dnd, d&d dungeons and dragons
 
Snarry World
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d MENU dungeons and dragons
 
Strona Główna Desiderium Intimum Mistrz i Chłopiec Tłumaczenia Nasza Książka/Our Book Kategorie Newsów Szukaj
 
isa, dnd.rpg.info.pl

dnd, d&d
OUR BOOK
dungeons and dragons
 
The Light Enthralled by The Darkness:

BOOK 1 - THE BLACK MONGREL
BOOK 2 - THE CURSED ONE
BOOK 3 - THE POISONS MASTER


 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
NASZA KSIĄŻKA
dungeons and dragons
 
The Light Enthralled by The Darkness PO POLSKU:

KSIĘGA 1 - CZARNY MONGREL
KSIĘGA 2 - PRZEKLĘTY
KSIĘGA 3 - MISTRZ TRUCIZN


 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nasza twórczość/Our stuff
dungeons and dragons
 
DESIDERIUM INTIMUM
MISTRZ I CHŁOPIEC
NASZE TŁUMACZENIA

Desiderium Intimum In Other Languages
The Master and The Boy

Desiderium Intimum Soundtrack
Desiderium Intimum Arts
Inne Ficki
Awards
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nasze Teledyski/Our Videos
dungeons and dragons
 
Desiderium Intimum Trailers
Videos by Ariel & Gobuss
Videos by Ariel Lindt
Videos by Gobuss
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Polecane/Recommended
dungeons and dragons
 
Snarry od A do Z
Fanfics
Arts
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Użytkowników Online
dungeons and dragons
 
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 7,388
Najnowszy Użytkownik: shoi
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Our Desiderium Intimum Videos
dungeons and dragons
 






 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nawigacja
dungeons and dragons
 
Strona Główna
Nasza Książka/Our Book
Kategorie Newsów
Artykuły
Buttony do Snarry World
Statystyki
Szukaj
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS
dungeons and dragons
 

THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS ON AMAZON
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Rozdział 62 Part 5 - "The Truth"
dungeons and dragons
 
***


Rano zapach Harry'ego wydawał się jeszcze intensywniejszy. Był wszędzie. Sączył się z jego skóry niczym niewidzialny dym, wsiąkając w pościel oraz przykrycie i kłębami unosząc się nad łóżkiem.

Severus leżał na boku, podpierając się na łokciu i... obserwował go. Jego pogrążoną we śnie twarz. Rozchylone lekko wargi. Opadające na czoło i rozsypane w nieładzie na poduszce włosy. Nagie ramię, leżące swobodnie na kołdrze, unoszące się i opadające wraz z równym, spokojnym oddechem. Emanujące od niego rozluźnienie... W tej jednej chwili przypominał niezwykle kunsztowne i wyszukane dzieło. Dzieło przedstawiające bezgraniczną ufność oraz całkowitą bezradność... i Severus nie potrafił oderwać od niego oczu. Widok ten był dla niego... odprężający.

Powoli uniósł dłoń i delikatnie dotknął ciemnych, rozczochranych włosów, przeczesując je palcami. Czuł, jak wilgotne od snu kosmyki prześlizgują się pomiędzy nimi. Widział, jak jego dłoń niemal ginie w gęstwinie sterczących na wszystkie strony włosów. Na przemian gładził je i łapał w garść, a wtedy tak przyjemnie łaskotały mu skórę... i przez cały czas miał wrażenie, jakby to właśnie one były również przyczyną tego łaskotania, które odczuwał w lędźwiach, a które coraz szybciej roznosiło się po całym ciele.

Nie odrywając wzroku od powiek Harry'ego, gotów w każdej chwili zabrać rękę, przesunął dłoń i pogładził jego rozgrzany od snu policzek. Czuł żar promieniujący od skóry, żar, który ogrzewał jego chłodne palce i niemal buchał mu w twarz. Przysunął ją więc bliżej, zanurzając nos i usta w ciemnych włosach i głęboko wciągając w nozdrza ich zapach. Pachniały czekoladą. Słodką, parującą czekoladą. Woń była tak intensywna, iż wydawało się, że to właśnie ona sprawia, że cały pokój faluje.

Nasyciwszy już swe zmysły, Severus przesunął twarz niżej, na szyję Harry'ego i niemal zakręciło mu się w głowie, kiedy poczuł wdzierający mu się w nozdrza zapach wanilii. Wysunął język i polizał tę nieskazitelną skórę, czując na języku smak wymieszanej z potem słodyczy. To najprawdopodobniej ona sprawiła, że tym razem w powietrzu pojawiły się iskry. Tak samo, jak w ciele Severusa.

Nie odrywając nosa od ciepłej skóry, przesunął twarz na nagie ramię, dłonią zsuwając z Harry'ego przykrycie, by móc mieć go przed sobą w całej okazałości, jego drobną sylwetkę, wystające łopatki, długie zagłębienie kręgosłupa ciągnące się aż do pośladków i te apetyczne biodra, w które tak bardzo uwielbiał wbijać palce, ugniatając drżące pod nim ciało i bez oporu przyciągając je ku swojej wyprężonej erekcji.

Oblizał wargi i przymknął powieki, ponownie zagłębiając twarz w jego gorącej szyi oraz odurzającym zapachu, czując, jak iskry zamieniają się w drżenie i jak drżenie przeistacza się w krople lawy, które spływają po jego skórze, wypalając w niej rany... i jak to coś, co nie pozwalało mu oddychać, mając Pottera tak blisko siebie, to coś, co więziło mu oddech w płucach, kiedy na niego patrzył, to coś, co szarpało się w nim, kiedy czuł go na języku i w nozdrzach... jak to coś rozprzestrzenia się w nim coraz bardziej i bardziej, zamieniając głód, który zawsze odczuwał w... porażające nerwy, konsumujące wszystkie zmysły pragnienie, z którym Severus nie miał już siły walczyć. Wypełniało go, płynęło w jego żyłach, szarpało lędźwiami i próbowało rozerwać go na strzępy... i wiedział, że jeżeli zaraz nie dotknie Pottera, jeżeli go nie skosztuje, jeżeli nie zatopi w nim swoich ust i zębów, i palców, i języka... to oszaleje.

Nie był w stanie dłużej mu się opierać. Sięgnął po niego dłońmi drżącymi z potrzeby. Dłońmi, które pragnęły jedynie dotykać go. Ustami, które pragnęły całować i smakować go. Palcami, które pragnęły zanurzać się w jego żarze i sprawiać mu przyjemność. I w końcu penisem, który jedyne, czego pragnął, to... być w nim.

I zastanawiał się, czy to wciąż było jeszcze pragnienie... czy już może obłęd?


***


Dumbledore połknął haczyk. Wystarczyła niewielka wzmianka o planowanym ataku na Międzynarodową Federację Quidditcha, aby całkowicie skupił się na obronie tego obiektu. A wykorzystując panujący w budynku zamęt oraz biegających wszędzie aurorów i pracowników instytutu, Severusowi wystarczyły dwie celnie rzucone Avady, aby pozbyć się wskazanych przez Czarnego Pana przynęt w postaci najmniej przydatnych Śmierciożerców.

Jasna strona ma swoją małą wygraną, a Czarny Pan nic na tym nie traci.

Pozostała jednak jeszcze jedna sprawa, którą Severus zamierzał załatwić przy okazji tej misji.

Czując, że Eliksir Wielosokowy, który wypił jeszcze przed przybyciem na miejsce, przestaje działać, przyspieszył kroku, by jak najszybciej znaleźć się w umówionym miejscu spotkania na tyłach budynku. Uliczka była wąska i ciemna. Wiedział, że ma niewiele czasu, zanim zjawią się tu aurorzy przeszukujący teren i że będzie musiał załatwić to w miarę szybko.

Mocniej zacisnął dłoń wokół różdżki i wyszedł zza rogu.

- Na Merlina, to ty. - Blackwood odetchnął i opuścił różdżkę, którą obronnie wycelował w Severusa, kiedy ten niespodziewanie wyłonił się z ciemności. - Jak poszło? Załatwiłeś ich?

Severus niemal niezauważalnie skinął głową, obserwując opadające w dół ramię mężczyzny. Och, wiele ryzykował, sprowadzając go tutaj i wmawiając, że potrzebuje jego pomocy, na wypadek, gdyby Śmierciożercy zdołali wycofać się i dotrzeć w miejsce, skąd mogliby się aportować. Miał czekać tutaj i zabić ich obu, gdy tylko pojawią się w zasięgu wzroku. Ryzykował naprawdę wiele, ponieważ zadanie, które przydzielił mu Czarny Pan, było tajne i nikt poza nim nie miał prawa o nim wiedzieć. Ale to ryzyko było niczym w porównaniu z tym, co otrzyma w zamian...

Ręka Blackwooda opadła.

- Expelliarmus.

Niespodziewanie rzucone zaklęcie nie miało większych problemów z rozbrojeniem nieprzygotowanego na nie mężczyzny. Severus złapał jego różdżkę w tym samym momencie, w którym zaskoczony Blackwood wykrzyknął:

- Co ty...?

- Infirmitate!

Mężczyzna zgiął się wpół i opadł na kolana. Wyglądał tak, jakby nagle stracił wszystkie siły i nie był w stanie utrzymać się na nogach.

Powoli uniósł głowę i przekrwionym wzrokiem spojrzał na Severusa, którego twarz nie wyrażała w tej chwili niczego oprócz pogardy. W brązowych oczach ukrytych pod kotarą brudnych, kędzierzawych włosów zapłonęło zrozumienie.

- Zwabiłeś mnie tu specjalnie... - wycharczał z trudem. - Czego chcesz?

- Jedynie twojej śmierci - odpowiedział spokojnie Severus, podchodząc o krok bliżej i nie przestając celować w niego różdżką.

Na twarzy Blackwooda odmalowało się pełne przerażenia zdumienie.

- Co? Niemożliwe. Czarny Pan nigdy by...

- Czarny Pan nie ma z tym nic wspólnego - odparł zimno Snape, podchodząc jeszcze bliżej. - Jesteś tutaj, ponieważ... - odsunął końcem różdżki część zasłaniających twarz mężczyzny włosów, aby móc dokładnie widzieć jego twarz - ...zapragnąłeś niewłaściwej osoby. - Kędzierzawe brwi Blackwooda zmarszczyły się. Severus pochylił się i wysyczał mu prosto w twarz głosem zimniejszym niż lód. - Potter jest tylko mój. Twoje brudne ręce nigdy go nie dotkną. Nigdy.

