dnd, d&d dungeons and dragons
 
Snarry World
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d MENU dungeons and dragons
 
Strona Główna Desiderium Intimum Mistrz i Chłopiec Tłumaczenia Nasza Książka/Our Book Kategorie Newsów Szukaj
 
isa, dnd.rpg.info.pl

dnd, d&d
OUR BOOK
dungeons and dragons
 
The Light Enthralled by The Darkness:

BOOK 1 - THE BLACK MONGREL
BOOK 2 - THE CURSED ONE
BOOK 3 - THE POISONS MASTER


 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
NASZA KSIĄŻKA
dungeons and dragons
 
The Light Enthralled by The Darkness PO POLSKU:

KSIĘGA 1 - CZARNY MONGREL
KSIĘGA 2 - PRZEKLĘTY
KSIĘGA 3 - MISTRZ TRUCIZN


 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nasza twórczość/Our stuff
dungeons and dragons
 
DESIDERIUM INTIMUM
MISTRZ I CHŁOPIEC
NASZE TŁUMACZENIA

Desiderium Intimum In Other Languages
The Master and The Boy

Desiderium Intimum Soundtrack
Desiderium Intimum Arts
Inne Ficki
Awards
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nasze Teledyski/Our Videos
dungeons and dragons
 
Desiderium Intimum Trailers
Videos by Ariel & Gobuss
Videos by Ariel Lindt
Videos by Gobuss
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Polecane/Recommended
dungeons and dragons
 
Snarry od A do Z
Fanfics
Arts
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Użytkowników Online
dungeons and dragons
 
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 7,389
Najnowszy Użytkownik: nightsouls9
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Our Desiderium Intimum Videos
dungeons and dragons
 






 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Nawigacja
dungeons and dragons
 
Strona Główna
Nasza Książka/Our Book
Kategorie Newsów
Artykuły
Buttony do Snarry World
Statystyki
Szukaj
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS
dungeons and dragons
 

THE LIGHT ENTHRALLED BY THE DARKNESS ON AMAZON
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Rozdział 65 - "Never let you go"
dungeons and dragons
 
Prolog rozdziału znajdziecie TUTAJ.



Wiemy, że wspominałyśmy wcześniej o tym, że rozdział wkleimy w dwóch częściach naraz, ale w trakcje poprawiania, wszystko się zmieniło. Chciałyśmy skończyć obie części, ale czasu i sił wystarczyło tylko na dopracowanie jednej z nich. Dlatego też stwierdziłyśmy, że zrobimy z nich oddzielne rozdziały i postaramy się dopracować kolejny rozdział w przyszłym tygodniu i dać go Wam za tydzień w weekend. Wiemy, że wielu z Was myślało, że rozdział 65-ty będzie ostatnim, podzielonym na kilka części, ale tak nie będzie. Na razie wiemy, że na pewno będą cztery rozdziały finałowe, ale to może jeszcze ulec zmianie. Oto pierwszy z nich ^_^


Beta: Gellert :*



65. Never let you go



The world I know can hate you
The world I know can break you
But as you go remember I'm by your side
The love within you can heal these tears that burn
And through it all remember I'm by your side

I will never let you go
As you go, I will never let you go
*




Śmierciożercy mieli przewagę liczebną. Zrozumiała to natychmiast, kiedy tylko ujrzała morze zakapturzonych postaci. Dumbledore nie powiedział im tego. Owszem, zasugerował, że może ich być wielu, ale... coś takiego?

Z miejsca, w które się aportowała, widziała dokładnie całą dolinę. Widziała ścianę ognia wyczarowaną przez dyrektora, która na chwilę powstrzymała oddziały Śmierciożerców, aby pozostali mogli bezpiecznie się aportować. Widziała pospiesznie nakładane przez McGonagall i kilku innych nauczycieli zaklęcia ochronne, ale doskonale wiedziała, że nie wytrzymają one zbyt długo. Nie przy takiej liczbie przeciwników...

- Do diabła, Tonks! Co z tobą?

Rozejrzała się i spojrzała prosto w popielatobrązowe oczy Dedalusa. Był jednym z najlepszych aurorów, jakich znała. I najstarszych. Ocalił jej życie niezliczoną ilość razy podczas różnego rodzaju akcji, w których brali udział. Nigdy jej nie zawiódł, a ona zawsze robiła wszystko, by mu dorównać. Jako auror miała obowiązki do wypełnienia, a teraz właśnie czekał ją najtrudniejszy sprawdzian ze wszystkich.

Ale...

- W które miejsce zostali aportowani uczniowie? - zapytała, przekrzykując huk pierwszych klątw rozbijających się o prowizoryczną barierę ochronną.

Mężczyzna spojrzał na nią z zaskoczeniem.

- Skąd mam, do cholery, wiedzieć? Wiem tylko, że musimy się pospieszyć! Dumbledore i pozostali nie wytrzymają już długo! Chodź!

Złapał ją za ramię, ale ona wyrwała je, cofając się. Zdumienie, które pojawiło się na jego twarzy, było niczym cios prosto w żołądek.

- Co ty wyprawiasz, dziewczyno?

- Przepraszam - wyszeptała, odwracając się i rzucając biegiem wzdłuż linii drzew.

Musi ją znaleźć. Musi ją znaleźć i zabrać stąd! Najdalej jak to możliwe! Nie powinna była w ogóle pozwolić... nigdy... ale wokół było zbyt wielu świadków. Co miała zrobić?

Kilka razy o mało nie zderzyła się z aportującymi się aurorami i czarodziejami, którzy nagle pojawiali się na jej drodze. Było ich coraz więcej. Powietrze wypełniło się świstem zaklęć i okrzykami. Kotara ognia opadła i dwie wrogie armie zmieszały się ze sobą, rozświetlając niebo rozbłyskami i nasączając powietrze łuną śmierci.

Przebiegając przez wzniesienie, ujrzała Dumbledore'a, który stał samotnie z uniesioną różdżką, kontrolując ogromny ognisty wir, coraz bardziej rozrastający się na boki i niczym bicz dosięgający wszystkich Śmierciożerców, którzy otoczyli go szczelnym kordonem, próbując przebić się przez tę Szatańską Pożogę.

Nagle tuż przed nią aportowało się dwóch Śmierciożerców. Wiedziała, że ma tylko sekundę, zanim odzyskają zmysły po aportacji, więc nie czekając na nic, cisnęła w pierwszego z nich zaklęciem odcinającym dopływ powietrza, a kiedy mężczyzna upadł w trawę, trzymając się za szyję i dusząc, błyskawicznie skoczyła pomiędzy drzewa, umykając przed klątwą drugiego ze Śmierciożerców.

- Dopadnę cię, ty suko! - usłyszała za sobą tubalny ryk i drzewo przed nią niemal eksplodowało, kiedy uderzyło w nie zaklęcie. Zatrzymała się gwałtownie, prawie upadając w trawę i osłaniając się rękami przed sypiącymi się drzazgami. Na oślep wycelowała i posłała Repulso w kierunku, w którym powinien znajdować się Śmierciożerca. Zaklęcie uderzyło w znajdujące się wokół drzewa, rozsadzając je i wypełniając powietrze dymem, prochem oraz resztkami kory, ale w ostatniej chwili zdążyła skoczyć w bok, przeturlać się po ziemi i ukryć za grubym, powalonym na ziemię konarem.

Miała wrażenie, że każdy oddech rani jej płuca, jakby w powietrzu zamiast tlenu, znalazły się jedynie igły. Czuła piekące rozcięcia na twarzy, posiekanej resztkami fruwających wszędzie drzazg.

Zapadła względna cisza, jeśli nie liczyć odległych eksplozji, wybuchów i kakofonii wykrzykiwanych zaklęć.

Podniosła się i bardzo powoli wysunęła głowę zza pnia, przeszywając badawczym spojrzeniem zadymioną okolicę.

Powinien gdzieś tam leżeć... Powinien...

- Tu cię mam, ty podstępna zdziro!

Tonks odwróciła głowę, czując przeszywający jej ciało, lodowaty dreszcz i spojrzała prosto w czubek wycelowanej w siebie różdżki.


*


Powietrze drżało, naelektryzowane wypełniającą ją magią. Snopy zaklęć wzbijały się w górę, zderzając się ze sobą, lub niczym płonące strzały, mknęły wprost ku znajdującym się na ziemi wrogom.

Ziemia paliła się, zamieniała w smolistą maź lub w sypki piasek, pochłaniając każdego, kto okazał się zbyt powolny lub po prostu nieostrożny. Sylwetki walczących raz po raz rozświetlały eksplozje i erupcje, wrzaski umierających mieszały się z wykrzykiwanymi klątwami, a zaklęcia ochronne z zabijającymi.

Śmierciożercy nacierali niczym stado rozwścieczonych, złaknionych krwi bestii, ale zorganizowana obrona drugiej strony, skutecznie odpierała ich ataki. Ministerialne zaklęcia ochronne rozpościerały się wokół niczym rozkładane pospiesznie parasole, drżąc pod wpływem uderzającego w nie deszczu klątw. Ziemia wybuchała pod stopami, zasypując głowy walczących gradem ciemnobrązowej brei.

Aurorzy utworzyli szczelny kordon, ciskając zaklęciami z taką prędkością, że powietrze przed nimi wydawało się parować. Ich ataki okazały się na tyle skuteczne, że bez przerwy przesuwali się w przód, zmuszając dużą grupę Śmieciożerców do cofania się.

Ale pozostali mieli mniej szczęścia. Ich ciała uderzały w ziemię, wstrząsane konwulsjami, podpalane lub zamieniane w nieruchome posągi. Hermiona widziała na własne oczy, jak jedna z czarownic rozpadła się dosłownie na proch, a fala uderzeniowa odrzuciła ją i Rona na kilka metrów w tył. Upadając, wrzasnęła z bólu, czując chrupnięcie w barku, ale bardzo szybko się podniosła, rozglądając się wokół i szukając pozostałych.

Na lewo od niej Luna, Neville, Seamus i Dean walczyli z dwójką Śmierciożerców. Cho i reszta Krukonów zniknęła jej z oczu już jakiś czas temu, kiedy tuż obok eksplodował krajobraz, zmieniając znajdujących się w samym epicentrum czarodziejów w zwęglone, porozrzucane szczątki.

- Reducto! - wykrzyknęła, powalając jednego ze Śmierciożerców i obserwując, jak skumulowane zaklęcia Seamusa i Deana trafiają w drugiego.

- Uważajcie!

Instynktownie zasłoniła głowę rękami, czując świst potężnego zaklęcia. Obok niej przebiegł auror, wymieniając klątwy z piątką znajdujących się nieopodal Śmierciożerców.

- Chodźmy stąd! - wrzasnął Ron, łapiąc ją za rękę i ciągnąc z powrotem w stronę walczących przyjaciół.

Nie było czasu na nic. Na zastanowienie się, na oddech, na zaplanowanie strategii. Świat wydawał się zaledwie rozmazaną, wibrującą od uderzeń, wybuchów i krzyków plamą. Jakby wszystko, poza tym wypełnionym śmiercią, popiołem i ogniem miejscem, przestało istnieć. Każdy oddech wydawał się wiecznością. Jakby czas rozciągał się, zmuszając zmysły do wykonywania kilkudziesięciu rzeczy na raz. Poruszanie nogami, wypowiadanie zaklęć, czujność, obserwacja, unik, reakcja... wszystko w jednym momencie. Pomiędzy jednym a drugim oddechem. Pomiędzy jednym a drugim uderzeniem serca. I wystarczyło spóźnić się chociaż o ułamek sekundy, by zmysły zamarły na zawsze.

Hermiona widziała kątem oka, jak auror, który ich wyminął, powalił pięciu Śmierciożerców, zanim na jego drodze stanął przeciwnik, którego nie był w stanie pokonać.

Bellatriks.

Jej zaklęcie rozwaliło go na kawałki.

- W nogi! - wykrzyknął Ron w stronę Luny i Gryfonów, ciągnąc Hermionę za sobą pomiędzy walczącymi. Słyszała za sobą jej wysoki, lodowaty śmiech. Wwiercał się w mózg niczym natrętny kornik.

- A gdzie to się wybieracie, dzieciaczki? - Głos Bellatriks ociekał trującą słodyczą. - Ładnie to tak uciekać przed ciocią Bellatriks? Chcę się tylko przywitać...

Eksplozja na lewo od nich niemal zwaliła ich z nóg. Hermiona prawie upadła na martwe ciało Hestii Jones i tylko dzięki sile Rona była w stanie biec dalej. Seamus, Dean i reszta byli tuż za nimi, kiedy pędzący niczym huragan powiew wiatru przewrócił ich wszystkich na ziemię. Hermiona poderwała głowę, patrząc z niedowierzaniem, jak Śmierciożercy padają, powaleni siłą uderzenia.

- To robota Kingsleya - wysapał Ron, podnosząc się na kolana. - Widzę Dumbledore'a!

Hermiona podążyła za jego spojrzeniem i na chwilę jej serce zamarło.

Kilkudziesięciu Śmierciożerców okrążyło dyrektora, odgradzając go od reszty walczących, ale Szatańska Pożoga, którą wokół siebie wyczarował, wydawała się skutecznie utrzymywać ich na dystans.

Niedaleko nich McGonagall posyłała oślepiające klątwy w kierunku dwojga Śmierciożerców. Hermiona rozpoznała w nich rodzeństwo Carrow.

Potężny ryk ściągnął jej uwagę z powrotem w stronę dyrektora. Płomienne bestie zaatakowały Śmierciożerców krążących wokół niego niczym hieny i nagle powietrze wypełniło się smrodem palonych ciał i upiornym wrzaskiem bólu. Ciemne sylwetki rozbiegły się, płonąc żywcem niczym przemieszczające się szybko pochodnie. Aurorzy wykorzystali chwilowy zamęt, atakując ze zdwojoną siłą, ale zakapturzonych postaci wydawało się w ogóle nie ubywać. Jakby wypełzali spod ziemi, przypominając stado karaluchów i przynosząc ze sobą jedynie zniszczenie.

Widziała profesora Flitwicka i profesor Sprout walczących z Yaxleyem i kilkoma innymi Śmierciożercami. Widziała zbudowane z błota, potężne sylwetki, wyczarowane przez profesor McGonagall, które rzucały się na przeciwników, pogrążając ich pod zwałami ziemi. Widziała wilkołaka Greybacka, który dopadł Erniego Macmillana, rozrywając jego ciało na strzępy. Widziała pełzających w błocie rannych, dobijanych przez zakapturzone postacie, słyszała charczenia, rzężenia i krótkie, urywane nagle okrzyki bólu.

Podniosła się z ziemi, spoglądając na swoje spodnie i ręce. Pokrywała je brunatno-czerwona maź, jakby całe pole bitwy zamieniło się w krwawe bagno. Gdzieś na lewo rozległo się upiorne skamlenie, kiedy Lupin wraz z kilkoma czarodziejami wytworzył wokół grupki Śmierciożerców świetliste pole i Hermiona patrzyła szeroko otwartymi oczami, jak ciała wewnątrz zapadały się w sobie, jakby coś je z ogromną siłą miażdżyło.

