| Nasza twórczość/Our stuff | | | | | | | |
| Nasze Teledyski/Our Videos | | | | | | | |
| Użytkowników Online | | | Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 7,445
Najnowszy Użytkownik: Uji
|
| | | | |
| Our Desiderium Intimum Videos | | | | | | | |
|
| THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS | | | | | | | |
| Rozdział 10 - "Isn't something missing?" | | | Dziękujemy naszej becie - Kaczalce ^_^ Jesteś wspaniała! ^_^
Dziękujemy także za wszystkie Wasze komentarze ^_^ Zagrzały nas one do pracy i dodały ogromnego wena :D
Dedykacja: Dla gosiazlata (vel. snarrymaniaczka). Za to, że zawsze jesteś.
10. Isn't something missing?
And if I bleed, I'll bleed,
Knowing you don't care.
Maybe someday you'll look up,
And, barely conscious, you'll say to no one:
"Isn't something missing?"*
We wtorkowy poranek w Wielkiej Sali panował zwykły gwar rozmów oraz brzęk talerzy i sztućców. Przyjaciele siedzieli przy stole. No, w każdym razie Hermiona i Ron siedzieli, ponieważ Harry wydawał się częściej przechylać na boki, albo na chwilę podnosić z miejsca, udając, że wybiera coś spośród potraw, albo po raz dziesiąty sięga po sól.
- Harry, coś ci się stało? Boli cię coś? - Głos Rona był zatroskany. - Ciągle się wiercisz i krzywisz.
Harry odchrząknął i przestał się kręcić, chociaż nie potrafił usiedzieć spokojnie nawet przez chwilę. Tyłek bolał go tak bardzo, jakby wciąż coś w nim było. Miał wrażenie, że bardzo długi i bardzo twardy kij od miotły.
- Nie. - Starał się, by jego głos nie brzmiał zbyt nerwowo. - Nie, nic mi nie jest.
Zauważył, że siedząca naprzeciw niego Hermiona oblała się delikatnym rumieńcem i spuściła wzrok. Harry poszedł w jej ślady i ponownie zmienił pozycję, starając się usiąść tak, by ból zelżał chociaż odrobinę. Nie wiedział, w jaki sposób uda mu się przeżyć dzisiejsze zajęcia. Na szczęście pierwsza miała być Obrona, a ta lekcja rzadko odbywała się w ławkach, szczególnie odkąd nauczycielką tego przedmiotu została nietuzinkowa Nimphadora Tonks.
Nagle, kątem oka, dostrzegł ciemną sylwetkę zmierzającą do stołu nauczycielskiego. Znajomy prąd przeszył jego ciało. Ale tym razem, zamiast go rozgrzać - zmroził.
- Nie jestem głodny - wymamrotał, odsuwając talerz i wstając od stołu. Ron i Hermiona spojrzeli na niego z zaskoczeniem. - Spotkamy się na lekcji.
Kiedy Harry szedł między stołami, czuł wbijające mu się w plecy intensywne spojrzenie Snape'a. Dopiero na korytarzu zauważył ze zdumieniem, że wstrzymywał powietrze i teraz z głośnym westchnieniem wypuścił je z płuc. Powoli ruszył w stronę klasy.
Obiecał sobie, że nie będzie o nim myślał. Nie będzie wspominał wczorajszego dnia. Nigdy nie będzie do tego wracał! Musi wyrzucić to z pamięci. Całkowicie i na zawsze!
Jak mógł być takim durniem? Jak mógł pomyśleć, że kiedykolwiek uda mu się sprawić, że Snape'owi zacznie na nim chociaż trochę zależeć? Nikogo nie można zmienić na siłę. Zmusić do zmiany sposobu bycia. A już szczególnie nie Snape'a, człowieka bez żadnych uczuć, czy choćby odrobiny współczucia.
Żałował, że w ogóle to zaczął; że dał się ponieść swojemu głupiemu, gryfońskiemu idealizmowi i wierze, że uda mu się zwyciężyć w tej potyczce.
Został pokonany. Pokonany i złamany. Nie miał już siły do dalszej walki. Wiedział, że gdyby spróbował, odniósłby tylko kolejną bolesną porażkę. Nie chciał znowu tego przeżywać. Na samo wspomnienie poczucia klęski i zdrady, które wczoraj odczuwał, jego ciałem wstrząsały dreszcze, a żołądek ścisnął mu się boleśnie. Oddał wszystko, a w zamian otrzymał tylko ból i upokorzenie.
Wiedział, że nie powinien tak myśleć. Dostał w zasadzie to, czego pragnął. Znał Snape'a. Nie powinien więc mieć do nikogo pretensji. Jednak poczucie niesprawiedliwości i zawodu było silniejsze. Pamięć o tym, jak się wczoraj poczuł, wymazała wszystkie inne uczucia i wspomnienia, zastępując je jedynie rozczarowaniem i goryczą.
W jego głowie wciąż dźwięczało bolesne echo:
Nikim. Nikim. Nikim.
Te słowa zmiażdżyły w nim wszystko. Uderzyły w miejsce, które powinno pozostać ukryte i niedostępne, wywołując ból tak silny, że aż trudny do wytrzymania.
Zawsze był nikim. Przez całe dzieciństwo mu to wmawiano. Że jest do niczego, dla nikogo nic nie znaczy, nikt się nim nie przejmuje. I taka była prawda. Dursleyowie albo się nad nim znęcali, albo udawali, że nie istnieje. Był niczym duch, niepotrzebny, niewidoczny, bezwartościowy. Był dla wszystkich nikim.
W Hogwarcie trochę się to zmieniło. Ale wciąż bał się, że pewnego dnia ktoś uzna, że jest bezużyteczny i piękny sen się zakończy. Wszyscy widzieli w nim bohatera, Chłopca Który Przeżył. Ale jeżeli ktoś odkryłby, że tak naprawdę jest zwykłym nastolatkiem, który niewiele umie... znowu stałby się nikim. Może dlatego zawsze jako pierwszy rzucał się do walki, zawsze starał się wszystkim pomóc, wszystko zrobić, nawet jeżeli wykraczało to poza jego możliwości. Inni mówili, że jest odważny... ale on wiedział, że to nieprawda. Tym, co popychało go do tych czynów był... strach. Strach przed odrzuceniem. Przed powróceniem do komórki pod schodami; do bycia nic nieznaczącym łkaniem w ciemności.
Dlatego nie potrafił znieść, kiedy Snape traktował go w taki lekceważący sposób po incydencie w schowku. Zachowywał się, jakby Harry nie istniał, jakby w ogóle go nie obchodził... i to bolało znacznie bardziej niż pełen pogardy wzrok i kpiący uśmiech. O wiele bardziej, niż poniżenie, niż upokorzenie i wstyd. Nic tak nie bolało jak świadomość, że jest dla niego... nikim.
Nie! Nie będzie więcej o tym myślał! Musi to zamknąć głęboko w sobie. W miejscu, do którego tym razem nikt się nie dostanie, którego nikt nie wyłamie jednym niewielkim słowem.
Minął zakręt i zatrzymał się nagle. Na końcu korytarza dostrzegł znajomą, jasnowłosą sylwetkę. Luna najwyraźniej czekała na kogoś, kto w najbliższym czasie miał przejść korytarzem, znajdującym się niedaleko klasy, do której Harry zmierzał.
Ruszył w stronę Krukonki, starając się podejść do niej tak, żeby jej nie wystraszyć i nie narobić zbyt dużo hałasu.
- Mógłbyś chodzić trochę ciszej, Harry. - Usłyszał nagle, kiedy znalazł się zaledwie kilka kroków od niej.
Do licha! Skąd ona wiedziała, że to ja?
- Co tu robisz? - zapytał szeptem, stając za nią.
- Nie mogę ci powiedzieć - odparła również szeptem dziewczyna, odwracając głowę w jego stronę. Następnie rozejrzała się po korytarzu, spoglądając z uwagą na ściany i sufit. - Szpiczajki Długouche nas podsłuchują.
- Co? - Harry zamrugał, podążając spojrzeniem za wzrokiem Luny, jednak korytarz był całkowicie pusty. - Przecież tu nikogo nie ma.
- One chcą, żebyś tak myślał. Dlatego tak łatwo mogą podsłuchiwać. Ponieważ nikt ich nie może zobaczyć - wyjaśniła Luna.
Harry zamyślił się przez chwilę nad tą pokrętną logiką. Luna gestem wskazała, aby się przybliżył. Pochyliła się do jego ucha i wyszeptała:
- Masz może przy sobie jakieś pomarańcze?
- Co? - Tym razem Harry czuł się już całkowicie zbity z tropu. - Jakie pomarańcze? Po co?
- To je odstrasza - wytłumaczyła Krukonka konspiracyjnym szeptem. - Zapach i kolor pomarańczy. Chociaż mandarynki też mogą być.
Harry zrezygnował z prób zrozumienia dziewczyny. To było ponad jego siły. Nawet tajemnicza koperta, którą ściskała w dłoni, nie była warta umysłowego wysiłku, któremu musiałby podołać, aby przestawić swój mózg na sposób myślenia Krukonki.
Zostawił Lunę w korytarzu i poszedł dalej. Był pod klasą pierwszy, nic zresztą dziwnego, skoro opuścił śniadanie w połowie. Bardziej zaskakujące było zachowanie Luny. Przecież zaledwie wczoraj wieczorem wyszła ze szpitala. Przez to wszystko zapomniał zapytać, jak się czuje.
