| Nasza twórczość/Our stuff | | | | | | | |
| Nasze Teledyski/Our Videos | | | | | | | |
| Użytkowników Online | | | Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 7,445
Najnowszy Użytkownik: Uji
|
| | | | |
| Our Desiderium Intimum Videos | | | | | | | |
|
| THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS | | | | | | | |
| Rozdział 4 - "Stuck on you" | | | Beta: Gellert :*
4. Stuck on you.
It's like you're a drug
It's like you're a demon I can't face down
It's like I'm stuck
It's like I'm running from you all the time*
Ciszę panującą w dormitorium przerwał nagły trzask drzwi uderzających o ścianę. Następnie rozległ się głuchy odgłos, jaki wydaje but zderzający się z twardym, drewnianym kufrem. Towarzyszył mu także pełen wściekłości krzyk:
- Nienawidzę go!
Harry Potter stał przy swoim łóżku i dyszał ciężko, a wspomnienia z lekcji Eliksirów, która zakończyła się kilkanaście minut temu, tańczyły w jego głowie, rywalizując o miejsce w pierwszym rzędzie.
Nie mógł się zdecydować, czy bardziej nienawidzi Snape'a za upokarzanie jego przyjaciół, za wredne komentarze, za psychiczne znęcanie się nad nim, czy za garbaty nos i tłuste włosy. Wiedział, że pożałuje tego, iż zdecydował się w końcu pójść na tę lekcję, ale najwyraźniej zapomniał o tym, z jakim draniem ma do czynienia.
Snape przeszedł samego siebie!
Harry pamiętał swoje zmagania z szalejącą w jego wnętrzu burzą, kiedy nauczyciel stał tam i najspokojniej w świecie mieszał Neville'a z błotem. Zdawał sobie sprawę z tego, że mężczyzna chciał go sprowokować, ale nie potrafił nic zrobić. Mógł tylko zaciskać zęby i pięści z bezsilności.
"Jestem tchórzem! Pieprzonym tchórzem!" - powtarzał w myślach.
Pragnął coś powiedzieć, zrobić coś, cokolwiek, by obronić Neville'a, ale strach przed spojrzeniem w bezdenne, mroczne oczy i stawieniem im czoła odbierał mu całą odwagę, zabierając ze sobą dumę i gryfońską lojalność.
Przez cały czas czuł na sobie palące spojrzenia nauczyciela, ale możliwe, że to były tylko halucynacje i zaczyna już tracić zmysły.
Nie! Snape na pewno patrzył na niego. Tylko wzrok tego podłego Śmierciożercy potrafił sprawić, że przez ciało Harry'ego przechodził zimny dreszcz, nawet jeżeli jemu samemu było niezwykle gorąco.
Odważył się tylko raz rzucić nauczycielowi szybkie spojrzenie - w momencie, kiedy Snape przywołał liścik wysłany przez Malfoya, a który był przeznaczony dla Harry'ego. I do tej pory nie potrafił zapomnieć wyrazu twarzy Snape'a, kiedy przeczytał treść notatki. Na wiecznie blade, żółtawe policzki, wypłynął delikatny rumieniec. Gryfon nigdy w życiu nie spodziewał się, że kiedykolwiek ujrzy rumieńce na twarzy Mistrza Eliksirów, i obawiał się, że ten widok będzie go prześladował w koszmarach sennych. W ogóle ciężko mu było podejrzewać Snape'a o jakiekolwiek ludzkie odruchy, a tu proszę - taka niespodzianka.
Harry prawie że zaczął obgryzać paznokcie z ciekawości, co też Malfoy musiał napisać w tym liściku, że wywołał u Snape'a taką reakcję. To musiało być coś naprawdę okropnego, skoro skłoniło nauczyciela do podjęcia tak bezprecedensowej decyzji, jaką było odebranie Ślizgonom dwudziestu punktów. Harry był pewien, że to wydarzenie przejdzie do historii szkoły. Może nawet niedługo ujrzy stosowną notkę w Historii Hogwartu?
To oczywiste, że Malfoy musiał napisać jakieś świństwa odnośnie poprzedniej lekcji, ale w jaki sposób to ujął, że aż tak rozwścieczył swojego opiekuna?
Jedyną rzeczą, za jaką był Snape'owi wdzięczny, było to, że całkowicie zakazał komukolwiek wspominać o tym incydencie. Chłopak zdawał sobie sprawę, że nauczyciel na pewno nie kierował się jego dobrem, a chronił tylko własny tyłek i swoją reputację. Gdyby Mistrz Eliksirów zaczął nagle okazywać zainteresowanie samopoczuciem Harry'ego, Gryfon pewnie poleciłby mu, aby przebadał się w Świętym Mungo.
Snape był samolubną, egoistyczną świnią i wszyscy wiedzieli o tym już od dawna.
Pamiętał pełen satysfakcji triumf, który przemknął przez oblicze Mistrza Eliksirów, kiedy Harry w końcu nie wytrzymał i spojrzał na niego. Pamiętał także szalone bicie własnego serca, kiedy iskrzące spojrzenie Snape'a zanurzyło się w jego oczach, jakby chciało wyczytać z nich wszystkie uczucia, które nim targały. Ale było ich wtedy tak wiele, że sam z trudem potrafił je rozróżnić. Pamiętał, że był wściekły i sfrustrowany i z trudem panował nad tym, żeby się na niego nie rzucić. Ale odczuwał także paraliżujący strach i niepowstrzymany wstyd, kiedy przypomniał sobie to nieprawdopodobnie silne pragnienie, które zawładnęło nim po wypiciu eliksiru. I wtedy, kiedy Snape stał tak blisko niego i Harry po raz pierwszy od tamtego wydarzenia, spojrzał mu prosto w oczy - to było jak smagnięcie rozgrzanym do czerwoności batem, który przeszył go boleśnie i dogłębnie. Jakby poraził go prąd. To były iskry, wybuchy i uderzenia żaru. I wszystko tak jakby splatało się z trawiącą go gorączką nienawiści i wściekłości. Jakby te odczucia były ze sobą powiązane w jakiś niezwykle dziwny sposób.
Harry miał tak serdecznie dosyć tej lekcji, że kiedy usłyszał głos Mistrza Eliksirów, który wołał go, bo chciał z nim "porozmawiać", sparaliżował go tak wielki strach, że nie zastanawiając się ani przez chwilę, złapał torbę i czmychnął z klasy najszybciej, jak się dało.
A jeżeli Snape chciał z nim porozmawiać o tym liściku? Harry chyba spopieliłby się ze wstydu jak feniks...
Wiedział, że swoją ucieczką pewnie rozwścieczył nauczyciela jeszcze bardziej, ale przynajmniej udało mu się uciec z linii frontu, pozostawiając pieniącego się Snape'a samemu sobie.
Na usta Gryfona wypełzł uśmiech pełen złośliwej satysfakcji.
Na dźwięk kroków Harry odwrócił się gwałtownie. Ostatnie dni ciągłego ukrywania się wyćwiczyły w nim pewien instynkt samozachowawczy, właściwy małym, futerkowym, wiecznie zaszczutym zwierzątkom.
- Och, to tylko ty, Ron. - Odetchnął z ulgą, widząc swojego przyjaciela, wchodzącego do sypialni.
- Snape to wredny skurwiel! - warknął rudzielec, rzucając torbę z książkami na łóżko. - Zawsze nim był, ale ostatnio przechodzi samego siebie! Jak mógł zrobić Neville'owi takie świństwo? - Zerknął na Harry'ego. - I tobie również. No, rozumiem, że to Snape, Śmierciożerca i w ogóle, ale nawet on musi mieć w sobie ziarenko współczucia. - Widząc powątpiewające spojrzenie swojego przyjaciela, rudzielec westchnął. - No tak. To jest Snape. "Snape'owaty" do szpiku kości. - Ron opadł na łóżko i spojrzał na Harry'ego. - O właśnie, ten krzywonosy drań kazał ci to dać.
Chłopak wyciągnął małą buteleczkę z kieszeni w swojej szacie i podał ją Harry'emu.
- Co to jest? - zapytał, odbierając eliksir z rąk przyjaciela. Rudzielec wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia. Kazał ci tym smarować rękę trzy razy dziennie.
Harry wybałuszył oczy. Przez chwilę zastanawiał się, czy aby dobrze usłyszał.
- Snape dał ci to dla mnie, żebym smarował tym rękę?
- Dziwne, co? - Ron spojrzał na fiolkę z podejrzliwością. - A może to jakaś czarnomagiczna substancja, która opanuje twoją rękę i każe ci się w nocy samemu udusić?
Wzrok, jaki posłał mu Harry, mógłby przeciąć szkło.
- No co? - zaperzył się rudzielec. - Fred i George opowiadali mi o tym, kiedy byłem mały.
- Cokolwiek to jest i tak nie przyjmę niczego od Snape'a! - Gryfon odrzucił butelkę ze wstrętem. - Pewnie to jakaś wymyślna trucizna, która spowoduje, że odpadnie mi ręka. Po nim można się wszystkiego spodziewać.
- Powiedział, że jeżeli chciałby cię otruć, to zrobiłby to już dawno - zauważył rudzielec.
- Dzięki, Ron. Naprawdę podniosłeś mnie na duchu.
Ron spąsowiał i spuścił wzrok.
Harry zamyślił się przez chwilę.
Snape, troszczący się o jego zdrowie i przysyłający mu maść leczniczą jakoś nie wywoływał w nim zaufania. W ogóle nie wywoływał żadnych pozytywnych odczuć. Do tej pory Harry'ego spotykały z jego strony tylko szykanowania i groźby. Dlaczego nagle miałoby się to zmienić?
Przecież na pewno nie dlatego, że Harry niemal wyznał mu miłość przy całej klasie.
Nie, to na pewno nie mogło być powodem.