Widział, jak oczy Blackwooda rozszerzają się z niedowierzania. Niemal słyszał jego galopujące szaleńczo myśli. Jak próbuje poskładać fakty. Próbuje zrozumieć.

- Potter? A więc ten wielki plan Czarnego Pana dotyczący Pottera... to o to chodziło! Naprawdę to zrobiłeś, Severusie. Zdobyłeś go!

W oczach Snape'a zamigotały kryształki lodu.

- Ty, na szczęście, nie dożyjesz rozwiązania tego planu - wycedził, celując prosto między oczy unieruchomionego mężczyzny.

- Zaczekaj! - wychrypiał desperacko Blackwood. - To był... to był tylko żart. To, co wtedy powiedziałem. Potter nic mnie nie obchodzi. Możesz go sobie wziąć. Uwolnij mnie i zapomnijmy o tym incydencie.

Ciemność, która napłynęła do oczu Severusa, wydawała się wypełniać również całą przestrzeń.

- Masz mnie za idiotę? - zapytał pogardliwie. - Widzisz... nawet gdybyś zdołał okiełznać swoje chore zapędy... nawet gdybyś przyrzekł pod Veritaserum, że go nie dotkniesz... nawet gdybyś się własnoręcznie wykastrował... to ja i tak będę wiedział, że go pragniesz... że w twoim wynaturzonym umyśle pojawiły się jakiekolwiek myśli związane z nim. Tak więc sam widzisz... nie mogę pozwolić ci żyć. Nie mogę pozwolić nawet na to, abyś oddychał tym samym powietrzem, co on.

Blackwood wpatrywał się w niego z absolutnym niedowierzaniem.

- Severusie, nie mówisz poważnie. Przecież to tylko jakiś...

- Zamknij się! - Severus wbił różdżkę w jego czoło, odpychając mu głowę w tył i zmuszając mężczyznę do uniesienia wzroku. - Nic o nim nie wiesz. Nigdy nie będzie ci dane zobaczyć, jak wznosi się i opada, jak jaśnieje blaskiem spełnienia. Nigdy nie ujrzysz tego bezgranicznego pragnienia w jego oczach, tego oddania... Potrafisz je sobie wyobrazić? Oczywiście, że nie. Skąd miałbyś je znać?

Na twarzy Blackwooda odmalowała się bezwzględna, osłupiała groza.

- Ty coś do niego czujesz - powiedział zaszokowany. - Zwariowałeś!

Severus pochylił się, przybliżając usta do jego ucha.

- Tak - wyszeptał. - Zwariowałem.

Błysnęło zielone światło i twarz Blackwooda na zawsze zamarła w wyrazie bezbrzeżnego zdumienia.

Severus schował różdżkę, jeszcze raz spojrzał na nieruchome, martwe ciało u swoich stóp i aportował się.


***


Oczy Szyszymory były niezwykle cennym, rzadkim i trudnym do zdobycia składnikiem, dlatego Severus został zmuszony do skorzystania z usług zawodowego łowcy zjaw, płacąc mu tym, w czym był najlepszy - kilkoma skomplikowanymi, niemożliwymi do uwarzenia dla zwykłych śmiertelników eliksirami. Był to jedyny składnik, który potrafił tolerować wszelkie rodzaje trucizn, nie zmieniając zasadniczo swoich właściwości.

Severus nasączył oczy Szyszymory wywarem z owoców oraz liści belladonny, jadu czarnej mamby oraz rozgniecionych kolców jadowych szkaradnicy i odłożył na najodpowiedniejszy dla dodania moment. Musiał jeszcze tylko znaleźć sposób na odsunięcie w czasie efektów ich działania, aby eliksir nie zabił nosiciela od razu po wypiciu. Powinien uaktywnić się najpóźniej w dwie godziny po wypiciu. Będzie musiał jeszcze poeksperymentować na oddzielnym eliksirze, aby wyszukać najodpowiedniejszy element blokujący receptory, a jednocześnie taki, który nie zamieni nosiciela w roślinę. I będzie potrzebował na to wiele czasu...

Niestety chwilowo nie miał go zbyt dużo. Zimowe ferie dobiegły końca i Hogwart znowu został zalany przez powódź śmiechów i krzyków hałaśliwej bandy dzieciaków i Severus musiał powrócić do swych codziennych obowiązków obejmujących nauczanie, układanie testów, sprawdzanie bezwartościowych wypracowań oraz przygotowywanie Notta do inicjacji i wstąpienia w szeregi Śmierciożerców.

I właśnie podczas jednej z wypraw do Zakazanego Lasu, podczas których znowu musiał oglądać, jak chłopak pławi się w bezużytecznym okrucieństwie, nieukierunkowanym i stanowiącym jedynie zbędne marnotrawstwo mocy, wydarzyło się coś, czego nie przewidział. Nott, upojony płynącą w jego żyłach Czarną Magią, postanowił w swej niedojrzałej głupocie zaatakować jedne z najniebezpieczniejszych stworzeń żyjących w Zakazanym Lesie - Krakwaty. I to oczywiście Severus musiał ratować mu skórę, co niemal przepłacił życiem.

Nigdy nie sądził, że Potter posiada pod tą strzechą włosów jakieś przydatne informacje, a już w szczególności informacje, które mogą uratować życie Severusowi.

A jednak.

Co prawda Severus był pewien, że sam w zupełności by sobie poradził, a gdyby było z nim już naprawdę źle, to gotów był nawet udać się do Dumbledore'a, ale Potter... zaskoczył go. I nawet nie tyle swoją wiedzą, co... reakcją. Wydawał się wręcz chory z przerażenia. Jakby sama myśl, że mógłby stracić Severusa, była wystarczająca, aby odebrać mu chęć do dalszego życia...

I do tego te słowa:

Posłuchaj... jeżeli ktoś lub coś zrani ciebie, to... tak jakby zranił mnie. Nie umiem tego wytłumaczyć. Ale ja też to odczuwam. Jesteś dla mnie wszystkim...

Znowu słowa, których nie powinien był wypowiadać; których Severus nie miał ochoty słuchać i najchętniej zamknąłby przed nimi swój umysł i nie pozwolił, by wciąż rozbrzmiewały mu w głowie, tak wyraźnie, jakby zostały wewnątrz niej wyryte.

I nie chciał pamiętać tego potwornego uczucia, które nie pozwoliło mu zasnąć przez całą noc i zmusiło do spędzenia jej w swym fotelu przed kominkiem... uczucia, że może cokolwiek Potterowi "zawdzięczać"...

Nie, chłopak miał tylko dużo głupiego szczęścia. Nic mu nie jest winien.

Absolutnie nic.


***


Schowek. Teraz!

Severus wypuścił z dłoni kamień, który zaciskał w ukrytej w kieszeni dłoni, i przyspieszył kroku, aby zdążyć dotrzeć w umówione miejsce, zanim jeszcze z klas i bocznych korytarzy zaczną wylewać się uczniowie. Wiedział, że Potter przybiegnie do niego od razu, kiedy tylko odczyta wiadomość. Podejrzewał, że gdyby mógł, to przyleciałby nawet na miotle, by być jeszcze szybciej. Zawsze taki chętny, tak niebywale spragniony...

Severus zatrzymał się przed niewyróżniającymi się niczym drzwiami, rozejrzał szybko po korytarzu i wśliznął do środka, zapalając różdżką stojącą na półce świecę.

Przestał już liczyć, ile razy w ciągu tygodnia brał go... w swoich komnatach, w pustych klasach, w tym właśnie schowku. Czasami nawet kilka razy w ciągu dnia. Ale ile razy nie pochłaniałby go całego, ile razy nie nasączałby nim wszystkich swoich zmysłów... nie potrafił się nim nasycić. Wciąż potrzebował więcej i więcej, próbując wykorzystać każdą chwilę, która jeszcze mu pozostała... każdą pojedynczą chwilę. Dopóki go jeszcze miał.

Nie musiał długo czekać. Potter zjawił się niemal tuż za nim. Wszedł do środka nieco niepewnie, jak zwykle. W tym swoim wymiętym szkolnym mundurku i torbą z książkami przewieszoną przez ramię. Ostrożnie, jakby wchodził do jaskini bestii, która tylko czeka, aby rzucić się na niego i go pożreć.

I nie było to wcale dalekie od prawdy.

Torba z książkami wylądowała na pokrytej liżącymi ich nogi płomieniami podłodze w tej samej chwili, w której ręce Severusa wyciągnęły się po niego, chwytając go, odwracając i przyciskając do drzwi, przez które właśnie wszedł, a z gardła mężczyzny wydobył się wygłodniały, zwierzęcy pomruk, jakby Harry był posiłkiem, który właśnie sam przybył do jego pieczary, zapraszając go do konsumpcji.

I zrobił to.

Drżącymi z pragnienia dłońmi podwinął mu sweter i koszulę, jednocześnie ściągając w dół jego spodnie, tylko tyle, aby odsłonić jasne, kuszące pośladki, zapraszająco wypięte w jego stronę. Z trudem panując nad szarpiącym się w jego wnętrzu zwierzęciem, sięgnął po różdżkę, którą rzucił na drzwi zaklęcie zamykające i wyciszające, a następnie pospiesznie nawilżył swojego penisa i kiedy tylko schował różdżkę z powrotem, pochwycił nagie biodra, drapieżnie zaciskając palce na miękkim ciele, i wbił się w niego.

- Oooooch... - Z ust Pottera wyrwał się skamlący jęk, kiedy pulsujący z potrzeby penis Severusa zagłębiał się w jego ciele, w jego gorącym, wilgotnym wnętrzu, tak doskonale już do niego dopasowanym, jakby urodził się do tego, aby go przyjmować.

Ale nawet, gdy Severus dotarł już do samego końca, a jego jądra dotknęły gładkich pośladków, wciąż było mu mało. Pragnął sięgnąć jeszcze głębiej. Jeszcze dalej. Stopić się z nim.

Naparł więc na Harry'ego całym ciałem, wgniatając go w drewnianą powierzchnię drzwi z nieposkromioną, dziką siłą, aż usłyszał jęk i trzask pękających okularów. Uniósł płonące powieki, spoglądając na jego przyciśniętą do drzwi, odwróconą w bok twarz oraz zgięte palce wbijające się w drewno i zobaczył, jak pęknięte szkła zsuwają się z jego nosa i spadają na podłogę.

Słodki Merlinie, wyglądał teraz niczym te potrzaskane kawałki szkła... zgnieciony w jego uścisku, tak mocno, iż Severus czuł każdą kość jego szczupłego ciała wbijającą mu się w skórę. Wyczuwał nawet drżenie jego ud, kiedy usiłował stać na palcach, aby ułatwić mu dostęp... taki uległy...