Zawrócił, aby jeszcze chwilę z nią porozmawiać, skoro i tak chwilowo nie miał co robić. Jednak zanim dotarł do końca korytarza, zamarł, widząc wyłaniające się zza zakrętu trzy znajome sylwetki. Od razu rozpoznał Crabbe'a i Goyle'a. Jednak razem z nimi, zamiast Malfoya, szedł Zabini.
Harry zjeżył się mimowolnie, przygotowując się na szyderstwa i postanowił minąć ich jak najszybciej.
Może go nie zaczepią...
- Potter, co ty tu robisz? - zarechotał Zabini, zagradzając mu drogę. - Czekasz na tę różowowłosą wiedźmę? W niej też się zabujałeś?
Co?
Harry wciągnął gwałtownie powietrze, zatrzymując się i wbijając ostrzegawcze spojrzenie w uśmiechającego się złośliwie Ślizgona.
O czym on, do diabła, mówi?
- Och, widzę, że nie rozumiesz - Zabini zdawał się czytać w jego myślach. - Czy twoja wielka miłość nie będzie zazdrosna, Potter?
O kim on mówi? O Lunie?
- Zejdź mi z drogi - warknął Harry, starając się go wyminąć, jednak Crabbe i Goyle zdawali się blokować swoimi wielkimi cielskami cały korytarz.
- A co zrobisz? Pójdziesz poskarżyć się Snape'owi? Robiłeś wczoraj do niego takie maślane oczy na lekcji, że na pewno spełni każdą zachciankę swojej małej dziwki, prawda, Potter?
Harry poczuł, jak cały sztywnieje, a lodowata fala przerażenia zalewa jego rozbity umysł.
Zauważył to! Skoro on to widział, to pewnie cały Slytherin już wie... I Malfoy...
- Co jest, Potter? Odebrało ci mowę, czy może wspominasz właśnie wasze wspólne gorące chwile? Zważywszy na to, jak wczoraj na niego patrzyłeś, musiał cię porządnie...
- Co tu się dzieje? - Wysoki, chłodny głos przerwał potok tnących jak brzytwa słów, płynących z ust Ślizgona. Zza pleców Zabiniego wyłonił się Malfoy. Jego oczy zmrużyły się, kiedy zobaczył Harry'ego. Zapłonęła w nich nienawiść. Trująca i nieokiełznana.
Gryfon skrzywił się nieznacznie, jednak za wszelką cenę postanowił nie dać się sprowokować. Cokolwiek Malfoy powie...
- Właśnie opowiadałem Potterowi o tym, jak cudownie było podziwiać jego wczorajsze wyczyny na lekcji eliksirów. Ten rozmarzony wzrok, te uwodzicielskie gesty... - drążył Zabini. Crabbe i Goyle rechotali, trzymając się za brzuchy. - Wiesz, co ja myślę, Potter? Że ty i Snape naprawdę...
- Zamknij się! - warknął nagle Malfoy, co sprawiło, że Crabbe i Goyle również prawie natychmiast ucichli. Zabini urwał i spojrzał podejrzliwie na Malfoya, który wbijał w niego twarde jak stal spojrzenie. - Nic nie widziałeś. Rozumiemy się? - wycedził, nie odrywając wzroku od wykrzywionej grymasem niezadowolenia twarzy Ślizgona. Zabini otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Malfoy podniósł drżący od tłumionej wściekłości głos. - Niczego nie zauważyłeś. Jeżeli spróbujesz komuś o tym wspomnieć, to będą ostatnie słowa, które zdołasz wypowiedzieć.
W korytarzu zapadła całkowita cisza. Zabini zacisnął zęby i powoli, z wysiłkiem skinął głową.
- Chodźcie - rzucił Malfoy i ruszył do klasy, potrącając Harry'ego ramieniem, kiedy przechodził obok, jednak nie spojrzał na niego ani razu. Crabbe i Goyle podążyli za swoim przywódcą. Zabini rzucił Harry'emu jeszcze jedno, pełne wściekłości spojrzenie, po czym dołączył do pozostałych.
Harry stał na środku korytarza, całkowicie oniemiały. Myśli w jego głowie pędziły szaleńczo i prześcigały się w próbach wyjaśnienia tego, co przed chwilą zaszło.
Co to miało znaczyć? Dlaczego Malfoy go bronił? Przecież powinien przyłączyć się do Zabiniego i swoich goryli. Zawsze tak robił. Dlaczego zamiast szydzić z Harry'ego, wściekł się na Zabiniego i kazał mu o wszystkim zapomnieć? Co się zmieniło? Czyżby planował coś ze Snape'em? Ale jeżeli byliby w zmowie, to Snape nie ukarałby go wtedy, kiedy napadł na Harry'ego. A może to miała być tylko zasłona dymna, żeby Harry myślał, że oni są po przeciwnych stronach? Ale jak mieliby być po przeciwnych stronach, skoro obaj służą Voldemortowi? Co prawda Snape jest szpiegiem, ale przecież Malfoy o tym nie wie.
Co się, do cholery, dzieje?
Najgorsze jest to, że Zabini zauważył zachowanie Harry'ego. Wiedział, że ryzykuje, ale wtedy zupełnie nie myślał o konsekwencjach. Był całkowicie zaślepiony. Ale skoro Zabini zauważył, to ile jeszcze osób mogło to widzieć? A Gryfoni? Czy oni też się zorientowali?
Harry'ego ogarnęła panika.
Może jednak nikt więcej nie widział. Nikt go wczoraj nie zaczepił. Dzisiaj na śniadaniu też nie. Ale może zauważyli, jednak nie dali tego po sobie poznać. Pewnie nadal boją się Snape'a, który niewątpliwie zemściłby się, gdyby dotarło do niego, że nadal tworzą insynuacje na temat jego i Harry'ego.
Olśniło go.
No właśnie! To pewnie dlatego Malfoy tak się zachował. Bał się, że Snape się dowie. Takie rozsądne zachowanie nie było może domeną Ślizgona, ale kto wie, co Snape mu wtedy zrobił albo powiedział... Ale czy Malfoy aż tak się go boi? To by wyjaśniało, dlaczego zaatakował Lunę, a nie Harry'ego.
- Harry, wyglądasz, jakbyś zobaczył Sam-Wiesz-Kogo. Dobrze się czujesz? - Zatroskany głos Tonks przebił się przez jego galopujące myśli i sprowadził go na ziemię. Nauczycielka stała obok niego, trzymając w rękach teczkę i przypatrując mu się z uwagą.
- Och nie, nic. Wszystko jest w porządku, naprawdę - uśmiechnął się blado.
***
Przez kilka kolejnych dni Harry zachowywał się tak, jakby był całkowicie nieobecny duchem. Snuł się po korytarzach, pogrążony w myślach, nie odzywając się niemal do nikogo. Popołudniami przesiadywał w bibliotece lub czytał książki w dormitorium. Hermiona i Ron byli nieco skonfundowani zmianami, które w nim zaszły. Próbowali z nim porozmawiać, ale ich przyjaciel był nad wyraz milczący i cichy. Rzadko się uśmiechał, rzadko coś mówił. Wykręcał się od treningów Quidditcha, zasłaniając się bólem głowy. Zamiast trenować, zaczął popołudniami odwiedzać Hagrida i pomagać mu w hodowli Krakwatów Jadowitych.
Z punktu widzenia Rona i Hermiony stał się zamkniętym w sobie, wiecznie zajętym samotnikiem, z którym ciężko było się porozumieć, nawet w kwestii tego, czy do kurczaka woli sos pomidorowy, czy czosnkowy. Oboje bardzo się o niego martwili, jednak nie potrafili zrobić nic, co wyciągnęłoby go z przygnębienia, jakie wokół niego wyczuwali.
Żadne z nich nie wiedziało, że samopoczucie Harry'ego wynika z postanowienia zajęcia się czymkolwiek, byle tylko nie myśleć o Snapie i tym, co między nimi zaszło. Wymagało to od niego ogromnej siły woli, a i tak wspomnienia powracały niczym bumerang, uderzając w najmniej odpowiednich momentach. Chciał o wszystkim zapomnieć, a co jest lepszym sposobem, niż głowa zajęta zupełnie innymi sprawami?
Harry nie planował, co będzie robił. Wszystko przychodziło tak samo z siebie. Po prostu rzucał się w wir zajęć, które pozwalały mu nie myśleć o tym, jak został potraktowany. Szczególnie, że karmienie Krakwatów i równoczesne uważanie na ich jadowite kolce było zajęciem wybitnie niesprzyjającym ponurym rozmyślaniom.
Z Quidditcha musiał chwilowo zrezygnować, ponieważ nie byłby w stanie usiedzieć na miotle... Ale nauka była także świetnym sposobem na odciągnięcie myśli od niebezpiecznych terenów.
Wszystkie te zajęcia znakomicie wypełniały pustkę, którą pozostawiły w nim słowa Mistrza Eliksirów.
Zdawał sobie sprawę z tego, że poddał się całkowicie.
Unikał Snape'a tak skutecznie, jak tylko się dało. Przestał już umykać z posiłków, kiedy pojawiał się na nich Mistrz Eliksirów, ale przez cały ten czas ani razu nie spojrzał na czarną sylwetkę. Wyczuwał podskórnie, że Snape go przez cały czas obserwuje. Jednak prędzej zjadłby fasolkę o smaku wymiocin, niż dał mężczyźnie w jakikolwiek sposób do zrozumienia, że nie potrafi zapomnieć...
Kolejna lekcja Eliksirów zbliżała się wielkimi krokami i z każdą mijającą chwilą Harry popadał w coraz większą panikę. Przez cały tydzień próbował przygotować się do niej psychicznie, jednak na samą myśl o tym, że miałby spotkać się ze Snape'em, na dodatek w tej klasie, czuł, jak niewidzialna siła ściska jego żołądek i płuca.