Widziała przelatujące nad jej głową ogromne głazy, upadające pomiędzy Śmierciożerców i toczące się po nich niczym kule bilardowe, zgniatając ich ciała i roztrzaskując czaszki.

Widziała umierających przyjaciół. Susan Bones, którą zmiotła ognista kula, grzebiąc ją pod ciałami czarodziejów, którzy stali wokół niej. Angelinę Johnson, która zginęła rozszarpana przypadkowym zaklęciem. Lee Jordana, który powalił trzech Śmierciożerców, zanim trafiła go Klątwa Uśmiercająca rzucona przez Dołohowa.

Ale w całym tym chaosie brakowało tego, dla którego tu przybyli. Nigdzie, nawet przez ułamek sekundy nie dostrzegła ani Harry'ego, ani Voldemorta.

- UWAGA! - Krzyk Neville'a niemal rozdarł jej uszy.

Jej spłoszone spojrzenie przeczesało całą okolicę, widząc rozbiegających się we wszystkie strony czarodziejów. Zbliżający się coraz potężniejszy huk wydawał się dobiegać spod samej ziemi, która zaczęła nagle dygotać pod stopami. Zarówno aurorzy jak i Śmierciożercy, nie mogąc złapać równowagi, przewracali się. Hermiona upadła na kolana, zanurzając dłonie w nasączonym krwią podłożu i wtedy... ziemia zaczęła nagle opadać. Spojrzała przed siebie. Leżący na ziemi czarodzieje znikali nagle w tworzącym się uskoku.

- UCIEKAJCIE!

Powietrze wypełniło się panicznymi wrzaskami. Ziemia rozstępowała się, pochłaniając każdego, kto znalazł się na linii urwiska, z którego wznosiły się kąsające języki ognia.

- Hermiono!

Ziemia pod jej kolanami zniknęła i poczuła, jak opada w dół, ale Ron szarpnął nią z całej siły, przyciągając do siebie. Oboje wylądowali w błocie, czując porażający żar płomieni. Podnieśli się i na wpół pełznąc, na wpół biegnąc, zaczęli uciekać przed wciąż osuwającą się ziemią. Dopiero kiedy znaleźli się kilka metrów od uskoku, zatrzymali się i spojrzeli na ognistą barierę. Luna, Neville, Dean i Seamus zostali po drugiej stronie.

Wszyscy zaczęli się rozdzielać. Widziała niewielkie grupki aurorów i Śmieciożerców, nacierające na siebie. Niektórzy uciekali do lasu.

Hermiona podążyła wzrokiem za uskokiem, widząc jak dociera do granicy drzew i musiała osłonić oczy dłońmi, kiedy ujrzała oślepiający rozbłysk. Las zaczął płonąć. Ale to nie był zwykły ogień. Płomienne bestie Szatańskiej Pożogi pożerały całe połacie drzew, rozrastając się w tak błyskawicznym tempie, iż była pewna, że nikt, kto tam wbiegł, nie zdążył uciec.

Jeszcze raz spojrzała na drugą stronę uskoku. Wydawało jej się, że widzi braci Rona i Ginny, ale równie dobrze mogło to być złudzenie. Widziała za to bardzo wyraźnie, jak Bellatriks wybucha gromkim śmiechem, ruszając w pościg za czwórką oddalających się sylwetek. A potem wszystko przykrył gęsty dym i nie zobaczyła już nic więcej.



*


Kiedy tylko Severus poczuł pod stopami ziemię, natychmiast przyklęknął. Jego różdżka zadrgała, kiedy potężne zaklęcie świsnęło mu na głową, uderzyło w znajdujące się obok drzewo i rykoszetem trafiło w aurora, który aportował się za nim.

Spojrzał przed siebie, ale jedyne, co dostrzegł, to gęsty dym i przeszywające go niczym błyskawice strumienie zaklęć. Powietrze drżało od wypełniającej je magii, zniekształcając i potęgując otaczające go dźwięki - krzyki i wrzaski, rzucane na oślep klątwy i czary, biegające w popłochu sylwetki. Kilka metrów od niego rozległ się huk i pobliskie drzewo eksplodowało, zasypując go gradem odłamków. Osłonił się peleryną i błyskawicznie schronił za najbliższym pniem.

Wciąż pamiętał zaskoczenie na otaczających go twarzach, kiedy na ułamek sekundy przed aportacją, puścił ich dłonie, pozwalając, by dyrektor, McGonagall, Kingsley, Lupin i kilkoro innych najsilniejszych aurorów aportowało się bez niego. Ich zadaniem było odwrócenie uwagi Śmierciożerców i wprowadzenie popleczników Czarnego Pana w popłoch, aby inni mogli bez przeszkód dostać się na miejsce. Nikt poza dyrektorem nie wiedział jednak, że Severus ma zupełnie inne plany.

Musiał od czegoś zacząć. A raczej... od kogoś.

W oddali, na lewo od niego nad koronami unosiła się czerwona łuna ognia. Ktoś podpalił las, najprawdopodobniej po to, by wywabić wszystkich, którzy znaleźli schronienie wśród drzew.

Severus zmrużył oczy, uniósł różdżkę i zanurzył się w duszących oparach.


*


Tonks zacisnęła powieki w tej samej chwili, w której usłyszała pierwsze sylaby klątwy, której skutki widziała już zbyt wiele razy, aby obraz mięśni wystających spod roztopionej skóry nie wyrył jej się w głowie, prześladując ją nocami.

- Liqi...

- Expelliarmus!

Gwałtownie otworzyła oczy. Śmierciożerca, odrzucony siłą zaklęcia, uderzył w pobliskie drzewo i zsunął się po nim niczym połamana kukiełka.

Do jej ściśniętych boleśnie płuc wdarło się szczypiące w gardło, kwaśne powietrze. Odwróciła głowę i ujrzała stojącą nieopodal grupkę szóstorocznych Krukonów.

- Nic ci nie jest? - zapytała Cho Chang, podbiegając i wyciągając do niej rękę. Jej twarz była osmalona, ale dziewczyna nie wydawała się być ranna, w przeciwieństwie do Padmy Patil, którą podtrzymywał jasnowłosy chłopak.

Tonks potrzebowała chwili, aby galopujące szaleńczo serce uspokoiło się odrobinę, a rozchwiane zmysły powróciły na miejsca.

- Nie, nic - odparła ochryple, przyjmując wyciągniętą rękę i podnosząc się z ziemi. - Widzieliście gdzieś Lunę?

Cho pokręciła głową.

- Nie. Kiedy się aportowaliśmy, wszędzie byli Śmierciożercy. Rozdzieliliśmy się i uciekliśmy do lasu i... co to za hałas? - Rozejrzała się, skonsternowana.

Tonks także go słyszała. Ryk przypominający stado galopujących centaurów. Nadciągających z ogromną prędkością.

Odwróciła się i nad koronami drzew ujrzała krwawą łunę. Coraz jaśniejszą i gorętszą.

Jej serce zamarło.

- Uciekajcie stąd! - krzyknęła. - To Szatańska Pożoga!


*


Unoszące się wszędzie kłęby dymu utrudniały mu widoczność, ale stanowiły jednocześnie znakomitą ochronę. Widział przebiegające w pobliżu sylwetki aurorów i uczniów, otaczała go kakofonia wrzasków i jęków. Jego wyostrzone zmysły szalały, atakowane ze wszystkich stron hałasem, hukiem, zapachem krwi i oślepiającymi rozbłyskami. Każdy ruch wymagał przemyślenia, każdy krok mógł być jego ostatnim.

Severus doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Śmierciożercy nie przyjmą go z otwartymi ramionami, ale wciąż nie był pewien, co mógł powiedzieć im Czarny Pan i jak bardzo wpłynie to na wszelkie konfrontacje z nimi. Na razie musiał utrzymać absolutną czujność na wypadek, gdyby...

Zatrzymał się nagle, kiedy przestępując nad ciałem nieznanego mu czarodzieja, dostrzegł wyłaniający się z mgły żółty promień.

- Protego! - krzyknął, cofając się o krok i wbijając wzrok w gęstą przestrzeń. Wystarczył ułamek sekundy i sugestia ciemnego kaptura, aby zrozumiał z kim ma do czynienia. - Sectumsempra!

Śmierciożerca zawył i upadł na ziemię, dygocząc spazmatycznie, a z rozcięć na jego skórze trysnęła krew.

Severus dopadł do niego, łapiąc go za szatę na piersi i pociągając w górę, aż ich twarze znalazły się na wprost siebie. Rozpoznał go.

- Gdzie jest Czarny Pan, Jugson? - wysyczał lodowato, zagłębiając spojrzenie w jego oczach i penetrując zewnętrzne obszary umysłu. Odpowiedź powinna wypłynąć na samą powierzchnię od razu po zadaniu pytania i nawet gdyby to żałosne ścierwo próbowało ją ukryć, to i tak byłoby już za późno.

Mężczyzna spojrzał na niego przekrwionymi oczami i wycharczał:

- Myślisz, że ci powiem, zdrajco?

Nic. Żadnej, nawet najlżejszej sugestii. Jedynie lepkie, triumfalne rozbawienie. Severus wycofał się, w ostatniej chwili uwalniając się od ekspansji najświeższego wspomnienia Jugsona, wypełnionego przeszywającym dziewczęcym wrzaskiem i głową okoloną kruczoczarnymi lokami, toczącą się powoli po błotnistej trawie.

Do oczu Severusa napłynęła smolista czerń. Przystawił różdżkę do szyi Śmierciożercy i wyszeptał jadowicie:

- Powiesz, albo zadam ci takie cierpienia, że śmierć wyda ci się wybawieniem.

Mężczyzna zaczął się chrapliwie śmiać, krztusząc się własną krwią.

- Spróbuj, ale to i tak na nic. Nikt ci nic nie powie. Tylko jedna osoba zna miejsce jego pobytu. I sama cię znajdzie.

Brwi Severusa zmarszczyły się.

Wyczuwał, że mówi prawdę. Ale ta prawda nic mu nie dawała. Mógłby dogłębnie spenetrować jego umysł, rozdrapując go swymi szponami tak, aby pozostały z niego jedynie parujące zgliszcza, ale znajdował się na polu bitwy. Był całkowicie odsłonięty. Każdy mógłby go zaatakować, gdyby tylko...

- Co z Potterem? - wysyczał mu w twarz, jeszcze mocniej szarpiąc bezwładnym ciałem. - Powiedz mi tylko, czy żyje!

W oczach mężczyzny zamigotało coś przerażającego, a w kąciku warg pojawiła się bańka krwi. Śmiał się. Minęła chwila, zanim z jego ust dobiegł ochrypły, wypełniony satysfakcją szept:

- Zwyciężyliśmy...

Oczy Severusa wypełniły się trującą, kąsającą ciemnością, uwalniając z klatki drapieżcę o błyszczących kłach i długich pazurach i jego dłonie zacisnęły się na gardle mężczyzny z taką siłą, iż niemal usłyszał pękające ścięgna i gasnący, śmiertelny charkot.

- Convorto!

Magiczne zmysły Severusa wrzasnęły ostrzegawczo zanim jeszcze zobaczył czerwony promień.

- Protego! - Pospiesznie rozciągnięta bariera była zbyt słaba i rozpadła się, odrzucając Severusa do tyłu. Upadł w błoto i instynktownie przeturlał się w bok w tej samej chwili, w której kolejna klątwa uderzyła wprost w miejsce, w którym przed chwilą leżał. Kiedy tylko odzyskał pozycję do ataku, błyskawicznie odnalazł wzrokiem poruszającego się na granicy widzenia Śmierciożercę, wycelował i krzyknął: Crucio!

Ale mężczyzna uchylił się, posyłając jednocześnie kolejną klątwę. Severus odparował atak, ciskając w mężczyznę Sectumsemprą, ale i ta chybiła.

Cholera, był szybki. Wyjątkowo szybki.

Ale i na to był sposób...

Przy kolejnym ataku, zamiast w poruszającą się we mglę sylwetkę, wycelował w... ziemię.

- Terraventus! - wysyczał. Powietrze wypełniło się drobinkami ziemi, tworząc wokół Śmierciożercy gęsty, stożkowaty lej, wirujący z ogromną prędkością. Severus słyszał jego urywane okrzyki, kiedy próbował cisnąć w niego kolejną klątwą, ale drobiny piachu i błota wciskały mu się do ust i oczu, uniemożliwiając jakikolwiek atak.

Severus wyprostował się i przez chwilę po prostu przyglądał się szamoczącemu się pośród żywiołu mężczyźnie, tak jak patrzy się na złapanego w pajęczą sieć robaka.

- Crucio! - powiedział lodowato, celując różdżką prosto w jego pierś. Ciało wydało głuchy odgłos, upadając na ziemię, a przestrzeń wypełniło upiorne wycie bólu. Severus powstrzymał wirujący wciąż żywioł machnięciem różdżki i podszedł do nieruchomego ciała Jugsona. Jego puste oczy wpatrywały się przestrzeń. Przestąpił nad nim i dotarł do wijącego się w spazmach i skamlącego żałośnie drugiego Śmierciożercy.

Doskonale rozpoznawał tę twarz. Dołohow. Jeden z najbardziej zasłużonych popleczników Czarnego Pana.

Z pewnością musiał wiedzieć coś więcej niż Jugson. Ale tym razem Severus nie miał zamiaru tracić czasu na bezproduktywne dyskusje. Wiedział, że żaden z nich nie powie mu niczego z własnej woli. Bardzo wyraźnie ujrzał to na powierzchni umysłu Jugsona. Traktowali go jak zdrajcę. Czarny Pan go potrzebował, więc nie mogli go zabić, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że będą na niego polować. Podejrzewał, że Czarny Pan dał im wolną rękę. O tak, to było do niego podobne. Zaplanował dla niego perfekcyjnie okrutną grę naszpikowaną pułapkami, wiedząc, że niezależnie od tego, w jakim Severus znajdzie się stanie, i tak nie zawróci.

- Witaj, Dołohow - wysyczał z odrazą, klękając obok i celując różdżką w jego pierś. - Infirmitate - wypowiedział i ciało mężczyzny zwiotczało, tak jakby pozbawiono je siły napiętych niczym postronki mięśni. Rozglądając się uważnie wokół, Severus sięgnął do ukrytej głęboko w szacie kieszeni, w której zawsze trzymał kilka silnych, dobrze zabezpieczonych eliksirów, poczynając od odtrutek, a skończywszy na Veritaserum, które właśnie wziął w dłoń.

Kiedy jednak odkorkował kciukiem butelkę i przysunął ją do twarzy mężczyzny, kątem oka dostrzegł poruszający się we mgle cień.