***
Tego wieczoru Harry postanowił po raz pierwszy od kilku dni zejść na kolację. Ron i Hermiona wybadali teren i donieśli mu, że wszelkie docinki pod jego adresem nagle ustały, a obrazoburcze rysunki pokrywające ściany Pokoju Wspólnego zniknęły. Nikt nie chciał się narazić Mistrzowi Eliksirów, bo istniała szansa, że skończyłby jeszcze gorzej niż Potter i Longbottom. Jak Harry dowiedział się z relacji Hermiony, Neville natychmiast dostał odtrutkę i miał zostać w skrzydle szpitalnym przynajmniej przez kilka dni, a pani Pomfrey, kiedy dowiedziała się, co zaszło, wpadła w histerię, która następnie szybko przerodziła się we wściekłość i oświadczyła, że udusi Severusa Snape'a jego własną peleryną.
Ron parsknął śmiechem, wyobrażając sobie tę sytuację, lecz Hermiona spiorunowała go wzrokiem.
- To nie jest śmieszne, Ron! Profesor Snape powinien zostać surowo ukarany. To było znęcanie się nad uczniem i powinno zostać potraktowane jako bardzo poważne przewinienie. W kodeksie praw ucznia...
- Hermiono - jęknął Ron. - Czy na świecie istnieje chociaż jedna książka, której nie czytałaś?
Hermiona obrzuciła go pogardliwym spojrzeniem. Harry przestał słuchać, jak jego przyjaciele wymieniają między sobą kąśliwe uwagi i zaczął się rozglądać po korytarzu, którym wszyscy troje zmierzali w stronę Wielkiej Sali. Czuł się trochę nieswojo bez peleryny niewidki, z którą nie rozstawał się przez kilka ostatnich dni. Był odsłoniętym, doskonale widocznym celem dla każdego nieprzychylnego spojrzenia i złośliwego uśmiechu.
No, ale przynajmniej koniec z zaczepkami słownymi, a te były najgorsze. Szczerze powiedziawszy, to bardzo go zdziwiła taka skuteczność groźby Mistrza Eliksirów, no ale Snape był znany z bardzo skrupulatnego wprowadzania w życie swoich gróźb.
Kilka Puchonek z trzeciego roku wyminęło Harry'ego i rzuciło mu rozbawione spojrzenia, jednak nie dostrzegł w nich potępienia, które zwykle towarzyszyło takim spojrzeniom.
"No, ale kilka Puchonek, to nie Malfoy i jego banda" - pomyślał Harry, zastanawiając się, co też szykuje dla niego Ślizgon, którego ostatnio tak brutalnie potraktował. Wyczuwał, że Malfoy na pewno nie puści mu tego płazem i znajdzie jakiś sposób, żeby się na nim zemścić. Postanowił więc, że od tej pory będzie się bacznie rozglądał po korytarzach, kiedy będzie sam.
Jego pojawienie się w Wielkiej Sali przypominało wyjście na teatralną scenę. Nagle zaległa cisza, a wszystkie oczy skierowały się na stojącego pomiędzy swoimi przyjaciółmi Harry'ego. Przez chwilę zastanawiał się, czy da sobie radę, ale kiedyś będzie musiał stawić temu czoła. Lepiej to zrobić teraz. Przełknął ślinę i ruszył w kierunku stołu. Czuł się tak, jakby wszystko wokół zamarło i cały świat skupił się na nim, przytłaczając go i wgniatając jego stopy w podłogę. Nagle zapragnął odwrócić się i uciec, jak najdalej od tych nieprzychylnych twarzy, wprost w bezpieczne ciepło swojego dormitorium.
Jedno spojrzenie na stół nauczycielski, przy którym majaczyła sylwetka odziana w czerń, dodało mu zawziętej odwagi.
Nie może wiecznie uciekać przed tym draniem!
Wyprostował się i ruszył przed siebie, ignorując spojrzenia i szepty. Powoli atmosfera w Wielkiej Sali zaczęła się przejaśniać, a uczniowie powrócili do przerwanych rozmów. Harry usiadł na swoim miejscu i poczuł się tak, jakby jego płuca nareszcie zostały uwolnione od zaciskającej się wokół nich pętli strachu i zdenerwowania, więc w końcu mógł odetchnąć. Ron i Hermiona usiedli obok niego. Przez jakiś czas szepty nadal dochodziły do uszu Gryfona, ale uczniowie, najwyraźniej widząc że, przynajmniej chwilowo, Harry nie zamierza posyłać Snape'owi buziaczków, czy czułych spojrzeń, ani robić innych dziwnych rzeczy, powrócili do posiłku i do własnych spraw.
Chłopak wiedział, że wszyscy tylko czekają na jakieś przedstawienie, ale nie zamierzał dawać im tej satysfakcji.
Złapał talerz i ze złością nałożył na niego kilka kiełbasek, tłuczone ziemniaki i pudding. Kiedy jadł, jego skórę paliły spojrzenia rzucane przez Gryfonów, którzy jeszcze do niedawna byli jego przyjaciółmi. Seamus i Dean ostentacyjnie odsunęli się od miejsca, przy którym siedział Harry i co jakiś czas wybuchali śmiechem, zerkając na niego z obrzydzeniem. Lavender i Parvati chichotały, posyłając Harry'emu rozbawione, złośliwe uśmiechy. Ginny siedziała naprzeciw Gryfona, jednak w ogóle na niego nie patrzyła. Wbijała wzrok w stół, a na jej policzkach płonęły rumieńce. Chłopak był jej wdzięczny, że, chyba jako jedyna, nie okazuje mu wrogości.
Pałaszując kolację, układał w głowie sposób, w jaki mógłby do niej zagadać, ale nic nie potrafił wymyślić. Miał ogromną nadzieję, że Ginny nie uwierzyła w te wszystkie pogłoski o nim, które rozchodziły się po szkole lotem błyskawicy. Harry słyszał niektóre. Wynikało z nich, że Gryfon był w dzieciństwie wykorzystywany, że często wymyka się na schadzki z Filchem i jest niewyżytym seksualnie maniakiem, ubierającym się w skóry, który lubi gwałcić zwierzęta i być chłostanym gałązkami Wierzby Bijącej. Chłopak domyślał się, że połowę z tych plotek wymyślił Malfoy i jego nienawiść do Ślizgona rosła z każdym spojrzeniem na jego bladą twarz, wykrzywioną złośliwym uśmiechem.
Harry wiedział, że jeżeli wcześniej nie miałby żadnych problemów ze znalezieniem sobie dziewczyny, gdyby tylko chciał, to teraz jego szanse spadły praktycznie do zera. Z westchnieniem zerknął jeszcze raz na Ginny.
A tak długo nosił się z zamiarem zapytania jej o to...
Ginny była ładna, mądra, sympatyczna. Miała wszystko to, czego chciał każdy chłopak i zawsze otaczał ją tłum adoratorów. Ale była siostrą Rona i dlatego nigdy nie odważył się zaproponować jej czegokolwiek. Miał tylko nadzieję, że po tym, co wydarzyło się na lekcji eliksirów, Ginny nie znienawidziła go.
Przełykając zdenerwowanie, odchrząknął i otworzył usta, żeby się do niej odezwać, ale wtedy płomiennoruda Gryfonka podniosła wzrok i Harry'ego zmroziło. Ginny patrzyła na niego oczami pełnymi bolesnego wyrzutu, jakby Harry był winien całego zła, jakie istnieje na świecie. Spojrzenie, jakie rzuciła Harry'emu wyrażało głębokie rozczarowanie i gniew, jakby jej marzenia właśnie rozsypały się w proch. Zagryzając wargę i walcząc z uczuciem wstydu wypływającym na policzki, spuścił wzrok, nie mogąc wytrzymać tego spojrzenia. Kiedy uniósł go ponownie, Ginny już nie było. Wiedział, że to nie jego wina, ale czuł się tak, jakby był najgorszą świnią na świecie.
A więc to by było na tyle, jeżeli chodzi o jakiekolwiek plany związane ze śliczną siostrą Rona. Już żadna dziewczyna nie spojrzy na niego bez wyrazu obrzydzenia na twarzy.
"No, może poza jedną..." - pomyślał Harry, odwracając się w poszukiwaniu Luny. Jego spojrzenie padło przez chwilę na stół nauczycielski i Gryfon prawie zakrztusił się sokiem z dyni, który miał w ustach, gdy zobaczył, że ciemne oczy Snape'a patrzą wprost na niego. Zarumieniony, z gwałtownie bijącym sercem, odwrócił się natychmiast i wbił wzrok w swój talerz.
Czy jeszcze kiedykolwiek będzie mógł normalnie spojrzeć na tego człowieka?
Za każdym razem, kiedy na niego patrzył, przed oczami stawał mu obraz Snape'a, który widział, kiedy znajdował się pod działaniem eliksiru Desideria Intima. W głowie słyszał swój własny głos:
Weź mnie, Severusie...
Pamiętał swoją erekcję i płonące w nim pragnienie. Na samo wspomnienie czarnych, zimnych oczu i złowrogiej aury, która wprawiała jego ciało w stan gorączkowego podniecenia, ogarniał go żar i na jego policzki wypływał rumieniec. Nie potrafił tego powstrzymać. Podejrzewał, że są to dalsze skutki tego przeklętego eliksiru i modlił się zawzięcie o to, by w końcu stać się na powrót normalnym, zdrowym nastolatkiem, który flirtuje z dziewczynami, umawia się na randki, gra w Quidditcha i ma grono wiernych przyjaciół.
Snape to wszystko zniszczył!
- Harry, wszystko w porządku? - Zatroskany głos Hermiony sprawił, że Harry oderwał się od swych myśli.
- Coś nie tak z twoim jedzeniem? - zapytał Ron. - Wyglądasz, jakbyś miał zaraz zwymiotować.
