatracał się w nim całkowicie, jakby nic innego poza bliskością Harry'ego się nie liczyło. To są... reakcje. Nie da się nad nimi zapanować.
Te wszystkie... to wszystko... Bicie serca. Przyspieszony oddech. Drżenie rąk. Głosu. Uśmiech. Prawdziwy. To... to coś w oczach. Ciepło. Blask.
Tego nie można udawać! Nie można!
Harry zacisnął dłoń na szklance.
Pamiętał to... pamiętał, jak Severus uczył się od niego czułości, jak krok po kroku powtarzał po nim wszystkie gesty... Nie wymyślił sobie tego! Pamiętał wszystko. Pocałunki, gesty, spojrzenia. Żar. Żar, który widział w oczach Severusa za każdym razem, kiedy na niego patrzył. Wszechogarniający, niepohamowany ogień. Nawet wtedy, kiedy się kłócili. Kiedy Snape zamieniał się w ogarniętą zazdrością bestię... Harry doskonale pamiętał emocje szalejące na jego twarzy... jakby chciał rozerwać go na strzępy. Ale jedyne, co rozrywał to jego ubrania, kiedy brał go mocno i łapczywie, jakby nie potrafił zapanować nad swoim głodem.
Ktoś, kto ma w sobie jedynie mrok, nie potrafiłby rozpalać się takim jasnym płomieniem...
I przecież w końcu... nie pozwolił mu wypić tego eliksiru. Powstrzymał go. Dlaczego? Dlatego, że to niby było za wcześnie? Że Harry mu nie ufał? Dobry żart. Przecież Severus dobrze wiedział, że Harry zrobiłby dla niego wszystko. Absolutnie wszystko.
Zacisnął mocno powieki. Widział tamtą chwilę w swoim umyśle. Widział oblicze Severusa. Merlinie, nigdy nie zapomni cierpienia, które zobaczył wtedy na jego twarzy. To było tak... tak... inne. Intensywne. Nie pasujące do niczego, co wydarzyło się pomiędzy nimi tamtego wieczoru. I dlaczego później Severus był taki przygnębiony? Następnego dnia. I... jak on to powiedział?
Czasami wszystko wymyka nam się spod kontroli i nie mamy na to wpływu. To silniejsze od nas.
Harry położył głowę na opartych na blacie ramionach.
Tak właśnie się teraz czuł. To było silniejsze od niego. I wirowało. Zdecydowanie nie miał na to wpływu. Na to wirowanie. I na myśli. I na to, jak się czuł.
Wszystkie dobre wspomnienia przewijały mu się w głowie, rozbijając się brutalnie o wspomnienia z myślodsiewni.
Śmiali się z niego. Śmierciożercy. Voldemort. Wszyscy.
Wykorzystał go. Bawił się nim. Oszukiwał. Chciał go poświęcić. Manipulował nim od samego początku. Był dla niego tylko narzędziem, którego używa się tak długo, dopóki nie pęknie, a potem wyrzuca się je do śmietnika. Tak okrutny... tak bezwzględny...
Gdyby tylko mógł mu...
Chwila...
Nie podnosząc głowy, wsunął dłoń do kieszeni i wymacał mały, okrągły kształt.
Nie wiedział, dlaczego tego nie wyrzucił. Nie wiedział, dlaczego zawsze nosił to przy sobie.
Zamknął dłoń na kamieniu.
Możesz po mnie przyjść. Zwołaj swoich kumpli Śmierciożerców. Nie jestem teraz w stanie nawet unieść różdżki, więc będziesz miał ułatwione zadanie. No chodź! Przyjdź po mnie!
Wypuścił kamień.
Taa... to dopiero było wyzwanie. Niech no tylko przyjdzie, to on... on... co w zasadzie chciał zrobić?
Och, tak bardzo kręciło mu się w głowie... Rozbieganym wzrokiem spojrzał na stojącą przed nim butelkę. A w zasadzie kilka butelek. Miał jednak ogromne problemy z policzeniem, ile ich w ogóle jest, ponieważ wciąż zmieniały swoje położenie.
A może gdyby tak złapał jedną, to pozostałe przestałyby się ruszać i...
Au! Coś go zaczęło parzyć w kieszeni. Wsunął dłoń i wyciągnął rozjarzony kamień. W środku widniały litery. Tak, to zdecydowanie były litery. Tego był pewien.
Spróbował skupić na nich wzrok i z wysiłkiem złożył je w słowa:
Gdzie jesteś, Potter?
Zamrugał, dokładniej przypatrując się lśniącym literom.
Snape mu odpowiedział. Nie do wiary... Czyli on także nie wyrzucił kamienia?
Zacisnął go w dłoni.
Wiesz... myślałem o naszej ostatniej nocy. I... nie rozumiem, dlaczego mi ją dałeś? Przecież... - Ciąg jego chwiejnych myśli został przerwany przez gromki wybuch śmiechu przy sąsiednim stoliku. - Do diabła, niech oni się zamkną!
Wciąż trzymając kamień, przycisnął ręce do uszu. Ale niemal od razu ponownie je oderwał, czując ciepło przy twarzy.
Zmarszczył brwi, próbując się skupić na fruwających mu przed oczami słowach.
Do jasnej cholery, Potter! Masz mi natychmiast powiedzieć, gdzie jesteś!
A no tak... przecież Snape i jego Śmierciożercy nie będą mogli go porwać, jeżeli mu nie powie, gdzie jest. To w sumie logiczne.
Zamknął kamień w dłoni.
Ja... piję sobie. W Świńskim Łbie.
Zanim zdążył w ogóle otworzyć oczy, przyszła odpowiedź:
Nie ruszaj się stamtąd nawet na krok!
Wcale nie zamierzał. Zresztą chyba i tak by nie mógł...
Mętnie rozejrzał się po karczmie.
Był zmęczony. W tej chwili chyba najchętniej poszedłby spać. Wrzucił kamień do kieszeni, złożył ramiona na blacie i położył na nich ociężałą głowę.
Próbował nie zwracać uwagi na to, że w momencie, kiedy tylko zamykał oczy, czuł się jak na karuzeli, na którą kiedyś zabrali go Dursleyowie i to tylko dlatego, że nie mieli co z nim zrobić. Wszystkie zmysły mówiły mu, że się kręci i to bardzo szybko. Ale to przecież było niemożliwe. Siedział przy stoliku. Na próbę otwierał oczy, a wtedy wirowanie odrobinę ustawało. Ale kiedy zamykał je ponownie... znowu karuzela.
A mugole muszą słono płacić za takie atrakcje. Ciekawe, czy też znają ten sposób...?
TRZASK!
Nagły, głośny huk sprawił, że Harry poderwał się gwałtownie i łokciem potrącił stojącą obok butelkę, która przewróciła się i rozlała po blacie resztkę swojej zawartości.
W progu karczmy stał Snape.
Harry doznał dziwnego uczucia deja vu. Jakby już kiedyś coś takiego się wydarzyło. Snape wtedy też nagle pojawił się w tych drzwiach... i też wbijał w niego takie spojrzenie... ale nie pamiętał, żeby wtedy ruszył w jego stronę z taką furią na twarzy i nie wyciągnął go zza stolika z tak wielkim impetem jak teraz, łapiąc go przez pelerynę za kurtkę na karku i wlokąc do drzwi, nie zważając nawet na to, że Harry się potyka i ma problem z utrzymaniem się na nogach...
Nie, coś takiego na pewno by zapamiętał.
Snape wyciągnął go na dwór i zatrzymał się dopiero w ocienionym zaułku obok karczmy, gdzie bez pardonu ściągnął z niego pelerynę i wbił w niego dzikie spojrzenie. Wyglądał niczym rozwścieczona bestia, z tymi opadającymi na oczy włosami, lśniącymi w mroku źrenicami, brwiami tak zmarszczonymi, że niemal łączyły się u nasady nosa i obnażonymi zębami. Zanim Harry zdążył dojść do siebie, mężczyzna złapał go za brodę i brutalnie uniósł mu twarz, przyglądając jej się z narastającą furią.
- Jesteś kompletnie pijany! - wysyczał drżącym od wściekłości głosem. - Ty nieodpowiedzialny smarkaczu! Zupełnie postradałeś rozum? Co cię podkusiło, żeby wymykać się z zamku do jakiejś speluny i upijać do nieprzytomności? Wiesz, co by się stało, gdyby ktoś odkrył twoją nieobecność i podniósł alarm? Jak długo tu jesteś? Zdejmowałeś pelerynę? Ktoś cię widział?
Harry szarpnął głową, uwalniając twarz z uścisku zimnych palców i opierając się o ścianę karczmy.
- Nie dotykaj mnie! - warknął, wbijając rozbiegane spojrzenie w stojącego przed nim mężczyznę. Wszystko wirowało mu przed oczami. Ale jego widział wyraźnie. Tak jakby był jedynym stałym elementem otaczającego go świata. Czarna, wysoka postać w długiej pelerynie. Snape. Snape, który miał... - Nikt mnie nie wiź... widział. Nie będą cię podje... podejrzewać. Możesz mnie porwać. - Mętnym wzrokiem rozejrzał się po zaśnieżonej okolicy. - No, gdzie są twoi kumple Śmiecio... Śmierciożercy? Nie przy... prowadziłeś ich ze sobą? - zapytał, próbując brzmieć wyzywająco, ale język trochę go zawodził.