Ku uldze Harry'ego Snape nie pojawił się na piątkowym śniadaniu, jednak przyszedł na obiad, co skutecznie odebrało mu apetyt. Zaraz po obiedzie miała odbyć się lekcja Eliksirów, której tak bardzo się obawiał. Wszystko to sprawiło, że nie przełknął nawet kęsa, co nie uszło uwadze Hermiony.
- Harry, musisz coś zjeść! Ostatnio jadasz mniej niż skrzat. Nie będziesz miał sił do nauki - nagabywała go, kiedy wraz z innymi uczniami wychodzili z Wielkiej Sali i kierowali się w stronę lochów.
- Co to za zapach? - przerwał jej Ron, pociągając nosem i rozglądając się na wszystkie strony.
- Jaki zapach? - Za trójką przyjaciół przystanął Neville. Hermiona także zatrzymała się i pociągnęła nosem. - Pachnie jak... bardzo duża ilość soku pomarańczowego.
- Na Merlina! - sapnął Ron, wpatrując się wielkimi oczami w coś podążającego korytarzem. Pozostali odwrócili się i oniemieli.
W ich stronę zmierzała Luna. Na głowie miała ogromny kapelusz, na którym leżał stos na pół zmiażdżonych, przepołowionych, albo wyciśniętych pomarańczy. Na samym czubku stała misa pełna soku pomarańczowego, który przy każdym kroku wylewał się na boki i chlapał na kamienną podłogę. Uczniowie omijali ją szerokim łukiem i pokazywali palcami, chichocząc pod nosem. Hermiona wyglądała, jakby poraził ją piorun, a Ron na przemian otwierał i zamykał usta. Kiedy Krukonka przechodziła obok nich, kilka pomarańczy spadło z kapelusza i z mlaśnięciem wylądowało u ich stóp. Od kwaśnego zapachu ich usta wypełniły się śliną. Luna miała na sobie także naszyjnik z mandarynek i pomarańcze poupychane w kieszeniach szaty. Posłała im nieprzytomny uśmiech i poszła dalej, nucąc coś pod nosem. W dłoni ściskała kopertę.
Pierwsza otrząsnęła się Hermiona.
- Czy ktoś potrafi mi wytłumaczyć, dlaczego ona miała TO na głowie?
- To przeciwko Szpiczajkom Długouchym - odparł gładko Harry, błądząc w swoich myślach.
- Przeciwko CZEMU? - Hermiona wyglądała, jakby miała za chwilę stracić nad sobą panowanie.
- Żeby nie podsłuchiwały - wyjaśnił Gryfon nieobecnym głosem, wciąż coś analizując. Nie widział spojrzeń, które w niego wlepiali.
- Harry - zaczęła Hermiona, siląc się na spokój. - Czy możesz mi wyjaśnić...
- Nie idę na Eliksiry - oświadczył nagle Harry. Było to tak niespodziewane, że zaskoczyło nawet jego.
- Co? - Ron przerwał milczenie, które zapadło po tych słowach. Patrzył na Harry'ego tak, jakby nagle wyrosła mu druga głowa.
- Nie możesz, Harry! - odezwał się Neville. Jego głos drżał ze strachu. - On cię zabije! Przecież to Snape!
- Boli mnie głowa i źle się czuję. Nie mogę iść na Eliksiry - odparował Harry zdecydowanym głosem.
- No to idź do pani Pomfrey, żeby ci coś na to dała. Musisz być na Eliksirach! - przekonywał go Ron. - Wiesz, jaki jest Snape. Wścieknie się na ciebie i może zrobić ci to samo, co Malfoyowi.
- Nie - odparł Harry, czując, jak wzbiera w nim gniew.
Oni nic nie rozumieli!
- Ale Harry... - Ron nie chciał dać za wygraną, gdy nagle przerwał mu ostry głos Hermiony, stojącej do tej pory z boku i tylko mierzącej Harry'ego nieodgadnionym spojrzeniem.
- Przestańcie! Harry'ego boli głowa, nie słyszeliście? - Ron i Neville zamknęli usta, patrząc na dziewczynę ze zdumieniem. - Wróć do dormitorium, Harry. Powiem Snape'owi, że źle się czułeś i nie mogłeś przyjść.
- Odbiło ci? - syknął Ron. - Przecież on nigdy w to... - urwał jednak, widząc spojrzenie, które skierowała ku niemu Gryfonka.
- Chodźcie już, bo się spóźnimy - rzuciła w stronę Rona i Neville'a.
Harry spojrzał na przyjaciółkę z wdzięcznością, po czym zawrócił i ruszył w stronę Pokoju Wspólnego. Chciał się znaleźć jak najszybciej w zacisznym schronieniu dormitorium.
To nie było mądre posunięcie, ale co innego mógł zrobić? Jak miałby siedzieć spokojnie na lekcji i patrzeć na biurko, na którym on i Snape...
Nie, miał o tym nie myśleć!
Przez te dwie godziny poczyta jakąś książkę, a potem może zejdzie na kolację.
Nie obchodziły go konsekwencje. Najważniejsze było to, że uniknie spotkania i konfrontacji. O ile Snape w ogóle zauważy jego nieobecność, skoro jest dla niego nikim...
"Nie! Przestań!" - skarcił się w myślach, kiedy przemierzał opustoszały Pokój Wspólny i wchodził po schodach do sypialni. Rzucił się na łóżko i wbił wzrok w sklepienie. Po pewnym czasie panująca wokół cisza zaczęła go przytłaczać, napierać na niego, dzwonić mu w uszach. Miał wrażenie, że każdy jego ruch rozbrzmiewa echem w całym zamku. Wtedy usłyszał dochodzący z oddali dźwięk przesuwanego obrazu.
Ktoś wszedł do Pokoju Wspólnego! Ale kto? Wszyscy byli przecież na lekcjach!
A jeżeli... a jeżeli Snape po niego przyszedł?!
O cholera!
Wyskoczył z łóżka, wyciągnął z torby pelerynę niewidkę i zarzucił ją na siebie w chwili, kiedy ze schodów prowadzących do dormitoriów chłopców dobiegł odgłos kroków. Wcisnął się w kąt pokoju i wstrzymał oddech. Słyszał bicie własnego serca. W panującej wokół ciszy ten dźwięk wydał mu się niezwykle głośny. Oddałby wszystko, żeby móc je uciszyć.
Kroki zatrzymały się pod drzwiami. Wpatrywał się w nie tak intensywnie, aż poczuł łzy w oczach. Drzwi uchyliły się, skrzypiąc cicho i do pokoju...
...weszła Hermiona. Harry poczuł tak niewypowiedzianą ulgę, iż miał wrażenie, że roztopił się i spłynął na podłogę. Hermiona rozejrzała się po pomieszczeniu i zapytała:
- Harry, jesteś tutaj?
Harry zdjął z siebie pelerynę.
- Co się stało? - zapytał, czując, jak pomimo ulgi, nadpływa niepokój. Hermiona miała niezbyt ciekawą minę.
- Snape mnie tu przysłał. Powiedział, że nie obchodzi go twoje złe samopoczucie i że masz natychmiast przyjść na jego lekcję. A jeżeli się nie pojawisz, to sam po ciebie przyjdzie. - Zrobiła pauzę, rzucając Harry'emu przygnębione spojrzenie. - On jest naprawdę wściekły, Harry. Lepiej zrobisz, jeżeli po prostu pójdziesz na Eliksiry.
Harry poczuł, jak ogarnia go panika. Nie może pójść! Szczególnie teraz! Snape go zniszczy, zmiażdży! Ale nie może tu zostać. Snape zagroził, że po niego przyjdzie. Ależ się wpakował... Ale skąd mógł wiedzieć, że Snape aż tak się wścieknie? Przecież Harry się dla niego nie liczy. Sam tak powiedział. Więc dlaczego teraz ma zamiar go ścigać? Po to, żeby jeszcze bardziej się na nim wyżywać, żeby jeszcze bardziej go upokarzać? O nie, nic z tego!
- Chodź ze mną - rzucił do Hermiony i pociągnął ją za ramię. Zarzucił na nią i na siebie pelerynę niewidkę i sprowadził ją po schodach do Pokoju Wspólnego, a potem na korytarz.
- Dokąd idziemy, Harry? - zapytała, kiedy przemykali szybko pomiędzy schodami i klasami. - Do lochów schodzi się w drugą stronę.
- Nie idziemy do lochów - odparł cicho. - Nie mam zamiaru stać się trofeum na ścianie komnaty Snape'a, kiedy już ze mną skończy. Wiesz, że nie darowałby mi tego.
Hermiona wydęła wargi.
- Sam się w to wpakowałeś. Mogłeś zwyczajnie pójść na tę lekcję, zamiast ukrywać się w dormitorium.
- Jeżeli zamierzasz mi teraz prawić kazania, to chyba na to za późno, co? Jakoś nie wyglądałaś na oburzoną, kiedy powiedziałaś, żebym wracał do Pokoju Wspólnego.
- Chciałam ci pomóc! - syknęła cicho, kiedy schodzili po schodach.
- Nadal możesz mi pomóc - odpowiedział Harry zatrzymując się przed drzwiami prowadzącymi do skrzydła szpitalnego. Spojrzał prosto w jej brązowe oczy i zapytał: - Pomożesz mi?
Hermiona wyglądała, jakby walczyła ze sobą. Patrzyła na Harry'ego z uwagą, jakby rozważając wszystkie za i przeciw.
- Proszę - dodał cicho, patrząc na nią błagalnie. To ją chyba złamało, ponieważ pokiwała nieznacznie głową i zapytała:
- Co mam zrobić?