- Nie, wszystko w porządku. - Starał się, aby jego głos zabrzmiał naturalnie, ale chyba nie bardzo mu to wyszło, ponieważ Hermiona nadal przypatrywała mu się z uwagą.
- No to dobrze - odparł Ron i wrócił do posiłku. Hermiona rzuciła rudzielcowi pełne politowania spojrzenie. Prawdopodobnie pomyślała, że nawet gdyby wytrąbić mu do ucha, że coś jest nie w porządku, to on i tak by tego nie dostrzegł.
- Jak twoja ręka? - zapytała Gryfonka, zwracając się ponownie do Harry'ego.
- Coraz lepiej - odparł, spoglądając na ślady drobnych zranień, pokrywających jego prawą dłoń.
- Całe szczęście, że Filch przełożył ci szlaban na ten weekend - powiedziała Hermiona, oglądając rękę Harry'ego. - Inaczej nigdy by się nie zagoiła.
- Och, na pewno nie zrobił tego z dobroci serca. - Uśmiechnął się krzywo Gryfon. - Wiedział, że z tak poranioną dłonią nie dam rady wysprzątać wszystkich schowków, nie mówiąc już o tym, żeby zrobić to dokładnie.
Hermiona spojrzała na przyjaciela pełnym współczucia wzrokiem.
- Och, Harry, naprawdę nie powinieneś był rzucać się na Malfoya. Masz teraz same problemy.
- Emiono - wtrącił się Ron z ustami pełnymi tłuczonych ziemniaków. - Mafoy miał fęfie, fe ho Ary ho fefniej dofafł, a nie ja. - Kilka ziemniaków wypadło z ust rudzielca i wylądowało z powrotem na talerzu.
- Tak, zaplułbyś go resztkami jedzenia tak, że błagałby cię o litość - odparła zniesmaczona Gryfonka. Ron zaczerwienił się.
Harry, zadowolony, że przyjaciółka więcej go nie nagabuje, obejrzał się na Malfoya. Ślizgon, jakby wyczuwając wzrok Gryfona, rzucił mu nienawistne, pełne wyższości spojrzenie. Harry skrzywił się.
Coś mu się nie podobało w uśmiechu Malfoya - był mroczny i jeszcze bardziej złośliwy niż zazwyczaj, jakby Ślizgon planował coś niedobrego.
Otrząsając się z nieprzyjemnego wrażenia, Harry powrócił do swoich ziemniaków, ale jakoś nagle przestał być głodny. Zastanawiał się, czy nie zacząć ponownie przemieszczać się po zamku pod osłoną peleryny niewidki.
***
Ciemność.
Zimno bijące od kamieni, na których leżał.
Chłodne dłonie. Gorący oddech.
Uderzenie. Ból. Strach.
Obezwładniająca przyjemność.
Oczy wyłaniające się z ciemności.
Harry obudził się z jękiem, zaciskając drżące pięści na kołdrze. Był zlany potem, wstrząsały nim spazmy przyjemności. Włożył lewą rękę pod kołdrę i wyczuwając swoją sztywną erekcję, owinął palce wokół niej i szybkimi ruchami zaczął wprawiać się w stan jeszcze silniejszej przyjemności. Czuł łzy pod powiekami, mimowolnie zaciskał zęby i palce u nóg, starając się przywołać obrazy ze snu; obrazy, które wprawiały go w stan tak silnego upojenia. Przez jego spocone ciało przechodziły wzburzone fale rozkoszy, potęgowane dodatkowo przez szybkie ruchy dłoni, a napięcie w jego lędźwiach wzrastało z każdą chwilą i sprawiało, że drżał niekontrolowanie. Starał się jak najdłużej utrzymać sen pod powiekami, nie pozwolić, aby wyblaknął.
Chciał czuć to, co czuł jeszcze chwilę temu: żar i chłód jednocześnie, strach i pragnienie, ból i przyjemność.
Jego dłoń przyspieszyła, a usta otworzyły się w niemym krzyku, próbując złapać powietrze. W jego umyśle pojawił się obraz czarnych, zimnych oczu, pełnych mrocznej obietnicy i groźnego piękna.
Oczy, które już wcześniej widział.
Oczy, które należały do...
Harry doszedł, krzycząc bezgłośnie. Jego ciało wygięło się w łuk, a fale rozkoszy obmyły każdą jego część, zatapiając Gryfona w morzu przyjemności, która wycisnęła łzy z jego oczu i pozbawiła go tchu. Wszystkie mięśnie napięły się i długo wyrzucały z erekcji chłopaka białą, lepką ciecz, która zalała jego brzuch, uda i pościel.
Powoli ciało Gryfona odprężało się, a ostatnie spazmy rozkoszy dotykały wrażliwych punktów, sprawiając, że nie potrafił zapanować nad drżeniem.
Oddech uspokajał się, ale serce Harry'ego nie potrafiło.
O, kurwa!
***
Kiedy pierwsze promienie słońca wpadły do sypialni chłopców, Harry natychmiast uniósł powieki.
Miał Plan.
Plan, który sprawi, że przestanie śnić o tych nieziemskich oczach i z powrotem stanie się normalny.
Uśmiechnął się do siebie w myślach. Skończą się te idiotyczne pogłoski na jego temat i wszyscy z powrotem zaczną go traktować jak swojego. Przynajmniej miał taką nadzieję...
W nocy, po przebudzeniu, był w tak skrajnej rozpaczy, iż zastanawiał się poważnie nad tym, czy nie poddać się jakiejś terapii w Świętym Mungu. Rozważał nawet możliwość ucieczki z Hogwartu i zaszycie się w jakimś odludnym miejscu, gdzie te bezdenne oczy przestaną go wreszcie prześladować. Myślał też o tym, by przestać sypiać, albo wykraść pani Pomfrey Eliksir Bezsennego Snu, ale stwierdził, że i tak nie pomogłoby to na jego sny na jawie.
Na szczęście przyszedł mu do głowy Plan i, nieco uspokojony, mógł w końcu zasnąć.
Teraz, z nową nadzieją w sercu, Harry ubrał się po cichu, nie chcąc obudzić Rona i Neville'a (Dean i Seamus przenieśli się do innej sypialni, gdyż stwierdzili, że nie życzą sobie sypiać w jednym pomieszczeniu z Potterem, ponieważ nie chcą obudzić się w nocy z czymś twardym wbijającym im się w tyłek), po czym wymknął się z Pokoju Wspólnego i zakradł się w pobliże odnogi korytarza prowadzącego do wieży zachodniej. Nie wiedział, gdzie dokładnie znajduje się wejście do siedziby Krukonów, ale pamiętał, że oni zawsze znikają w tym korytarzu.
Chowając się za rogiem, stał i czekał.
W końcu pierwsi uczniowie zaczęli schodzić na śniadanie. Dziewczyny szły gromadkami, śmiejąc się (Harry kilka razy próbował dociec, dlaczego dziewczyny zawsze chichoczą, kiedy poruszają się w grupach przekraczających dwie osoby, podejrzewał tylko, że prawdopodobnie wyśmiewają każdego napotkanego chłopaka), chłopcy rozmawiali, żywo gestykulując. Kilka osób szło z nosami utkwionymi w książkach.
"Jest!" - pomyślał Gryfon, widząc zbliżającą się, kolorową postać z nosem utkwionym nie w książce, lecz w wyjątkowo potępianym przez większość czarodziejów czasopiśmie zatytułowanym "Żongler".
- Pst! Luno! - syknął Harry, chowając się za rogiem korytarza i starając się, aby nikt go nie zobaczył. Dziewczyna przystanęła i rozejrzała się niepewnie.
- Tutaj! - Harry pomachał ręką, chcąc zwrócić jej uwagę. Luna uśmiechnęła się swoim nieprzytomnym uśmiechem, a następnie podeszła do miejsca, przy którym chował się Gryfon. Chłopak złapał ją za ramię i wciągnął w cień.
- Co ty tu robisz, Harry? - zapytała rozmarzonym głosem. - W pierwszej chwili pomyślałam, że to Nargle, ale potem zobaczyłam ciebie. Często się tak czaisz na ludzi?
- Luno - przerwał jej Gryfon, pragnąc od razu przejść do rzeczy. - Chciałbym prosić cię o pewną przysługę.
- Mnie? Och, Harry, to będzie dla mnie przyjemność. - Luna pochyliła się do niego. - Nie proś mnie tylko, żebym pokazała ci legowiska Szaramanów Rogowatych. Są naprawdę nieprzyjemne.
- Nie, zupełnie nie o to chodzi. - Harry prosił w myślach wszystkie siły nadprzyrodzone o cierpliwość i wyrozumiałość. - Nie - powtórzył dobitniej, próbując ująć w słowa to, co nie chciało mu przejść przez gardło. - Luno... chciałbym cię zapytać, czy zgodzisz się zostać moją dziewczyną?
Jeżeli spodziewał się wielkiego zaskoczenia i zawstydzonego uśmiechu, czyli reakcji typowej dla każdej innej dziewczyny, której zaproponowałby coś takiego, to zapomniałby, że Luna nie jest "każdą inną" dziewczyną i to, co dla innych jest typowe i zwyczajne, u niej zamienia się w coś zupełnie nieprzewidywalnego. Jedyną reakcją Krukonki było ściągnięcie brwi i głośne westchnienie.
- Och, nie ma sprawy. Myślałam, że chodzi o coś ważniejszego.
Harry przez chwilę zastanawiał się (jak czynił to już wiele razy w przeszłości), jak działa umysł tej dziewczyny. Luna, jako chyba jedyna osoba w całej szkole, potrafiła wprawić go w takie osłupienie.
No, może nie do końca taka jedyna...
- Czyli... zgadasz się, tak? - zapytał dla potwierdzenia.
- Oczywiście - skinęła głową, a kolczyki w kształcie rzodkiewek błysnęły odbitym światłem pochodni. - Chętnie poudaję twoją dziewczynę, żeby wszyscy dali ci spokój.