Odwrócił głowę i uniósł różdżkę, gotów do rzucenia klątwy, ale bardzo szybko rozpoznał twarz swojej niedoszłej ofiary, pomimo pokrywającej ją sadzy i kropli zaschniętej krwi. Wystarczająco wiele razy widział na lekcjach jej skupione oblicze.

- Drętwota! - wrzasnęła rozpaczliwie Cho Chang, celując różdżką za siebie. Severus poderwał się, chowając eliksir do kieszeni szaty i rzucając okiem na podążające za nią, odziane w czerń sylwetki.

Wypełniony zdziczałym strachem wzrok dziewczyny padł na niego, a jej oczy rozszerzyły się od napływającej do nich nadziei.

- Profesorze Sn...

Celnie rzucona klątwa trafiła ją prosto w plecy. Nadzieja prysła, zmieniając się w zaskoczenie i pękający w źrenicach ból. Upadła na kolana, niczym pozbawiona sił kukiełka, wprost u jego stóp.

Nadal jednak dyszała.

- Mam ją! - Severus usłyszał pełen uniesienia głos młodego Notta. - Trafiłem ją, tato!

Ubłocona dłoń złapała go za szatę. Severus zerknął w dół w tej samej chwili, w której z mgły wyłonili się dwaj Nottowie, a zaraz za nimi ośmioro innych Śmierciożerców.

- Witaj, Severusie - powitał go Nott, przeciągając sylaby. Severus zerknął na trzymaną przez niego różdżkę. Cała jego dłoń pokryta była krwią. Wciąż świeżą. Spływała po uniesionym ramieniu, wsiąkając w rękaw szaty. - Muszę przyznać, że znakomicie wyszkoliłeś mojego syna. Dzięki jego umiejętnościom, udało nam się rozbić całą grupę tych pełzających wszędzie małych larw. - Wskazał różdżką na leżącą na ziemi dziewczynę.

- Rozwaliliśmy ich na kawałki. - Głos młodego Notta ociekał samozadowoleniem. - Jeszcze tylko ona. - Podszedł bliżej, wyciągając różdżkę. Severus widział na jego twarzy mściwą, pozbawioną skrupułów satysfakcję. Wiedział, że dziewczyna żyje jeszcze tylko dlatego, że chłopak nie może się zdecydować, którego zaklęcia użyć, aby zadać jej jak najwięcej cierpień. A znał ich wiele. Severus sam go ich nauczył.

- Gratulacje - odparł chłodnym, doskonale opanowanym tonem. - Czarny Pan z pewnością doceni wasz wkład w bitwę. Zabicie kilkoro niewyszkolonych dzieciaków to już niemal zwycięstwo. Jestem pewien, że zostaniecie za to odpowiednio wynagrodzeni.

Widział, jak Nott marszczy brwi w umysłowym wysiłku, ale w tej samej chwili usłyszał uradowany głos jego syna.

- Już wiem!

Pociągnięcie za szatę skierowało jego wzrok ponownie w dół, wprost na wpatrujące się w niego, szeroko otwarte oczy. Wypełnione cichym, pozbawionym nadziei błaganiem.

- Profes...

- Scindite! - wysyczał Nott i powieki dziewczyny opadły, zatrzaskując jej świadomość w agonii cierpienia, a ciało zamieniając w rzucany drgawkami ochłap.

Severus znał to zaklęcie. Rozrywało powoli narządy wewnętrzne, doprowadzając do tego, że ofiara wykrwawiała się.

Tylko wyćwiczona przez lata do perfekcji blokada, którą zakładał już tak wiele razy, wiążąc wszelkie uczucia głęboko na dnie duszy, utrzymała jego ściskającą różdżkę dłoń na miejscu i nie pozwoliła mu jej unieść.

Ale spętane emocje uwolniły się w inny sposób.

Ujrzał przed oczami zaspaną twarz. Potargane, czarne włosy rozrzucone na poduszce i rozgrzane od snu policzki. Powieki uniosły się, odsłaniając krystaliczną zieleń. Na wargi wypłynął senny uśmiech.

Dzień dobry, Severusie...

Uderzenie było tak silne, że niemal zwaliło go z nóg. Zachwiał się, powracając do rzeczywistości i czując gryzący dym, wdzierający mu się do płuc. Obraz przed jego oczami wyostrzył się i Severus skierował je wprost na stojącego kilka metrów dalej Notta.

- Gdzie jest Potter? - zapytał najbardziej opanowanym tonem, na jaki go było stać.

Zobaczył lodowaty rozbłysk w oczach Śmierciożercy. Zakrwawiona dłoń jeszcze mocniej ścisnęła różdżkę.

- Czarny Pan miał rację - powiedział stalowym głosem. - Wiedział, że będziesz go szukał. - Na jego twarzy pojawił się krzywy uśmieszek. - Ale nigdy go nie znajdziesz. Tylko jedna osoba zna miejsce pobytu Czarnego Pana i gdy nadejdzie czas, sama cię odszuka.

- W takim razie możecie powiedzieć tej osobie, że mam to, czego potrzebuje Czarny Pan - odparł Severus, patrząc prosto w zimne oczy Notta. - I że jestem gotów mu to oddać, by przyczynić się do naszego zwycięstwa.

Śmierciożerca wyglądał tak, jakby rozbawiły go słowa Snape'a.

- Masz nas za idiotów, Severusie? Czarny Pan ostrzegał nas przed tobą. Nikt ci nie zaufa, plugawy zdr...

Jego słowa zagłuszyły dobiegające z prawej strony krzyki. W powietrzu świsnęły zaklęcia. Severus przypadł do ziemi. Jedna z klątw uderzyła w młodego Notta, a druga trafiła w wysokiego, potężnie zbudowanego Śmierciożercę.

Z mgły wyłoniło się pięcioro aurorów, ciskając zaklęciami z taką szybkością, że ich różdżki były zaledwie smugami światła. Śmierciożercy zwarli szereg, kontratakując. Severus złapał bezwładne ciało Dołohowa i osłaniając się nim jak tarczą, zaczął ciskać zaklęciami w nacierających aurorów. Jednego z nich powalił Sectumsemprą, ale już nie zdążył odbić zaklęcia, które trafiło w Dołohowa, przewracając ich obu na ziemię. Zrzucił z siebie martwe ciało i błyskawicznie uskoczył na bok, zasypywany grudkami ziemi. W miejscu, w którym jeszcze przed chwilą leżał, ział niewielki krater.

- Avada Kedavra! - ryknął, trafiając prosto w pierś najbliżej stojącego aurora, którego twarz zamieniła się w maskę zaskoczenia, a jego ciało z impetem uderzyło w ziemię. - Protego! - Bariera zadrżała pod wpływem siły skierowanego w niego zaklęcia, ale z największym wysiłkiem zdołał ją utrzymać. Znajdujący się dwa metry od niego Nott powalił nacierającego na nich napastnika w tej samej chwili, w której ostatni pozostały przy życiu auror cisnął w niego zaklęciem, które posłało jego ciało w górę i rzuciło o ziemię z taką siłą, że Severus usłyszał chrupnięcie łamanego karku i już wiedział, że Nott z pewnością się po tym nie podniesie. Kilkoro ocalałych Śmierciożerców, widząc, że ich przywódca zginął, niemal natychmiast ulotniło się z miejsca bitwy, a Severus wykorzystał powstałe przy tym zamieszanie, ciskając Klątwą Uśmiercającą prosto w ostatniego aurora. Kiedy nieruchome ciało padło na ziemię, Severus błyskawicznie rozejrzał się wokół, gotów do obrony. Ale w pobliżu nie pozostał już nikt żywy.

Oddychając ciężko, wyprostował się i odrzucił do tyłu spocone włosy. W którymś momencie jakieś zaklęcie minęło go o włos, rozcinając mu szatę na ramieniu i skórę pod nią, ale rana była płytka i niegroźna. Potoczył wzrokiem po leżących na ziemi ciałach. Wydawały się być wszędzie. Zastygłe w pozie obronnej albo też porozrywane, leżące w kałużach krwi.

Tupot biegnących stóp sprawił, że jego mięśnie ponownie napięły się, a dłoń trzymająca różdżkę uniosła. Z mgły wyłoniło się kilkoro kolejnych aurorów. Severus dostrzegł wśród nich Shacklebolta. Opuścił nieco różdżkę, by nie wyglądało na to, że bezpośrednio grozi pięciu aurorom, ale nie na tyle nisko, by nie mógł w każdej chwili cisnąć w nich zaklęciami, gdyby go do tego zmusili.

- Co tu się stało, Severusie? - zapytał Kingsley, rozglądając się po polu bitwy.

- Cóż, na drzemkę mi to raczej nie wygląda - odparł szyderczo Snape, trącając stopą martwe ciało Notta, którego głowa wygięta była pod dziwnym kątem. Merlinie, jakim cudem człowiek, który biega po polu bitwy i natykając się na martwe ciała, pyta "co się stało?" mógł zajść tak daleko? - Ale jeśli ci na tym zależy, to spróbuj ich obudzić i przepytać. Może ci odpowiedzą.

- To nie czas na kpiny - warknął poważnie Kingsley, wpatrując się badawczo w Severusa. - To nie ja stoję wśród ciał wrogów po kostki we krwi. No, chyba że zdążyłeś się tu aportować, aby sprawdzić, czy jeszcze dyszą. - Spojrzenie Kingsleya było tak natarczywe, jakby pragnął wypalić dziurę w czaszce Snape'a i zajrzeć do środka. Ale najwyraźniej zapomniał, że to Severus był Mistrzem Legilimencji. - Dlaczego nie aportowałeś się razem z nami? - zapytał auror. Severus ujrzał unoszące się w górę różdżki. Wszystkie celowały prosto w niego.

Podszedł o krok bliżej, zatrzymując się na wprost Kingsleya i zanurzając stalowe spojrzenie w jego oczach.

- Zejdź mi z drogi, Kingsley - wysyczał przez zaciśnięte zęby głosem zimniejszym niż zbocza góry lodowej. - Jeżeli pragniesz odpowiedzi, to zwróć się do Dumbledore'a. Z pewnością ci ich udzieli.

Ich skrzyżowane spojrzenia ścierały się ze sobą z taką siłą, iż powietrze pomiędzy nimi wydawało się iskrzyć.

Severusie...

Severus odwrócił się nagle i rozejrzał wokół desperackim wzrokiem, ale poza nimi nikogo tu nie było. Kiedy spojrzał ponownie na Kingsleya, zauważył, że auror ma zmarszczone brwi i również obserwuje okolicę, ale najwyraźniej niczego nie zauważył, bo ponownie wbił podejrzliwe spojrzenie w Severusa.

Severusie...

- Z drogi - warknął stanowczo Snape, odsuwając aurora na bok. Niczym zahipnotyzowany, nie zważając na wycelowane w siebie różdżki, ruszył za tym głosem i dopiero przeszywające wrzaski i seria rozbłysków na lewo od nich sprawiła, że do jego zamglonego spojrzenia powróciła ostrość. I Severus usłyszał ten dobrze znany, wysoki, perlisty śmiech.

To ona! To musi być ona! Czarny Pan nikogo innego nie darzył tak wielkim zaufaniem.

Mocniej zacisnął dłoń na różdżce i wbiegł w dym, kierując się prosto w stronę niesionego wiatrem śmiechu.


*


Miała wrażenie, że płuca palą ją żywym ogniem, a nogi przypominają dwie kamienne kolumny, którymi coraz trudniej było poruszać. Każdy kolejny krok wymagał nadludzkiego wysiłku. Ale biegła dalej, przeskakując nad leżącymi na ziemi ciałami, omijając grupki walczących i starając się nie wpaść na przebiegających czarodziejów. Ron biegł pół kroku za nią. Słyszała jego ciężki, świszczący oddech, ale ten dźwięk dawał jej siłę. Wciąż tu byli. Razem. I najwyraźniej udało im się zgubić ścigających ich Śmierciożerców. Obejrzała się przez ramię, wbijając badawcze spojrzenie w unoszący się kłębami dym.

- W lewo! - wycharczał Ron.

Mechanicznie skręciła w lewo, widząc przed sobą rozbłyski zaklęć i słysząc rozdzierające krzyki. Kiedy oddalili się na tyle, że krzyki zamieniły się jedynie w niesione wiatrem echo, a rozbłyski przypominały zaledwie oddalone, rozświetlające niebo błyskawice, zatrzymała się, opierając ręce na kolanach i próbując złapać oddech.

Jej kolana drżały z wysiłku, a zranione przy upadku ramię boleśnie pulsowało.

- Zgubiliśmy ich, Ron - wyszeptała, spoglądając na pochylonego i krztuszącego się dymem Rona. Kiedy się wyprostował, niemal go nie poznawała. Cała jego twarz umazana była błotem, po tym, jak przewrócił się w trawę, w ostatniej chwili unikając zielonego promienia Zaklęcia Uśmiercającego. Widziała jedynie rozszerzone z niedowierzania oczy, którymi wpatrywał się w nią, próbując złapać oddech i coś jej powiedzieć.

- Widziałaś? - wydyszał w końcu, przełykając ślinę i prostując się. - Snape'a! Widziałaś go, Hermiono? Walczył razem ze Śmierciożercami! Zabił aurora! Zawsze wiedziałem, że jest po ich stronie! Parszywy zdrajca!

Hermiona spojrzała ponad ramieniem Rona, tak jakby chciała przebić wzrokiem mgłę i dojrzeć to, czego nie byli w stanie zobaczyć.

- Nie. On to wszystko robi dla Harry'ego - powiedziała cicho, wypowiadając na głos kłębiące się w jej głowie myśli.

Jej spojrzenie padło na osłupiałą twarz Rona.

- Jak to dla Harry'ego? Dlaczego miałby robić coś takiego? O czym ty mówisz?

- Na razie musisz wiedzieć tylko tyle, że Snape jest po naszej stronie, bez względu na to, jak to wygląda. Wyjaśnię ci to, kiedy tylko... PADNIJ!

Wystarczyła jej tylko sugestia zbliżającego się, zakapturzonego cienia i słaby rozbłysk. Złapała Rona za rękę, ciągnąc go ku ziemi. Klątwa śmignęła nad ich głowami.

- W nogi! - wrzasnął Ron, podnosząc się pierwszy i ciągnąc ją za sobą. - Drętwota! - wykrzyknął, na oślep celując różdżką za siebie.

Znowu uciekali. Jak długo dadzą tak radę? Nie miała już sił, a jakiegokolwiek zaklęcia by nie użyli, Śmierciożercy odbijali je z taką łatwością, jakby nie były niczym innym, jak tylko nieszkodliwymi smugami kolorowych świateł.

Robiło się coraz goręcej. Zbliżali się do granicy płonącego lasu. Kiedy tam dotrą, nie będzie już żadnej drogi ucieczki.

- Ron - wysapała. - Musimy... musimy skręcić. To pułapka. Prowadzą nas prosto w ślepą uliczkę.

- Nie mamy gdzie! - krzyknął Ron, wskazując jej jasne rozbłyski na lewo i na prawo od nich.