- Nie mam zamiaru wysłuchiwać twojego pijackiego bełkotu - wycedził Snape. - Jeżeli już skończyłeś, to natychmiast wracamy do zamku, zanim ktoś odkryje, że cię nie ma.
- Nigdzie z tobą nie pójdę! - Harry zamachnął się, próbując trafić pięścią w twarz mężczyzny, ale Snape odsunął się. Spróbował drugą ręką, ale też spudłował, a co gorsza, stracił równowagę i poleciał do przodu. Przed upadkiem powstrzymały go jednak ręce Snape'a, który złapał go mocno za ramiona i z całej siły pchnął na ścianę, przytrzymując go.
- Zostaw mnie, ty... - zanim jednak zdążył dokończyć, mężczyzna zasłonił mu usta dłonią i naparł na niego całym ciałem, tak jakby chciał ich ukryć w cieniu zbitej z grubych bali ściany.
Do uszu Harry'ego dotarł dźwięk zatrzaskiwanych drzwi karczmy i pijacki śmiech, a po chwili w polu jego widzenia pojawiła się grupka podchmielonych czarodziejów. Zatrzymali się na oświetlonej połaci śniegu, zaledwie trzy metry od nich i gdyby tylko odwrócili głowy...
- Ani słowa. - Harry usłyszał tuż przy swoim uchu napięty szept Snape'a i poczuł, jak mężczyzna przesuwa dłoń i wyciąga różdżkę, nie spuszczając wzroku z trójki intruzów.
Harry przeniósł spojrzenie z chwiejących się sylwetek na znajdującą się zaledwie centymetry od jego własnej twarz Snape'a.
Czuł go... tak blisko. Przyciskał się do niego. Mocno. Ciasno. Chłodna dłoń na jego ustach. Oddech na twarzy.
O boże...
Słyszał w uszach szum własnej krwi, płynącej przez żyły z coraz większą prędkością i rozpalającej każdy zakamarek jego ciała. Jak to możliwe, że chociaż na zewnątrz było tak zimno, on miał coraz większą pewność, że zaraz się roztopi? Jego serce już dawno przestało bić i teraz jedynie trzepotało... szybkimi, bolesnymi skurczami, jakby zamknięto je w klatce i za wszelką cenę próbowało się uwolnić.
Pijani mężczyźni odwrócili się i zaczęli oddalać, zataczając się lekko. Ale Snape nie puścił go od razu. Zrobił to dopiero wtedy, kiedy zupełnie zniknęli z pola widzenia.
Ręka oderwała się od jego ust, a podtrzymujące go ciało nagle zniknęło i Harry niemal osunął się po ścianie. Teraz kręciło mu się w głowie jeszcze bardziej. Dlaczego alkohol nie pomagał mu zapomnieć? Wcale nie pomagał. Wręcz przeciwnie. Sprawiał, że wszystko się... wyostrzało. Stawało intensywniejsze. Czyżby wypił za mało? Powinien w takim razie tam wrócić i wypić jeszcze więcej. Tak dużo, aż w końcu zapomni. O nim. O wszystkim. Choćby miał nawet stracić przytomność.
- Wracam do środka - wymamrotał niejasno, odwracając się do ściany i łapiąc drewnianych bali. - Nie postrzy... powstrzymasz mnie. - Powoli, przytrzymując się ściany, zrobił kilka kroków, ale wtedy... wszystko wydarzyło się w ułamku sekundy.
Poczuł łapiące go za ramiona, silne ręce. I szarpnięcie. I nagle zdał sobie sprawę, że ma twarz przyciśniętą do czarnej szaty. Cała okolica zawirowała, a on doznał wrażenia, jakby coś ciągnęło go we wszystkie strony, próbując rozerwać na kawałki. Jakby nagle znalazł się w dwóch miejscach jednocześnie. Stracił grunt pod nogami i odzyskał go dopiero po pełnej przerażenia chwili. Chociaż uczucie było bardziej podobne do zderzenia niż miękkiego lądowania.
Uniósł powieki i nagle odkrył, że znajduje się na błoniach w pobliżu bramy Hogwartu. Przytrzymujące go ręce zniknęły i Harry zachwiał się, ale jakimś cudem nie stracił równowagi. Wciąż wirowało mu w głowie, ale wyraźnie widział przed sobą ciemną sylwetkę i miał wrażenie... że ten okropny ucisk, który odczuwał w klatce piersiowej od przebudzenia, staje się coraz silniejszy. Jakby to coś... się przesączało. Przez jego mury. Wyciekało... coraz bardziej i bardziej i nie potrafił już tego zatamować, ponieważ wyrwa była już zbyt wielka, za bardzo nadszarpnięta. Popękana.
Uniósł głowę i spojrzał wprost w te czarne oczy.
To był Severus. Jego Severus. Ten sam, który go całował, przytulał... ten sam, który mu szeptał, że Harry należy tylko do niego... ten sam, który się do niego uśmiechał i nie potrafił tego ukryć... ten sam, którego dłonie drżały z niecierpliwości, kiedy go dotykał... ten sam, który zachowywał się tak, jakby nie potrafił bez niego istnieć...
To, co ich łączyło... to było coś pięknego. Czuł to w swoim sercu. Ono nie mogło go oszukać. I jeśli ich ostatnia noc nie była prawdziwa, to równie dobrze może w tej chwili rozpłynąć się w powietrzu. Przecież tej nocy zdobył jego usta. Zdobył jego serce...
Ale była myślodsiewnia... widział w niej... widział...
Czy to możliwe, że postradał rozum?
Powoli uniósł dłoń, pragnąc dotknąć tej surowej twarzy, którą tak dobrze znał. Którą tak wiele razy pieścił palcami, zasypywał pocałunkami...
Ale wtedy Snape brutalnie odtrącił jego rękę i odsunął się, spoglądając na niego lodowato.
I w tym momencie Harry zrozumiał... a ból w jego klatce piersiowej eksplodował, uwalniając całe spiętrzone pokłady żalu. Tama runęła i ciśnienie wszystkiego, co przytrzymywała, niemal rozsadziło go od środka.
- Jak mogłeś mi to zrobić?! - krzyknął, rzucając się do przodu i uderzając pięściami na oślep, ale zanim zdążył go w ogóle dosięgnąć, poczuł że nogi uginają się pod nim. - Jak mogłeś? Jak... - Osunął się na kolana, ściskając dłońmi poły czarnej szaty. Trząsł się jak w gorączce, a z jego piersi wypływał niekontrolowany szloch. Osuwał się coraz niżej i niżej, aż w końcu dotknął czołem czarnych butów. - Pragnąłem tylko ciebie. Tylko ciebie... - Cały tydzień pustki, udawania, nie istnienia... wszystko to, co próbował zepchnąć jak najgłębiej, wypływało teraz z niego, wypływało i wypływało, a on nie potrafił tego powstrzymać. - Tylko ciebie... Ciebie.
- Wstawaj. Natychmiast. - Usłyszał nad sobą cichy, przytłumiony głos.
- Co się stało? Nie rozumiem... Przecież patrzyłeś na mnie w taki sposób... - szeptał dalej Harry, unosząc się na falach bólu i ściskając w dłoniach czarną szatę, która wydawała mu się w tej chwili jedynym ratunkiem przed utonięciem. - I pamiętam... jak nie mogłeś oderwać ode mnie rąk... Pamiętam twoje ciepło... Co zrobiłeś? Co zrobiłeś?
- Nic nie zrobiłem - wysyczał nad nim mężczyzna. - To była dla mnie tylko gra, która już się zakończyła. Nie jesteś mi więcej potrzebny.
- Nie wierzę ci. - Szloch zamienił się w łkanie. - Nie wierzę...
- Nic dla mnie nie znaczyłeś. Nic.
- Nie wierzę ci...
- I dobrze ci radzę - kontynuował brutalnie mężczyzna, nie zwracając uwagi na rozpaczliwe zaprzeczenia Harry'ego - trzymaj się ode mnie z daleka. Nie zbliżaj się do mnie. Nie patrz na mnie. Nie myśl o mnie. Zapomnij o moim istnieniu.
Zapomnieć? Jak miałby to zrobić? Jak? Przecież próbował... próbował!
- Dlaczego to mówisz? Nie rozumiem... przecież tamtej nocy... - urwał nagle, kiedy Snape odsunął się gwałtownie i Harry był zmuszony puścić jego szatę. Teraz, pozbawiony jej dotyku, uświadomił sobie, że nie ma już żadnego ratunku...
- Spójrz na siebie. Jesteś żałosny - powiedział cicho Snape. Jego głos wydawał się dobiegać z oddali.
Ale to wystarczyło, aby przebić się i ugodzić. Bardzo głęboko.