Harry, zdumiony, wybałuszył oczy.
- S-skąd wiesz...?
- To oczywiste - przerwała mu Luna. - Nie poprosiłbyś mnie, żebym została twoją dziewczyną, gdybyś nie musiał.
Chłopak poczuł, że się czerwieni. Zażenowany spuścił wzrok i uśmiechnął się przepraszająco do dziewczyny. Luna odpowiedziała mu wyrozumiałym uśmiechem, jaki posyła się trzyletniemu dziecku, które nabroiło.
Gryfon przyjrzał się uważniej stojącej przed nim Krukonce.
Luna naprawdę była bardzo ładna. Na jej wargach zawsze igrał delikatny, łagodny uśmiech. Miała jasne blond włosy i duże, rozmarzone błękitne oczy.
Była zupełnym przeciwieństwem Mistrza Eliksirów.
"Tak, to był dobry wybór" - pomyślał Harry, uśmiechając się z zadowoleniem. Luna będzie jego dziewczyną, ludzie przestaną uważać go za geja i zboczeńca, a on sam będzie miał na powrót normalne życie. Może nawet zakocha się w Krukonce...
Wtem brwi dziewczyny ściągnęły się, a w oczach pojawiło się zwątpienie. Luna pochyliła się do niego i wyszeptała konspiracyjnie:
- Jeżeli mam być twoją dziewczyną... czy to znaczy, że musimy uprawiać ze sobą seks?
- Nie! - Harry zaprzeczył gwałtownie, czując że jego twarz płonie ze wstydu.
- Och, to dobrze - dziewczyna odetchnęła z ulgą - bo nie jesteś w moim typie.
***
To, że Harry Potter - Chłopiec, Który Pragnie Snape'a - znalazł dziewczynę, wywołało burzliwe dyskusje wśród uczniów. Gryfon spodziewał się takiej reakcji i był z niej zadowolony.
Drugą omawianą na korytarzach kwestią było to, że jego dziewczyną została największa dziwaczka w szkole. Tłumaczono to sobie tym, że pewnie tylko ona potrafi wytrzymać perwersyjne pomysły Pottera.
Kiedy Harry szedł z Luną korytarzem, trzymając ją za rękę, ludzie wokół szeptali i pokazywali ich sobie palcami. Nie zwracał jednak na to uwagi. A przynajmniej starał się nie zwracać. Wiedział, że początki będą trudne, ale wierzył, iż później wszystko się jakoś ułoży.
Starał się zawsze całować Lunę na oczach jak największej liczby osób. Nigdy w jakiś intymny, głęboki sposób, o nie! Były to najwyżej delikatne, szybkie pocałunki w policzek, a od czasu do czasu w kącik ust. Skóra Luny była słodka i ciepła, a wargi smakowały tak, jakby Krukonka przed każdym pocałunkiem zjadała torebkę kostek najsłodszego toffi z Miodowego Królestwa.
Hermiona, dowiedziawszy się prawdy o planie, była oburzona, że Harry tak wykorzystuje biedną Krukonkę i nie pomogły nawet tłumaczenia, że Luna o tym wie, że sama się zgodziła na taki układ. Gryfonka nie odzywała się do Harry'ego przez resztę dnia i oświadczyła, że musi porozmawiać z Luną o jej poczuciu godności. Ron stwierdził, że to był świetny plan, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że Hermiona obraziła się również na niego.
Chodzenie z Luną przypominało wyprawę do bardzo nietypowego zoo skrzyżowanego z Domem Strachów, po którym oprowadzał cierpiący na manię spiskową kustosz.
Dziewczyna na każdym kroku opowiadała mu zadziwiające historie o rzadkich okazach nietypowych zwierząt, bądź wprowadzała Harry'ego w najmroczniejsze sekrety tajnych spisków Ministerstwa Magii, które jej ojciec wytropił z narażeniem życia. Jednak poza tym była bardzo dobrą "dziewczyną" - przynosiła Harry'emu ręcznie robione prezenty (jak medalion z denka od butelek, zaczarowany tak, że miał pokazywać wszystkie niewidzialne stworzenia, które chciałyby zrobić krzywdę Harry'emu), pozwalała mu na wszystko, nigdy nie wykłócała się o to, że poświęca jej zbyt mało czasu, albo o to, że nie zabiera ją na randki.
Harry uważał, że nie mógł trafić lepiej. Właściwie czasami czuł się tak, jakby w ogóle nie miał żadnej dziewczyny i bardzo mu to odpowiadało. Kilka razy, co prawda, chciał ją pocałować w intymniejszy sposób, ale nigdy jakoś nie mógł się do tego zabrać. Luna była fajna, ale nie potrafiła wywołać w nim żadnego dreszczu podniecenia, czy chociażby przyspieszonego bicia serca. Harry'ego bardzo to niepokoiło, ale pomyślał, że może na początku zawsze tak jest i później się to zmieni. Przynajmniej miał taką nadzieję.
Czuł, że jego życie nareszcie, chociaż powoli, wraca do normy. Tylko jedna, jedyna rzecz - a właściwie osoba - nie dawała mu spokoju.
Za każdym razem, kiedy zamykał oczy, widział pod powiekami obraz czarnych, złowieszczych oczu ze snu. A wraz z nimi pojawiała się również twarz. Wtedy przerażony, z bijącym sercem i płonącymi policzkami, otwierał oczy i za wszelką cenę starał się skupić swoje myśli na czymś innym.
Łapał się na tym, że za każdym razem, kiedy się zapomniał, jego wzrok wędrował ku stołowi nauczycielskiemu, przy którym z nieprzystępnym wyrazem twarzy siedział Mistrz Eliksirów. Otulony swą czarną peleryną, jakby chciał odgrodzić się od świata, rzucał złowieszcze spojrzenia na wszystkich uczniów i nauczycieli. Harry starał się walczyć ze sobą, ale czuł, że z każdym spojrzeniem rzuconym przez stalowe oczy Snape'a przegrywa i nic nie może na to poradzić. Ciekawość i to dziwne uczucie, które płonęło w jego sercu zdawało się przejmować nad nim kontrolę.
Idąc korytarzem, potrafił obejmować ramieniem Lunę i jednocześnie prawie że podskakiwać, kiedy migał mu gdzieś fragment czarnej peleryny, która niemal zawsze okazywała się szatą któregoś z uczniów. Denerwowało go to i coraz bardziej niepokoiło.
Przeklinał Snape'a, ten głupi eliksir, swoje sny, a najbardziej siebie samego.
Jeżeli wcześniej nie potrafił w ogóle spojrzeć na Mistrza Eliksirów, to teraz jego czarna sylwetka przyciągała wzrok Harry'ego za każdym razem, kiedy tylko pojawiała się w polu widzenia.
"Nie, przestań się gapić!" - karcił się w myślach, całą siłą woli zmuszając się, by odwrócić głowę, zanim Snape coś zauważy. Nie zawsze mu się to udawało. Czasami hebanowe oczy Mistrza Eliksirów spotykały się ze szmaragdowymi oczami Harry'ego i wtedy jedyne, co mógł zrobić, to rumienić się, przeklinając swoje nadpobudliwe serce i szybko odwracać wzrok, udając że tak naprawdę, to chciał patrzeć w zupełnie inna stronę. Był za daleko, żeby wyczytać coś z zimnych oczu Snape'a, zresztą i tak nie zamierzał.
Chciał, żeby mężczyzna zniknął z jego życia. O niczym tak nie marzył. Czuł, że z każdym spojrzeniem na Mistrza Eliksirów, jego nienawiść do niego wzrasta i powoli zbliża się do granicy, której przekroczenia Harry obawiał się najbardziej.
Po poniedziałkowej lekcji Eliksirów, następna odbywała się w piątek. Neville wciąż jeszcze nie wrócił ze szpitala, chociaż minęły już prawie cztery dni.
Harry odczuwał nieokreślony niepokój na myśl o zbliżającej się lekcji Eliksirów. Chociaż już wcześniej obawiał się tych zajęć, to po tym, co stało się na nich ostatnio, myśl o następnej lekcji napawała go takim przerażeniem, że zastanawiał się, czy w ogóle będzie miał dość odwagi, by na nią pójść.
Bał się.
Bał się Snape'a i tego, co ten może zrobić.
Bał się siebie i swoich niezrozumiałych reakcji.
Strach oplatał jego serce i płuca, doprowadzając do tego, że nogi Harry'ego uginały się pod nim, a ręce drżały.
Dlaczego ten sen musiał mu się znowu przyśnić akurat tej nocy?
Wciąż prześladowały go świeże wizje z mokrego, upojnego snu. Już trzeci raz śnił o Snapie i trzeci raz spuścił się, myśląc o nim. Złapał się nawet na tym, iż zaczął zastanawiać się, jak smakowałyby te wiecznie zaciśnięte, wykrzywione w pogardliwym uśmiechu, blade wargi nauczyciela.
Na pewno zupełnie inaczej, niż ciepłe i słodkie wargi Luny.
Gryfon skarcił się za tego rodzaju myśli, ale z mniejszym oburzeniem, niż zazwyczaj.
- Ciekawe, co Snape wymyśli tym razem. - Głos Rona przedarł się przez mgłę posępnych myśli, otaczającą umysł Harry'ego. - Mam nadzieję, że nie postanowił teraz otruć mnie. - Rudzielec zbladł wyraźnie, patrząc w ciemność korytarza, z której powinien już się wyłonić Mistrz Eliksirów.
Nie czekał długo.
Harry usłyszał szybko zbliżające się kroki nauczyciela. Kroki zdecydowane, długie, zamaszyste. Gryfon zamknął oczy, wsłuchując się w ten odgłos. Tylko Snape chodził w taki sposób. Dźwięk jego kroków był tak charakterystyczny, że gdyby chłopak usłyszał je na korytarzu, zawsze wiedziałby, że to zbliża się Mistrz Eliksirów we własnej osobie.