Nie czekał dłużej. Nie mógł.

Zanurzył twarz w jego rozczochranych włosach, wysuwając się z niego i wbijając ponownie. I jeszcze raz. I jeszcze. Słyszał, jak biodra Harry'ego uderzają w drzwi pod naporem siły, z jaką w niego wchodził, słyszał jego głośne kwilenie, słyszał nawet jak drapie paznokciami drewnianą powierzchnię... ale nic nie mogło się równać z pomrukiem przyjemności, jaki Potter wydał z siebie, kiedy Severus wsunął mu w otwarte od jęków usta swoje długie palce, zanurzając je w ciepłej wilgoci i pozwalając, by miękkie wargi zamknęły się wokół nich, a zęby zagryzły na skórze.

Ale wtedy do uszu Severusa wdarł się jeszcze jeden dźwięk. Dźwięk... poruszającej się klamki.

Zamarł, dysząc ciężko w kark Pottera, ale nie wysuwając się z niego.

Ktoś próbował dostać się do schowka.

Wyciągnął palce z ust chłopaka i sięgnął po swoją różdżkę, zdejmując z drzwi zaklęcie wyciszające.

Z zewnątrz dobiegł przytłumiony głos:

- Harry! Harry? Jesteś tam? Co się stało? Odezwij się! Chyba nie zaatakowały cię szpiczaki? Może pójść po kogoś? Harry! Wszystko w porządku?

Lovegood.

Severus przewrócił oczami. Musiała widzieć, jak Potter wchodzi do schowka i zapewne czekała przez pewien czas, aż wyjdzie, ale kiedy się nie pojawiał...

Przesunął nieco twarz, parząc gorącym oddechem ucho Pottera i szepcząc mu w nie rozkazującym tonem:

- Pozbądź się jej.

Harry odchrząknął, próbując zapewne odzyskać głos po całej serii jęków, które mężczyzna wydobył z niego w ciągu ostatnich kilku minut, po czym powiedział w drzwi:

- Nic mi nie j...

Severus pchnął.

Chłopak niemal połknął własny język, by nie zajęczeć.

O nie, Severus z pewnością nie zamierzał przerywać. Nic nie odciągnie go od posiłku.

- Nic mi... - zaczął i przerwał na chwilę, by przyjąć kolejne pchnięcie, po którym niemal osunął się na podłogę - ...nie jest. Ja tylko...

Severus zatrzymał się na chwilę i stopą przesunął mu obie nogi nieco na boki, by rozstawił je jeszcze szerzej.

- ...zrobiło mi się niedobrze i musiałem...

Złapał w obie dłonie jego szczupłe biodra i zaczął nacierać na nie gwałtownymi, ostrymi ruchami. Przez chwilę Potter po prostu wciskał otwarte usta w drewnianą powierzchnię drzwi, nie będąc w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku, poza długim, bezgłośnym kwileniem.

- Harry? Wszystko dobrze?

Severus nie potrafił powstrzymać szyderczego uśmieszku, który wypłynął mu na wargi.

- Taaak... ja... ja musiałem szybko... - Patrzenie na to, jakie trudności sprawiało chłopakowi poskładanie kilku wyrazów w jedno, sensowne zdanie, było zaskakująco zabawne. - ...poszukać jakiegoś ustronnego miejsca do...

Złapał go za włosy i nie przestając się w nim poruszać, odciągnął jego głowę do tyłu, niemal wciskając usta w jego ucho i szepcząc:

- Jeżeli zaraz tego nie załatwisz, to o każde następne pchnięcie będziesz musiał mnie błagać.

- ...do błagania - wyrzucił z siebie na wydechu i Severus musiał zacisnąć wargi. - To znaczy do... no wiesz, do czego. Nic mi nie będzie.

Severus odsunął nieco biały kołnierzyk koszuli i zacisnął dłoń na jego rozgrzanej szyi, by po chwili zatopić w niej zęby, poruszając się w nim jeszcze szybciej i niemal czując, jak płynna lawa przelewa mu się przez lędźwie.

- Jesteś pewien? Mogę iść po Tonks...

- Jestem. Nie... nie czekaj na mnie. Zaraz... wyjdę.

- Skoro tak mówisz... To... do zobaczenia.

Niemal usłyszał, jak Potter wzdycha z ulgi. Z powrotem przysunął wargi do jego ucha, szepcząc w nie:

- Grzeczny chłopiec.

- S...Severusie... ja... - zaczął niewyraźnie, podczas gdy mężczyzna ponownie naparł na niego całym ciałem, wbijając się w niego wargami, palcami i penisem. Coraz mocniej i szybciej, i szybciej, i szybciej i już prawie, już prawie... - Ja... musisz wyciszyć... nie wytrzymam... zaraz...

- A może przećwiczymy twoją kontrolę? - wydyszał mu do ucha Severus, zagryzając zęby na miękkim płatku ucha i pogrążając się w jego rozgrzanym ciele każdym szalejącym z głodu zmysłem...

Ale zrobił to. Ostatnią resztką nie pochłoniętego Potterem umysłu, rzucił na drzwi zaklęcie wyciszające... ponieważ to nie o jego kontrolę się martwił.

I uwolnił ją. Spiętrzoną i popękaną i czuł, jak spływa mu po ciele niczym gęsta, płonąca lawa, zatapiając jego ciało i umysł w odmętach szaleństwa, w których istniał tylko zapach Pottera, i jego drżące ciało, i jego przeciągłe skamlenie, kiedy dochodził, wytryskując na drzwi... i jego miękka skóra, w której Severus zatapiał palce i zęby, próbując zdusić własny jęk, kiedy orgazm złapał go w swe rozżarzone szpony i nie chciał wypuścić, dopóki nie wypełnił Pottera swą spermą aż do ostatniej kropli i nie poczuł, jak roztapia się w nim.

I dopiero, kiedy rozszarpujące go szpony wycofały się, pozostawiając w mięśniach bolesne rany, zorientował się, że oplata go ramionami tak mocno, jakby próbował zmiażdżyć go w swym uścisku i przyciskając usta do jego ucha, szepcze jak w letargu:

- Mój. Tylko mój.


***


Potter zawsze potrafił znaleźć jakiś sposób, aby wyprowadzić Severusa z równowagi. I najwyraźniej robił to celowo, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt przyjęcia od tej rudej wywłoki prezentu w postaci krawatu i przyjścia w nim na spotkanie z Severusem? Ten nieobliczalny chłopak musiał mieć głęboko ukryte skłonności samobójcze, skoro próbował czegoś takiego i jeszcze ośmielał się sprzeciwiać rozkazowi ściągnięcia go z siebie. Było więc oczywiste, że rozpęta tym piekło. A teraz stał po prostu na środku zdemolowanego salonu, wśród rozwiewającej się z wolna mgły. Mgły nieobliczalnego gniewu, który potrafił siać spustoszenie większe od tornada, oraz pożądania silniejszego niż erupcja wulkanu. Stał wśród szczątek fotela, posiekanych na kawałki książek oraz rozwalonych drzwi. I rozglądał się wokół, uśmiechając się do Severusa tak, jakby właśnie przed chwilą nie próbowali się nawzajem pozabijać.

- Chyba zareagowałeś zbyt gwałtownie, nie sądzisz? - zapytał, spoglądając na mężczyznę z bezczelnym uśmiechem. - Wydaje mi się, że czeka cię teraz dużo sprzątania.

Brwi Severusa poszybowały w górę.

- Mnie?

Zanim Potter zdążył otworzyć usta, aby odpowiedzieć, mężczyzna odwrócił się i podszedł do blatu, na którym stał imbryk oraz kilka filiżanek.

- Chętnie popatrzę, jak dobrze opanowałeś zaklęcia porządkujące - powiedział ze złośliwą nutą w głosie, zapalając różdżką płomień pod imbrykiem. - A ja w tym czasie zajmę się zaparzeniem herbaty. Wydaje mi się, że to będzie najodpowiedniejszy podział obowiązków.

Nie minęła nawet chwila, kiedy Severus poczuł oplatające go od tyłu ramiona i ciepłe ciało przylegające do jego pleców.

- Po co tu sprzątać, skoro jutro znowu możesz wszystko rozwalić z mojego powodu? - usłyszał ciche pytanie.

Zerknął w dół, na zaciskające mu się w pasie dłonie. Powoli uniósł rękę i przykrył nią splecione palce Harry'ego. Były rozgrzane wciąż płonącym w nich obu ogniem. I przez jedną szaloną chwilę w jego umyśle pojawiła się myśl, jak jego komnaty mogą wyglądać, kiedy te palce będą już zimne...

- Całkiem możliwe.


***


Ciemność. Wypełniona lodem i ogniem, trująca, jadowita ciemność, pożerająca od środka wszystkie wnętrzności, wyżerająca je niczym kwas i ściekająca do gardła, by wypływać przez usta, przez oczy... tylko w ten sposób można było opisać stan, w jakim znalazł się Severus, kiedy ujrzał ich razem. W schowku. Jej pomiętą, rozpiętą bluzkę, rozczochrane włosy, wyraźne ślady na szyi, pozostawione przez wpijające się w nią wargi... i to przerażenie na twarzy tego wiarołomnego, bezwartościowego gówniarza, kiedy został przyłapany na gorącym uczynku, przyciśnięty do niej, z poczuciem winy niemal na samym wierzchu umysłu.

Najgorsze były wizje. Wizje, w których jej palce wplatają się w jego włosy, w których jej uda drżą pod naporem jego pchnięć, w których otwarte usta wymieniają się gorącym oddechem, a wargi smakują swą słodycz, w których on szepcze jej imię z pragnieniem, z oddaniem... dzieląc się z nią sobą, swoim ciepłem i zapachem, swą jasnością...

Te wizje paliły oczy, płonęły w gardle, nie pozwalając mu oddychać, zaczerpnąć tchu, zobaczyć cokolwiek innego poza szkarłatną ciemnością i usłyszeć cokolwiek innego niż wypełniające umysł, przejmujące wycie. I nie opuszczały go nawet na chwilę, cokolwiek robił, zaciskając na jego szyi pętlę, coraz mocniej i mocniej, łamiąc i krusząc każdą tamę, jaką próbował stawiać, aby je powstrzymać.

Ale wtedy Potter popełnił ten błąd i przyszedł do niego. I w momencie, w którym go dotknął, w momencie, w którym ośmielił się go objąć tymi splugawionymi nią dłońmi... Severus pragnął jedynie sprawić mu cierpienie. Pragnął, aby jego ciało i dusza również spłonęły, zamieniając się w dymiące zgliszcza, pragnął wypalić z niego jej smród...