Hermiona rozejrzała się. Wydawało się, że są walki trwają wszędzie. A wbiegnięcie prosto pomiędzy dwie walczące strony równało się samobójstwu.

Nagle Ron zatrzymał się tak gwałtownie, że z rozpędu wpadła na niego i oboje wylądowali w błotnistej trawie. Desperackim wzrokiem spojrzała przed siebie, automatycznie unosząc różdżkę i układając w głowie słowa zaklęcia, kiedy w zmierzającej w ich stronę sylwetce rozpoznała... Lupina.

- Ron! Hermiona! - wykrzyknął, opuszczając różdżkę i podbiegając do nich. Hermiona przyjęła jego wyciągniętą dłoń, z trudem podnosząc się z ziemi. Zobaczyła wyłaniających się zza jego pleców aurorów. Jej trzepoczące w piersi i boleśnie obijające się o żebra serce zamieniło się w wosk, spływając niemal do samych stóp.

- Jesteśmy... ścigani - wydyszał Ron, wskazując za siebie.

Twarz Lupina zmieniła się w jednej sekundzie.

- Ukryjcie się! - wysyczał, popychając ich w stronę, z której przed chwilą przyszedł. Hermiona złapała dłoń Rona i pociągnęła ich oboje w dół, przypadając do ziemi. Zobaczyła jak Lupin roztacza wokół siebie i trzech innych aurorów zaklęcie ochronne. A kiedy tylko dwaj ścigający ich Śmierciożercy wyłonili się z dymu... dokładnie w tej samej chwili ich ciała uderzyły o ziemię, trafione serią klątw. Znacznie silniejszych niż mogli się spodziewać, ścigając dwójkę nastolatków.

Hermiona pierwsza podniosła się z ziemi, chociaż zapanowanie nad wycieńczeniem ściągającym jej ciało z powrotem w dół wydawało się niemal ponad jej siły.

- Dobrze, że nic wam nie jest - powiedział Lupin, podchodząc do nich. - Nie potrafię pojąć powodu, dla którego dyrektor zgodził się na wasze uczestnictwo w bitwie, ale według mnie popełnił ogromny błąd. Nie powinien narażać waszego życia...

- Co z Harrym? - przerwała mu Hermiona. - Ktoś go widział?

Lupin spojrzał na nią z przygnębieniem, po czym pokręcił głową.

- Przykro mi. Pytałem już chyba wszystkich, na których się natknąłem, ale nikt go nie widział. Przepadł bez śladu.

- A moja rodzina? - zapytał zapalczywie Ron. - Widziałeś ich?

- Niedaleko stąd minąłem Freda i George'a. Możliwe, że byli tam także twoi rodzice i siostra, ale nie jestem pewien. Przebiegliśmy obok, ścigając grupkę Śmierciożerców. Nie miałem czasu się zatrzymać.

Ron wyraźnie się rozluźnił, ale Hermiony nie potrafiło opuścić nieprzyjemne uczucie, wpełzające powoli do jej umysłu.

- Voldemorta także nigdzie nie ma - powiedziała pospiesznie. - Myśli pan, że są gdzieś indziej? Że Voldemort zabrał gdzieś Harry'ego?

Lupin spojrzał na nią przeciągle.

- Bardzo możliwe - odparł z namysłem. - Ale jeżeli to prawda... to niech Merlin ma nas w swojej opiece.

Hermiona zagryzła wargę.

Czyżby wszystko, co robili... całe to poświęcenie, było na nic? Dlaczego go tu nie było? Dlaczego Voldemort miałby zabrać gdzieś Harry'ego? A jeżeli już go zabił i...?

Nie. Nie zrobił tego. Nie zabił go. Gdyby Harry zginął, Voldemort z pewnością pojawiłby się tutaj, aby ogłosić swoje zwycięstwo. On gdzieś tam jest... i tylko jedna osoba jest w stanie go odnaleźć.

- Chodź, Ron - powiedziała, ciągnąć go za rękę. - Dziękujemy, profesorze Lupin, ale dalej sami musimy sobie poradzić.

- Uważajcie na siebie - zakrzyknął jeszcze Lupin, zanim stracili go z oczu.

- Gdzie idziemy? - zapytał Ron, biegnąc za nią.

- Znaleźć Snape'a - powiedziała stanowczo, wbijając badawcze spojrzenie w kłęby gryzącego dymu.


*


Ciał przybywało. Severus sunął pomiędzy nimi niczym cień, z różdżką w pogotowiu i wyostrzonymi zmysłami, gotów w każdej chwili zaatakować. Zręcznie omijał miejsca rozbrzmiewające wrzaskami torturowanych, kierując się coraz głębiej i głębiej w nasączone cuchnącym oddechem śmierci pole bitwy, prowadzony naprzód tylko jedną, jedyną myślą.

Potter.

Śmierciożercy atakowali na oślep, niczym stado wygłodniałych wilków, bez zastanowienia eliminując każdego, kto wszedł im w drogę, i nie oszczędzając nikogo. Severus kilkakrotnie natknął się na ślady walki - jeszcze ciepłe, dymiące ciała, niektóre w całości, niektóre porozrywane na strzępy, jakby wielu Śmierciożerców żałowało, że nie może używać siekier zamiast różdżek. Severus znał ich wszystkich doskonale. Spędził z nimi wystarczająco wiele czasu, by poznać ich taktykę i słabe strony. Atakowali bez finezji i bez planu. Byle tylko zadać ofierze jak najwięcej cierpień przed śmiercią. W pewnym sensie przypominali to, co sami po sobie zostawiali - zbroczone krwią ochłapy mięsa, poruszające się tylko i wyłącznie za pomocą mechanicznej siły rozpędu, tratujące wszystko, co napotkały na swej drodze, dopóki nie sczezły we własnych odchodach po spotkaniu z aurorem, który okazał się, jakimś dziwnym trafem, przebieglejszy od nich.

Na razie straty po obu stronach wyglądały na wyrównane, chociaż zakapturzonych ciał wydawało się być nieco mniej. Severus nie miał zamiaru mieszać się w walki, ale ci głupcy, którzy ośmielali się go atakować, nie dawali mu wyboru. Musiał zachować wszystkie swoje dojścia, zarówno po jednej, jak i drugiej stronie. Nawet jeżeli wiedział, że po tej drugiej stronie jest całkowicie spalony, to nie zamierzał zamykać sobie drzwi. Na razie starał się wcisnąć w nie stopę. Kiedy nadejdzie okazja, pchnie je tak mocno, iż z pewnością otworzą się na całą szerokość.

Tym razem odległe echo perlistego śmiechu rozległo się bardziej na północ.

Był już blisko. Bellatriks zdawała się wciąż oddalać i zmieniać kierunki, ale on nie stracił tropu ani na chwilę.

Przyspieszył. Gdzieś przed nim rozległy się huki i wrzaski wykrzykiwanych klątw, więc błyskawicznie skręcił, jeszcze głębiej zaszywając się w skrywający go dym.

Po przejściu kilkunastu metrów, znów ją usłyszał. Znacznie bliżej.

Jego zmrużone i skrupulatnie badające okolicę oczy rozświetlił krótki, ostry rozbłysk. Niczym wyładowanie elektryczne, zanim nadciągnie prawdziwa burza.

We mgle, parę metrów przed sobą dostrzegł kilka niskich głazów, układających się w coś na kształt okręgu. Zatrzymał się z uniesioną różdżką. Pomiędzy głazami coś się poruszało...

Zanim Severus zdążył wykonać jakikolwiek kolejny krok, potężna sylwetka oderwała się od ziemi, obwąchując powietrze i Severus w jednej chwili zrozumiał, z kim ma do czynienia. Ale wilkołak również to zrozumiał.

- No proszę, kogo my tu mamy... - wycharczał Greyback, porzucając zakrwawione, rozszarpane ciało, którym się właśnie posilał, a następnie podnosząc się i odwracając. Dolna połowa jego twarzy pokryta była brunatnoczerwoną posoką i kawałkami mięsa.

- Zejdź mi z drogi - wycedził Severus, mierząc go spojrzeniem, które każdego innego wprowadziłoby przynajmniej w lekki niepokój. Ale wilkołak jedynie wykrzywił usta w parodii uśmiechu.

- Dokąd ci się tak spieszy, Severusie? - Greyback przechylił lekko głowę, obdarzając go zaciekawionym spojrzeniem, zwykle zarezerwowanym dla tych, którzy jeszcze nie zdają sobie sprawy z tego, że już niedługo jego kły będą wydzierać mięso z ich ciał. Kawałek po kawałku. A najlepiej, gdy wciąż jeszcze będą się szamotać... - Chcesz pomóc nam z tym szlamowatym plugastwem, czy też pragniesz dołączyć do aurorów? Po której tak właściwie jesteś stronie?

Severus tak bardzo zmrużył oczy, iż w tej chwili wydawały się jedynie wąskimi szczelinami, zza których spoglądała ciemność.

- Nie mam czasu wdawać się z tobą w dyskusje - wysyczał odpychająco, robiąc krok w prawo i słysząc stłumiony warkot dobiegający od potężnej sylwetki wilkołaka. Jego ciało wyglądało tak, jakby zatrzymało się w połowie transformacji pomiędzy człowiekiem a bestią. Miał siłę drapieżnika i umysł Śmierciożercy. Na szczęście żadna z tych cech nie była do końca rozwinięta. Gdy zmieszasz ze sobą dwa eliksiry, naczynie nie stanie się nagle dwa razy pojemniejsze.

- To, że nie możemy cię zabić, nie oznacza, że nie możemy zadać ci wielu różnych rodzajów bólu. - Jego głos już niemal całkowicie przypominał warkot.

- Zaraz sam poznasz jeden z nich, jeśli natychmiast nie usuniesz się z drogi - odparł lodowato Severus, jeszcze mocniej ściskając różdżkę i celując nią prosto pomiędzy jego zniekształcone połowiczną transformacją oczy.

Nie miał ochoty z nim walczyć. Musiał zachować wszystkie siły na Bellatriks. I na to, co nadejdzie później...

Wyglądało na to, że bestia w końcu zrozumiała, na czyim terytorium się znalazła, i powoli zaczęła się wycofywać.

Severus, nie spuszczając różdżki z twarzy Greybacka, ruszył na wprost w kierunku, z którego ostatnio dobiegał śmiech Bellatriks. Lecz kiedy go mijał, usłyszał cichy warkot, jakby wilkołak za wszelką cenę chciał mieć ostatnie zdanie:

- Kiedy Czarny Pan już zabije Pottera, radzę ci uciekać jak najdalej stąd, ponieważ wielu będzie chciało cię dopaść.

Severus zatrzymał się, wbijając w niego spojrzenie o stalowej pewności siebie.

- W takim razie cię rozczaruję. - Przybliżył się, aby mężczyzna doskonale usłyszał jego słowa. - Czarny Pan nie zabije Pottera.

Ujrzał, jak połączone ze sobą brwi wilkołaka marszczą się, próbując rozgryźć te słowa, ale jego umysł był zbyt mocno zatruty popędem drapieżcy, by poradzić sobie z tak trudnym zadaniem.

Severus opuścił nieco różdżkę i odwrócił się do niego bokiem, ruszając dalej, ale kiedy znów usłyszał jego przypominający warczenie głos, zatrzymał się w pół kroku.

- Jak śmiesz w to wątpić, zdrajco? Oczywiście, że go zabije. Moim zdaniem właśnie w tej chwili obdziera go ze skóry. Bardzo powoli, aby chłopak cierpiał straszliwe katusze za wszystkie plany, które zniweczył. - Severus zaczął się odwracać w stronę wilkołaka. A jego oczy... jego oczy... - A później odda nam resztki jego zmaltretowanego ciała. Jestem pewien, że będą smakować wybornie... Cóż to będzie za ucz...

To, co się później stało, utonęło w zalewającej wszystko, czerwonej posoce szaleństwa.

Wilkołaki były silne i szybkie. Ale te cechy nie dawały przewagi w obliczu pojedynku z kimś, kogo prowadzi ślepa, płomienna furia, wykuta w kuźni szału i dająca niemal nadludzką siłę.

Powietrze wypełniło się rykiem, kurzem i krwią. Severus nie widział niczego poza czernią, konsumującą jego duszę, nie pragnął niczego poza zmiażdżeniem kości, zgnieceniem czaszki, zadaniem niewyobrażalnego bólu. Gdzieś na granicy ciemności słyszał przerażające skamlenie, ale jego umysł przypominał w tej chwili jedynie czysty, rozgrzany do czerwoności, żelazny pręt, bezlitosny i ostry niczym grot strzały. Mający tylko jeden cel.

Zabić.

Zabić.

Widział swe własne dłonie, ściskające głowę wilkołaka i uderzające nią o głaz. Raz. Drugi. Trzeci.

Bez końca.

- Zdychaj... - ochrypły, mściwy charkot, który wydobył się z jego własnych ust, wdarł się w ciemność, wyławiając go z powodzi krwi w tej samej chwili, w której zmiażdżona czaszka ustąpiła, pokrywając jego ręce brunatną posoką, aż po łokcie.

Kłujące, gorzkie powietrze wdarło mu się do płuc, przywracając opanowanie i rozwiewając ciemność.

Odsunął się i spojrzał na swe dzieło. Bezwładne ciało opierało się o jeden z głazów. Z rozbitej, zmiażdżonej głowy wylewała się krew, przypominając spływający po kamieniach, niewielki potok.

Ciemność powoli odpływała, przeganiana przez zieleń wpatrzonych w niego oczu. Widział je. Tak wyraźnie. Tuż przed sobą.

- Nie dotknie cię - wycharczał ochrypłym głosem, wyciągając rękę, ale jego dłoń odnalazła jedynie powietrze.

Zacisnął powieki, walcząc z zawrotami głowy i powracającym gwałtownie czuciem.

Wszystko w nim płonęło. Miał wrażenie, jakby na niewielką chwilę krew w jego żyłach zmieniła się w płynny ołów, dewastując je pompowaną przez nie adrenaliną. Mięśnie pulsowały, a zwężone płuca dopiero teraz nadrabiały zaległości z kilkudziesięciu ostatnich sekund, podczas których wypełniała je jedynie ognista żądza mordu.

Jego ciało pokrywały zadrapania i siniaki. Czuł, jak powoli wypływają na powierzchnię skóry.

Drżącą dłonią sięgnął do ukrytej w szacie kieszeni i pospiesznie wypił kilka łyków bladofioletowego eliksiru.

Pomogło.

Kiedy otworzył oczy, ponownie wypełniała je jedynie bezlitosna, zdeterminowana czerń.

Rozejrzał się w poszukiwaniu swojej różdżki. Znalazł ją w błocie, kilka metrów dalej. Podniósł ją i wytarł w pelerynę, a następnie rozejrzał się czujnie wokół i nie mogąc pozwolić sobie już na ani jedną chwilę zwłoki, wsunął się w dym, przyczajony niczym szykujący się do ataku drapieżca.