Kiedy otworzył oczy, widział już wyraźnie czarną sylwetkę odcinającą się od ciemności korytarza, z którego się wyłoniła. Snape potrafił pojawić się tak, iż wydawało się, jakby materializował się z mroku, jakby sam był ciemnością, która przybrała namacalny kształt i ubrała go w ludzkie ciało. Jedynie jego twarz i dłonie odcinały się nieznacznie od wszechogarniającej czerni otulającej mężczyznę. Peleryna łopotała za nim, przywodząc na myśl zjawę, która wyłania się z czeluści sennych koszmarów, by prześladować i ścigać swą bezsilną ofiarę, oczarowaną groźnym pięknem nadciągającego zła.
Harry zorientował się, że wstrzymuje oddech i gapi się na Mistrza Eliksirów tak, jakby zobaczył go po raz pierwszy w życiu.
"Co się, kurwa, ze mną dzieje?" - pomyślał wstrząśnięty, kiedy Snape zbliżył się do czekających przed klasą uczniów. Gryfon odwrócił głowę w przeciwną stronę, byle tylko nie patrzeć na Snape'a. Nauczyciel otworzył drzwi klasy bez słowa i czekał, aż uczniowie wejdą do środka. Harry wyminął Mistrza Eliksirów, przez cały czas patrząc pod nogi, ale kiedy przechodził obok niego, silna woń składników eliksirów zmieszana z czymś korzennym, którą emanował mężczyzna, sprawiła, że chłopakowi zakręciło się w głowie i niewiele brakowało, a zderzyłby się z framugą.
Odprowadzany śmiechami Ślizgonów, zaczerwieniony, pospiesznie usiadł w ławce i nie rozglądając się na boki, zaczął wykładać książki i pozostałe przybory, szpetnie przeklinając w myślach wszystko, co podsunął mu jego rozdygotany umysł.
Całe szczęście, że przynajmniej Snape tego nie skomentował...
*
- Harry, wszystko w porządku? - zapytała Hermiona, kiedy obierali owoce Cedru Pajęczowatego - jednego ze składników Eliksiru Rozciągającego, który mieli przyrządzić na dzisiejszej lekcji.
- Tak, jasne, wszystko w porządku - odparł pospiesznie Gryfon, obierając, wraz ze skórką, sporą ilość miąższu.
- Nie wyglądasz zbyt dobrze - dodała dziewczyna, patrząc na przyjaciela zatroskanym wzrokiem.
- Szczerze powiedziawszy to wyglądasz, jakbyś miał zamiar kogoś zabić - oświadczył Ron, patrząc ze zgrozą, jak z owocu, obieranego przez jego przyjaciela, pozostaje tylko pestka.
- Nic mi nie jest! - warknął Gryfon, czując że zaraz chyba eksploduje od środka. Dłonie mu drżały, a serce podchodziło do gardła.
Powodem tego był Snape.
Za każdym razem, kiedy Harry podnosił wzrok, widział nauczyciela przyglądającego mu się spod wpółprzymkniętych powiek. Podejrzewał, że mężczyzna coś planuje i strasznie go to denerwowało. Na razie nic jeszcze nie zrobił, ale pewnie tylko czeka na okazję, by ponownie go publicznie upokorzyć.
- Auć! - syknął nagle Gryfon, wypuszczając nóż z ręki i wkładając rozcięty palec do ust.
- Harry, pokaż to! - Hermiona wzięła jego dłoń i obejrzała głębokie skaleczenie, z którego obficie sączyła się krew. - O czym ty ciągle myślisz, że nawet nie potrafisz utrzymać porządnie noża? - skarciła go, a chłopak poczuł, że się rumieni. - Trzeba to opatrzyć, bo inaczej zakrwawisz wszystkie składniki i Snape znowu cię obleje.
Harry skrzywił się z bólu. Rozcięcie rzeczywiście dawało mu się we znaki, szczypało i paliło. Ale przecież nie pójdzie do Snape'a i nie poprosi go, żeby pozwolił mu się zwolnić z lekcji, by mógł udać się do skrzydła szpitalnego. A jeszcze bardziej przerażała go myśl o tym, że nauczyciel sam miałby mu opatrzyć dłoń.
- Co tu się dzieje? - Zimny, stalowy głos Mistrza Eliksirów dosięgnął Harry'ego w tej samej chwili, gdy padł na niego mroczny cień.
Chłopak zesztywniał, a jego serce zamarło, dotknięte promieniem niewytłumaczalnego strachu.
- Panie profesorze, Harry właśnie skaleczył się w dłoń. - Hermiona zaczęła tłumaczyć, widząc iż Gryfon najwyraźniej zapomniał, jak się mówi. - Czy mógłby pan...?
- Potter! - przerwał jej Snape, zwracając się do Harry'ego. - Jak zwykle nie potrafisz wytrzymać bez zwracania na siebie uwagi.
Słowa nauczyciela dotarły do chłopaka dopiero po chwili, kiedy udało im się przebić przez szum w jego uszach, przez szalone bicie serca i mgłę przerażenia, która otoczyła jego umysł. Chciał coś odpowiedzieć, ale miał wrażenie, że język przykleił mu się do podniebienia. Przed oczami widział czarną szatę z niekończącym się rzędem guzików. Widział pelerynę spływającą miękko z pleców i - o bogowie! - bladą dłoń o długich palcach wyciągającą się w jego stronę.
- Daj mi rękę, Potter. - Głos Mistrza Eliksirów sprawił, że Harry niemal pisnął.
Kątem oka dostrzegł różdżkę, która pojawiła się w drugiej ręce nauczyciela. Nie był w stanie wykonać żadnego gestu, stał tylko i gapił się z przerażeniem na wyciągniętą w jego stronę dłoń Snape'a.
Ponownie otulił go korzenny zapach i zakręciło mu się w głowie. Zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, podniósł prawą dłoń, a jego wzrok powędrował w górę, napotykając płonące spojrzenie czarnych, bezdennych oczu, które w snach zawsze doprowadzały go do delirium. Jego drżącej dłoni dotknęły chłodne palce Mistrza Eliksirów.
To, co się wtedy wydarzyło, sprawiło, że Harry osłupiał.
Jego członek drgnął spazmatycznie.
Chłopak, z zaskoczeniem malującym się na bladej twarzy, poczuł bolesny skurcz w lędźwiach. To uświadomiło mu zagrożenie, w jakim się właśnie znalazł, a przed którym nie był w stanie się obronić. Miał wrażenie, jakby opadał w przepaść bolesnej świadomości i nic nie mogło już tego powstrzymać.
Bezgraniczne zdumienie płonące w jego szeroko otwartych oczach sprawiło, że przez twarz nauczyciela przebiegł cień, a pomiędzy brwiami pojawiła się zmarszczka.
"On wie!" - pomyślał Harry w panice, odwracając wzrok, wyrywając nagłym szarpnięciem dłoń, łapiąc z powrotem nóż i zabierając się za obieranie następnego owocu.
- N-nic mi n-nie jest. Nie t-trzeba – wydukał, mając wrażenie, że zaraz chyba umrze ze wstydu i przerażenia. Głos mu się lekko załamał na ostatnim słowie i poczuł na sobie zaskoczony wzrok Hermiony.
- W takim razie nie zawracaj mi więcej głowy, Potter! - warknął nauczyciel, odwracając się do niego plecami i odchodząc.
Harry poczuł łzy pod powiekami.
"Jestem skończony!" - tyle tylko zdołał pomyśleć wśród okruchów zdruzgotanej świadomości.
***
"W co ja się, do cholery, wpakowałem?" - myślał Harry, sprzątając już siódmy tego dnia schowek.
Był zmęczony, brudny i spocony. Filch postanowił go solidnie wymęczyć, skoro ma okazję poznęcać się nad Potterem.
Harry rozłożył sobie sprzątanie na dwa dni. W sobotę postanowił wysprzątać schowki w dolnej części zamku, a w niedzielę - w górnej. Zostały mu tylko dwa schowki w lochach. Zatrzaskując drzwi siódmego schowka, powlókł się na poszukiwanie następnego.
W lochach było chłodno, ale Gryfon, rozgrzany pracą fizyczną, miał wrażenie, że zaraz się ugotuje.
"Dlaczego moje życie musi być takie popieprzone?" - myślał, spoglądając ponuro na kurz i pajęczyny, pokrywające każdą powierzchnię niewielkiego pomieszczenia. Postawił wiadro na podłodze i westchnął głęboko.
Wszystko, ale to wszystko, to wina Snape'a! Gdyby nie on i jego przeklęty eliksir, spędzałbym teraz prawdopodobnie przyjemny wieczór z Ginny, zamiast brodzić w pajęczynach i szczurzych odchodach!
Harry ze złością zaczął zamiatać śmieci i kurz pokrywające podłogę i zbierać miotłą pajęczyny z sufitu i ścian.
I to nieprawda, że ten wredny, obrzydliwy drań mnie podnieca! Nie ma w nim nic pociągającego! Ani krztyny seksu!
W głowie Gryfona pojawił się obraz hebanowych oczu, patrzących na niego z wyższością i palące uczucie, kiedy chłodne palce dotknęły jego dłoni. Przez ciało chłopaka przeszedł niekontrolowany dreszcz.
To nic nie znaczyło! Zupełnie nic! Przecież nie może stać tu i podniecać się, myśląc o Snapie. To absolutnie niemożliwe!
Wczorajsza sytuacja na lekcji Eliksirów sprawiła, że Harry niemal powyrywał sobie włosy z rozpaczy, uświadomiwszy sobie, co się z nim dzieje, kiedy Mistrz Eliksirów jest w pobliżu i kiedy o nim myśli.
Na dodatek wciąż pamiętał sytuację, kiedy po lekcjach spotkał go na korytarzu i oczywiście musiał upuścić torbę z książkami akurat w chwili, kiedy obok niego przechodził.