I zrobił to w jedyny znany sobie sposób. W sposób, którego używał już tak wiele razy, że stał się dla niego czymś, co przychodzi samoistnie, czymś, w czym był naprawdę dobry.

Tortury.

Czymś, przy czym już tak wiele razy odłączał swe emocje, że przychodziło mu to już bez większego trudu... przy czym stawał się pozbawionym wszelkich skrupułów Śmierciożercą, mogącym karmić swą ciemność niemalże do syta, dopóki krzyki nie ucichły, zamieniając się w rzężenie. Dopiero wtedy z jego oczu opadał szkarłatny mrok i nadpływał zamrażający żyły chłód...

Tak było również tym razem. Ocknął się dopiero wtedy, kiedy zobaczył pozostawione przez Pottera w myślodsiewni wspomnienia z tamtego wieczoru.

I zrozumiał, co zrobił. I komu to zrobił.

Ale wiedział, że było już za późno.


*


Nie chcę się z tobą spotkać. Nie chce teraz z tobą rozmawiać. Po prostu... odwal się.

Severus spodziewał się tego. Żal wypływający z każdego słowa przysłanego mu przez Pottera zdawał się niemal promieniować z kamienia, osiadając niczym szron na jego skórze.

Wziął kolejny łyk prosto z butelki, czując, jak alkohol przyjemnie rozlewa się w jego żyłach, ogrzewając nieco jego zamarznięte wnętrze. Tylko on mógł stępić chociaż odrobinę to nieprzyjemne pulsowanie w klatce piersiowej i uczucie, jakby coraz mocniej coś go w niej uwierało.

Po raz kolejny zrobił z siebie głupca. Po raz kolejny pozwolił się zaślepić tej przeklętej słabości, która rozrastała się w nim coraz śmielej, niczym niemożliwy do wyrwania chwast. Do czego było mu to potrzebne? Do tego, żeby siedzieć tutaj, niczym żałosny pijaczyna i przypominać sobie wyraz tych popękanych zielonych oczu? Do tego, żeby nie móc przestać o nim myśleć i wciąż zastanawiać się, jak bardzo musi go teraz nienawidzić?

Zawsze do tej pory było mu to obojętne. Tylko ludzie słabi i pozbawieni pewności siebie przejmują się opinią innych. Tylko ci, którzy nie potrafią poradzić sobie bez wszechobecnego uznania.

Tylko ci, którzy nie potrafią dalej funkcjonować bez wpatrzonych w siebie, wypełnionych blaskiem oczu.

Na ściany i sufit wpełzł wypełniony mrokiem lód. Ciemne brwi zmarszczyły się, a spomiędzy warg wyrwało się zachrypnięte:

- Cholera!

I było to ostatnie słowo, zanim usta Severusa ponownie wypełniły się wypalającym wszystko alkoholem.


***


Nie patrzył na niego. Wiedział, że Potter znajduje się w klasie, ale w ogóle nie miał zamiaru na niego spoglądać. Nie chciał sobie przypominać wczorajszego wieczoru. Nie chciał sobie przypominać tego, co mu zrobił. W zupełności wystarczało mu to... wyjące w jego duszy uczucie. Uczucie, które miotało nim, odkąd tylko wytrzeźwiał. Coś, co kąsało jego wnętrzności, rozrywając je niemal na strzępy. Coś, co sprawiało, że nie potrafił odczuwać niczego poza pełzającym w żyłach gniewem, którym ciskał we wszystkich kierunkach, nie mogąc się od niego uwolnić i zatamować jego wypływu, jakby wciąż nie był w stanie odnaleźć celu, w który powinien go skierować, by poczuć ulgę. By uwolnić się od niego i tego pożerającego go żywcem uczucia.

Ale w pewnym momencie wszystko wymknęło mu się spod kontroli. W momencie, w którym Potter postanowił się wtrącić.

Nie powinien był tego robić. Nie po tym, jak Severus przez całą lekcję celowo unikał jego spojrzenia. Celowo go nie zauważał, za wszelką cenę starając się odciągnąć od niego ten szarpiący nim gniew i nie dopuścić do tego, by znalazł się w jego zasięgu.

Ale Potter zawsze taki był. Zawsze musiał być tym, który jako pierwszy wchodzi do wzburzonej wody. Nigdy nie potrafił po prostu siedzieć cicho, nigdy nie potrafił odpuścić. Zawsze się wychylał, bez względu na niebezpieczeństwo, bez względu na to, jak wielką burzę może rozpętać.

Ale tym razem... tym razem to nie była już nawet burza. To był kataklizm.

Kataklizm, który narastał z każdym ciśniętym w gniewie słowem, z każdym rzuconym niczym błoto oszczerstwem. Aż w końcu osiągnął taki punkt, w którym nie dało się już zawrócić, nie dało się już cofnąć zniszczeń, które wyrządził, i w którym nawet jedno nieprzemyślane zdanie mogło przechylić czarę i zamienić się w niszczącą wszystko, niemożliwą do zatrzymania lawinę.

I dokładnie tak się stało w momencie, w którym Potter wypowiedział słowa:

- ...ale dla profesora Dumbledore'a rzeczy, które mam do powiedzenia, na pewno byłyby niezwykle interesujące.

Wszystko zniknęło, utopione w gotującej się czerwieni. Ściany klasy, ławki oraz uczniowie stali się zaledwie niewyraźnymi cieniami. Powietrze wypełniło się trującymi oparami, wysysając tlen i pozostawiając jedynie ciężar tego, co się pomiędzy nimi wydarzyło. Wszystko inne przestało się liczyć. Pozostał tylko Potter i jego ostre niczym odłamki rozbitego lustra zielone oczy, wypełnione żalem i rozczarowaniem. Oczy, które widział na dnie butelki przez całą noc.

Skoczył do przodu, opierając dłonie na blacie ławki i pochylił się, zanurzając swoje spojrzenie w tych oczach. Musiał w końcu stawić im czoła. Nie miały prawa wzbudzać w nim tego potwornego uczucia. Nie miały prawa wzbudzać w nim jakiegokolwiek uczucia, ponieważ niedługo i tak będą puste. Nie miały prawa cokolwiek dla niego znaczyć!

- Grozisz mi, Potter? A kim ty jesteś, żeby mnie szantażować? W ogóle się nie liczysz! Nic mnie nie obchodzisz! Ani ty, ani twoje zdanie! Jesteś tylko żałosną kopią swojego skretyniałego ojca! Niczym więcej! Masz się za kogoś wyjątkowego? Myślisz, że kogokolwiek obchodzisz? Wbij sobie wreszcie do głowy, że jesteś nędznym, bezwartościowym, nic nieznaczącym zerem! Że jesteś i zawsze będziesz dla mnie nikim! Rozumiesz? Nikim!

Ulga, którą poczuł, kiedy wyrzucił z siebie te słowa, była niemal osłabiająca. Ale nie trwała długo. Spłynęła na podłogę i zamieniła się w lodową kałużę, kiedy ujrzał wyraz twarzy Pottera... kiedy ujrzał jego łzy.

Poczuł się wtedy tak, jakby coś wbiło mu się boleśnie w żołądek i rozerwało wnętrzności, pozostawiając otwartą, rwącą ranę. Miał wrażenie, że wszystko rozsypuje mu się w palcach i nie pozostało już nic, co dałoby się uratować.

I w tej jednej chwili oddałby wszystko, aby cofnąć te słowa.

Dzwonek był niczym wybawienie. Pozwolił mu pozostać tylko z Potterem i chociaż spróbować... porozmawiać z nim. Ale do Harry'ego nic już nie docierało. Był zamknięty, odległy, żadne słowo, które Severus wypowiedział później, nie trafiło do jego umysłu. I nawet jeżeli Severus miał ochotę potrząsnąć nim, zasłonić mu usta dłonią, by powstrzymać je od wypowiadania słów, które wbijały się w niego niczym sztylety, przycisnąć go do siebie i powiedzieć mu, żeby się zamknął i po prostu posłuchał tego szaleńczego odgłosu, który wydaje jego serce, kiedy jest blisko niego... to nie mógł tego zrobić. To byłoby jak przyznanie się do przegranej. A on był Severusem Snape'em. Nigdy nie przegrywał. Nawet ze sobą.

Po prostu pozwolił mu wstać i pozostawić na ławce swój kamień. Pozwolił mu po raz ostatni spojrzeć w swoje oczy i wypowiedzieć:

- Do widzenia... profesorze Snape.

Pozwolił mu odwrócić się i... odejść.

Ale w momencie, kiedy tylko drzwi zamknęły się za nim i w pomieszczeniu zaległa cisza... nogi samowolnie poniosły Severusa wprost do wyjścia, a dłoń wyciągnęła się ku klamce, pragnąc nacisnąć na nią, otworzyć drzwi szarpnięciem i zatrzymać go.

Ale powstrzymał się. Przez chwilę po prostu stał z ręką na klamce, walcząc ze sobą. I zwyciężył.

Zsunął dłoń z chłodnego metalu i odwrócił się, spoglądając na połyskujący na blacie zielony kamień. Podszedł do ławki i wziął go do ręki, przyglądając mu się ze zmarszczonymi brwiami.

Zranił go. Tak straszliwie go zranił...

Jaki demon skłonił go do wypowiedzenia tych okrutnych słów? To nie tak miało wyglądać. Nie tego chciał. Nie w taki sposób...

W czarnych oczach pojawił się srebrny rozbłysk gniewu.

To nie żaden demon był sprawcą. Tylko głupcy zasłaniali się podobnymi wymówkami, próbując zrzucić z siebie przynajmniej część winy za swe uczynki. To on wypowiedział te słowa. To on go torturował. To on próbował obarczyć go winą za własny, powolny upadek, za uczucia, które w nim wzbudzał, wyżywając się na nim za wszystko, co odczuwał z jego powodu. Za swą własną słabość.

Jeszcze mocniej zacisnął kamień w dłoni.

I teraz płaci za to najwyższą cenę.

Podniósł wzrok na drzwi.

Ale może to i lepiej, że Pottera nie będzie teraz w pobliżu. Będzie mu łatwiej zmierzyć się z tym zadaniem i dokończyć eliksir, kiedy nie będzie go widział, nie będzie go czuł... Przecież niedługo i tak... zniknie z jego życia. Już na zawsze.

Czyż nie lepiej byłoby zacząć przyzwyczajać się do tego już teraz?