- Wejdziemy tam razem - Harry wskazał głową na drzwi. - Będę udawał, że boli mnie głowa. Powiesz Pomfrey, że dostałem ataku podczas Eliksirów i musiałaś mnie wyprowadzić z zajęć. Resztę sam załatwię.
Hermiona patrzyła na niego niepewnie.
- Czy mam rozumieć, że chcesz, żebym skłamała?
Harry z trudem powstrzymał się od wywrócenia oczami.
- Tak, Hermiono. Zrób to dla mnie. Chyba, że chcesz patrzeć, jak Snape będzie obdzierał mnie ze skóry?
Hermiona zagryzła wargę.
- Ale tylko ten jeden, jedyny raz. Dlatego, że jesteś moim przyjacielem, Harry. Następnym razem, kiedy będziesz chciał uciec z lekcji, pomyślisz o tym, że masz wobec mnie dług wdzięczności i zrezygnujesz z tego. Dobrze?
- Obiecuję.
*
Harry wrócił do dormitorium i z westchnieniem opadł na łóżko. Wszystko poszło zgodnie z planem. Pomfrey nabrała się i bez zbędnych pytań wypisała mu zwolnienie, które Hermiona zaniosła Snape'owi. Miała też przekazać nauczycielowi, że Harry spędzi popołudnie w szpitalu, gdyby Snape jednak postanowił odszukać Harry'ego i "zaciągnąć go siłą z powrotem". Pomfrey oczywiście od razu chciała wlać w niego cały zestaw eliksirów i zatrzymać go w szpitalu do jutra, ale Harry, po wypiciu pierwszej dawki, oświadczył, że czuje się o wiele lepiej i że pójdzie po prostu do swojego dormitorium, położy się i zaśnie. Obiecał też, że nie będzie wychodził z łóżka. Przyjął od pielęgniarki porcję innego eliksiru, bardzo podziękował za pomoc i wrócił do Pokoju Wspólnego. Miał trochę wyrzutów sumienia, że musiał ją okłamać, ale naprawdę nie miał innego wyjścia. To był jedyny sposób, żeby ujść z życiem.
Snape może się teraz na niego wściekać do woli. Otrzymał zwolnienie, więc nic mu nie może zrobić. A do kolejnej lekcji... Harry coś wymyśli.
Wyciągnął z kufra pomiętą od wielokrotnego czytania książkę "W powietrzu z Armatami" i pogrążył się w lekturze, przysięgając sobie, że już więcej nie pomyśli ani o Snapie, ani o Eliksirach.
Jednak z każdą mijającą chwilą jego serce ogarniały coraz większe wątpliwości, a żołądek ściskał się ze zdenerwowania i strachu.
Wmawiał sobie, że nie ma się czego bać. Nic mu się nie stanie, Snape po niego nie przyjdzie. Nie będzie go ścigał. Nie zaczai się na niego, kiedy będzie szedł korytarzem i nie...
Dosyć tego! Musi przestać!
W końcu nie mógł już czytać. Odłożył książkę i zajął się porządkowaniem zawartości swojego kufra. Wyrzucił wszystko na podłogę i zaczął układać ponownie, po jednej stronie kładąc książki, a po drugiej ubrania. Po jakimś czasie złapał się jednak na tym, że wkłada rzeczy, jak popadnie i powstał jeszcze większy bałagan, niż poprzednio.
Westchnął i przysiadł na piętach, opierając czoło o chłodne wieko skrzyni. Oddychał szybko i próbował uspokoić mocno bijące serce.
Wszystko będzie dobrze, nic się nie stało. To tylko jedna lekcja...
Nagle usłyszał kroki na schodach. Strach zmroził jego serce. Nie myśląc o tym, co robi, zerwał się z podłogi i wyciągnął różdżkę w stronę drzwi...
... w których pojawili się Ron i Neville.
Harry odetchnął z ulgą, ale uczucie napięcia nie ustąpiło nawet odrobinę. Obaj wyglądali, jakby przebiegli co najmniej dziesięć mil. Mieli podkrążone oczy i miny sugerujące ciężkie przeżycia.
- Co się stało? - zapytał zaniepokojony. Ron posłał mu długie, pełne wyrzutu spojrzenie.
- Snape - wypowiedział z jątrzącą się nienawiścią w głosie. Harry poczuł, jak przeszywa go bolesny, lodowaty prąd, który zmroził każdą część ciała.
- Co zrobił? - zapytał, starając się sprawić, by jego głos nie drżał tak bardzo. Neville podszedł do łóżka i rzucił się na nie z wyraźna ulgą.
- Co zrobił? - syknął Ron. - Co zrobił?! Gdybym wiedział, że tak się to skończy, to zaciągnąłbym cię na tę lekcję choćby i siłą! Straciliśmy przez ciebie prawie sto punktów! - krzyknął, mierząc Harry'ego spojrzeniem pełnym goryczy i złości. Harry próbował przełknąć ślinę, ale gula w jego gardle nie pozwoliła na to. - Nigdy, przez całe pięć lat, nie widziałem jeszcze Snape'a w takim stanie!
- Aż tak... się wściekł? - zapytał cicho Harry, mając szczerą nadzieje, że przyjaciel zaprzeczy, ale jednocześnie zdając sobie sprawę, że to płonne marzenia.
- Wściekł?! To mało powiedziane. On wpadł w szał! Zapienił się tak bardzo, że myślałem, że nikt z nas nie wyjdzie z tej klasy w takim samym stanie, w jakim do niej wszedł.
- Nie rozumiem. Przecież Hermiona zaniosła mu moje usprawiedliwienie - powiedział Harry, próbując poukładać w głowie te wszystkie nowiny.
- A myślisz, że go obchodziło twoje usprawiedliwienie? Podarł je i wyrzucił do kosza!
Harry wybałuszył oczy.
- Kazał nam wszystkim wypijać różne świńskie eliksiry - wyjęczał Neville z głową wciśniętą w poduszkę. - Najgorszy był ten ostatni...
- Wszyscy zaczęliśmy po nim podskakiwać jak szaleni i nie mogliśmy przestać - wyjaśnił Ron drżącym głosem. - A to wszystko przez ciebie! Przez to, że nie przyszedłeś! I na dodatek ciągle nam odbierał punkty. Neville'owi odebrał piętnaście punktów tylko za to, że na niego spojrzał.
- Co? - Harry nie mógł uwierzyć własnym uszom. - Ale... ale skąd mogłem wiedzieć? To nie moja wina...
- Nie twoja?! - Ron zaczął krzyczeć. - Nie twoja?! Oczywiście, że twoja, do cholery! Przypominał nam o tym przez całą lekcję, kiedy wmuszał w nas te wszystkie świństwa. Powiedział, że to dlatego, że nie przyszedłeś! Że skoro nie może zemścić się na tobie, to zemści się na nas, bo jesteśmy twoimi przyjaciółmi! - Ron niemal pluł na boki z wściekłości. Aby zobrazować to, co działo się na lekcji, zaczął naśladować głos Snape'a - "Twój drogi przyjaciel się nie pojawił, Weasley, więc nie może cię uratować", "Panie Longbottom, proszę nie patrzeć na puste miejsce pana Pottera, ponieważ jego tam nie ma", "Panno Granger, skoro pana Pottera nie ma, to pani otrzyma ocenę za jego nieuwarzony eliksir. Trolla."
Harry stał oniemiały, słuchając tego wszystkiego z rozdziawionymi ustami i nie mogąc w to uwierzyć.
Przecież to niemożliwe, żeby jego nieobecność na lekcji, aż tak rozsierdziła Snape'a. Nic z tego nie rozumiał. Przecież miał być dla niego nikim...
Ron usiadł ciężko na łóżku i ukrył twarz w dłoniach. Poczucie winy spadło na Harry'ego niczym uderzenie Wierzby Bijącej. To przez niego oni wszyscy ucierpieli. Tak bardzo bał się konfrontacji ze Snape'em, że naraził innych na niebezpieczeństwo. Ale skąd mógł wiedzieć, że to się tak skończy?
No tak, przecież to Snape... Mógł przewidzieć jego zachowanie.
- Przepraszam - wymamrotał cicho, czując się jak ostatnia świnia. - Przepraszam, że was w to wciągnąłem. Nie chciałem, żeby tak się to skończyło. Nie myślałem...
- To zacznij w końcu myśleć - odwarknął Ron, nie podnosząc głowy. - Dobrze wiedziałeś, jaki jest Snape. Może u innych by to przeszło, ale nie u niego. Znasz go. Wiesz do czego jest zdolny.
O tak, Harry wiedział to aż za dobrze...
- A gdzie jest Hermiona? - zapytał, gdyż uświadomił sobie nagle, że przecież nie wróciła razem z nimi. Ron wzruszył ramionami.
- Kazał jej zostać. Nie wiem, po co.
Harry'ego zalała kolejna fala strachu i przygniatającego poczucia winy.
A jeżeli Snape, żeby zemścić się na Harrym, obleje Hermionę?
Nie, nie zrobiłby przecież czegoś takiego. Chociaż, słuchając opowieści Rona miał wrażenie, że Snape byłby zdolny do wszystkiego.
- Nieźle nas wszystkich wpakowałeś, Harry. - Głos Hermiony, dobiegający od drzwi sprawił, że niemal podskoczył. Dziewczyna wkroczyła do pokoju. Jej twarz była napięta.
- Hermiono... - westchnął z wyraźną ulgą. - Dobrze, że nic ci nie jest.
Dziewczyna obrzuciła go zdziwionym spojrzeniem.