To był wypadek! Wcale nie wypuścił torby dlatego, że poczuł muskający go fragment peleryny nauczyciela i otulający go korzenny zapach, a jego członek drgnął i Harry niemal zawył z przerażenia. To na pewno nie dlatego! Chociaż reakcja jego rozdygotanego ciała mogła mieć z tym coś wspólnego.
Nie! Nie może o tym myśleć, gdyż jego serce znowu zaczyna mocniej bić.
Czując szum w uszach, zawroty głowy i gorąco rozlewające się po całym ciele, oparł czoło o zimny kamień, pragnąc ukoić płonący w jego wnętrzu żar i zaczął uderzać pięścią w ścianę, powtarzając jak mantrę:
- Jestem głupim, nienormalnym, popieprzonym dziwakiem! Jestem głupim...
- Chociaż raz mówisz z sensem, Potter. - Zimny głos Mistrza Eliksirów przeszył Harry'ego na wskroś i sprawił, że cały zesztywniał, a na jego twarzy odmalowało się krańcowe przerażenie.
Tylko nie to!
CDN
* "Addicted" by Kelly Clarkson
PROMO KLIP DO ROZDZIAŁU:
"Addicted" - Harry/Snape
Komentarze karmią wena, więc liczymy na wasze opinie ^_^
|
| | | | |
| Komentarze | | |
dnia grudnia 20 2008 10:59:27
Kolejny rozdział jest wspaniały. Bardzo przypadła mi do gustu rozwijająca się fabuła i niespodziewane wydarzenia tego opowiadania. Styl masz lekki i przyjemny w odbiorze, co niewątpliwie wpływa pozytywnie na czytanie tego fika. Błędów nie zauważyłam co mnie bardzo cieszy. Nie mogę się doczekać na kolejny rozdział, mam nadzieję, że nie karzecie długo nam czekać . |
dnia grudnia 21 2008 02:19:18
Już nie mogę doczekać się kolejnego! Rewelacja) |
dnia maja 06 2009 03:26:54
Świetnie, że to narasta. Nie rozwleka się, ale też nie pędzi na łeb na szyję. Luna jest bezkonkurencyjna, ale reakcje Harrego bardziej. Czy zabrzmi to dziwnie, gdy napiszę, że niemal mu zazdroszczę? |
dnia maja 16 2009 17:36:04
Aż się nie będę rozpisywać, tak bardzo chcę przeczytać kolejny rozdział ^^
Genialnie. |
dnia czerwca 10 2009 00:29:29
Jak dobrze sobie to wszystko odświeżyć. Czytając, zauważyłam, jak bardzo zmienił się wasz styl od poprzedniej wersji. Ewoluował, teraz jest dojrzały, pełen ozdobników, trafnych metafor i porównań. Już dawno nie widziałam kogoś, kto pisałby w taki sposób.
Tego rozdziału jeszcze nie komentowałam, więc skupię się na treści. Harry jest coraz bardziej spychany w róg przez swoje własne uczucia. Nie wie, co z nimi zrobić, nie wie, czym one w ogóle są.
Pragnął coś powiedzieć, zrobić coś, cokolwiek, by obronić Neville'a, ale strach przed spojrzeniem w bezdenne, mroczne oczy i stawieniem im czoła odbierał mu całą odwagę, zabierając ze sobą dumę i gryfońską lojalność.
Tutaj widać wyraźnie, jak działa na niego Snape. Ale to jest dopiero początek tego wszystkiego.
Jakby poraził go prąd. To były iskry, wybuchy i uderzenia żaru. I wszystko tak jakby splatało się z trawiącą go gorączką nienawiści i wściekłości. Jakby te odczucia były ze sobą powiązane w jakiś niezwykle dziwny sposób.
Wielu ludzi mówi o tym, jak cienka jest granica między nienawiścią, a miłością (tutaj pożądaniem). Świetnie to odzwierciedliłyście, opisując to w niebanalny sposób. Nawiązanie do popularnego powiedzenia jest jednak widoczne i Harry też zdaje się je dostrzegać. Minie jeszcze długa droga, zanim pozna siebie do końca.
Zawsze też zadziwiała mnie Luna. Niby jest taka zakręcona, oddalona od świata, a jednak bez powodu znalazła się w Ravenclawie. Jest naprawdę mądra i sprytna, od razu przejrzała Harry'ego. Niezwykle podobała mi się też scena, w której Snape chce zobaczyć dłoń Pottera. Takiego napięcia chyba nikt jeszcze nie opisał. Czytelnicy siedzą, jak na szpilkach. I wiem, że to nie koniec, będzie więcej takich rozdziałów.
Idę dalejczytać poprawione części i czekam niecierpliwie na nowość. Weny! |
dnia wrzenia 15 2009 01:25:41
Taaaaak... Mrrrrr....
Cóż, cud, miód i banany xD
W każdym razie kilka pereł musiało być:
Po pierwsze primo - Seamus i Dean, i ich przeprowadzka (a raczej jej powód, przy którym parsknęłam śmiechem)
Po drugie primo - sny Pottera. Tak, Harry, jesteś gejem, pociąga cię Snape. Pogódź się z tym...
Po trzecie primo - "związek" Harry'ego z Luną. Cóż, mówiłam już, że Potter powinien pogodzić się ze swoją orientacją, a nie wykorzystywać biedne słodkie coś o smaku toffi i wyglądzie leśnego elfa...
No i po czwarte, ostatnie już, primo - lekcja eliksirów. Potter, pokaż ładnie rączkę swojemu profesorowi. I uspokój penisa, niech nie podskakuje jak wesoły, niecierpliwy szczeniaczek prosząc o choć odrobinę uwagi i zainteresowania - niech ma chociaż tyle samokontroli, żeby zaczekać, aż zostaniecie sami ze Snapem, co?
No i zakończenie... Lepsze już być nie mogło... Mantra Pottera jest boska - taką powinien sobie powtarzać w każdej z książek Jo - ja nie wiem, czemu tego nie robił ^^
Po raz kolejny życząc wszechogarniającego i urokliwego wena,
Fia |
dnia grudnia 27 2009 12:20:13
Fia, ja bym powiedziała raczej, że w tej chwili Harry jest wyłącznie Snape'oseksualny ;p Związek z Luną był dobrym posunieciem z jego strony (takim zupełnie nie Potterowatym). Rozdział wspaniały, a zakończenie zapewne przyprawiałoby mnie o białą gorączkę - gdybym nie znala już dalszej części. ;d |
dnia stycznia 04 2010 22:33:11
Apogeum upokorzenia, strachu i wstydu biednego Harry'ego. Byłoby mi go żal, gdyby nie przyprawiające mnie o dreszcze oczekiwanie, aż w
końcu ulegnie swoim pragnieniom xD Czytanie DI nigdy mi się nie znudzi, jest napisane tak rewelacyjnie, że nawet za którymś razem wywołuje
w czytelniku emocje. I nie piszę tu o opisanych aktach seksualnych, ale właśnie z pełną premedytacją akcentuję każdy stworzony przez Was
akapit. Nawet wiedząc, co jest dalej, czytelnik wczuwa się i przejmuje losem bohaterów. A ja zawsze na początku tego rozdziału będę czuła
współczucie xD
"Nie mógł się zdecydować, czy bardziej nienawidzi Snape'a za upokarzanie jego przyjaciół, za wredne komentarze, za psychiczne znęcanie się
nad nim, czy za garbaty nos i tłuste włosy." I jak ma się czuć ktoś, kto czyta DI po raz pierwszy i nie ma pojęcie, co będzie w kolejnych
rozdziałach..? Ja to jeszcze pamiętam - w tym punkcie zatrzymałam się, zamrugałam ze zdziwienia, przeczytałam te zdania raz jeszcze i się
uśmiechnęłam. Bo jak coś tak absurdalnego jak myśli Harry'ego mogłyby prowadzić do czegoś złego? 'Jemu się zawsze wszystko udaje, więc
teraz też jakoś się z tym Severusem *zejdą*', pomyślałam. I w pewnym sensie miałam rację xD Chociaż, prawie 30 rozdziałów później dalej
niczego nie można być pewnym xD Kolejny ogromny plus dla Was ; )
"Czuł, że z każdym spojrzeniem na Mistrza Eliksirów, jego nienawiść do niego wzrasta i powoli zbliża się do granicy, której przekroczenia
Harry obawiał się najbardziej". Długo się opierał. To okropnie nierozważne z jego strony xD Pod koniec rozdziału (scena podczas lekcji eliksirów, Harry i jego zdruzgotana świadomość xD) ma się już pewność, że chłopak w końcu wszystko sobie w głowie poukłada. Tymczasem zaledwie chwilę później czytamy, że Harry znowu wypiera się, jakoby Snape mógł być podniecający. Za dużo emocji na raz! Całe to jego wachanie, niepewność... Irytujące, ale konieczne i absolutnie prawdziwe. Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej.
Sen Harry'ego, późniejsza masturbacja i kolejna fala zrozumienia. Cudowne, ale fragment ten został zaburzony prze kolejną część, w której
to Harry umawia się z Luną. Cóż za bunt! XD Za to Luna jest idealna, nie da się jej nie lubić. Podejrzewam, że gdybym była w Hogwarcie,
zaprzyjaźniłabym się z nią bez problemu xD "Chodzenie z Luną przypominało wyprawę do bardzo nietypowego zoo skrzyżowanego z Domem Strachów,
po którym oprowadzał cierpiący na manię spiskową kustosz" - mnie by to w ogóle nie zniechęciło xD
"Skóra Luny była słodka i ciepła, a wargi smakowały tak, jakby Krukonka przed każdym pocałunkiem zjadała torebkę kostek najsłodszego toffi
z Miodowego Królestwa." W każdym innym opowiadaniu coś takiego od razu by mnie odrzuciło, jednak tutaj, jak to Harry zauważył, chodzi
jedynie o kontrast między dziewczyną a Snapem, poza tym, jak już wspomniałam przed chwilą, lubię ją, więc taki uroczy opis sprawia, że w
moim umyśle pojawiają się dziwne obrazy. Chyba zaczynam się oswajać z tym, że Luna też może posiadać jakąś seksualność... Hm.