***


Na niemal cały kolejny dzień zaszył się w swoim laboratorium. Eksperymentował z różnymi składnikami blokującymi przekaźniki neuronowe, próbując uzyskać jak najlepszy i najmniej otumaniający efekt. Zostało mu zaledwie dziesięć dni do ukończenia eliksiru. Musiał się pospieszyć. I całkowicie skupić na zadaniu, nie rozpraszany przez Pottera i jego zachcianki.

Tego dnia spotkał go przypadkiem na korytarzu. Jego twarz pokryta była cieniem, a napięcie pod skórą tak wyraźne, że niemal fizycznie wyczuwalne. I kiedy Severus go mijał, kątem oka dostrzegł, jak chłopak przymyka oczy i wzdycha, jakby samo wyminięcie go na korytarzu było dla niego zadaniem ponad siły.

Tego samego wieczoru złapał się również na tym, że sięga po kamień i zaciska na nim dłoń, oczekując na wiadomość, na te słowa, które otrzymywał każdego wieczoru od kilku miesięcy... i wtedy przypomniał sobie, że przecież Potter oddał mu kamień i żadnej wiadomości już nie otrzyma.

Następnego dnia zobaczył go w bibliotece. Siedział nad książkami ze spuszczoną głową. Bez swoich przyjaciół. Sam. Severus mógł więc wziąć z półki pierwszą lepszą książkę, otworzyć ją na obojętnie której stronie, stanąć tuż za regałem, w wystarczająco bliskiej odległości, aby Potter wyczuł jego obecność, ale wystarczająco daleko, aby nie wydało się to podejrzane, i po prostu... obserwować go. Nie pozwolić mu zapomnieć o sobie. Nie pozwolić, aby chociaż przez jedną chwilę pomyślał, że to koniec. Że Severus pozwoli mu ot tak po prostu odejść od siebie.

Nigdy.

I wiedział, że Potter doskonale zdaje sobie sprawę z jego obecności. Widział to w jego napiętych ruchach, w przygarbionej postawie, w tym, że przez piętnaście minut nie przewrócił kartki, w którą tak uparcie starał się wpatrywać.

Czy on naprawdę sądził, że tak łatwo się od tego uwolni? Że od tego w ogóle da się uwolnić?

Wrócił tam następnego dnia. Severus zobaczył go przy tym samym stoliku, z głowa podpartą na ręku i nieobecnym, zamyślonym spojrzeniem wbitym w sypiący za oknem śnieg. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek wcześniej widział takie... przygnębienie na jego twarzy. Tak mocno zaciśnięte usta. Tak bardzo zmarszczone brwi. Taką melancholię w tych zielonych, o wiele ciemniejszych niż zwykle oczach. Jakby coś je zasnuwało. Cień. Kąciki ust ściągnięte w dół, jakby wyssano z nich całą radość. I w zamian nasączono je goryczą.

Severus oblizał wargi i zacisnął je, czując, jak do jego gardła również napływa coś przypominającego gorycz.

Potter ewidentnie nie radził sobie z tą sytuacją. Próbował, ale każda jego myśl, każdy czyn nasączone były Severusem i mężczyzna widział to bardzo wyraźnie w każdym jego spłoszonym, a jednocześnie ziejącym dumną zawziętością spojrzeniu. I widział także, że chłopak próbuje czytać, ale kompletnie nie jest w stanie. Czy wyczuwał jego obecność? To oczywiste. Kiedy tylko zorientował się, że Severus znowu go obserwuje, naprężył się cały, jak gotowe do ucieczki zwierzę.

Ale przed tym... przed nim nie było ucieczki. Potter mógł sobie próbować do woli, ale Severus był zbyt dobrym myśliwym.

Problem polegał na tym, że polowanie... uzależniało.

W końcu nadszedł piątek. A wraz z nim lekcja Eliksirów z szóstorocznymi. Lekcja, którą Severus dobrze sobie zaplanował. Musi być ostrożny. Musi dołożyć nieco starań i powstrzymać się przed złośliwościami. Musi zaskoczyć Pottera. Pokazać mu, co jest w stanie dla niego zrobić. Wykonać kolejny mały krok w jego kierunku.

Nawet nie spodziewał się, ile wysiłku będzie go to kosztowało. Powinien dostać jakiś cholerny medal za to, że udało mu się powstrzymać przed potraktowaniem tych nieudaczników tak, jak na to zasłużyli, i nie wylaniem tego, co oni nazywali "eliksirami", na te ich puste głowy. Zamiast warczeć i pożerać ich jak zawsze, musiał po prostu chodzić pomiędzy tymi żałosnymi stworzeniami i dawać im rady. Niczym znajdujący się w stadzie owiec wilk, który musi powstrzymywać swą naturę, by ich wszystkich nie rozszarpać. Może jeszcze powinien pokazać im, jak mają unikać jego kłów?

Ale zrobił to. I prawie wszystko, co sobie zaplanował, udało mu się. Prawie.

Nie potrafił powstrzymać się tylko przed jednym. Przed dotknięciem go.

Przez całą lekcję Potter wydawał się odległy, odseparowany, jakby za wszelką cenę próbował odgrodzić się barierą. I nagle znalazł się tak blisko... na wyciągnięcie ręki. I Severus widział to. Widział, jak Potter niemal wibruje z napięcia, kładąc fiolkę na jego biurku. Ze wzrokiem utkwionym gdzieś w ścianie, drżącymi palcami i zaciętą miną... I Severus chciał tylko musnąć te palce. Zobaczyć, jak chłopak zareaguje... czy te zielone oczy spojrzą na niego tak samo jak dawniej?

Tak.

To wciąż w nich było. Zobaczył to, kiedy Potter niemal stracił dech pod wpływem jego dotyku, kiedy zobaczył ten nagły, jasny rozbłysk w jego oczach i reakcję tak gwałtowną, jakby przeszył go prąd.

Wciąż należał do niego. Całym sobą. Każdą komórką ciała, które tak żywo reagowało na bliskość Severusa. Nawet, jeżeli próbował to w sobie zdusić. Nawet jeżeli próbował zaprzeczać. Wciąż drżał.

Severus obserwował go, kiedy niemal wybiegał z klasy. Rozbity. Wstrząśnięty. Osłabiony.

A później spojrzał na swą własną dłoń.

Również drżała.


*


Kiedy Severus wychodził z sali, znajdujące się po drugiej stronie korytarza drzwi do łazienki otworzyły się samoczynnie. I wyjątkowo gwałtownie.

W pierwszej chwili pomyślał, że to przeciąg, ale nie poczuł żadnego wiatru. Potem pomyślał, że to jeden z duchów albo może Irytek. Ale nawet Irytek nie był aż tak głupi, aby próbować jakichkolwiek sztuczek w pobliżu Severusa. Dyrektor może i był wobec niego pobłażliwy, ale Severus już kilka razy pokazał mu, że znał takie zaklęcia, przed którymi nawet poltergeist czuł respekt.

Odwrócił się i podszedł do łazienki, aby zamknąć drzwi, ale wtedy w jego nozdrza uderzył zapach. Tak znajomy, tak aromatyczny, że wszystko wokół nagle zawirowało.

Wanilia.

Powietrze wypełniło się iskrami i czerwoną mgłą. I głębokim, wypełniającym przestrzeń dudnieniem. Jego umysł zadziałał błyskawicznie, wychwytując poszarpane nici przerażenia, napływające spod ściany.

Potter. Był tutaj. Tuż obok. Ukryty pod tą swoją przeklętą peleryną. Wystarczyło tylko wyciągnąć rękę i ściągnąć ją z niego i...

Nie. To nie czas na to. Jeszcze nie teraz. To zbyt duży krok. Musi działać ostrożnie.

Mgła opadła, zastąpiona niemalże płynną ciemnością. Ale dudnienie pozostało. Było teraz tylko nieco słabsze. Zduszone. Jakby ktoś złapał je w dłoń i ścisnął.

Jeszcze raz wciągnął głęboko do płuc otaczającą go woń i powoli zamknął drzwi łazienki. I po prostu odszedł.


***


Potter nie pojawił się na kolacji. Severus skierował więc swe kroki do biblioteki, pewien, że znowu się w niej ukrywa, ale tam również go nie było.

Wyglądało więc na to, że dzisiaj już więcej go nie zobaczy...

Całą noc pracował nad eliksirem. Udało mu się stworzyć idealny wywar z jadu czarnej wdowy i zasuszonych paznokci druzgotka. Sparaliżował receptory chochlika kornwalijskiego na wystarczająco długi okres, aby trucizna, którą mu podał, zaczęła działać dopiero po półtorej godzinie.

Kiedy tylko opuścił laboratorium i rozejrzał się po swojej komnacie... od razu zapragnął z niej wyjść. Coś się w niej zmieniło. Coś niewielkiego, niemal niezauważalnego, ale z dnia na dzień wydawało się coraz bardziej wyraźne. Nie potrafił jedynie określić źródła tej zmiany.

Wszystko było na swoim miejscu. Idealnie poukładane na półkach książki. Nie porozwalane na podłodze. Czysta, schludna podłoga. Nie zaściełana fragmentami porozrzucanych ubrań i butów, o które nieraz się potykał. Idealna cisza i spokój. Bez ciągłego, bezsensownego paplania przerywanego nieopanowanymi wybuchami śmiechu. Doskonałe miejsce do życia. Do życia, które zawsze tu prowadził. Z książką w jednej ręce, szklaną whisky w drugiej i swoimi eliksirami wokół.

Więc czego jeszcze chciał? Czego mu tu brakowało?

Wyszedł w poszukiwaniu odpowiedzi. Nogi zaprowadziły go do Wielkiej Sali na śniadanie. Siedział w niej tak długo, dopóki półmiski z potrawami nie zniknęły ze stołów, ale Potter nie zjawił się. Poszedł więc do biblioteki. Tam też go nie było.

Sobota wiązała się z brakiem lekcji. A co za tym szło, Severus miał cały dzień tylko dla siebie. Eliksir nie wymagał teraz żadnej uwagi. Pozostało mu jedynie dodanie do niego wywaru, który uwarzył dzisiejszej nocy, ale może to zrobić na samym końcu.

Wrócił więc do komnat. Rozejrzał się po wypełnionym jedynie cichym trzaskiem ognia w kominku salonie i opadł na swój fotel. Przywołał do siebie butelkę, szklankę oraz gruby plik pergaminów zawierających testy drugo-, trzecio- oraz piątoroczniaków i pogrążył się w pracy. W pracy, która zajęła mu niemal całe przedpołudnie i część popołudnia. Niemal, ponieważ wciąż łapał się na tym, że coraz częściej chodzi do biblioteki. Wiedział, że robi to zbyt nagminnie, ale to było silniejsze. Wychodził z komnaty, szedł na obchód, zaglądał do klas, do Wielkiej Sali i zawsze zatrzymywał się przed wejściem do biblioteki. Lecz kiedy nie dostrzegał wśród pochylonych nad stołami, pogrążonych w lekturze uczniów znajomej ciemnej czupryny, wychodził i rozglądał się po korytarzach. Wciąż go poszukiwał.