Harry uciszył się. Nie było w nim już niczego... pozostała jedynie mała strużka, która sączyła się przez pokruszone mury... i uczucie, że upadł tak nisko, że niżej już nie można...
To była prawda. Był żałosny. Uczepił się mrzonki. Za wszelką cenę chciał sam sobie udowodnić, że to jest jego dawny Severus... a okazało się, że to nadal ten sam potwór z myślodsiewni. Że Severus odszedł gdzieś daleko. I już nigdy nie powróci.
Przełknął gorycz w ustach i podniósł się wolno, podpierając się na drżących rękach i kolanach.
Znowu ogarniał go chłód. Teraz, kiedy pozbył się wszystkiego, co w sobie tamował, kiedy cały ból, żal, gorycz, kiedy to wszystko z niego wypłynęło... znowu pozostała tylko pustka. Ale taka, której już nie dało się wypełnić. Zresztą... nawet nie było na to czasu. Już za kilka dni prawdopodobnie umrze. I zapomni o nim. Nareszcie. Dokładnie tak, jak tego chciał...
Chwiejnie wstał z klęczek i, w ogóle nie podnosząc głowy, odwrócił się tyłem do mężczyzny.
- Nie martw się - powiedział złamanym szeptem. - Zapomnę o tobie. - Nie usłyszał odpowiedzi. Zresztą wcale się jej nie spodziewał. - Wracam do zamku. A ty... nie waż się za mną iść. - Po tych słowach ruszył przed siebie niepewnym, chwiejnym krokiem.
Nadmiar emocji pozbawił go resztek sił, które już wcześniej nadwątlił alkohol. Próbował iść, ale jedynie się zataczał. Miał wrażenie, że od oderwania stopy od podłoża do postawienia jej na nim z powrotem mijają całe wieki, a okolica wykonuje w tym czasie kilka solidnych obrotów.
W końcu grawitacja zwyciężyła i Harry, nie wiedząc nawet kiedy i w jaki sposób, runął w śnieg.
W pierwszej chwili nie wiedział nawet, co się stało. Otoczyło go tylko lodowate zimno. Pamiętał je... pamiętał, jak cudownie go wypełniało, zamrażając ten tępy ból i spychając go głęboko, bardzo głęboko...
Ale tym razem ktoś je powstrzymał. Silne ręce, które wyciągnęły go ze śniegu i uniosły w górę, wyrywając go z objęć chłodu i zatapiając we własnych, ciepłych objęciach. Jedna ręka wsunęła się pod jego kolana, a druga pod plecy i Harry, na wpół świadomie, wtulił twarz w rozgrzaną szyję, obejmując ją ramionami.
Zioła. Czuł zapach ziół. I czegoś słodkiego. I gorzkiego. Wszystkiego, czym pachniał... Severus.
Czuł, że jest gdzieś niesiony, ale nie mógł, a może i nie chciał otwierać oczu. Głowa pulsowała mu boleśnie. Słyszał skrzypienie śniegu pod butami. A potem, chociaż nawet nie wiedział w którym momencie, skrzypienie zamieniło się w stuk kroków na posadzce. Zrobiło się cieplej. Ale on zamienił się jedynie w zmysł powonienia. Zapach Severusa otulał go, kołysał. Wnikał w niego, rozgrzewając go o wiele skuteczniej od jakiegokolwiek ognia.
Kroki zmieniły się. Teraz wydawało się, że wchodzą po schodach. Jeszcze mocniej się w niego wtulił. Słyszał jego oddech. Wyczuwał pulsowanie krwi przepływającej tuż pod skórą. Była tutaj taka ciepła i gładka. Pamiętał, jak ją całował, jak przyciskał wargi do tego miejsca na szyi... ale dlaczego wydawało mu się, że to wszystko działo się tysiąc lat temu?
Zatrzymali się. Usłyszał cichy szept i dźwięk przesuwającego się portretu. Zrobiło się jeszcze cieplej. Gorąco.
Ręce opuściły go i położyły na czymś miękkim.
Nie! Nie chciał...
Ścisnął go desperacko, ale jego ramiona zostały oderwane. Opadł bezwładnie do tyłu, poddając się zmęczeniu.
Zapach zniknął. Pozostała jedynie nieco zakurzona woń starych kanap i gobelinów.
Przez jakiś czas walczył z nieustannym wirowaniem w głowie i coraz bardziej nieprzyjemnym uciskiem w żołądku. Kiedy w końcu zdołał otworzyć oczy, rozejrzał się mętnym wzrokiem. Był sam w Pokoju Wspólnym Gryffindoru. I leżał na kanapie przed kominkiem.
Skąd się tu wziął? Gdzie... gdzie się podział Snape? Czyżby... a więc to nie był sen? Miał wrażenie, że zapach Snape'a, jego dotyk... że to mu się tylko przyśniło...
Sięgnął po schowaną w kieszeni Mapę Huncwotów. Rozłożył ją z pewnymi trudnościami, a następnie spojrzał na komnaty Mistrza Eliksirów.
Dostrzegł go. Był w swoim gabinecie. Ale... - Harry bardziej przybliżył mapę, ponieważ wydawało mu się, że źle widzi - ...ale oznaczająca go kropka poruszała się jakoś dziwnie. Zamknął na chwilę oczy i otworzył je ponownie.
Nie. Kropka nadal wirowała mu przed oczami w dziwnych zygzakach.
To musiała być wina alkoholu.
Rozejrzał się po mapie. Jedynie w Pokoju Wspólnym Ślizgonów dostrzegł kilkoro uczniów, którzy jeszcze nie spali, ale ze zdumieniem zdał sobie sprawę z tego, że wszystkich pozostałych widział wyraźnie. To znaczy na tyle wyraźnie, na ile pozwalał mu na to jego obecny stan.
Ponownie spojrzał na gabinet Snape'a. Oznaczająca go kropka nadal wirowała mu przed oczami.
Odłożył mapę, a jego głowa opadła bezwładnie.
Prawdopodobnie jest po prostu zmęczony i za dużo wypił. Nic dziwnego, że ma halucynacje.
Musi się przespać. Tak. Może jutro wszystko będzie wyglądać lepiej... Może wtedy cokolwiek zrozumie...
Cokolwiek.
CDN
I don't mind it
I don't mind at all
It's like you're the swing set and I'm the kid that falls
It's like the way we fight, the times I've cried, we come to blows
And every night the passion's there so it's gotta be right, right?
No I don't believe you
When you say don't come around here no more
I won't remind you
You said we wouldn't be apart
No, I don't believe you
When you say you don't need me anymore
So don't pretend
To not love me at all
I don't mind it
I still don't mind at all
It's like one of those bad dreams when you can't wake up
But I want more no I won't stop
'cause I just know you'll come around... right?
Just don't stand there and watch me fall
'cause I, 'cause I still don't mind at all
It's like the way we fight, the times I cry, we come to blows
And every night the passion's there so it's gotta be right, right?
I don't believe you*
* "I don't believe you" by Pink
|
| | | | |
| Komentarze | | |
dnia grudnia 09 2011 16:22:42
wow naprawdę. niesamowite. Zupełnie nie spodziewałam się takich zwrotów akcji... Sam fakt, że Harry nie jest taki chłodny mnie troche zaskoczył, a pod koniec mapa Huncwotów i dziwnie poruszająca się kropka? Jestem oczarowana i już czekam za kolejnym rozdziałem |
dnia grudnia 09 2011 16:33:10
Możne Snape wpadł w szał? A może coś mu się stało? Może dowiemy się tego już w następnej części, a może dopiero na koniec. Niebiosa, DI robi się męczące. Czytelnik już chce wiedzieć, już chce znać odpowiedzi. Przynajmniej ja tak mam. Idę do kąta, przemyślę to i owo, potem napiszę więcej. |
dnia grudnia 09 2011 16:51:13
Dziewczyny,
Tak bardzo Wam dziękuję za szybkie opublikowanie rozdziału! Jak zwykle dotrzymałyście słowa, jesteście NIESAMOWITE!
Co do samego rozdziału: Nie mam pojęcia co się stało, gdy Harry leżał nieprzytomny w szpitalu, ale coś na pewno się wydarzyło! To byłoby cholernie nienormalne (zwłaszcza po zachowaniu Harry'ego z ostatnich rozdziałów) gdyby Potter tak po prostu zaczął na nowo pragnąć Snape'a, a bynajmniej gdyby wspomnienia o Severusie tak bardzo go.. Rozgrzewały! Nie mogę w to uwierzyć, nie po jego dobitnej obojętności, świetnej z resztą opisanej przez Was w poprzednich rozdziałach.