Bellatriks gdzieś tam była. Oddaliła się, ale wciąż słyszał jej niesiony wiatrem śmiech.

Nie umknie mu.


*


Tonks zatrzymała się gwałtownie.

Ten śmiech... poznawała go.

Bellatriks!

Powietrze przeciął ochrypły wrzask, który sprawił, że jej ciało pokryło się gęsią skórką. Nie należał on jednak ani do aurora, ani do żadnego dorosłego czarodzieja. To był uczeń.

Zrobiła krok w tamtą stronę, ale zawahała się.

Powinna tam pobiec. Powinna im pomóc. Była aurorem. To był jej obowiązek, ale... starcie z Bellatriks było zbyt ryzykowne. Nie miała żadnego wsparcia. A jeżeli zginie i jej nie odn...

- Expelliarmus!

Moment, w którym rozpoznała ten głos, przypominał kąpiel w lodowatym strumieniu.

Zerwała się do biegu, myśląc jedynie o tym, że jej największy koszmar właśnie nabierał realnych kształtów.

Luno...

Luno...


Nie mogła oddychać.

Boże, tam była Bellatriks! To już koniec. Koniec.



CDN



* "As you go" by RED



 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Komentarze
dungeons and dragons
 
Patsy dnia lutego 22 2013 21:10:20
Dziewczyny... po prostu brak mi słów...

Czytałam cały rozdział z zapartym tchem, a pod koniec dosłownie brakowało mi oddechu. Moje serce waliło jak szalone i pragnęłam, żeby Severus w końcu odnalazł Harry'ego. Nadal przeraża mnie to, że jest w stanie zrobić wszystko, by go uratować. Posłać uczniów na wojnę, zabić nie tylko śmierciożerców, ale także aurorów.

Po prostu mistrzostwo. Chyba nigdy nie czytałam tak dobrze opisanych scen bitwy. Czułam całą sobą te emocje: strach, zdenerwowanie, adrenalinę. Nie owijałyście w bawełnę, wszędzie leżały martwe ciała, ludzie wrzeszczeli z bólu i rozpaczy. To jest wojna, nie powinno się jej koloryzować. Ciesze się, że nigdy tego nie robiłyście.

Poruszyło mnie też bardzo zaangażowanie Tonks. Ona też chce za wszelką cenę uratować Lunę. Czuję, że w czasie tej bitwy opadną wszelkie maski. Hermiona w końcu znów podejrzewa, co się dzieje z Harrym i Severusem.

Dziewczyny, nawet nie wyobrażacie sobie jakie emocje we mnie wzbudziłyście. Teraz czekam z utęsknieniem na kolejną część!
rurencja93 dnia lutego 22 2013 22:04:44
Rozdział cud, miód i orzeszki. Nasiąknięty emocjami do bólu. Genialny rozdział. Cieszę się, że Tonks przejęła się Luną. Severus wpadł w furię i podobało mi się bardzo jak walił głową Greybacka o kamienie. Zakochany furiat. Zdesperowany. Ale się nie podda. Naprawdę, fenomenalne. Nadszedł czas, aby przyznać się samemu sobie do swoich uczuć i walczyć o nie. Ciekawe gdzie Potter i Czarny Pan. Mam ochotę na słodki Happy end... Czy to złe? smiley

Kochaniutkie! Życzę Pana Wena i pozdrawiam serdecznie smiley
tinnu dnia lutego 22 2013 22:10:10
Świetne, a sceny bitwy pokazane w całej okazałości. Przyznam się szczerze, że miałam ochotę przewinąć w dół i zobaczyć czy Snape znalazł Harrego, wybaczcie... Kim jest ta tajemnicza osoba, mam pewne podejrzenia, ale zobaczymy. Troszkę większe skupienie na Tonks też mi się spodobało. Ale Severus na polu bitwy to po prostu mistrzostwo. smiley Nie ma to jak przyspieszony puls, dzięki dziewczyny jak ja teraz zasnę;P
Jak tu teraz czekać na nowy rozdział? Życzę dużej weny i miłego urlopu
Shizzy_ dnia lutego 22 2013 22:21:07
Umh...ta akcja!
Mnóstwo krwi, ofiar i śmierci, nie oszczędzałyście nikogo, wszystko opisane tak realistycznie...naprawdę rewelacyjnie opisałyście to wszystko. Zanim na dobre rozkręciłam się z czytaniem, okazało się że już koniec rozdziału. I to w takim momencie, gdzie emocje sięgają już zenitu!
Tonks z całą tą rozpaczą, żeby odnaleźć Lunę i ją ochronić...mam przeczucie, że ta bitwa pochłonie naprawdę dużo ofiar.
Wydała mi się poruszająca( chociaż może w tym względzie to trochę nieadekwatne określenie) ta cała determinacja Severusa, to do czego jest zdolny i ile jest w stanie poświęcić, żeby tylko uratować Harrego. Jego twarz ukazująca mu się przed oczami...uwielbiam Severusa pokazującego swoje drugie, bardziej ludzkie oblicze.
Liczyłam i czekałam z niecierpliwością na konfrontację Snape, Harry vs. Voldemort, ale oczywiście muszę jeszcze trochę poczekać, najlepsze zapewne szykujecie na koniec. smiley

Jak zwykle -spektakularnie i z rozmachem, po prostu bosko! Czekam z niecierpliwością na resztę.
Ach a piosenka przewodnia rozdziału-zakochałam się! Jest wręcz idealna. smiley
KrolowaMargot dnia lutego 22 2013 22:29:10
Idealnie, po prostu idealnie! Świetne sceny bitwy, tyle emocji. Bardzo podoba mi się to, że pokazałyście wydarzenia z puktu widzenia kilku osób, a każda z nich oprócz pokonania Śmierciożerców ma także inny cel. Serce zaczęło mi naprawdę szybciej bić, kiedy Severus "rozmawiał" z Greybackiem. Należało mu się. Wilkołakowi znaczy się. Mam nadzieję, że Severus ma rację i Voldemort nie zabije Harry'ego.
Czekam z niecierpliwością na więcej (chyba nigdy nie będzie mi mało). Wciąż mam nadzieję, że będzie szczęśliwe zakończenie - obaj przeżywają, wypinają się na starego Dropsa i żyją razem długo i kłótliwie, a po każdej kłótni chędożą się do upadłego.
Joanna_113 dnia lutego 22 2013 22:37:39
NIESAMOWITE.
Przypuszczałam, że Wasza wizja bitwy nie będzie łagodną bajeczką dla dzieci. Tu naprawdę widać brutalność walki. Nie ma miejsce na rozmowy, albo giniesz albo zadajesz śmierć.
Porażające są starania Severusa aby dotrzeć do Harrego. Naprawdę poświęci wszystko, wszystkich...
Dlatego jestem wręcz sparaliżowana myślą, co się stanie w kolejnych częściach, po prostu się boję co może im się stać...Niemal bolesne jest zastanawianie się ilu jeszcze ludzi zginie, jak wiele jeszcze wycierpią...A miałam nie rozkminiać przebiegu bitwy tylko przyjąć wszystko to, co napiszecie. Niestety nie potrafię. Teraz będę czytać rozdział raz za razem i kombinować co takiego może się zdarzyć...
Jocker dnia lutego 22 2013 22:53:54
Zrobiłyście krwawą jatkę. A ponieważ wasz styl jest bardzo plastyczny, bardzo łatwo było mi wczuć się w klimat bitwy. Niemal można poczuć odór krwi, zobaczyć kolor klątw, poczuć wszechogarniającą śmierć i zniszczenie. I może właśnie przez tak plastyczne opisy czytając ten rozdział (na który czekałam z utęsknieniem, jak zwykle)inaczej odebrałam emocje. Mianowicie, docierały one do mnie jak zza szyby. Jakby zostały przytępione przez bitwę i to przerażenie, niemożność zastanowienia się, pomyślenia przez ułamek sekundy, bo czas ten kosztuje kogoś życie.

Więc zasiałyście grozę. Akcja potoczyła się wartko i sprawnie, bez (z mojej strony) większych emocji. Myślę sobie "OK, dzisiaj to nie mój dzień" ale... Wtedy w końcu pojawia się Severus. I dopiero teraz widać jak go czujecie, jak emocjonalnie do niego podchodzicie. Opis jego walki był fantastyczny. Uwydatnienie stanowiska, na którym stoi w czasie bitwy - tak, tak, fantastyczne. Nad tym się rozpływam, tego potrzebowałam. Severusa, który zabije aurorów, będzie torturował śmierciożerców mając jeden, jedyny cel - dotrzeć do Pottera. Severusa ogarniętego szaleństwem, mającego zwidy, pragnącego tylko li wyłącznie Pottera, a cały świat niech idzie do diabła.

Pisząc szczerze, nie mogę się doczekać kolejnej część. Nie z powodu Tonks, Luny, Hermiony i spółki, a Severusa. Człowieka opętanego, szalonego i bezwzględnego. Idącego po trupach przyjaciół i wrogów po centrum swojego świata. I tego marszu ku Voldemortowi, który ma Pottera i konfrontacji nie mogę się doczekać.

Kolejnego dobrego rozdziału, czasu na twórczość i nie zwariowania przez opowieść, która nieuchronnie będzie zbliżać się do końca.
Trzymam kciuki!
kwitnacekimono dnia lutego 22 2013 23:40:22
Ten rozdział jest absolutnie genialny, Rowling to mogłaby Wam stopy całować! Zazwyczaj nie lubię opisów scen bitewnych, ale to było tak ekscytujące... a przede wszystkim po prostu świetnie napisane. smiley
czekam na więcej!
Jesteście wspaniałe!

Kimonko
Lily dnia lutego 23 2013 00:19:24
Och przerywać w takim momencie? Jezu, myślałam że zejdę na zawał. To opowiadanie jest... genialne, wspaniałe, fantastyczne, fenomenalne. Świetne prowadzicie akcję. Podziwiam was naprawdę. Ostatnio sama zaczęłam coś pisać (opowiadanie sf) i jeszcze bardziej was doceniam. Wiem jakie to trudne, by pisać ciekawie i w dobrym stylu. Wam się udaje. Gratulacje. U mnie wygląda to lepiej w głowie niż na papierze. Muszę ochłonąć... Jesteście bardzo utalentowane i macie niesamowita wyobraźnie. Powodzenia z następnym rozdziałem kochane.
Semiramida dnia lutego 23 2013 00:48:35
Perfekcyjnie odzwierciedlona scena batalistyczna - dynamiczna i złożona z wycinków, które sumują się w szokujący obraz chaosu. Ludzie padają jak muchy bez zbędnego pieprzenia, a na refleksje będzie czas po bitwie. Świetne.
Bezwzględność Snape'a nie zna granic. Dlaczego jednak zabija aurorów? Pomagając aurorom rozwalić Notta i spółkę nie narażałby się na utratę zaufania. Przecież był świadomy tego, że od kilku mniej znaczących śmierciożerców nie uzyska cennych informacji, a w ostatecznym rozrachunku im ich mniej tym lepiej dla niego. Zapewne ma w tym więc jakiś cel, którego mój móżdżek jeszcze nie wytropił.
Umeram z ciekawości.
Aleksis dnia lutego 23 2013 00:49:21
Jeszcze nie przeczytałam i boję się zacząć. Nie chcę żeby DI się kończyło:/ Już tak długo tu zaglądam w oczekiwaniu na rozdziały, że stało się to częścią mojego życia.
Podziwiam Was dziewczyny i wspieram duchowo.
Ok, biorę się za czytanie, wiem że rozdział będzie wspaniały i może po ochłonięciu napiszę coś mądregosmiley
monalo4 dnia lutego 23 2013 05:26:13
nie jestem chyba w stanie napisać nic konstruktywnego, ogrom śmierci i zniszczenia rozłożył mój umysł na łopatki... do spółki z trwającą wciąż nieświadomością Rona :/
podoba mi się strasznie determinacja Hermiony i to, że nawet w obliczu armageddonu nadal myśli logicznie i wyciąga właściwe wnioski
opis taktyki działania śmierciożerców był mistrzostwem, tak jak motyw z zamykaniem i otwieraniem sobie drzwi
"Miał siłę drapieżnika i umysł Śmierciożercy. Na szczęście żadna z tych cech nie była do końca rozwinięta. Gdy zmieszasz ze sobą dwa eliksiry, naczynie nie stanie się nagle dwa razy pojemniejsze.
to też było boskie smiley
o ludzie, Severus powinien załatwić sobie taki neon nad sobą: "nieprzemyślana wypowiedź grozi śmiercią lub kalect... nie, jednak tylko śmiercią" smiley chociaż w sumie bez niego jest zabawniej - uwielbiam momenty, w których staje się uosobieniem dzikiej furii i jest w stanie zniszczyć wszystko i wszystkich, którzy choć spróbują wejść mu w drogę
i teraz pozostało mi tylko jedno: proszę, błagam, pozwólcie im obu (Lunie i Tonks) wyjść z tego z życiem... a jeśli już mają zginąć to razem, ręka w rękę, bo patrzenie na śmierć ukochanej osoby byłoby czystym... no nawet nie umiem tego określić :/