Nazwanie Harry'ego futerkowym, zaszczutym zwierzątkiem - obłędne xD Za to opis Snape'a i porównanie go do zjawy przywodzi na myśl obraz
z rozdziału pierwszego i znowu pojawia się kontrast między otaczajacą go wtedy jasnością, a pojawiającym się tutaj określeniem Snape'a jako
ciemności. Znowu krótko, tylko kilka zdań, ale takie małe fragmenty są dużo bardziej wyraziste i mocniesze w swym przekazie, niż
jakakolwiek inna forma, metafory itp. Cudowne.
"Złapał talerz i ze złością nałożył na niego kilka kiełbasek, tłuczone ziemniaki i pudding" - najbardziej *rowlingowa* rzecz, jaką można
napisać. Kolejne ukłon aprobaty z mojej strony. Nie, żebym lubiła czytać o tym, co Harry je, ale to taki miły drobiazg, niby nic nie
znaczący, a jednak za każdym razem zwracam na to uwagę podczas czytania tego rozdziału.
Garść dziwnych uwag:
"Harry prawie, że zaczął obgryzać paznokcie z ciekawości" - nie lepiej po prostu 'Harry niemal obgryzał paznokcie z ciekawości...'?
"Harry chyba spopieliłby się jak feniks ze wstydu..." - hm, niewłaściwy szyk zdania? Oczywiście mogę się mylić, ale dla mnie to brzmi tak,
jakby feniksy spopielały się ze wstydu ; )
"Idąc korytarzem, potrafił obejmować ramieniem Lunę i jednocześnie prawie, że podskakiwać, kiedy migał mu gdzieś fragment czarnej peleryny
(...)" - 'prawie, że podskakiwał'? Znowu nie jestem pewna, ale czy nie lepiej napisać po prostu 'i niemal podskakiwał'?
Możliwe, że to, co wypisałam powyżej, jest absolutnie poprawne, wtedy zwracam honor. Możecie to zwalić na mój perfekcjonizm objawiający się
w najmniej oczekiwanych momentach i sprowadzający mnie ku autodestrukcji xD
Tak, jak zaznaczyłam na wstępie, rozdział ważny, ciekawy, interesujący. Wciąż jednak stanowi tylko preludium do tego, co ma się wydarzyć... ; ) |
dnia lutego 13 2010 17:15:48
Końcówka mnie zaskoczyła nie mam słów |
dnia kwietnia 02 2010 14:02:54
O nie
Przypomina mi się akcja z mojej szkoły... Czy wy dziewczyny jesteście pewne, że nie chodziłyśmy razem do szkoły?
Była taka sytuacja, że ktoś zrobił zdjęcie mojemu koledze, jak całuje się z jakimś chłopakiem. Okazało się, że jest gejem.
Aby uniknąć głupich docinek i spekulacji, poprosił moją kumpelę, aby udawała jego dziewczynę. Na szczęście wszystko wycichło, a Maciek znów jest ze swoim panem R.
Dlatego podoba mi się ten odcinek, rozumiem, co czuje Harry. Na początku strach, determinacja, a potem satysfakcja i ulga...
A zabił mnie jeden fragment: Ten, w którym Harry nabawił się erekcji, kiedy Snape opatrywał jego rękę xD No to było mocne. Tylko szkoda, że Snape nie powiedział nic zjadliwego, pośmiałabym się przynajmniej... |
dnia kwietnia 23 2010 23:44:56
Im bardziej Harry zaprzeczał, że wcale go nie podnieca Snape tym bardziej miałam większy uśmiech na twarzy strasznie rozbawiły mnie jego reakcje ... Niezły pomysł z Luną na uciszenie plotek.
Ale końcówka wymiata myślałam, że spadnę z fotela ze śmiechu |
dnia sierpnia 19 2010 21:53:24
Mhm. Rozdział 4. Tym razem wszystko ukazane od strony Potterka. Taki on słąby psychicznie i rozdygotany. Nie potrafi sobie w ogóle poradzić z sytuacją. Przerażają go jego nowoodkryte uczucia do Snapa... Niestety wybrał sobie zbyt silnego przeciwnika by mieć jakiekolwiek szansę na wygraną.
No i potraficie znaleźć moment na zakończenie, oj taak. |
dnia sierpnia 21 2010 19:16:23
Matko, za przeproszeniem. Ja nie powinnam pisać komentarza w takim stanie. Zaraz przekonacie się, że ja MOGĘ komentować jeszcze gorzej niż zwykle, LOL. Powinnyście już dawno mnie wywalić z Waszej strony. Er, no więc komentarz w formie wyjątkowo debilnej. O, właśnie zauważyłam, że komentuję własny komentarz O_o Chyba pójdę trochę postraszyć Voldemorta :D
Nie mógł się zdecydować, czy bardziej nienawidzi Snape'a za upokarzanie jego przyjaciół, za wredne komentarze, za psychiczne znęcanie się nad nim, czy za garbaty nos i tłuste włosy.
Ten Harry! Żeby przywiązywać tak wielką wagę do wyglądu! Jak można kogoś nienawidzić za to, jak wygląda? Toż to rasizm niegodny Gryfona :D
To musiało być coś naprawdę okropnego, skoro skłoniło nauczyciela do podjęcia tak bezprecedensowej decyzji, jaką było odebranie Ślizgonom dwudziestu punktów. Harry był pewien, że to wydarzenie przejdzie do historii szkoły. Może nawet niedługo ujrzy stosowną notkę w Historii Hogwartu?
Ahahaha, już widzę, jak przyszłe pokolenia czytają o tym, jak to Snape odjął Slytherinowi DWADZIEŚCIA punktów *kula po podłodze*
Snape był samolubną, egoistyczną świnią
Jakie wspaniałe podsumowanie, LOL.
Ostatnie dni ciągłego ukrywania się wyćwiczyły w nim pewien instynkt samozachowawczy, właściwy małym, futerkowym, wiecznie zaszczutym zwierzątkom.
Harry-Kjujiczek! *biega za Harrym z karmą dla Potterów*
No, rozumiem, że to Snape, Śmierciożerca i w ogóle, ale nawet on musi mieć w sobie ziarenko współczucia.
To nie jest Ron *sniff* Szkoda, bo Ron to jedna z moich ulubionych postaci w HP.
A może to jakaś czarno-magiczna substancja, która opanuje twoją rękę i każe ci się w nocy samemu udusić?
Genialne! Podałabym to paru osobom, mwahahaha.
pani Pomfrey, kiedy dowiedziała się, co zaszło, wpadła w histerię, która następnie szybko przerodziła się we wściekłość i oświadczyła, że udusi Severusa Snape'a jego własną peleryną
Uwielbiam ten fragment *.* I z chęcią go sobie wyobrażam *wariacki śmiech*
Kiedy czytałam o tym, jak to Ginny nie okazywała wrogości Harry'emu, poczułam od razu, że coś jest nie tak. O ile wiem, nie lubicie jej, więc dlaczego miałaby ona dodawać Potterowi otuchy? No i się nie pomyliłam, kobita go zmasakrowała jednym spojrzeniem. Yay.
Gryfon był w dzieciństwie wykorzystywany, że często wymyka się na schadzki z Filchem i jest niewyżytym seksualnie maniakiem, ubierającym się w skóry, który lubi gwałcić zwierzęta i być chłostanym gałązkami Wierzby Bijącej
Ómaruyście mnie *zgon* Hahahaha, Malfoy jest przeuroczy z tymi swoimi próbami poniżenia Pottera :D
Tak, zaplułbyś go resztkami jedzenia tak, że błagałby cię o litość
Rany, jak mi dzisiaj potrzeba takich tekstów *dławi się delicją*
Miał Plan.
NIE! Hahaha, ja nie powinnam dziś pisać komentarza...
Peleryna łopotała za nim, przywodząc na myśl zjawę, która wyłania się z czeluści sennych koszmarów, by prześladować i ścigać swą bezsilną ofiarę, oczarowaną groźnym pięknem nadciągającego zła.
*patrzy ze smutkiem* To już nie przypomina skrzydeł nietoperza? :D
przez twarz nauczyciela przebiegł cień, a pomiędzy brwiami pojawiła się zmarszczka
Och, właśnie, o tym miałam Wam wspomnieć *.* W moim, er, jakże bogatym w lektury życiu, przeczytałam wiele ficków, w których występował Snape, ale tylko u Was dostrzegłam to rozwodzenie się nad ową zmarszczką pomiędzy brwiami, która pojawia się u filmowego Severusa. Od początku mnie to zachwyciło, uwielbiam takie bawienie się szczegółami, zwłaszcza takimi... z pozoru banalnymi. No wiecie, jedni się rozwodzą, jakie to ktoś miał piękne, długie rzęsy itd. Ale zmarszczka z reguły nie kojarzy się dobrze. Rozumiecie, o co mi chodzi, prawda? :)
Tak sobie porównywałam Waszego Harry'ego z Potterem z części szóstej. W HP6 nasza sierotka stała się raczej bezczelna wobec Snape'a i sprawiała wrażenie, że minął już czas, kiedy bała się Złego Mistrza Eliksirów. Natomiast Wasz Harry idzie w drugą stronę. (Nachodzą mnie filozoficzne refleksje, dobranoc.) Potter z DI zdaje się bać Snape'a bardziej niż czegokolwiek innego. I ja się zastanawiam, czy to jest strach przed samym Snape'em, czy też może Harry tylko tak myśli, a podświadomie boi się nie Severusa, a żądzy, jaką wzbudza w nim profesor. No bo, oczywiście, łatwiej powiedzieć: "Boję się faceta, bo jest brzydki, wredny, najchętniej by mnie zamordował, jest Śmierciożercą, blablabla" niż "Boję się go, bo tracę przy nim kontrolę". ALE w takim wypadku to Snape - w późniejszych rozdziałach - powinien bać się Harry'ego, gdyż czasem jednak traci kontrolę, a wydaje mi się, że dla Snape'a utrzymanie kontroli jest o wiele ważniejsze niż dla Harry'ego. (Ja wiem, będzie mnóstwo powtórzeń, ale jako że to tylko marny komentarz...) W każdym razie wydaje mi się, że Harry boi się swojego pożądania, ponieważ go nie rozumie, a zawsze boimy się tego, czego nie rozumiemy (całki i różniczki, wtf).