Ten sen był.. MAGNETYZUJĄCY. Wyczuwam tęsknotę Pottera, ale nadal pytam się: DLACZEGO? JAKIM CUDEM? Dlaczego chłopak zaczął tęsknić za człowiekiem, który tak bardzo go oszukał (o ile oszukał, bo ja ciągle mam nadzieję, że tego nie zrobił!:D) Gdy Harry zaczął wspominać to, co Severus dla Niego robił.. Ach, czytałam to z głupawym uśmiechem na twarzy, przypominając sobie to wraz z nim. Dla mnie fakt, że o tym wspomniałyście jest dowodem na to, że Severusowi na nim zależy. Bo zależy, prawda? Tak, wiem. Głupio pytam, dowiemy się pewnie na samym końcu. Ale dziewczyny, jemu musi zależeć na Potterze, skoro robił takie rzeczy! :P
W momencie kiedy zrozumiałam po co Potter idzie do Hogsmeade.. Taaak, od razu przypomniały mi się jego wcześniejsze przygody z alkoholem i naprawdę nie pokładając w nim wiary, wyobraziłam sobie, że robi coś głupiego pod wpływem procentów. Zła ja.
A no tak... przecież Snape i jego Śmierciożercy nie będą mogli go porwać, jeżeli mu nie powie, gdzie jest. To w sumie logiczne. Ja wiem, że te zdanie jest teraz wyrwane z kontekstu, ale.. Śmiałam się i śmiałam i musiałam na chwilę przerwać czytanie.
Piję sobie. Kochany, poczciwy, uroczy Harry. <3
Szybka reakcja Severusa (i fakt, że nie wyrzucił kamienia!!!) to dowód na to, że.. Ach, same wiecie o co mi chodzi! Już nie będę taka monotematyczna ;) I naprawdę podobało mi się to, że mimo iż cały świat wirował Harry'emu przed oczami, przez alkohol, to Severusa widział jednak BARDZO WYRAŹNIE!
To był Severus. Jego Severus. Ten sam, który go całował, przytulał... ten sam, który mu szeptał, że Harry należy tylko do niego... ten sam, który się do niego uśmiechał i nie potrafił tego ukryć... ten sam, którego dłonie drżały z niecierpliwości, kiedy go dotykał... ten sam, który zachowywał się tak, jakby nie potrafił bez niego istnieć... Tak, Severus jest JEGO. Na wieki! :) Tak pięknie to opisałyście. <3
Severus musiał to powiedzieć. Musiał wytknąć Harry'emu, że jest żałosny, miał w tym jakiś cel, na pewno.
Ach, dziewczyny! Kochane Ariel i Gobuss! Znowu spisałyście się na medal! Bardzo, bardzo, bardzo mi się podobało! CHOLERNIE :) I czekam na dalszy rozwój wydarzeń, niecierpliwie, jak z resztą. Tulę mocno! I życzę Weny, czasu i duuuuuuuuuużo siły :*
Ps. Czy to naprawdę była ostatnia lekcja eliksirów w DI? :((( |
dnia grudnia 09 2011 17:03:04
Kurczę, niesamowity rozdział. Dobrze, że wrócił 'uczuciowy' Harry, bo miałam już trochę dość tej znieczulicy, która go ogarnęła w ostatnich rozdziałach. Pytanie tylko, co wydarzyło się w tym czasie, kiedy Harry leżał nieprzytomny, skąd taka nagła zmiana?
Kurczę, jestem niemal pewna, że z tymi wspomnieniami w myśloodsiewni coś było nie tak, były podrobione albo coś takiego. Osoba, która nienawidzi nie zachowywałaby się tak jak on. No i nie wyrzucił kamienia, jakby czekał na wiadomość od Harry'ego, zareagował tak szybko... <3
Jejku... <3
Dodam jeszcze, że DI znalazłam dopiero niedawno i to był właściwie pierwszy rozdział, na który musiałam poczekać (jak zaczęłam czytać to od 1 do 59 były już opublikowane) i już czasami nie wiedziałam co ze sobą zrobić, codziennie sprawdzałam czy nic nowego nie ma i takie tam. A teraz pewnie czeka mnie jeszcze dłuższe oczekiwanie i nie wiem jak to wytrzymam. Chyba zwariuję
Dziewczyny, uwielbiam was, czekam niecierpliwie na rozwój wydarzeń i życzę weny! :* |
dnia grudnia 09 2011 18:22:01
Ciekawa jestem kiedy w końcu ujawnicie całość prawdy (albo chociaż część), bo na razie nie otrzymaliśmy prawie żadnych rozwiązań kluczowych zagadek. Dochodzi do tego, że muszę co jakiś czas czytać całe opowiadanie, bo umykają mi nie dość, że szczegóły to jeszcze podstawowe fakty. To chyba wina tego, że teksty są tak naładowane emocjami, że czyta się ze ściskiem w żołądku stawiając się na miejscu bohaterów a nie skupia na niuansach
Oj głupi, głupi Harry. Od razu widać, że to on jest dziewczynką w tym związku - każdego faceta ocenia się po czynach, a nie po słowach. Niby ma go gdzieś, a pilnuje kamienia, odpowiada od razu na wiadomość, sam go odnosi z Hogsmeade do pokoju wspólnego i zależy mu na tyle, żeby go objeżdżać za upijanie się poza szkołą. Mam nadzieję, że w końcu przejrzy na oczy.
Bardzo mnie ciekawi fakt, jak Harry ma niby pokonać Voldemorta - mam dziwne wrażenie, że skoro nawet Snape nie jest w stanie się mu opierać i czyści pamięć z odpowiednich wspomnień przed każdym spotkaniem Śmierciożerców, to biedny mały Potter ma przy nim zerowe szanse. Mam tylko nadzieję, że nie zabijecie żadnego z kochanków, ani nie wprowadzicie panowania Voldemorta bo nie znoszę smutnych zakończeń ani niedopowiedzianych sytuacji. Lukru być nie musi, ale nie wyobrażam sobie żadnego z nich samego </3 |
dnia grudnia 09 2011 20:34:09
Bardzo emocjonująca część. Harry w końcu opuścił lodową pustkę, ale Severus szybko go tam umieścił na powrót. Najważniejsze, że Harry zaczął zadawać pytania, często pokrywające się z moimi własnymi xd Czas szybko leci i zaraz Harry będzie musiał stawić czoła Voldemortowi, a on idzie i się upija... heh ^^ W każdym razie scenka konfrontacji bardzo mi się podobała. Jestem bardzo ciekawa, co Harry będzie uważał za sen a co będzie faktycznie pamiętał oraz jak to wpłynie na jego zachowanie względem otoczenia. Czy ktoś będzie podejrzewał, że zbliża się jego walka z Voldziem, Luna może? I jeszcze jedno chodziło mi po głowie, przecież Severus głupi nie jest xd. Nie wykonał rozkazu Czarnego Pana, był torturowany a potem uleczony, czy on czegoś czasem nie podejrzewa? Voldemort nie ma ataków dobrej woli i wyrozumiałości przecież...
Jak widać, zasiałyście w mojej głowie wiele pytań, rozdział perełka. Dziękuję Wam za tak ciężką pracę, pozdrawiam serdecznie i życzę tradycyjnie Weny |
dnia grudnia 09 2011 21:25:03
Nie wytrzymam do następnego rozdziału... Tak bardzo chciałabym już wiedzieć co będzie dalej, a jednocześnie wolę, żeby jak najdłużej odwlekać koniec, bo co wtedy będę czytać?
Dziękuję bardzo za przywrócenie Harry'emu człowieczeństwa - naprawdę znieczulica robiła z niego jakiegoś potwora nie do zaakceptowania. Wolę, jak nie potrafi poradzić sobie sam ze sobą i pogrąża się coraz bardziej w tym uczuciowym mętliku, niż kiedy jest zimny i cyniczny, uporządkowany i tak bezlitośnie nieczuły.
Dziękuję jeszcze za przypomnienie, że Severus też człowiek i uczucia jakoweś posiada, nawet jeśli ta troskliwość jest maskowana wszechobecną pogardą.
No cóż... pozostaje czekać na ciąg dalszy... chciałabym popędzić Was, drogie autorki, ale przecież to nie uchodzi... I tak bardzo dużo dla nas robicie! Dzięki raz jeszcze! |
dnia grudnia 09 2011 22:01:54
Przyznam szczerze, odczucia miałam podobne do tego, co czułam czytając Prolog do tego rozdziału. Przez cały rozdział przebrnęłam szybko, aż dotarłam do zdania, które w pełni podsumowuje to, co pojawiło się w moich myślach po zobaczeniu takiego Harry'ego a mianowicie Spójrz na siebie. Jesteś żałosny . Potter rzeczywiście jest w tym rozdziale żałosny. Zdaję sobie sprawę, że tęsknota fizyczna jest w pełni wytłumaczalna, ale coś mi w tym wszystkim nie pasowało. Nie zdziwiłabym się jeśli zaowocowałoby to jeszcze większą pogardą Snape'a. Choć, wstęp do prologu oraz fakt, iż Snape zachował kamień są dość obiecujące. Jakkolwiek żałosny Potter by nie był, "Pijanego Pottera rozmówki" wyszły wam rewelacyjnie. Końcówka niestety przyszła zbyt wcześnie :C. Wiem, że rozdział jest długi, ale jak zwykle czytanie go szło gładko i szybko, właściwie jak tylko zauważyłam, że się pojawił wraz z prologiem, to od razu pożarłam go wzrokiem ^^. Dzięki wielkie za rozdział i wena życzę. Oczywiście jak to zwykle bywa oczekuję na kolejne rozdziały, nie mogę się doczekać końca tych "dwóch tygodni", btw ile jeszcze przewidujecie rozdziałów? Miałam się spytać o coś jeszcze, ale zapewne nie był to błąd, ale wynik mojego przemęczenia i nie przeczytania tekstu ze zrozumieniem, Podsumowując, rozdział mi się podobał i będę wytrwale czekać na kolejne... jak zwykle zresztą xd |
dnia grudnia 09 2011 22:28:16
Nie wiem, co powiedzieć, dziewczyny. Wbiłyście mnie w fotel tym rozdziałem. Był FANTASTYCZNY!