Ale nie odnalazł go.

Po kolacji wrócił do siebie. Wszedł do komnat i ponownie się rozejrzał, jakby spodziewał się, że znajdzie go tutaj. Siedzącego w czarnym fotelu przed kominkiem, z nogą przewieszoną przez oparcie i peleryną-niewidką zwisającą niemal do samej ziemi. Z rękami założonymi za głowę, którą odwróciłby w jego stronę i twarzą, która rozjaśniłaby się w uśmiechu. I wypowiadającego tym miękkim głosem:

"Dobry wieczór, Severusie..."

Severus zacisnął usta, przeszedł szybko przez salon i skierował swe kroki do sypialni, z głośnym trzaskiem zamykając za sobą drzwi.


***


Severus dostrzegł go od razu, kiedy tylko Potter wszedł do Wielkiej Sali podczas niedzielnego śniadania. Wyglądał na... zmęczonego. Szedł pochylony, ze zgarbionymi ramionami i bladą twarzą. I Severus już zbyt wiele razy widział go w podobnym stanie, aby od razu nie rozpoznać przyczyn.

Nie spał w nocy.

Czyżby znowu miał koszmar podobny do tych, które męczyły go wcześniej? Koszmar, który odcisnął się piętnem na jego twarzy, sprawiając, że zasnuwał ją cień głębszy niż zwykle, i z powodu którego Potter wyglądał niczym chodzący obraz zagubienia.

Na dodatek wziął tylko kilka kęsów, po czym wyszedł pospiesznie, wciąż z tym nietypowym dla niego wyrazem zaniepokojenia na twarzy. I Severus nie mógł tego zignorować.

Odczekał chwilę, aby nie wzbudzić podejrzeń, po czym wstał szybko i ruszył do biblioteki. Z każdym krokiem, który go do niej przybliżał, powietrze wokół niego gęstniało. Nie był pewien, czy go tam zastanie. A jeżeli Potter znowu postanowił zaszyć się gdzieś na cały dzień? Jeżeli znowu będzie musiał go szukać? Jeżeli znowu mu umknie i już więcej go dzisiaj nie zobaczy?

Wpadł do biblioteki, w ostatniej chwili powstrzymując się, by nie pchnąć drzwi z taką siłą, że uderzyłyby o ścianę. I tak zwrócił już na siebie dostateczną uwagę siedzącej przy biurku Pince, która poderwała głowę z zamiarem upomnienia wpadającego w tak gwałtowny sposób do biblioteki ucznia, ale kiedy zobaczyła, że to Snape, natychmiast zacisnęła usta i tylko posłała mu zniesmaczone spojrzenie.

O tej porze biblioteka była jeszcze opustoszała. Severus szybko ruszył pomiędzy półkami, do miejsca przy oknie, ukrytego za dosyć sporych rozmiarów regałem, przy którym zawsze siadał Potter i...

...z jego ust wyrwało się westchnienie.

Zobaczył go. Spał z głową złożoną na ramionach. Okulary przekrzywiły mu się na nosie, a spomiędzy rozchylonych lekko warg wypływał cichy, spokojny oddech.

I Severus wiedział, że powinien zachować dystans. Wiedział, że powinien po prostu stanąć w tym samym miejscu, co zawsze i obserwować go, ale jakaś niezrozumiała siła kazała mu podejść bliżej, na tyle blisko, że w jego nozdrza uderzył unoszący się wstęgami wokół Pottera zapach wanilii i mógł widzieć jasną skórę jego szyi oraz bliznę na czole, przykrytą opadającą niemal na oczy grzywką. I cień, który jego opuszczone rzęsy rzucały na policzki. I nagle zorientował się, że jego dłoń samoczynnie się unosi i sięga ku niemu, próbując dotknąć ciemnych, rozkopanych włosów i znowu poczuć ich gładkość i jak prześlizgują mu się pomiędzy palcami... ale wtedy nadeszło opanowanie. Cofnął dłoń i ukrył obie ręce w fałdach swej szaty, aby nie zrobić czegoś nierozsądnego.

Nie. Może pozwolić sobie jedynie na to. Jedynie na obserwację. Musi wykazać cierpliwość. Niedługo znowu będzie miał go w swych dłoniach i palcach. Znowu będzie mógł przeczesywać jego włosy i gładzić ciepłą skórę i błądzić po niej wargami, i czuć jej smak i zapach i...

Odzyska to wszystko. Ale jeszcze nie teraz. Teraz najważniejsze jest dokończenie eliksiru. Tylko na tym powinien się skupić. A nie na staniu tutaj jak kompletny dureń i... kontemplowaniu go.

Ma wiele pracy. Musi przygotować sprawozdanie dla Dumbledore'a, testy dla Krukonów, kilka eliksirów dla Pomfrey, zajrzeć na Nokturn po składniki, które zużył przy eksperymentach, i spotkać się z Nottem, ale... może jeszcze chwilę tu postać.


***


Severus poruszył różdżką i ogień pod kociołkiem zgasł. Ciemnozielona mikstura zastygła.

To koniec. Udało mu się. Dokonał tego! Uwarzył Admorsusexcetrę. Najsilniejszy eliksir poświęcenia na świecie. I stworzył z niego zabójczą broń, wysysającą moc ze wszystkiego, z czym będzie miał kontakt, jednocześnie to zabijając.

Powinien odczuwać euforię. Zadowolenie. A przynajmniej satysfakcję.

A miał wrażenie, że nie odczuwa niczego. Przyszłość, która do tej pory wydawała się jasna i oczywista, w którymś momencie pogrążyła się w mroku i nie potrafił już jej dostrzec. Ale wierzył, że rozjaśni się natychmiast, kiedy tylko wykona swój plan i Czarny Pan będzie leżał martwy u jego stóp. I wiedział, że ów mrok sprowadza to drugie ciało, które także będzie leżało u jego stóp.

Ale to go nie powstrzyma. Całe życie żył w mroku. Potrafił się w nim poruszać. Potrafił go okiełznać.

Jego umysł mimowolnie zaczął powracać do każdego momentu, od chwili, w której po raz pierwszy wszedł do schowka i dotknął tego bezgranicznego pragnienia, do chwili, w której obraz Pottera siedzącego w jego fotelu stał się dla niego czymś, bez czego jego świat wydawał się niekompletny. Istniał dalej, ale wydawał się popękany i zniekształcony niczym rozbite lustro. Nadal można się w nim przeglądać, ale wszystko jest... nie takie. Tak jakby w popękanych miejscach pojawiły się szczeliny, na pierwszy rzut oka niewielkie, ale tak naprawdę sięgające mrocznych głębin, w których jakiekolwiek światło staje się zaledwie wspomnieniem. Szczelin, których nie da się niczym wypełnić.

Ale jego dusza miała mnóstwo takich pęknięć. Nauczył się je ignorować. Nauczył się o nich zapominać. Po prostu przeskakiwał nad nimi, nie myśląc nad tym, jak są głębokie i że jeden nieostrożny krok mógłby go poprowadzić na samo dno otchłani. Zawsze tak żył. I teraz też będzie tak... egzystował.

Wyraz jego twarzy wyostrzył się. Rysy przypominały teraz wyrzeźbioną z granitu maskę. Coś, co do tej pory paliło się w jego oczach, przygasło, zduszone, niczym pozbawiony tlenu płomień. Jakby za wszelką cenę próbował zasłonić wszelkie szczeliny, wszelkie pęknięcia, przez które mógłby przedostać się tlen, rozpalając ogień na nowo.

Musi się zasłonić. Przed wszystkim, co do tej pory... przed nim.

Potter był tylko... tylko... tylko przystankiem. Przystankiem na jego długiej drodze, który po prostu należy minąć i o nim zapomnieć. Przystankiem, który okazał się nieco dłuższy, niż zamierzał i o mało nie zawrócił go z drogi, zbyt długo powstrzymując go przed wyruszeniem w dalszy trakt.

Oderwał wzrok od ściany i spojrzał na eliksir.

To jest jego pragnienie. To właśnie jest jego pragnieniem. Absolutna niezależność. Pokonanie wszystkich, przez których jego życie wygląda tak, jak wygląda. Do tego dążył przez cały czas. Do tego sprowadzał się każdy jego krok. I nie pozwoli, by teraz, kiedy już niemal to osiągnął, zostało mu to odebrane.

Sięgnął po fiolkę i napełnił ją eliksirem, a następnie zakorkował ją i zacisnął w dłoni, przyglądając jej się z zaciętym wyrazem twarzy.

Czas na ostateczny krok.


***


Poczekał, aż Potter wyjdzie z biblioteki, i ruszył za nim, odnosząc dziwne wrażenie, jakby z każdym krokiem zbliżał się do przepaści...

Musiał złapać go sam ma sam. Okazja wydawała się idealna, kiedy zrozumiał, że Potter kieruje się do Pokoju Życzeń. Miał zamiar wejść tam za nim, porozmawiać z nim i... doprowadzić sprawy do końca.

A teraz stał po prostu jak głupiec, wpatrując się z niedowierzaniem we wnętrze Pokoju Życzeń, we wnętrze własnego salonu i pozwalając na to, aby drzwi zatrzasnęły mu się przed nosem. Pozwalając na to, aby chłód wypełnił się ciepłem, a czająca się w kątach ciemność rozjaśniła się.

A więc to tutaj Potter przychodził, kiedy musiał przebywać na "szlabanie". Tutaj stworzył sobie namiastkę jego komnat, schronienie, w którym czuł się najbezpieczniej. To tutaj pragnął żyć, pomimo tego, jak bardzo się od siebie oddalili. To tutaj otaczał się wspomnieniami, zadręczał się nimi, zamiast próbować się od nich uwolnić.

Wciąż był mu tak oddany... po tym wszystkim, co Severus mu zrobił, jak go potraktował, jak wiele ciosów mu zadał... wciąż nie wyobrażał sobie istnienia bez niego.

Wciąż szukał drogi powrotnej do niego. Niczym porzucony z daleka od domu szczeniak. Wciąż chciał być jego.