- A dlaczego myślałeś, że coś mi się stało?
- Ron mówił, że Snape cię zatrzymał - wyjaśnił Harry, wpatrując się w nią z uwagą. - Co ci powiedział?
- Niestety, nic przyjemnego. Kazał ci przekazać, że na jego lekcje się przychodzi. Powiedział też, że jeżeli nie pojawisz się na następnych zajęciach, to odszuka cię, gdziekolwiek się ukryjesz i osobiście po ciebie przyjdzie. I tym razem, nie pomoże ci żadne zwolnienie. A jeżeli go do tego zmusisz, to pożałujesz, że nie uciekłeś z Hogwartu raz na zawsze.
Harry patrzył na nią zdruzgotany. Nie wiedział, co ma o tym myśleć. To zabrzmiało naprawdę... groźnie.
Przełknął ślinę i zapytał:
- Mówił coś jeszcze?
- Tak, kazał ci się przygotować na następną lekcję, ponieważ zrobi ci sprawdzian z tego, co dzisiaj przerabialiśmy.
Harry zasępił się.
I co on ma teraz zrobić? Snape wyraźnie go szantażuje. To nie w porządku! Szczególnie po tym, co mu powiedział. Jak on może oczekiwać, że Harry zapomni o wszystkim i od tak wróci do codziennego życia? Że zapomni o tym, jak się wtedy poczuł? Snape nie ma żadnego prawa go szantażować i znęcać się nad jego przyjaciółmi!
- Harry - Cichy głos Hermiony z trudem przebił się przez burzę szalejącą w umyśle Gryfona. Dziewczyna patrzyła na niego z uwagą, a wyraz jej twarzy był niezwykle poważny. - Wydaje mi się, że wiem, o czym myślisz, ale nie możesz zrobić tego drugi raz. Musisz iść na następną lekcję. - Zniżyła głos do szeptu, by Ron i Neville niczego nie usłyszeli. - Cokolwiek on ci zrobił, proszę cię, idź w poniedziałek na eliksiry. Jeżeli nie pójdziesz, to się może dla ciebie naprawdę źle skończyć. I dla nas również.
Harry zagryzł wargę.
- Snape nic mi nie zrobił - warknął cicho, starając się, by jego głos brzmiał obojętnie i nie drżał tak bardzo, zdradzając tajfun uczuć, który wywołały w nim jej słowa.
- Skoro tak twierdzisz... - zawiesiła głos, po czym spojrzała na niego ze smutkiem, odwróciła się i wyszła.
***
Harry nie poszedł w sobotę na śniadanie. Stwierdził, że to będzie bardziej wiarygodne, jeżeli głowa poboli go jeszcze przez jakiś czas. Do obiadu zgłodniał jednak tak bardzo, że nawet groźba spotkania ze Snape'em nie mogła go zatrzymać. Szczególnie, że Hermiona zabroniła Ronowi i Neville'owi przynosić mu posiłki. Stwierdziła, że Harry powinien w końcu ponieść konsekwencje swojego wczorajszego zachowania i stawić czoła temu, przed czym tak ucieka.
Harry przeklinał jej spostrzegawczość i celowe uderzanie w czułe punkty. Czasami marzył, by Hermiona była trochę mniej inteligentna.
W czasie obiadu miał wrażenie, że wszyscy się na niego gapią. W niezbyt zachęcający i przyjazny sposób. Szczególnie cały szósty rok Gryffindoru i Slytherinu. Snape nie oszczędził na wczorajszej lekcji nikogo, pomimo, że Slytherin zwyczajowo był traktowany nieco lepiej. Ślizgoni rzucali mu gniewne spojrzenia, ale nie mogli zrobić nic ponadto, gdyż opiekun ich domu także był obecny na posiłku.
Harry czuł wyraźnie wbijające mu się w plecy, sztyletujące spojrzenie, ale postanowił, że za żadne skarby świata nie spojrzy na Snape'a. Nawet, jeżeli zacząłby tańczyć kankana na stole nauczycielskim...
Jednak obecność Mistrza Eliksirów jak zwykle wyprowadziła go z równowagi i skutecznie odebrała apetyt. Wmusił jednak w siebie część posiłku i razem z resztą uczniów opuścił Wielką Salę. Nadal zdenerwowany, ale teraz przynajmniej z pełnym żołądkiem.
- Potter! - Ostry głos przeszył powietrze, kiedy Harry wraz z przyjaciółmi wracał do Pokoju Wspólnego. W pierwszym odruchu zesztywniał cały, sparaliżowany strachem i dopiero po chwili dotarło do niego, że to nie jest głos Snape'a. Odwrócił się i zobaczył zmierzającą w jego stronę grupkę Ślizgonów, z Zabinim na czele. Ich miny nie wyrażały bynajmniej chęci zaproszenia Harry'ego na popołudniową herbatkę.
Najeżył się, gotów odeprzeć każdy atak słowny i zaczepkę. Pamiętając, jak patrzyli na niego podczas obiadu, spodziewał się, że nie dadzą mu spokoju, szczególnie po tym, przez co musieli przejść na wczorajszej lekcji eliksirów. Miał wrażenie, że cała szkoła ma do niego pretensje.
Dziwiło go, że teraz to Zabini był głównym prowodyrem zaczepek, a nie Malfoy.
Jednak, zanim którykolwiek ze Ślizgonów zdążył choćby otworzyć usta, wyrosła przed nimi wysoka, szczupła sylwetka.
- Wracajcie do lochów - warknął Malfoy, mierząc ich władczym spojrzeniem. - Sam zajmę się Potterem.
Przez chwilę patrzyli na niego, rozważając możliwości, po czym pokiwali głowami i, niczym stado posłusznych węży, zawrócili, zostawiając sprawę swojemu przywódcy. Kilkoro odwracało się jeszcze, by popatrzeć, jak Malfoy gnoi Pottera, jednak blondwłosy czekał, aż wszyscy znikną na schodach wiodących do lochów. Następnie odwrócił się w stronę Harry'ego i obrzucił go nienawistnym, pełnym wściekłości spojrzeniem.
Jednak w tych niebieskich oczach było coś jeszcze. Opór.
Wyglądało to tak, jakby Malfoy walczył ze sobą. Ale o co walczył i z czym - tego Harry nie potrafił odgadnąć.
- Potter - wycedził Ślizgon, mrużąc oczy. - Musimy pogadać.
- Czego od niego chcesz? - wtrącił się Ron, którego głos aż wibrował od tłumionej nienawiści.
- To sprawa pomiędzy nami - wysyczał Malfoy.
Harry czuł się... zaintrygowany. Malfoy chce z nim o czymś porozmawiać? Na osobności? Nic mu tutaj nie zrobi. Za dużo osób kręci się w pobliżu. Może warto zaryzykować? Chętnie dowiedziałby się, czego może od niego chcieć jego największy wróg.
- W porządku - zwrócił się do Rona i Hermiony. - Idźcie przodem. Dogonię was. - Widząc, że Ron otwiera usta, żeby zaprotestować, ubiegł go. - Nic mi nie będzie, Ron. Muszę z nim pogadać.
Kiedy przyjaciele zniknęli za zakrętem, Malfoy rozejrzał się po korytarzu i podszedł o krok bliżej do Gryfona, wbijając w niego chłodne, a jednocześnie płonące dziwnym blaskiem spojrzenie.
- O co chodzi? - zapytał Harry, siląc się na spokojny ton. Jednak ciekawość buzowała w nim, niczym hormony.
- O twoje debilne zachowanie, Potter! - Twarz Malfoya zmieniła się w lodowatą maskę. Jedynie oczy zdradzały szalejącą w nim wściekłość. - Jesteś tak głupi, że czasami mam ochotę się nad tobą ulitować. Jeżeli już musisz tak biegać za Snape'em, to staraj się to przynajmniej robić w mniej widowiskowy sposób.
Harry'emu odebrało mowę. Spodziewał się wszystkiego, ale na pewno nie Malfoya, udzielającego mu dobrych rad odnośnie jego zainteresowania nauczycielem.
- Co cię to obchodzi? - warknął, kiedy w końcu udało mu się odzyskać zdolność mówienia. Malfoy zmrużył oczy i kontynuował:
- Wszystkich tylko wkurwiasz. Najpierw robisz do niego maślane oczy na lekcji, potem nie przychodzisz na Eliksiry i wszyscy za ciebie obrywają. Narażasz się, Potter. Radzę ci, przystopuj trochę i zacznij się z tym kryć, bo niedługo wszyscy będą wiedzieć o tym, że Złoty Chłopiec buja się w Mistrzu Eliksirów. Równie dobrze mógłbyś wyjść na środek sali i ogłosić to wszem i wobec. Jeżeli nie zaczniesz trochę myśleć i zachowywać się normalniej, to źle się to dla ciebie skończy.
Harry stał przez chwilę, całkowicie oniemiały i zbity z tropu. Czuł się tak, jakby Ślizgon wylał mu na głowę ogromne wiadro lodowatej wody.
Nie, on tego nie powiedział! Musiałem się przesłyszeć!
Malfoy uśmiechnął się szyderczo.
- Odebrało ci mowę, Potter? Co się stało? Snape nie zadowolił cię odpowiednio?
Nawet jeżeli Malfoy wcześniej z czymś walczył, to najwyraźniej w końcu udało mu się to przezwyciężyć i jego złośliwa ślizgońska natura zaczęła brać górę.
- Jesteś nienormalny - zdołał w końcu wydusić Harry, kiedy udało mu się pokonać ogromny szok, którego doznał słysząc wszystkie te słowa z ust swojego największego wroga.