Harry nareszcie się "przebudził". Wyszedł ze swojej skorupy. I zaczął zadawać pytania. Po pijaku, ale jednak. W tym momencie miałam łzy w oczach. Jak Harry przypominał sobie Severusa, który przytulał go, kiedy chłopak spał. Te same pytania, które ja sobie stawiałam. To nie może być kłamstwo... Nie może... Serce biło mi chyba tak samo, jak Harry'emu. I ta konfrontacja, boska. Prawie tak, jak kiedyś. Aż zakuło mnie w sercu, kiedy to sobie wyobraziłam. Mam nadzieję, wiecie? Mam nadzieję, że warto. Wierzę w nich obu. W to, że Severus się otrząśnie, przebudzi. W końcu nie wyrzucił kamienia. "Myślisz, że tylko ty musisz poświęcić coś, co jest ci najbliższe?" To musi coś znaczyć! A co do Harry'ego, liczę, że uda mu się, że przeżyje, że obaj przeżyją i będą mogli sobie wszystko wytłumaczyć.
Przepraszam za taki nieskładny komentarz, ale nie mogę powstrzymać emocji. Nadal mam łzy w oczach, kiedy o tym wszystkim pomyślę...
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Weny wam życzę. Bardzo dużo weny. I przyjemności w pisaniu tych ostatnich rozdziałów. |
dnia grudnia 09 2011 23:17:25
Strasznie mi tego brakowało! Tych wszystkich emocji i tej specyficznej dziwacznej troski Snape'a.
Te plastyczne i tak niesamowicie emocjonalne opisy są Waszym znakiem rozpoznawczym. Myślę, że dlatego niektórzy narzekali, na rozdziały w których ich nie było, bo miało się trochę wrażenie jakby pisał je ktoś inny.
Niezbyt konstruktywny komentarz i trochę nie na temat, ale ten rozdział po prostu mnie powalił, aż miałoby się ochotę zawołać NARESZCIE!!! |
dnia grudnia 09 2011 23:31:07
Jak Wy to robicie? Dlaczego nie jestem w stanie choćby po części przewidzieć, co stanie się z bohaterami? przecież Snape powinien pocałować Harrego! Czyż to nie był ten czas? Te okoliczności? Upity Potter, noc... tyle idealnych okazji! Najpierw przy Świńskim Łbie, a jak nie, to na błoniach... przecież powinien wziąć go do siebie... Jak przeczytałam o odsuwającym się obrazie, to zaczęłam szukać w pamięci, czy może do komnat Snapa należy dostać się przez jakiś obraz! Mój mózg ześwirował! szcholera... ten rozdział mnie wykończył! Jak, ja się pytam, JAK można tworzyć coś tak oryginalnego, wciągającego, REWELACYJNEGO! Myślałam, że w temacie Snarry wszystko już zostało powiedziane. Ale Wasze opowiadanie to zdecydowanie kropka nad i, wisienka na Snarrowym torcie. Od pierwszego wyrazu do ostatniej kropki czytałam to w takim napięciu! Mam wrażenie że upiłam się razem z Potterem! Jak zobaczyłam to nieszczęsne CDN, to jakbym wyrwała się z jakiegoś transu, wróciłam do innego świata... Ehh, głupi komentarz... głupia ja, głupi Snape niecałujący głupiego Harrego. Wy fajne. |
dnia grudnia 09 2011 23:43:13
Nie wiem, którego Pottera wolę - tego pustego , zimnego i skupionego na jednym celu. Czy naszego poczciwego Złotego Chłopca, do którego w ciągu wszystkich rozdziałów zdołałam się przyzwyczaić. Te emocje, które w nim wrzą. Jej, dopiero teraz uświadomiłam obie jak puste były poprzednie rozdziały. Jak zimne, nieczułe. Wyprane z emocji... a tutaj, to wszystko przenika przez skórę. Sprawia, że człowiek robi się nerwowy. Bo rozwiązanie wydaje się być tak bliskie, na wyciągnięcie ręki. Ale zanim poskładam wszystko w jedną, logiczną całość minie dość dużo czasu. Do tej pory zdąży pojawić się kolejny rozdział
Strasznie podobała mi się wstawka o podświadomości. Tu leży klucz do zrozumienia tego, co stało się w tym rozdziale. To przez nią pojawiły się wyrwy w murze Pottera. To podświadomość, którą kieruje Severus sprawiła, że znów stał się tylko zranionym i odepchniętym chłopcem, który stracił wszystko.
A zresztą.... Pisałam to wielokrotnie, ale nie spotkałam się jeszcze z takim Severusem. Tak cholernie złym, tajemniczym a jednocześnie budzącym sympatię. Severusem, który rozpala wyobraźnię - jego ogień w oczach, zazdrość, ból który zadaje Potterowi. To prawdziwa zagadka. Tak jak dzisiejsza konfrontacja. To zaprzeczanie samemu sobie.
Zrobiłyście naprawdę świetną robotę. Obudziłyście emocje. Zostawiłyście czytelnika w punkcie, w którym jest on rozdygotanym strzępkiem nerwów. Przepełniony emocjami. Koniec DI zbliża się nieuchronnie, co zostawi wyrwę nie tylko w Waszym życiu. Bo DI, to też nieodłączna część życia każdego komentującego i czytającego. Nie wiem, co stało się z Severusem. Do czego to zmierza. Ale napiszę, że cholernie jestem tego ciekawa i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam - Jocker |
dnia grudnia 09 2011 23:52:11
Zabijecie mnie. Zabijecie. Umrę śmiercią bolesną, ale cudowną. Dziś odkryłam, że jest nowy rozdział. I... powiedziałam sobie, że nie przeczytam. Nie, że absolutnie nie, że poczekam aż pojawi się kilka rozdziałów i dopiero wtedy za jednym zamachem skonsumuję. I co? Wytrzymałam zaledwie kilka godzin. A już byłam tak dumna z siebie, że nie czytałam zapowiedzi. A już byłam tak dumna, że udało mi się wytrzymać. I dupa.
Przez cały ten rozdział klęłam jak szewc. Nie wiem co się ze mną dzieję, ale to Wasza wina. Namieszałyście w głowach biednym czytelnikom i teraz wariujemy bo nie wiemy co myśleć. Wszystko zmienia się w takim tempie, że aż trudno uwierzyć. A do tego te emocje... Chryste panie...
Scena pod bramą Hogwartu była... była... huh ciężko mi dobrać słowa... Porażająca? Wstrząsająca? Wzruszająca? Nie wiem. Sama miałam ochotę się popłakać, tak żywo na mnie oddziaływała. Jak można odczuwać jednocześnie tak straszny żal, a do tego chłód. I drogie autorki nie mówię tu o bohaterach, tylko o... sobie. To opowiadanie mocno we mnie wsiąkło i teraz przeżywam każdy rozdział. I czułam właśnie to; niechęć, żal, wściekłość na Snape'a, a z drugiej strony po tym co powiedział i odtrącił Harry'ego miałam wrażenie, że mnie mrozi do szpiku kości. Powinno się dodać do tego opowiadania ostrzeżenie: uwaga, ten ff ryje psychikę Ale i tak je kocham, jakżeby inaczej . Do tego pamiętam tę scenę z trailera. Kiedy oglądałam filmik miałam na niej dreszcze i to samo działo się kiedy czytałam. To było jak rażenie piorunem i wpatrywałam się w ekran monitora, czytając to samo zdanie po trzy razy.
Tak więc, chyba dziś będę miała problemy z zaśnięciem. Czuję się naładowana emocjami jakie nam dostarczyłyście.
Pozdrawiam,
Phoe |
dnia grudnia 10 2011 00:24:16
No i stało się. Nie powiem, długo na to czekałam, ale wreszcie się doczekałam : ) A mianowicie pamiętacie, jak ciągle marudziłam, że rozdział jest taki, imaki, nijaki, nie? No. I - nareszcie - wszystko obróciło się o 180 stopni! Rozdział jest re we la cy jny! Cudowny, oszałamiający, bajeczny. Właśnie taki, jaki mi się podoba. Nie ma smęcenia, nie ma ponurego Harry'ego który chodził niczym zombie z pokoju do pokoju, z sali do sali i nie miał uczuć, nie ma zmuły jaka - jak dla mnie - była przez ostatnie rozdziały, nie ma aż tyle Hermiony, którą oczywiście lubię, ale co za dużo to niezdrowo. Gdy czytałam, to czułam, jakbym sama coś takiego przeżywała. Było to ekstra, bo dawno czegoś takiego nie czułam. Nie mogłam się od rozdziału oderwać! Jest cudowny. Jestem zachwycona : )
Cieszę się, że Harry wreszcie zaczął czuć. W końcu kochał jakby nie patrzeć Snape'a. Takie dziwne było, że czuł do niego tylko agresję czy obojętność. W końcu uczucie od tak o sobie nie ulatują. Kocha się, niestety, dalej.