to teraz nie pozostało nic innego jak tylko spróbować zasnąć i czekać na następny rozdział... życzę ogromnej Weny smiley
brakpomyslu dnia lutego 23 2013 09:02:18
Kochane Ariel i Gobuss, (czuję się, jakbym pisała list :P)
na wstępie chciałabym Was bardzo serdecznie przeprosić za to, że przez dobrych kilka miesięcy nie odzywałam się ani jednym słowem. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko jeden powód: brak czasu. Czasami wchodziłam na tę stronę tylko po to, by na chwilkę się zalogować i już z niej wyjść. Mam nadzieję, że nie gniewacie się na mnie. Już mi się wydawało nawet, że wyrosłam z fanfiction, że nic mnie tutaj nie ciągnie, do snarry ogółem rzecz ujmując. Ale od Waszego DI nie da się "oduzależnić" ;) Chciałabym, naprawdę bym chciała pisać dłuuugie komentarze pod każdym rozdziałem, który umieszczacie, bo naprawdę na to zasługujecie.. Wybaczcie mi te wszystkie zaległości u Was.
Co do samej treści rozdziału.. Czułam się jak nastoletnia fanka jakiejś serii książek, która czeka do nocy na premierę, poważnie. Nie mogłam uwierzyć w to jak zgrani okazali się ci wszyscy młodzi czarodzieje, którzy dla wspólnego celu są w stanie poświęcić życie. Tak, to cały czas mnie zaskakuje, bo ja ogólnie jestem raczej wątpiącą w takie rzeczy osobą i dlatego takie sytuacje mnie niezmiernie wzruszają, gdy już się zdarzą. Matko, przepraszam za ten brak składu w tym co piszę.. Zdeterminowany Severus jest IDEALNY. Właśnie takiego go sobie wyobrażam, wiecie? Nie zatrzyma się przed niczym, żeby uratować Pottera, przed NICZYM. (swoją drogą tu uwaga do poprzedniej części: nie do końca byłam przekonana co do tej całej "kłótni" z dyrektorem, ale przeczytałam sobie ten fragment dwa razy, żeby w końcu zrozumieć obłudność Albusa- bardzo lubię, gdy w fanfiction jest on przedstawiany jako ten zły, bo szczerze mówiąc ten dziadek dobra rada już mi się przejadł). No i jeszcze jedna sprawa: Luna i Tonks.. Matko, po pierwsze: to wy mi pokazałyście ten paring. Zakochałam się w nim i naprawdę bardzo bardzo bardzo podobało mi się jak Tonks chciała chronić Lunę, ale jeszcze bardziej podobała mi się zaciętość panny Lovegood. Tutaj oczywiście przez cały rozdział zastanawiałam się gdzie jest Potter. Nie będę snuła swoich teorii, bo zazwyczaj jest tak, że układam sobie ciąg dalszy, a Wy tworzycie coś zupełnie innego i milion razy lepszego. :D Ogólnie rzecz ujmując średnio przepadam za postacią Hermiony. Mówię tu nie tylko o fanfiction, ale także u Rowling jej nie lubiłam. Tutaj, w tym rozdziale ją KOCHAM. Tak jak trochę irytująca jest ta nieświadomość Rona, tak jej determinacja jest godna podziwu. Boję się tego, co przeczytamy dalej. Boję się, że coś się stanie Lunie, a ja ją tak bardzo uwielbiam. Nie chcę się nawet zastanawiać jak to się wszystko skończy. Czy zobaczymy śmierć obu naszych kochanych postaci, czy jeden z nich zginie, a może obaj przeżyją? Nie chcę.. Chociaż jestem zwolenniczką happyendów (bo naprawdę po tym wszystkim im się to należy), wiem, że Wy dacie nam coś IDEALNEGO, bez względu na to, co się stanie.
Kochane, jeszcze raz strasznie przepraszam za te miesiące milczenia i dziękuję, że mimo tego dalej miałam dostęp do rozdziałów.
Tulę Was mocno,
Zrzęda.
Morpheas dnia lutego 23 2013 09:36:25
Autorzy, wy moje superbohaterowie. smileyJesteś bardzo szybko napisał ten rozdział. Ona jest piękna. Czekam na kontynuację. Bardzo martwi się o Harry ' ego i Severusa. Jak oni będą k4;ml7;m1;m0;mk4;k2;m0;nl9;n3; z tej sytuacji?smiley
Channel dnia lutego 23 2013 11:31:26
Zastanawia mnie jedna kwestia. Pewnie moje rozmyślania będą wydawać się niedorzeczne i głupie, ale od momentu obejrzenia LOR i Hobbita nie daje mi spokoju. I w sumie można to podłączyć do HP.
A mianowicie skoro Dumbledore jest tak potężny, budzi poważanie i lęk u niektórych, to dlaczego sam nie rozgniótł Śmierciożerców i samego Voldemorta? Dlaczego musi posłużyć się aurorami, Zakonem, uczniami, nauczycielami itd? Toż gdyby się skupił, zgromadził moc, coś wymyślił, aby ją powiększyć tak, aby świat magiczny wreszcie miał spokój z sługami Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać jak i Tomem, to rachu ciachu i byłoby po wszystkim. Nie wiem, może mam za proste rozumowanie, klapki na oczach. Ale tak samo jest z LOR. Jest tych paru potężnych czarodziejów i gdyby razem zapakowali swoje tyłki pod Mordor, śladu by po oku i orkach nie pozostało. No coś tam słyszałam, że Gandalf (to pewnie i reszta jego magicznej brygady) ma zakaz używania dużej ilości magii na Ziemi i to, co byliśmy w stanie widzieć jest tylko drobną namiastką. No ale...
Sorry, że tak latam między jedną książką a drugą, ale jak dla mnie tu i tu jest ten sam szkopuł. Dumbledore jest tak potężny, że obawia się go sam Lord Voldemort. To dlaczego sprawy układają się tak, że oprócz starca walczą inni?

Ja wiem, że bitwa końcowa nie może kręcić się tylko wokół Snape'a, Harry'ego i Same Wiecie Kogo, ale ta ciągła damska narracja na dłuższą metę denerwuje, bo ja chcę wiedzieć już, teraz natychmiast! co z chłopakiem. Czy jeszcze żył, a może wsparcie przybyło za późno? A może nóż się przydał? Czy Lord dowiedział się, że Potter ma dodatkową broń? Tyle pytań, a Wy zarzucacie mnie tym, co się dzieje u Tonks czy Hermiony i reszty Gryfonów. Heh, jestem strasznie niecierpliwa :P
Nie, żeby to nie było ciekawe. Jest! Jak cholera jest! Z napięciem to wszystko czytałam. Ale jak dałyście (nareszcie!) Severusa, to taki króciutki fragment...

Uwielbiam takiego Severusa. Niewzruszony ciężki przeciwnik, który nie podda się do samego końca, aż nie znajdzie Harry'ego żywego czy martwego. W innych ff nie jest tak on ukazany. Jeżeli pamięć mnie nie myli, to nawet u JKR nie jest aż tak brutalny jak u Was. W ogóle Wasi bohaterowie są o wiele straszniejsi niż w książce, a aurorzy nie tacy och i ach. To mi się strasznie u Was podoba. DI jest taką bardziej hardcorową wersją której nie dałabym przeczytać swoim dzieciom (jeżeli będę je kiedyś tam miała) aż nie skończą osiemnastki. Chociaż i wtedy może być to dla nich za brutalne.

Cieplutko pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że do następnego weekendu paznokcie mi trochę odrosną, bo z tego napięcia nic mi nie zostało :P
SinfulMind dnia lutego 23 2013 12:01:17
smiley

No, no! Nareszcie! Jesteśmy w samym sercu akcji! Koniec okołokonfrontowych rozdziałów, nadszedł czas rozwiązania! smiley Bardzo się cieszę, a jednocześnie smucę, bo niedaleko już historii do zakończenia. Mam wielką nadzieję, że obdarzycie nas jednym albo dwoma dodatkowymi rozdziałami po całej bitwie, taki smaczek życia "po", no ale tylko na razie o tym sobie pomarzyć. Jakie macie plany, same dobrze wiecie.

Podobał mi się rozdział; brutalny, obrazowy - nie jest to najlepiej napisany opis bitwy jaki czytałam, ale nie jest też zły. No i Snape... jego determinacja i obsesja na punkcie ratowania Harry'ego jest i godna szacunku i niebezpieczna; ten człowiek nie cofnie się przed niczym by osiągnąć cel. Troszkę się tego obawiam.

Nieważne ile rozdziałów zajmie zakończenie, ważne że doprowadzicie swoją myśl do końca.

Dziękuję Wam za ten rozdział,

SinfulMind
brzuch dnia lutego 23 2013 12:42:31
Dziewczęta!

Prolog rozdziału całkowicie mnie zauroczył. Bałam się, że to będzie indywidualna wojna Harrego i Severusa. Wy natomiast postanowiłyście rozegrać finał w wielkim stylu kończąc w finałowych scenach wszystkie wątki i włącząjć weń wszystkich bohaterów. Brawo. Nie mówiąc już o tym, że w ten sposób pozostaje jakaś szansa na pozostawienie przy życiu głównych bohaterów :)

Rozmowa z dyrektorem też świetnie wyszła. Udało Wam się pokazać Dumbledora jako postać wieloznaczną. Nie zgodzę się, że w Waszym opowiadaniu to jednoznacznie negatywna postać. Występuje tu przecież w roli przywódcy armii, która ma wyruszyć na spotkanie z oddziałami wroga. Trudno oczekiwać od niego innej postawy. Decyzja o wysłaniu uczniów jest kontrowersyjna, ale w takim wymiarze w jakim kontrowersyjne było np. Powstanie Warszawskie. To jak historia rozliczy Dumbledora będzie zależało zapewne od wyniku bitwy.

Co do zgrzytów i nielogiczności mam kilka uwag. Po pierwsze najpierw pokazujecie Snape'a jako wojownika tak potężnego, że może od niego niemal zależeć wynik bitwy. Do tego przecież skłania wykład dyrektora, że zgodził się na romans z Potterem, by upewnić się, że Snape będzie po jego stronie. Na polu bitwy jednak Severus nie wyróżnia się bitnością od innych aurorów. Skąd zatem całe to poświęcenie ciała Pottera? Dlaczego Dumbledorowi tak bardzo zależało na Severusie? Może wyjaśni się to później.

Nie od końca rozumiem też logikę całej bitwy. Jak to możliwe, że mobilizacja armii Dumbledora może nastąpić w przeciągu kwadransa? Czemu żadna z armii nie ma żadnej taktyki walki? Nie wiem jak biją się oczywiście czarodzieje, ale całość bardziej robi wrażenie ustawki kiboli niż decydującej bitwy, do której obie strony przygotowują się miesiącami.

Nie rozumiem też całej idei aportacji. Wydaje mi się, że wprowadza do fabuły straszny mętlik. Jak to jest możliwe, że przez 6 lat w Hogwarcie Harry nie pomyślał o tym, że skrzaty mogą się swobodnie aportować gdzie chcą. Jeśli tak, to czemu nikt nie korzystał z ich wspaniałej umiejętności czyniąc z nich np. szpiegów. Czemu uczestnicy bitwy bawią się ze sobą w berka ganiając w tę i z powrotem zamiast aportować się w dowolnej chwili w dowolnie wybrane miejsce?

Muszę się uczciwie przyznać, że nie jestem miłośniczką scen batalistycznych. Zwykle nudzą mnie one niemiłosiernie i traktuję je jako obowiązkowy przerywnik. Wyjątkiem może są niektóre filmy typu chińskie megaprodukcje, gdzie w tego typu scenach zachwyca choreografia. Tutaj trochę się wynudziłam, ale cieszę się, bo potrzebowałam takiego przerywnika po mrożących krew w żyłach poprzednich częściach.

Czekam niecierpliwie na dalsze części,

brzuch
paja1 dnia lutego 23 2013 13:14:02
Ach... se zatajeným dechem jsem četla celou kapitolu, je napsaná tak skvěle, že jsem měla scény bitvy před očima. S netrpělivostí budu čekat na další část. Díky. smiley
markank dnia lutego 23 2013 17:37:06
Dziewczyny to po prostu jest... przepiękne, brakuje mi słów, żeby oddać moje odczucia po przeczytaniu tego rozdziału. Jest w nim tyle emocji, tyle emocji, że po prostu dech zapiera. Czytając, czekałam, aż w końcu Severus znajdzie Harrego, ale się w końcunie doczekałam. Tak właśnie myślałam, że to byłoby zbyt piękne żeby mogło być prawdziwe..:D Zdziwiłam się trochę jak Severus zabił kilku aurorów, ale tak pewnie ma być. Widzę, że śmierciożercy znają prawdę o Snapie, że jest zdrajcą, ale nie mogą go zabić no i dobrze przynajmiej tyle dobrego. Jeden nawet wyprowadził go z równowagi i to było cudownie napisane. Mam nadzieję, że Severus w końcu znajdzie Bellatrix , która zaprowadzi go do Harrego..
Czekam na dalsze części tej historii i mam nadzieję, że wszystko im się uda;*
I życzę oczywiście weny w pisaniu kolejnych rozdziałów, czekając na nie z niecierpliwością :* :*
Kocham Was i kocham DI ;* :*:*
krystynkak dnia lutego 23 2013 18:59:39
nie mam pojęcia jak bohaterowie wyjdą z tego bitewnego galimatiasu, jaki sposób znajdziecie na pozbycie się Voldemorta, ale musi to być coś naprawdę nietuzinkowego, wierzę w waszą pomyslowość i ufam w szczęśliwe zakończenie
moran125 dnia lutego 23 2013 21:57:28
Jestem bardzo zadowolona z waszego opisu bitwy. U Rowling Harry przez większość czasu takich starć znajdował się zwykle w innym miejscu, wykonując jakieś zadanie, przez co sama walka była właściwie tylko lekko wspomniana. Oczywiście tutaj Pottera też omija bitwa, ale mamy perspektywę Snape'a, Hermiony, Tonks i przez to wgląd w całą resztę. Dzięki temu ma się wrażenie, jakby samemu było się w środku akcji.

Mój ulubiony moment - Snape roztrzaskujący głowę Greybacka w brutalny sposób. Ta jego niekontrolowana furia smiley jakby próbował zniszczyć nie tylko jego, ale i wyeliminować ze świata jego słowa o tym, że coś może się stać Harry'emu. Chciałabym, żeby mnie ktoś tak kochał - myślę, że nawet miłość rodzinna nie jest w stanie wygenerować takich emocji, jakie obserwujemy u Severusa. Tutaj musi chodzić o te dwie osoby, które działają na siebie w tak wyjątkowy sposób.

Bardzo mnie cieszy, że nowa część wyjdzie tak szybko smiley
Agnieszka dnia lutego 23 2013 22:42:06
Kurcze. Perfekcyjny opis Greybacka. Jeśli kiedyś zechcecie napisać książkę o wilkołakach, to na pewno też będzie rewelacyjna. Z waszą wyobraźnią możecie spokojnie stwarzać własne niesamowite światy, w których zatoniemy smiley Opis bitwy jest niesamowity. Miałam wrażenie jakbym stała pośród walczących. Czytałam jednym tchem. Wspaniała, szybka rytmika zdań, która wrzuca czytelnika w wir zdarzeń. Gdzie nie ma na nic czasu, pozostaje tylko biegnąć za bohaterami. Za oszalałym Severusem, zrozpaczoną Tonks, za Hermioną i Ronem. Biegnąc w świat, w którym pomiędzy dobrem i złem jest milion odcieni szarości. I w którymś momencie odkrywamy, że sami stajemy się opowieścią.
adaseja dnia lutego 23 2013 22:49:18
To bylo bardzo mocne i bardzo krwawe, takie jakie być powinno gdy mówimy o ostatecznej bitwie. Podobało mi się, że ujełyście spojrzenie kilku bohaterów na to, co się wokół nich dzieje. Hermiona, Tonks, Snape dzięki nim wczułam się do granic możliwości. Opis był realistyczny, wrecz czułam na twarzy krew ofiar. Coś czuję, ze wszyscy z nich spotkaja sie razem z Bellatriks i boje sie, że zginie Ron albo Hermiona.

Opis tego, co się dzieje ze Snapem nie tylko w tym rozdziale, gdy ktoś napomknie o skrzywdzeniu Pottera jest fantastyczny, ale dajacy poczucie zagrożenia i przerażenia. Boję się takiego Snape'a.

Czuję ten smród krwi, śmierci, a to dopiero poczatek. Ile złego sie jeszcze wydarzy? Nie chcę wpaść w depresję po tym, co może sie wydarzyć...