To przypominało iskry. Rozsypało się po jego ciele, kumulując się w klatce piersiowej i rozgrzewając ją do tego stopnia, iż przez chwilę zapomniał o oddychaniu. Jego dłonie zacisnęły się mimowolnie w nieopanowanym, gwałtownym pragnieniu wypełnienia ich tym, czego nie mogły dotknąć, nie mogły mieć... Ale opanował się szybko. Rozprostował palce i wziął głęboki oddech.

Zaczeka z tym. Ma przecież jeszcze niemal cały tydzień na podjęcie ostatecznego kroku. Nie musi tego robić teraz.

Zrobi to wtedy, kiedy będzie na to gotowy. Kiedy nie pozostanie już nic, poza drogą naprzód.

Odwrócił się i, z powiewającą za nim peleryną, zniknął w ciemnościach opustoszałego korytarza.


***



Część 6




***********************************************************************************


KOMENTARZE


 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Komentarze
dungeons and dragons
 
Lethos dnia kwietnia 21 2012 23:44:20
gdzieś z tyłu głowy grają mi ostrzegawcze werble. przez cały czas.
patusinka dnia kwietnia 24 2012 20:52:50
Tym razem poszlo latwiej - nie mialam problemow z wyodrebnieniem ulubionych fragmentow smiley
Po pierwsze - smierc Blackwooda oraz okolicznosci towarzyszace, w szczegolnosci moment, gdy Severus przyznaje sie, ze zwariowal dla Harry`ego. Boskie! Niby scena napisana prosto, a emocji w niej tyle, ze wiele kwiecistych opisow sie chowa i placze cichutko.
Po drugie - atak zazdrosci o Ginny i tortury. Wole nie wiedziec, jak silna musiala byc ta zazdrosc, na miejscu Harry`ego bym raczej nie chciala byc. I szok, gdy Severus przejrzal wspomnienia i uswiadomil sobie, ze Harry mowil prawde...
Nastepny moment (i zarazem dzien w opowiadaniu) przynosi kolejna mocna scene - Snape, z trudem trzymajacy po owych torturach nerwy na wodzy, wybucha i wyzywa sie na Harrym, wyzywajac go od nieudacznikow, ublizajac jego ojcu i nazywajac go kolejny raz nikim. I znowu bol - na widok lez Harryègo, w pelni swiadomy, co zrobil i ze nie da sie tego odkrecic. Ze powiedzial za duzo. Wiem, ze chcial ulatwic sobie nieuchronne rozstanie, ale to raczej zadzialalo w druga strone. Harry, calkiem zalamany, zostawia kamien na biurku Snape`a, a ten niemal natychmiast zaczyna odczuwac wyrzuty sumienia.
A pozniej zaczyna sie ponowne osaczanie chlopaka, tak jakby Severus wirowal na orbicie Harry`ego, niezdolny odejsc z wlasnej woli... Podoba mi sie to.
Lethos dnia maja 03 2012 17:01:11
- Mój. Tylko mój.



Czy tu naprawdę trzeba cokolwiek dodawać? *_*


+ Severus myśli o nim jako o "Harry'm". Nie Potter. Harry. >D
Zaba dnia maja 04 2012 21:34:46
Diabelnie się ucieszyłam, gdy Severus załatwił Blackwooda. Tak powinno być. Obślizgły dupek.

Severus pochylił się, przybliżając usta do jego ucha.

- Tak - wyszeptał. - Zwariowałem.


Mój cytat z całości. Nie wiem czemu, ale pomyślałam o Jokerze z Batmana. Czyste szaleństwo r11; ryzykować upadek całego planu tylko dlatego, że nie może się znieść myśli o cudzych rękach na swoim kochanku. Uwielbiam takiego nieprzewidywalnego Severusa.
Luna r11; jak zawsze urocza. W połączeniu z seksem w schowku r11; boskie smiley Myślałam, że umrę ze śmiechu, gdy Harry wyduszał z siebie odpowiedzi. Biedaczek, może się skupić tylko na jednej rzeczy, i jak tu skoncentrować się na zatroskanej koleżance w takiej sytuacji? Nie da się przecież smiley
Zazdrość Severusa była porażająca. Chociaż takich rzeczy, jakie zrobił Harryr17;emu nie powinno się usprawiedliwiać, to ja go rozumiem. I to, gdy zdał sobie sprawę z tego, jak mu chłopaka brakujer30; serce mi się ściska.

Severus obserwował go, kiedy niemal wybiegał z klasy. Rozbity. Wstrząśnięty. Osłabiony.

A później spojrzał na swą własną dłoń.

Również drżała.


Nawet nie wiem, jak to skomentować, nie jestem dobra w szukaniu słów. Ale poruszyło mnie to bardzo, bardzo, bardzo!
Patsy dnia maja 21 2012 21:14:15
Analizujemy dalej!
Przyznam, że kolejne części bardzo trudno mi skomentować, bo zawierają niewyobrażalny pokład emocji. Zaczytuję się w nich, zastanawiam nad każdym zdaniem i ciągle chcę wrócić do poprzednich rozdziałów. Na pewno przeczytam DI od nowa, czekając na kolejny rozdział. Trudno też wybrać najlepsze fragmenty, bo wydaje mi się, że każdy ma jakieś znaczenie. Wasze opowiadanie jest bardzo przemyślane i rozumiem, jak trudne było napisanie tego właśnie rozdziału. Ale dzięki wam każdy puzzel trafił na swoje miejsce, a Wy znów nas zaskoczyłyście. Chyba będę się Wami zachwycać na początku każdego rozdziału ^_^ Bo jestem pod wielkim wrażeniem tego opowiadania i tego rozdziału! Dałyście radę i pamiętajcie, że nadal tak będzie!

i jak to coś, co nie pozwalało mu oddychać, mając Pottera tak blisko siebie, to coś, co więziło mu oddech w płucach, kiedy na niego patrzył, to coś, co szarpało się w nim, kiedy czuł go na języku i w nozdrzach... jak to coś rozprzestrzenia się w nim coraz bardziej i bardziej, zamieniając głód, który zawsze odczuwał w... porażające nerwy, konsumujące wszystkie zmysły pragnienie, z którym Severus nie miał już siły walczyć.

I zastanawiał się, czy to wciąż było jeszcze pragnienie... czy już może obłęd?

To uczucie, Severusie, zrozum to wreszcie! Właśnie tak chciałabym krzyknąć na naszego Mistrza Eliksirów, ale on pewnie nie rozpoznałby uczucia nawet, jeśli ugryzłoby go w tyłek smiley Ok, żarty żartami, ale Severus kompletnie wariuje, popadł w obłęd i nareszcie przyznał, że nie ma już siły z tym walczyć.

Na twarzy Blackwooda odmalowała się bezwzględna, osłupiała groza.
- Ty coś do niego czujesz - powiedział zaszokowany. - Zwariowałeś!
Severus pochylił się, przybliżając usta do jego ucha.
- Tak - wyszeptał. - Zwariowałem.

Scena z Blackwoodem jest jedną z moich ulubionych w tym rozdziale (moją ulubioną zdradzę później, ale można z łatwością się domyślić). Napisałyście ją idealnie. Severus jest tak zazdrosny, że jest w stanie zabić. To jest niesamowite! Jest w stanie zrobić dla Harry'ego wszystko, ale jest też w stanie poświęcić samego chłopaka. Przynajmniej tak mu się wydaje. Bo w tej części można zauważyć już pewne rysy w planie, kiedy Severus zdaje sobie sprawę, jak będzie wyglądało jego życie, kiedy Harry'ego już nie będzie. Wracając do tematu, cudowne zakończenie sceny. Wreszcie ktoś mógł powiedzieć Severusowi dokładnie to, co on sam już czuł od dawna. Pewnie dało to naszemu Mistrzowi do myślenia.

- Pozbądź się jej.
Harry odchrząknął, próbując zapewne odzyskać głos po całej serii jęków, które mężczyzna wydobył z niego w ciągu ostatnich kilku minut, po czym powiedział w drzwi:
- Nic mi nie j...
Severus pchnął.
Chłopak niemal połknął własny język, by nie zajęczeć.
O nie, Severus z pewnością nie zamierzał przerywać. Nic nie odciągnie go od posiłku.

Ta scenę też bardzo lubię. W ogóle uwielbiam wasze opisy seksu, są takie intensywne, ociekają emocjami i namiętnością. Myślałam, że się roześmieję, kiedy Harry próbował odpowiedzieć Lunie. I w głębi serca myślę, że dziewczyna dokładnie wiedziała, co Potter robił w schowku. Już nie raz w końcu udowodniła nam, że jest bardzo inteligentna.

Tortury.
Czymś, przy czym już tak wiele razy odłączał swe emocje, że przychodziło mu to już bez większego trudu... przy czym stawał się pozbawionym wszelkich skrupułów Śmierciożercą, mogącym karmić swą ciemność niemalże do syta, dopóki krzyki nie ucichły, zamieniając się w rzężenie. Dopiero wtedy z jego oczu opadał szkarłatny mrok i nadpływał zamrażający żyły chłód...
Tak było również tym razem. Ocknął się dopiero wtedy, kiedy zobaczył pozostawione przez Pottera w myślodsiewni wspomnienia z tamtego wieczoru.
I zrozumiał, co zrobił. I komu to zrobił.
Ale wiedział, że było już za późno.

Pamiętam ten rozdział. I pamiętam, że byłam przerażona tym, co zrobił Severus. Ale nie możemy zapominać, że ten mężczyzna był śmierciożercą i jest zdolny do robienia takich rzeczy. Jest zimny i bezwzględny i to dzięki Wam taki pozostaje. Nie zmieniłyście go w ciepłą kluchę, ale nadal jest sobą, mimo że powoli odkrywa swoje uczucie do Harry'ego. To wszystko pozostaje naturalne. Chociaż stanowczo potępiam to, co zrobił... To, że torturował osobę, która tak wiele dla niego znaczy. Ale cieszę się, że żałuje.

I nawet jeżeli Severus miał ochotę potrząsnąć nim, zasłonić mu usta dłonią, by powstrzymać je od wypowiadania słów, które wbijały się w niego niczym sztylety, przycisnąć go do siebie i powiedzieć mu, żeby się zamknął i po prostu posłuchał tego szaleńczego odgłosu, który wydaje jego serce, kiedy jest blisko niego... to nie mógł tego zrobić. To byłoby jak przyznanie się do przegranej. A on był Severusem Snape'em. Nigdy nie przegrywał. Nawet ze sobą.