Chyba po raz pierwszy jest mowa o tym, jaki naprawdę jest Snape, jakie wzbudza emocje. Wspaniale opisałyście eliksiry. Czytałam ten wątek z zapartym tchem nie mogąc oderwać wzroku.
Ponadto co oni (tzn Harry i Severus) tak często na siebie się patrzyli? Gdyby nie byli ze sobą skłóceni, to mogłoby się to wydawać nawet flirtem.
Jakoś dalej trudno mi uwierzyć, że Snape nienawidzi Pottera. Znaczy może i go nienawidzi, ale wydaje mi się, że też i czuje coś cieplejszego, głębszego. Może nie jest tak beznadziejnie w Potterze zakochany, jak Złoty Chłopiec w nim, ale coś czuje. Coś musi czuć. No nie mówicie, że jest aż tak swietnym aktorem...
Biedny Harry : (
Muszę pisać, że rozdział jest cudowny? : ) A muszę, bo takowy jest! Dziewczyny, odwaliłyście kawał rewelacyjnej roboty. Jestem w stu procentach zaspokojona i chcę więcej! ; ) |
dnia grudnia 10 2011 04:46:56
Myślałem, że Harry nie ufa Snape z innego powodu, a teraz w tej turze. Tak. Snape nie mógł się powstrzymać i powiedział do niego na oddziale. Myślę, że długo głaskanie i nawet całować. Pocałunek stopionego Prince. Uczyniło go nieszczęśliwym. Harry wstydził. Chociaż miał umrzeć dla tego człowieka. I nie zobaczysz go już. Dlaczego nie zaryzykować. Snape zdecydował, że Harry i on powinien zapomnieć siebie. Plan morderstwa Voldemort nie powiodło się. Wszystko powrócił. Jak Snape bolało jak cholera. Nie mogłem. Sam nieszczęśliwy uczucie. Zachowuje się tak jak poprzednio, zabijając wszystkich ciepłych uczuć. A potem Harry zobaczył w końcu, że Severus nie czuł nic dla niego. Ale do moich myśli umysł złota w kotle może splot pamięci, rodzi miłość. A ja nie spieszy się z zaufania Snape. Ale Harry ... Okay.
Załóżmy, że Snape go kocha. Emocjonalnie poszedł w zygzaki. Podekscytowany słów. I zaniósł go do samej wieży, na dłoniach. To smutne i romantyczne.
Bardzo poruszający rozdział. Dziękuję. I miłości. Czekam na nowy rozdział |
dnia grudnia 10 2011 15:01:38
O rany... Jestem zachwycona. Oczekiwanie na ten rozdział było w pełni warte.
Ochy i achy nad Severusem. Serce mi łomotało, jakby miało wylecieć na zewnątrz. Ten mężczyzna poprsotu mnie zachwyca, odbiera wszelkie myśli, zamieniając mnie w pulsujący punkt zmysłów. Czytając o pijanym Harrym i scenie z wiciem się pod stopami Snape'a, miałam wrażenie że oszaleję. Pochodzi to stąd, że ostatnio też jestem w skomplikowanym emocjonalnie szajstwie uczuciowym do kogoś i odbiór tych wszystkich uczuć oraz emocji oddziaływał na mnie po stokroć. Nało się nie popłakałam.
Te wszystkie tutaj uczucia są tak wspaniale intensywne. Nie wyobrażam sobie innej miłości, jak oddanie się w pełni prawdziwej pasji. Severus kocha chłopaka. Wijąca sie kropka? Czyżby masturbejting? ;P.
Zbliżamy sie do końca, a ja mam ochotę na coraz więcej i więcej. Tak bardzo pragnę momentu ujawnienia uczucia Snape'a do chłopaka oraz happy endu. Chciałabym aby im się ułożyło, a także abym i jak przestała sie wewnętrznie rozpadać niczym Potter.
Pozdrawiam i dziękuję, Adaseja |
dnia grudnia 11 2011 18:21:45
Boże, jesteście niesamowite!
Kiedy zaczęłam czytać prolog, a potem przeszłam do rozdziału, myślałam sobie "przeczytam szybciutko i spadam", miałam nadzieję, że nawet mnie to "nie obejdzie". Ale niestety się nie udało!
Pod koniec czytania miałam już wypieki na twarzy, ciągle myśląc "chcę więcej", jednocześnie twierdząc "niech to się już skończy, bo nie wytrzymam tego oczekiwania!". To uczucie jest dla mnie tak niesamowite, że już za samo to Was ubóstwiam
Boże! Harry nie jest już taki chłodny? Nawet mi go żal "troszkę" Ach, perspektywa śmierci po tym wszystkim co przeszedł również nie jest zbyt przyjemna. I wreszcie zaczął zastanawiać się nad tym, nad czym chyba wszyscy czytelnicy myśleli - Sever nie może być taki zimny, skoro on sam... Jego wzrok... Jego ogół był gorący! I te wszystkie zapewnienia, przekonania podczas potterowskiego snu... Ta troskliwość z jego strony wobec niego. Czy to mogłoby być udawane? Grane? Jak można być tak dobrym aktorem?! Niezawodnym wręcz!
Och, wiem że piszę nieco chaotycznie, ale o to właśnie chodzi, prawda? Chaos oznacza szczerość w tym przypadku
Aww, trochę mi żal Pottera, że znowu zbliżył się do przyjaciół. Że znowu to wszystko czuje... I to tuż przed ostatecznym rozwiązaniem. Przed walką.
Jak on, biedak się teraz skupi? No jak?! Poza tym - emocje = słabość. W tym wypadku niestety takie są realia. Im bardziej Ci na kimś zależy, tym bardziej będziesz chciał się dla niego poświęcić; a to poświęcenie może skutkować przegraną w tym momencie...
Mmm, no nic, skończę lepiej bo się śpieszę.
Życzę MNÓSTWA weny! Weny, weny i jeszcze raz weny! No i czasu.
Wiedzcie, że z niecierpliwością czekam na więcej (oj taak).
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję, Sakk |
dnia grudnia 12 2011 14:16:41
Po ostatnich rozdziałach i totalnym wyzuciu Pottera z uczuć, taki rozdział jest czystą przyjemnością. Właściwie od początku do końca mamy do czynienia z ogromnym bogactwem emocji, fabuła jest tylko dodatkiem. Nie rozumiem tylko, co spowodowało tak wielką przemianę w Potterze, co na powrót go "rozpaliło"? Kiedy obudził się w skrzydle szpitalnym na powrót stał się starym,dobrym Złotym Chłopcem a zimny, opanowany kalkulant gdzieś wyparował. No i dlaczego na powrót zaczął myśleć o Severusie z taką miłością? Przecież nic się nie zmieniło! To chyba największa zagadka, która ostatnio pojawiła się w DI. Do tego dochodzi też ta wirująca kropka-co takiego robił w swoich komnatach Mistrz Eliksirów? Tak po prawdzie, dla mnie, w tym rozdziale najważniejszy jest fakt, że Severus cały czas miał przy sobie kamień Czyli jeszcze nie wszystko stracone. |
dnia grudnia 13 2011 17:26:28
Aż mam rozpalone policzki z ekscytacji wspaniały rozdział. Harry znów jest starym uczuciowym Harrym z jednej strony się z tego ciesze a z drugiej żal mi go bo znów cierpi;( i bedzie mu teraz jeszcze ciężej stoczyć tą walkę, bo szczerze powiedziawszy wiadomo ze jak sie jest zimnym i bezdusznym to lepiej iść na ostateczny pojedynek ale teraz bedzie mu naprawde ciężko mam tylko nadzieje ze wyjdzie z tego. Co do Severusa ja jestem pewna ze on jednak coś do niego czuje to jest wrecz niemożliwe zeby móc tak grać!mam nadzieje ze sie nie myle i wszystko sie wyjaśni z czasem. Jej teraz nie bede mogła o niczym innym mysleć jak o waszym DI policzki do tej pory mnie palą sreduszko już w miare sie uspokoiło^^
Sen Harrego... o matko! *rozpływa się- nie ma kontaktu z rzeczywistością*to chyba wystarczy?