LOL, ale to Wasze opowiadanie i to WY wiecie najlepiej, co tak naprawdę kieruje bohaterami. Ja mogę tylko odebrać je po swojemu i być może robię to niezgodnie z Waszymi zamysłami, ale mam nadzieję, że się tym specjalnie nie przejmiecie, jako że ja mam trudności z poprawną interpretacją tekstów (ale za to jako jedyna uczennica na roku rozumiałam wiersze Norwida, LOL), z którymi większość ludzi nie ma problemów. Poza tym zawsze możecie mnie wyprowadzić z błędu, jeśli znajdziecie czas ^.^
Pomysł "chodzenia" z Luną jakoś mnie nie zaskoczył. Na miejscu Harry'ego zrobiłabym tak samo, co jest dziwne, bo zazwyczaj - kiedy stawiam się w jego miejscu - robię wszystko na odwrót :D Ale Wasz Harry, to nie ten od Rowling, na szczęście. Chyba każdy Harry jest lepszy? Nie, no dobra, widziałam ficki, w których był jeszcze gorszy X_x
Niech Moc i Wena będą z Wami! |
dnia wrzenia 13 2010 22:59:09
ojeje, zaraz pójdę do najwspanialszego rozdziału.
Ale Harry mnie przeraża. Ja na jego miejscu bym się chyba zabiła! XDD Chociaż, czy ja wiem...jeśli to byłby Severus, to chyba niee. Ale Harry, zachowuje się jak jakaś 11-latka. Taki dzieciak niedoświadczony. ;< Ale oczywiście uwielbiam go za to, bo to boskie jest ^ _ ^
Kochaaam to. * _ * |
dnia padziernika 25 2010 19:13:53
Potter mnie rozbroił w tym rozdziale - jestem wielki, mam plan, będę chodził z Luną. A cóż mu biednemu zostało? Jedyną chyba osobą, która się na to nie nabrała był Snape. Spojrzenia rzucane w Wielkiej Sali mogłyby tego dowodzić Pottera zaczęło przerażać własne przeznaczenie? No, to będzie coraz ciekawiej. Zakończenie intrygujące, jak zawsze. Gdyby nie było dalszego ciągu, to pewnie bym się rozstroju żołądka nabawiła. Pędzę komentować następny rozdział. |
dnia lutego 09 2011 00:13:35
uwielbiam ten rozdział( podobnie jak i inne) , bardzo dziękuję. Interakcje Harry'ego i Gryfonami są bardzo dobrze napisane, tak sądzę. Dziękuję i pozdrawiam. Jesteście strasznie zdolne dziewczyny
ps. Kocham Wasza Lunę strasznie, jest świetna |
dnia kwietnia 04 2011 23:29:21
Taak świetne Harry wpadł na genialny plan by uciszyć plotki,ale nie uciszy siebie;p tak zacięcie walczy z tym co uświadomił mu eliksir że już powoli traci do tego siły i wreszcie to zaakceptuje |
dnia kwietnia 29 2011 03:17:15
Schowek na miotły + Harry i Severus... no będzie się działo
Pomysł z Luną nie był taki zły, tylko źle będzie, jeśli naprawdę rozkocha w sobie Krukonkę. Aż strach się bać, co będzie, kiedy Snape przejdzie na level zazdrośnika i będzie mu przeszkadzała mała szalona Luna. |
dnia lipca 08 2011 15:09:12
Zacznę od tego, że uwielbiam, gdy piszecie coś o Lunie. Ona dla mnie jest najbardziej fascynującą postacią, co Wy potraficie ukazać. Chwała Wam za to, że Wasza Luna jest równie.. Luniasta jak u Rowling! Za postacią Ginny za to w ogóle nie przepadam, dlatego cieszę się, że czuła rozczarowanie względem Pottera. (Okrutna jestem, wiem:D). Wasz Snape.. Cholera, Wasz Snape jest do szpiku kości zły, cyniczny, czyli taki jakiego go kochamy najbardziej. Harry to takie biedne, małe stworzonko, które (tutaj,w tej notce widać to najbardziej) przechodzi tak niewiarygodne huśtawki nastroju.. Bawi mnie niezmiernie przerażenie Pottera na są myśl, że może się podniecać Severusem. Co prawda tę notkę przeczytałam już dawno, ale jest to jedna z tych notek, do których wracam najczęściej. I te "Chociaż raz mówisz z sensem Potter" brzmi jak zapowiedź czegoś.. Niezapomnianego ;> Nawet jeśli już teraz wiem, co będzie dalej. Te zdanie wprawia mnie w zachwyt. Niby nic, a jednak :) |
dnia sierpnia 19 2011 12:21:18
Hahaha, faktycznie Luna jest idealna na dziewczynę-przykrywkę |
dnia stycznia 20 2013 06:17:59
Jestem ciekawa co planuje Draco.
Harry i Luna - w ogóle nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. Lubie Lunę, jest ciekawą postacią, ale do Pottera po prostu nie pasuje.
Nie mogę się doczekać rozwoju wydarzeń ^ ^
Uwielbiam to opowiadanie, pozdrawiam |
dnia stycznia 24 2013 14:38:44
Luna i Harry - czysty absurd Chcociaz czytałam kiedys jeden fanfick z ta parą,no ale niewazne. O matko Harry się cały czas kompromituje . Współczuję Kolejny ekstra rozdział.Weny |
dnia maja 02 2013 03:40:33
Na początek, rzuciła mi się w oczy tylko mała usterka:
nigdy nie wykłócała się o to, że (r30;) nie zabiera ją na randki.
poprawnie: "nie zabiera jej na randki" - niby nic, ale ja mam jakieś takie skrzywienie, że mnie najmniejsze błędy kolą w oczy. ;)
Rozdział interesujący, akcja powoli, acz wyraźnie się rozwija, ciekawa jestem czy plan Harry'ego dotyczący Luny nie spali na panewce i nie zostanie wykryty - wtedy dopiero uczniowie mieliby używanie, w dodatku nie tylko na biednym Potterze.
Jak widzę, teraz każda lekcja Eliksirów będzie źródłem pełnym napięcia wydarzeń, doprowadzicie w końcu Pottera do obłędu... albo do ekstazy. ;)
Oczywiście jak w każdym rasowym fanfiction na koniec rozdziału musiał pojawić się i cliffhanger... ale ja niestety dowiem się, co dalej dopiero jak się wyśpię, cztery rozdziały Desiderum Intimum na początek wystarczą.
Jak widać Wasza historia wciągnęła mnie niesamowicie, myślałam, że już dawno minęły dla mnie czasy, kiedy do świtu męczyłam oczy, byle tylko poznać dalszy ciąg, byle tylko wiedzieć, co dalej... :)
Zostawiam na tę chwilę skamieniałego Harry'ego przy schowku na miotły, chociaż już się spodziewam, jak się akcja dalej rozwinie.
No nic, zmykam. Dzięki za cudownie spędzony wieczór, Dziewczyny - pewnie będę pod każdym skomentowanym rozdziałem powtarzać, że pisząc DI odwaliłyście kawał solidnej, porządnej roboty! |
dnia maja 02 2013 12:18:06
Jak sobie wyobraziłam ''zarumienionego'' Snape to myślałam, że się poryczę ze śmiechu. Haha, no, to jest nawet ciekawe, nie powiem xD i nie obraziłabym się, nawet gdyby ten obraz prześladował mnie w koszmarach.
I jeszcze ten misterny plan, gdzie Harry będzie chodził z Luną. Tak, jasne. Akurat to się uda nie bądź naiwny, jesteś skazany na Snape : D
Dzięki za ciężką pracę! Będę się starać komentować wszystkie rozdziały. Mimo, że moje komentarze są bardzo chaotyczne xD |
dnia lutego 23 2015 15:07:02
Super rozdział, szczególnie końcówka, gdy pojawia się Snape, który Harry sam siebie obraża. Pomysł Harrego, żeby znaleźć sobie dziewczynę nawet fajny, ale coś myślę, że nie spodobał się on Severusowi. Luna to zakręcona dziewczyna i myślę, że tylko dlatego zgodziła się zostać dziewczyną Harrego i przecież on ją w ogóle nie kręci. Harry musi uważać na Malfoya, bo on na pewno coś knuje, tym bardziej, z jakieś zadanie wyznaczył mu Voldemort. |
dnia wrzenia 10 2019 03:19:15
Trzymam się swojego postanowienia, więc znów Wam napiszę, że jesteście genialne. Atmosfera napięcia w tym rozdziale jest cudowna. |
|
| | | | |
| Dodaj komentarz | | | Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
| | | | |
|
| Logowanie | | |
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
| | | | |
| Gdzie można nas znaleźć/Where you can find us | | | | | | | |
| Ważne | | |
If you're from another country and you've registered, send us an e-mail with your login, so we can activate your account: ariel_lindt@wp.pl
Nie wyrażamy zgody na kopiowanie i umieszczanie naszych ficków i tłumaczeń w innych miejscach!
Ariel & Gobuss |
| | | | |
| Shoutbox | | | Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
| | | | |
|