Pozdrawiam i czekam z ogromną niecierpliwością,
Adaseja smiley
Agnieszka dnia lutego 23 2013 23:00:43
Hmmmm. A może, by tak kilka alternatywnych zakończeń? Jak dla mnie byłoby to cudowne smiley
kikax dnia lutego 24 2013 13:12:00
To było naprawdę ostre.
Trochę przeraża mnie zachowanie Snape'a jego motto to "po trupach do celu". Zabije każdego kto stanie mu na drodze do Harrego. Ale z drugiej strony cieszę się, że Harry ma takiego obrońce. Severus widzi przed sobą tylko jedno: uratować Harrego a reszta świata może się hmm nie będę używać brzydkich słów, ale każdy myślę, że wie o co chodzi.
Liczyłamna to, że w tym rozdziale już pojawi się Harry, więc trochę się rozczarowałam, ale będę cierpliwie czekać. Nadal z nadzieją, że Harry i Severus przeżyją i będą żyć razem do końca swoich dni smiley
Dużo weny i cierpliwie czekam na kontynuacje smiley
Kloto dnia lutego 24 2013 16:03:23
Ostatni rozdział razem z prologiem był naprawdę niesamowity, taki świeży. No dobra może świeży to nie jest dobre słowo, chodzi o to, że dla odmiany mamy tu wielowymiarowe spojrzenie na sytuację. Trzy różne punkty widzenia- Snaper17;a, Hermiony i Tonks- naprawdę spodobał mi się ten sposób opisu. Chyba powoduje to, że jest bardziej dynamiczna a sama bitwa bardziej interesująca do tego stopnia, że chwilowo nie interesuje mnie co się dzieje z Harrym i Voldemortem(!). (Dodatkowo wydaje mi się, że to wielo płaszczyznowe spojrzenie pasuje tu wyjątkowo bo opowiadanie wychodzi z zamkniętego świata należącego tylko do Harryr17;ego i Severusa i wkracza na pole walki która dotyczy wielu innych osób- dosłownie wszystkich.) Mam wrażenie, ze te trzy postacie (i Ron in towsmiley zmierzają do wspólnego punktu, tzn. że ich drogi za chwilę się przetną i już nie mogę się doczekać co się stanie (i na tym etapie już nawet nie próbuje zgadywać, to po prostu niemożliwe).

Snape jest szalony i niepowstrzymany (rage!) ale jednocześnie skupiony i nieugięcie dąży do celu.

Jeszcze wcześniej niesamowita była konfrontacja z Dumbledorem. Doskonale oddaje charakter dyrektora w tym opowiadaniu, podoba mi się, że nie zrobiłyście z niego miłego/ rozczarowanego, ślepego, staruszka ale też, że nie jest rzłyr1; i to z raczej niewytłumaczalnego powodu (bo tak) jak w wielu innych fickach które czytałam. D. to (jak już kiedyś pisałam) twardy przywódca, bezwzględny ale z jego punktu widzenia czasem trzeba coś poświęcić, żeby zyskać coś ważniejszego. (nie wiem czy dobrze ujęłam to co chciałam powiedzieć, nie chcę usprawiedliwiać dyrektora, żeby nie było; )

Wracając do bitwy podoba mi się, że wyraźnie widać różnice w rozkładzie sił i sposobie walki- uczniowie walczą jak uczniowie- nie mają nagle jakichś nadprzyrodzonych mocy i (jakimś cudem) nie wycinają śmierciożerców w pień; aurorzy są dobrzy, nawet bardzo ale różnią się sposobem walki od popleczników Voldemorta, tzn. r11; nie próbują wygrać walki expeliarmusem ale też nie rzucają Avady i klątw torturujących na prawo i lewo. Śmierciożercy są dokładnie tacy jak ich opisuje Snape w rozdziale a Snape jest połączeniem bezwzględności, szaleństwa, skupienia i taktyki od razu widać, że wie co robi i że to nie jest jego pierwsza walka. Cieszę się, że postanowiłyście ją (bitwę) opisać, a nie tylko wspomnieć, że gdzieś tam była w międzyczasie szczególnie że to kawał dobrej roboty.

Cudownie po hardcorowej sesji przeczytać dwa fantastyczne fragmenty i jeszcze usłyszeć, że nadchodzi więcej! Z jednej strony chciałabym, żeby to opowiadanie się nie kończyło z drugiej nie mogę się doczekać jak skończy się historia tych ludzi- zwłaszcza Harryr17;ego i Severusa (oczywiście!) ale też Tonks i Luny oraz co na to wszystko Ronsmiley
Szykielet dnia lutego 24 2013 17:17:31
Krew, pot i łzy... jeśli ma być kilka rozdziałów, to pod koniec wymordujecie cały Hogwart... smiley
Nie spodziewałam się zmiany wątku i zupełnie zapomniałam o Tonks i o Lunie. Przywołanie tego w tej chwili ładnie łamie konwencję całego rozdziału. Dobre posunięcie.

Czekam na ciąg dalszy - ponieważ na bieżąco czytam też "Insygnia śmierci" niechcący porównuję gdzie kto ginie i w jakich okolicznościach. U Was na razie więcej krwi i zamieszania. smiley smiley smiley
marta23mm dnia lutego 25 2013 13:50:03
Wiecie co do mnie dotarlo ze strasznie malo jest ff w ktorych jest koncowe starcie z voldim jakas walka albo cos w tym stylu .. Troche to dziwne ff sa o tym ze harry i severus nie moga byc ze soba wlasnie przez V a nigdy nie ma konfrontacji dlatego pelen podziw dla was ze w ogole podjelyscie temat ... No i tradycyjnie JA NIE CHCE KONCA DI ! Im wiecej tych koncowych rozdzialow tym lepiej
arielgobuss dnia lutego 25 2013 16:18:56
From Samantha MSF:

I knew without any doubts that the battle, the war would be impressive, but I never expected it to be like *this*. I don't know how I can, being the devoted DI fan, always underestimate you, but with each chapter you shock me more and more, it's even not normal! I think maybe I just don't have enough imagination (though I used to think of myself as of quite a talented author), because even in my wildest dreams the fight wasn't even remotely like the one you described.

Unfortunately, when the chapter was published, my flat was full of guests who intended to stay the night. Of course I read it as soon as I saw it, but in a rush, and with thousand interruptions. Really, I was ready to kill them! Finally in the morning I got rid of them and re-read the chapter, this time with all scrutiny. I was trembling uncontrollably because of shock and of fear - can you imagine that?! In my life, I've watched millions of horror movies, read so many scary books that now I can't remember all of them, and still, nothing - *nothing* has ever impressed me like that. I realized so many things after this brilliant chapter! Lots of them concern Snape. I always knew he has been living in hell, in a Death Eaters world where there is no place for love, compassion and any trace of softness. Still, there were moments when I felt a boiling anger toward him. I hate the second part of 'Punishment' chapter - not in the negative sense, I adore everything in DI - but it affects me too much, it goes against many things I believe in, and I was dreading to translate it. I felt fury at both Severus for his violence and Harry for his inability to really stand up for himself. Now, it all changed. Now, I saw with my own eyes that in the world where Severus used to live, violence is something as usual and acceptable as it is for Hermione to study hard. Maybe in some deep corner of his mind he understands what is wrong and what is right, but after so many terrible cruel years full of blood and agony, everything mixed up together, and now it's hard to decipher what reaction is normal and what is excessive. Now, it's almost impossible for me to believe that Severus managed to save something human in him at all. He is truly an impossibly remarkable man.

Also, I remember how he told Hermione once that she knows nothing except for tons of unnecessary useless information. I disagreed with him then, but now I see he was absolutely right. How can someone like Hermione - and she is one of the cleverest students - fight with those merciless wild creatures who are extremely powerful? And Dumbledore - he definitely used children in his plans once again, because McGonagall was right - it's madness to send all of them to death, and that's what they'll get. Only the luckiest will survive.
Most authors who write about war should learn from you. It's not even the chapter, you know? Usually chapters are strictly divided into parts, you can see clearly where is the beginning, the middle and the end. But here it could go on and on, it's not just some episodes of a battle - it's the most real, scariest and terrifying War that one could possibly imagine. I was wondering from whose point of view you'll write it, and here is the answer I didn't even dream of - from everyone's! I was reading with my mouth wide agape since the very start, seeing the enormousness of fight, seeing Tonks. I was sure she'll be desperate to find and protect Luna, but I didn't imagine how much. I didn't think she will leave the Aurors immediately, after seeing what was going on, how many Death Eaters were there. She forgot about her pride, her duty, she didn't care what her colleagues will think about her, it didn't even cross her mind that if she comes out of it alive, she'll probably lose her job, all possible respect. Luna is the only important thing for her, and it touched me so much seeing all of this, feeling all Tonks' emotions. She and Severus have something alike. I know Snape cares only about Harry and doesn't see the world beside him, but anyway I wonder how he will react if they meet on the battle field - after all, both of them are approaching Bellatrix. Will he help her, at least for a moment, knowing her situation is so similar to his, or will he go on blindly trying to reach Harry?

I love seeing the war from Hermione's point of view. You've done just great - we can see the similar events with the eyes of three completely different people - the trained, but still quite inexperienced Auror; the helpless, scared, shocked beyond beliefs child; and dark, extremely powerful Death Eater. Tonks, Hermione and Snape - they three are so different, yet all of them are united by one thing - absolute, sheer desperation. Hermione now realized that she knows nothing, she sees her friends being killed, people dying every second - bodies, blood, deathr30; I felt every moment of it, smelled it, touched it, sensed it! I've never read anything so strong, so powerful, so terrifying! Your talent is obviously limitless, I'm sure you could be a very famous, world-known Authors - I'm a big fan of literature of different kinds, but I was never impressed *this* much. Those who don't understand DI, and most especially - don't like it, are so stupid that I can't even begin to tolerate them. Poor pathetic idiots, they have no idea what they are missing. All vital things, everything that we live for, everything we have to deal with is here, in DI, perfectly described. In this chapter, it became obvious that no matter what the strategy is, what Aurors and teachers and students might have planned, it won't work. No one has ever been in situation like this, all plans and rational thoughts were destroyed almost immediately after arrival in this burning hell. How can anyone think straight here? War is *not* rational, is not logical, people are led only by one blind desire, one basic instinct - to survive.

Every word describing Severus' own fight has left me speechless. It's something so huge, so impressive, I just can't express it! The way he moves, the way he fights, the way he destroyed Jugson... and it's even more scaring knowing that everything he does, he does only for Harry, in order to find him, to save him. Nothing and no one will ever stop him, I have no doubts of that. I wonder, though, why does the Dark Lord need him? Didn't he find the Potion? Or does he want to make Severus pay for everything? I wonder how he reacted realizing Snape is really in love with Harry, and how will other Death Eaters react. The moment with Cho was absolutely terrible! I was never so simultaneously revolted and fascinated in my entire life! Nott, he strongly reminded me of those savages from the 'Wrong turn' movie, only in this case, he has too much knowledge. 'I got it, I got it, dad!' - like it's all just a funny, bloody game and he is a new player. Cho, the girl he studied with, means absolutely nothing to him! Her life is just a toy... it's such a nightmare. Her death was horrible. And how she pleaded Snape, and Snape wanted to help, but couldn't... oh my God, those scenes will hunt me for a very long time to come! And when Severus saw the image of Harry, it... it just ripped my heart. It was so powerful, I could barely breathe!

By the way, Google translator really surprises me. Can you imagine, it changes 'Potter' to 'Harry' on its free will! When Snape asked Nott 'Where is Harry?', I was so shocked that I looked at the original and realized it wasn't 'Harry' but 'Potter'. It's really strange!
There are so many questions now! Why does Severus have to wait? Why Bellatrix can't take him to Voldemort now? It was painful seeing Snape kill the Aurors, but I understand him completely. He wants to use every chance possible, even the smallest one. He can't risk - he just can't. I loved his conversation with Kingsley - this dark humor makes me laugh hysterically. And Severus' hallucinations... wow. I *love* moments like that, they show even more how deeply and madly Severus loves Harry, 'madly' being the key word. I just tremble when I read this, this is so incredible!

I don't know what to feel - to be angry with Hermione's stupidity (how does she plan to survive nearby VOLDEMORT?! She knows Snape is going there!), or to admire her courage. Yes, if she wants to find Harry, that is the only way - only Snape will be able to do that. He won't stop even in his death, I think. Werewolvesr... wow! You definitely know how to describe them! You could really write a book, Rowling should learn from you how to make the atmosphere thick, dark and dangerous. I've never thought I'd be scared of werewolves! Brr, my skin is covered with enormous goose bumps! When Severus reacted to that Greyback's threat with such a fury, such strong, powerful, uncontrollable rage, my heart stopped completely. He killed him so brutally... I can't even imagine what he will feel once he sees Harry with Voldemort! How he will react *then*! I can't, I'm just dying from strong urge to see, to read it! Severus is such a dangerous predator, but he isn't the most dangerous one. How will it all go? In the moment of killing Greyback, I believe Severus was scared, really terribly scared that what that creature has said might be true. Then he became determined again, but before it, I saw his vulnerability - especially when he tried to touch the image of Harry. I almost cried - I would have if I wasn't so terrified by what had happened before. This is such a strong moment! So many emotions are in this chapter! And the ending, when Tonks heard Bellatrix, hesitated, but then, realizing Luna was there, forgot about everything and ran toward her! I couldn't breathe! This chapter is so brilliant, so vivid, so fantastically scary... I love it!

Thank you endlessly, girls - your work means *so* much for me, and I'm so glad if my comments cheer you up! This is the most intense, the most captivating and breath-taking thing I've ever read! Thank you!
silence1 dnia lutego 25 2013 17:55:51
Genialny rozdział! Moje gratulacje, dziewczęta smiley

Znalazłam tu coś, czego nie można było zauważyć w oryginalnych Potterach-rozwinięte i dynamiczne oraz emocjonujące opisy bitew. Tego zawsze mi brakowało, a teraz po prostu się rozpływam, gdy to czytam.

Doceniam także wprowadzenie kilku przerywników w głównym wątku (Harry/Snape) w postaci fragmentów, w których widziane wszystko jest z perspektywy Tonks i Hermiony. Szacun. Ja nade wszystko uwielbiam wielowątkowość i/lub zagmatwane sprawy, z których nie jest łatwo wyciągnąć pewne wnioski itp. Wtedy nie jest nudno, a czytelnik musi sam pomyśleć i wczuć się w sytuację tak jak tutaj. A i tak cały tekst jest przejrzysty i miły dla oka smiley

Mam nadzieję, że wielkich strat w armii Dumbldore'a nie będzie mimo że, wojna takowe za sobą nosi. Cóż, nie ukrywam, że wzruszyłam się, gdy umierająca Cho prosiła o pomoc Seva, a potem...no wiadomo. Chciałabym, aby Harry i Snape przeżyli jaki i Tonks i Luna oraz Hermiona i Ron, ale nie wiem, czego można się po Was spodziewać...i to jest boskie smiley

Bardzo mnie zaskoczył i trochę rozczarował brak konkretnych informacji o Potterze, bo tak jakby z niecierpliwością czekałam na nie, ale to tylko jeszcze bardziej mnie nakręciło, więc wyszło na plus.