Achhhh... teraz tylko dać radę wytrzymać do następnego rozdziału^^
Kochane jesteście wspaniałe :*duuużo weny i czasu na pisanie tak wspaniałego dzieła jak DI
Pozdrawiam:*:* |
dnia grudnia 13 2011 17:45:05
cieszę się, że w Harrym obudziły się wreszcie jakieś zdrowe odruchy nie da się byc tak nieludzko zimnym i obojętnym przez długi czas...to wręcz niezdrowe. Zgadzam się z poprzedniczką... jestem pewna, że Severus nie opuściłby tak Harrego .... bo nawet jeśli z nim nie będzie (o bogowie.... nie przeżyłabym tego ) to nie dla tego, że nic do niego nie czuje, tylko ze względów bezpieczeństwa Harrego... a przecież, gdy Harry pokona Voldemorta Severusowi nic nie będzie stało na przeszkodzie by znów byc z Harrym... chyba, że Harry uzna sprawę za parzegraną... ale nie wierzę w to... o takie rzeczy się walczy do końca... nie odpuszcza się, tym bardziej, że Harry tęskni....co dobrze pokazałyście w tym rozdziale... chcąc nie chcąc go nadal pragnie...
pełna wiary, że Mistrz Eliksirów odzwierciedla jego uczucia kończę komentarz i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział a wam nietypowo życzę zdrowia zamiast weny, bo wstrętne przeziębienie mnie dopadło i jak zwykle doceniam coś dopiero po fakcie
rraarch pozdrawia |
dnia grudnia 15 2011 20:54:38
Zgłupiałam przez ten rozdział
Nie wiem już czy Snape odpycha go specjalnie bo go chroni czy naprawdę jest dupkiem! Już myślałam że coś zrobi, przytuli.. cokolwiek ale nieee...
Wrócił stary Harry, to chyba dobrze ale... nie wrócił Sev!
A dni mijają i w końcu musi dojść do konfrontacji z Voldemortem, ciekawi mnie czy Snape wie że zyje dzięki Harry'emu ale pewnie nie, skoro go chroni jakoś to nigdy by an to nie pozwolił, a to się zdziwi...
Pozdrawiam życze wenki, wysyłam dużo uścisków! |
dnia grudnia 15 2011 23:11:55
Niby rozdział długi, ale skończył się strasznie szybko
Harry cierpi! Juhu! Moje sadystyczna część serduszka bardzo się cieszy, bo męczący się Potter to dobry Potter. Bardzo lubię, jak nie dajecie mu spokoju. W końcu ile on by chciał odpoczywać pod chłodem i obojętnością? Nie ma tak dobrze! Jakkolwiek stary uczuciowy, miotający się Harry sprawił mi radość, tak Snape bardziej zastanowił. Nie jestem zdziwiona, że kręcę się wokół domysłów, w końcu brak odpowiedzi na nurtujące pytania i tajemniczy Sev to elementy najbardziej nęcące ^^ Generalnie zastanawiam się, czy nie porzucić wszystkich rzeczy, które brałam w związku z nim za możliwe. Myślę, że na samym końcu DI będę się tępo wpatrywać w ekran. Wracając do rozdziału - zapoznałam się z nim kilka dni wcześniej, ale za pierwszym i częściowo drugim razem, gdy go czytałam, bomba emocjonalna udzieliła się i mi. Zdaję sobie sprawę, że komentarze pisane na gorąco częściej są bardzien interesujące, ale w moim przypadku urodziłby się tylko bezsensowny bełkot. A szkoda! Mam wrażenie, że wtedy miałam więcej myśli, które chciałam przekazać.
A co rozpaliło Pottera, gdy regenerował się w Skrzydle Szpitalnym? Gdy pierwszy raz zadałam sobie to pytanie, w mojej głowie coś krzyknęło "Snape!" i do tej pory nie mogę dojść do czegokolwiek innego. Ja i moje pobożne życzenia, ech...
Pozdrawiam serdecznie i WENA! |
dnia grudnia 16 2011 21:28:48
Hmmm....chyba potrzebuję coraz większych dawek, bo nie zauważyłam, żeby rozdział był aż tak długi... ale to świadczy o tym, że znowu przeszłyście same siebie.... nie jest tak źle jak po 59-tym, bo przynajmniej mam jakieś swoje podejrzenia, teorie, ale mimo to cieszę się że poczekałam z przeczytaniem rozdziału - tym sposobem nie czeka się aż tak długo na następny ^^ A tym razem nie dość że świetnie napisany rozdział, to naprawdę jestem Wam wdzięczna, że Harry znowu czuje...że popękała jego lodowa skorupa. Wiem, że to egoistyczne, ale życzę Wam weny na święta ^^ Już nie mogę się doczekać na ten dzień kiedy pojawi się na stronie zapowiedź kolejnego rozdziału - te dni zawsze są boskie! |
dnia grudnia 21 2011 22:01:24
Na wstępie przepraszam, że tak dawno nie komentowałam. Doskwiera mi chroniczny brak czasu, ale skoro mam już ferie świąteczne, to mogę nadrobić zaległości :)
Inną sprawą jest fakt, że ostatnie rozdziały mają nieco inną strukturę niż wcześniejsze, kiedy to bardzo często każdy rozdział opowiadał samodzielną historię. Teraz akcja się kumuluje, a wszystko ze sobą łączy i trudno pisać coś o rozdziale, kiedy nie zna się następnego. Tak więc ten komentarz będzie wyjątkowo dotyczył dwóch ostatnich rozdziałów.
Bardzo podoba mi się atmosfera, przemiana Harrego oraz postawa jego przyjaciół. Wrażenie robi odliczanie dni do spotkania z Voldemortem. Może trochę początkowo rozczarowałam się, że przebudzenie Pottera z jego emocjonalnego letargu nastąpiło tak szybko. Rozumiem jednak, że tego wymaga dalszy rozwój akcji.
Muszę przyznać, że miałam nadzieję, że tym razem Harry pozostanie niewzruszony i to Severus będzie musiał przejąć po raz pierwszy inicjatywę. Rozumiem jednak, że wasz Snape nigdy tego nie zrobi, więc jak zwykle nasz biedny Harry będzie musiał wykazać się Gryfońską odwagą i zmierzyć się z Mistrzem Eliksirów na własną odpowiedzialność.
Muszę przyznać, że już od rozdziału 59 czekam na konfrontację Potter - Snape, w której wzburzonemu Harremu udałoby się wreszcie rzucić z powodzeniem Legimens Evosis, żebyśmy wreszcie mogły dowiedzieć się co w tej Snape'owej głowie siedzi :) Tyle pisałyście wtedy o tym tym zaklęciu, że jakoś tak się narzucało, że wreszcie strzelba musi wystrzelić, a w którą stronę byłoby to najbardziej efektowny wystrzał, wiadomo :)
No więc liczyłam na fajerwerki w poprzednim rozdziale, ale widzę, że muszę być cierpliwa. Jeżeli wszystkiego dobrze się domyślam po filmiku, to muszę cierpliwie czekać jeszcze dwa rozdziały...
Ale, czy wiecie, cóż to za męka...
Szczególnie trudno mi dlatego na jakiś konstruktywny komentarz, czy ocenę ostatnich rozdziałów, bo dopiero kiedy poznamy finał całej intrygi, będziemy w stanie ocenić wasze pisanie. Dopiero wtedy będziemy w stanie zrozumieć wszystkie te niuanse i subtelności, których pełno w tekście i które bardzo sobie cenię. Nic w waszym opowiadaniu nie jest nachalne i łopatologiczne. Ciągle musimy się wszystkiego domyślać. Wszystkie gesty można interpretować na tysiące sposobów, tak , że każda z nas opowiada sobie w głowie własną wersję wydarzeń i czasem cieszy się, kiedy wszystko idzie po jej myśli, a czasem czuje wielkie rozczarowanie, gdy wszystko się wali, aby zaraz za chwilę wróciło znowu na z góry upatrzony tor, ale w jeszcze lepszej, znacznie bardziej spójnej formie. Ja przynajmniej tak mam.
Myślę więc, że dopiero po przeczytaniu całości będę w stanie ją docenić i dopiero wtedy wszystkie elementy układanki będą do siebie idealnie pasować. A przynajmniej na to liczę.
Muszę was ostrzec, że wymagania mam coraz większe :)
Czekam zatem niecierpliwie na wielki finał.
Weny! |
dnia stycznia 05 2012 19:37:03
W koncu w Harrym obudzily sie jakies uczucia! To ze zakmnal sie w sobie, otoczyl chlodem bylo calkiem zrozumiale, ale nie moglo trwac wiecznie. Nie ma to jak porzadnie sie upic z rozpaczy Gnebi mnie to samo co Harry'ego, skoro snape tylko udawal, skoro byla to dla niego tylko gra to czemu zachowywal sie tak jak sie zachowywal, jakos nie moge uwierzyc ze jst az tak dobrym aktorem ale o tym przekonam sie w nastepnych rozdzialach, duzo weny zycze i nie moge sie doczekac kntynuacji! :* |
dnia stycznia 10 2012 21:58:35
Jestem brazylijski, oglądałem wideo na intimum desiderium Internet i byłem bardzo ciekawy. Dokładnie zbadane znaleźć Snarry Świata z historii, które doprowadziły do filmu, jestem zafascynowany! Bardzo dobrze napisane, gratulacje! Wpadłem! Jestem zaniepokojony, aby przeczytać następny rozdział! |
dnia stycznia 11 2012 21:33:23
Przeczytałam dzisiaj ten rozdział po raz drugi. Za pierwszym czytałam na głos, razem z moim skarbem, co było cudownym doświadczeniem ))) Pamiętam, jak w oczekiwaniu na wspólne czytanie, nie mogąc powstrzymać ciekawości przebiegłam wzrokiem cały tekst i co chwilę wyrzucałam z siebie tylko :rSłuchaj, będzie Snape. Widzę słowo rSnaper1;. I to nie razr30; O boże, Snape jest przez cały czas!r1; No i był. Serwowany w doskonałych porcjach, toteż jeśli chodzi o ilość Severusa w stosunku do objętości rozdziału, to pod tym względem jest absolutnie kompletny. Dziękuję!