Skąd Malfoy o tym wie? W jaki sposób ma zamiar to wykorzystać? Chce szantażować Harry'ego?
Musi obrócić to przeciwko niemu! Najlepiej zachowywać się tak, jakby o niczym nie miał pojęcia.
- Zabawne - odparował Ślizgon. - To samo pomyślałem o tobie.
Uśmiechnął się, widząc wściekłość, którą najpewniej musiała teraz emanować twarz Harry'ego.
- Wiesz... - kontynuował okrutnie Malfoy, jakby w końcu mógł dać upust swojej nienawiści i frustracji i nic już go nie mogło powstrzymać. - Czasami mi ciebie żal. Niezłą partię sobie wybrałeś. Czy Snape każe cię za nieposłuszeństwo, Potter? Bo on uwielbia zadawać ból. Torturować swoje ofiary i przyglądać się, jak wiją się u jego stóp, błagając o litość. Tobie też to robi? A może pieprzy cię do utraty przytomności? Jak to z tobą jest, Potter? Lubisz takie rzeczy?
Harry czuł, jak słowa Malfoya sączą się w jego serce niczym jad, szarpiąc nim i brutalnie rozdrapując to, co z takim wysiłkiem starał się pogrzebać. Kiedy się odezwał, jego głos drżał tak bardzo, że z trudem wypowiadał słowa:
- Zamknij się. Nic o nim nie wiesz! O niczym nie masz pojęcia!
Malfoy zdawał się świetnie bawić tym, że w końcu udało mu się trafić w czuły punkt. Jego oczy zwęziły się jeszcze bardziej, a na cienkich wargach pojawił się triumfalny uśmiech.
- Wiem, że zawsze będziesz dla niego nikim.
Harry poczuł znajome uczucie, jakby coś w nim pękło. Rana, którą przez cały tydzień tak usilnie starał się w sobie zabliźnić, otworzyła się. A wraz z nią fala nieokiełznanej furii zalała jego umysł. Fala tak wielka i potężna, że swą siłą pchnęła turbiny zemsty.
Harry przestał myśleć. Chciał tylko zranić Malfoya tak bardzo, jak on zranił jego. Po szeroko otwierających się oczach Ślizgona zrozumiał, że jego twarz musiała teraz wyglądać przerażająco.
- Ty musisz wiedzieć o tym najlepiej, prawda, Malfoy? - Jego głos wydał mu się tak nienaturalnie zimny, jakby nie należał do niego. - Twój tatuś wciąż ci to szepcze, kiedy cię pieprzy?
Twarz Malfoya stężała.
Harry uśmiechnął się mściwie. Trafił.
- Szepcze ci do ucha, że jesteś bezwartościowym nieudacznikiem, który nadaje się tylko do pieprzenia i do obciągania? A kiedy chcesz zaprotestować, zatyka ci usta, wpychając do nich swojego... - Harry przerwał widząc na twarzy Malfoya coś, co go przeraziło. Zrozumiał, że posunął się za daleko, lecz wiedział, że już nie może tego cofnąć.
W pociemniałych oczach Ślizgona dostrzegł mrok tak głęboki, iż poczuł ciarki na plecach. Przez ułamek sekundy miał wrażenie, że patrzy w twarz szaleńca.
Nie zdążył się nawet cofnąć, kiedy Malfoy dopadł do niego i złapał go za szatę, przyciągając do siebie jednym szarpnięciem. Na jego twarzy pojawił się wyraz pełen nieopisanego okrucieństwa.
Harry wstrzymał oddech.
Nagle oczy Malfoya powędrowały ponad ramieniem Gryfona, jakby Ślizgon dostrzegł coś w oddali. Uścisk na szacie Harry'ego zelżał, a po chwili Malfoy puścił go całkowicie. Jednak okrutny wyraz nie zniknął z bladej twarzy. Wbił w Harry'ego spojrzenie pociemniałych oczu i wyszeptał lodowatym głosem:
- Zapłacisz mi za to, Potter. - Po czym odwrócił się i odszedł szybkim krokiem.
Harry stał przez chwilę, próbując zrozumieć, co się właściwie stało. Odwrócił się, by zobaczyć, co odstraszyło Malfoya. Dostrzegł wysoką, odzianą w czerń sylwetkę stojącą na końcu korytarza i wyraźnie go obserwującą.
Natychmiast odwrócił się ponownie i ruszył przed siebie tak szybko, jak tylko się dało, byle tylko oddalić się od tego miejsca i tej postaci. Kiedy minął zakręt, puścił się biegiem.
***
W komnacie panował półmrok. Ogień rozpalony w kominku przez skrzaty domowe już prawie wygasł. Ostatnie języki płomieni lizały drewno i tworzyły drżące cienie na stojących wzdłuż całej ściany półkach z książkami. Wszechogarniającą ciszę przerwało ciche skrzypienie otwierających się drzwi. Do pomieszczenia wkroczyła odziana w czerń, wysoka postać. Kiedy podeszła do kominka, światło ostatnich płomieni wydobyło z ciemności bordowe plamy pokrywające w wielu miejscach czarną szatę. Spod peleryny wyłoniła się zakrwawiona ręka, trzymającą w dłoni białą maskę w kształcie czaszki, pokrytą teraz czerwonymi kroplami.
Maska wylądowała z brzękiem na blacie stolika, a Snape opadł na obity zielonym jedwabiem fotel i zapatrzył się w płomienie. Siedział tak przez jakiś czas, nie odrywając spojrzenia od żarzących się drewien. Jego pokryta zaschniętymi, czerwonymi plamami twarz nie wyrażała zupełnie nic, jakby przez cały czas była jedynie maską. Tylko w czarnych oczach odbijających światło padające z kominka, płonął jakiś wewnętrzny, trawiący wszystko ogień.
Po chwili jednak mężczyzna podniósł się z fotela, podszedł do biblioteczki i wyciągnął jedną ze stojących na półce książek. W ścianie coś szczęknęło, kiedy biblioteczka wysunęła się i przesunęła na bok, ukazując niewielkie, pogrążone w mroku pomieszczenie. Oczy Mistrza Eliksirów zwęziły się nieznacznie, kiedy wchodził do środka. Ścianka biblioteczki przesunęła się z powrotem na swoje miejsce, a komnata pogrążyła w upiornej ciszy i ciemności.
Resztki światła tańczyły na porzuconej masce, odbijając się w krwistoczerwonych kroplach.
CDN
* "Missing" by Evanescence
|
| | | | |
| Komentarze | | |
dnia lutego 26 2009 01:29:19
A tak w ogóle, to ktoś komentuje Wam tutaj odcinki?
Muszę tutaj coś skrobnąć, bo jak widzę mój nick w dedykacjach, to mi kolana miękną i się wzruszam. Podobnie się dzieje, jak czytam Wasze opowiadanie, choć wtedy, to już kompletnie wymiękam, a jeśli byłabym facetem, to nieraz bym stwardniała
Jak zwykle plotę trzy po trzy, ale mnie już ciut znacie, więc nie spodziewacie się niczego innego.
Ja chcę, żeby Harry wcisnął się do serducha Snape'a.
Wiem, że Sev ma tutaj serce między nogami, ale mam nadzieję, że z czasem przemieści sie nieco ku górze i za którymś tam razem, kiedy między nogami będzie twardnieć, to jego mięsień pompujący krew ulegnie rozmrożeniu.
tak, wiem, nadzieja matka głupich, ale przecież matka kocha swoje dziecko, no przeważnie, no.
Jak mi koniec skopiecie i nie będzie happy, to będziecie MUSIAŁY napisać drugą wersję z happy, o!
A tak na marginesie, to kiedy kolejny odcinek?
Nie zwlekać tylko jedną rączke na klawiaturkę, drugą pod spódniczkę sąsiadki i GO!
Boszz, dobrze, że ja tego nie będę czytać
Ściskam Was "dziewczynki" |
dnia lutego 26 2009 08:19:10
No pięknie pięknie.Wpadam z rana zobaczyć co i jak a tu niespodzianka. Co tu dużo pisać. Genialne i tyle.Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój historii. Bo nie ma to jak poczytać sobie do poduszki o wyczynach Severusa i Harry'ego. Pozdrawiam Gorąco.
Arienati vel Sectienne Marie Snape[Żmija Naczelna] |
dnia lutego 26 2009 14:00:21
Ten rozdział jest świetny, podobnie oczywiście, jak wszystkie wasze poprzednie rozdziały. Reakcja Harry'ego na zachowanie Snape'a jest jak najbardziej oczywista. Każdy będą na jego miejscu zareagowałby podobnie. Jego cierpienie i smutek jest tak obrazowo przedstawione, namacalne, że niemalże mogę tą wizję odczuć i zobaczyć. Wspaniale ukazałyście uczucia targające Złotym Chłopcem i walkę wewnętrzną rozgrywającą się w umyśle Pottera. Rozterki chłopca i wszechogarniające na każdym kroku napięcie oraz mroczny klimat opowiadania są to jedne z lepszych komponentów tego rozdziału. Nie mogę się doczekać ciągu dalszego i mam nadzieję, że nasze komentarze efektywnie będą zagrzewać Was do dalszej pracy. I jak sądzę odcinki są na bieżąco komentowane. To opowiadanie jest nowe i jak każde wartościowe opowiadanie potrzebuje czasu aby stać się popularne i zaistnieć. |
dnia lutego 26 2009 19:38:09
Do Roxanny1989: Bardzo dziękujemy za wszystkie Twoje obszerne komentarze Bardzo wiele dla nas znaczą i zagrzewają nas do jeszcze bardziej wzmożonej pracy, aby jak najszybciej pisać następne rozdziały ^_^ Jeżeli nam się uda, to kolejny rozdział wrzucimy już po weekendzie To będzie naprawdę szczególny rozdział
Jeszcze raz ogromnie dziękujemy za Twoje przemiłe słowa ^_^
Pozdrowionka,
Ariel & Gobuss |
dnia marca 14 2009 12:33:18
Echh jak dawno mnie tu nie bylo i jeszcze 2 rozdzialy do przeczytania)
Piszcie wiecej
I tez mam nadzieje, ze Sev w koncu zacznie doceniac Harry'ego nie tylko w ten sposob;-) |
dnia maja 06 2009 11:43:19
Zastanawiam się skąd pomysł na to wszystko. Na taką atmosferę i gradację emocji. Rozmowa z Malfoyem i końcówka tego rozdziału powalające i miłe, że wreszcie Hermiona jest domyślną dziewczynką i nagle nie straciła gdzieś połowy swojego IQ. |
dnia czerwca 13 2009 18:37:56
Powiem wam, że wprawiacie mnie w stan otępienia.