No tak, Severus nie przegrywa, nawet ze sobą. Ależ ten facet uparty... Cały on. Jest w stanie cierpieć dalej, poświęcić chłopaka, ale sam ze sobą nie przegra. Przynajmniej na razie tak myśli... Chociaż myślę, że nigdy nie będzie chciał przegrać, poddać się. Ale wiemy, jakie jest uczucie... Ze strumienia zamienia się w rwącą rzekę.

Ale może to i lepiej, że Pottera nie będzie teraz w pobliżu. Będzie mu łatwiej zmierzyć się z tym zadaniem i dokończyć eliksir, kiedy nie będzie go widział, nie będzie go czuł... Przecież niedługo i tak... zniknie z jego życia. Już na zawsze.
Czyż nie lepiej byłoby zacząć przyzwyczajać się do tego już teraz?

To zdanie ma w sobie tyle smutku, Widzę, że Severus coraz częściej musi sam się przekonywać, że musi dokończyć eliksir. W głębi serca już tego nie chce. Pokazują to te ostatnie zdania, wypisane (przemyślane) z trudem, na siłę. Bo to już jest tylko przekonywanie i okłamywanie siebie.

Potter był tylko... tylko... tylko przystankiem. Przystankiem na jego długiej drodze, który po prostu należy minąć i o nim zapomnieć. Przystankiem, który okazał się nieco dłuższy, niż zamierzał i o mało nie zawrócił go z drogi, zbyt długo powstrzymując go przed wyruszeniem w dalszy trakt.
Oderwał wzrok od ściany i spojrzał na eliksir.
To jest jego pragnienie. To właśnie jest jego pragnieniem. Absolutna niezależność. Pokonanie wszystkich, przez których jego życie wygląda tak, jak wygląda. Do tego dążył przez cały czas. Do tego sprowadzał się każdy jego krok. I nie pozwoli, by teraz, kiedy już niemal to osiągnął, zostało mu to odebrane.

Ten fragment zawsze strasznie mnie porusza... To zdanie, ze Potter jest tylko przystankiem. Nie mogę uwierzyć, że ktoś może tak myśleć o najważniejszej osobie w swoim życiu. Bo taką właśnie osobą jest Harry dla Severusa. Severus sam siebie oszukuje. Już zatracił to, co jest jego pragnieniem. Teraz jego największym pragnieniem jest Harry i niedługo Severus to zrozumie.
Ściskam mocno! Życzę siły i weny na kolejny rozdział!
goldie dnia maja 23 2012 16:28:44
W tej części pokazałyście przewrotność sytuacji r11; Severus, którego planem było ubezwłasnowolnienie Pottera, sam wpadł w pułapkę i stał się zależy od chłopaka. Ze swoją gwałtowną naturą, nie kontrolując już uczuć, popada w coś przypominającego obłęd. Nie traci swojego ognia, tylko czasem, tylko chwilami pozwoli Harryr17;emu ten ogień ujarzmić. Czasem zaś ogień zmienia się w pożarr30; a to wszystko przez i dla Harryr17;ego. Ten fragment jest bardzo intensywny, pochłania czytelnika. To już nie jest ściśnięcie gardła i wzruszenie jak w poprzedniej części. Teraz jest przyśpieszone bicie serca i brak tchu. Emocje są tak silne, duszące. Z jednej strony niespodziewane tak silne uczucie wobec chłopca, a z drugiejr30; pragnienie wolności, tej wolności która jest podstawowym prawem człowieka, o którą Severus walczy tyle lat, tyle dla niej wycierpiał, tyle poświęcił. Ta burza, ta myśl, że może poświęcić dla wolności swoje serce, żyć dalej w żałosnej egzystencji. Ta część wciąga w ciężkie, mocne emocje, przytłacza swoją siłą. Tu już nie ma uśmiechu rozczulenia. To jest obłęd.
szylejsza dnia grudnia 27 2012 11:33:14
Niesamowitym jest spoglądanie na historie oczami Severusa. Tak jakby to była nowa opowieść.
Widać teraz jasno i wyraźnie, że Snape cos do Harry'ego czuje, tęskni za nim i to jest cudowne! Nadal najważniejdze dla niego jest jego "pragnienie" ale chyba zaczyna się ono trochę zmieniać i to jest najlepsze. To jak Snape nie może przestać myśleć o Potterze i nie zawsze to myślenie krąży wokół jego planu unicestwienia Voldzia smiley
lestat dnia grudnia 30 2012 23:52:45
Więc Severus oszalał, racjonalizm poddał się uczuciom. Tęsknota, ból. Emocje aż się wylewają. Z jednej strony chęć wolności, z drugiej pragnienie obecności, obcowania z drugim człowiekiem, z Harrym. Destrukcja.
dzikiwonsz dnia lutego 28 2013 00:08:49
Zdecydowanie ulubioną sceną z tej części jest ta w schowku, z panną Lovegood pod drzwiami
Śmierć Blackwooda.. Dobrze, nie przepadałam za nim.
Lecimy dalej.
megann dnia maja 01 2013 22:32:04
Świetna scena z Blackwoodem, i to wyznanie Severusa... <3 jak i to w schowku : " -Mój. Tylko mój. " <3

I jeszcze ten fragment:
"...Myślisz, że kogokolwiek obchodzisz? Wbij sobie wreszcie do głowy, że jesteś nędznym, bezwartościowym, nic nieznaczącym zerem! Że jesteś i zawsze będziesz dla mnie nikim! Rozumiesz? Nikim!"
Musiałam o nim wspomnieć...pamiętam jak czytałam go w rozdziale 49?....wtedy chyba po raz pierwszy zrobiło mi się szkoda Pottera...i w tym jednym jedynym momencie... nienawidziłam Severusa... <3 Za każdym razem gdy go czytam rozwala mnie doszczętnie...
ewelina250395 dnia lutego 28 2015 20:11:03
Severus KOCHA HARREGO smiley Piękne i prawdziwe, choć on nadal nie dopuszcza tego do siebie, a przecież tyle do tego jest sygnałów, że szkoda słów np., zabił Blackwooda, bo on pragnął Harrego czy szukał go wzrokiem kiedy oddalili się od siebie, a teraz.... Super smiley
Akaitori dnia stycznia 22 2021 05:35:54
Zazdrosny Severus. Szalony Severus. Niezwykłe. Jednak co miłość robi z człowiekiem, ech. Gdyby tylko można było przeciągnąć tę chwilę w nieskończoność.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Dodaj komentarz
dungeons and dragons
 
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Oceny
dungeons and dragons
 
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Świetne! Świetne! 100% [1793 Głosów]
Bardzo dobre Bardzo dobre 100% [1793 Głosów]
Dobre Dobre 100% [1793 Głosów]
Przeciętne Przeciętne 100% [1793 Głosów]
Słabe Słabe 100% [1793 Głosów]
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Logowanie
dungeons and dragons
 
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Gdzie można nas znaleźć/Where you can find us
dungeons and dragons
 
WATTPAD
ARCHIVE OF OUR OWN
YOUTUBE
GOODREADS
FACEBOOK
TUMBLR
INSTAGRAM
TWITTER
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Ważne
dungeons and dragons
 
If you're from another country and you've registered, send us an e-mail with your login, so we can activate your account: ariel_lindt@wp.pl

Nie wyrażamy zgody na kopiowanie i umieszczanie naszych ficków i tłumaczeń w innych miejscach!

Ariel & Gobuss
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Shoutbox
dungeons and dragons
 
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

arielgobuss
10/02/2024 23:16
Cieszymy się, że podoba Ci się seria. Dzisiaj wrzuciłyśmy kolejną część :-)
mansonalia
09/02/2024 19:51
Właśnie przeczytałam waszą mini serię i o mój Boże ta scena ze sprawdzianem tak bardzo przypominała rozdział z DI, ale zszokowało mnie to że mistrz go wziął w pełnej klasie uczniów to było coś nowego.
arielgobuss
01/02/2024 22:31
Mamy nadzieję, że cieszycie się z nowej serii "Mistrz i chłopiec". Musimy przyznać, że niektóre sceny z tej serii mogły wylądować w DI :-)
arielgobuss
01/02/2024 22:00
Jeśli chodzi o DI po polsku to chcemy żeby było tylko na naszej stronie. Wszystkie ukradzione wersje udostępnione na Wattpadzie bez naszej wiedzy zostały już usunięte.
arielgobuss
01/02/2024 21:54
Wszystko co planowałyśmy udostępnić jest już na Wattpadzie na naszym koncie.
SquishakSquishy
01/02/2024 02:08
Można udostępnić na wattpada?
arielgobuss
04/01/2024 15:15
Postanowiłyśmy dokończyć tłumaczenie DI na angielski. I mamy teraz dużą przyjemność z powrotu do świata DI i porównywania go z naszym nowym światem z książki :-)
arielgobuss
04/01/2024 15:10
Witamy w Nowym Roku! Ile to już lat minęło? Dzięki, że tu wracacie i dalej obdarzacie miłością DI :-)
starcatcher
23/11/2023 20:58
Przeczytałam znowu. Po takim czasie. Dzięki
mansonalia
18/10/2023 21:35
@Selfish ja tak samo, czas na ponowne przeczytanie tego dziełasmiley
Selfish
02/08/2023 23:06
Co roku czytam całość od początku... Znowu nadszedł ten czas
rocketlover
31/07/2023 03:55
Any Snarry lovers still here?
Estera Sultan
02/10/2021 18:42
Dziękujemy wam bardzo, z powrotem można wszystko czytać
arielgobuss
21/09/2021 15:40
Witamy, mamy świetną wiadomość. Po wielu trudach udało nam się odzyskać hasło i do jutra wszystko będzie z powrotem działało smiley
mansonalia
21/09/2021 15:18
Nie można przeczytać DI, bo strona zmienila hosting i nie skopiowali jej do końca. Możliwe że już w ogóle nie będzie mozna tutaj przeczytać DI ani innych opowiadań.
Napoleon
17/09/2021 15:57
Nie można wejść na DI ani przeczytać. smiley( Proszę zróbcie coś z tym
JesusSlippers
17/09/2021 15:35
Witam czemu nie można przeczytać już DI?
arielgobuss
18/08/2021 10:24
Może trafiły do spamu albo gdzieś indziej i je przeoczyłyśmy? Można pisać na ariel_lindt@wp.pl albo ariellindt@gmail.com
Napoleon
21/07/2021 20:37
Ale może skrzynka jest zapełniona lub coś podobnego i nie dostałyście emaili.
Napoleon
21/07/2021 20:34
Dobrze, a na jaki email powinno się wysłać wiadomość? Wcześniej ja oraz koleżanka pisałyśmy na ariel_lindt@wp.pl
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

Copyright © 2006