Co mam przed oczami gdy myślę o tym rozdziale? Przede wszystkim spojrzenia Harryr17;ego rzucane w stronę Snaper17;a i jego zaskoczenie, gdy orientował się, że Snape je odwzajemnia. Trzy cudowne spojrzenia i każde opisane tak, że dostawałam gęsiej skórki.
Następnie widzę te jagody rozsypane po podłodze aż pod czarne buty Snaper17;a. Spojrzenie Harryr17;ego wędrujące wyżej i wyżejr30; Jagody zgniecione na miazgę w jego dłoni.
Noc. Severus przyciskający Harryr17;ego do siebie, zakrywający mu dłonią usta, oddychający w jego uchor30;
I Harry na kolanach u stóp Snaper17;a, ściskający jego szatę, kompletnie rozsypany. Pewnie niektórzy zarzucą wam, że znowu pokazujecie cipowatego Pottera masochistę, ale ja kocham właśnie takiego Pottera, na kolanach, proszącego. Tam jest jego miejsce.
I jego wczepienie się w Snaper17;a gdy kładł go do łóżka. Oderwanie tych stęsknionych rąk przez Severusar30; To mi złamało serce. Dziewczyny, jesteście mistrzyniami gatunku.
Z weselszych rzeczy. Mam pewien ulubiony motyw w DI, mianowicie uwielbiam scenki z Ronem i jedzeniem. Kocham je! Zawsze jak je czytam, myślę sobie, że inni pewnie nawet ich nie zauważają, podczas gdy ja rozkoszuję się Ronem w kontekście parówek, sałatki i soku z dyni. Jego wilczy apetyt mnie rozczula. A gdy Hermiona odmawia mu posiłku jestem najbardziej empatyczną osobą na świecie.
Poza tym rewelacyjnie wam wychodzi opisywanie stanu po spożyciu XD Stąd prośba na przyszłość - upijajcie swoich bohaterów ich częściej! Nie wiem, dziewczyny, skąd ta umiejętność, mam nadzieję, że nie musimy się o was martwić? W każdym razie kiedyś pijany Sever oraz pijany Potter (i to chyba co najmniej dwa razy) i teraz po raz trzeci, co prawda na smutno, ale jak wam to pięknie wychodzi! Diabeł tkwi w szczegółach, takich, jak głowa na blacie, rozjeżdżające się butelki, rŚmiecior30; Śmierciożercyr1; r11; OMG kwiczałam na tym. Bardzo filmowo to opisałyście, znowu czułam się tak, jakbym oglądała wasz filmik na yt. W scenie w knajpie stworzyłyście świetny klimat. Czuło się to miejsce, jego kiepskie oświetlenie, mętne powietrze, podejrzanych klientów. Napisałyście to w pięknym, niespiesznym rytmie, który oddał cały smutek, samotność, zagubienie Harryr17;ego.
I Harry... doznał dziwnego wrażenia... jakby widział go po raz pierwszy... tak naprawdę widział, ponieważ wcześniej jedynie... patrzył.
Ładne.
Euforia. Żar. Eksplozja.
No proszę, trochę seksu i jedzenia i człowiek znowu nabiera ochoty na seks
Mam nadzieję, że sen był proroczy.
W końcu usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, a później kroki. Długie, zdecydowane kroki, które znał aż za dobrze... których nasłuchiwał już tak wiele razy, że potrafiłby je rozpoznać w tłumie innych: niepewnych, pospiesznych, potykających się, szurających. Kroki Snape'a były takie same jak ich właściciel - przyciągały uwagę, wybijały się na pierwszy plan i sprawiały, że na ich tle wszystko inne wydawało się blade i bez wyrazu.
CUDOWNE.
Kiedy znalazł się na zewnątrz, odwrócił się i spojrzał na drzwi. Prowadziły do klasy, w której... z którą wiązało się tyle wspomnień...Widział je po raz ostatni. Już nigdy nie przekroczy ich progu. Nigdy.
Skąd ten pesymizm, Harry? Przecież jeśli pokonasz Voldka, będziesz mógł wrócić na lekcje.
Możliwe, że wam dzisiaj posłodziłam. Łyżki goryczy nie dodałam, chociaż mogłabym przyczepić się do tego, co mi zawsze zgrzyta r11; ta wasza słabość do mówienia o jednym i tym samym na dziesięć różnych sposobów, powtarzania tych samych słów pięć razy pod rząd. Ale doszłam do wniosku, że jeśli autorki napisały 60 rozdziałów ficta i mimo kilkukrotnego wskazywania im pewnej tendencji nie zamierzają z niej zrezygnować, to musi ona być im szczególnie bliska, stanowić część ich stylu, z której są zadowolone i nie ma sensu dłużej się tym zajmować. Więc nie zamierzam, niech wam będzie.
Czasami irytowały mnie trochę przydługie teksty Severusa podczas lekcji Eliksirów i odnoszenie się przez niego do rywalizacji pucharowej, co dla mnie jest dziecinadą i o wiele bardziej lubię, gdy Snape dowala Harryr17;emu personalnie. Poza tym nie sądzę by Snape uważał, że Harryr17;emu zależy na jakimś tam pucharze domów, gdy wie, że chłopak ma złamane serce.
No, to by było na tyle.
Nowy rozdział już niebawem, jestem więcej niż szczęśliwa oczekiwaniem.
Pozdrawiam,
shane
PS. Ta drążąca kropka na mapie Huncwotów. Zastanwiające. |
dnia stycznia 21 2013 10:22:43
Jestem pewna, że SEVERUS istnieje. To nie jest tylko SNAPE, to Severus. On udaje takiego zimnego drania. Nie wodźcie nas za nos, błagam! A ten rozdział ... Harry jest głupi. Głupi i pijany.
Kiedy Severus podniósł go ze śniegu, wziął w ramiona i. i.. już myślałam, że zaniesie go do siebie. A tu cholera! Pokój Wspólny. A Snape się miota po gabinecie! Tak, tak, tak! Czuję, że będzie dobrze... Przerażam mnie tylko wizja spotkania z Voldemortem...
Jednym słowem - ten rozdział ( jaki w wszystkie) jest świetny. Cudowny. Boski. |
dnia lutego 28 2013 11:07:35
To niesamowite, nigdy nie wiadomo co będzie dalej.To najlepsze Snarry jakie czytałam.gRATULACJE |
dnia maja 18 2014 09:17:40
Wow... Cudowny rozdział. Ten moment z ostatnią lekcją eliksirów, wzruszający. Kiedy czytam o zbliżającej się walce z Voldemortem, czuję przed sobą jakąś ścianę... Nwm ale mimo wszystko wydaje mi się, że teraz Snape buduje wokół siebie mur, że w rzeczywistości jednak coś odczuwa.
Pijany Potter, jest postacią, którą uwielbiam w każdym ficku ;3 |
dnia lutego 28 2015 14:38:04
Świetny rozdział, pełen emocji i scen, które opisują zachowanie i powracające uczucia Harrego. Ostatnia lekcja Eliksir była z jednej strony zabawna, a z drugiej smutna, gdyż jest to ostatnia lekcja. Pijany Potter jest świetny, to prawda co mówią, ludzie po pijaku wpadają na najdziwniejsze pomysły xD Trzeba jednak zauważyć, że Severus przyszedł po Harrego, nie zostawił go, chociaż tak bardzo się wypiera, to ja myślę, że kocha Harrego i również nie może bez niego żyć. |
dnia padziernika 17 2015 11:57:21
Zajebiste |
dnia padziernika 17 2015 11:57:23
Zajebiste |
dnia padziernika 17 2015 11:57:24
Zajebiste |
dnia stycznia 20 2021 05:17:26
Tak, Harry, upicie się magicznie rozwiąże wszystkie problemy. Jesteś cholernie ślepy, by nie widzieć, że Severusowi zależy. Oby to się szybko skończyło, bo oni bez siebie obaj wariują. |
|
| | | | |
| Dodaj komentarz | | | Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
| | | | |
|
| Logowanie | | |
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
| | | | |
| Gdzie można nas znaleźć/Where you can find us | | | | | | | |
| Ważne | | |
If you're from another country and you've registered, send us an e-mail with your login, so we can activate your account: ariel_lindt@wp.pl
Nie wyrażamy zgody na kopiowanie i umieszczanie naszych ficków i tłumaczeń w innych miejscach!
Ariel & Gobuss |
| | | | |
| Shoutbox | | | Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
| | | | |
|