Natłok zdarzeń i emocjii powoduje, że nie wiem 'za kim jestem'.
Z jednej strony moja obsesja - Snape.
Czarny charakter, seks bez zobowiązań *tak, tak, kocham to powtarzać. Bo miłości mówimy NIE *, i ogólnie mHHrok.
Z drugiej - Harry.
Mała, biedna, skrzywdzona istotka. *ajć, jak chciałabym być na jego miejscu <masochistka > *
I jeden i drugi wzbudzają we mnie wieeelkie, różnorodne uczucia.
Ale cóźby to było za dzieło, gdyby można było wsadzić bohaterów do jednego worka...
Hm. Nie wiem, naprawdę nie wiem, co powinnam powiedzieć.
o.! Wiem Jesteście BOSKIE.
Z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej was wielbię
Macie może jakieś swoje zdjęcia....? Wybuduję wam ołtarzyk ^^
I coś, co stwierdzam w pełni świadoma swych słów i ich konsekwencji:
Seria Herbaciana może się schować.
Dziękuję,
NRiddle. |
dnia czerwca 20 2009 21:59:18
*z Gospody*
To co tu zrobiłyście jest wprost niesamowite. Nie żartuję.
Czuję się, jakbyście chciały dać nam porządnego kopa. Wszystkim fanom Snarry. Jakbyście chciały pokazać, że świat nie jest piękny i różowy, i nie zawsze jest tak jak w Herbaciance albo opowiadaniu Josephine Darcy. Wprowadziłyście do polskiego fandomu coś nowego. Za to wam bardzo, bardzo dziękuję.
Co jeszcze lubię w waszym opowiadaniu to to, że jest intrygujące. Nigdy nie wiemy niczego na 100%. Snape jest jedną wielką tajemnicą. Harry trochę się poprawił, zrobił się bardziej zdeterminowany. Mam nadzieję, że otrząśnie się i będzie umiał walczyć o swoje. A Draco jak zwykle coś knuje.
Po przeczytaniu tego rozdziału zostawiłyście mnie na absolutnym bezdechu. Aż chciałoby się przeczytać więcej, do końca. Więc mam szczerą nadzieję, że jak najszybciej zobaczymy kolejny rozdział. Komentarze karmią wena, prawda?
Pozdrawiam i czekam na kolejną część |
dnia grudnia 20 2009 14:06:46
Draco i Lucjusz? Mogłoby być ciekawie <3
I ta końcowka.. Nic, tylko przytulić się do Severusa i wycałować go po twarzy ;-; |
dnia grudnia 27 2009 13:23:44
Powiem tak : Końcówka bardzo poetycko nastrojowa. Harry wciąż obrażony. Snape wciąż niedostępny. A ja tu siedzę i czekam na ich pocałunek, (to była taka mała sugestia do autorek ;p). Draco boi się Seva - i dobrze. Podoba mi się - jak zwykle zresztą. Macie naprawdę dobry styl, zachowanie postaci jest adekwatne do ich charakterów, nie ma żadnych zgrzytów. No i Sev nie robi się słitaśny od razu. xd |
dnia stycznia 12 2010 21:38:48
Och.
Przyznam, że ta kompletna rezygnacja Pottera była nieco zatrważająca. Nawet teraz, gdy doskonale wiem, co będzie dalej, poruszyło mnie jego zniechęcenie, dręczące go myśli, obawy. Znakomicie opisane, w pełni uzasadnione, po prostu idealne.
Dość krytycznie podchodzę jednak do Waszej ideologii, jakoby Potter bał się odrzucenia ze strony najbliższego otoczenia. Chociaż, nie wiemy przecież, co takiego kierowała go ku niesieniu pomocy wszystkim potrzebującym. Gadanie Dumbledore'a w HP było bardzo piękne, umoralniające i szlachetne, ale i dość męczące. Chętniej widziałabym w Harrym zwykłego nastolatka, takiego, jakim widzi on samego siebie u Was, w DI. To wydawałoby mi się właściwsze. Widocznie jednak kanon za mocno wrył mi się w psychikę, albo też zbyt uparcie wierzę w gryfońską przyjaźń, by sądzić, iż Harry mógłby się bać, że straci przyjaciół, bo odkryją w nim przeciętnego chłopaka. Och, dobra, czepiam się czegoś, czego nawet nie umiem logicznie opisać xD
...tym bardziej, że chwilę później serwujecie nam stu procentowego Pottera. Nie tak dawno obiecywał sobie, że będzie dla Luny lepszym przyjacielem, a tu co? Zostawia ją na korytarzu z tajemniczą kopertą, bo nie potrafi jej zrozumieć! Głupi Gryfon... xD Za to Luna świetna, chociaż z tym kapeluszem trochę przesadziłyście ; ) Troszeczkę xD Najpiękniejszy cytat:
"- Czy ktoś potrafi mi wytłumaczyć, dlaczego ona miała TO na głowie?
- To przeciwko Szpiczajkom Długouchym - odparł gładko Harry, błądząc w swoich myślach.
- Przeciwko CZEMU? - Hermiona wyglądała, jakby miała za chwilę stracić nad sobą panowanie.
- Żeby nie podsłuchiwały - wyjaśnił Gryfon nieobecnym głosem, wciąż coś analizując".
Scenka rozmowy Malfoy'a z Zabinim jest rewelacyjna! Chociaż tak krótka, doskonale ukazałyście w niej emocje Draco. Kolejne westchnienie pełne podziwu dla Waszego talentu. Szkoda, że w następnej 'scenie' między Harrym a Draco tak szybko im przerwano. Potter naprawdę ostro przesadził i należał mu się choć jeden mocny, celny cios. Draco, Draco, Draco <3
Kolejnym plusem jest jedno zdanie: "Zamiast trenować, zaczął popołudniami odwiedzać Hagrida i pomagać mu w hodowli Krakwatów Jadowitych". Nie cierpię, gdy Hagrid jest pomijany, w końcu był pierwszym przyjacielem Pottera. Cieszy mnie, że w DI się od czasu do czasu pojawia xD
Okrucieństwo Snape'a i jego mściwość strasznie mnie rozbawiły, chociaż reakcję Rona i opis jego okrzyków sporządziłyście bezbłędny xD
Najcudowniejszy fragment rozdziału to jego zakończenie. Znowu Snape, tym razem inny, tajemniczy. Ileż mysli przebiegło mi po głowie, gdy wczytywałam siew te słowa po raz pierwszy! Doskonale widziałam zarówno jego postać, lekko zgarbioną, kontrastującą swoim mrokiem z zielenią obicia fotela, później tę przesuwajacę się biblioteczkę, no i maskę. Porzuconą, zakrwawioną, jakże symboliczną.
Rozdział obszerny, dopracowany, satysfakcjonujący. Well done! : D |
dnia stycznia 23 2010 20:24:16
Byłam w szoku, kiedy Draco chcial gadć z harrym... już myślałam, że wyzna mu miłośc i powie, że jest cholerie zazdrosny o Snape'a XD Tak, to moje chore domnieania - na zczeście niesprawdzone. Słowa Snape'a aż mnie zabolały! Nikim... matko, czytając tego fanficka przypominają mi sie wszystkie przykre sytuacje z moich związków... nieźle działacie na psychikę...
Wątek Luny jest boski! Rozbrajająca dziwczyna! I ten jej kaelusz z pomarańczy xD Taka miła odskocznia od dramatu Harrego... choleeera, ale mi go szkodaaa! XD |
dnia lutego 12 2010 23:08:08
Ta ostatnia scena nadaje się do nakręcenia normalnie. Już widzę to zbliżenie na twarz Snape'a. Oczy, w których płoną te wszystkie emocje... później najazd na maskę i głuchy dźwięk zamykanego przejścia w tle. Potem tylko cisza i trzask ognia w kominku. I znowu maska na której tańczą te iskierki... *_*. Ok, rozmarzyłam się, ale to byłoby cudowne.
Co do rozdziału, to w pewnych chwilach żałowałam, że nie znam dokładnych myśli Severusa. Chociaż w jednym momencie można się ich domyślić. Po tym co wyprawia kiedy Potter nie pojawia się na lekcjach. Ale ja na jego miejscu też pewnie bym się nie pojawiła. Słowa nikim musiały cholernie boleć. Irytuje mnie tu Draco. Ogólnie nie mam nic do postaci, ale szczerzyłam się złośliwie podczas jego wymiany zdań z Potterem.
I uwielbiam Pomylunę. |
dnia lutego 19 2010 12:24:21
Ten rozdział był świetny, zapierał dech aż do ostatniego czytanego słowa.