Tak przy okazji-fakt, iż ten rozdział pojawił się w przeddzień mych urodzin, choć przeczytałam go dokładnie w ich dzień, był bardzo, ale to bardzo miłą niespodzianką. Przeczytałam całość z uśmiechem na twarzy i z pewnością była to jedna z najprzyjemniejszych części tego dnia. Naprawdę.smiley

Życzę Weny i czekam na ciąg dalszy :*
Silence
magiamoniczki dnia lutego 25 2013 18:23:28
Pięknie! Cudnie! Wspaniale! Szybkie zwroty akcji, non stop emocje na granicy eksplozji, piekielnie groźny Severus, tępy jak but Ron i jak zwykle inteligentna Hermiona smiley Czyli to co lubię najbardziej smiley

Umieram z ciekawości jak to się skończy. Oczywiście marzę też o tym byście uśmierciły Bellę. Najlepiej pooooowooooli i boleśnie.

Całuję Was ciepło :*
kicia27 dnia lutego 26 2013 10:53:13
Och, wiedziałam, po prostu wiedziałam... że to się skończy w takiej chwili...
+
Zachowanie Severusa na początku mnie oburzyło... zabija aurorów? Kiedy uczniowie uciekają przed Śmierciożercami z którymi nie mogą się mierzyć?
Skąd tylu Śmierciożerców, że mają przewagę liczebną? Tyle ofiar, potworności... horror. A gdzie jest Harry i co robi? Czy Tonks z Luną wyjdą cało z starcia z Bellą i co zrobi Severus? Mam nadzieję, że tylko Bella zginie.
Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału...
Życzę dużo weny i wolnego czasu. Powodzenia!smiley
Kicia27
Kirikos dnia lutego 27 2013 12:58:44
Muszę przyznać, że sceneria bitwy, jaką tu opisujecie jest doskonale odmalowana. To znaczy aż mi się wydaje, że naprawdę to widzę! Całość ogólnie porywająca, jak zwykle, chociaż mam kilka ale.
Nie podobają mi się momenty, w których Severus "widzi" Harrego, albo "słyszy" jego głos bo robi to z niego albo szaleńca, albo słabego, zakochanego głupca. Co nie pasuje mi do reszty jego charakteru, który mu od początku kreujecie.
No i dlaczego Dumbledure otoczył się tym ognistym pierścieniem? Odnoszę wrażenie, że mógłby zrobić o wiele więcej, gdyby sam się tak nie ograniczył.
I po trzecie, ja rozumiem że armia dumbledora to dzieciaki z Hogwartu a nie aurorzy, ale chyba po kilku latach nauki i treningu z Harrym coś umieją? Oprócz ucieczek i rozglądania się, bo tak to u was wygląda smiley
Oczywiście to są drobne minusy wyciągnięte z doskonałej całości, niemniej rzuciły mi się w oczy i postanowiłam wam o tym napisać.
Życzę weny
Kirikos
roser dnia lutego 27 2013 20:54:43
Czytając ten rozdział coś nieprzyjemnego ściskało mnie w żołądku. To uczucie drążyło mi wnętrzności i sprawiało, że co chwila zaciskałam dłonie w pięści, ale... Tak chyba powinno być, nie? smiley

Bitwa świetnie opisana i choć naturalnie wolałabym czytać o relacjach między Snape'm i Harry'm to i tak doceniam trud, jaki włożyłyście w napisanie zarówno tej części jak i prologu do niej. W ogóle mam nadzieję, że to wszystko dobrze się skończy, tylko... Czemu ten uścisk gdzieś w środku nawet po przeczytaniu rozdziału nie chce zelżeć i mam jakieś dziwne przeczucia co do tego wszystkiego? Mam nadzieję, że żadna ze mnie Trelawney i że DI skończy się dobrze. A przed zakończeniem napiszecie jeszcze kilka fantastycznych rozdziałów, które zwalą nas z nóg.
Dużo weny! smiley
gilreaninglorion dnia marca 01 2013 13:58:43
Szczerze mówiąc rozumiem ślepą miłość Snape do Pottera jednak brak pomocy uczniom i mordowanie aurorów to trochę ponad moje nery. Chyba jestem altruistką. Bitwa super nic dodać nic ująć. Mam nadzieje ze Severus znajde żywego tego stukniętego dzieciaka a jeśli nie ........ No coż może zafunduje Voldemortowi bardzo długą i bardzo krwawą zemste.
Devia dnia marca 02 2013 14:20:58
A więc... Jestem zachwycona. Nie spodziewałam się czegoś takiego smiley Snape mimo wszystko chwyta się każdej deski ratunku dla Harry'ego, nawet takiej, która pomóc raczej już nie może. Cudowne. Takie desperackie zachowanie nie pasuje do Severusa... choć nie. Idealnie pasuje. Nie widać tego co dokładnie się dzieje, ale widać, że pragnie w końcu to wszystko zakończyć. Chce aby Harry był bezpieczny za wszelką cenę. Już. W tym momencie. Zabija Aurorów ale i Śmierciożerców. Nie pomaga uczniom. Z boku wydawać się to może grą na dwa fronty i po części tak jest, ale... ale Severus jest po jednej stronie. Stronie Harry'ego. Nie pozwoli mu nic zrobić, nie ważne ile osób musi zginąć, on poświęci każdego, byle tylko jego Harry żył.
Potem pewnie go nieźle zwyzywa za to co zrobił, ale już taki jego urok ;* Najpierw musi pomóc, potem może wyciągać wnioski i karać.
No i jeszcze ten, który ma doprowadzić Severusa do Voldemorta. Naprawdę mnie ciekawi jego postać.
Dumbledore, ten stary manipulator... On też nie patrzył na to czy przypadkiem nie zabija swoich. Dla niego liczy się tylko zwycięstwo, do którego sam doprowadzi. Co z tego że zginą dzieci? Ważne, że on wygra. Z chęcią bym mu coś zrobiła...
Tonks, Tonks, Tonks... Bidna, głupia Tonks. Ona naprawdę myślała, że Luna nie pójdzie? Tak bardzo chce chronić ją a nie udaje się jej. Mam nadzieję, że skończy się ich historia szczęśliwie, choć po tym jej "Boże, tam była Bellatriks! To już koniec. Koniec." coś wątpię żeby potrafiła coś zrobić. Hmmm... A może i uda się jej. W końcu dla miłości możemy wszystko smiley
Hermiona w DI jest naprawdę świetną postacią. W wielu FF robi się z niej wkurzającą, kujonowatą przyjaciółkę, która myśli, że wie wszystko, ale z nikim się tym nie dzieli, a całe dnie spędza w bibliotece. Tu jest ona pozytywna. Wie, że powinna ufać Severusowi. Razem z Ronem chce mu pomóc odnaleźć Harry'ego. Zresztą Ron też jest tu taki... prawdziwszy. Nie robi z siebie aż takiego kretyna jak to w zwyczaju mają robić z niego autorzy. Jest.... sobą. Takim jakim go widziałam we wszystkich częściach HP. Cudnie.
Rozdział mistrzostwo ;* Życzę Wam wiele weny i sił smiley
Przepraszam za spóźnienie, ale z miałam trochę zajęć ;P na dodatek z nudów sama zaczęłam coś tam pisać... Nie dorównuje DI, ale jestem dumna. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się pisać tak długie rozdziały jak Wy ^^
Trzymam kciuki ;*
miloszte dnia marca 04 2013 14:05:10
No... O matko... Jak zwykle cholernie obrazowo wszystko opisujecie. Niemal czuje się ten swąd palonych ciał i roztrzaskaną czaszkę Greybacka pod palcami. Nie mogę powiedzieć, że ten rozdział mi się podoba bo jest przerażający. Ale chaos i dynamika waszego opisu są doskonałe. Idealnie pasują do sceny wielkiej bitwy, człowiek ma ochotę wskrzesić Matejkę żeby namalował drugie wielkie dzieło formatu "Bitwy pod Grunwaldem" "Bitwa o Harrego" byłaby milion razy lepsza. Widzę ją w barwach błękitu, czerni, brązów i czerwieni. Chaos, masakra, kłębowisko ludzi, drzew i rozbłyski zaklęć. Jeny! Ale jestem nakręcona!
ashiaa dnia marca 05 2013 23:04:08
Boże, boże, wchodzę tutaj z nadzieją, że coś będzie, a tu mam 2 rozdziały, uchhhh. Kocham waszę opisy emocji, uczuć, jej . Za dużo we mnie siedzi na razie, zeby cos sensownego napisac idę czytać dalej! Powiem tylko tyle, że jestem zachwycona!
mojjka dnia marca 24 2013 19:02:03
To jest po prostu... nie umiem tego opisać. Rozwalacie mnie. Całkowicie.
Meischa dnia kwietnia 01 2013 21:27:42
Gdyby tylko scena bitwy w filmie wyglądała choć w połowie tak epicko jak obraz, który powstawał w mojej głowie podczas czytania tego rozdziału...
assez dnia kwietnia 05 2013 16:17:20
Just like I have said yesterday: I'm scared of Severus Snape.
sliwka333 dnia kwietnia 21 2013 00:16:05
Skończyłam czytać i w końcu odetchnęłam... Świetnie opisana walka. Rewelacyjnie się to czyta. Jak skończyłam, byłam tak samo zmęczona jak jej uczestnicy! Te opisy są takie realne. A Severus... wow! Ale mam złe przeczucie, bardzo złe. oby się nie spełniło... Scenariusz ułożył mi się w głowie i boję się następnego rozdziału... bo widząc do czego zdolny jest Severus, przewiduję najgorsze. no ale to tylko moje urojenia. oby się nie spełniły. z wielkim niepokojem zabiorę się za kolejną część.
sliwka
Morsmorde dnia maja 24 2014 23:06:06
O boże. Cudowne. Niesamowity, szczegółowy i pełen emocji i odczuć bohaterów opis bitwy. I zakończenie, jak zwykle sadystyczne, w TAKIM momencie...:b
ewelina250395 dnia marca 01 2015 17:35:52
To jest świetne. Sceny walki opisane cudownie. Dzięki wam moja wyobraźnia nie ma wiele do roboty, bo wy wszystko wspaniale opisałyście smiley Severus zniszczy każdego, kto pomyśli o zniszczeniu Harrego, nikomu nie odpuści.
Akaitori dnia lutego 01 2021 02:00:38
Genialny rozdział, te opisy walk, to wszystko. Tak wygląda wojna. I Severus będący tylko po jednej stronie - Pottera.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Dodaj komentarz
dungeons and dragons
 
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Oceny
dungeons and dragons
 
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Świetne! Świetne! 100% [1793 Głosów]
Bardzo dobre Bardzo dobre 100% [1793 Głosów]
Dobre Dobre 100% [1793 Głosów]
Przeciętne Przeciętne 100% [1793 Głosów]
Słabe Słabe 100% [1793 Głosów]
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Logowanie
dungeons and dragons
 
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Gdzie można nas znaleźć/Where you can find us
dungeons and dragons
 
WATTPAD
ARCHIVE OF OUR OWN
YOUTUBE
GOODREADS
FACEBOOK
TUMBLR
INSTAGRAM
TWITTER
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Ważne
dungeons and dragons
 
If you're from another country and you've registered, send us an e-mail with your login, so we can activate your account: ariel_lindt@wp.pl

Nie wyrażamy zgody na kopiowanie i umieszczanie naszych ficków i tłumaczeń w innych miejscach!

Ariel & Gobuss
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d
Shoutbox
dungeons and dragons
 
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

arielgobuss
10/02/2024 23:16
Cieszymy się, że podoba Ci się seria. Dzisiaj wrzuciłyśmy kolejną część :-)
mansonalia
09/02/2024 19:51
Właśnie przeczytałam waszą mini serię i o mój Boże ta scena ze sprawdzianem tak bardzo przypominała rozdział z DI, ale zszokowało mnie to że mistrz go wziął w pełnej klasie uczniów to było coś nowego.
arielgobuss
01/02/2024 22:31
Mamy nadzieję, że cieszycie się z nowej serii "Mistrz i chłopiec". Musimy przyznać, że niektóre sceny z tej serii mogły wylądować w DI :-)
arielgobuss
01/02/2024 22:00
Jeśli chodzi o DI po polsku to chcemy żeby było tylko na naszej stronie. Wszystkie ukradzione wersje udostępnione na Wattpadzie bez naszej wiedzy zostały już usunięte.
arielgobuss
01/02/2024 21:54
Wszystko co planowałyśmy udostępnić jest już na Wattpadzie na naszym koncie.
SquishakSquishy
01/02/2024 02:08
Można udostępnić na wattpada?
arielgobuss
04/01/2024 15:15
Postanowiłyśmy dokończyć tłumaczenie DI na angielski. I mamy teraz dużą przyjemność z powrotu do świata DI i porównywania go z naszym nowym światem z książki :-)
arielgobuss
04/01/2024 15:10
Witamy w Nowym Roku! Ile to już lat minęło? Dzięki, że tu wracacie i dalej obdarzacie miłością DI :-)
starcatcher
23/11/2023 20:58
Przeczytałam znowu. Po takim czasie. Dzięki
mansonalia
18/10/2023 21:35
@Selfish ja tak samo, czas na ponowne przeczytanie tego dziełasmiley
Selfish
02/08/2023 23:06
Co roku czytam całość od początku... Znowu nadszedł ten czas
rocketlover
31/07/2023 03:55
Any Snarry lovers still here?
Estera Sultan
02/10/2021 18:42
Dziękujemy wam bardzo, z powrotem można wszystko czytać
arielgobuss
21/09/2021 15:40
Witamy, mamy świetną wiadomość. Po wielu trudach udało nam się odzyskać hasło i do jutra wszystko będzie z powrotem działało smiley
mansonalia
21/09/2021 15:18
Nie można przeczytać DI, bo strona zmienila hosting i nie skopiowali jej do końca. Możliwe że już w ogóle nie będzie mozna tutaj przeczytać DI ani innych opowiadań.
Napoleon
17/09/2021 15:57
Nie można wejść na DI ani przeczytać. smiley( Proszę zróbcie coś z tym
JesusSlippers
17/09/2021 15:35
Witam czemu nie można przeczytać już DI?
arielgobuss
18/08/2021 10:24
Może trafiły do spamu albo gdzieś indziej i je przeoczyłyśmy? Można pisać na ariel_lindt@wp.pl albo ariellindt@gmail.com
Napoleon
21/07/2021 20:37
Ale może skrzynka jest zapełniona lub coś podobnego i nie dostałyście emaili.
Napoleon
21/07/2021 20:34
Dobrze, a na jaki email powinno się wysłać wiadomość? Wcześniej ja oraz koleżanka pisałyśmy na ariel_lindt@wp.pl
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

Copyright © 2006