Przerażające zachowanie Seva na lekcji, jego furia po tym jak Harry nie przyszedł na lekcje (zajebiście ukazane)
Zachowanie Draco bardzo mnie zastanawia, dlaczego on się tak zmienił?, co na niego tak diametralnie wpłynęło? Co on do cholery knuje.
Ten rozdział był diamentowy |
dnia kwietnia 24 2010 11:24:40
Tyle uczuć i emocji heh aż brakuje słów aby to wszystko opisać co dzieje się teraz w moim serduchu
Pierwszą myślą było, Harry nie poddawaj się bo to Ci nie pasuje. Ale chwilę później rozumiałam jego uczucia i obawy - były idealnie ukazane.
Najbardziej zaciekawił mnie Draco ^^ hmmm ciągle tylko myślę jaki miał interes rozmawiając z Harry'm. |
dnia sierpnia 15 2010 15:13:33
Twój tatuś wciąż ci to szepcze, kiedy cię pieprzy?
Zaraz, zaraz... Jestem pewna, że gdzieś tam w kontynuacji okaże się, że Lucjusz Malfoy posuwa swojego syna! Cholera, przecież inaczej Draco wyśmiałby Harry'ego, że jest zboczony, że jest pedałem i tak dalej. Mam rację? Chyba...
Co do Snape'a: Ja go nigdy nie zrozumiem. To jest typ tak pokręcony, że nie sposób go przejrzeć. Takie osoby chyba nazywa się... psychopatami.
Osoby nie zachowujące żadnych szablonowych zachowań w danej sytuacji i za każdym razem robią coś innego to psychopaci. Severus Snape jest prychopatą. Cóż, nie dziwi mnie to, po jego przeszłości... I jeszcze ten głupek, który go nachodzi, ten Potter
No właśnie. Trzeba poczekać na rozwój wydarzeń, a coś mi się widzi, że nie będzie miodzio... raczej: kópa
Pozdrawiam! :* |
dnia padziernika 25 2010 23:51:37
Rozdział jak zawsze świetny. Wmurowuje w fotel od początku do końca. Zdziwienie mnie trzasło podczas rozmowy Harrego z Draco. Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić tej sytuacji. Malfoy ostrzegający go, pomimo swojego wczęsniejszego zachowania? Ale sam Potter też święty w tej rozmowie nie był i przesadził - on ma chyba taki kompleks, że najpierw gada, a potem myśli. Furia Snape'a, gdy Potter nie pojawił się na zajęciach musiała być bardzo odczuwalna w klasie, skoro nawet Ron podniósł głos (a taki się wydawał spokojny) Chciałabym zobaczyć tę burzę w jego oczach, gdy wpadł na zajęcia, a tu Pottera nima Zaś sama końcówka super. Świetnie przedstawiłyście drugą, śmierciożerczą stronę Snape'a. Aż mi normalnie powiało chłodem i mrokiem |
dnia kwietnia 05 2011 00:38:16
Rozdział wspaniały jak zawsze trzymający w napięciu i ta furia Snape gdy Harry się nie pojawił na zajęciacho matko nie chciałbym być jego wrogiem^^''(idealnie oddałyście jego zachowanie )Hmm ciekawi mnie to czemu Draco go ostrzegł-zastanawiające
No i ta ich "sprzeczka"dosyć gwałtowna ,ale co się dziwić;pobaj się nawzajem nienawidzą więc nic dziwnego że taki obrót ta ich"rozmowa"przybrała,ale czasem Harry mógłby trochę pomyśleć zanim coś palnie;p
Koniec taki mroczny ,niepokojący, tajemniczy i intrygujący... |
dnia maja 01 2011 01:43:55
Zachowanie Draco naprawdę mnie intryguje... z jednej strony widać jak bardzo nienawidzi Harry'ego, a z drugiej go ostrzega i broni przez Ślizgonami. Czyżby jakoś Snape go zastraszył?
Co do relacji Harry'ego z Severusem to zastanawiam się czego Harry się spodziewał. Przecież Snape w żaden sposób nie okazał mu do tej pory cieplejszych uczuć, no może poza daniem mu tej maści na zranioną rękę, ale Harry chyba o tym nawet nie pamięta. Został potraktowany jak dziwka, bo tak się zachował. Niech się skończy nad sobą użalać i zacznie działać, może uda mu się roztopić lodowate serce Mistrza Eliksirów. |
dnia wrzenia 27 2011 16:18:32
Wg mnie, to Harry sobie zasłużył, zbyt łatwo się oddał Severusowi. No i teraz ma. Po za tym się zachowuje jak kretyn, Malfoy ma rację. Zamiast się kryć jakoś, chociaż w tej rzeczy niebyłby przegrany, a tak tyle osób po nim jeździ.
Ogólnie lubię takie relacje, jak Snape rani Pottera, a potem go przygarnia do siebie z powrotem.
Rozdział udany, nawet bardzo, czyta się z zaciekawieniem do samego końca ; ) |
dnia grudnia 09 2011 12:46:20
Rozmowa między Harry'm a Draco była bardzo dobrze napisana. Lubię ich kłótnie, jeśli nie ograniczają się jedynie do tępawych wyzwisk. Oczywiście tutaj też się obrażali wzajemnie, ale.. Draco naprawdę nieźle nagadał Potterowi i podoba mi się, że młody pokazał pazurki i nie był mu dłużny ;) |
dnia stycznia 24 2013 18:32:36
Czyzby Potter trafił w sedno? Matko, a skąd Malfoy ' dla niego zawsze będziesz nikim ' przeszedł mnie dreszcz ajc . Ale Draco boi się Snape'a na szczęście, co nie przeszkodzi mu w zemście na Potterze.Kolejny rozdział ekstra.Weny |
dnia lutego 28 2013 11:13:24
Że tak powtórzę za Potterem:
Co się do cholery dzieje?
Może mi ktoś wytłumaczyć zachowanie Draco? Powinnam się obawiać dalszego rozwoju wypadków? |
dnia maja 03 2013 00:59:05
Wreszcie Harry sobie przypomniał o tym, że powinien myśleć! Merlinie, już zapomniałam, jak to jest, gdy on działa logicznie! Ulga. Bo traciła nadzieję, jakby miał coś w tej głowie (nie zdrowa jest naiwność i krótkowzroczność - chłopak za dużo wymaga i chce, nie zauważa granic i problemów na drodze, zwyczajnie idzie przed siebie bez względu na konsekwencje).
Każda, dość spostrzegawcza osoba już wie co w trawie piszczy, dobrym przykładem jest Hermiona, czy Zabini. Harry nie potrafi się kryć, dlatego uwidacznia swoje pragnienie, co jest skrajnym idiotyzmem, bo stwarza sobie dodatkowe schody : P
Nie mogę, jednak się cieszyć z powrotu mózgu Harrego, bo czuję niewyobrażalny żal. Biedny. Nie będę mówić o tym, jak on potrzebuje wziąć się w garść, bo po prostu to wszystko jest takie...smutne.
Dzięki za wszą pracę ; D |
dnia maja 03 2013 01:00:28
A, sorki za błędy, ale jestem zmęczona i nie widzę, co piszę xD |
dnia czerwca 11 2013 21:03:17
Choćbym nie wiem ile razy czytała, jestem pod równie wielkim wrażeniem. Cały rozdział to misternie spleciona mozaika. Jeden kawałek zabawny, dający wytchnienie, to oczywiście Luna, którą zachowaliście w całej jej cudownej dziwności, drugi, bardzo smutny, kiedy Harry rozmyśla o swojej samotności i niskiej samoocenie. Swoją drogą to niezły rys psychologiczny i kawał dobrej roboty. Są tu też dwa oblicza Snape'a, jeden to człowiek pomiatający uczniami, złośliwy, mściwy, ale takiego go uwielbiamy, i druga twarz, która przeraża, ale też przykuwa uwagę, i, mimo wszystko, budzi fascynację. Dialogi, intrygujące i różnorodne, dopasowane świetnie do charakterów bohaterów. I wreszcie końcowa scena. To po prostu obraz namalowany słowami. Rzeczywiście cudnie filmowy. Ogień, ciemność, krew, maska i twarz, która też jest jak maska. |
dnia lutego 23 2015 18:43:33
Snape jest przerażający a z drugiej strony fascynujący, gdy tak zapalczywie wyznacza kary, ale ja nie chciałabym być na miejscu tych uczniów podczas tamtej lekcji. Ciągle pozostaje dla mnie wielką zagadką, czy Snape jest dobry czy zły oraz dlaczego Malfoy tak zachowuje się? Gdzie wszedł Snape, do swojej sypialni, laboratorium czy jakiejś sali tortur? |
dnia wrzenia 20 2019 19:57:26
- Jesteś tak głupi, że czasami mam ochotę się nad tobą ulitować.
To takie piękne zdanie. Malfoy jest świetny w tym rozdziale, musi ze sobą walczyć, ale czasem przegrywa, jak widać, bo wciąż to jednak tylko nastolatek. A Snape... No cóż, faktycznie na kolejną lekcję zaciągną Harry'ego siłą chyba wszyscy, jeśli będzie trzeba. |
|
| | | | |
| Dodaj komentarz | | | Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
| | | | |
|
| Logowanie | | |
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
| | | | |
| Gdzie można nas znaleźć/Where you can find us | | | | | | | |
| Ważne | | |
If you're from another country and you've registered, send us an e-mail with your login, so we can activate your account: ariel_lindt@wp.pl
Nie wyrażamy zgody na kopiowanie i umieszczanie naszych ficków i tłumaczeń w innych miejscach!
Ariel & Gobuss |
| | | | |
| Shoutbox | | | Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
| | | | |
|